Pan Ignacy Lajkonik był w kropce. W dużej, czerwonej kropce ze strzałką „Jesteś tutaj”. Spojrzał w prawo, potem w lewo, żeby się upewnić, czy na pewno dobrze trafił, a potem jeszcze raz popatrzył na wielki, turystyczny plan miasta. Wszystko się zgadzało, był w kropce.
Tego dnia pan Lajkonik wcześniej skończył pracę i postawił sobie za punkt honoru zrobić pani Chandrze prezent. Pamiętał, jak bardzo podobały jej się herbaciane róże, ale przynosić jeszcze raz taki sam bukiet? Nie, to nie uchodzi. Jaki zatem? Może rudożółte chryzantemy? Pan Ignacy pamiętał jednak, że na Wschodzie chryzantema to symbol japońskiego cesarza – nie wiadomo, jak to przyjmie ktoś związany z Indiami. Myślał dłuższą chwilę, a nad głową podskakiwała mu mała biała piłeczka – zwyczaj, który kiedyś zobaczył w telewizji, a który bardzo mu się spodobał. Wreszcie piłeczka przestała podskakiwać, a pan Lajkonik wpadł na pomysł. Zamiast triumfalnego „Ju-huu” grzecznie przeprosił, jak zawsze, kiedy na kogoś wpadł, i ruszył na poszukiwania.
Albowiem istotą pomysłu było sprezentowanie uroczej gospodyni olbrzymiego bukietu ozdobnych, ciemnożółtych słoneczników. Pan Ignacy miał jeszcze w pamięci głębokie, soczyste kolory u pani Chandry: wiśniową czerwień sari, pomarańcze i żółcie zasłon i narzuty na kanapie oraz słoje z różnobarwnymi, egzotycznymi przyprawami w kuchni. Niestety, pan Lajkonik już od ponad godziny krążył po mieście – bez rezultatu. W kolejnych kwiaciarniach panie bezradnie rozkładały ręce: „Gdyby pan zapytał tydzień temu…”, „Ledwie parę dni minęło, jak sprzedałam ostatniego…”, „Były, panie kochany, do wyboru, do koloru, ale już nie ma!”, a pan Ignacy, coraz bardziej ponury, kierował kroki do następnej. Był już i na dworcu, i w nowej galerii handlowej, gdzie znudzone dziewczę zaoferowało mu słonecznika w wersji hardcore – pracowicie skomponowanego z czarnej, lakierowanej skóry. Był na bazarze, gdzie przeróżne babuleńki w wieku mocno emerytalnym i nie tylko miały przepiękne borowiki, podgrzybki i kurki – ale ani jednego słonecznika.
W swoich poszukiwaniach pan Lajkonik został skierowany przez bardzo uprzejmego i uczynnego policjanta aż tutaj – na obrzeża miejskiej starówki, gdzie dzięki dotacjom stworzono nowoczesne zaplecze dla turystów: place i skwerki wyłożono granitową kostką, postawiono ławeczki, reflektory oświetlające zabytkowe gmachy – kościoły, resztki murów obronnych, miejskie muzeum oraz ratusz – i wspomniany plan miasta. Stał więc pan Ignacy w kropce, i zastanawiał się, co dalej. Robiło się już ciemno, w zasięgu wzroku nie było nie to, że kwiaciarni, ale żywej duszy, i wszystko zdawało się wskazywać, że wróci do domu z niczym. Albo ze słonecznikiem z czarnej skóry, brrrr!
W tej właśnie chwili od strony zabytkowych budynków nadszedł szybkim krokiem młody mężczyzna. Zbliżył się do zaparkowanego w pobliżu dostawczego samochodu, otworzył go i pospiesznie zaczął umieszczać w jego wnętrzu duży, prostokątny pakunek, przyniesiony pod pachą, kiedy pan Lajkonik delikatnie zapukał w jego ramię. Wywołało to wstrząsający skutek – młody człowiek podskoczył jak oparzony i krzyknął. Pan Ignacy zdumiał się:
– Przepraszam bardzo, nie miałem zamiaru pana przestraszyć. Chciałem tylko zamienić dwa słowa na temat słoneczników –
Mężczyzna spojrzał na pana Lajkonika zdumionym i przerażonym wzrokiem – Słucham?!? –
– Powiedziano mi, że tutaj mogę je znaleźć – wyjaśnił ostrożnie pan Ignacy.
