![]() | ![]() | |
Kiedy szef pośle cię po piwo, To pomyśl sobie: – Niech ja stracę! I kopnij się do kiosku żywo, Bo coraz trudniej dziś o pracę. Szef to tak prawie jak twój tato; Raz skarci, raz pieszczotą muśnie, Gdy szef oznajmi ci, żeś matoł, Przyozdób twarz w barani uśmiech. I bądź matołem w danej chwili, Choćbyś miał cztery fakultety, Bo szef przenigdy się nie myli, Dlatego on jest szefem, nie ty… Lecz i dla ciebie, choć żeś mały, Jest także satysfakcji strefa: Oto twój szef, choć tak wspaniały, Nad sobą ma większego szefa… I też mu dusza idzie w pięty, Kiedy szef spyta go jowialnie: – Czy pan jest niedorozwinięty? On wówczas bąka: – Naturalnie… Pomnijcie urzędnicy młodzi Oraz wy, starsi wyjadacze; Należy się na wszystko godzić, Albo na prawie wszystko raczej… Bo gdy z ust szefa padnie zdanie Rzucone w gniewie, lub ferworze: – A całujżesz mnie drogi panie! To ty nie całuj go broń Boże!!! Niech ci do głowy to nie strzeli, – Zrób krok, lecz cofnij się z powrotem I jęknij: – Gdzież bym się ośmielił Chociaż po nocach marzę o tem… Taka pokora szefa wzrusza, Lice rozchmurzy wnet ponure I mruknie: – Dureń, ale dusza… Brawo! To znak, że pójdziesz w górę!!! | ||
![]() |
« Gry i zabawy | Śmierć i poeta » |
26
paź 2020
Waligórski zawsze aktualny, brawo Bożenko!
Słońce wyszło, idę łapać, póki jeszcze wolno, do popotem, paaaaaaaa….
Dzień dobry 🙂 Byłem wtedy świeżo przyjętym pracownikiem . Po pracy , oczekiwałem w tłumie pracowników na przystanku tramwajowym .W pewnej chwili z piskiem opon koło przystanku zatrzymało się auto i kierowca zaprosił mnie do środka . Okazało się ,że kierowcą jest mój przełożony i zaproponował mi ,że podrzuci mnie do miasta tzn . do Śródmieścia Warszawy . Nie wypadało odmówić przełożonemu takiej grzeczności i pojechałem z nim . Efekt jednak był dla mnie taki , że tramwajem dojeżdżałem pod dom , a z miejsca w którym wysadził mnie szef , jechałem dwoma autobusami . Ale fakt został odnotowany przez kolegów i były pytania : skąd wy się znacie do cholery ?
Dobry wieczór, fajrant i przerwa.
Dobry wieczór, Wyspo:)
Udało mi się trochę złapać słońca, a potem dzień upłynął mi na realizacji kaprysu „chcę się zaszczepić na grypę jak robię to od kilkunastu lat”.
Na spacerze dowiedziałam się, że wieść gminna niesie, że w Krakowie do aptek „rzucili szczepionki” (jak kiedyś mięso albo papier toaletowy -kto pamięta?).
Po chwili plotka okazała się prawdą -zadzwoniła koleżanka farmaceutka i zapytała, czy dalej rozpaczliwie poszukuję szczepionki na grypę.
„Ależ tak!” odkrzyknęłam radośnie.”Mam nawet e-receptę!”. Już czułam,że witam się z gąską, gdy dowiedziałam się (po podaniu kodu i Peselu), że moja recepta jest na Vaxigrip, a do apteki „rzucili” Influvac.
Trzeba więc zapisać się na teleporadę i poprosić o nową e-receptą.
Po około 3 godzinach dzwonienia udało mi się zapisać na piątek. „Proszę pani, a nie da się wcześniej, ja tylko potrzebuję szczepionkę na grypę!”.
Po drugiej stronie usłyszałam perlisty śmiech „ależ większość e-porad dotyczy nowej recepty na szczepionkę na grypę, bo albo stara straciła ważność, albo opiewa nie na to co akurat udało się „upolować ” w aptece.
Może teraz powinnam „zrobić małpę”? Bo jednak nie rozumiem, dlaczego w aptece na różne leki można zaproponować zamiennik, a w przypadku szczepionki na grypę -nie.
Dobry wieczór. Jestem.
A Tetryk to dziś „się przywitał”, potem przywitał Dasię i …tyle go widziano.
Witaj, Makówko!
