Są takie noce
od innych łaskawsze,
kiedy się wolno wygłupić,
wolno powtarzać „nigdy” i „zawsze”,
wolno słowami się upić,
tylko nie wolno tej nocy pod różą
okraść, okłamać, oszukać,
bo się już będzie
odtąd na próżno
bezsennej nocy tej szukać…
Szukam wiatru w polu,
zapomnianych słów,
śladu łez w kąkolu,
przedwczorajszych bzów.
Szukam wiatru w polu,
jak to trwa i trwa,
chociaż oczy bolą,
szukam w niebie dna…
Są takie noce
od innych ciemniejsze,
kiedy się wolno rozpłakać,
wolno powtarzać słowa najświętsze,
mówić o wróżbach i znakach,
tylko nie wolno tej nocy pod różą
okraść, okłamać, oszukać,
bo się już będzie
odtąd na próżno
bezsennej nocy tej szukać…
Szukam wiatru w polu,
zapomnianych słów,
śladu łez w kąkolu,
przedwczorajszych bzów.
Szukam wiatru w polu,
jak to trwa i trwa,
chociaż oczy bolą,
szukam w niebie dna…
(z tomu „Sentymenty”)
Oby i nam się przydarzały tak łaskawe noce 🙂
Takie noce kiedy wolno WSZYSTKO?
I oby przydarzały się nie we śnie, ale …chyba się rozmarzyłam, bo wyobraźnia podsunęła mi taką noc…
Eh ta moja wyobraźnia, eh te moje wspomnienia, eh te moje marzenia…
Dobry wieczór. Miałem branżowe spotkanie, zwykle trwające nie dłużej niż godzinę-półtorej… a dzisiaj wyszło 2 godziny 10 minut
Zaraz znajdę dobranockę i wrzucę… jeszcze piętro niżej.
Witajcie!
Mroźno, ale miło! I już jest jasno!
Dzień dobry, tutaj sypie!
Witajcie!
Tu teraz wychodzi słońce.
Dzień dobry

Dlaczego oni mają mieć lepiej niż my?!!!

Szukałam wiatru w polu, ale nie znalazłam… widocznie poleciał już dalej…
Za to przekonałam się, że w Libertyville spadło dużo mniej śniegu niż tutaj… to niesprawiedliwe
Ale za to w Waszyngtonie i okolicach bardzo przyzwoicie sypnęło (jak na tamte możliwości).
Znalazłem w internetach, że tomik „Sentymenty” był ostatnim, wydanym tuż przed śmiercią poetki. Czuć w tym wierszu ciężar doświadczeń, i przemożną chęć przywoływania pozytywnych wspomnień…
Szukasz wiatru w polu ? A masz blisko , bo : ” Na szczytach Tatr , na sinej ich krawędzi – króluje w mgłach świszczący wiatr i ciemne chmury pędzi „. (Tetmajer)
Przyprószające dzień dobry, Wyspo:)
Dobry wieczór. Dzisiaj żadnych spotkań, tylko „normalna” przerwa. Ale najpierw oczywiście fajrant.
Czym się różni „normalna” przerwa od fajrantu?
Tak tylko pytam dla kolegi…
Hm. Używam słowa „fajrant” na określenie końca pracy. A potem następuje przerwa jako taka.
Dopiero teraz widzę, że „fajrant” mówi się też na samą przerwę. Ale nie kojarzyłem tego znaczenia.
Zażartowałam, bo myślałam, że świadomie robisz takie „masło maślane”.
fajrant
rzeczownik, rodzaj męskorzeczowy
pot. koniec dnia pracy lub przerwa w pracy.
A tu niespodzianka, wcale nie
Kojarzy mi się to słowo z filmów, kiedy gwizdał gwizdek fabryczny na koniec zmiany.
Zapytałem wujka Google’a i taką oto odpowiedź dostałem:
„Fajrant”
Etymologiczny dziadek śląskiego „fajrantu” to niemieckie słowo „Feierabend” (die Feier – święto, der Abend – wieczór) oznacza po prostu koniec dnia pracy – a więc pada z ust statystycznego Niemca przynajmniej raz dziennie.
Odbyłem spotkanie, zjadłem kolację, teraz trochę poczytam książkę na klubowe spotkanie w czwartek.
A ja cały dzień potykam się o własny nos tak jakoś się czuję …
Ale kolację już zjadłam i robię obiad na jutro.