– Kto panu powiedział?! –
– Jeden policjant… –
– P-p-policjant? To policja już wie? –
– Jeżeli skierował mnie tutaj, to chyba wiedział co mówi? – zastanowił się pan Lajkonik – Chociaż z drugiej strony, nie widać tu żadnej… –
Ale rozmówca już go nie słuchał, tylko wpatrywał się z rozpaczą we wnętrze swojego samochodu i powtarzał – Co mam robić? Co ja mam teraz zrobić? –
– Wie pan, może zacząć od tego, gdzie ja teraz dostanę słoneczniki? – podpowiedział życzliwie pan Ignacy.
– W tej sytuacji… – zaczął młodzieniec – Będzie chyba najrozsądniej… – po czym już bez słowa wyciągnął pakunek z samochodu, wręczył go panu Lajkonikowi, zajął miejsce za kierownicą i odjechał. Bez pisku opon, ale prawie.
Jakąś godzinę później pan Ignacy Lajkonik zadzwonił do drzwi pani Chandry. Otworzyła mu, a on, uśmiechnięty od ucha do ucha, wniósł duży, prostokątny przedmiot do jej mieszkania, położył go na stole i powiedział po prostu – Proszę. To dla ciebie.
Rozpakowali razem prezent z płacht szarego papieru – i oczom gospodyni ukazał się w całej krasie przepiękny obraz. – To „Słoneczniki” Van Klocka, kubizm. Ładna kopia, prawda? – zapytał szalenie z siebie dumny pan Ignacy. Ponieważ pani Chandra nie odpowiedziała, spojrzał na nią. Stała z dłońmi przy ustach, mimo orientalnej, śniadej cery wyraźnie blada. – Co się stało? Nieładne?
Pani Chandra zamiast odpowiedzi włączyła telewizor, od razu na lokalny program. Z ekranu młoda pani reporterka mówiła poważnym tonem – Dzisiejsze niespodziewane ustąpienie ze stanowiska dyrektora Muzeum według niepotwierdzonych informacji ma związek z zuchwałą kradzieżą. Policja i prokuratura odmawiają komentarza, ale wiadomo, że w najbliższy piątek w Muzeum miała zostać otwarta wystawa „The Best Of Kubizm And Kuflizm”, a w jej ramach zaprezentowane obrazy mistrzów tych gatunków, takich jak Wilhelm Van Klock, Costka Iacta czy też Siergiej Błok –. Pstryknął pilot i telewizor umilkł. Pan Lajkonik patrzył to na obraz, to na panią Chandrę, to na ciemny ekran. Widać było, że intensywnie myśli.
– Nie ukradłem tego obrazu – wyjaśnił w końcu pan Ignacy. Wydawało się, że gospodyni lekko odetchnęła. – Dostałem go… zapewne od złodzieja. Co nie zmienia faktu, że trzeba go będzie oddać – dodał smętnie. Pani Chandra podeszła do niego i mocno go objęła. – Ale w tym celu… – zastrzegł pan Ignacy – …będę musiał zatelefonować w parę miejsc –. Kiedy już to zrobił, zapakowali obraz z powrotem i razem pojechali do Muzeum. Były ex-dyrektor (bo na wieść o ich wizycie odwołał swoje ustąpienie), który znał pana Lajkonika z czasów, kiedy ten był SuperLajkonikiem, nie posiadał się z radości. – Nieba panu przychylę, panie Ignacy! – powtarzał, i nie bez przyczyny, bo sam wyglądał na wniebowziętego. Pani Chandra została posadzona z rewerencjami na wielkim fotelu, a dyrektor wziął pana Ignacego na bok i coś mu z przejęciem tłumaczył. Pan Lajkonik machał dłońmi, dyrektor składał swoje, w końcu doszli do porozumienia. A następnego dnia do drzwi pani Chandry zapukało dwóch silnych panów w niebieskich kombinezonach, którzy grzecznie się przywitali i poprosili o pokwitowanie. A kiedy je dostali, z widocznym wysiłkiem wnieśli do mieszkania i postawili we wskazanym miejscu wielką donicę z pełnym kwiatów drzewkiem bauhinii, obsypanej ognistopomarańczowymi kwiatami. Wyszli, kłaniając się gospodyni, a pani Chandra siadła pod swoim nowym kwiatkiem i przeniosła się prosto w gorące lato Indii.
