I
Wstęp
Już się dzień jak tragarz pochyla.
Trzeba wyjść na miasto. Wigilia.
Trzeba się trochę powłóczyć
zamglonymi ulicami Krakowa.
A Kraków jest dama fędesjeklowa
w biżuterii świateł sztucznych.
II
Przemówienie do ulic
(w mimowolnej formie piosenki)
Siostry moje, ulice,
chcę wam dziś miłość wyznać:
wy jesteście moja ojczyzna,
mój deszcz i wiatr, i śnieg.
śnieg tak pachnie jak lilia,
deszcz jak wino upija,
idąc wami słyszę, jak mija
szalony XX wiek.
W dali, na wzgórzu przystanę,
gdzie miasto zaczarowane,
wy płyniecie tam ze mną, piękniejsze
od najpiękniejszych rzek.
Siostry sny zsyłające,
Siostry moje, ulice,
w dzień na szybach ze słońcem,
w noc z wiszącym księżycem.
W was puszczałem w rynsztokach
małe łódki z papieru,
o, złote dźwięków szuflady,
o, filharmonie szmeru.
Któż tak potrafi rzewnie
mgłami zasnuć i osnuć?
Któż tak do ucha szepnie:
„Nie smuć się, bracie, nie smuć”.
Wiosną ptaszki i listki,
latem jest kurz złocisty,
jesienią koncert dżdżysty,
a zimą wiatr i śnieg
i śnieg tak pachnie jak lilia,
wiatr jak wino upija,
idąc wami słyszę, jak mija
szalony XX wiek.
(W ten sposób, pojmujecie,
mam milion sióstr na świecie,
bo w każdym mieście
jest moje szczęście:
ulice, ulice, ulice.)
III
Anormalny chiromanta
Gdzie wzejdzie Gwiazdka? w niebie.
Gdzie są dziewczyny? w sklepie.
Dziewczyny ciastka sprzedają.
W sklepie jest lepiej niż w niebie.
Właśnie do sklepu wszedł chiromanta
oraz chiromanty cień –
i rzecze chiromanta: „Niech da mi panna
dwa miliony rurek z kremem”.
„Przepraszam pana. Bez głupich żartów.
Ile żąda dobrodziej?”,
„Cztery miliony, a zresztą – nie warto”.
I tak jak wszedł, Wychodzi.
IV
Straszne skutki pijaństwa
Ulicą jedzie dorożka,
dorożkarz jest wlany troszkę,
i w dodatku śpiewa ten nicpoń:
„Nie przesadzajmy z prohibicją…
Nie przesadzajmy… tararara…”
Więc wnet spotyka go kara:
nagłą śmiercią umiera na koźle.
Dobrze ci tak, stary ośle.
Koń łeb odwraca. Przez smutne oko
patrzy – o, dolo gorzka.
i mówi: „Jeszcze jeden dorożkarz
odszedł nie wiadomo dokąd”.
A lekarz stwierdza. I dzwonią z dziennika.
A śnieg tańczy walczyka.
V
80 strażaków i 1 (jedno) bluźnierstwo
Inną ulicą z wielkim wysiłkiem
tirli-bum-tiritomba
idą strażacy i tak przez pomyłkę
grają na pożyczonych trąbach:
JESTEM DZIŚ TAKI SENTYMENTALNY,
ŻE MÓGŁBYM SPRZEDAWAĆ ŁZY.
ADRESIK: HOTEL „FENOMENALNY”
POKÓJ NR 303.
I śnieg pada przez pomyłkę.
I topnieje na jezdni.
I wiatr wieje przez pomyłkę.
A inaczej było w przepowiedni.
Bo miało być słońce we dnie
i lekkie mgiełki z rana.
Oto są przepowiednie
świętego Korbiniana.
A tutaj śnieg monstrualny
i pada, i pada, i…
JESTEM DZIŚ TAKI SENTYMENTALNY,
ŻE MÓGŁBYM SPRZEDAWAĆ ŁZY.
VI
Zamieć
Zamieć, zamieć na bożym świecie,
na całym świecie zamieć.
Śnieg, powiadacie? A cóż wy wiecie,
co to jest zamieć?
Strach? A cóż wy możecie poradzić
na taki strach?
Na śnieżnej chmurze jak na białym byku sadzi
tłusty Sebastian Bach.
Liryka, muzyka coraz to wyższa,
do nieba by się szło,
właśnie tak, gdym Bacha w zamieć słyszał
w Paryżu, w PALAIS CHAILLOT:
Organy w chmury, w chmurach cherubin
chmurom krzyczący. „Grajcie”.
