Narodowe Święto Niepodległości 11.11.20 jak na turystów przystało, obchodziliśmy w plenerze.
Z Woli Justowskiej szurając po liściach idziemy przez tajemniczo zamglony Lasek Wolski.

Dochodzimy do Kopca Niepodległości im. Józefa Piłsudskiego na Sowińcu.
Kopiec Józefa Piłsudskiego (Kopiec Niepodległości, Kopiec Wolności, Sowiniec, Mogiła Mogił) to największy w Polsce kopiec.
Pomysłodawcą powstania kopca był por. Franciszek Supergan. W 1934 Związek Legionistów Polskich zatwierdził pomysł usypania kopca-pomnika walki narodu o niepodległość. W Warszawie powstał Komitet Budowy Kopca, na którego czele stanął płk Walery Sławek. Kopiec rozpoczęto sypać 6 sierpnia 1934 r. w dwudziestą rocznicę wymarszu z Krakowa I kompanii kadrowej Legionów.
Po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego postanowiono kopiec nazwać jego imieniem. Sypanie zakończono 9 lipca 1937 r. W kopcu złożono ziemię z wszystkich pól bitewnych I wojny światowej, na których walczyli Polacy.
W 1941 r. generalny gubernator Hans Frank wydał rozkaz zniwelowania kopca, który nie został wykonany.
Po II wojnie światowej władze starały się, aby kopiec wymazać z pejzażu miasta i ze świadomości krakowian. W 1953 r. przy użyciu czołgu usunięto ze szczytu kopca granitową płytę z wyrytym na niej Krzyżem Legionowym. Zniszczono wówczas cały stok kopca.
Nad kopcem czuwa Komitet Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego powstały w czerwcu 1980 r. W 1981 r. ruszyła akcja odnowy kopca. U jego podnóża spoczęła ziemia z pobojowisk II wojny światowej. Kopiec zaczęto nazywać Mogiłą Mogił.
W wyniku ulewnych deszczy w latach 1996 i 1997 65% zboczy kopca uległo procesowi podmycia (erozji) i zniszczenia. Remont kopca trwał 5 lat. W 2010 r. w wyniku intensywnych opadów 50-70 m² zbocza uległo zniszczeniu.

Tu spotykamy miłą, wesołą grupkę młodzieży z biało-czerwonymi flagami.
Podkreślam – sympatyczną i proszę nie mylić z narodowcami!

Młodzież na chwilkę puszcza biało-czerwoną mgiełkę. Znów podkreślam – na chwilkę.
Towarzyszy temu śmiech, zaproszenie naszej grupki podstarzałych turystów do oglądania; jest miło.
Nie ma nacjonalistycznych okrzyków. Chciałabym, aby zawsze, wszyscy tak świętowali 11 listopada.

A oto kolega w czapce Krakusce na tle Kopca.

Niektórzy wchodzą na Kopiec, ale niestety na ładny widok nie można było liczyć ze względu na ponurą, mglistą pogodę.
Jednak pogoda nie zniechęca nas do dalszego wędrowania alejkami Lasku Wolskiego.
Uroczysko Las Wolski (Lasek Wolski) obejmuje powierzchnię 419 hektarów; sieć ścieżek spacerowych liczy ok. 40 km długości.
W 1917 roku teren lasu został zakupiony przez Kasę Oszczędności Miasta Krakowa i przekazany miastu z przeznaczeniem na park ludowy.
Po Lasku Wolskim oprowadzał Was kiedyś Tetryk, ale ja zrobię to jeszcze raz i może trochę inaczej.
Jesteśmy na Szlaku Twierdzy Kraków.


Przechodzimy obok winnicy.

Winnica Srebrna Góra położona u stóp klasztoru O.O. Kamedułów na Bielanach. Jest jedną z największych winnic w Polsce, malowniczo położoną w dolinie Wisły. Obejmuje obszar 28 ha i składa się z dwóch części położonych na Bielanach oraz w pobliskich Przegorzałach.
Charakterystyczne dla regionu gleby wapienno-gliniaste oraz lessowe o optymalnej strukturze i nawodnieniu, warunkują oryginalny charakter powstającego tu wina. Południowe i południowo-zachodnie stoki o nachyleniu 15-20 stopni gwarantują doskonałe nasłonecznienie, a naturalną osłonę stanowi Las Wolski.