___________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Oryginał wpisu – tutaj
Dobry wieczór na nowym pięterku. Tutaj była jeszcze ilustracja, ale w oryginalnym wpisie już jej nie ma, a na komputerze nie mam nigdzie oryginału, więc musimy obejść się smakiem, a właściwie to własną wyobraźnią.
Aha, nadal nie jestem w stanie przypisać kategorii do wpisu, nie pojawiają mi się. Gdyby ktoś z uprawnieniami, kto widzi taką możliwość, mógł edytować ten wpis, to poproszę, tak jak przy poprzednich: „Cykle opowiadań • Lajkonik na bis • Opowieści, rozważania etc.”
Tak się zastanawiałam, dlaczego nie pamiętam tego odcinka, ale popatrzyłam na daty… no tak, nie było mnie wtedy na Wyspie – nie mogę pamiętać
Jeszcze bym coś zepsuła, a nie chciałabym… odcinek jest super
Szkoda byłoby coś zepsuć…
Niby mam upewnienia, ale dopisać kategorii nie potrafię. Trzeba poczekać na kogoś, kto się na tym zna
O, a jednak komuś się udało, b. dziękuję
Aż sprawdziłam na internecie co to jest to drzewko bauhinii, a to po prostu drzewko storczykowe. Z purpurowymi kwiatami (i nie tylko), wielkości nawet do 10 cm
Dzień dobry, piękne słońce za oknem, pracowity dzień się szykuje!
Świetna historia!
Swoją drogą, pan Ignacy nie popisał się wyobraźnią…
Dopiszę kategorię wieczorem…
(wszystkie wpisy->z menu rozwijanego na wpisie „szybka edycja” ->kategorie)
Och, będę musiał to ogarnąć.
Aa, już widzę, z poziomu kokpitu! Okej, to już postaram się pamiętać.
Ktoś już mnie wyprzedził, niemniej
A w ogóle, to witajcie!
Ja już wróciłem do wirków 😉
A ja po pracy, norma utrzymana, wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi w czwartek powinienem skończyć I etap bieżącego zlecenia.
A teraz już na przerwę.
A ja mam dziś dyżur przy teściowej…
A ja mam chyba kolejną opowieść do „nobelonu”…
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Zgrabna opowieść, której śmiało mogłyby patronować słowa Kazika:
„Ja wiem że czasem są upadki i wzloty.
Dziewczyny to nic więcej jak tylko kłopoty.”
😉
E tam, czy aby Kazik znał się na dziewczynach?
Jak kiedy;)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry, Leno!
Chyba niewiele wiem o Kaziku. Ale czy muszę?
Kazik to dobry muzyk i świetny obserwator, przy tym nie odcina kuponów od wcześniejszej twórczości (choć mógłby), ale wciąż szuka nowych wyzwań.
Ale – oczywiście – nie musisz:) Jest tyle rodzajów sztuki, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Nie chciałem powiedzieć, że nic o nim nie wiem — natomiast nic nie wiem o jego kłopotach z dziewczynami…
Nie podejrzewałam, że nic nie wiesz, Tetryku:)
Raczej doczytałam się pewnego dystansu do tego twórcy i chciałam wyjaśnić, czemu ja się nie dystansuję:)
O kazikowych dziewczynach wiem tyle, co z tekstów:) Z „Celiny”, „Marianny”, „Dziewczyny bez zęba na przedzie” i tym podobnych:)
Dobry wieczór:)
„Celina” to zdaje się dziewczyna taty… 😉
Tak jak „Marianna”. Za to Mariolla to już chyba Kazika dolla i niedolla;)
Hmm, kłopoty?