. . . . . . . . . . . . . . . . .
Wszystko, coś stracił, wszystko, coś zgubił,
w Bachu, bracie, odnajdziesz.
VII
Powrót
A podobno jest gdzieś ulica
(lecz jak tam dojść? którędy?)
ulica zdradzonego dzieciństwa,
ulica Wielkiej Kolędy.
Na ulicy tej taki znajomy,
w kurzu z węgla, nie w rajskim ogrodzie,
stoi dom jak inne domy,
dom, w którymżeś się urodził.
Ten sam stróż stoi przy bramie.
Przed bramą ten sam kamień.
Pyta stróż: „Gdzieś pan był tyle lat?”
„Wędrowałem przez głupi świat.”
Więc na górę szybko po schodach.
Wchodzisz. Matka wciąż taka młoda.
Przy niej ojciec z czarnymi wąsami.
I dziadkowie. Wszyscy ci sami.
I brat, co miał okarynę.
Potem umarł na szkarlatynę.
Właśnie ojciec kiwa na matkę,
że już wzeszła Gwiazdka na niebie,
że czas się dzielić opłatkiem,
więc wszyscy podchodzą do siebie
i serca drżą uroczyście,
jak na drzewie przy liściach liście.
Jest cicho. Choinka płonie.
Na szczycie cherubin fruwa.
Na oknach pelargonie
blask swieczek złotem zasnuwa,
a z kąta, z ust brata, płynie
kolęda na okarynie:
LULAJŻE, JEZUNIU
MOJA PEREŁKO,
LULAJŻE, JEZUNIU,
ME PIEŚCIDEŁKO.
______________________________________
I tak docieramy z Mistrzem Konstantym i Mistrzem Janem Sebastianem, dorożkarzem i strażakami do końca roku, choinki i kolędy. Oby następny był lepszy!
Witajcie!
Uruchamianie z timera uniemożliwia zostawienie autorskiego komentarza zaraz po opublikowaniu.
OBY BYŁ LEPSZY!
A mówiłam nie czekać na 1.12 i opublikować dzień wcześniej z komentarzem autorskim!
(Makówko! Czy mogłabyś wreszcie
?)
Dzień dobry, dzisiaj b. przelotne… Zadania zaczynają się piętrzyć, więc ruszam do boju!
PS. Nie wiem, z czym to związane (chyba nie z timerem?), ale dzisiaj nie zadziałało to zabezpieczenie, co Mistrz Tetryk wie – Wyspa pokazała mi się jeszcze przed logowaniem.
Sprawdzę…
PS2. Po wylogowaniu wszystko wróciło do normy. Nie wiem, co to było, ale wszystko jest już OK. Zobaczymy, jak będzie nast. razem po włączeniu komputera.
Znowu się wtrącę w fachową rozmowę Mistrzów -czy należy każdorazowo po wyłączenia laptopa potem zalogowywać się na Wyspę?
Mnie często „wyrzuca”, ale normalnie po włączeniu laptopa rano kukam na Wyspę bez logowania.
Nie, to dotyczy tylko zabezpieczenia przed podglądaniem
Przez innych użytkowników komputera/laptopa/komórki?
Czy znowu coś źle zrozumiałam?
Słonecznie witam!
JESTEM DZIŚ TAKI SENTYMENTALNY,
ŻE MÓGŁBYM SPRZEDAWAĆ ŁZY.
(tak jakoś szczególnie mi się spodobało).
Eh!
Dzień dobry
No i jest nowe pięterko… ostatni w tym roku KIG…
Z Polski mam nieciekawe wieści. Brat z żoną i dziećmi zdrowi, ale rodzice i brat bratowej załapali wirusa. Jej rodzice są schorowani i nie wiadomo jak ten wirus na nich podziała. Mam tylko nadzieję, że przeżyją…
U koleżanki cała rodzina załapała wirusa. Wychodzą z tego… nawet jej mama, która jest osobą starszą i schorowaną. Też mieszkają w Polsce…
Koleżanka pracuje w tutejszym szpitalu. Wirus szalał u nich, ale go zdusili. Robili testy dwa razy w tygodniu i każdego z pracowników, który załapał odsyłali do domu. Od dwóch tygodni nie mają nowych zakażeń. To trochę pocieszające…
Miralko trzymamy kciuki za nich i wszystkich innych.
Wokół mnie też dużo chorujących znajomych. Większość jakoś z tego wychodzi.
