W maju kręciliśmy się trochę wokół. W sumie byliśmy na 6 spacerkach. Ten cykl zaczyna oczywiście Zion. Bywamy tam często, bo jest w drodze do Kenosha, gdzie robimy zakupy spożywcze i gdzie tankujemy. A różnica w cenie benzyny jest znaczna… nawet 60 centów za galon.
Zion. Nasz ulubiony park. I nie tylko ze względu na zakupy. To ścieżka migracyjna wielu gatunków ptaków. Możemy spotkać i takie, które nie mieszkają na tych terenach a są tylko przelotem…
Następna wycieczka to Crabtree Nature Center. Chciałam zobaczyć, czy ten puchacz ciągle siedzi na którymś z drzew otaczających „Frog Pond”… nie siedział. Za to przy obserwatorium „przykleiła” się do nas jakaś kobieta w średnim wieku. Mąż udzielił jej pewnych instrukcji, jak obsługiwać aparat, który ma, ja pokazywałam ptaszki, które uszły jej uwadze i jakoś to szło…
Cieszy, że może ta kobieta zrobiła lepsze zdjęcia niż nasze…
I znowu Zion, w drodze na spożywcze zakupy…
Doszłam do wniosku, że te ptaki, które miały emigrować na północ, już to zrobiły… czas na Moraine Hills, park, który jest jakby na końcu Chain of the Lakes, czyli Łańcucha Jezior…
Oczywiście najpierw pojechaliśmy obejrzeć gniazdo rybołowa – było puste. Potem pojechaliśmy dalej, do końca…
Kolejna wycieczka – to Goose Lake. Ta preria ma coś w sobie… za każdym razem coś nowego…
W przedostatni dzień maja pojechaliśmy do Olney. Oczywiście na białe wiewiórki… Olney z tego słynie…
O wypadku w drodze już Wam opowiadałam, więc nie będę się powtarzać…
Gdy jedliśmy drugie śniadanie, przysiadł się do nas jakiś facet. Po chwili dołączyła do niego żona. Między innymi powiedzieli nam, że nie musimy się śpieszyć z tym jedzeniem, bo oni zajmują to miejsce dopiero później. Byli bardzo sympatyczni i mili. Facet powiedział nam, że populacja białych wiewiórek zmniejsza się z roku na rok. Mimo wysiłków pracowników zatrudnionych przy ich rozmnażaniu… i w ogóle nie wie, czy nam się uda je spotkać…
Czy czerwiec będzie tak samo obfity w wycieczki? Nie wiem… to zależy od pogody…
Zapraszam na te kilka spacerków po bliższej i dalszej okolicy
Zerknelam tak z komórki z tramwaju.
Dokładnie będę oglądać z domu jak wrócę.
Wieczorem pewnie dopiero,wybacz Miralko.
Mogę jedynie napisać Ci to co Bożence

Nie ma pośpiechu…
Ja i tak muszę zbierać się do pracy, więc odpowiadać na ewentualne pytania będę dopiero wieczorem (u mnie wieczorem)…
Miłego dnia Wam życzę…
… i idę szykować się do pracy…
Witaj Miralko 🙂 Po takim bagażu pięknej , skrzydlatej przyrody masz jeszcze czas aby pracować ? Oczywiście żartuję , ale przygotowanie tego materiału to nie pstrykanie przyciskiem aparatu fotograficznego . Nie będę wyliczał , bo szkoda czasu , a właśnie czas jest głównym wyznacznikiem naszego zaangażowania w konkretnej sprawie . Dziękuję za Twój trud , a ja będę sobie pomalutku ,dokładnie oglądał ,bo przyroda była zawsze dla mnie od dzieciństwa w Puszczy Białowieskiej głównym elementem mojego ” Być ,albo nie być ” . Dzisiaj ,w Warszawie mam blisko Park Moczydło i w Puszczy Kampinowskiej działkę pracowniczą . Na Mazurach , nad jeziorem Sasek-Wielki , też mam letniskową siedzibę i szanse na bycie blisko z przyrodą . Ale sił już brakuje , aby to wszystko jakoś funkcjonowało , bo część czasu musimy poświęcać na wizyty u pana doktora . Z plejady Twoich zdjęć i z moich obserwacji ,brakuje mi jaskółek . Nie widzę jaskółek w Warszawie i na Mazurach , a u Ciebie jeszcze się trafiają ? Pozdrowionka i bukiecik za piękna kolekcję ptaszków i ptaków .
Witaj Maksiu




