Chwilę trwało, zanim się wspomnienia jak figa ucukrowały, jak tytuń uleżały, ale to już chyba ten moment. Na zdjęciach można pokazać sporo, ale nie wszystko – na przykład nie początek tych wakacji. To akurat trzeba opowiedzieć. No to zaczynajmy!
Planowaliśmy ten wyjazd od początku roku, dlatego udało się w tylu miejscach być i tyle zobaczyć. Pierwszym etapem z naszej strony była podróż do Warszawy – z różnych względów pociągiem. Dzięki planowaniu nabyliśmy bilety na pendolino sporo przed czasem w korzystnej cenie, ale skład był jakiś pechowy: najpierw stanął tuż za Gdańskiem Głównym, w dzielnicy Orunia, i stał tam prawie kwadrans. W tym czasie całą elektronikę zresetowano, co było dość nieprzyjemne, bo na kilka minut przestała działać klimatyzacja, a w zamkniętym wnętrzu pendolino nawet tak krótki czas nie należy do przyjemności. Potem pociąg stawał jeszcze kilka razy, co nie byłoby problemem, gdyby nie to, że gdzieś przed Ciechanowem ukruszyłem sobie ząb na podwieczorku i w trybie nagłym musiałem znaleźć gabinet dentystyczny, który mógłby mnie przyjąć jeszcze tego wieczoru. Owszem, znalazłem, ale tu wyłonił się kolejny problem: jedyny dostępny termin to była 18.30, pociąg planowo powinien był się znaleźć na dworcu Warszawa Centralna o 17.30, ale z racji opóźnień dopiero około 17.55 wjechał na peron Warszawy Wschodniej.
I tam się zepsuł dokumentnie.
W amoku złapaliśmy bagaże i pobiegliśmy na ulicę Kijowską, zamawiając po drodze taksówkę. Oszczędzę Wam perypetii z tym związanych, dość, że kierowca przyjechał na czas, przyłożył się do jazdy i dostarczył mnie na próg gabinetu z ledwie trzyminutowym opóźnieniem. Ząb został załatany i już bez dalszych emocji mogliśmy przygotować się do jazdy.
Ruszyliśmy piątkowym rankiem z Warszawy, wygodnym, służbowym samochodem znajomego. Pojechaliśmy przez S8 i A1 do południowej granicy Polski, szczęśliwie unikając poważniejszych korków, a potem przez Ostrawę i Brno do granicy czesko-austriackiej, tak by po południu wylądować w hotelu w Wiedniu, dość blisko centrum miasta. Muszę się przyznać, że byłem w Wiedniu po raz pierwszy (dotąd zawsze go mijałem), i owszem, są tam miejsca piękne, ale są i straszne (w sensie zadęcia architektonicznego i mocarstwowej atmosfery zabudowy). Po rozlokowaniu się w hotelu, gdzie starannie sprawdzono nam covid-passy, poszliśmy zwiedzać.
Tu powinna zaczynać się galeria zdjęć z Wiednia, po niej fragment tekstu opisujący drogę do Włoch i następna galeria, ale ładowanie zdjęć do galerii jest ostatnio tak nieprzyjazne, że wszystkie zdjęcia załadowałem do jednej. Dlatego po obejrzeniu wiedeńskich fotografii możecie wrócić do tekstu – albo doczytać całość (to już niedługo) i potem zerknąć na wszystkie fotki.
Następnego dnia rano wyruszyliśmy znowu dość wcześnie, żeby przez Graz, Klagenfurt, Villach/Tarvisio, Wenecję, Bolonię i Florencję (z obowiązkowym godzinnym korkiem pomiędzy tymi miastami) dotrzeć do naszego hotelu, urządzonego w starym castello w sercu Toskanii. Bez samochodu by się tam nie dojechało, bo to miejsce położone kompletnie w interiorze, z głównej drogi zjeżdża się na lokalną, potem na kilka coraz bardziej podrzędnych, żeby w końcu zjechać z asfaltu i po jasnym szutrze dostać się do wioseczki, w której stoi budynek.
W związku z upałem sięgającym 38-39 stopni większość niedzieli spędziliśmy w basenie, dopiero wieczorem pojechaliśmy na nocne snucie się po San Gimignano, znane jako miasto wież – to widać na zdjęciach z daleka. Lokalni mieszczanie licytowali się, kto wybuduję wieżę wyższą i okazalszą, a spora ich część dotrwała do dzisiaj.