Ale nie wszyscy -mąż koleżanki, kolega ze studiów, znajoma -nie przeżyli.
Kolega z turystycznych szlaków (jeszcze niedawno wędrowaliśmy razem) walczy ponad dwa tygodnie.
Trudno być wesołym w dzisiejszych czasach…
Pocieszające jest, że większość z tego wychodzi.

Żal każdego dobrego człowieka, który w taki sposób kończy żywot, ale nic na to nie poradzimy… takie życie
Za kciuki dziękuję
Mimo przygnębienia idę do pracy…
Miłego dnia Wam życzę
Współczuję Miralko . W moim Plemieniu w Warszawie dwoje młodzieży kończy kwarantannę . Przyjechali z wirusem po wycieczce do Mikołajek na Mazurach . Jest już dobrze , bo jutro idą do pracy . Pozdrowionka bez korony 🙂
Dziękuję Maksiu


Dobrze, że Twoja młodzież wyszła obronną ręką z tego wirusa
Pozdrawiam cieplutko (i też bez korony)
A ja się czasem czuję jak ten nicpoń dorożkarz, a w dodatku krew mam zbyt mało rozrzedzoną…
Swoją drogą Pani Kraków już się stroi w sztuczną bożonarodzeniową biżuterię…
To już od jakiegoś czasu. Dziś będzie lepiej widać w czasie wygaszenia.
Choć chyba nie, bo dekoracje też mogą wygasić.
O czym mówisz Maczku ?
Protest samorządowców – symboliczne zgaszenie świateł w paru miejscach. Nie martw się -na chwilę. Kraków z tego co czytałam -też.
„W miastach w całej Polsce symbolicznie zgasną światła w proteście przeciw rosnącej finansowej presji wywieranej na lokalne budżety przez rząd. W Warszawie wyłączymy iluminację kilku miejsc – symbolicznie, bez zagrożenia dla bezpieczeństwa” – informował wcześniej prezydent stolicy Rafał Trzaskowski.
Akcja odbywa się pod hasłem „Pozostaje nam tylko ciemność”.
Dzięki ,dziś rozmawiałam z moim 16 -nim wnukiem z W-wy nic nie mówił a tylko dziękował za Mikołajowy przekaz :).On zawsze był mały ,potem został ”Młodym” jak przerósł tatę (184) ;).
Mój młodszy syn jest wyższy od starszego, więc byłby problem, którego nazywać małym.
Ja nie mam takich problemów :).Jeden syn ,synowa ,2 wnuczki i mały czyli Młody. Jest w 2 klasie Technikum ”POLNA” im K.Kieślowskiego w W-wie . Ale wakacje przeznaczył na to by mi pomóc ,wiedząc o remoncie .Dlatego wierzę ,że dobro wraca ,mam tego dowody . Pozdrawiam
Rzutem na taśmę fajrant i przerwa
Wszyscy się rzucają? Co to za taśma?
Też jestem ciekawa i też się zastanawiam czy należy się rzucać?
Kiedyś myślałem, że klejąca. I że się na nią rzuca, żeby wyhamować, bo jak ktoś tak mówi, to zwykle znaczy, że bardzo się spieszył i przez to rozpędził.
Ale to było dawno
Miało być pod wpisem Tetryka z 21,16 :).
Widzę, że nie tylko ja miewam problemy z utrafieniem na właściwy schodek!
Miało być i jest! 🙂
Ale to JEST pod komentarzem Tetryka z 21.16, zobaczcie na wcięcia. Tylko w międzyczasie inne odpowiedzi na ten komentarz wypączkowały
Uff, jestem!
Z taśmą czy bez?
CAŁY OBLEPIONY TAŚMĄ!
Bardzo dzimne, przenikające na wskroś dobry wieczór, Wyspo:)
Nie przepadam za czytaniem tego poematu ciurkiem:)
To nie jest zarzut pod adresem Quacka:)
Skoro KIG połączył te wiersze, musiał mieć w tym cel.
Co nie zmienia faktu, że zawsze trochę mnie ten programowy galimatias irytuje.
Poszczególne utwory traktują o tak wielu sprawach, że chciałoby się nad każdym z nich pochylić oddzielnie, nacieszyć urodą sformułowań, pośmiać z drobnych złośliwostek, podumać o sprawach istotnych.
Ale – jak podczas przedświątecznej gorączki – nic z tego:)
Bo właśnie lekka nerwowość, pośpiech i podekscytowanie charakteryzują te ostatnie chwile przed zapaleniem choinki.
