W dużym skrócie – na święta, jak anonsowałem, pojechaliśmy do Bydgoszczy, gdzie spędziliśmy część piątku i soboty, a potem razem z teściową – pod Toruń do szwagrostwa, gdzie zostaliśmy do poniedziałku.
W Bydgoszczy ptaszki miałem dosłownie pod oknem, w ogrodzie, z czego mimo covida na pokładzie nie omieszkałem skorzystać, jak widać, plon był obfity. W sobotę poszliśmy z Juniorem na spacer, ja oczywiście w maseczce, przy pięknej pogodzie, i bardzo nam się podobało.
Pod Toruniem zaraz obok jest las, więc oprócz jednego kociego rezydenta skupiliśmy się w niedzielę, kiedy test już wyszedł mi negatywnie, na spacerowaniu i obserwacjach. Było równie pięknie! Efekty z tych wszystkich dni – na zdjęciach.
Dobry wieczór, późnawo, ale się udało. Naliczyłem na tych zdjęciach 12 gatunków ptaków, w naturalnym środowisku chyba tylko jeden nowy – gęgawa (ale w bydgoskim zoo w Myślęcinku już im robiłem zdjęcia, z tym że one tam rezydują tak na pół dziko).
Dawno Wyspa nie była tak rozćwierkana! Piękne trofea!
Ćwierkuję pięknie!
Nowopięterkowe dobry wieczór:)
„Raz się komar z komarem przekomarzać zaczął,
Mówiąc, że widział raki, co się winkiem raczą.
Cietrzew się zacietrzewił, słysząc takie słowa,
Sęp zasępił się strasznie, osowiała sowa,
Kura dała drapaka, że aż się kurzyło,
Zając zajęczał smętnie, kurczę się skurczyło,
Kozioł fiknął koziołka, słoń się cały słaniał,
Baran się rozindyczył, a indyk zbaraniał.”
(„Figielek” – J. Tuwim)
To tak a propos „bobrujących szpaków”, choć wizualnie to ten napuszony, w estetyce indiańskich zdobień, skradł moje serce:)
W ogóle, wygląda na to, że w tym roku wśród ptaszków zapanowała moda na błękit:) Wśród ludzi dominuje zaś w tym sezonie very peri… 😉
Piękne zdjęcia, rzeczywiście w bardzo Wielkanocnej stylistyce. Takie radośnie kolorowe – gratuluję kolejnych udanych łowów, Quacku:)
Dziękuję, tych szpaków mam jeszcze więcej, ale osobliwie – część całkiem nieostra, i raczej nie ruszona. Mam wrażenie, jakby przy pewnym oświetleniu upierzenie szpaka dezorientowało układy odpowiadające za ostrzenie w aparacie.
Zdjęcie szpaka, które wybrałeś, jest wg mnie idealne. Odpowiednio ostre, z zachowaniem proporcji. Nawet przy powiększaniu nie traci na estetyce.
Tych nieostrych nie wrzucałem (chociaż być może powinienem, dla porównania?).
Zdaję sobie sprawę, że fotografowanie obiektów w ruchu bywa trudne, zwłaszcza tych latających:) a czasem ujęcie jest na tyle ciekawe, nieoczekiwane, oryginalne, że jakość może sobie zejść na drugi plan:)
To Twój wpis, Quacku, wszystko zależy od Ciebie, także to, jakie i – ile zdjęć wstawisz:) My na pewno każde foto obejrzymy z uwagą i bez cenzorskiego zadęcia:)
To fakt, Leno. Nie jest łatwo „ustrzelić” ptaka nie tylko w locie
Wiem coś o tym, bo sama je fotografuję. Taki ptaszek nie chce czekać na nic, po prostu odlatuje, jak mu się coś nie spodoba. Pustych gałązek po ptaszkach wywaliłam multum
A szczególnie ptaki nie lubią psów i kotów. Chyba czują w nich agresorów, łowców, którzy mogą zakłócić ich spokój i bezpieczeństwo. Wszystkie zwierzaki to mają i uciekają momentalnie, gdy tylko takiego psa czy kota poczują 

I masz też rację z tym zadęciem cenzorskim. Nikt (tak mi się wydaje) nie ocenia jakości zdjęć, ale to co jest na zdjęciu. Właśnie – ciekawe ujęcie, nieoczekiwane, oryginalne, bo tylko to jest interesujące. A resztą niech się przejmuje kto chce
Wiesz… też się nad tym zastanawiałam swego czasu
Bo są ptaszki, których zdjęcia mogę robić bez opamiętania, wręcz na setki, ale są też i takie, które za groma nie chcą wyjść ostro. Szpaki mają chociaż (w okresie godowym) kolorowe, opalizujące pióra, ale taki junko zwyczajny? Co prawda są różne warianty kolorystyczne, ale ogólnie ten ptaszek od spodu jest biały, a na górze bywa od czarnego po ciemno-brązowy. I jakoś nie mogę go „wyostrzyć”. Nie wiem dlaczego? Wydawać by się mogło, że jest łatwy, a nie jest…
Po cichutku, pomalutku odeszła środa:)
I na mnie już pora:
Dobrej nocki, Wyspo:)
„Zagadałam się ” na WhatsApp, a w tzw. „międzyczasie” Wyspa rozćwierkała się pięknymi ptaszkami.
Brawa dla Quacka za udane łowy!
Mam nadzieję, że jak się zbudzę przeczytam, że Miralka dobrze się czuje po radioterapii i zachwyca się quackowymi ptaszkami.
Dobranoc!
Dobranoc wszystkim!
Dzień dobry