Dziękuję za pozdrowionka i bukiecik
Jaskółek ci u nas dostatek
W tych opisach jest ich kilka, a w ostatnią niedzielę specjalnie się wybraliśmy do Old School Forest Preserve, by sobie pooglądać jaskółczaka modrego. Wiemy gdzie ma swoje gniazda, więc idziemy w ciemno. To samo jest z dymówkami. Na jesieni pracownicy parków niszczą im gniazda, a dymówki każdej wiosny je odbudowują. Upatrzyły sobie miejsca przeznaczone dla turystów i nie ma takiej siły, która zmusiłaby je do zmiany lokalizacji
Nadobniczki drzewne (też z rodziny jaskółek) mają swoje budki lęgowe niemal w każdym parku i jest ich wszędzie pełno.
Najrzadziej spotykamy wdówkę północną. Chociaż i one są nie aż tak trudne do znalezienia…
Także jak widzisz, jaskółek u nas nie brak… może też i dlatego, że różnego rodzaju owadów lata u nas bez liku. Mają co jeść…
Pozdrawiam cieplutko i zdrówka życzę… żebyś miał więcej czasu na kontakty z Matką Naturą
Pierwsze w tym roku pływanie w Bagrach zaliczone!
No i życie towarzyskie bagrowe kwitnie..
Wspaniałe jest to twoje podglądanie przyrody! Zarówno twoich dobrych skrzydlatych znajomych, jak i innych zwierząt i roślin. Chapeau bas dla waszej pasji!
Narośl błyszcząca na skraju żółwiego pancerza może być, oczywiście, patologią tegoż pancerza. Mam jednak wrażenie, że to jakiś ślimak czy inna egzoszkieletowa małża, szczeżuja czy ostryga -lub któraś z ich kuzynek – przywarła do żółwia zamiast do kamienia na dnie i wozi się na gapę…
Tak.Ta ich wspólna pasja stale budzi mój podziw.
Dziękuję Ukratku




Matka Natura to mój konik, więc nic dziwnego, że lubię ją podpatrywać. Niejednego można się od pierzastych i futerkowych nauczyć…
A męża zaraziłam swą pasją i teraz chyba z niego większy pasjonat niż ja
Ma w internecie swoje ulubione kanały, podglądające gniazda różnych ptaków. Zanim usiądzie do obiadu, odwiedzi wszystkich. Jest ich coraz mniej, bo młode wyfruwają z gniazd i kamerki są wyłączane…
A co do tego żółwia i dziwnej narośli na skorupie, to wydaje mi się, że masz rację. Coś mogło się do skorupy doczepić i jeździć na niej na gapę
Wcale niestety jeszcze nie koniec pracy, ale przerwa, tak się wszystko poskładało. Po stronie plusów niezła zapiekanka na obiad dla całej rodziny.
Wracam po przerwie.
I po przerwie. Czyli jeszcze praca. A potem Wyspa.
Prosto z Bagrów na knucie.
Jestem, ale jeszcze nie jadłam obiadu, kolacji itd.
Łe, nadrabiaj!
Wygląda na to, że obiad mi „przepadł” i zjadłam dwie kanapki „póki co”, albo?…jedna kanapka jako obiad, druga jako kolacja, a sok z czarnej porzeczki zamiast zupy.
Dziś się dużo działo na knuciu, wcześniej na Bagrach – najadłam się chyba nadmiarem wrażeń.
No to nareszcie jest chwila, żeby odnieść się merytorycznie (poniekąd).
Nie wiedziałem, że nadobniczki, czyli w zasadzie jaskółki, potrafią wykorzystywać dziuple po dzięciołach. Ciekawe, co na to dzięcioły.
Płaskonos wygląda jak sceptyczny dżentelmen.
Lasówka musiałaby chyba być w szacie spoczynkowej, żeby być kasztanowogłowa (jeżeli wierzyć Wikipedii). One już są po godach? A w ogóle przypomina naszego trznadla, co któregoś dnia mam nadzieję pokazać
Na tym drugim zdjęciu zdecydowanie jest kasztanowogłowa, jeżeli to ta sama, co na pierwszym, to nie ma wątpliwości, tylko zdjęcie jest tak od spodu.
Siwuszka przypomina z kolei raniuszka (którego na razie znam ze zdjęć).
Fajna kolejność, ogniczek, epoletniki… i nagle podgryzione drzewo. Przez bobra, a może któregoś z tych ptaków?
Czaple (siwe) na razie mam „na rozkładzie” tylko z bardzo daleka i w locie, ta biała jest wyjątkowo dobrze uprana
Kapturnik wygląda z tą „wielką głową” jak z kreskówki!
Świetny ten nastroszony epoletnik, zwłaszcza jak się go porówna z wersją „gładką”!
Rybitwa znakomicie upolowana, zdjęcie poglądowe „czym się różnią od mew”.
Nadobniczka widocznie żałowała, że nie wzięła swojego aparatu!
Drzewo z dzięciurem czerwonobrzuchym z brzegu tak wychapane – to właśnie ptaki (dzięcioły/ dzięciury) tak je załatwiły?
Bernikla na wysepce mogła spokojnie siedzieć na gnieździe. Te badyle z jej prawej strony pod ogonem właśnie tak wyglądają, jak gniazdo.
Lasówka, owszem, wygląda jak wściekła, pewnie przez te żółte „brwi”.
A kacyk północny to przecież ten mój ulubiony ptak od drużyny baseballowej Baltimore Orioles! Cudny jest! I ten z Zion też!
Zastanawiam się, jak ten dzięciur w Zion mógł się drzeć i kuć naraz. Z otwartym dziobem kuł?
A te dymówki nad Michigan gdzie budują gniazda? Bo domów to tam nie widzę?
I jeszcze przepiękny niebieski łuszczyk!
Żuraw wlazł w szkodę epoletnikowi, kto by pomyślał! No i jak zwykle podziw, że przy takiej różnicy wagowej epoletnik tak się broni przed większym ptaszyskiem.
Modrosójka skojarzyła mi się od razu z naszymi sójkami – widziałem je teraz, ale zdjęcia nie zrobiłem – tylko pół sójki.
To Wy już tak macie, że ptaki się rozśpiewują na Wasz widok? Zazdro!
Pajęczyny z gąsienicami to faktycznie, jak fastfood!
Jak ta opona znalazła się na drzewie? Może to jakaś próba recyklingu w charakterze domku dla ptaków (albo dla wiewiórek)?
Wiewiórka widocznie wyczuła wasze kanapki, dlatego się pojawiła!
Dom ze ścianą z okien… od paru lat jest taka moda, ale weź to potem umyj, a jak przyjdzie burza/ wiatr, niech to się wytłucze!
Bogata kolekcja i bardzo satysfakcjonująca!
Postaram się odpowiedzieć też w miarę merytorycznie
Oczywiście wykorzystują też budki lęgowe, stawiane dla nich przez ludzi…
Nie tak jak ludzie, którzy do krzyku muszą mieć otwarte usta 
Pod wiatami stoją stoły campingowe (takie z ławkami) i w zasadzie można tam przysiąść. Nie wiem jak kto, ale ja nie lubię jak mi sraszek napta do jedzonka
Jakoś mi wtedy przestaje smakować…
Muszą tylko pilnie baczyć, żeby być nad drapolem i raczej z tyłu… bo chociaż większość latających drapieżników nie łapie zdobyczy w locie, to jest niebezpiecznie znaleźć się w zasięgu szponów, czy bardzo ostrego dzioba…