To czas, gdy sacrum miesza się z profanum, kicz z autentyzmem, patetyzm z rubasznością, a liryzm wiary z farsowością dnia powszedniego…
To także o c z e k i w a n i e , podczas którego inne sprawy schodzą na plan dalszy, stają się marginalne.
A jednak te mimochodem zarejestrowane obrazki tłuką się później po wertepach pamięci, by pojawiać w najmniej oczekiwanych momentach, męczyć, podjudzać, póki nie zostaną ubrane w odpowiednią formę i ujarzmione w przedwigilijnym poemacie;)
Pozdrawiam:)
Tak, trochę jak przygotowania do świąt: jedzenie, prezenty, zastawa, obrusy, choinka, bombki wyciągnąć z pawlacza, o rany, karp, czy kto pamiętał o karpiu?!
🙂
Mamo! Mamo! A czemu tata zawsze się chowa przed Mikołajem?
I to pacyfikowanie najmłodszych wypatrywaniem Pierwszej Gwiazdki:)
Tak jest, a oczywiście dzieci to osobny rozdział!
Dodatkowo zazwyczaj któryś akurat był chory. Albo obaj naraz.
Od czasu gdy rano 24 grudnia któryś dostał wysokiej temperatury i moi rodzice musieli pakować w gary to, co przygotowali na Wigilię i przyjeżdżać do nas już zawsze rodzice przyjeżdżali do nas na Wigilię.
Aż była Wigilia gdy zabrakło taty. A w tym roku zabraknie i mamy.
Starszy syn w Wlk.Brytanii.
Nigdy nie lubiłam Świąt, a teraz to już w ogóle!
Miałem stosunek dość życzliwy, ale w tym roku jest spora szansa, że też znielubię. Nawet nie chce mi się pisać, dlaczego
A ja zawsze bardzo lubiłam Boże Narodzenie.
Chociaż bardzo wcześnie przygotowywaliśmy je już tylko z Dziadkiem, Tatą i Bratem:)
Ty i panowie, tak?
Cóż ja w tym roku – mąż, syn, drugi syn jedynie zdalnie.
Aaaa i kot (też facet).
Facet, ale jaki przytulaśny!
Łoj, bardzo przytulaśny. I śpi ze mną, a raczej na mnie.
Witaj, Makówko:)
Te pierwsze święta tylko z nimi były tak bardzo inne od tego, co znałam. Co wszyscy znaliśmy.
Mogli skorzystać z pomocy Rodziny, ale nie zrobili tego…
I także za to mam dla nich mnóstwo szacunku i podziwu. Że próbowali, i że udało im się stworzyć taką atmosferę, by mała dziewczynka nie czuła się aż tak osamotniona i była troszkę mniej nieszczęśliwa:)
A w dorosłym życiu też jestem jedyną kobietą w gronie domowników:)
W tej sytuacji Twój szacunek dla nich jest oczywisty.
Tradycyjnie już chyba – padam na dziób



Po pracy trzeba było ugotować obiad, córka chciała klopsika z jajeczkiem i miałam zaplanowane na dziś pieczenie babeczek. Zrobiłam do nich galaretkę, no i trzeba było zużyć maliny (kupione w sobotę), żeby się nie zepsuły. To jeszcze dobrze, że córka mi pomogła…
I pomyśleć, że nie znoszę gotowania
A wiecznie w tej kuchni siedzę…
Witajcie!
U nas nawet poprószył śnieżek dla ozdoby 🙂
Dzień dobry, dzisiaj też będzie gęsto, nie tak jak wczoraj, ale jednak.
Zimowo witajcie!
(że późno? lepiej późno niż wcale
)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Po bardzo zabieganym dniu pora na odrobinę relaksu przy filżance herbaty z wiśniowym diabełkiem i rogalikiem nadziewanym różaną konfiturą:)
Wiśniowy diabełek? Brzmi intrygująco…
Witaj, Tetryku:)
Nazwę przysposobiliśmy po wizycie w jednym z barów, gdzie barman zaproponował nam do obiadu „piwo z diabełkiem”. Nie mieliśmy pojęcia, co to jest, więc wyjaśnił, że – małe piwo doprawione setką denaturatu:)
Nie skusiliśmy się jakoś… ale nazwa przylgnęła.
A wiśniówkę stawiałam na takie jedno spotkanie z kartoflem w tle. Zlałam, i trochę o niej zapomniałam:) Wypatrzyłam ją dopiero ostatnio wśród innych moich eksperymentów.