Winnicy pilnuje Marcin, biskup Tours, którego czci się 11 listopada, patron winiarzy, winogrodników i właścicieli winnic.


Szybki rzut oka na kapliczkę.

oraz na fort


I zaczyna się najprzyjemniejszy moment świętowania 11.11 – grillowanie na działce kolegi, którego zdjęcie w czapce Krakusce było wcześniej.

Jak widać, na ognisku grillować można wszystko, co kto przyniesie – kiełbaski, kanapki, pierogi, naleśniki oraz nazbierane po drodze jabłka.
——————————
Aby nie zakończyć pięterka imprezką i zdjęciem smakołyków na koniec zabiorę Was na malutki spacerek (13.11.20) bulwarami ze spojrzeniem na balon, Wawel i ptaki.





Z miejsca ogólnie wszystkim znanego powędrowałam do Parku Dębnickiego.
Zajmuje on powierzchnię 4,82 ha; zaprojektowany został przez pracowników Instytutu Architektury Krajobrazu Politechniki Krakowskiej. Na tyłach parku znajduje się neorenesansowy pałac Lasockich – rodziny, która około stu lat temu przekazała Krakowowi teren pod budowę parku. W dwudziestoleciu międzywojennym na terenie parku znajdował się zakład dla ubogich chłopców prowadzony przez braci Albertynów.