Miałem raczej ciężki dzień. W robocie pracy „po kokardkę”, potem w domu obsłużyłem dyskusję Rady Nadzorczej na zoomie, a że dwie ostatnie noce kiepsko przespałem, to już idę spać…
Witaj Tetryku !
Śpij dobrze i wyśpij się porządnie!
Dzięki! Wreszcie się udało!
DOBRANOC!
Witajcie!
Witajcie!
U nas dla odmiany o stopień cieplej. Spociłem się… 😉
Tak, wyjątkowo ciepło.Kurtka niepotrzebna.
Dzień dobry, dzisiaj zaspałem, albowiem najwyraźniej przypadkowo wyłączyłem wczoraj budzik w telefonie.
Dzień dobry



AW jak zwykle ponadczasowy
U mnie nic ciekawego… wczoraj popadał śnieg i trochę zimno się zrobiło. Oczywiście po śniegu nawet ślad nie został
Wszystko jest za ciepłe, żeby się mógł utrzymać. Mogę jednak poinformować, że pierwszy śnieg mam już zaliczony
Fajrant i przerwa.
Dzisiaj bardzo przyzwoicie, oprócz normalnej normy zrobiłem również jeszcze niezbędną pracę dodatkową.
Miły dzień.
Słońce, ognisko, kwiatki, jesienne kolorowe liście na drzewach.
Starałam się nie zaglądać do komórki i nie interesować co się w kraju dzieje; rozmawialiśmy na różne tematy…
Wróciłam do domu i wystarczyło wysłuchać pewnego przemówienia, aby stracić ochotę na wszelkie rozmowy, nawet na Wyspie.
Może jeszcze kuknę, ale na wszelki wypadek powiem
DOBRANOC!
Są ludzie, których oglądać ni słuchać nie należy, choćby w trosce o własne zdrowie. I tak co celniejsze cytaty zaleją cię, czy tego zechcesz, czy nie…
Jestem z powrotem, już chciałem życzyć dobrego wieczoru, ale mi przeszło.
Dzień dobry, nawet całkiem słoneczny.
W Krakowie -pochmurny.
Szaro za oknem, sytuacja w kraju -ponura, do tego informacja, że zmarł kolega ze Stowarzyszenia.
Serdecznie współczuję
Ja na razie mam chorych w trochę dalszym otoczeniu, i bez ofiar śmiertelnych, tfu tfu.
Witam!
Dzień dobry (?) Statystyki podają o ponad 240 zgonach . Przed epidemią wiadomo było , że rocznie w Kraju umierało na różne choroby około czterystu tysięcy obywateli , to dziennie w przybliżeniu około tysiąca osób . Nie bardzo wiadomo jaka jest proporcja przyczyn Covidu w stosunku do innych schorzeń , ale liczba 240 jest bardzo smutną wiadomością z pandemii ,zwłaszcza ,że nie widać póki co ratunku z firm farmaceutycznych o szczepionkach .Zdrówka życzę Wyspiarzom .
Wg doniesień „Polityki” („Jesień koronawirusa”, nr 43/2020) od połowy lutego do drugiej połowy maja w 21 poddanych analizie krajach (w tym Polsce) zmarło o 206 tys. więcej ludzi, niż gdyby go nie było.
Zdrowia życzmy sobie wszyscy – i starajmy się o nie!
W tych wszystkich statystykach nie ma tego co ujawni się dopiero za jakiś czas -ile osób będzie umierać z powodu zbyt późno udzielonej pomocy oraz ZBYT PÓŹNO POSTAWIONEJ DIAGNOZY.
W przypadku chorób nowotworowych wszyscy wiemy, że diagnoza i leczenie w odpowiednim momencie daje duże szanse, za późno -małe, albo wcale.
Dotyczy to również innych chorób. Choroby układu krążenia, oddechowego, wylewy, udary, zawały- można by długo wymieniać.
Otóż w tej statystyce są. Jest to porównanie aktualnej liczby wszystkich zgonów z prognozą wynikającą ze statystyk poprzednich lat.
A że będzie ich jeszcze więcej, to niestety pewne.
W ubiegłym tygodniu odbyłem planowaną wizytę w Szpitalu Akademickim . Jakiś pan doktór w zastępstwie mojego stałego prowadzącego , na stojąco powiedział mi ,że muszę pokochać swój stan zdrowia , bo aktualnie polska medycyna jest bezradna . Uczę się zatem cierpliwości , bo czasami szlag mnie trafia ,kiedy patrze na bezradność tych , którzy mają nas leczyć Zdrówka życzę Wszystkim Wyspiarzom , bo jest bardzo potrzebne .