W poniedziałek natomiast wybraliśmy się gdzie indziej, o czym nastąpi nasz ulubiony ciąg dalszy.
« A mnie jest szkoda lata...(część 2) | Weekend w Krakowie » |
11
wrz 2021
Dobry wieczór, zapraszam na relację z sierpniowego wyjazdu, bogato ilustrowaną. Na razie 2 dni, chociaż jakby tak liczyć, to i ze trzy (a ostatnie zdjęcia zahaczają jeszcze o poniedziałkowy poranek).
Dzień dobry, jakoś tak wyszło, że wstałem, chociaż nie planowałem jeszcze
Siusiu?
Nie potwierdzam, nie zaprzeczam…
Witajcie!
Po knuciu, które niestety nie daje nader wyraźnych efektów w sferze rzeczywistej, skierowałem się w stronę magii: oglądałem Paradę Smoków. Wrażenia wizualne owszem, całkiem ciekawe. Wrażenia dźwiękowe: za głośna muzyka, strasznie dużo huku przy fajerwerkach. Wrażenia społeczne: w takim tłumie każdy prawdziwy demokrata może poczuć się załamany…
Smoki z zasady są raczej feudalne…
Witajcie!
Wróciłam do domu.
Ta „pipidówa” w której byłam to Rożnów. Mieszkaliśmy tuż przy zaporze.
Na terenie Ośrodka moja komórka (nju) w ogóle nie łapała zasięgu.
Gdy wychodziłam poza teren było lepiej, ale łatwiej wchodził fb niż Wyspa.
Pogaduszki, wspomnienia, grill z ogromną wyżerką, tańce pod rozgwieżdżonym niebem nad brzegiem jeziora.
To nie był oficjalny Zjazd studencki, lecz takie towarzyskie spotkanie. Spotykamy się od wielu lat w okolicy Bożego Ciała. Jedynie rok temu z powodu pandemii nie doszło do imprezy.
Trochę się rozpakuję, zjem coś i poczytam i pooglądam co Q utworzył.
Si, odsapnij i wróć
Zjadłam, rozpakowałam się i powędrowałam po pięterku.
Tak sugestywnie to opisałeś Quacku, że aż czułam ten upał i wraz z Tobą denerwowałam się, abyś zdążył do dentysty.
Natomiast gdy zaczęłam zwiedzać wszystko mi się poplątało od nadmiaru wrażeń. Cóż mam za sobą dwa zakrapiane grille, więc myślenie lekko utrudnione.
Cudne, ciekawe wakacje!
Zazdraszczam, zazdraszczam…)
Bardzo dziękuję, dla mnie to też było sugestywne, i u dentysty, i w upale.
Co do „poplątało” – och, to co będzie przy następnych trzech częściach?
W kolejce czekają Siena, Volterra, Florencja, Montepulciano, Cinque Terre, Piza, Monteriggioni i Wenecja!
Może wtedy nie będę po imprezie od piątku do niedzieli?
Takie coś raczej mi się nie zdarza. Niestety!
No to postaram się publikować PRZED imprezą
Ależ następna impreza absolwentów AGH w Rożnowie planowana jest na Boże Ciało 2022. Zdążysz opublikować wiele różnych pięterek.
Dziś „jedynie” przyleciał do Krakowa kolega z jednej klasy z LO (mieszka w Finlandii), ale to będzie tylko spotkanie popołudniowo-wieczorne w jakiejś knajpie.
Ach, zapomniałam…szykuje się spotkanie z przyjaciółkami z podstawówki -siostrami, o których tu nieraz pisałam. Danka już jest w Warszawie, Ewa za chwilę jedzie na lotnisko i leci do Polski.
Ale to też żadnych tańców nie będzie.
A tak bym sobie poimprezowała!
Skrzydlatych?
Może bodaj we śnie polecę na wakacje pod palmami?
To dla Ciebie jeszcze silnikowych, bo same skrzydła mogą nie wystarczyć na te palmy.
Dziękuję.
Choć moje plany na październik już diabli wzięli, ale znów pomarzyć zawsze można, prawda?
No jasne. Po to są sny.
Zmykam, dobranoc wszystkim!
Dobry wieczór(?)!
Chwilę temu wróciłem z jubileuszowego koncertu 65-lecia Piwnicy pod Baranami. Wybaczcie dzisiejszą niedostępność!
Rano do pracy. Dobranoc!
Takie imprezowanie to rozumiem!