Ja bym powiedział, że mimo nieudanych poszukiwań kwiaciarni wszystko się skończyło bardzo po myśli p. Ignacego 
Żartowałam, Quacku:)
Chociaż… gdyby nie dziewczyna, panu Lajkonikowi nawet by w głowie nie postało szukanie kwiatów, więc i słonecznikowej niespodziewanki by uniknął:)
Aa, to prawda. Ale takie poszukiwania pozwalają i żyłkę myśliwską poczuć, i przyjemność drugiej osobie zrobić 🙂
I poczuć przyjemność zrobienia komuś przyjemności. Bo czasami dawanie potrafi być przyjemniejsze od brania…eh, taki jakiś dziś mam nastrój…
Bez wątpienia oboje macie rację:)
Po wrażeniach ostatnich dni padłam wczoraj jak kaczuk jeszcze przed pójściem na górę, z czołem na touchpadzie. Bez odpowiedzi, bez pożegnania:)
Padłaś jak co/kto?
Jak kaczuk:)
Końcówka -uk jest u nas dość popularna i oznacza młodego przedstawiciela gatunku:) Mamy więc wroniuki, kaczuki, psiuki, ale nie mamy kurczuków:)
Aaa, bardzo ładne!
Melduję, że jestem w domu.
Na Wyspie tzn. u Lajkonika dopiero za chwilę, teraz tylko mówię dzień dobry.
Bardzo zgrabne opowiadanie.
Brawo
Muszę zabrać się za obiad, pakowanie i tym podobne czynności jak to zawsze po wycieczce i przed wycieczką, czyli umykam chwilowo.
Dziękuję!
Udanego pakowania, o wyjeździe nie wspominając.
To tylko jednodniowa wycieczka, a raczej urodziny kolegi w dolinkach podkrakowskich.
Ale dziś imprezowałam w Puszczy Niepołomickiej cały dzień i jestem trochę zmęczona, napita i niedospana, a czas i siły nie są z gumy.
Humm, w niedzielę odpoczniesz?
W niedzielę wycieczka w Beskid Wyspowy. I wczesne wstawanie, bo przesuwają czas.
Morzy mnie potwornie. Dobranoc!
Bryyyy
My już w drodze…
Miłej soboty życzę.
Korzystajcie z pogody — po 17. może popadać…
Korzystamy z pogody i okazji do picia szampana.Kolega skończył 82 lata.
Słuszny wiek!
Ludwik Solski po 90-tce ponoć, spoglądając na młode aktorki, które dołączyły do zespołu (tak nieco ponad 20), wzdychał ponoć:
– Ach gdybym miał 20 lat mniej…
Nasz kolega z koła PTTK młodszy od Solskiego, ale ma zwyczaj trochę podobnie mówić do koleżanek.
Nadal ma niesamowitą kondycję -wycieczki po górach, rajdy rowerowe, pływanie itd.
Dzień dobry, jestem. Za oknem słonecznie, ale tak nie za ciepło, ochłodzenie dopiero od poniedziałku-wtorku, więc nie bardzo wiem, co tu jest grane…
Witajcie!
Dziś wstawanie + zakupy + śniadanie szły mi wyjątkowo niemrawo…
A ja byłem na spacerze zdjęciowym, zakończonym zakupami. I może nawet kiedyś z tego pięterko będzie?
Jestem w domu. Teraz obiad.
Padam na nos, chyba będzie faktycznie padać.
Pada Makówka i wszystko naokoło
Pracowita sobota, wszyscy w ciszy i skupieniu…
Zmykam zaraz na przerwę.
Zmarznięte i rozgwizdane dobry wieczór, Wyspo:)
Czyżbyś też wzięła się za eksperymenty muzyczne? Dobry wieczór!
🙂
O tak! Wiatr gwizdał i wymuszał na nas wykonywanie dzikiej choreografii. Takiej „na nurka” z elementami tańca-makabrańca;)
Dobry! Dzisiaj mi ręce zmarzły, jak robiłem zdjęcia kormoranom na falochronie – mimo słońca, przy zimnym wietrze.