Bardzo dziękuję, mam nadzieję, że się przyda. Część znajomych relacjonuje swoje zmagania z covidem, najczęściej z domowego zacisza. Nie wiem, czy do nas dojdzie.
W tej statystyce są ci, co zmarli TERAZ!
A ja pisałam również o tych, którzy zostaną zdiagnozowani i leczeni ZA PÓŹNO.
To, co piszę robię na moim przykładzie, ale przecież nie jestem wyjątkiem. U mnie od objawów do cybernoża upłynęło zaledwie parę miesięcy, to był wyścig z czasem, dzięki któremu JESZCZE żyję.
Pierwszą diagnozę, która ukierunkowała leczenie miałam postawioną na ODDZIALE ZAKAŹNYM A.M. Chyba nie muszę tłumaczyć, że w obecnej sytuacji nie miałabym szans się tam znaleźć, choć i wtedy łatwo nie było.
A obecnie? Dwie planowane na wiele miesięcy wcześniej wizyty u kardiologa i u onkologa były tylko teleporadami odłożonymi na „po epidemii”.
Skutki zdalnego leczenia będą widoczne nie natychmiast, więc nie ma ich w tych statystykach, o których piszecie.
Fajrant i przerwa.
Właśnie wróciłem z dwu-i-półgodzinnej przejażdżki na rowerze po ulicach Krakowa w znanym rytmie ośmiu gwiazdek. Nie było nas milion, jak w Pekinie w piosence Katie Meluy, ale wydaje się, że o tysiącu (-cach?) można mówić…
I po przerwie.
Swoje m-m zamieściłem nieco wyżej 😉
Dzięki Tetryku za to „rowerowe m-m”.
No i brawa za udział.
Gdybym była lepszą rowerzystką też bym pojechała.
Odkąd wjechałam w koleżankę (potem się okazało, że hamulce się zepsuły) boję się jeździć na rowerze.
Skończyło się to nogą w gipsie; ja byłam tak przerażona, że zadałam jej bólu i cierpienia, że to ona mnie pocieszała i prosiła, abym już przestała się tak trząść.
Uraz jednak został. Może czas go spróbować przełamać?
Lepiej przełamać uraz niż nogę… 😉
Dzień dobry

Czy właściwie dobry wieczór… sama nie wiem co jest prawidłowe
Dziś niby świeciło słońce, ale w nocy był przymrozek… na wodzie w poidełku cienka warstewka lodu…
Zima zbliża się wielkimi krokami.
Kochani, umykam, oczy mi się zamykają.
Chyba już wszyscy poszli spać, więc i ja się usunę. Nie lubię sama z sobą gadać

Miłego czwartku Wam życzę
My Tobie też!
Witajcie!
Kraków dziś słoneczny (jeszcze!). Kawa to świetna myśl…
Trójmiasto cuzamen wstało, a Kraków cuzamen się przywitał?
Wróciłam do domu.
Na cmentarzu wypadek samochodowy. Na alejce cmentarnej karambol dwóch samochodów. Na szczęście bez udziału karawanu.
Samochody poważnie uszkodzone. Przyjechała Policja i Straż Pożarna.
Dobrze, że nie z Twoim udziałem, chociaż w ogóle oczywiście najlepiej byłoby zupełnie BEZ wypadku.
Z tego, co obserwowałem na trasie, ludzie bardziej nerwowi, niż byli. Rzeczywistość jednak nie sprzyja spokojowi ducha.
Ta sytuacja na cmentarzu była komiczna. Na bocznej alejce cmentarnej wzajemnie staranowały się dwa takie auta co to zbierają liście, śmieci, stare znicze itd.
Oczywiście nikomu nic się nie stało, ale auta dość zniszczone.
Policja rozumiem, ale po co jechał wóz strażacki?
Ludzie i bardziej nerwowi i (czasami) bardziej uczynni.
Walczyłam z zamakającymi na deszczu zapałkami; przechodząca starsza pani podała mi swoją zapalniczkę. W dobie epidemii zasadniczo ryzykowne.
Kamieniarz powiedział „jak będzie tłok proszę się nie narażać teraz, zobaczy pani najwyżej po 1 listopada i zapłaci później”.
Jednak poszłam dziś (mimo deszczu), ale sympatyczny gest się liczy.
Pani rejestratorka w Przychodni była przemiła. Jak ją pochwaliłam odpowiedziała „bo pani do mnie mówiła z uśmiechem, a zazwyczaj ludzie tylko na nas krzyczą!”.