Zaczęło się robić zimno, więc nie dotarłam do tej części, gdzie znajduje się pałac. Myślę, że kiedyś to zrobię.
Obrazek wyróżniający – Polana pod Dębiną (Polana Bielańska), jedna z polan Lasku Wolskiego. Powstała wskutek wycięcia drzew wykorzystanych przy budowie kościoła na Srebrnej Górze.
Zapraszam na dwa (11.11 oraz 13.11) bardzo krakowskie spacerki.
Tym razem miejsca dobrze znane krakusom i nie tylko krakusom. Jednak może Wyspiarze spoza Krakowa znajdą dla siebie coś ciekawego?
A dla krakusów cóż…pole do uzupełnienia własnymi zdjęciami i własnym spojrzeniem.
Wszystkich jak zawsze zapraszam do współtworzenia.
Dzień dobry! Dzisiaj na szczęście było mi dane się wyspać
tak fest sobotnio!
A teraz już do rzeczy.
Zawsze mnie zastanawiało określenie LASEK Wolski. Tak jakby był to taki sobie, fiu, zagajniczek. A tu piszesz 419 ha – nie w kij dmuchał!
Te próby zniszczenia Kopca Piłsudskiego mają w sobie coś żałosnego. Niemcy nie dali rady (swoją drogą, ciekawe, jak to przeprowadzono; „Rocznik krakowski”, do którego odsyła Wikipedia, notuje tylko: „Między innymi 16 IV 1941 r. generalny gubernator Hans Frank polecił staroście krakowskiemu „usunąć jak najszybciej kopce Kościuszki i Piłsudskiego, gdyż, jak się wyraził, nie może ścierpieć, aby w Krakowie z daleka były widoczne pomniki kultury i władzy polskiej” [3], Ale na szczęście plany te nie zostały przez hitlerowców zrealizowane…”), władze komunistyczne też się pewnie nie starały zbytnio zrobić krzywdy samemu kopcowi (tylko ta płyta). Dopiero pogoda.
To optymistyczne, że można świętować bez wrzasków, ksenofobii i nienawiści.
Kazamata amunicyjna wygląda jak późniejsze, betonowe fortyfikacje, z II wś. Aż się nie chce wierzyć, że powstała w 1914-15 r.
Wina bym spróbował – polskie winnice powoli dochodzą do bardzo przyzwoitej jakości. Co prawda na razie w moim osobistym rankingu przoduje Winnica Mickiewicz z okolic Lublina, ale chętnie bym sobie poszerzył horyzonty. I nie wiedziałem, że Marcin z Tours jest również patronem winiarzy, myślałem, że przede wszystkim rogali
Po spojrzeniu na ścianę fortu Krępak już wiem o co chodzi – ta cegła: to ona nasuwa skojarzenia z fortyfikacjami z I wś. A beton to jednak już później. Tzn. to wszystko w sferze moich skojarzeń, bo jak widać, ten amunicyjny też jest z I wś.
Bulwary mimo pogody prezentują się zacnie, ale to chyba taka specyfika, że zieleń i ceglane mury Wawelu tak ładnie wychodzą.
O Parku Dębnickim nic nie wiedziałem, a z mapy wynika, że nawet dość blisko Wawelu i najpopularniejszych miejsc. Przedziwny ten Pałac Lasockich, owszem, ma te elementy neorenesansowe, ale w gruncie rzeczy to taka większa willa. Kojarzy mi się z włoskimi willami, tyle że bryła taka bardziej przysadzista (to nie zarzut, co kraj, to obyczaj).
Dzięki Q za merytoryczny komentarz. Za komuny nie wolno było używać nazwy Kopiec Piłsudskiego, lecz jedynie Sowiniec.
)? Wszak też Krakus.
Muszę umykać, dziecko mnie ponagla, chętnie pogadam na te tematy jak wrócę.
Chyba że Tetryk mnie zastąpi (Tetryku
Paaaaaaa…..
Ależ spoko, mamy czas.
Ja też idę zaraz na nieduże(?) zakupy w pobliżu…
Na oko mi się wydawało, że schron amunicyjny też zbudowano z cegły, tylko otynkowanej. Sprawdziłem w sieci:
Ściany schronów budowano z kamienia łamanego (150 cm grubości), natomiast elewacje z cegły (90 cm). Stropodach ze stali i betonu posiadał grubość od 90 do ok. 130 cm.
(Piotr Bujas, Schrony amunicyjne, w: Atlas Twierdzy Kraków, Seria I, Tom 14, Urząd Miasta Krakowa, Oddział Ochrony Zabytków, Kraków 2001.)
Ha, no proszę! A wyglądał jak betonowy!
Dzięki Tetryku za informacje. Cieszę się, że moje spacerki poszerzają naszą wiedzę.