Piękne ptaszki i cudne pięterko
Jesteś już prawdziwym fotografem, Mistrzu Q
Nawet trudno mi powiedzieć, który z ptaszków najbardziej skradł mi serce… wszystkie są piękne
Ja wiem, że mam konia (już nie konika) na punkcie natury, a w szczególności ptaszków, ale to co pokazujesz na pewno podoba się wszystkim
Cudności!!!
Dziękuję pięknie!
Dzień dobry, piękna pogoda, zaraz do pracy.
Witajcie!
Wyspa ćwierka, szpaki się puszą i wcale nie widać, jakoby nieostro (nb. GIMP ma bardzo skuteczną funkcję wyostrzania obrazów). Niebo się przejaśnia, a ja w pracy (chlip…)
Widać nade mną jakieś inne niebo, bo ani śladu przejaśnienia.
Albo? Kto rano wstaje ten widzi przejaśnione niebo?
Witam Wyspę!
Wyszłam, przyszłam i znów wychodzę.
Tym razem na spotkanie z autorką biografii Vetulaniego
A ja skończyłem pracę na dziś, no cóż, czuję, że norma dla tego zlecenia to będzie 80% normy dla wszystkich innych z ostatnich paru lat… Ale to i tak nienajgorzej.
Przerwa.
Czekaj… mniej do zrobienia czy mniejsze wykonanie?
Czy większy stopień trudności?
Większy stopień trudności, więc dziennie wychodzi mniej (rzeczone 80% tego, co dotąd), więc całość będę robił dłużej.
A ja wracam do domu.
Deszcz,paskudnie…
Zaraz lecę po dobranockę!
Bardzo-przyjemniutko-pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dzisiaj mniej aerozolu?
Aerozol wsiąkł, Tetryku:)
Było ciepło, bezwietrznie i wroniasto.
To znaczy Psiuła wypatrzyła dwie siedzące na przyszosowej topoli wrony, usadowiła się pod drzewkiem i chyba chciała zaczekać aż dojrzeją i spadną:)
Dała sobie jednak wyperswadować, że w domu ma lepsze smakołyki i po paru minutach zgodnie ruszyłyśmy dalej.
A może miały ser w dziobie?
„A jeśli nie jestem w błędzie,
Pewnie i głos śliczny będzie!”
🙂
Myślisz, że się w Psiułce lisie geny odezwały?
Ha, kto wie, to w końcu kuzyni. Jak nie kita i ruda sierść, to może właśnie skłonność do krukowatych na drzewach?
O, jak miło
Miło-zielonkawo – powiedziałabym:)
To ja mówię już: dobranoc, Wyspo:)
I wracam do obkoralikowywania koralików:)
Koralikowych snów Leno!
Spokojnej, też będę zmykał.
Cierpliwych koralików!
Dzień dobry


No co ja na to poradzę…
Całe życie latałam, to i trudno teraz nagle odwyknąć…
Dwa dni radioterapii i jak na razie żadnych skutków ubocznych – oby tak dalej
Po terapii objechaliśmy pół Chicago, bo chciałam coś załatwić. Była to miła wycieczka…
Dopiero po powrocie do domu nastąpił mały zgrzyt. Jak to ja, zamiast odpoczywać, wzięłam się za robotę. Zlew był brudny, kuchenka też, a ja nie mogę na to patrzeć. Mąż mi powiedział, że widział to, ale nie miał czasu tym się zająć i że ledwo mi od tyłka odstało, a już nie mogę wysiedzieć… fakt… nie mogę
Człowiek się uczy przez całe życie, więc i tego się nauczysz! 😉
Wesołe jest życie staruszka,
[…] tu biuścik zachwyci, tu nóżka,
bo wzrok już, bo wzrok już nie ten…
Nie wiem, Ukratku, czy się nauczę… trudno przestać dostrzegać pewne rzeczy, a jak się coś robiło całe życie, to weszło to w krew… nie wiem, czy nawet po długim czasie się tego pozbędę
Masz się nie przemęczać Miralko, ale jednak całkiem tylko leżeć i pachnieć to bez przesady.
Cóż mąż się martwi co zrozumiałe. Dla niego to też trudna sytuacja jest.
To świetnie, że Twój organizm dobrze reaguje na radioterapię.
No właśnie, Makóweczko. Nie potrafię leżeć i pachnieć. Od zawsze lubiłam ruch, trenowałam różne sporty, pracowałam na dwa i pół etatu, prowadziłam dom i wychowywałam dzieci. Nawet nie czułam tych wszystkich obowiązków, bo to było normalne. I nagle mam przestać… tylko leżeć i pachnieć!!! To największa męczarnia, jaka może być…

A co do męża… wiem, że się o mnie martwi i że dla niego to być może trudniejsze niż dla mnie. Musiał zająć się sprawami, których w życiu nie robił… nowe obowiązki są (przynajmniej na początku) bardzo męczące. Pewnie by wolał, żebym tylko leżała i pachniała
A jaka będzie reakcja na radioterapię zobaczymy w następnym tygodniu. Będę ją miała aż pięć dni z rzędu i dopiero wtedy będzie można określić jak to wygląda. Dziś trzeci zabieg, a potem weekendowa przerwa, więc to nie będzie bez wypoczynku. Poza tym wolałabym, żeby mój organizm reagował jak chce, ale żeby tego guza w mózgu szlag trafił
I w tej intencji zgadzamy się wszyscy! Z kciukami, modlitwą, czymkolwiek, co ktoś uważa że mogłoby pomóc.
Ja mogę kciukami i wspieraniem psychicznym, nie wiem w jakim stopniu skutecznym, ale takim z serca i jak potrafię.
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie


Zawsze to miło, gdy wiemy, że ktoś myśli o nas pozytywnie.
Po trzecim zabiegu, jak po pierwszym – żadnych skutków ubocznych… może trochę na początku miękkie kolana i zawrót głowy, ale to mija dość szybko i bezpowrotnie
Cieszymy się wszyscy (myślę, że mogę napisać, że wszyscy, bo to przecież oczywiste).
Brawo! Jednak jesteś silna jak stonka!
Witajcie!
Piątek kończy tydzień obfity w pracę, a zaczyna weekend obfity w wydarzenia. Damy radę! 🙂
Dzień dobry, no to tak, zaraz praca, po drodze jeszcze małe zakupy, a jutro dość pracowita sobota.
A za oknem na razie piękne słońce.
Pochmurne dzień dobry!
Quacku podeślij trochę słońca
Dzień dobry



Szkoda, że ja Wam nie mogę podesłać słoneczka, ale u mnie też ma być pochmurnie
W ogóle, w tym roku wiosenna pogoda jest pod psem. Ciągłe chmury i deszcz. Jestem tym już zmęczona
A tak lubię słońce (chociaż bez przesady, bo jak za gorąco…)
Witaj Miralko!
Jeszcze doczekamy się wiosennego słoneczka.
Choć? Ostatnio coraz częściej bywa tak, że z zimowych butów wskakujemy od razu w sandały.
No więc tak, norma wygląda na ustaloną, a dzisiaj skończyłem nieco wcześniej, bo się zapowiadają na chwilę goście… w każdym razie wieczorem powinienem wrócić o zwykłej porze.
Na razie przerwa.
Dostałam dziś z pierwszego szpitala, w którym byłam, zawiadomienie, że pokryją cały rachunek, w 100%. Oby tak dalej, a chociaż nie mam ubezpieczenia, to nic nie będę musiała płacić

I to mi się podoba, bo oznacza, że nie wyczyszczą nam konta w banku
Przyłączam się do wyrazów nadziei
A teraz mogę wrócić i obejrzeć jeszcze raz galerię Mistrza Q