Nadobniczki drzewne, jak sama nazwa wskazuje, mieszkają w drzewach. Między innymi one przyczyniły się do zmniejszenia populacji dzięciurów krasnogłowych. Zajmują dziuple bez pytania i zgody właścicieli. Pewnie uważają, że mogą
Lasówki kasztanowogłowe (bagienne) są u nas tylko przelotem. Lęgi wyprowadzają w Kanadzie… o tej porze roku na pewno są jeszcze przed składaniem jaj i raczej nie są w szacie spoczynkowej…
W sumie Chicago leży w środkowo-zachodniej części USA i w zasadzie powinna być u nas tylko lasówka kasztanowogłowa, ale z tymi rejonami przelotów różnie bywa…
Nie tylko dzięcioły, ale i inne ptaki potrafią drzeć się z zamkniętym dziobem. Sama widziałam kilkanaście razy jak ptak niósł coś w dziobie i wrzeszczał. Wydaje się dziwne, ale one to potrafią
Dymówki budują gniazda w wiatach. Pod samym dachem. Bywa to uciążliwe dla tych, którzy przyjechali na łono natury, żeby sobie pojeść
Epoletniki, tak jak tyrany, nie patrzą na wagową różnicę przeciwnika. Atakują każdego, kto tylko zbliży się do ich gniazda. Nawet człowieka, o ile był na tyle nieostrożny, żeby się zanadto zbliżyć. Z tym, że ludzi atakują w najbliższej odległości od gniazda… chyba że ktoś ma czapkę z daszkiem. Wtedy taki epoletnik rzuca się nawet gdy ten ktoś jest trochę dalej… widocznie daszek kojarzy mu się z dziobem wielkiego drapola…
W Wikipedii tego nie ma, ale epoletniki mają podzielone role. Samiczka jest od wychowywania młodych (chociaż i samiec karmi swoje dzieci), a samczyk jest od pilnowania, tak samiczki, jak i potomstwa. Byliśmy nieraz świadkami, jak zaniepokojona samiczka wołała samczyka, a gdy ten przyleciał na ratunek – milkła. To było jego zadanie – przegonić intruza…
Samczyki atakujące drapola, to normalny widok… dziobem i pazurkami odstraszają, przeszkadzają i w końcu zwyciężają
Jak opona znalazła się na drzewie – nie mam bladego pojęcia. Pomysłów może być wiele, ale chyba odpowiedź zna tylko ten, co zaczepił… a może i on nie wie?
No zobacz! A ja nie wpadłam na to! Kanapek sporo nam zostało, bo narobiłam ich jak głupia. Mogłam choć jedną dać wiewiórowi…
My myślimy inną kategorią, niż ludzie, którzy stawiają takie domy. Nam od razu przychodzi do głowy sprzątanie, mycie, rachunki za światło, gaz i tym podobne rzeczy, ale oni nie przywiązują do tego wagi. Mają kasę i to wystarczy. Zatrudnią ludzi do wszystkiego i zapłacą za wszystko. Czy któryś z bogaczy sam myje okna? Nie widziałam…
Dziękuję za merytoryczny wpis… tak jak napisałeś – bogaty i satysfakcjonujący
O rany, ile informacji! Ślicznie dziękuję, to, że tam są wiaty (i w ogóle konstrukcje wzniesione przez ludzi), nie przyszło mi do głowy. Niebywałe, co piszesz o tej czapce z daszkiem i epoletnikach. Od razu przychodzi do głowy, żeby zrobić eksperyment i podejść do gniazda w czapce założonej tyłem naprzód!
Chyba w każdym parku są wiaty i stoły pod nimi. Amerykanie lubią wygodę, a siadanie na kocyku bywa niewygodne, szczególnie dla osób starszych czy otyłych. Na ławeczce, to co innego…

Jeśli podejdziesz za blisko do gniazda epoletnika, to nie potrzebujesz żadnej czapki i tak Cię zaatakuje
U Virginii już drugi rok ekipa nie może strzyc żywopłotu wiosną i na początku lata. Są atakowani przez epoletnika. W ubiegłym roku mieli czapki, w tym byli z gołymi głowami… a i tak nie zrobiło to ptakowi zbyt wielkiej różnicy. Intruz za blisko gniazda – do ataku!!!
A teraz już się pożegnam na dziś, dobranoc!
DOBRANOC!

