I ostatnia.
W sobotę rano pożegnaliśmy Toskanię i ruszyliśmy z powrotem na północ. Tym razem korek dopadł nas na obwodnicy Florencji (objechaliśmy miastem), za to w stronę Bolonii było już luźniej. Minęliśmy wyrastające ścichapęk z niziny nad Padem Wzgórza Euganejskie, zjedliśmy lunch przy autostradzie i zajechaliśmy do Wenecji popołudniem. Dość daleki parking łączy z Piazza di Roma, ostatnim miejscem, gdzie mogą wjeżdżać samochody (dalej już tylko na piechotę albo wodą), automatyczna kolejka, z której skorzystaliśmy… a reszta już na zdjęciach i w podpisach.
Niedzielnym przedpołudniem opuściliśmy Wenecję z mocnym postanowieniem powrotu (przynajmniej na Murano – a słyszałem, że kolejna wyspa Burano jest również warta odwiedzin!). W Austrii nawigacja wobec korków na autostradzie zaproponowała nam skrót drogami lokalnymi i ekspresowymi, dzięki czemu mieliśmy okazję zjeść w małej lokalnej knajpce przepyszny obiad – domowy rosołek i sznycle wieprzowe pływające w sosie kurkowym, kotlety ziemniaczane z dodatkami, rany, jak to smakowało po tygodniu włoskiego jedzenia pasta+pizza! – i zatankować samochód w cenie o dobre 15% niższej niż na autostradzie. Niestety, skiepściła się pogoda. Deszcz towarzyszył nam już do samego Ołomuńca, gdzie zajechaliśmy wieczorem. Tam już niczego nie zwiedzaliśmy, tym bardziej, że hotel był z dala od miasta. W poniedziałek czekał nas już tylko skok do Warszawy, pożegnanie z przyjaciółmi i powrót pociągiem do Gdyni.
Dzień dobry od rana na nowym pięterku, już ostatniej części wakacyjnej relacji z sierpnia.
Oddalam się do pracy, postaram się zaglądać.
Słonecznie witam.
Jak się ogarnę będę oglądać i czytać.
Dzień dobry!
Piękne zdjęcia i klimatyczne komentarze. Ilustracja do „…spacerujemy po bocznych uliczkach…” przypomniała mi stary dowcip z pointą „Po palach, durniu!” 😉
Generalnie lubię wodę i starodawną architekturę, ale… jakby to powiedzieć… bardziej tak osobno
Ha, w Wenecji wyjątkowo dobrze się komponuje architektura z wodą. Nie chciałbyś tam popływać jachtem?
No chyba że ponure prognozy się spełnią i faktycznie miasto za lat kilkadziesiąt lub kilkaset zatonie, wtedy to połączenie nie wypali.
A Murano jest naprawdę przepiękne i niby zbudowane tak samo, ale jednak zupełnie inne, różni się od Wenecji mniej więcej tak, jak Szydłów od Krakowa
Pływanie na silniku wąskimi kanałami między murami? No coś ty…
No nie, zobacz przecież, raz że na Murano kanały są całkiem szerokie, a dwa, że można zaparkować od zewnętrznej strony każdej wyspy, od laguny, w ogóle nie zapuszczając się wewnątrz!
Takie zwiedzanie Wenecji przez podpłynięcie do Wenecji?
Podpływasz, parkujesz i zwiedzasz na własnych nogach, raczej tak. Przy czym podejrzewam, że parkowanie jachtem jest prostsze od parkowania samochodem.
Kurcgalopkiem przebiegłam z Tobą po Wenecji zachwycając się klimatycznymi zdjęciami.
Kapeluszem i panią z uśmiechem Mony Lizy również.
W Wenecji byłam kiedyś parę godzin. To było takie popołudniowo-wieczorno -nocne zwiedzanie.
Jak każdy zazdroszczę wakacji i jestem pełna uznania dla zdjęć.
Chciałabym kiedyś połazić po Wenecji, ale mieszkać raczej nie.