Witaj, Quacku:)
Nam na spacerze zmarzło chyba wszystko:)
Dobrze, że już wróciłyśmy do domu.
A ja właśnie w tej chwili dumałam, czy jutro zabrać rękawiczki?
Jak obiecają, że będą grzeczne, to zabierz.
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór Leno!
Tak Quacku -wsadzę i zapomnę gdzie.
Koniecznie! W najgorszym razie schowasz w kieszeń czy tam gdzieś.
Dobranoc!
Nie idę jeszcze spać, ale wczoraj też nie szłam, więc dziś wolę się pożegnać za jakiej takiej przytomności:
dobrej nocki, Wyspo:)
Dobranoc!
Witam!
Witajcie!
Wiosna, choć słoneczna, nieco nam przestygła. Ponoć Amerykanie dziś ostatni raz zmienili czas. Kiedy Europa do tego dojrzeje?
Amerykanie zmienili czas już dwa tygodnie temu (w nocy z 12 na 13 marca), a czy ostatni raz? Któż to może wiedzieć? Niby w Kongresie dyskutują nad zaprzestaniem zmiany, ale nie ma tam jedności… sami nie wiedzą, czy zostawić na stałe czas zimowy, czy letni. Mogą tak debatować jeszcze ze dwa lata

Moje zdanie na ten temat znacie od dawna. Uważam, że więcej jest zamieszania i strat niż zysków z tej całej zamiany, ale cóż ja mogę…
Mmmmbry. Zaspałem oczywiście. A teraz jeszcze idę na spacer.
Słońce,jedziemy,za chwilę zaczniemy się wspinać.
A ja wybywam na Rynek, śpiewać „Odę do Radości”…
Dzień dobry

Zrobiło się zimno… mieliśmy jechać na wycieczkę, na prerię, ale nie wiem czy się wybierzemy
Na otwartej przestrzeni wiatr hula jeszcze lepiej niż między budynkami…
O, to tak jak tutaj. Na spacerze były może ze dwa osłonięte odcinki w mieście, gdzie NIE wiało.
A w Krakowie chłodno, ale ostre słońce i bezwietrznie.
Chyba się wezmę za domowe porządki. W czwartek upadłam i tak wyrżnęłam się głową (potylicą), że zobaczyłam wszystkie gwiazdy

Od tamtej pory mąż mi mówi, że gadam jak „nawalona”, a przecież nawet nie powąchałam alkoholu. Wszystko leci mi z rąk… chyba powinnam się w końcu wybrać do lekarza.
W każdym bądź razie, te kilka dni zmieniły nasz dom… chyba zrobiło się znacznie brudniej… trzeba to zmienić
No i po spacerze. Nic ciekawego, jakieś śmieszki na morzu, mewy srebrzyste jak zwykle, wrony siwe, kawki, sroki, jeden kos daleko.
Edit: a, i jeszcze pod koniec zauważyłem jakiś paproch na obiektywie i chciałem go przetrzeć tym, co miałem (zamiast mokrych chusteczek do optyki), a tymczasem wszystko rozmazałem i dopiero w domu wyczyściłem, więc od pewnego momentu już nie robiłem zdjęć.
Już po śpiewaniu i nawet po obiedzie.
Manifestacja przebiegła spokojnie i momentami wzruszająco. Odśpiewaliśmy Odę Do Radości po polsku i po ukraińsku, było kilka wystąpień o pożytkach i radości z obecności Polski w UE, wezwanie Unii do przyjęcia Ukrainy, odśpiewanie hymnów narodowych — ukraiński zaintonowała 5- lub 6-letnia mała Ukrainka; śpiewała okropnie, ale wsparli ją obecni uchodźcy i poruszyła wszystkich. Była też mowa o pomocy dla uchodźców i apele o „zamknięcie nieba” nad Ukrainą oraz sporo spontanicznych wypowiedzi przybyszów (przybyszyń?) z Ukrainy z podziękowaniami; była także jedna uchodźczyni z Białorusi.