Witajcie!
Zakupy, wizyta u mamy, wizyta montażysty od drzwi, śniadanie – dopiero teraz zawitałem i pospacerowałem. Dobrze mieć dobre towarzystwo do spacerków, i wenę do ich opisywania!
Pomału powstanie tu Mała Ilustrowana Encyklopedia Krakowa!
Dobry pomysł z tą encyklopedią. Zapraszam Cię do współtworzenia Tetryku.
Dzień dobry
A nie śpię już trochę (od przynajmniej 3 godzin)…
I faktycznie sporo ich. My niestety nie mamy możliwości tak dużo jeździć. Oboje pracujemy i zostają nam tylko weekendy. A że nastawiamy się głównie na ptaszki, więc i pogoda ma duże znaczenie. Jak jest tak mglisto i pochmurnie, to nie bierzemy aparatów (nawet jak gdzieś jedziemy)…
W końcu i ja się dostukałam do Wyspy. Do tej pory pokazywało mi jakiś błąd i nie mogłam wejść
Wycieczki przeurocze
A tu cały czas pochmurnie, z niewielkimi tylko wyjątkami.
Dzwoniłam do brata, do Polski… rodzice bratowej czują się dobrze, jej brat też. I to jest bardzo dobra wiadomość
No i świetnie! Tak trzymać!
Niech żyją dobre wiadomości!
Witaj, Miralko:)
Też się cieszę, że idzie ku dobremu.
Pozdrawiam:)
Spacer w Mogilanach,teraz w chatce w Stróży.
Pozdr Wyspiarzy…
Odpozdrawiam!
A ja, jak zwykle ostatnio, z nosem w książkach… ale też pozdrawiam
Uff, miałem (planową) przerwę w dostawie prądu, ale już po.
A od 18.00 spotkanie na Zoomie.
Wróciłam! Teraz szybko zjem zupę na rozgrzewkę i wracam na Wyspę.
U Miralki dzień dobrych wiadomości (cieszymy się wraz z Tobą), Bożenka nagadana z siostrami odpoczywa po ciężkim dniu, Tetryk z nosem w książkach, Quackie po przerwie w dostawie prądu spotyka się na Zoomie, Ultra zajrzała, aby przyznać, że „Kraków jest super!”
A Makówka dziś? Spacer w Mogilanach, pierogi w chatce w Stróży, spacer po Zarabiu. Piękne niebo dziś było, zachwycające wprost.
Pokażę pewnie jakieś pstryczki jak będę opisywać grudniowe spacerki.
(ale najpierw muszę skończyć te z listopada!).
Dobry wieczór, Makówko:)
A ja znowu „ze spacerku na spacerki”, jak to zauważyłaś poprzednio:)
Po fachowym omówieniu Quacka, ponownie pozostaje mi „czepianie się” słówek:)
Uśmiechnęłam się na tę „kazamatę”, bo bardzo rzadko używa się pojedynczej liczby, a co za tym idzie, mało kto wie, że wyraz jest rodzaju żeńskiego i w wyrażeniu „wypuszczono go z kazamat” nie ma błędu:)
Miło patrzy się na świętującą z umiarem młodzież. Oby jak najczęściej takie podejście triumfowało. Wszak chciałoby się, by ludzie, którzy w przyszłości będą mieli realny wpływ na naszą rzeczywistość, wiedzieli, co to konsensus:)
My jedliśmy dziś leśny bigos:)
Wiatr był spory, a palenisko z kamieni postawiono wśród drzew i do gara wpadło parę przypraw nieoczywistych: zrudziałe igły sosnowe, zeschnięte brzozowe listki i – absolutny hit – olszynowe szyszki:)
Ale czy taki drobiazg jak brak pokrywki mógł zepsuć humory i apetyty wygłodniałym zdobywcom lasów i jezior? Nie mógł”:)
Pozdrawiam:)
Powędrówkowe, już udomowione dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór Leno odpowiada Makówka już też udomowiona.
Cóż moje spacerki i jakieś pierogi na tarasie nie umywają się do Twojego leśnego bigosu.
Tak, konsensus, tolerancja -oby były to słowa znane i stosowane przez wszystkich. Oby!
Leśny bigos to taki dar lasu/losu:)
Najpyszniejsze w tym wszystkim były brak fochów i dużo śmiechu przy wyławianiu „problematycznych” smakołyków:)
Bo to jest właśnie cały urok tego typu imprez.
Pamiętam klopsiki na rejsie żeglarskim. Podgrzewane w kociołku na ognisku, nóżki się złożyły, klopsiki wylądowały w piasku.
Piasek wchodził między zęby, deszcz lał, a wszyscy się śmiali i dobrze bawili.
Teraz odpowiem częściowo na merytoryczny komentarz Q z godziny 11:32, za który jeszcze raz bardzo gorąco dziękuję.