Kocham wodę, ale raczej w wydaniu -morze, ocean, jezioro.
A teraz kurcgalopkiem udaję się do kuchni celem wykonania obiadu, bo niedługo wychodzę, aby knuć maszerując.
Jakby tak dobrze policzyć, to my też byliśmy parę godzin w sobotę (przyjazd około 15.00, zwiedzanie tak naprawdę od 16.00, lulu już koło 22.00) i ze 2-3 w niedzielę przed wyjazdem.
Też bym tam nie chciał mieszkać. No, może na Murano, jakby mnie było stać. Chociaż zapewne w miesiącach jesienno-zimowych nie byłoby tak różowo.
Widzę pewną zgodność z Mistrzem Tetrykiem, jak woda, to raczej większa i otwarta. To chyba będę musiał (dla równowagi) wrzucić wieczorem parę zdjęć z laguny, chyba takie mam. Ale na zdjęciach tamte okolice wychodzą dość… płasko.
Nie przejmuj się, pin-up girlsy też są całkiem płaskie…
A teraz już przerwa!
Jestem w domu.
Przemaszerowaliśmy przez kawałek miasta zatrzymując się pod siedzibą PCK i PIS. Może udało się poruszyć parę sumień tych obojętnych?
Oby! Trzeba przyznać, że było nas względnie sporo…
I to budzi pewną nadzieję, że niektórzy się obudzą, pomyślą, przejrzą na oczy?
Brawo maszerującym!
Bożenka poszła spać, ja dodałam zdjęcia na fb, zaraz przyjdzie dziecko, któremu obiecałam dać obiad do słoików i czas zabierać się za…pakowanie na jutro.
A jutro dokąd?
Tylko jakaś marna wycieczka w góry, ale wrrr tak nie lubię zastanawiać się co zabrać, aby nie zmarznąć/zmoknąć i aby za dużo nie dźwigać.
No to większość na siebie, na cebulkę, noszenie na sobie to co innego niż w plecaku.
Wiem, wiem, ale…nie lubię nad tym myśleć, ale lubię wyjeżdżać jak już jestem „wyjechana”.
No co ponarzekać nie mogę?
Możesz!
Tylko mnie się wtedy włącza „rozwiązywacz problemów”, który jest bardzo zdziwiony, jak się okazuje, że nie chodzi o rozwiązanie, tylko o ponarzekanie (i ew. wysłuchanie)
Co Ty kobiet nie znasz?
I na dodatek, zamiast się pakować ,zajmuję się zdjęciami na fb.
Dobranoc!
Witam!
Deszcz!
Deszcz!
Auuu
Korek!
Auuuu
Dzień dobry, szykuje się pracowita środa z atrakcjami.
Należy się bać?
Aż tak to może nie. Ale będzie trochę jeżdżenia i generalnie załatwiania.
Witajcie!
Nieco pokropiony, dotarłem 🙂
Jeżeli nieco i tylko z wierzchu, to nieźle.
Mieliśmy iść z Suchej na Magurkę,a jemy ciastka w Lanckoronie.
Dziś trudno znaleźć Suchą… w takim deszczu…
Dzień dobry


Piękne pięterko i piękne wakacje
Aż zazdraszczam
A dziękuję!
Tak jak i inni podziwiam Wenecję, ale mieszkać tam bym nie chciała. Z tego co wiem, te kanały cuchną, więc ciężko otworzyć okno, bo smród wejdzie jak nic do domu. A to na pewno przyjemne nie jest. Może mieszkańcy się do tego zapachu przyzwyczaili…
No więc byliśmy w upale, ponad 30 st. C., ale nie mogę powiedzieć, żeby z kanałów jakoś szczególnie śmierdziało. Nie wiem, jak to robią.