Nawet marzyć ani szukać wiatru w polu nie mam siły.
Dzisiaj już żadnych spotkań ani nic. Tylko Wyspa.
No i następna rakieta Elona się rozbiła w locie testowym. Komentarz człowieka ze SpaceX: „lądowanie musimy jeszcze dopracować”.
DOBRANOC WYSPO!
Witajcie!
Witajcie!
Ja wczoraj padłem jak przysłowiowa strucla. A i obudziłem się z poczuciem nieznośnej krzywdy ze strony budzika…
A ja przed budzikiem nie wiem czemu.
Jak pada strucla?
Na płask?
Generalnie dosyć bezwładnie, i o to chyba chodzi w tym powiedzeniu. Mawiało się też „padł jak chleb za 8” – ale czy ktoś z was pamięta, jak długo utrzymywała się taka cena bochenka chleba?
Nie pamiętam takiego powiedzenia z chlebem za 8.
A wydawało mi się, że jesteśmy z tego samego pokolenia Tetryku…
Ale ślisko!
Nie lepiej zawczasu przejść na czworaki?
Tu już jest ok.
Ale chodzę na 4 kończynach,bo z kijkami.
Była taka zagadka sfinksa o istocie chodzącej na czterech, dwu a na koniec trzech nogach…
Czyżbyś wracała do dzieciństwa?
Ależ to już od jakiegoś czasu odkrywam w sobie dziecko i robię rzeczy, które nie przystoją starszej pani.
Dziś w autobusie młody chłopak popatrzył na nas z plecakami, kijkami, rozbawionych i powiedział „Podoba mi się energia, jaka od Was bije oraz radość życia w tych trudnych czasach”.
Dzień dobry przelotne, zaraz muszę coś załatwić. A potem wiadomo.
Czyżbym był jedynym, który właśnie pije kawę na wyspie?


Gieniu! Obudź towarzystwo!
Wyspacerowana wracam do domu.
Już wyciągnięto cię z plecaka? 😉
Tak jest!Wyciągnięto!
Plecak częściowo wypakowany stoi sobie pod telewizorem.
Makówka po obiedzie, herbacie i ciasteczku leży sobie na wersalce.
Deszcz pada rozpaczliwie, ale w czasie spacerku nie padało, a nawet były momenty słoneczne.
Wbrew zamierzeniom był to dość burzliwy dzień, dlatego jeszcze nie skończyłem pracować… zapewne do przerwy skończę, a po przerwie się pojawię.
Wspomnienia sprzed lat : Po ile polędwica ? Po plasterku … A na ile ? Na tydzień ! Mimo Pandemii w sklepach nie brakuje polędwicy . Może nie jest tak zle ?
Jestem po przerwie.
Jestem tak padnięta, że umykam.
Spokojnej wszystkim spaćidącym! Odpoczywajcie.
Licznych gwiazd, dziewczęta! 😉
Dzień dobry. W nocy dosypało.
Deszczowo witam!
Witajcie!
Smutna rocznica…
Dzień dobry. 🙂
Wybaczcie, pozwolę sobie na odrobinę prywaty. 🙂
Nie wspominałem, wczoraj za dnia, o tej rocznicy, nie chcąc wywoływać niepotrzebnego zamieszania. Niezmiennie, odnoszę wrażenie, że taka informacja „robi dzień” tym, którzy są jej adresatami. To znaczy, stają na baczność i zaczynają się smucić. Bo nawet, jeżeli nie ma powodu, to najzwyczajniej, tak właśnie wypada. Taka całodniowa „zawiesina”, jest nad wyraz męcząca, dla wszystkich.
Smutna rocznica ? Tak, smutna. Sam dzień, już nie taki smutny, co raz to więcej w nim uśmiechu, na takie czy inne wspomnienie. Wpływ czasu, zauważalny niemalże gołym okiem. Gorycz jest i zapewne pozostanie, bo „człowieczy los, nie jest bajką ani snem). Niemniej, jak ma się ona, do salwy śmiechu, która wybuchła nieopatrznie, na widok tego czy tamtego zdjęcia, gdzież ten smutek tegoż dnia? Ten, co to na baczność stawia… Idąc za: „Uśmiechaj się, do każdej chwili uśmiechaj”, na wspomnienie o kolejnej rocznicy, uśmiechnijmy się do niej, Ona na pewno by tego chciała.