Oficjalnie ten teren nazywa się Las Wolski, ale nie spotkałam krakusa, który powiedziałby inaczej jak Lasek Wolski. Nigdy nie przyszło mi do głowy zastanawiać się, dlaczego to zdrobnienie.
Jeśli chodzi o Kopiec Piłsudskiego w moich czasach szkolnych mówiło się Sowiniec. Wspominanie o Piłsudskim było coś jak o wspominanie o Katyniu. Sowiniec był często odwiedzany, gdyż spacer można było uatrakcyjnić ciastkiem, lodami lub czymś takim. Teraz chyba nie ma w tym miejscu kawiarni. Jako dziecko często tam bywałam z rodzicami, a potem oczywiście już sama.
Z odpowiedzi o forcie wyręczył mnie Tetryk(dziękuję). Szlak Twierdzy Kraków będzie się jeszcze pojawiał na moich spacerkowych pięterkach.
Park Dębnicki jest faktycznie w zasięgu nóg od Wawelu, na tym właśnie polegał ten popołudniowy krótki spacerek. Zrobiłam ostatnio dwie nowe kategorie „Parki” i „Forty”, aby łatwiej (mnie samej) było usystematyzować to co opisuję.
Bulwary powiadasz prezentują się zacnie, nie przeczę. Mnie jednak nie chodziło o Wawel odbijający się w Wiśle co o to, aby się pochwalić, że mam jakieś ptaszki do pokazania na ptasiej Wyspie, no jak wszyscy to wszyscy, Makówka -też. No wiem, nie ta jakość!
Reszta odpowiedzi -później; muszę umknąć do „robótek domowych” na chwilę i do
Przerwa nieco się przeciągnęła. O ptaszkach nie pisałem, bo to oczywista oczywistość
(że są).
Czy oczywistą oczywistością będzie, że nieśmiało zapytam, czy masz pomysł na Dobranockę…hm…no wiesz jaką?
Mam przerwę w przerwie, za odpowiedzi Makówki dziękuję, wszystko skomentuję po powrocie!
A ja dopiero teraz idę do
, bo wcześniej wieszałam pranie i plotkowałam na WhatsApp.
Dobranoc!
Dobranoc!
Czy dzieci były grzeczne? Czy dziś dostaną rózgę, czy smakołyki?
Witajcie!
Już w autobusie przypomniałam sobie,że termos z herbatą zostawiłam w kuchni.
Jak ja nie lubię rano wstawać…
Witajcie!
Piękny dzień na spacerki!
Na szczęście do Brandysówki da się dojść na wirtualnej herbacie
Przypominam, że nie jeżdżę samochodem, więc czas podróży wydłuża mi się o dojazd autobusem, potem tramwajem, potem autobusem aglomeracyjnym i dopiero na nogach.
Jedynie osoby poruszające się samochodem lub rowerem mają „rzut beretem”i wirtualna herbata byłaby wystarczająca.
Dzień dobry, nieco wcześniej niż wczoraj…
Aha, GDYBY można było mieć sugestie co do przyszłych spacerów, to ja bym był bardzo ciekaw, co Makówka uzna za interesującego w… krakowskim Muzeum Lotnictwa Polskiego
Co prawda jest to spora, otwarta przestrzeń (nic dziwnego, w końcu byłe lotnisko Rakowice-Czyżyny), więc o tej porze roku lepiej wybrać możliwie bezwietrzny dzień.
Zlecenie panie Q przyjęłam. Natomiast nie potrafię podać terminu realizacji.
Nie wiem jak funkcjonuje Muzeum w okresie pandemii, czy w ogóle jest czynne.
Natomiast OCZYWIŚCIE kiedyś byłam i mogę odszukać czy mam stare zdjęcia.
Było to dobrych parę lat temu, więc jeśli zdjęcia się uchowały (niektóre przepadły, gdy padł laptop)to jakoś odszukam.
Jeśli mam problemy z odszukaniem właściwych zdjęć z tego roku to chyba nie muszę tłumaczyć jak będzie wyglądało znalezienie czegoś sprzed około 10 lat.
Natomiast Tetryk mieszka zdecydowanie bliżej, więc pewnie był i może ma jakieś zdjęcia?
Och, nic pilnego. To takie ogólne życzenie, w ramach tej krakowsko-wyspiarskiej „encyklopedii”.
Tajoj jak mawiają Lwowiacy każde życzenie jest mile widziane.
Tylko czas realizacji jest bliżej nieokreślony.
Gdyby nie epidemia mogłabym nawet zrealizować „spacer na życzenie”, choć to na zupełnie innym końcu Krakowa od miejsca zamieszkania.
Quacku masz jeszcze jakieś życzenie?
Na razie nie
Na razie!