Coś robić muszą, ale nie wiem co. Może to inna cyrkulacja powietrza, a może dodają coś do wody, żeby zniwelować nieprzyjemny zapach…
Jedynie czytałam o trudnościach mieszkańców…
Poza tym, trudno mi dyskutować, bo w życiu nie byłam w Wenecji
„Mysnęłam” dwa ciekawe pięterka… aż żal…


Jedno mogę powiedzieć, że dudki skradły moje serce… są przepiękne
Widzę też, że Mistrz Q, tak jak ja, nawet nie próbuje zgadnąć gatunku młodych mew. Jak dla mnie są one identyczne… wszystkie… w czambuł…
A krzyżówki (jak sama nazwa wskazuje) krzyżują się z wieloma gatunkami wśród kaczkowatych. Nic więc dziwnego, że „sołtysy” są różne. Różnice są i w wielkości (sama widziałam kaczki wielkości gęsi) i w kolorze…
Dudki są piękne, to prawda!
No właśnie myślę, że te kaczki to nie sołtysy, tylko jakiś podgatunek, bo wszystkie wyglądały prawie identycznie z tymi białymi gorsami, a z sołtysów, przynajmniej tych, które dotychczas widziałem, to prawie każdy był inny.
„Sołtysy” z jednego lęgu bywają do siebie bardzo podobne, a te z białymi gorsami nie są czymś nadzwyczajnym i często można takie spotkać. Tak w Polsce jak i tutaj.
Te krzyżówki krzyżówek mają zdolność rozrodu, więc powstają nowe „odmiany kolorystyczne”, bądź też powielane są te same co u rodziców. I jeśli dwa takie „sołtysy” się sparują, może wyjść coś w rodzaju nowej rasy… ale nadal to będą „sołtysy”…
Widzę też, że nie udało Ci się nagrać cykad dla Ultry… jak wrócę z pracy, może uda mi się wstawić jakiś krótki filmik z ich głosem
Będzie to swojego rodzaju uzupełnienie Twoich wspomnień z wakacji
I mam nadzieję, że usatysfakcjonuje Ultrę. Rozumiem też, że w Wenecji raczej trudno te owady spotkać… one potrzebują gruntu, a nie wody 
Aaaa. Nagrywałem przecież! Muszę poszukać filmiku na telefonie, tylko nie jestem pewien, czy wiem, jak się wstawia filmik do komentarza.
Umieść go w dostępnym publicznie zasobie sieciowym, albo przyślij do mnie, to go wstawię na nasz serwer…
No to całe szczęście nie muszę się zastanawiać jak wstawić swój filmik
Dzień dobry 🙂 Lubię wodę , ale na Mazurach . Szanuję wodę , po przygodzie z lekkim podtopieniem w żeglarstwie . A Wenecję można podziwiać i współczuć mieszkańcom . To nie jest miejsce dla osób lubiących podróżować . Ale reportaż Quacka dokładny jak w szwajcarskim zegarku ,tylko jedno zastrzeżenie . Napisał , że zjedliśmy lunch bez podania co było na talerzu . Może był to jakiś smaczny włoski smakołyk ? Przy okazji w znanym programie TVP-! stwierdzono , że gondola , to motocyklowa przyczepa , a nie wenecka łódka . Dziękuję za ciekawe pięterko .
Jedliśmy w sześcioro, każdy co innego, generalnie specjały włoskie, makarony rozmaite, czyli po ichniemu pasta. No i przy tej okazji jedna z osób się nieco pomyliła, bo zamówiła spaghetti arrabbiata, które okazało się nie być spaghetti „arabskim”, tylko spaghetti „na ostro”! Krótko mówiąc, uczcie się języków!
A ja jadłem różne rzeczy, od prostego makaronu alio&olio do takiego z owocami morza… A i pizze i sałatki też bywały.
W sklepie , w którym najczęściej robię zakupy spożywcze , jest bogaty wybór przetworzonych owoców i jarzyn produkcji włoskiej . Jestem stałym nabywcą tych specjałów , bo są po prostu dobre .
Bardzo słoneczne, bardzo ciepłe, śródplenerkowe dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry!