Wydarzenie było rejestrowane — jeżeli chcecie, podam link do filmu, jak go znajdę.
Tak było w Krakowie ,a w Warszawie ? Wczoraj Stolica żyła wizytą Prezydenta USA Bidena . Materiał informacyjny z tej wizyty jest bardzo obszerny i dostępny . Zwraca tylko uwagę fakt , nieobecności na spotkaniu z prezydentem USA , Jarosława Kaczyńskiego . Podobno miał test na obecność Covida , siedział w swojej willi na Żoliborzu ,której pilnowało 83 pojazdy policyjne zamykając do ruchu ulicę Mickiewicza . Dzisiaj pan Kaczyński już wyzdrowiał ,bo wziął udział w spotkaniu z partyjną frakcją : Od Nowa .
Akcja „śpiewania Ody dla członkostwa UA w UE” była ogólnopolska, więc w Stolicy też się odbywała, zapewne z silnym akcentem żądania „zamknięcia nieba” nad Ukrainą…
Wspomniałem o Jarosławie Kaczyńskim , bo był zaproszony na spotkanie z prezydentem USA , tylko je olał , wykręcając się Covidem . Nie lekceważył bym zachowań prezesa PIS-u ,bo to on dzisiaj rządzi Polską i cholera go wie , co mu strzeli do łba , bo zapowiada nowe otwarcie w sprawie tragedii smoleńskiej .
Wybory idą, to i zapowiada, oczywiście bez szczegółów, żeby brak podstaw tego pustosłowia nie wyszedł na jaw.
A co do wizyty Bidena, to słyszałem (czytałem) wręcz przeciwne głosy, że nie został zaproszony, tylko właśnie strona amerykańska poprosiła zakulisowo, żeby się nie pojawiał, a doniesienia o covidzie to przykrywka, żeby niezaproszenie nie wyszło na jaw. Oczywiście jak było naprawdę, to nie mam pojęcia.
Też tak czytałam, że Amerykanie nie zaprosili i zostało uzgodnione, aby to jakoś dyplomatycznie przekazać.
W tym roku nie byłam, ze wstydem przyznaję, że wybrałam wycieczkę.
Rozpaczliwie (i egoistycznie zapewne) potrzebuję ostatnio odreagowywania.
Poproszę o link do filmu.
Jestem zrozpaczona, nie mogę się zalogować…
Dziś też miałam problem z zalogowaniem. Rano z komórki z jadącego autobusu, ale w tym czasie jednak fb, poczta mi działało.
A tu była informacja, że nie mam uprawnień, aby pisać komentarz.
Melduję, że jestem w domu.
Ale było pięknie! Tatry widoczne jak na dłoni.
Teraz wanna i obiad.
Śpij dobrze, Bożenko – zdzwonimy się jutro.
22:22, lubię takie okrągłe godziny
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś spacerowało się bardzo przyjemnie – wiatr ucichł jeszcze przed naszym wyjazdem, a chociaż zamiast gwiazd były chmury, a temperatura bliska zera, nie zmarzłyśmy:)
Dobry wieczór. Od wtorku ponoć plucha?
Ponoć.
Ale wiesz, jak mawiają:
„Marzec, co deszczem rosi, wiele owoców przynosi.”:)
Tak, pod tym kątem warto przecierpieć deszcz.
Lubię deszcz:)
Popełniłam nawet kiedyś takie wierszydełko:
od wczoraj pada no i cóż
niebo zakatarzone nieco
zamiast błękitu blady róż
a słońca szukać choć ze świecą
i na mnie krople dwie lub trzy
spadły rozochocone trochę
czoło zmoczyły rzęsy brwi
i razem z burzą przeszły bokiem
a ta ostatnia kap na nos
jakby sprawdzała czy to lubię
jakby czekała aż o włos
spod parasola nos wyściubię
(krok w deszcz)
Ależ śliczne rymy męskie! Czy ktoś do tego napisał może muzykę? Warto by! (Niestety pod kątem kąponowania jestem upośledzony, nut nie potrafię pisać ani czytać).