Te ptaszki, jaszczurka, motyl czy kot, aż ciągną za oczy… i z wielką przyjemnością obejrzę po raz kolejny
Bardzo się cieszę!
Dobry wieczór 🙂 Miralce wyrasta konkurent w prezentacji świata ptaszków i nie tylko , ale każda z prezentacji jest wspaniała i autorzy zasługują na wdzięczność i pochwałę . Proszę o więcej , bo wiedzy o otaczającym nas świecie , nigdy nie jest za dużo . Bo świat jest ciekawy i nie zbadany . Przykład z dawnych lat na lekcji historii w kraju sąsiednim : ” kiedy Adam pokłócił się z Ewą , to Bóg , zwolennik Ewy , wyrzucił zakochanego Adama z Raju . Zmartwiony Adam przy bramie Raju ,usiadł na kamieniu i zamyślił się bardzo …I wtedy po raz pierwszy w świecie pojawił się u Adama problem leninowski : Co robić ? I Adam podjął jedynie słuszną decyzję i wstąpił do Armii Czerwonej . Och ! Krzyknął ktoś z sali -przecież wtedy Armii Czerwonej jeszcze nie było ! Spoko odpowiedział wykładowca :Armia Czerwona była zawsze , jest i będzie ! To taki dodatek do dnia dzisiejszego …
Tego o Adamie i Armii Czerwonej nie znałem, to jakiś apokryf musi być
Dziękuję za wyrazy uznania, staram się badać ten świat, na ile potrafię, może w sumie rzadko wychodzi coś naprawdę odkrywczego, ale staram się przynajmniej, żeby było ładnie.
Mam w swoim zbirze na FS -buku w galerii foto ,około 2000 fotografii róznych kwiatów . Nasza galeria nie akceptuje mojego przekazu .Nie spełnia wymaganych parametrów . Tak sobie myślę , czy nie podrzucić mailem na Twoją pocztę , abyś to zaprezentował przy kolejnej okazji ?
Czekaj, mailem to nie, bo zagraci skrzynkę, poza tym to będzie bardzo na raty szło. Wysłałem Ci na FB zaproszenie do znajomych, potwierdź je proszę, może zerknę na galerię, ściągnę jakąś reprezentatywną próbkę i z tego się zbuduję pięterko, albo parę (bo 2000 to sporo, jest z czego wybierać).
No i pięknie 🙂 teraz tylko muszę znaleźć sposób, żeby dojechać do najstarszych zdjęć w miarę szybko, a potem jak je oznaczyć, żeby się nie powtarzały.
Czyli szykuje się kwietne pięterko?
Zapewne
Witaj Maksiu
Bez napinania się, całkiem na luzie. A ja jestem szczęśliwa, że ptaki i cała natura, to nie tylko moja domena, ale są osoby, które pokażą również to co jest w Polsce. Bo przecież ja tylko to co tutaj…

Całe szczęście, nie mamy tutaj żadnej konkurencji, a to co każde z nas pokazuje, oglądamy z uwagą, nie oceniają specjalnie ani jakości zdjęć, ani sposobu wykonania. Dzięki temu każdy może pokazać coś ciekawego i miłego
Masz też 100% racji. Każda prezentacja jest w swoim rodzaju i każda pokazuje coś nowego, innego… można sporo się nauczyć
Cieszy mnie też, że będzie w końcu okazja obejrzeć Twoje kwiatki z galerii. Kwiaty są tak piękne i różnorodne, że można je oglądać godzinami – podobnie jak ptaki
A co do Adama i Armii Czerwonej – słyszałam to już…
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dzień był słoneczny i ciepły, a wieczór rozpoczął chyba-deszcz – duże, spadające co kilkadziesiąt sekund pojedyncze krople:)
Dobry wieczór. Taki chyba-deszcz mieliśmy w Gdyni, pisałem o tym przedwczoraj, a może 3 dni temu. Wyjątkowo irytujący.
Witaj, Quacku:)
Mnie to bawiło – szłam sobie tak, zastanawiałam się, gdzie (w sensie – w co mnie…) tym razem pacnie, cieszyłam się, gdy zgadłam i śmieszyło mnie, gdy – nie zgadłam:)
Dobrze, że my na te spacery wybieramy raczej mało uczęszczane miejsca – widok zaśmiewającego się nie wiadomo z czego człowieka może prowadzić do nieoczekiwanych wniosków…:)
Zwariowane Dobranoc!
Spököjnej!
Też się pożegnam:)
Zrobiłam masę i chcę się pobawić, bo na spacerze wpadł mi do głowy pomysł na wzorek:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dobranoc wszem wobec
(teraz już grzecznie)
Słonecznie witam!
Dzień dobry, wstałem już jakiś czas temu, zaraz jedziemy załatwić parę spraw, więc witam się przelotnie.
Witajcie!
Po zakupach i po śniadanku czas na chwilę relaksu. A więc Wyspa! 🙂
Dzień dobry

Na razie nie wiem jaki będzie dzień, chociaż zaczyna się rozwidniać i może choć na chwilę pojawi się słońce… byłoby miło
Dobry! Oby!
Na razie! Wybywam…
A ja idę na obiad pod chmurką. To znaczy chmurek specjalnie nie ma, więc pod słonkiem.
Mam nadzieję, że obiadek smakował
A dziękuję, owszem!
Po powrocie do domu wydarzyły się pewne problemy i dopiero wróciłem ponownie. Fakt, pikieta wyszła całkiem ładnie.
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś znowu był kwietniowo-pletniowy dzień. Podczas środkowego spacerku chwilkę, dosłownie kilka minut, nawet posypało:) Poza tym – banalnie – chmury, deszcz i słońce, i nie zawsze na przemian:)
Pooglądałam, poczytałam, a teraz lecę do moich koralików.
Będę zaglądać, ale – umiarkowanie, bo chcę skończyć, co zaczęłam:)
Chyba nie doczekam dobranocki, bo pakuję się i będę usiłowała pójść spać.
Jutro muszę (tzn. mogłabym nie, ale jednak chcę) wstać dość wcześnie.
DOBRANOC WYSPO!
Dobrej nocki, Makówko:)
Przprszm, dobranocka była o 21:51?
Dybra, popisał, wysłuchał kilku piosenek, odpoczął, to idzie jeszcze podłubać…
Ciekawe, czy jak zajrzę następnym razem, to ktoś jeszcze nie będzie spał:)
Oto jednak doczekałam się Dobranocki!
Umykam również, dobranoc wszem!
Dwadzieścia minut po Quacku też mówię:
dobrej nocki, Wyspo:)
Witam Państwa!
Deszcz auuuuu
Dzień dobry, przepięknie, niedziela handlowa, więc oczywiście potrzebne zakupy…
Witajcie!
Niedziela — czas relaksu. Pogoda mogłaby być ładniejsza…
I już(?) z powrotem, wszystko załatwione.
Dzień dobry