Witaj, Quacku:)
Gratuluję ciekawego fotoreportażu.
Mnie osobiście Wenecja średnio przypadła do gustu.
Oczywiście, nadwodna architektura robi niesamowite wrażenie, zwłaszcza gdy jest się tam po raz pierwszy:)
Szkoda tylko, że ten wszechobecny zapaszek psuje przyjemność zwiedzania. A przynajmniej – psuł, bo nie wiem, jak jest teraz.
Moje wspomnienia z pobytów są raczej drastyczne, więc chyba nie będę się nimi dzielić:)
To nie wiem, może jakoś pominąłem ten zapach.
Zapytałem jeszcze dla pewności małżonki i powiedziała, że ona też nie czuła. Ale może to zależy od rozmaitych czynników, jak wysokość morza i ew. jego wzburzenie? Nie mówiąc o cyrkulacji powietrza.
A może coś z tym zrobiono.
Ostatni raz byłam tam jeszcze przed pandemią.
Deszcz leje, Makówka domowa, na Magurkę nie poszliśmy.
Odrabiam zaległości domowe i czekam aż przestanie tak rozpaczliwie padać, bo mam załatwiać pewne sprawy, ale coś (deszcz?) mnie powstrzymuje od wyjścia z domu.
Mnie też…
Skoro wycieczka uległa skróceniu myślałam, że pójdę knuć ulicznie, ale jednak ze wstydem przyznam postanowiłam zostawić to młodszym i zdrowszym.
Witaj, Makówko:)
Aż się wierzyć nie chce, że tak deszczowo u Was, bo tu dzień był przepiękny:)
Słoneczny, lekko wietrzny, a w lesie temperatura powyżej dwudziestu stopni. Taki złoty polski wrzesień w październiku:)
Natuptałyśmy się z Psiułką za wszystkie czasy, z czego, po przymusowym pobycie w domu, cieszę się podwójnie.
Powinnam brać się do roboty, ale chyba pozwolę sobie na jeszcze odrobinę przyjemności – skończę koralikowanie z wczoraj:)
Witaj Leno!
Tu tak ładnie było jeszcze wczoraj, więc zignorowaliśmy prognozy zapowiedzi deszczu i zaplanowali wycieczkę w góry.
Dopiero pod wieczór zaczęło mniej padać, tak tylko troszeczkę.
A teraz zmykam na przerwę!
Wróciłam wcześniej z pracy, to poszłam do ogródka. Trzeba pomału szykować się do zimy…
Oczywiście same korzonki… mam teraz cały pęk zielonej natki i zastanawiam się co z nią zrobić 

Wyrwałam całą pietruszkę i wsadziłam ją w piasek, żeby na dłużej jej starczyło
Chyba pokroję i zamrożę. Mogę dodawać do potraw po trochu…
Poobcinałam też pelargonie (przekwitłe kwiatki i przyżółcone liście). Popryskałam preparatem, żeby jakiegoś świństwa nie przywlec do domu (jak w ubiegłym roku). Na razie jest ciepło (chociaż w nocy chłodno, nawet 15C), to niech postoją sobie na stole w ogródku
Nie zamrażałem jeszcze nigdy zielonej pietruszki.
Koperek tylko trzymałem w lodówce, żeby na dłużej starczyło.
Ja też nigdy nie mroziłam, ale wiem, że tak można robić… potem skubie się tyle ile trzeba i jest

A tyle ile mam, to mi wystarczy na całą zimę… chyba że się podzielę z różnymi osobami
Małżonka mrozi i pietruszkę i koperek…
Ja też i w zimie dodaję np. do zupy.
Czyli dobrze słyszałam z tym mrożeniem…
My przed zamrożeniem kroimy na drobno – wtedy łatwo wyskrobać z pudełka pół łyżeczki do jednego talerza rosołu.
Też mrożę już pokrojone.
DOBRANOC WYSPO!
Spokojnej!