Dziękuję.
Nie. To stosunkowo nowy wierszydełek, ale rzeczywiście – mam w swoim „dorobku” parę tekstów, do których dopisano muzykę:)
Bardzo fajny wiersz!
Można by go zaśpiewać np. na melodię „Zamiast” Edyty Geppert…
[Edit] Pisząc, nie widziałem jeszcze komentarza Quacka powyżej!
Och, myślisz, że tak smutno? Myślałem raczej o czymś w klimacie (bo nie na melodię) „Deszczowej piosenki”.
Nie, po prostu to pierwsza melodia, pasująca rytmicznie do wiersza, która mi przyszła do głowy. Ja też nie mam pojęcia o komponowaniu, niestety! 🙂
Nie byłeś odosobniony, Quacku:)
Jak napisałam niżej – we wrześniu 2020 roku Tetryk też optował za „Deszczową piosenką”:)
Wcześniej, Tetryku, skojarzył Ci się z „Deszczową piosenką”:)
Rzeczywiście – nawet zestroje akcentowe się zgadzają:)
A Pani Edyta Gepert to klasa sama w sobie:)
Dobry, choć późny! 🙂
🙂
Cały niemal dzień produkowałam sznureczki i sutaszykowałam, w trakcie upiekłam chleb i ciacha imbirowe, byłam na trzech spacerkach… Nawet nie wiem, kiedy zrobiło się późno:)
Och, jakbym się dorwał do twoich ciach imbirowych, to też bym nie wiedział!
Zapraszam:)
Na ciacha.
I na chleb – ponoć jest niezły. Zwłaszcza z własnej produkcji masłem, smalcem albo pasztetem, który domowa nielacizna nazwała „sztapetem” dla odróżnienia od tego sklepowego:)
Nielacizna — tyż piknie! Musiałem się chwilę zastanowić…
🙂
Sama nie wiem, czy bardziej od nielatów czy – nielotów;)
To i ja wkrótce.
Miłych snów, Makówko:)
Spokojnej wszystkim!
Dobrej nocki, Wyspo:)
Obejrzę i wracam do sznureczkowania:)
Ciekawe, czy mi się te sznureczki przyśnią…
Dzi3ń dobry
Ostatni tydzień marca…
Witajcie!
Nadal pogodnie! Nawet w robocie jest przyjemniej!
Dzień dobry, od rana jak nie urok, to przemarsz wojsk, nie wiem, w co ręce wsadzić
Słonecznie witam!
Cały dzień jest cisza
Pozdrawiam z Sieprawia.
Miałam dziś odpoczywać,ale takie ładne słońce ☀️,a ma od jutra padać.
Dzień dobry, a ja miałem bardzo zajęty dzień, z czego większą część stanowiły zajęcia NIEprzewidziane. Ale udało się wyjść z tarczą.
Edit: natomiast teraz już przerwa.
Ja załatwiłem dziś roczny przegląd samochodu, co trwało dłużej niż się spodziewałem, i chwilę temu dotarłem do domu.
Zmarznięte dobry wieczór, Wyspo:)
Rozgrzeję się pospacerkowo i wrócę:)
Smacznego grzańca!
No i namówiłeś:)
Dostałam ostatnio wino czereśniowe. Na zimno bardzo słodkie, spróbuję, jak będzie się sprawować jako grzaniec:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
I jak ja taki zaśliniony mam iść spać?…
Dobry!
🙂
A było mieszkać tak daleko ode mnie?
Nawet zostawiać nie ma sensu, bo zanim byś dotarł – nie tylko wystygłoby, ale i wywietrzało;)
Dobry wieczór! Tu wieje jak gupie. Może na zmianę pogody?
Witaj, Quacku:)
Tu podobnie. Dmucha bardzo. I to w te moje nieszczęsne okna:( I – gwiżdże.