Rozumiem, że sprawa jest otwarta, a mnie pomysł encyklopedii coraz bardziej się podoba.
Otóż nie byłem i w ogóle nie przyszło mi to do głowy…
Jejku to chyba muszę szukać czy coś mi się uchowało ze starych zdjęć, bo mnie to kiedyś przyszło do głowy, o ile dobrze pamiętam parę razy, ale ja lubię wtykać nos w różne miejsca.
Wróciłam, jestem w domu!
W porównaniu z Mikołajem w Brandysówce opisywanym na Wyspie w 2018 roku były pewne podobieństwa i różnice.
Miejsce -to samo. Towarzystwo -to samo, nawet Mikołaj ten sam.
Jednak wtedy padał deszcz, a dziś było ciepło i słonecznie.
I dziś nie pojechałam na żadne międzypokoleniowe plotki, lecz grzecznie do domu.
Ciepło i słonecznie! Cudownie! Proszę obrócić Polskę o 180 stopni na mapie!
Rano zmarzły mi ręce, ale potem było tak ciepło, że chodziłam bez kurtki i bez czapki.
Jeśli nie znudzą się Wam moje spacerkowe pięterka opiszę dzisiejszy dzień, ale postanowiłam robić to jednak chronologicznie, więc do opisu jest 11 spacerków listopadowych, dwa z grudnia i dopiero wtedy 6.12.20.
Następnym razem postaram się na jednym pięterku wcisnąć więcej dat, aby to szybciej poszło.
Niewyspane dobry wieczór, Wyspo:)
I nawet złościć się nie mogę, bo zbudził mnie (nie wiem – nadgorliwy czy planowy) kurier Mikołaj z okolicznościową paczką.
Pozdrawiam:)
Witam Cię Leno też bardzo niewyspana!
Mnie zbudził nie kurier, ale dwa budziki. Ale też się nie złoszczę, bo pogoda była cudna, a impreza bardzo udana.
Witaj, Makówko:)
Też sobie dziś powędrowałyśmy z Psiułką, bo co robić z o tak barbarzyńskiej porze rozpoczętym dniem:)
W lasach zawsze jest cieplej i wiatr mniejszy.
Tylko nad samym Jeziorem omal nie pourywało nam głów. Ale przeżyłyśmy:)
Zjadłyśmy na zacisznej polance obiadek i wróciłyśmy do bardzo docenionego tym razem ciepełka.
Pozdrawiam:)
Tetryka zainteresowała paczka, a mnie obiad na zacisznej polance.
Ja obiad właśnie zjadłam przed chwilą w zaciszu domowego ciepełka.
W Brandysówce najadłam się pieczonej kiełbasy i tego co każdy przyniósł w plecaku.
Było ponad 20 osób, każdy przyniósł coś do jedzenia oraz nalewki do degustowania -należało spróbować wszystkiego, więc dopiero teraz zgłodniałam.
My jadłyśmy suchy prowiant: kiełbaskę swymi rencami robioną z chlebkiem własnego pieczenia i ogórkiem własnego kiszenia oraz karmę.
Z tym, że Psiuła jadła wszystko, a ja karmę sobie jednak odpuściłam. Obie piłyśmy za to niegazowaną mineralkę, a ja jeszcze – gorącą herbatę z sokiem malinowym, którą Psiuła notorycznie wzgardza:)
Na mocniejsze trunki nie mogłam sobie pozwolić, bo Psiułka z maniackim uporem miga się od zrobienia prawka:(
Po jednej kolejce ją przecież namówisz!
To musiałby być maraton. I to raczej marchewkowo-mięsny:)
Mam nadzieję, że paczka sprawiła ci radość!
Witaj, Tetryku:)
Ogromną:)
Dostałam coś dla ducha, ciała i Psiuły:)
Książki, ulubiony gin i różową piłeczkę z subtelnie brzęczącym dzwoneczkiem:)
Pozdrawiam:)
A! i perfumy, też ulubione:)
Przed chwilą mieliśmy akcję w sam raz na niedzielne popołudnie. Otóż Najjunior opiekuje się kotką znajomej, młodą, chyba ok. 6 m-cy, i ta kota przestała jeść, za to zaczęła biegunkować, więc musieliśmy ją zawieźć do weterynarza, na szczęście daleko nie mamy, ale nie mamy też transportera, więc pojechaliśmy we 3 osoby, z czego 2 niemal przez cały czas utrudniały kotce ucieczkę z tekturowego pudełka… Już po wizycie, badaniach, lekach przeciwbiegunkowych i przeciwwymiotnych, zobaczymy, co tam dalej się będzie działo.
My naszego kota woziliśmy do weterynarza w szmacianej torbie turystycznej z rozsuniętym zamkiem.
Oczywiście oprócz kierowcy musiała być przynajmniej jedna osoba, która Florka trzymała na kolanach, uspokajała i uniemożliwiała ucieczkę.
Natomiast na stole u weterynarza kiciuś leżał grzecznie i tylko dygotał jakby miał febrę.
Ale ta bidusia miała operowane uszko, zapalenie pęcherza, a nawet przeżył dobę hospitalizacji.
Witaj, Quackie:)
Och! współczuję. Widok chorującego zwierzątka bardzo zasmuca.
Mam nadzieję, że kociębce już lepiej.
Pozdrawiam:)
Dostała te leki, teraz Najjunior niech obserwuje, a my w gotowości.
Trzymam kciuki za poprawę:)
Czy misia należy podesłać Najjuniorowi, czy kotce?
Podsyłam dwa misie na wszelki wypadek.
Dziękuję, przekażę, młody człowiek twierdzi, że kotu już lepiej.
Ciekawe od czego dostała tej biegunki