Otóż to. Uśmiech wywołuje uśmiech, agresja -agresję.
Strażacy chyba muszą, do każdej stłuczki, w ramach ratownictwa drogowego. Są w stanie ocenić, czy faktycznie nikomu nic się nie stało.
A to z uśmiechem staram się sam stosować, również przez telefon. I owszem, działa
Fajrant i przerwa!
Otóż i jestem.
Aha, jutro mogę być symbolicznie, bo zaplanowałem małe rzeźbienie w dyni. Jak się uda, wyrzeźbię jednego strrrasznego potwora, jak przystało na Halloween
Zrobisz zdjęcie i pokażesz nam?
A pewnie!
Czyżbyś planował „Udynienie boskiego Klaudiusza”? (być może pomyliłem imię…)
Nieboskiego Ryszarda!
Parę osób przychodzi mi do głowy, ale…tfu nie przed snem takie myśli.
Słuchajcie, mam dość tej sytuacji…i tej mieszaniny sprzecznych emocji.
Aj. Obawiam się, że ona jeszcze potrwa, ta sytuacja.
Ja próbuję nie planować zbyt daleko. Ot tak, do świąt mniej więcej.
Nic się nie da planować. Ale to nie jedyny problem.
DOBRANOC!
Dzień dobry, za oknem piękna, słoneczna pogoda, zobaczymy, na ile starczy.
Witajcie!
Stojr w kolejce na placu. Jak tylko dotrę do domu, zgłoszę się do Gieni
Bry!
Bry Wszystkim!
Fajrant i przerwa na rzeźbienie!
O rany, i dzień dobry, oczywiście!
Witajcie!
Słońce przegnało demony wyzierające z dyni? Oby…
No, w słońcu wygląda niepozornie, więc chyba tak
A na marginesie przypomnę fragment z „Nawiedzonego Domu” Joanny Chmielewskiej, gdzie faktycznie zgaszenie całego zewnętrznego oświetlenia okazuje się kluczowe (natomiast przetrwanie wysuszonej dyni przez lata to kompletna fikcja, niestety one gniją po paru dniach).
„Z zajęciem przyjrzeli się bardzo starej, kompletnie wysuszonej, wydrążonej dyni, obracając ją dookoła. Dynia, pusta w środku, istotnie miała wycięte w sobie kilka otworów różnej wielkości.
– Całkiem gęba! – ucieszył się Pawełek. – Zobacz, tu ma oczy, tu nos…
– A tu zęby! – dodała zaintrygowana Janeczka. – Do czego to mogło być?
Pawełek zajrzał do największego otworu przyświecając sobie latarką i dokonał nowego odkrycia.
– Ty, popatrz! W środku ma resztki świecy! Zapalmy ją!
– A masz zapałki?
– No pewnie! Poświeć mi…
Wręczył Janeczce swoją latarkę i zajął się dynią. Odwrócił ją do góry nogami, wytrząsnął z niej tyle kurzu, ile się dało, i wyciągnął z kieszeni zapałki. Janeczka oświetlała brata i dynię dwoma reflektorami, z zaciekawieniem czekając, co z tego wyniknie. Świeca we wnętrzu dyni niewątpliwie musiała coś oznaczać. Pawełek zapalił latarkę i z pewnym trudem, przechylając dynię, spróbował zapalić beznadziejnie zakurzony knot. Zapałka zgasła. Zapalił drugą, przytknął i knot wreszcie się zajął. Świeca we wnętrzu dyni paliła się równym płomieniem. Przez długą chwilę przyglądali się jej z wielkim zainteresowaniem, ale nic więcej się nie działo.
– No i co? – spytała Janeczka, odrobinę rozczarowana.
– Nie wiem – odparł Pawełek i nagle coś mu przyszło do głowy.
– Czekaj, zgaśmy latarki! Zobaczymy, czy świeci sama z siebie!
Obydwoje zgasili latarki równocześnie i obydwojgu równocześnie zabrakło tchu. Wrażenie było wstrząsające! W zapadłych nagle ciemnościach lśnił widmowy, ruchliwy przedmiot, pobłyskujący jaśniejszymi światłami z otworów. Płomień wewnątrz poruszał się, blaski migotały, niesamowita bania żyła!
Achchch – wyszeptała Janeczka, złapawszy wreszcie oddech. Pawełek aż jęknął z zachwytu i zgrozy!
– Rany, jakie fajne…! Morda upiora!”