Oczywiście dzień dobry. Tutaj też upał w perspektywie. Dlatego okna uchylone, ale żaluzje zaciągnięte, staram się nie nagrzewać pokoju.
Witajcie!
Już dawno nie śpię! Niestety… wirek…
Witajcie!
Ale upał!
Dzień dobry


No! W końcu nie tylko u mnie są upały
Ja się wcale nie upieram, że mają być tylko u mnie
Dziś ma być 33C, w nocy 23C. Otwarcie okien nie wchodzi w rachubę

Dom by się za mocno nagrzał i potem byłby problem ze schłodzeniem
Ale kolejka!
Mimo wyznaczonych godzin.
Może trochę za wcześnie, ale pójdę już zbierać się do pracy. Jeszcze muszę namoczyć szynki do wędzenia
… przed pracą…
Miłego dnia Wam życzę
My Tobie też.
W uzupełnieniu wczorajszego wpisu , jest informacja , że w Warszawie na Bielanach w trosce o jaskółki jeżyki ,wybudowano 8 metrowa wieżę . Wieża z daszkiem i ze sztucznymi gniazdkami wykonanymi zgodnie z jaskółczą technologią . Tylko jest pytanie : Czy jeżyki zauważą taką zachętę do zamieszkania na Bielanach ? W możliwej do oglądania przestrzeni niestety nie widać jaskółek …
Uff, po robocie i przerwa!
I ja dotarłem po robocie i po zbiorowym knuciu. Pora na kolację…
Oglądałam zdjęcia z tego knucia. Byłam tam duchem; zaszczepione i lekko przymulone ciało zostało w domu.
Na zdjęciach tłumów nie widziałam, ale może mi się wydaje?
Jak oceniasz Tetryku frekwencję?
I po przerwie. Całkiem owocny dzień, teraz jeszcze znaleźć jaką ładną dobranockę…
Witaj, Miralko:)
Białe wiewiórki naprawdę urocze. Miałam okazję widzieć kiedyś taką, w Kambodży, bodajże, ale miała czarne oczy, a jej koleżanki mieniły się od rudości po szarości, albo pstrokaciły zabawnie:)
Muszę też napisać, że samczyk kacyka północnego ma szatki bardzo na czasie. Mógłby choćby dziś założyć konto i brylować na takim choćby Instagramie;)
I wreszcie, dzięki Twoim zdjęciom, wyjaśniło się, skąd T. Burton wziął pomysł na swoich Marsjan. Nie mam wątpliwości, że musiał podejrzeć jakiegoś kapturnika:)
Bardzo miła wycieczka, i jak zawsze – z przyjemnością przejrzałam Wasze „trofea”.
Pozdrawiam:)
Witaj Leno
Introdukowane we Włoszech wiele lat temu, są już w Polsce. Przez nie nasze rude są zagrożone… mogą nawet całkiem wyginąć…
Dlatego nie zachwycam się aż tak bardzo tymi wiewiórami, chociaż białe obejrzałam z przyjemnością 


Olney słynie z tego, że ma białe wiewiórki. Według pracowników, z Kansas (nie pamiętam z jakiego miasta) przyjechało kilku gości i ukradli część tych białych. Teraz i oni je mają… ale czy to prawda – nie wiem.
Wiewiórki szare są różnie ubarwione… od jasnoszarych po czarne. Nie krzyżują się z naszymi rodzimymi rudzielcami. Są od nich większe i silniejsze, a także mają różne bakterie i wirusy, które są śmiertelne rudzielcom, a tym szarym nic złego nie robią
Nie wiem jak wyglądają Marsjanie T. Burtona, ale wierzę Ci na słowo
Pozdrawiam cieplutko
Tamte nazywały się wiewiórczaki zmienne, z tego, co pamiętam i charakteryzowały się właśnie różnorodnością ubarwienia w obrębie jednego gatunku – od bieli po czerń. Mogły mieć jednolite albo wielobarwne umaszczenie. Nie wiem, czy zagrażały prawdziwym rudzielcom.
Jeśli nie widziałaś „Marsjanie atakują”, to – polecam. To taka komedyjka z Jackiem Nicholsonem, Glenn Close i Piercem Brosnanem. Satyra na amerykańskie społeczeństwo lat dziewięćdziesiątych:)
Czyli tak jak wiewiórki szare, chociaż białe to głównie albinosy. Te kambodżańskie, jak podejrzewam, na pewno nie zagrażają rudzielcom. Żyją w Azji od wieków i nie rozprzestrzeniają się jak wiewiórki szare. Uważam, że introdukowanie jakichkolwiek zwierzaków, ptaków, czy roślin, to głupota ludzka. Nie ma co pchać pazurów w Matkę Naturę… jej rozum jest znacznie większy niż nasz – ludzki