Dzień dobry



Obejrzałam, poczytałam i jestem pełna podziwu
Miałeś wspaniałe wakacje, Mistrzu Q
Co prawda na samym wstępie trochę nerwówki z dentystą, ale najważniejsze, że dobrze się skończyło.
Dzięki takim „niespodziankom” wyjazd jest lepiej zapamiętany
Dzień dobry, no właśnie miałem wrażenie, że ta sprawa z zębem, pociągiem i dentystą wyczerpała limit pecha podczas tego urlopu, dobrze, że w Polsce i na samym początku (jak oceniam po fakcie, chociaż w trakcie wyglądało to tak sobie).
Witaj


Limit pecha jest w zasadzie niewyczerpalny
Można go mieć i mieć… za to gdy minie, szczęście jest tym większe. Cieszą nie tylko nowe widoki, ale i świadomość, że pech nas w końcu opuścił
Tak, jakoś się udało, odpukać. Pendolino z powrotem też było spóźnione, ale po drodze do Trójmiasta nawet sporo nadrobiło.
A teraz do rzeczy…

Te pola i gaje są cudne. Ciekawią mnie drzewa widoczne na zdjęciach. Nie znam się na tym zupełnie…
Sierpówki są dość popularne i łatwo je spotkać, ale dudka serdecznie gratuluję 
W Ameryce nie występuje, więc nie mam szans na obcykanie, ale cieszy mnie, że Tobie udało się go dorwać 




Pod kopułą nad bramą Hiszpańskiej Szkoły Jazdy jest siatka widoczna na zdjęciu. Czy to ochrona przed ptakami? Żeby nie siadały w środku kopuły?
Na zabytkach się nie znam i chociaż pięknie wyglądają…
Panorama przepiękna
Te drzewa wyglądają jak „iglaki”… takie wąskie i małe pilniki do drobnych rzeczy…
Oczywiście najbardziej lubię ptaki
Jest piękny
Jaszczurka ciekawa. Nie wiem czy tak wyglądają zwinki, ale widać, że ma bardzo długi ogon…
Na motylach też się nie znam. Motylek jest motylkiem i tyle…
Fakt, że są zwykle bajecznie kolorowe i piękne… pełne gracji
Zazdraszczam takich wakacji
A teraz trochę prywaty

Miałam zamiar wysypać to na dziury w parkingu, ale coś za mało tego wyszło…
Mąż mnie trochę wkurzył, więc żeby rozładować nerwy, wzięłam się za robotę
Pomogło. Wyczyściłam całe to czarne świństwo z boków chodnika w ogródku. Co prawda mąż planował wywalić wszystko i wysypać nowymi kamykami, ale wkurzona wyczyściłam wszystko
A dziury w parkingu mamy, bo nie ma komu tego naprawić. Oczywiście wiąże się to z kosztami i nikt z naszych sąsiadów nie ma zamiaru na to łożyć. Sama też nie mam zamiaru wywalać ponad $20000. Jakby to się rozłożyło na te 14 mieszkań w dwóch budynkach, to nie byłoby tak źle. W sumie nie wypadłoby to aż tak dużo. Problem w tym, że nie ma chętnego, który by się tym zajął. Była jedna, ale się zniechęciła. Nie wszyscy chcieli zmian i nie wszyscy chcieli płacić – nawet w ratach. Zostało jak jest…
Dzień dobry, dzień zapowiada się pracowicie…
Pochmurnie witam Państwa!
Witajcie!
Trzynastego – nawet w grudniu jest wiosna!
Tetryku opowiesz parę słów o wczorajszym koncercie?
Spróbuję, choć słowa niewiele tu oddają…
Domyślam się, że trudno słowami oddać niepowtarzalną atmosferę Piwnicy.
(Półgębkiem nadmienię, że zakończyłem pracę i oddalam się na przerwę.)
A ja półgębkiem oświadczę, że nie jestem PEP.
Musiałam to podpisać w banku, ale na Wyspie też oświadczam.
Wasze banki też Was o to pytały?
Potencjalny Emigrant Pożyczkowy?
Politically Exposed Person. Czyli że osoba z powiązaniami politycznymi.
Czyżby banki już zauważyły, że pożyczanie politykom jest ryzykowne?
Gdzieś tam jest uwaga, że to przeciwdziałanie praniu pieniędzy, ale czy ja wiem, czy skuteczne? Takie deklaracje to pewnie pierwsze sito, na którym odpada większość uczciwych, a na nieuczciwych to zawsze hak, że jakby coś nabroili wbrew deklaracji, to jest papier, że zełgali.