„W głębi na smukłym słupie lew świętego Marka
Na błękitnym tle nieba i modrego morza,
Na którego laguny przedwieczorna zorza
Kładzie się barw polewą, głęboka i żarka.
Z śród koronek pałacu skamieniałych doża
Kroczy, gdzie śni o Wschodzie Bucentaura barka.”
(„Venezia” – L. Staff)
Snów rozkołysanych, Wyspo:)
Dobranoc:)
Ciekawe, czy Wenecja w czasach Staffa była mniej zatłoczona? A może był tam o innej porze roku, bo ten wiersz tchnie spokojem.
Dobranoc.
Dzień dobry, Quacku:)
Myślę, że mogło coś być zarówno w tym mniejszym zatłoczeniu jak i mniej turystycznej porze roku:)
„Venazia” pochodzi z cyklu „Gra świateł”, z tomu „W cieniu miecza” i jest pierwszym utworkiem (obok „Firenze” i „Roma”) „Tryptyku włoskiego”. Wydano ją w 1922 roku:)
To sonet, gatunek kierujący się niezmiennymi zasadami od czasów II Notaro, później – Shakespeare’a i Marota:)
Do tego doszła jeszcze ta cudowna Staffowska filozofia dotycząca roli poety, który (nawet w obliczu wojny bądź rozkładu klasycznych wartości) powinien zachować umiar i harmonię, głosić sprawiedliwość oraz nadzieję odrodzenia:)
Nie będę Ci tu pisać notki biograficznej:)
Staff to, moim zdaniem, jeden z najbardziej dynamicznych poetów, wystarczy prześledzić jego twórczość, by dostrzec, że nigdy nie spoczywał na laurach, wciąż poszukiwał nowych rozwiązań, a rewelacyjnie opanowana technika pozwalała mu czynić ze słowem, co chciał:)
Wielki Czarodziej Nastroju, Wirtuoz grający na odbiorcy jak na najczulszym instrumencie:)
Dość lania wody:) Lepiej oddać głos panu Staffowi:):
„W głębi na smukłym słupie lew świętego Marka
Na błękitnem tle nieba i modrego morza,
Na którego laguny przedwieczorna zorza
Kładzie się barw polewą, głęboka i żarka.
Z śród koronek pałacu skamieniałych Doża
Kroczy, gdzie śni o Wschodzie Bucentaura barka,
Co rytmicznemi skrzydły zgodnych wioseł szparka
Kraje miękkie jedwabie wodnego podłoża.
A z brzegu patrzy Tycjan, co słońca promienie
Miast włosia wprawił w pendzel, światłem nawet cienie
Malując i zmieniając w słodycz morze słone.
A szum fali chwytają muszle mozaiki,
Szum, którego o zmierzchu dnia słuchał Giorgione,
On, który oblókł w ciało barw duszę muzyki.”
(ta że „Venezia” w całości)
🙂
Przepiękne w całości!
Ponieważ 7 października są urodziny Maksia…


Wszystkiego co najlepsze, Maksiu!!!! Dużo zdrówka, zdrówka i jeszcze raz zdrówka
Niech Ci się wiedzie we wszystkim…
Witajcie!
Od czego zacząć w tak uroczystym dniu? To oczywiste!
Zdrowia, Maksiu!
Dzień dobry, wszystkiego najlepszego Jubilatowi! Zdrowia, spokoju i wielu słonecznych dni!
Dziękuję za Życzenia . Toast : Na zdrowie ! Świadectwem , że alkohol pomaga , a nie szkodzi zdrowiu !

Dzień dobry
Dołączam się z tradycyjną czekoladką i kieliszkiem wina

Co prawda u mnie przed 5 rano, ale taki wirtualny kieliszek nie zaszkodzi… Twoje zdrowie, Maksiu!!!
Witaj, Maksiu:)
I ode mnie wszystkiego, co najlepsze – zdrowia, szczęścia, pomyślności i spełnienia marzeń:)
Dzień dobry
Przybyłem spóźniony (kilka dni) i czytam (oraz oglądam) reportaż.