A satyrę na amerykańskie społeczeństwo mogę napisać w każdej chwili…
Jest tyle zabawnych sytuacji w życiu codziennym, że to jak nic nadaje się na sfilmowanie 
Z natury nie lubię filmów SF, a tak w ogóle, to nie oglądam żadnych. Nudzą mnie, bo są robione według sztampy… jak harlequiny – już na początku wiadomo jak się skończy
Jedyne filmy jakie kiedyś oglądałam, to filmy przyrodnicze. Teraz telewizor stoi wysoko na półce, bo i tak nikt go nie oglądał
Witaj, Miralko:)
Satyra to trudny gatunek, nie wiem, czy bym się podjęła napisania, więc gratuluję wszechstronności:)
Sf jak harlequiny? Toć to bluźnierstwo w najczystszej postaci;)!
A poważnie – szmiry nie brakuje w żadnej dziedzinie sztuki, ale wciąż jednak zdarzają się odstępstwa i one wynagradzają trudy kontemplowania całej reszty:) Czy odczuwanie i tworzenie Piękna nie jest bowiem jedną ze składowych Człowieczeństwa:)?
Wreszcie, wieczorowo chłodniejsze nieco, dobry wieczór, Wyspo:)
A ma być cieplej jeszcze do weekendu i nawet po!
Witaj, Quacku:)
U nas było dziś trzydzieści stopni.
W lesie nad jeziorem nie tak bardzo odczuwalne (choć Psiułka w tym swoim rudym futrze jednak się męczyła), ale po powrocie do miasta trochę się dawało we znaki:)
Robili nam dziś drogę przed domem, fetor ropy i asfaltu w tym żarze musiał być okropny, ja trafiłam na końcówkę i ledwo dawałam radę oddychać. Nie mam pojęcia, kto wpadł na pomysł, by podejmować takie prace w okresie największych upałów:(
W Chicago rozróżniają dwie pory roku: zima i „constructions”, czyli roboty drogowe



W sumie nie mam którędy dojechać do domu, żeby na nie nie trafić… kopią wszędzie gdzie się da, a jak się nie da, to też kopią…
Także rozumiem Cię doskonale…
U nas dziś było 33C, według tego co podaje „The Weather Chanel”… i nikogo nie obchodzi jak jest gorąco. Mają swój plan do wykonania, to go realizują
A że komuś śmierdzi? Co to kogo obchodzi? Grunt, że robotę wykonano…
Jutro, to znaczy w piątek, niby mam dzień wolny od pracy, ale mam masę spraw do załatwienia






To wkurzające, że jak mam wolne, to muszę pętać się po różnych instytucjach
Przede wszystkim mam nadzieję sfinalizować sprawę hamulców w moim samochodzie. Jestem umówiona na 8 rano. Byłam w tym warsztacie już tyle razy, że mam nadzieję , że to ostatni raz…
Coś mi się w środku przewraca gdy pomyślę ile czasu zmarnowałam przez ten głupi warsztat
Potem obowiązkowo dentysta. Ula dzwoniła i pytała, czy mogłabym przyjść. Muszę, jeśli chcę doprowadzić wszystko do końca…
A w międzyczasie jeszcze parę spraw niecierpiących zwłoki…
Nie wiem kiedy znajdę czas na przygotowanie obiadu…
Trudno, małżonek musi to jakoś przecierpieć
Witajcie!
Miralka korzysta z uroków wolnego, a ja w pracy 😉
Dziś prognoza zapowiada 29oC. Wczoraj rzeczywistość podbiła prognozę o jakieś 5 stopni…
Dzień dobry, kolejny upalny się zapowiada, zgodnie z prognozami.
Dzień dobry
U naj, jak wszędzie, upalnie
Korzystam z krótkiej przerwy w spotkaniu zakładowym, żeby się przywitać
i pożegnać… 
Do popotem
Bry…
Dzień dobry

Wypiłam kawę, teraz piję herbatę… czekam aż małżonek wstanie. Jeszcze trochę… on wstaje około 4, czyli już za momencik
A tak w ogóle, to nie lubię mieć zbyt wielu planów na jeden dzień. Zawsze coś nie wypali