Więc nic dziwnego, że nam się różne rzeczy pokończyły, a w Kenosha jest znacznie taniej. Co prawda również znacznie dalej, ale przecież nie mamy niczego specjalnego do roboty.
U nas handlowe całe weekendy (o dniach w tygodniu nie wspominając), także nie ma specjalnych zakupów. Na dziś zapowiadają nieciekawą pogodę, więc może wybierzemy się do Kenosha na zakupy?
Żona w domu i zaczyna gotować
Trochę się boję wziąć się ostrzej za pracę, żeby się nie przemęczyć. Skoro mam nie wrócić do pracy, mam bardzo dużo czasu, nie wszystko na raz…
Znacznie dalej? A doliczacie cenę paliwa w te i we w te?
Znacznie, Mistrzu Q. Do najbliższego sklepu w okolicy mamy może z 5 minut jazdy, a do Kenosha jest ponad godzinę. Paliwo kupujemy zwykle na miejscu, bo w Wisconsin mają znacznie mniejsze podatki na benzynę i średnio płacimy o 60 centów mniej za galon niż w Illinois. A że w mój samochód wchodzi ok. 17 galonów, to płacimy ok. $10 mniej. Niby niewiele, ale zawsze to mniej…

Poza tym, jak już wspominałam, na żywność w Wisconsin nie ma podatku. Cena jaka widnieje jest obowiązująca i niczego doliczać nie trzeba. To też ułatwia zakupy i obliczanie ile trzeba mieć, żeby to czy tamto kupić. Dziś to odpada, ale zwykle jedziemy do parku w Zion i dopiero potem do sklepu. Park w Zion jest przy samej granicy z Wisconsin i stamtąd mamy już bardzo blisko do sklepu. A że na dokładkę przez ten park prowadzi ścieżka migracyjna ptaków, to szczególnie wiosną i jesienią (w czasie przelotów) jest dla nas szczególnie atrakcyjna. Spotykamy ptaki, które nie mieszkają na tych terenach i są tylko przelotem
Brzmi świetnie z tą migracją!
Szkoda tylko, że w tym roku – wiosną, nie mamy zbytnich szans na wycieczki i ptaki przelecą bez nas


Trochę żal, ale takie jest życie…
Pocieszam się, że przecież jest jeszcze jesień i kolejna wiosna i następna… zawsze coś tam dorwiemy i obcykamy
Wczoraj był u nas syn. Mąż chciał, żeby synek zajrzał do nowego laptopa (nie wiem po co mąż go kupił), bo coś tam sprawia kłopot z zainstalowaniem. Mnie pomógł zrozumieć niektóre pisemka pisane po angielsku, a które niby rozumiałam, ale tak nie do końca. Skoro mam na to odpowiedzieć, zawsze wolę wiedzieć dokładnie co tam jest. Syn zna angielski lepiej niż polski (chociaż po polsku rozmawia normalnie, bez obcego akcentu). Tego wymagaliśmy od obojga. I córka i syn mówią płynnie w ojczystym języku i nie interesuje mnie, czy im się to przyda, czy nie

Nie mogę wiecznie korzystać z pomocy tłumacza. Muszę sama wziąć życie za bary… a że bywam uparta – dopięłam swego. Opanowałam język i niemal wszystko rozumiem, a także potrafię się wysłowić. Czegóż więcej trzeba. Mąż pracuje głównie z Amerykanami, więc opanował język (że tak się wyrażę) słuchowo. Rozumie w tym języku więcej niż ja, może wyraża się nie zawsze gramatycznie, ale zrozumiale dla Amerykańców i to jest najważniejsze 
Gdy jeszcze chodziłam tutaj do szkoły, nauczyciele mówili mi, że gdybym rozmawiała z dziećmi tylko po angielsku, lepiej i szybciej bym się nauczyła operować nowym dla mnie językiem. Na pewno, ale dzieci na dobre by zapomniały jak się mówi po polsku. Przyjechaliśmy tu będąc ok. 40. Kariery i tak byśmy nie zrobili, bo zaczynać wszystko od zera w tym wieku, to trochę późno. Nasze dzieci mają szansę, my tyle o ile
To one chodziły tu do szkół, to one zdobywały wiedzę. Mąż w ogóle nie chodził do szkoły, ja tylko uczyłam się języka w Triton College, bo przyjechałam, kompletnie nie umiejąc po angielsku (jedynie niemiecki i trochę rosyjski). Zadecydowałam, że skoro mam mieszkać w tym kraju, to muszę opanować język tubylców
O, bardzo ciekawe. Małżonka pisała magisterkę o nabywaniu języka przez dzieci z rodzin dwujęzycznych, polsko-angielskich, z tym że w Wielkiej Brytanii. Generalnie wniosku są takie, że dzieci dwujęzyczne, które przyswajają sobie dwa języki naraz, mają potem w życiu lepiej (w sensie umiejętności), ale w trakcie procesu edukacji – gorzej, bo dwa języki naraz przyswajają wolniej niż rówieśnicy, którzy posługują się tylko jednym.
Może i bywa trudniej takim dzieciom… nie wiem, ale mam przykład u naszych znajomych. Ich dzieci chodziły nawet do polskiej szkoły (dodatkowo), ale w zasadzie polskiego nie znają. U nich w domu mówi się tylko po angielsku, a gdy odwiedzaliśmy ich dom, dzieci się nudziły, bo nie rozumiały o czym rozmawiamy. Nasze rozumieją wszystko. I głównie dlatego, że wymagaliśmy od nich. Co prawda do polskiej szkoły nie chodziły, ale język mają opanowany. Może nie znają niuansów językowych, jakichś tam drobiazgów, ale i tak uważam za sukces, że potrafią się wysłowić w ojczystym języku. Tym bardziej, że wielu Polaków, którzy w życiu nie opuścili kraju (nawet na wycieczkę), nie znają własnego języka, a przynajmniej nie wystarczająco. I nie chodzi mi o samą gramatykę czy inne drobnostki. Oni nawet nie wiedzą jak bogaty jest ich własny język, ile w nim można wyrazić i jak pięknie wszystko opisać… od razu zastrzegę, że ja nie umiem, ale są osoby, którym to przychodzi z łatwością. Jedyne co potrafię, to starać się pisać jasno i wyraźnie, zrozumiale dla wszystkich. Co uważam – też jest ważne
No oczywiście, że sukces. Tylko że pewnym kosztem. Ale to potem procentuje.
Napiszę jeszcze, że to dobrze mieć tylu znajomych
Teraz muszę pomyśleć jak zmienić godzinę tych wizyt w łazience, bo codzienne wstawanie o 4 rano bywa męczące… o 6 rano biorę leki i mąż mi robi zastrzyk w brzuch (czego nie znoszę), więc wolałabym wstawać tę godzinę później. Ale jak się nie da przestawić godziny, to trudno… jakoś będę musiała przywyknąć.
Co prawda mogłabym udać się do lekarza po poradę, ale nie jestem do tego przyzwyczajona…
Miałam kłopoty z wypróżnianiem się. Zaczęłam normalnie jeść, ale nie kupkałam. Po trzech dniach czułam się jak bombowiec przed nalotem. Żarłam suszone śliwki na tony, ale nic mnie nie ruszało. Zwierzyłam się z problemu Margaret. Co prawda ona od wielu lat pracuje w biurze, ale od ponad 30 lat jest pielęgniarką. Bardzo przejęła się moim problemem, przejrzała co mogła i znalazła 15 różnych sposobów na „poluzowanie”. Pierwsze, które przyszło jej do głowy, to to, że mogę być odwodniona i wszystko jest we mnie ściśnięte. Miałam wypić dużo wody na poprawienie cyrkulacji w moim organizmie. I wyobraźcie sobie pomogło!!! Wystarczyło wypić wody (no fakt, ponad litr) i pobiegłam do kibelka
Oczywiście pięknie podziękowałam Margaret za poradę i pomyślałam, że jak to dobrze utrzymywać serdeczne kontakty z różnymi osobami. Nigdy niczego od niej nie potrzebowałam, ale gdy była taka potrzeba, znalazła się przypadkowo i co najważniejsze – skutecznie.
O tak, większość diet, włącznie z odchudzającymi, zaleca pić 2-2,5 l wody dziennie!
Powietrze chłodne, ale czas gorący. Wybieram się wkrótce na spacer, aby potowarzyszyć przemarszowi 30-metrowej ukraińskiej flagi. Zatem do wieczora 😉
Miłego maszerowania, Ukratku