Bardzo ładnie to napisałeś Lordzie. Ładnie i mądrze.
Zmarłych powinno się wspominać z uśmiechem przypominając miłe chwile.
Miłe, wesołe, zabawne.
Oni tak by chcieli.
Trudno to robić, gdy ból jest świeży, ale po czasie można starać się widzieć o ile jesteśmy bogatsi wewnętrznie dzięki tej osobie, którą wspominamy.
Witaj Lordzie W.


Według mnie, na Wyspie mamy głównie „prywatę”, więc Twoja nie rzuca się w oczy
Wspominanie tych co odeszli, zawsze niesie ze sobą pewną nutkę smutku… żal, że nie ma tych, którzy byli nam bliscy…
Nie jest to jednak taki smutek jak bezpośrednio po samym wydarzeniu… czas zatarł ból, zostały wspomnienia…
Wiem o czym mówię, bo niedługo będzie 7 rocznica śmierci mojej mamy. Wspominamy ją nie tylko w rocznicę, znacznie częściej… i nie ma w tym takiego smutku jak na początku…
Uśmiechamy się do wspomnień…
Dzień dobry
I z tego co obiecują media, ma być go bardzo dużo… ciekawe co z tych zapowiedzi wyniknie 
Jeszcze się poprzedni śnieg nie roztopił, a dziś ma spaść nowy
W Stolicy , w ciągu doby szlag trafił prawdziwą zimę i została szara ,bura kalendarzowa rzeczywistość . A wspomnienia o Jaśmince ? Pamiętamy niezależnie od rocznicy , bo Madagaskar to prawdziwy lekarz pierwszego kontaktu na wszystkie nasze dolegliwości doświadczane na tym świecie . Pozdrowionka Wszystkim 🙂
Dzień dobry. Norma wykonana, sprawy poza tym załatwione, zakupy zrobione.
Gwizdek i przerwa.
Dotarłem do domu i zaraz udaję się do Klubu Książkowego…
Miałeś czas na odpoczęcie po pracy czy działasz w takim kieracie obowiązków, pracy i przyjemności?
Byłem u mamy…
W jakiej mama jest formie psychicznej, fizycznej?
Trochę już chodzi z balkonikiem…
To bardzo dobrze i rokuje pomyślnie.
W takim wieku często siada psychika i starsza osoba już nie ma motywacji (a potem już sił), aby wstać z łóżka.
I w ogóle spora część tego jest w głowie. Teściowa (82 lata) upadła i mocno się potłukła, na szczęście obyło się bez złamań (tylko jakieś pęknięcie, zaleczone), teraz też chodzi z chodzikiem albo o lasce… chyba że się zapomni, to potrafi całkiem sprawnie chodzić i bez. I nie to, że udaje, po prostu się boi, co całkiem zrozumiałe.
Z moją mamą było inaczej. Miała ogromną chęć SPRAWNEGO życia.
Jak jeszcze chodziła sama na różne spotkania, do Lwowiaków, do kina itd. uparcie nie chciała nosić laski i co chwilę się wywracała.
Stale była potłuczona, ale „nie będę przecież nosić laski, bo to postarza!”. Dotyczyło to osoby dużo po osiemdziesiątce.
A potem…złamała obojczyk, dalej próbowała chodzić i dalej stale coś sobie robiła.
A potem…ja musiałam jechać do IO, do Gliwic.
W każdym razie bardzo długo jeszcze ambitnie próbowała, ale sił nie starczało i groziło upadkiem, potłuczeniem, połamaniem.
Więc czasem chyba lepiej, jak ktoś się boi i jest ostrożny. No i słucha opiekującej się nim osoby.
Dobry wieczór. Jestem. Idę po dobranockę.
Na mnie pora, dobranoc.
Dobranoc!
(korzystam, że się da, bo znów coś Wyspa wierzga)
Witajcie!
Za chwilę następny…
ale pośrodku weekend! 
Kończymy tydzień!
Pospacerowałam, wróciłam do domu, zrobiłam coś na kształt obiadu, zjadłam, pozmywałam po obiedzie.
Teraz ciasteczko, herbata i budowanie.
Zanim zbuduję Tetrykowi akurat wystarczająco urośnie.
No to na dzisiaj, jutro i pojutrze dość.
Przerwa, proszę ja Was.
Mistrz Q przerywa, a ja zapraszam piętro wyżej.