Rogaliki natomiast to inna historia.
Konfiturę smażyłam pod koniec wakacji, bo róża obrodziła, a ciasto francuskie robiłam wczoraj, ponieważ miałam natchnienie kulinarne:)
Pozdrawiam:)
Szanuję i podziwiam natchnienie! 🙂
Wiśnie w spirytusie /rumie?
Witaj, Makówko:)
Tym razem stawiałam na rumie i spirytusie w proporcji 1:2 i na samym spirytusie (bo zależało mi na czasie, a winiak na spirytusie jest gotowy już po około miesiącu, podczas gdy ten rumowy musi postać po odcedzeniu z pół roku). I zostawiłam trzecią część wiśni nie wydrylowaną.
Otworzyłam ten rumowy – pachnie nieziemsko – wanilią i miodem:)
A w połączeniu z mocną, gorzką czarną herbatą – oszałamiająco:)
Pozdrawiam:)
Tak, też żałuję, że nie udało mi się nim uraczyć szerszego grona:)
Dobry wieczór. Fajrant i przerwa.
Notabene, Mistrzu T., znów zasieki nie zadziałały
rano się wylogowałem, a teraz wszedłem bez zalogowania…
Quacku czyżbyś był niczym polski Sejm?
A ja (bez zasiek) za chwilę znikam na dwie godziny na lokalne knucie na Zoomie.
Paaaa…
Jestem! Trochę wyczerpany, bo rano musiałem odebrać pewną ważną rzecz z naprawy, a potem praca, rozmaite ważne dyskusje online, potem przerwa. Zakładana norma wykonana. Rzeczywistość… w porządku. Tfu tfu.
A ja mam problem leninowski : co robić ? Miałem dzień w miarę aktywny i odnotowałem kilkukrotne mycie rak w obiektach które odwiedzałem . Czy to zapowiedz , że po Pandemii nie będzie złodziejstwa , bo Wszyscy do przesady mają czyste ręce ? Może trzeba z ufnością oceniać obecną sytuację ? Przykład z dawnych lat : Towarzyszu Sekretarzu jak wygląda u was sprawa składek partyjnych ? Och , mamy już zapłacone do końca roku ! Towarzysze zapłacili ? Nie , założyłem za nich . I nie boicie się , że wam nie oddadzą ? Spoko , przyjdą żniwa to mi odrobią w polu . Jak widać , nie wiele zmieniła się postawa ludu wobec władzy . Dzisiaj mamy podobnie . Dobry wieczór 🙂
Dobry wieczór! Tak, te podobieństwa są zatrważające. Mimo że traktorów mamy jakby więcej i mechanizacja dużo lepsza niż wtedy.
W 2018 roku Polska posiadała 22 miliony samochodów osobowych . Wpłaty z tytułu ubezpieczenia razem z ciężarowymi szacowano na 80 miliardów złotych . Nie wszyscy posiadacze aut zdają sobie sprawę , że utrzymują rząd Morawieckiego
Całkowicie wolni od tego zarzutu są wyłącznie ludzie nie posiadający niczego i utrzymujący się z zasiłków..
Zebranie (na Zoomie) właśnie się skończyło.
Dobrą stroną wirtualnego knucia jest to, że nie muszę teraz na mrozie czekać na autobus.
Jednak nadal, uparcie będę tęsknić za knuciem w realu, również tym ulicznym choćby takim jak w ostatnią sobotę.
Wszystko teraz odbywa się wirtualnie to i nie ma makówczynego między między.
Bo m -m wymyśliłam, aby po powrocie do domu w paru zdaniach i paru pstryczkach opowiadać o spotkaniu z kimś ciekawym, wernisażu itp. Takie spotkania odbywają się tylko wirtualnie, ale to nie to samo.
Zaczynamy żyć namiastką życia, nie lubię, nie lubię…
(ten komentarz niech będzie surogatem m-m)
Och, ale to jest sedno sprawy właśnie, nie surogat. Oczywiście, że wszyscy mają dość tego zapośredniczonego kontaktu (chociaż lepsze to niż nic).
Knucie było na Zoomie, czyli wirtualne, ale jednak uzgadnia się pewne działania już konkretne, w realu.
Np. wywieszanie flag UE na balkonach, rozlepianie ulotek albo złożenie 13 grudnia wieńca w miejscu, gdzie kapitan UB zastrzelił 20-letniego Bogdana Włosika.
No to dobrze, że chociaż działania będą w realu.