Jedyna nadzieja, że się upiję grzańcem i zasnę na głucho:)
Otóż już od lat do snu włączam sobie wiatrak albo farelkę (bez grzania, chodzi o sam szum). Ale gwizdania i generalnie innych zbyt głośnych odgłosów zza okna nie lubię
Mi wiatr nie przeszkadza, byle nie dobijał się do tych właśnie newralgicznych okien:)
A najbardziej lubię zasypiać przy cykaniu zegarów:)
Och. Nie byłbym w stanie (przy tych zegarach). Albo musiałbym się bardzo długo przyzwyczajać.
To tak jak moja bratowa:)
A pasją Brata jest naprawianie zegarów, więc wszystko, co zaczyna cykać, przywozi do mnie:)
Może jak ich się zbierze wystarczająco, to cykanie się zlewa w jednolity szum, tak jak u mnie?
Aż tylu zegarów naraz nie miałam, żeby szumiały:)
Ale najgorzej, gdy bicie gongów nie jest zsynchronizowane:) Ojciec kolegi kolekcjonował zegary i kiedy zaczynały dzwonić, było to nie do zniesienia. Aż się wierzyć nie chciało, że to dźwiękowe piekło trwało nie dłużej niż pięć minut:)
Miłej nocki, Wyspo:)
Spokojnej, też zmykam.
Dobranoc!
Witajcie!
U nas ciepło i nie pada (jeszcze), więc da się przeżyć i bez czereśniowego grzańca! :chlip!:
Dzień dobry, tutaj jeszcze słońce, ale zapewne od zachodu przyjdzie zmiana (skoro u Bożenki już ponuro i chłodno).
Witam !
Trochę popadało, aktualnie przestało, pochmurno, plus 14 stopni.
Nie będzie żal być makówką domową.
Dziś domowe dzień dobry, Wyspo:)
Jeszcze pół godziny temu było słonecznie. Teraz za oknem obłoczyście:)
Zakręciłam się na ten nowy sutaszyk:) Wczoraj sznureczkowałam i koralikowałam do piątej rano, dziś ślęczę od dziewiątej i mam już bazy pod bransoletkę, kolijkę i całe pół kolczyka:) Dumna-m:)
I my Też! Z ciebie!
Dzień dobry!
Dziękuję bardzo:)
Teraz mam już całe półtora kolczyka i dwa ogniwa bransoletki:)
No to po robocie, a na przerwę jeszcze za dłuższą chwilę!
A teraz już na przerwę.
Poknułem, wróciłem i już też jestem domowy 🙂
Jestem przejechany całkiem. A co do meczu, to nawet nie oglądam, tylko sobie relację tekstową zapuściłem w zakładce obok i od czasu do czasu zaglądam.
Kochani, umykam, dzisiaj nieco wcześniej, ale mnie morzy dość konkretnie.
Też się pożegnam:
miłej nocki, Wyspo:)
To i ja się pożegnam.
Dobranoc!
Witajcie!
Odeśpij, Bożenko! Koniecznie! 🙂
Dzień dobry, wstaję ci ja, a tam za oknem biało, mam nadzieję, że to przejściowe
Dzień dobry!
I co taka ciszaaaa?
Przedspacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Muszę się trochę przewietrzyć, bo już nawet w zupie widzę koraliki…
Od bladego świtu (tj.: od jakiejś dziesiątej) szyję… Ale efekt to zrobione kolczyki i bransolet:) Jeszcze kolijka…
U nas też sypie, ale we dnie było słońce i wszystko na bieżąco topiło:)
A tu dość intensywny deszcz.
Teraz u nas sucho w mieście i okolicach, ale mrozi: mamy minus cztery:)
Dobry wieczór, Makówko:)
A ma ktoś jakiś pomysł na primaaprylisowe Przybory?
Łatwiej byłoby o primaaprilisowe Brzechwy:)
Już po spacerku:)
Zapomniałam spytać – to chcecie to pięterko, czy już jakoś dotrwamy do jutrzejszej północy?
Wstaw, najwyżej miesiąc poetycko zainicjujemy w sobotę albo w niedzielę — jak coś się wymyśli.
Otóż to!
Po fikcyjnych perturbacjach Pana Lajkonika pora na odrobinę prozy życia:)
Zapraszam na nowe pięterko:)