Nie wiem czy już mają tę część do mojego samochodu
Przez tą pandemię wiele zakładów stało, przerzedziły się ich załogi… Mąż mi mówił, że w ich specjalistycznych sklepach są pustki. Nie ma części…
To jeszcze dobrze, że szef męża był na tyle przewidujący, że kupił na zapas… mają teraz czym robić. Gdyby nie to, mieliby przestoje, jak wiele innych tego typu firm…
Czy w motoryzacji mają podobnie? Chyba tak…
Gdyby nie te zapasy u przewidujących może nie byłoby pustek w magazynach?
To chyba nie do końca jest tak, Ukratku. Ostatecznie szef nie nakupił tego nie wiadomo ile, zaledwie na ok. $60 000. A są to drogie rzeczy.
Pandemia trwa już ponad rok… w Polsce nie osiągnęła takich „rezultatów” jak tutaj. W sumie zachorowało ponad 33 miliony ludzi z czego zmarło prawie 600 tys. A ile zostało kalek? Ludzi niezdatnych do żadnej pracy? To te powikłania pochorobowe… Na to nie ma statystyk. Koleżanka pracująca w szpitalu, mówiła mi, że mają wielu pacjentów z powikłaniami po wirusie… ludzi nieuleczalnie chorych, którym żadna rehabilitacja już nie pomoże.
A to są pracownicy różnych zakładów. Produkcja spadła w sposób znaczny. Syn, który pracuje w fabryce mówił, że chociaż mają zamówienia, nie mają często czym robić. U nich też pandemia odcisnęła swoje piętno. Kilku kolegów nie wróciło do pracy po chorobie. Część zmarła, a część nie nadaje się już do pracy…
Także to nie tylko „przewidujący szefowie” są odpowiedzialni za braki…
Nie, oczywiście, że nie tylko. Ale jest to typowe sprzężenie zwrotne w „gospodarce niedostatku”.
Teraz dopiero udało mi się wywlec z łóżka, najchętniej leżałabym dalej tak jakoś się czuję.
Jednak postanowiłam się zmobilizować, spakować i pojechać do Stróży, gdyż uznałam, że lepiej leżeć tam jak w KRK. Czas pokaże, czy była to słuszna decyzja?
Wezmę ze sobą laptopa, w niedzielę będę się łączyć z Wami korzystając z Internetu w komórce. Mam nadzieję, że się uda.
Jutro będzie na pewno lepiej .Dzisiaj dostałem informację na telefonie stacjonarnym , że ze względu na upały , zostaję zaproszony na bezpłatne badanie zawartości wody w organiżmie .Dotychczas były zaproszenia od różnych firm na bezpłatne badania ,ale to dzisiejsze , to szczyt opieki medycznej państwa nad zidiociałym społeczeństwem . I jak tu można narzekać na władzę, kiedy nawet upały mobilizują do troski o człowieka . Tylko tak uczciwie przyznam , że nie wiem po co medykowi informacja o zawartości wody w moim „pijackim”organizmie .
Będą Ci uzupełniać np. schłodzonymi napojami?
Sprawdzają, czy jesteś podatny na „grillowanie”…
Trzydziestopięciostopniowe dzień dobry z Głuszy, Wyspo:)
Ufff, koniec dnia (pracy), koniec tygodnia (to już różnie), nawet w miarę się udało wszystko(?) pozałatwiać. Ale chyba wezmę chłodny prysznic.
I udam się na przerwę.
Jestem już w Stróży.
Na dole był jeszcze upał,ale tu w lesie chłodek.
Ogród zarósł,ale dalej czuję się poszczepienne byle jak i nie dam rady zabrać się za plewienie.
A ja niby mogłabym wziąć się za ogródek, ale upał zniechęca mnie radykalnie



Rano musiałam pozałatwiać masę spraw, a teraz nie ma siły, żeby wyciągnąć mnie do ogródkowej pracy…
Ty się nie spiesz z tą robotą. Ostatecznie ogródek nie zarósł wczoraj, a skoro już trochę czasu zielsko rośnie, to niech podrośnie jeszcze trochę
Bożenka dobrze Ci napisała – jutro też jest dzień
Zdrowiej i nabieraj sił… zielsko w ogródku nie zając, nie ucieknie
Lepiej niech Makówka nieśpiesznie załatwi chwasty, niż żeby chwasty szybko załatwiły Makówkę…
Teraz jakąś Astra załatwiła Makówkę.
Per aspera ad astra…
Pierwsza sentencja łacińska, której się uczyłam.
Jeszcze tylko wizyta u dentysty i plan będzie wykonany


Oddał mi kluczyki i mogłam pojechać załatwiać pozostałe sprawy 
Wymienili mi w samochodzie tę felerną część i nic już nie stuka…
To było najważniejsze do załatwienia.
Pytałam na wstępie ile czasu to będzie trwało. Mechanik powiedział, że ok. 2 godzin i że lepiej, żebym udała się do domu. Znowu na piechtę taki kawał w tym upale?!!! Powiedziałam, że skoro nie może mi dać samochodu, to poczekam. Na zadowolonego nie wyglądał, ale to mnie nic nie obchodzi
Siedziałam trochę ponad godzinę… czyli można było szybciej
Jestem, ale ten gorąc mnie wykańcza. Już i tak cały dzień siedzę z zasłoniętymi oknami, z wiatrakiem…
Dobranoc!
Słonecznie witam!
Witajcie!
Jak by tu zorganizować chłodne przyjęcie?
2 kg lodu w kostkach?
Dzień dobry, od rana zostałem wyciągnięty na zakupy (weekend bez IKEI weekendem straconym), ale już jestem.
Tak sobie pomyślałam, że chyba wolę nie mieć kasy na zakupy i nie bywać w weekendy w sklepach?
Jak patrzę na Twoje relacje, to też bym wolał nie bywać w weekendy w sklepach
Natomiast małżonka uważa, że trzeba doposażyć Najjuniora coraz-lepiej-i-w-jeszcze-więcej, więc jeździmy…
Coś mi zasięg zanika i znów się zjawia.
Laptop zabrałam,ale jak to będzie jutro przy słabym sygnale z komórki?
Nie ma na to rady. Są takie miejsca na mapie Polski, gdzie nie ma zasięgu – pożądane zwłaszcza przez pracowników korporacji!
Tu są chwilowe zaniki co nie przeszkadza w pisaniu komentarza,ale może być problemem w łączeniu na Zoomie.
Mała przerwa w robotach ogrodowych.Gora chwastów urosła,a ogródek dalej wygląda jakby nikt w nim nie był od wielu lat.
U mnie teraz całkiem chłodno się zrobiło.
Zaczynam marznąć, muszę się doubrac.
Chętnie bym uśrednił temperaturę, szkoda, że nie można jakiegoś portalu otworzyć.
Syn oglądał mecz w strefie kibica na Zarabiu,teraz przyszedł obejrzeć resztę w chatce.Podlaczyl tablet do komórki i jednak co chwilę Internet ucieka, więc źle to wróży na nasze jutrzejsze spotkanie niestety.
Umykam do lodówki, ten upał mnie wy-kań-cza. Nawet Vangelis nie pomaga.
Dzień dobry