Marsze, manifestacje są mimo obostrzeń w realu, ale bywa ostatnio coraz mniej „miło”.
Wszyscy śpią, więc i ja znikam.
Witajcie!
Dziadek Mróz to jeszcze nie jest, raczej szczeniak Mrozik
Dzień dobry, zaspany zupełnie. Ziewam.
Witajcie!
I znikam na …spacerek…paaa
Dzień dobry.
I kto będzie Patronem 2021? Kogo ostatecznie wybraliście?
Tylko w razie jakby moja propozycja przeszła, pamiętajcie: POMIDORY dopiero w październiku!!!
Hm, myślałem, że po KIGu warto by znów przypomnieć jakąś poetkę, ale poza parytetem większych obiekcji przeciwko Starszym Panom nie mam, bo mieć nie mógłbym, skoro się wychowałem na ich twórczości.
Można zacząć od czegoś z repertuaru Kaliny
Witam:)
To może Agnieszka Osiecka, żeby owca była syta i wilk cały;)?
Pozdrawiam:)
Dzień dobry

U mnie lekki mrozik (tak -1C), bo mrozem trudno to nazwać
Wróciłam do domu po miłym mroźnym spacerku.
Popieram Jo w sprawie patronatu Starszych Panów w 2021 roku . Przecież , my Wszyscy jako najwięksi drapieżnicy w przyrodzie , staramy się swoje zachowanie trochę poetycznie wygłaskać . Jemy śniadanko , obiadek , kolacyjkę … A na śniadanko np. udko z kurczaka , a nie jakaś tam noga . Może być skrzydełko , a nie skrzydło . Dalej , mamy wątróbkę , ozorek , flaczki , a nie wątrobę jęzory , flaki . Lubimy słoninkę , boczuszek , smalczyk itp. i nigdy żadnym słowem nie wspominamy skąd biorą się te przysmaki i w jaki sposób , Starsi panowie , starsi panowie , już nie to zdrowie ,a w sercu kwitnie maj (?) Jestem też z tych drapieżników , ale czasami na śniadanko jem płatki owsiane . Brrr…
Ale owies jest bardzo zdrowy! Jednej posłance to wręcz oczy przesłaniał
A ja wróciłam ze spacerku, byłam na zakupkach, zrobiłam obiadek i za chwilę znikam.
Jak myślicie gdzie?
Dla ułatwienia dodam, że wyciągnęłam nartki, kijeczki, butki narciarskie, kurteczkę, spodenki, a nawet kaskeczek.
Ja jestem drapieżnikiem , ale próbuję owsa , a pani posłanka jest tylko od owsa i to jest problem …Pozdrowionka bez korony .
Owies? Bleeee.
Nic nie sypie,czekam na dziecko i okazało się,że spodnie się w pasie skurczyły!
No wiecie te żyjątka co tak kurczą ubranka
Fajrant i przerwa (w życiorysie).
I zaś po przerwie.
Dobry wieczór, Wyspo:)
O! Matyldosiu kochana, jak u nas dziś wieje. Chodziłam z Psiułką i bałam się, czy nie porwie jej jak balonika. Bo co wtedy robić? Puszczać smycz czy ryzykować… chm… uniesienie;)
Pozdrawiam:)
Chwila uniesienia… Bezcenne!
Spacer wysokich lotów!
W Kasinie też trochę wiało,ale jeździło się cudnie.Teraz pijemy herbatę i patrzymy na księżyc u góry,a biały śnieg na dole.Wyciag o 22 zamknęli.
Witaj, Makówko:)
W uszach podczas jazdy nie gwizdało:)?
Mi w trakcie biegów zawsze, gdy zapomniałam o czapce:)
Pozdrawiam:)
Na nartach w dzisiejszych czasach można zapomnieć o czapce, ale nie o kasku.
Więc przez kask nie gwizdało.
Nas do biegania wyposażano w czapki i bufki – takie uniwersalne komino-szaliki. Kasków nie mieliśmy. Może dlatego, że trasy treningów i zawodów nigdy nie przebiegały przez tereny budów;)
Miałam ubraną kominiarkę. Taką specjalną dla narciarzy pod kask. Teraz przydaje się zamiast maski.
Z maskami bywało różnie -w kolejce ludzie mieli, na stoku w czasie jazdy -niektórzy. Natomiast nie widziałam ani jednej osoby bez kasku.
Kaski się przyjęły i bardzo dobrze. Na początku nie mogłam się przyzwyczaić, ale jednak ochrona głowy jest ważna.