Mam nadzieję, że pogoda dopisze i nie będzie z nieba kapało coś z deszczu
Deszcz zaczekał!
Jestem, zaraz nadam dobranockę
Posłoneczne dobry wieczór, Wyspo:)
O tej porze to już chyba dość dawno posłoneczne?
Dobry!
🙂
W zasadzie, jak kwadrans przed ósmą opuszczałyśmy Miasteczko, to żegnały nas ostatnie promienie zachodzącego słońca, czyli – teoretycznie – nie tak znowu dawno:)
Ohoho. To napawa nadzieją!
To i, kwitnące już, owocowe dziczki:)
Dziś trafiłyśmy na alejkę zdziczałych wiśni. Bardzo przyjemnie wędrowało się między pączkującymi drzewkami:)
Brzmi magicznie wręcz! Jako dziecko chadzałem po różnych opuszczonych i zapuszczonych sadach w okolicy, czasami zupełnie niebywałe widoki tam się widywało!
Bezgwiezdne dobry wieczór, Leno!
Dobry wieczór, Tetryku:)
A wiesz, że ubrałam się i poszłam popatrzeć na niebo?
Rzeczywiście. I u nas bezgwiezdnie:)
Wróciłam do domu. Byłam na Słowacji.
Widoki byłyby cudowne gdyby pogoda była lepsza.
Padam na nos, choć trasa nie była bardzo trudna.
Dobranoc!
No proszę, zagraniczna wycieczka
Spokojnej!
Umykam, jutro następny owocny w wydarzenia dzień!
Skoro wszystkich skusiły „óżeczka”, to i ja się pożegnam:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry
Pojechaliśmy do Kenosha. Pochmurno i durno. Co prawda nie zrobiliśmy dużych zakupów – wolę na razie nie nosić zbyt ciężkich rzeczy, a trudno wymagać, żeby mąż to robił, ale sobie trochę pojeździliśmy 
Nadzienie do krokietów mieliśmy już gotowe, wystarczyło usmażyć placki naleśnikowe, zawinąć w nie farsz, obtaczać w jajku i bułce tartej, na patelnię i gotowe. Zjedliśmy aż po dwa i jeszcze zostało na jutro
I to sporo…

Niedziela była cudna
Po powrocie wspólnie gotowaliśmy obiadek
Przy okazji mąż się zdziwił. Doszedł do wniosku, że zanim on pomyśli coś zrobić, ja czy na wolnych obrotach, czy nie, już to zrobię… ale tak było zawsze!!! Miałam pewną sferę naszego życia do obsłużenia i nigdy się nie zastanawiałam ile mnie to pracy kosztuje. Po prostu trzeba to było zrobić, więc robiłam. On zajmował się czymś innym i też nie czuł żadnego obowiązku. Trzeba było – to robił. Na pewno się różnimy. Ja bym wszystko zrobiła „minuta osiem”, on przymierza kilka razy, sprawdza, bo lubi zrobić raz, a dobrze, żeby niczego nie trzeba było poprawiać. Na pewno jego metody są lepsze, ale brak mi cierpliwości
Po obiadku ległam sobie… nawet trochę pospałam. Całkowity luzik i relaks.
Od jutra zaczynam tydzień radiacji. Trochę się jej obawiam, bo to jednak 5 kolejnych dni i nie wiem jak moje ciało będzie reagować. Ale mimo wszystko staram się nie gubić optymizmu…
Będzie dobrze!
Nie gub Miralko!
I rób jak do tej pory -trochę pracy i potem odpoczynek.
Na pewno będzie dobrze, bo musi być, Ukratku

Może czuję się troszeczkę zmęczona, ale to nie problem. Ostatecznie nic mnie nie goni i mogę sobie poleżeć, nawet jak nie zasnę.
Dopiero potem zajmą się resztą. Lekarz był zadowolony z moich postępów w wyzdrowieniu, pochwalił aktywność ruchową, kazał odpoczywać, jeśli poczuję się zmęczona i obiecał, że po tygodniu zabiegów spotka się ze mną ponownie. Raz, że na zdjęciach będzie mógł zobaczyć na ile postępuje powrót do normalności, a dwa musi ustalić jak mam przyjmować kolejne leki. Tłumaczył, że część z nich ma dużo skutków ubocznych i dlatego muszę brać inne leki, żeby te skutki niwelować. A to napędza spiralę
Skoro muszę, przyjmuję. Nie będę się przecież z nimi sprzeczać
Oni powinni wiedzieć, ja nie muszę. A z resztą… mój mąż się tym zajmuje. Rozkłada mi co mam brać do odpowiednich pojemniczków – ja tylko łykam, nie interesując się co
W końcu co za różnica – byle pomogło…
Staram się nie zgubić, Makóweczko. A że bywam uparta, więc jestem pewna, że mi się uda
Po czwartej radiacji, czuję się jak po pierwszej, czyli wspaniale
Dziś miałam spotkanie z lekarzem. To mi się podoba. Mówił jasno i wyraźnie, nawet nie był potrzebny tłumacz, bo wszystko rozumieliśmy. Guz, który mam w mózgu znacznie się zmniejszył (co jest dobrym objawem) i to już po 4 zabiegach. Jest nadzieja, że go zmniejszą do minimum, a może całkiem zlikwidują
Och, to znakomite wiadomości! Tylko tak dalej!
Dobry wieczór, Miralko:)
To znakomite wiadomości i jeszcze lepsze podejście:)
Ci mężowie to jednak nie taki najgorszy wynalazek;)
Zależy od egzemplarza!
Miralka wylicytowała wyjątkowy!
Każdej i każdemu z nas wydaje się, że trafia na ten wyjątkowy:)
Super gdy po weryfikacji trafienie okazuje się nie być pudłem:)
Cieszy mnie, że mam dobre wiadomości
Oby tak dalej… niczego mi więcej do szczęścia nie trzeba 