Zawsze lepiej leczyć przyczynę niż skutki…
Zdrówka kociakowi życzę i wytrwałości Najjuniorowi
No, no! Fotoreportaż na żądanie! Nie każdy tak potrafi!
Przyznam się, że pikniki lotnicze kojarzą mi się wyłącznie z całym dniem hałasu samolotów, wykonujących akrobacje tuż nad naszym osiedlem…
No, raz w roku… to chyba można?
Znajomi w Poznaniu mieszkali na osiedlu tuż pod ścieżką podejścia na Ławicę – dla nich uciążliwość, dla mnie bonus!
Przyjedź na następny piknik!
Bardzo dziękuję za wszystkie lotnicze i wojskowe fotki. Umykam również, śnić o podniebnych przewagach.
DOBRANOC!
Dzień dobry



Córka wyjeżdża w poniedziałek i na szczęście mam wolne. Dopilnuję wszystkiego, zabiorę na ostatnie przed wyjazdem zakupy
Żal, że jedzie, ale przecież to nie ostatni raz kiedy odwiedza rodziców
I tym się pocieszam
Witajcie!
Jak się udały Mikołąjki?
Od Prezesa Koła PTTK dostałam rózgę i czekoladkę, a od Mikołaja -czekoladowego cukierka.
Dzień dobry, lista rzeczy do zrobienia znów spora, ale nastrój jakby nieco bardziej optymistyczny…
Zaraz umykam. Pogoda zachęca do spaceru.
Do popotem…
Cisza na Wyspie…
Wróciłam ze spacerku na tyle zmarznięta (zimny wiatr), że najpierw zabrałam się szybko za gotowanie czegoś na kształt obiadu.
Ugotowałam, zjadłam, teraz serniczek i herbatka i myk na Wyspę.
Spacerowałam wokół Bagrów. W kurtce, czapce zmarzłam, a tymczasem patrzę i w wodzie widzę pływających panów.
Morsowanie podobno bardzo uodparnia, ale to nie dla mnie niestety.
Cześć, powrócona i odgrzana!
Fajrant i przerwa!
Bleeee deszcz pada… U Was też?
Po przerwie. Co do pogody – dzisiaj był jeden z ładniejszych dni w ostatnim czasie, aczkolwiek widziałem prognozę i wszystko wskazuje, że ten sam front, z którego padało w Krakowie, dotrze zaraz i do nas.
Córeczka pojechała już (pół godziny temu) do tego swojego Colorado i jest mi smutno