Witaj, Makówko:)
W co ubraną;)?
Niewątpliwie, kaski się przydają. Nie wiem, czy teraz należą do standardowego wyposażenia biegaczy, bo swoją przygodę zakończyłam dość dawno. Pamiętam, że biatloniści dostawali kaski, my – nie:)
Pozdrawiam:)
Kaski na nartach są od jakiegoś czasu obowiązkowe, w różnych krajach dla wszystkich, w Polsce dla dzieci do 16 roku życia. Jednak jak pisałam nie zauważyłam wczoraj na stoku ani jednej osoby bez kasku.
Biegaczy wątpię, jednak narciarz jedzie zazwyczaj z większą szybkością jak biegacz. Sama miałam na wiosnę w tym roku taką sytuację, że moje ciało jakby wyprzedziły narty, które coś przyblokowało. Wykonałam więc taki „skok na główkę”co podobno dość paradnie wyglądało.
Mogło się różnie skończyć gdybym nie miała kasku. A tak tylko bolał mnie kark.
Chyba pisałaś o tym upadku na Wyspie.
Wiesz, z bieganiem na nartach jest trochę specyficznie, ważne, żeby nic nie przeszkadzało, zwłaszcza na długich dystansach.
Trasy, które pamiętam, nie były jakieś szczególnie ekstremalne, bo chodziło przecież o czas:)
Pani Aura robiła czasami niespodziewanki, ale taki już urok sportów niehalowych:)
Pisałam, racja. Zaskoczyłaś mnie, że tak uważnie czytasz moje wypociny i na dodatek jeszcze zapamiętałaś.
Jestem pod wrażeniem i trochę dumna, że jednak ktoś mnie czyta.
Ostrzegałam, że mam niezłą pamięć i nie zawaham się jej użyć;)
Właśnie wróciłem ze spotkania Klubu Książkowego – oczywiście na zoomie 😉
O jakiej książce (książkach?) rozmawialiście?
Dziś na tapecie była „Prześniona rewolucja” Andrzeja Ledera.
Dziękuję.
Wczoraj bardzo zachwalano,że warto nawet jak ktoś książki nie czytał,ale wybrałam narty.
Opowiedz Tetryku ciekawsze wątki z dyskusji,
Warto, a jeszcze bardziej warto przeczytać. Choć pierwszym wątkiem było, że autor używa trudnych i nie do końca zrozumiałych pojęć, jak imaginarium, pole symboliczne czy transpasywność.
A ja dopiero wróciłam do domu. Trochę zmęczona, baaaardzo głodna i baaaardzo szczęśliwa.
Cudnie się jeździło! Nikogo nie zraziła ogromna kolejka do wykupienia karnetu. Potem też się trochę stało w kolejce do kolejki, bo na sześcio- osobowej kanapie mogły jechać tylko 3 osoby.
Dziś o 18 było pierwsze uruchomienie wyciągu w Kasinie.
Ludzie grzecznie stali w kolejce, żartowali i cieszyli, że w ogóle można jeździć.
Dziś otwierają -trzeba skorzystać, bo nie wiadomo czy za chwilę nie każą zamknąć -tak wszyscy komentowali.
Żyjemy w pożyczonym czasie…
Dobranoc!
Miłej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry






Chyba się trochę ubzdryngoliłam…
Próbowałyśmy z córką różnych alkoholi (a mamy tego trochę)
Zaczęłyśmy od „Araratu”, wybitnie nam nie posmakował, więc trzeba było zapić to czymś innym
No więc jedno brandy, drugie, trzecie… żadne nie było wystarczająco dobre… dopiero „Amaretto” poprawiło nam smak…
Nie chcę nawet wspominać, że zanim zaczęłyśmy degustację tych trunków, każda z nas wypiła stosowną ilość drinków (córka z ginem, ja ze swoją ulubioną brandy)
Efekt taki, że chyba jutro czeka nas kac… mam nadzieję, że przejdzie ulgowo
Mąż tylko popatrzył na nas, pokręcił głową i nic nie powiedział… a w sumie co miał mówić? On jutro pracuje – my nie
Czyli dziś na Wyspie mówimy szeptem?
Tak jak mówiłam, przeszło ulgowo i szeptem mówić nie trzeba

Mąż też mnie pytał, czy głowa nie boli…
Miralko! Skoro mewy nie tupią o pokład może czas na Twoje listopadowe wycieczki?
Tak tylko spytałam, bo tu już urosło co nieco.