A jednocześnie dopadają mnie wspomnienia
Tą samą trasę (choć w przeciwnym kierunku) zrobiłem 30 lat temu.
Bolonia, Florencja a na zakończenie Wenecja
Ech, łza się w oku kręci
Nie płacz, Krzysiu!
Już mi lepiej
To teraz ja zacznę płakać, że ja chcę TAKIE wakacje jak Q!
Dzień dobry, Wyspo:)
A teraz „jedziemy na spacerek, jedziemy na spacerek”:)
Bo grzech byłoby nie skorzystać ze słoneczka.
🙂
W Krakowie też wyszło słoneczko, ale jestem domowa (kiedyś trzeba).
Do 16, o 16 wychodzę „w gości”.
Witaj Leno, miłego spacerku!
Czas leci … Marzenia sprzed lat … Chcę być mądry , więc się uczę dniem i nocą . Kręcę głowę voltem , mocą . Amperami , Coulombami nawet też …Śni się tangens i cosinus , koncepcyjny plus i minus , Pitagoras nawet czasem mi się śni … Ech , Megerze ,ja prądy w Ohmach mierzę … Mam wykute prawo Ohma , prawo Lenza , chyba w głowie mi się wszystko poprzekręca ! Ach prądnico , z nieodłączną przetwornicą ! Wektorze szczerzysz na mnie kły ? Mój koniec będzie zły . (na egzaminie)
Eh te egzaminy…kiedy to było?
Te pochodne,te macierze,orbitale,entropię,entalpie,dyfuzję..
Powiało Lemem i poezją Elektrybałta!
Ale i Tuwimem: Nauczyli mnie mnóstwa mądrości…
Prawda!
A ja po pracy i na przerwę.
W ramach m/m zaczynam wracać do domu.
Tramwaj,przesiadka…
Mam nadzieję, że nie w biegu?
Hm…ale pst na czerwonym świetle.
Już autobus.
II ju
Hej, to zupełnie jak wiersz Białoszewskiego!
Makówka zwykła odżegnywać się od poezji — a tu masz! Równa do najlepszych!
Ależ Wy dowcipni jesteście!
Jestem w domu,dobranoc.
Dobranoc, spokojnej nocy wszystkim!
Witajcie!
Zimno! Brrr…
Dzień dobry
U nas też
Dzień dobry! Owszem, zimno, ale za to słonecznie. To jest zdaje się już ta pora roku, kiedy „słonecznie” oznacza chłodek (w cieniu), natomiast trochę cieplej się robi, kiedy nadjeżdża kołderka z chmur (i nierzadko deszczyk).
Wyspane, słoneczne dzień dobry!
Wenecja , Wenecja ,.. W tej prawdziwej nie byłem , ale w tej na warszawskiej Woli , to prawie mieszkałem . Był to nowoczesny ,zbudowany po wojnie piętrowy budyneczek w którym na parterze był sklep meblowy , a na pięterku restauracja , kawiarnia i piękny taras widokowy z parasolami do odpoczynku przy kawce i nie tylko . Obok tej Wenecji , był tez zbudowany po wojnie Powszechny Dom Towarowy PDT .Był okres , kiedy w obu obiektach były tłumy kupujących w PDT i odpoczywających w Wenecji . A dzisiaj ? W PDT , na parterze prywatne gabinety lekarskie ,a na pietrach prywatne spółki od wszystkiego . A Wenecja ? W Wenecji funkcjonuje prywatny szpital LUX-MED i nie chciał bym korzystać z jego usług . Wenecja , to Wenecja , a nie lokal od remontu ludzkiej karoserii .Amen
Jest jeszcze Wenecja na Kujawach, koło Biskupina
Ale nie ma tam kanałów innych niż ściekowe.
Po pracy i na przerwę!
Zapraszam pięterko wyżej na garść refleksji o życiu