Tak. Ustawa o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu.
Ani nie zakładałam konta, ani nic nie wpłacałam, ani nie likwidowałam, ani nie wybierałam. Jedynie przyszłam uaktualnić dane.
Ale jutro będziesz się eksponować politycznie… i hak jest.
Będę tylko przypadkowym przechodniem, który znaczek tvn wyprowadził na spacer po Rynku Głównym.
Dobranoc!
Spokojnej. Też zmykam.
Witajcie!
Niby pogodny, ale klasztora nie widać…
Dzień dobry, tutaj też całkiem ładnie. Troszeczkę zaspałem, ale to nic, to nic.
Słonecznie witam!
O, jak od razu jasno się zrobiło na Wyspie!
Jasno, ale i pusto…
Ja jeszcze trochę domowa, a potem knucie.
A przed knuciem miłe spotkanie.
Albo idzie knuć?
Koniec pracy na dzisiaj i przerwa.
No i poknuliśmy. Efekty w piątek albo za 5-10 lat…
To ja poproszę w piątek.
Jeśli można to ja też poproszę w piątek

5-10 lat to za długo czekać…
A ja dopiero wracam do domu.
No to w Twoim przypadku – bezpiecznej!
(drogi do domu)
Dziękuję. Już jestem bezpiecznie w domu. Z tylko jedną przesiadką.
I nie po imprezie przypadkiem?
Po miłym spotkaniu (przy piwie), potem po knuciu, a potem hm…imprezowaniu z nalewką.
Toteż mówię dobranoc i znikam.
Spokojnej.
Niespecjalnie rączo, ale umykam również, dobranoc!
Bry! Tutaj zaś słońce i chmur nieprzesadnie dużo. W sumie całkiem fajnie (by było, gdyby nie trzeba było pracować
)
Słonecznie witam Wyspiarzy!
Witajcie!
Kolejny, darowany dzień lata
Witaj, Quacku:)
Początek Quackacji bardzo obiecujący:)
Wiedeń wspominam bardzo dobrze, zarówno od strony rozrywkowo kulinarnej jak i towarzyskiej:)
Nie będę się rozpisywać – wszak to wasze wakacje były:) – dodam tylko, że bardzo lubię wiedeński targ Naschtmarkt, zwłaszcza ten sobotni, ze starociami: łaszkami i innymi fidrygałkami:)
Z San Gimingano pamiętam uroczą atmosferę nocnych lokalików z białym winem i „wysokościowe” wspinaczki po wąskich uliczkach:)
Na tym może poprzestanę, bo nie chciałabym wyskoczyć przed Twój wspomnieniowy szereg i zepsuć ewentualnego efektu zaskoczenia, a mam do tego jakiś specjalny, średnio lubiany talent:)
Pozdrawiam:)
Ha, oczywiście, że tak. Jeszcze o tym napiszę, ale w toskańskich miastach i miasteczkach tradycyjnie jest pod górę!
Wiedeń to było wyjątkowo szybkościowe zwiedzanie.
Wciąż nieco pośpieszne dzień dobry, Wyspo:)
Witaj, Leno!
Wstąp na tę Wyspę a odpoczyń sobie!
Witaj Leno i nie śpiesz się tak.
I cyk, i koniec pracy, i przerwa.
Byłam na slajdowisku o Kanadzie. O Kontynentach nieraz opowiadałam na Wyspie, że to takie miejsce z niepowtarzalną atmosferą stworzoną przez właścicieli i stałych bywalców.
Dziś byłam w nowym miejscu. To już nie to samo…
Ale atmosferę tworzą ludzie, może uda się odbudować coś z tamtej atmosfery?
DOBRANOC!
Spokojnej. Dokończę tylko fundamenty pod kolejne pięterka i też zmykam.
Dzień dobry, tu też pada!
Pochmurne dzień dobry!
Witajcie!
Kraków zachmurzony, ale lekko – i jeszcze suchy.
Na sobotę planowaliśmy piknik – czy się uda?
Ale ciszaaaa.
A ja wróciłam i za chwilę znów wychodzę.
Dzień dobry, to ja właśnie skończyłem pracować, a po przerwie wrócę – już na nowe pięterko, jak sądzę
Zapraszam na relację z zeszłego, imprezowego weekendu 🙂
A ja dopiero wskoczyłam na Wyspę, takie zawirowania dziś, choć w domu już trochę jestem.