Wpadłam na Wyspę tylko żeby się przywitać. Byliśmy w parku (jak zwykle w weekend), ale zaraz jedziemy do sklepu. Małżonek musi sobie kupić buty, a że jest pod tym względem wybredny, to wcale nie jest takie proste
W parku było gorąco jak nie powiem co, ale całe szczęście znaczna część trasy prowadziła przez las i co jakiś czas mieliśmy miły powiew wiaterku… wyszłam po spacerze mokra jak szczur…
U nas dziś wcale nie chłodniej niż w Polsce… a skoro rano mam spotkanie na Zoomie, to wiadomo, że nigdzie nie pojedziemy. Jutro po południu ma padać… zapowiadają jakieś burze…
Ograniczyć do fonii?
Czyli tylko słuchać z komórki?
To też jest jakaś opcja.
Dobranoc!
Nie wiem – dzień dobry czy dobranoc, Wyspo:)
Grunt, że w dwudziesto-dwu stopniowym chłodku:)
Słonecznie witam a Gienie poproszę o herbatę
Witajcie!
Dziś urządzam sobie pełny relaks – przysłonięte okna, wiatraczek, pełny przewiew. I lodówka pod ręką!
Dzień dobry, no to pospałem
ale nie wiem, czy słusznie wstałem, bo żar z nieba znowu.
Śniło mi się, że znowu pracuję w tej agencji reklamowej, co 23 lata temu, i dyrektor kreatywny zlecił mi zrobienie projektu graficznego reklamy, mimo moich protestów, że nie wiem, jak się to robi, i że zajmuję się tekstem, nie grafiką. Jakoś tak bez rozstrzygnięcia był ten sen, bo zacząłem szukać w komputerze zdjęć do tego projektu, a potem się obudziłem.
O do licha! Nie dośniłeś do wypłaty…
Jak znam tego faceta, to może i lepiej, bo w związku z brakiem umiejętności byłaby żałośnie niska
Chwila na podwórku w celu ogarnięcia tego i owego, a teraz już w domu.
A ja cała w nerwach czy się uda.
Dzień dobry

Po spotkaniu z Wyspiarzami dzień musi być dobry
Oczywiście dzięki Ukratkowi spotkanie znowu doszło do skutku

I za to wielkie dzięki
Nasiedziałam się jak już dawno nie bywało, więc czas się ruszyć i zająć się czymś „chodzonym”
… i udaję się w niższe rejony swojego domu 
Miłego wieczoru wszystkim życzę…
Malgaskie dzień dobry:)
Dziękuję wszystkim za miłe spotkanie, ze szczególnym uwzględnieniem (jak zawsze – czytaj: drugi raz;)) Tetryka-Koordynatora:)
A teraz w ślad za Miralką wybywam. W mniej parne rejony:)
Dziękuję za miłe spotkanie.W czasie spotkania usiłowano się ze mną połączyć,aby mi przekazać informację, że zmarła koleżanka z ZHP i równocześnie koła PTTK.Na wiosnę chodziła z nami na wycieczki.Ze szpitala wróciła do domu i teraz ta nagła wiadomość.
Dlatego już potem nie próbowałam się z Wami łączyć.
Przykra wiadomość, współczuję rodzinie druhny i tobie…
I ja dziękuję wszystkim obecnym

To my Tobie dziękujemy za organizację i cierpliwość tłumaczenia.
Ale się urobilismy w ogrodzie,a rezultatów i tak nie widać.
Pakowanie,kolacją, powrót do domu.
Wanna,pakowanie na jutrzejszą wycieczkę.
Niezmordowana Makówka!
No właśnie umordowana plewieniem nie ma siły na te wszystkie czynności do wykonania przed wyjazdem z chatki.
Dzień dobry

I aż zdziwko bierze, jak ona już stara



Nagadałam się dziś za wszystkie czasy
Po południu przyszedł syn, złożyć ojcu życzenia (bo w niedzielę był amerykański Dzień Ojca), to sobie z nim pogadałam… a wieczorem zadzwoniła córka, też z życzeniami.
Przy okazji złożyliśmy życzenia, bo w poniedziałek są jej urodziny
Z nią nawijałam ponad 3 godziny
O porannych pogawędkach z Wyspiarzami nawet nie wspominam
Ale oprócz gadania odwaliłam dziś trochę roboty. Nie było słońca, więc wybrałam się do ogródka… dopieliłam co jeszcze zostało do opielenia, ale trawy już nie skosiłam. Miałam dość. Niby nie było słońca, ale duchota straszna
Jutro ma się ochłodzić, po nocnej burzy. W końcu jakieś wytchnienie 