Chyba niekoniecznie taka dynia musi zgnić, Mistrzu Q
Uśmiałam się przy tej książce jak norka. Jak z resztą przy większości książek Chmielewskiej 
Widziałam takie wysuszone dynie, przechowywane przez lata. To zależy jak została „wyskrobana” w środku i ile miąższu zostało, bo głównie on gnije. No i oczywiście sposób suszenia…
A „Nawiedzony Dom” Chmielewskiej doskonale pamiętam
Ach, pisałem z własnego doświadczenia. Może i faktycznie da się ją ususzyć? Bardziej skomplikowany wzór się wtedy zniekształci, ale taka prosta morda upiora, jak u Chmielewskiej, mogłaby zostać. Moje dynie dotychczas gniły, aż do stadium półpłynnej pulpy włącznie, nawet jak stosowałem różne środki konserwujące, przysyłane przez Kumę.
Musiałbym kiedyś spróbować usunąć miąższ aż do „białości” (tzn. do samej skórki, tyle że od środka), ale trochę bym się bał, że mi wtedy dynia pęknie przy rzeźbieniu wzoru.
Słonecznie witam!
Dzień dobry, jak się masz?
Wyspana, a to już dobrze rokuje. Dziękuję za pytanie.
Dzień dobry


Ma być słońce, więc oczywiście planujemy gdzieś się wybrać
Jeszcze nie wiem gdzie…
Miłego dnia Wam życzę
I Tobie miłej wędrówki!
Mam nadzieję, że będzie miła

Doszłam do wniosku, że jeszcze nie byliśmy w Crabtree po drugiej stronie ulicy. Może tam się wybierzemy? Zawsze to coś nowego…
Czy ciekawego? To się zobaczy
Miłego wędrowania i upolowania ciekawych ptaszków i innych „stworków” na pięterko!
Dziękuję, Makóweczko


Na pięterko szykuję nasze wycieczki z października. Tak jest lepiej, bo nie zamęczam Was swoimi ptaszkami co tydzień, a tylko raz w miesiącu
A wydaje mi się, że taka odskocznia od problemów dnia codziennego każdemu się przyda… jakoś życie ostatnio zrobiło się dziwnie nerwowe i niepewność jutra każdego trapi…
Po Tetrykowym KIGu będą Miralkowe wycieczki.
Hm…jak nie będzie lepszych pomysłów może mogłyby być październikowe spacerki? Takie jak np. dziś, czyli blisko domu i z dojazdem MPK, a więc nie wycieczki, a spacerki.
Jak blisko domu, a nie po górach niemal do opadnięcia z sił, to może być.
A jak bez niemal do opadnięcia z sił to już nie może być panie Q?
Dziś np. było trochę pod górę, trochę po krzakach, a nawet chwila zgubienia „Gdzie jesteś? Na polanie! Też jestem na polanie i ciebie nie widzę!”.
W poprzedni czwartek też było trochę pod górę.
A we wtorek trochę takie tyci tyci też pod górę.
W niedzielę pod górę tylko tyle, co po schodach.
To jak?
Może to były dwie różne polany?
Może być.
Oczywiście, że różne; do każdej z nich prowadziła inna ścieżka.
To się cieszę, że może być.
Wróciliśmy

Nie wiedziałam, że dzięcioły polują na małe gryzonie… byłam przekonana, że ich dieta to głównie insekty, orzechy, nasiona… jak to człowiek całe życie się uczy (a głupim umiera 😉 )… 
Nawet ciekawie było
Muszę przyznać, że zaskoczył mnie widok dzięcioła z upolowaną myszą (czy czymś w tym rodzaju)
Też bym nie powiedział! Że mrówki to tak (zwłaszcza zielony), ale mysz?
Tutaj mrówki to głównie dzięcioł różowoszyi (Northern Flicker) , ale też oskomik czerwonogardły (Yellow-bellied Supsucker), o ile się przylepią do żywicy, którą zjada
Ale nie używa jej specjalnie jako narzędzia do polowania na mrówki? Jak przypadkiem się przylepią?
Przypadkiem. Oskomik robi dziury w korze drzew i zjada wyciekającą z pnia żywicę, a przy okazji nie pogardzi wszystkimi insektami (w tym mrówkami), które się tam przykleją
Zmyy-kam. Dobranoc.
Ja też wkrótce.
DOBRANOC!
Dziś w nocy przestawiamy zegarki… znowu będę miała problem z przestawieniem mojego zegara biologicznego
A z rana zapraszam na nowe, zaduszkowo-poetyckie pięterko…