Z miłą chęcią, ale na razie nie mam za bardzo czasu. Córka w poniedziałek wraca do Colorado i to są ostatnie dni kiedy ją mamy. Wybacz, ale ona jest mi bliższa niż cały internet razem wzięty

Także nie wiem czy znajdę czas na przygotowanie pięterka…
To przecież oczywiste, że dzieci są najważniejsze. A w ogóle życie realne jest zawsze ważniejsze od każdej wirtualnej rzeczywistości.
Witajcie!

Moc najcieplejszych myśli i kwiatek dla Basi!
Oczywiście też do życzeń dołączę


Do toastu również
Nie wiem, które z Wyspiarek to Barburki, ale też życzę wszystkiego najlepszego:)
Dzień dobry!
Do poezji zakąskowej , o czym wspominałem wczoraj , można powtórzyć znany już fragment wiersza : Stoi sobie świnka zapatrzona w chmurkę , będzie miała syna , będzie miała córkę Będzie miał jej synek kręcony ogonek ,dwoje tłustych szynek i tyleż golonek . Będzie miała córka dwoje ślicznych oczek , zamieni się cała w słoninę i boczek . Ale jak ten proces jest pięknie , poetycznie ubrany ! Dużo zdrówka bez korony !
Dzień (jeszcze) dobry, Wyspo:)
Mrozek nie odpuszcza.
Wietrzysko też się rozbisurmaniło. Zrobiło mi przemeblowanie na werandzie. Ostatnio zabezpieczyłam mebelki przed zimą, ale wiatr chyba uznał, że jeszcze nie czas na zamykanie sezonu i porozstawiał je po swojemu:)
Pozdrawiam:)
Przeczytałem, że Mrożek, i pomyślałem, że Sławomir
O! a ja właśnie ostatnio przetarłam ekran i klawiaturę;)
A poważnie – Mrożek Sławomir nie odpuszczał mi w liceum. Pospołu z niejakim Konwickim Tadeuszem:)
Mnie chyba Dąbrowska? Maria.
Pozytywistka Eliza Orzeszkowa i jej „Pamiętnik Wacławy”:)
Nie wiem, czy czytałam coś nudniejszego…
Fajrant i pauza.
Dobry wieczór, Quackie:)
Widzę, że (podobnie jak ja przy „miłej nocki, Wyspo”) wznosisz się na synonimiczne wyżyny, by nie przeczytać, że „ten komentarz ple… ple…”:)
Pozdrawiam:)
Rad starat’sia, jak odpowiadano w armii carskiej
🙂
Coś znowu Wyspa mi znika i znów się pojawia i znów znika…
A jak się pojawia to muli. Czy tylko ja tak mam?
Pogadałem sobie z chórkiem. Kiedy znowu uda się pośpiewać razem?
(teraz kolacja).
A na Zoomie nie śpiewacie? Wiem, wiem to zupełnie nie to samo.
Nierealne, ze względu na różne opóźnienia – związane m.in. z różnymi łączami.
Popularne nagrania „zdalnych chórów” są montowane z poszczególnych głosów nagrywanych lokalnie.
(Co nb. napawa podziwem, jak osoba montująca poszczególne ścieżki w jeden utwór jest w stanie to zrobić – zwłaszcza jeżeli chodzi o tempo i tonację, bo przecież jakakolwiek ingerencja w tempo zmieni właśnie tę tonację…)
Sądzę, że każdy z nagrywających ma w słuchawkach sygnał synchronizujący – co najmniej podkład muzyczny, być może wsparty dodatkowym bitem. Dodatkowo przed nagraniem musi być zawarty impuls wskazujący początek. Wtedy montażysta synchronizuje dostarczoną ścieżkę do wzorca, a potem łączy tak zsynchronizowane ścieżki
Mam pytanie do Szanownych Wyspiarzy.
Czy ktoś coś buduje?
Miralka napisała, że do poniedziałku cieszy się córeczką i może nie mieć czasu na przygotowanie na Wyspę wpisu.
To jest 229 komentarz.
Ja nie
Masz? Działaj!
Jak Wam się nie znudziło mogłabym na jutro przygotować parę moich listopadowych spacerków.
W listopadzie było ich 17, z czego opisałam dopiero 4.
Pod warunkiem, że Wyspa nie będzie mnie co chwilę wylogowywać albo w ogóle umykać.
Komentarz mogę pisać nie zalogowana, ale wpisu już się nie da.
Zapraszam piętro wyżej i mówię dobranoc.