A mąż… od zawsze twierdzę, że „dostałam go na urodziny” i jest to najlepszy prezent jaki w życiu dostałam
Bo nasza rocznica ślubu jest 6 czerwca, a moje urodziny 7…
Może nie od początku było cudnie – musieliśmy się dopasować. Oboje mamy dość silne osobowości i nie było tak łatwo. Ale chcieliśmy być razem, to się jakoś dogadaliśmy
Mąż mi nie prawi czułości, ani ja jemu. Nie potrzebujemy tego. Ale w chwilach trudnych wspieramy się nawzajem. I chyba to jest najważniejsze. Wiem, że mogę na nim polegać… jak na Zawiszy
Dobry wieczór. 🙂
Świetne te wiadomości! Prosimy o więcej, Miralko! 🙂
To jest najlepsza informacja, jaka może być, że guz się zmniejsza.

Nie zawsze tak się dzieje i wtedy jest problem.
A skoro się zmniejsza to oznacza, że zostało wybrane dobre leczenie dla tego guza.
Bardzo, bardzo się cieszę!
Witajcie




Jeśli ma być źle – też będzie i moje zmartwienie niczego nie zmieni 
Też się cieszę, że na swój temat mam dobre wiadomości
Oby tak dalej
Najpierw zajęli się tym guzem w mózgu, bo jest dla mnie najniebezpieczniejszy i jego ucisk powodował pewne zaburzenia. Co prawda nadal nie jestem w pełni sprawna, ale pomału dojdę do siebie (a przynajmniej mam taką nadzieję). Sam proces jest wolny, a mnie brak cierpliwości… muszę się w nią jednak uzbroić, bo nie mam wyjścia
Zostaną na razie inne guzy, ale tym się zajmą po radiacji… oby im się udało, a mam jednak jakąś tam szansę
I po co na zapas bym się martwiła? Jeśli ma być dobrze – będzie
Witajcie!
Krakowska pogoda do tej pory nie zdecydowała się, czy ma być ładna czy ponura…
Dzień dobry, tutaj popaduje, od góry szaro, za to od dołu bardzo zielono!
Witam!
Szaro,buro…
Umykam do raju.Tym razem czeskiego…
A może Słowackiego?
Jednak czeskiego!
Na Słowacji byłam w niedzielę. I to tak całkiem realnie, nie tylko duchem, ale i ciałem.
No to po pracy. W ciągu dnia musieliśmy pojechać jeszcze raz do serwisu, bo nam przy sobotniej zmianie opon nie dopilnowali skalibrowania czujnika ciśnienia i zgłaszał błąd. Mimo to udało się przyzwoicie popracować, wg planu.
A teraz na przerwę.
Dobrze, że dobrze, Mistrzu Q. Też mnie coś trafiało, jak mi się zapalała jakaś kontrolka i sugerowała, że coś jest nie tak. Bo w sumie nie wiesz, czy to błąd maszyny w oprogramowaniu, czy jakaś usterka, którą trzeba naprawić
No, szczytem wszystkiego był powrót dawno temu z Francji z palącą się kontrolką „stop” i „serwis”, mimo że nic się nie działo. Bo jakby naprawdę się coś stało, to byśmy nie wiedzieli. Ale to było dwa samochody temu…
Mnie kiedyś zapaliła się kontrolka „check engine”. Byłam co nieco wystraszona i pojechałam do dealera. To był fabrycznie nowy samochód, więc nie powinien się zepsuć. A mechanik powiedział mi, że widocznie wlew benzyny zamknęłam na jeden klik, a nie na trzy. Domknął i zanim dojechałam do domu kontrolka zgasła. Także nawet takie głupoty się zdarzają
Jeden z moich znajomych lubił tłumaczyć co trzeba zrobić, jeżeli silnik zbyt głośno pracuje. Mianowicie należy podkręcic radio
To faktycznie dobry sposób, Ukratku
Dzień dobry


Pochmurno, jak u Was
I jak na razie nie zapowiada się lepiej. Ciągle chłodek i chmury… nie znoszę takiej pogody, ale nic na to się nie poradzi – takie życie
U nas pogoda typowo przeplatana — były chwile całkiem przyjemnego słońca, a jak miałem wychodzić z pracy to akurat lunęło bardzo intensywnie. Na szczęście krótko, wracałem więc nieco później, za to w słońcu 🙂
To dobrze, że deszcz Cię nie złapał w drodze, Ukratku… niepotrzebnie byś tylko nasiąknął wodą
Och, i tak się składam (ponoć) w kilkudziesięciu procentach z wody… A cukru we mnie znacznie mniej 😉
W zasadzie masz rację, Ukratku, ale zawsze to nieprzyjemnie, gdy wszystko na Tobie jest mokre
Pracusiowo-pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Witaj, zakoralikowana! 🙂
🙂
Ale prawie skończyłam:)
Mam cichą nadzieję na finisz jeszcze dzisiaj:)
To się nazywa: niepokój twórczy! 🙂
🙂
Nikt nie chciał ze mną konwersować, to o 22.36 sobie poszłam i (też sobie) skończyłam.
Dwa i dwie trzecie kompletu wyszły:)
E tam, nie chciał konwersować! Nie ośmielaliśmy się rozpraszać!
Dobry! Ja co prawda dzisiaj długo nie posiedzę, bo mnie nieco morzy, ale chwilę jeszcze tak.
Witaj, Quacku:)
Fajnie że – mimo Twojego zmęczenia i mojej pracki – jednak się nie minęliśmy:)
Miłej nocki, Wyspo:)
Jestem.
Ten raj, w którym byłam to Czeski Raj (czes. Český ráj, niem. Böhmisches Paradies) – region turystyczny w północnych Czechach, położony na północny wschód od Pragi. Region ten słynie z niezwykłych formacji przyrodniczych (m.in. skalne miasta, liczne skałki) oraz pamiątek historycznych (zamki, pałace).
No dobra, to była tylko prelekcja kolegi z turystycznych szlaków.
Ale co sobie popatrzyłaś i posłuchałaś, to Twoje