Pocieszam się, że to nie ostatnia jej wizyta…
Do Colorado – pojechała, czy poleciała? Bo jechać – trochę daleko?
Daleko, ale tak w 2008 roku jechałyśmy z moją przyjaciółką Ewą.
Po drodze było oczywiście parę noclegów…
Kiedyś chyba o tym coś pisałam? Miałam robić wpis o drodze 66, ale już mi się wszystko miesza i nie pamiętam czy zrobiłam?
Pojechała. Jak się leci to zajmuje ok. 2 godzin (no, 2,5). Jazda to ok. 14 godzin. Ale córka nie chciała używać ani samolotu, ani portów lotniczych… ze względu na „wirusa w koronie”. Wydawało jej się, że podróż samochodem, chociaż znacznie dłuższa, jest też znacznie bezpieczniejsza.
W domu będzie jutro wieczorem, bo zatrzymuje się na nocleg w Iowa (chyba w Omaha), a jutro prosto do Denver.
A, no to chociaż tyle, że nie jednym ciurkiem (znam takich, co po Europie tak jeżdżą, żeby np. z Polski do Włoch bez przystanków. Ale potem na miejscu muszą solidnie odespać).
Ona jedzie sama, a to jest różnica. Gdy jechały we trzy z Colorado do Minnesoty, nie nocowały nigdzie, bo jechały na zmianę. 14 godzin za kierownicą ciężko jest wytrzymać, a przecież nigdzie jej się nie śpieszy i spokojnie może gdzieś zanocować.
).
Poza tym, to już nie jest nastolatka… w czerwcu skończy 39 lat, czyli można powiedzieć, że już jest dojrzałą kobietą. Nauczyła się myśleć logicznie (przynajmniej w niektórych przypadkach
Na smutki najlepsza Wyspa i …ptaszki!
Chwaliłaś się, że już zbudowałaś pięterko…czyż nie?
Nie, nie zbudowałam jeszcze pięterka, dopiero wybrałam zdjęcia. Ale jak wszystko pójdzie dobrze, to zbuduję je dość szybko
Próbowałam załadować zdjęcia do galerii, ale jakoś mi to nie wychodzi… czyżby dlatego, że są zmiany?
Jeszcze spróbuję…
Znowu jakieś zmiany?
Tak. Galeria jakoś inaczej teraz wygląda… załaduje mi 62%, albo 69% i zamarza. Nic się dalej nie posuwa i nic nie mogę zrobić. Próbowałam brać na „przeczekanie”, ale gdy po pół godzinie żadnych zmian nie było… po prostu wywaliłam.
Tym razem „zamarzło” na 87%, a ładowałam tylko 6 zdjęć i to zmniejszonych…
Zostały dwa zdjęcia po 72KB, czyli wcale nie takie duże…
I weź tu zbuduj pięterko…
Mnie przed chwilą nie udawało się otworzyć komentarza Q z Dobranocką.
Co klikałam na ostatni komentarz to mieliło, mieliło i wyrzucało albo ukazywał się znany komunikat.
Więc może to nie tylko Galeria co Wyspa wierzga?
Hmm, a u mnie dzisiaj akurat gładko wszystko… Sam nie wiem, co to być może.
Z galerią wzięłam się na sposób
Załadowało mi 4 zdjęcia, ok. dwa ostatnie wywaliłam. Potem zaznaczyłam „dodaj” i dodałam tylko te dwa 

Ale jak jest więcej zdjęć, to można „drobnych wszy dostać”, zanim człowiek wgra to wszystko
Może wołaj na pomoc Tetryka?
Nie było lampki, więc raczej jeszcze nie śpi.
Na razie wgrywam po kawałku… wolno, ale jakoś to idzie
A Ukratek może być zajęty… staram się bez potrzeby nie zawracać mu głowy…
Wgrałam i teraz zacznę budować
Brawo! Czekamy!
Niestety nie wiem, w czym problem – u siebie nie obserwuję problemów, ale też galerii dawno nie wgrywałem, a tam były jakieś aktualizacje…
Skończyłam i zapraszam na nowe pięterko