Szkoda tylko, że idę do pracy, mogłabym sporo innych rzeczy zrobić w ogródku… te 21C, które ma być, to dobra temperatura na wszelakie ogródkowe roboty
Miłego poniedziałkowania Wam życzę

I udaję się na zasłużony odpoczynek
Bry…slonecxnie
Dzień dobry! Na zachodzie Polski dzisiaj prognozują burze, więc uważajcie, Wyspiarki i Wyspiarze!
Witajcie!
Znaczy na zachód się nie wybierać? OK…
Dobry wieczór, ani końca roboty, ani przerwy, dzień się rozregulował od upału!
Wróciłam do domu!
W miłym miejscu w miłym towarzystwie upał niestraszny.
Malutki kawałek podejścia do góry był trudny, ale dlatego wyjazd z Krakowa był o 6.40.
Jedynie w busie jednak było gorąco nawet późnym wieczorem.
Dzisiaj jadąc na zakupy stwierdziliśmy, że pojedziemy do najdalszego sklepu, żeby jak najdłużej siedzieć w klimatyzacji. Ale z tego, co piszesz, wynika, że bus nie był klimatyzowany.
Taki zwykły busik na trasie Kraków- Mszana oczywiście, że nie.
Autobusy MPK są klimatyzowane.
No nie wiem, dlaczego „oczywiście”, przy tej pogodzie klima byłaby znaczną przewagą nad konkurencją.
Pewnie są takie busiki, ale na tej trasie nie spotkałam konkurencji. Jechaliśmy ostatnim i JEDYNYM busem z Mszany do Krakowa.
Może w weekendy, może w wakacje jeździ więcej?
No tak, jak on jest jedyny, to gdzie tu konkurencja
Konkurencją dla busa bez klimy byłby marsz wzdłuż szosy. Tak działa niewidzialna ręka rynku!
Dzień dobry



W nocy była burza jako się zowie… błyskało, grzmiało i lał deszcz. Rano wstałam niewyspana, bo w nocy obudził nas telefon męża. Nie wiem po co zabiera go do sypialni
To było ostrzeżenie przed tornadem. Tornada nie było, ale wiadomo jak działa takie nocne budzenie… oboje wstaliśmy niewyspani i zmęczeni…
Ale jest i radość, bo dzisiejszy dzień był chłodny – oczywiście w porównaniu z poprzednimi. Te ok. 20C to żaden chłód
A tak w ogóle, to czy ktoś się zlituje i zmieni wycieraczkę?

Makóweczka i Mistrz Q zapowiadali jakieś rewelacje i co? Cisza…
Ostatecznie nie ma przepisu, że każdy wpis musi mieć ileś tam komentarzy… czas najwyższy na coś nowego
Witam!
Witajcie!
Optymistycznie wybrałem się na rowerze. Będzie dobrze?
Odpowiadając Miralce powiem tak – relację z wyjazdu zapowiadał Q, również Krzysztof prosił o „zaklepanie kolejki”.
Nie będę się wypierać ja również zapowiadałam dalszy ciąg moich okołosanatoryjnych relacji, choć daleko im do rewelacji -nudne zwiedzanie -Radruż, Jarosław i inne takie.
Chętnie sobie utrwalę co widziałam, ale dziś nie dam rady budować -za chwilę planuję wyjść z domu.
Odpowiadając Makóweczce i Mistrzowi Q…

Użyłam pewnego rodzaju przenośni – jak dla mnie, Wasze relacje są rewelacyjne – i stąd te rewelacje
Oczywiście, że żadne z Was nic nie pisało o jakichkolwiek rewelacjach…
Już od dłuższego czasu wybieram się do Russell Military Museum, ale w związku z pandemią było zamknięte. Już jest otwarte i może któregoś dnia się tam wybierzemy. Co prawda mnie militaria nie interesują i nie znam się na tym, ale wiem, że dla niektórych Wyspiarzy, to bardzo interesujące

Będzie nowy temat do pokazania – choć raz nie ptaszki…
Coś dla Q.
Nie tylko dla Q…
Są też i inni miłośnicy…
Och! Faktycznie!
Z internetu wiem, że w tym muzeum są eksponaty na zewnątrz, bo w środku by się nie zmieściły


To znaczy na pewno by gdzieś tam weszły, ale z pewnością nie aż tyle… jakieś helikoptery, wozy opancerzone, czołgi czy co tam jeszcze…
Nie wiem czy uda mi się wszystko pokazać, bo według tego co piszą (i co widać z I-94), plac na którym to stoi zajmuje spory kawał.
A z resztą, zajadę to zobaczę
I oczywiście Wam przekażę
Okołoburzowe dzień dobry, Wyspo:)
Chcecie przeczekajkę?
Wstawiam u siebie, mogę i na Wyspie:)
Tylko wielkiej aktywności nie obiecuję, bo w Głuszy internet kapryśny:)
Chcemy!
W takim razie – po wędrówkach w najwyższe rejony nieba i ziemi z Miralką – zapraszam na nieco pogańszczyzny:)