Nawet jak się ogląda czyjeś wycieczki i przeżycia, to jest to bardzo miłe i wiele można się nauczyć
Prawda Makóweczko
Oczywiście. Tym bardziej gdy opowiada osoba, którą się lubi i zna z turystycznych szlaków.
Pożegnam się już.
DOBRANOC!
Witajcie!
Ładnie się wam wczorajszy wieczór przeciągnął!
Dzień dobry, wstałem o swojej porze, i od razu dostałem niewielkie zadanie, dlatego tutaj nieco później.
Dzisiaj przepiękne słońce, całe szczęście, że mam rolety
Pochmurne i niewyspane dzień dobry!
Ciszaaaaa, a ja już znikam………..pa!
Dzień dobry


Tu ma być prawie słonecznie, chociaż dość zimno…
Mąż się upiera, że powinniśmy po radiacji pojechać do bioenergoterapeuty na seans. Według mnie, to bezsensowne wydawanie kasy (za wizytę bierze $120). Nawet tę wizytę zamówił…
Rozumiem, że mężowi zależy na wykorzystaniu wszystkiego, żeby tylko mnie ratować, ale uważam też, że bez przesady. On przecież teraz nie pracuje (ja też), więc nie zarabia. Jak nam się kasa rozejdzie (a jak się nie dokłada to szybko się rozejdzie) to z czego będziemy żyli?
Liczyć na czyjąś łaskę? Nigdy tego nie robiliśmy i mam nadzieję nie będziemy
Dzień dobry. No nie wiem, czy ten bioenergoterapeuta to dobry pomysł
zwłaszcza za taką kasę. Może gdybym znał osobiście osobę, której faktycznie pomógł, która naprawdę była chora, a potem – dzięki niemu, a nie kuracji medycznej – przestała być chora…
Też nie wiem, czy ten bioenergoterapeuta to dobry pomysł, ale dla świętego spokoju, żeby uspokoić męża, pojechaliśmy. Chyba z godzinę machał nade mną rękami, przyklękał… potem powiedział, że mam bardzo silne ciało (czuł ostre promieniowanie) i psychicznie jestem bardzo mocna (to wiem i bez niego)
Był niemal zdumiony moją radością życia i ciekawością wszystkiego… ale taka jestem i nie mam zamiaru się zmieniać
Umówił się na kolejną wizytę i powiedział, że na razie nie potrzebuję więcej. Zalecił zabiegi, które przepisali mi lekarze, bo uważa, że nie powinnam z nich rezygnować – na pewno tego nie zrobię. Lekarze wiedzą co mi trzeba, a bioenergoterapeuta może być jedynie dodatkiem, a nie środkiem leczenia.

W sumie to on jest z polecenia jakiegoś kolegi męża. Nie wiem dokładnie z czyjego, ale mnie to nie interesuje. Dobrze chociaż, że nie stara się wyciągnąć kasy i uciął wizyty do jeszcze jednej. I tej kasy mi szkoda, ale skoro ma pomóc mężowi…
A tak w ogóle, to coraz bardziej się rozkręcam
Oczywiście co jakiś czas legnę sobie dla odpoczynku, chociaż go nie potrzebuję. Ale nie chcę się przeforsować. Pomału też mam czas i nie muszę się spieszyć 
Mąż przecież wróci do pracy i chcę, żeby spokojnie mógł mnie zostawić samą w domu. Żeby nie musiał się denerwować, że coś mi się stało podczas jego nieobecności. 
Już gotuję obiadki, sprzątam, zajmuję się domowymi sprawami i co najśmieszniejsze – sprawia mi to przyjemność
Nie wszystko jeszcze robię sama. Bo na ten przykład, ziemniaki odlewał mąż – ja miałam obawy, że mogę się oparzyć, nie utrzymać gorącego garnka. To samo z podłogą. Mąż ją myje, zamiata. Staram się tego nie robić, bo spuszczona głowa bardziej zaburza mój balans i mogłabym się wywalić. Póki mogę omijam niebezpieczne dla mnie rzeczy. Trochę trudno ta rozwaga mi przychodzi, ale muszę się nauczyć
Imponujesz postawą, Stonko!
Racja!Imponuje ta „nasza”stonka!
Ja już wybywam. Do wieczora!
Impreza zakończona ,teraz zebranie…
A ja skończyłem pracę i jestem kompletnie wypluty. A to dopiero wtorek. Przerwa.
A ja czekam na autobus.Wracam z lokalnego biurowego knucia naładowana pozytywną energią.
Kłębiasto-pierzaste dobry wieczór, Wyspo:)
Czyli że pochmurne? Dobry!
Nie:) Właśnie pierzasto-kłębiaste, w miarę jasne i odrobinę wilgotne.
Dobry wieczór, Quacku:)
Hmm, aż mi się przypomniały magiczne obłoczki z powieści „W dolinie Muminków”
🙂
Moje nie są takie różowe, ale równie pulchniutkie:)
🙂
Jeśli pierzaste chmurki, to miło! Jeśli ptaki — też. 🙂
Chmurki:)
Pewnie mniej miło będzie jutro, bo cirrusy zapowiadają wiatr, a cumulusy – opady:)
Witaj, Tetryku:)
Czołem! 😉
Wiatru raczej spodziewałbym się spod cumulusów, wpływu cirrusów na pogodę (przynajmniej negatywnego) nie kojarzę. A deszcze to z cumulonimbusów (burzowe i ulewne) albo stratocumulusów, niezbyt wysokich a rozległych.
Mój instruktor od żeglarstwa zawsze bardzo cieszył się na cirrusy, bo zapowiadały wiatr, a na cumulusy kręcił nosem, prorokując nam pęcherze na dłoniach od „ciężkich” żagli i mokrych szotów:) I to się sprawdzało:) Wiem, że też pływasz, ale może każde jezioro ma swoją chmurną specyfikę;)
Dotarłem do domu. Knucie było niezbyt długie, ale owocne. Ale przejazd przez Kraków w szczycie to koszmar! Głównie przez remont drogi, którą wyjeżdża się z naszego osiedla…
Ale nie remontują tej drogi w ramach szykan?
Szykanowanie wyjeżdżających w stronę Warszawy? Może coś w tym być…
Dziś po bioenergoterapeucie pojechaliśmy w rejs po sklepach

Teraz kończę gotować obiadek. Zakupy już „rozparcelowałam”… może zrobię jeszcze porządek w bokówce na górze…
A może faktycznie się „uwalę”… zobaczę…
Fakt, nie znoszę tego. Ale obeszliśmy trzy sklepy (ogromne) i co prawda poczułam się już zmęczona, nie na tyle jednak, żeby po powrocie do domu się uwalić
Głównie kupowaliśmy to na co miałam „smaka”, a to mi się podobało
Miłego uwalania Miralko!
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Kolejny niezdecydowany dzień…
Dzień dobry. Kiepska noc, jakoś tak budziłem się co i raz. Mam nadzieję, że praca będzie wychodzić, bo wieczorem jeszcze musimy jechać coś załatwić.
Pochmurno witam!
Za godzinę umykam, ale na krótko.
Dzień dobry



Jednak zamiast odpoczywać, posprzątałam w tym closecie na górze. Jakoś nie mogłam uleżeć
Mąż co prawda pytał czy coś mi pomóc, ale w czym tu pomagać? Po prostu nazbierało się trochę „przydasi” i trzeba było to wyrzucić
Jeszcze tylko szafka pod zlewem w łazience na górze, kurzyki i będę miała górę z głowy
Dziś ma być słonecznie, choć zimno, tylko 5C. Zobaczymy…
Wczoraj mąż wypił trochę mojego soku ze śliwek i go pogoniło. Brzuch go bolał niesamowicie. Całe szczęście mamy tę babkę zwyczajną. Zanim skończył pić z niej herbatkę, to mu przeszło. Herbatka działa piorunująco



Ale mimo wszystko nie czuje się najlepiej… co prawda przestało go ganiać, ale pewne pozostałości są. Mam tylko nadzieję, że też mu przejdą
Wolałabym widzieć męża zadowolonym z życia i odpoczywającym przed powrotem do pracy
Jedno jest pewne – obiecał mi, że więcej mojego soku nie ruszy
Cóż to za specyfik, krojony na miarę?
Masz na myśli babkę zwyczajną, czy sok ze śliwek?

Sok ze śliwek kupiliśmy w sklepie i o tyle jest lepszy od owocków, że jest w płynie. A o babce zwyczajnej już pisałam. Wiem, że Lena w takich wypadkach używa szyszeczek olchowych i też pomagają. Wolę naturalne środki od tych głupich tabletek, które zwykle mają całą masę skutków ubocznych. Wszelakie zioła tego nie mają. Może niektóre z nich działają wolniej, ale skutecznie
Babka to wiadomo, ale ten sok tak precyzyjnie dobrany!
Zanim pojedziemy na radiację…
Nigdy wcześniej jej tutaj nie widzieliśmy i jest to dla nas nowość. Oczywiście widzieliśmy tego ptaszka, i samiczkę, i młodego, ale to było w parkach, a nie w naszym własnym ogródku!!!
Ciekawe – przelotem, czy zamierza założyć gniazdko? To byłoby cudowne 
Wypatrzyłam w naszym ogródku samczyka cytrynki czarnolicej
Jestem w domu i już będę.
Byłam pod Adasiem wspierać Ukraińców.
Fajrant. Jedziemy teraz załatwiać sprawy.
Dotarłem do domu. Kolejne posiedzenie w spółdzielni…
Domowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry! Ja też w domu.
Zrobiłem dzisiaj wstępną symulację pracy do końca roku i wyszło mi, że jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z grafikiem, to będę 2 miesiące do przodu. Czyli w zasadzie utrzymam stan obecny.
Jestem pełna podziwu dla Twojej organizacji pracy i samodyscypliny.
No, to raczej korzystny zbieg okoliczności (udana praca na przełomie poprzedniego i bieżącego roku oraz niespodziewanie mniej pracy przy poprzednim zleceniu – więcej ilustracji i mniej tekstu, niż myślałem). Ale dziękuję, na pewno staram się dotrzymywać terminów.
Dobrze, że ilustracji nie trzeba tłumaczyć
No całe szczęście!!!
Ja też jestem pełna podziwu, że umiesz to wszystko tak zorganizować i pracować według swoich norm…

Nie każdy to potrafi… ale wiadomo – jesteś Mistrzem i lubisz swój zawód
Witaj, Quacku:)
To, prócz słów uznania dla Twoich zdolności (także organizacyjnych), nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć, by wszystko poszło zgodnie z planem:)
Będę się starał!
Zapomniałam napisać, że ja eksperymentuję z masami i chyba zaczyna mi wychodzić coś fajnego:)
W każdym razie to, co mam w tej chwili na dłoniach, wygląda baaaardzo obiecująco;)
O, jak wyjdzie, pokaż!
Ręce jednak wolałabym umyć;)
A poważnie – jasne, tylko to musi wyschnąć, czyli z dobę trzeba poczekać:)
No pewnie, nie ma problemu.
Ale już się cieszymy!
Też jestem ciekawa jak wygląda ta masa, nad którą pracujesz, Leno


Na pewno pięknie
Nie mam zdolności plastycznych i chyba dlatego podziwiam tych, którzy je mają
Ostrożnie, Leno! Lenin też eksperymentował z masami!
🙂
Mam nadzieję, że skutki moich eksperymentów nie będą aż tak długofalowe;)
Ponieważ tu się za chwilę zrobi 400 komentarzy, pozwoliłem sobie na odgrzanie historyjki o Zenku sprzed 10 lat.
Jeśli ktoś ma jakiś nowszy pomysł na wpis, nie musimy czekać kolejnych 300 komentarzy! 😉
Pędzę zobaczyć to nowe pięterko
Pewnie zajrzę jeszcze na wspomnieniowe pięterko, ale pożegnam się też tutaj:
miłej nocki, Wyspo:)
Zanim pobiegnę…
„Przewietrzyłam” wszystko. Mąż tylko wyniósł to co wywaliłam. Było za ciężkie dla mnie. Teraz muszę znaleźć numer do Amwestu (czy jakoś tak), bo oni jeżdżą po domach i zbierają te rzeczy, których ludzie nie potrzebują. Nie będziemy musieli szukać co z tym zrobić. Bo w sumie tam są dobre rzeczy. Nieużywane. Nie wiem po groma je zbierałam 

Dziś był już 6 zabieg i dalej bez zmian, czyli wszystko w porządku. Zostały mi tylko 4.
Jak to ja, po radioterapii nie mogłam normalnie się „uwalić” i pospać. Nie czułam się zmęczona, więc postanowiłam zrobić porządek w szafach w naszej sypialni
Jeszcze tylko pod naszym łóżkiem są płaskie kontenery z różnymi rzeczami. Też muszę je przejrzeć. I tak sobie myślę, że gdyby nie choroba, to to wszystko leżałoby nie wiadomo ile. Nigdy nie miałam czasu na przejrzenie, najwyżej dokładałam. A teraz mam i czas i zajęcie