Tak jak mieliśmy zaplanowane, w piątek rano wyruszyliśmy do Wisconsin. Mieliśmy przed sobą trochę ponad 370 km… 4 godziny jazdy.
W tym roku, w związku z pandemią, zmieniły się zasady na campingu. Nie było „check – in”, czyli rejestracji na miejscu. Po prostu jechało się do „swojego zaklepanego miejsca”. Pracownicy parku mieli niby sprawdzać, czy ktoś nie zajął nie swojego miejsca, ale jakoś żadnego z nich nie widzieliśmy… Drewno na ognisko nie mogło pochodzić nie wiadomo skąd. Musiało być kupione w wyspecjalizowanych punktach, nie dalej niż 10 mil (16 km) od campingu.
Rejestracja była zamknięta na cztery spusty, ale obok była tablica informacyjna z różnymi folderami. Wzięłam sobie mapkę okolicy i listę ptaków, które można spotkać w tym parku. Mogę powiedzieć, że na 207 gatunków wyszczególnionych na liście, mamy na zdjęciach 129, czyli ponad połowę.
Piątkowe popołudnie, to roztasowywanie się na miejscu campingowym. W zasadzie nigdzie nie poszliśmy… jedynie wcześnie spać…
W sobotę obudził nas szop pracz, który usiłował dostać się do naszych zapasów… tak trochę po 4 rano, ale o tym już pisałam, więc nie będę się powtarzać.
Po śniadaniu wzięłam mapkę i zaczęliśmy się zastanawiać od czego zacząć. Wybraliśmy Bluff Trail. Już o 6 byliśmy w trasie. Bluff Trail idzie w połowie klifu nad Wisconsin River… tak dla przypomnienia… od szczytu do lustra wody klif ma 152,4 m. Barierki i schody skończyły się dość szybko… wolałam nie patrzeć w dół, bo aż kręciło mi się w głowie…
Mąż śmiał się, że moja ciekawość potrafi przezwyciężyć nawet lęk wysokości… dobrze mu się śmiać… byłam mokra z wrażenia…
Wróciliśmy do naszego obozu dość wcześnie i doszliśmy do wniosku, że możemy ruszyć dalej. Najpierw wybraliśmy się do „ciemnych krop” na mapie. Chciałam zobaczyć co to jest. Nigdy wcześniej nie słyszałam o Indian Mounds w Wyalusing State Park.
Indiańskie kopce ( Mound) dzielą się na 4 rodzaje.
Najprostszy z nich, to Conical Mound (stożkowaty kopiec). Są to okrągłe kopce w kształcie kopuły o wysokości od 3 do 10 stóp (0,91-3,05 m) i średnicy od 10 do 20 stóp (3,05-6,1 m). Powstały między 750 a 3000 lat temu.
Kolejnym jest Linear Mound. Są to długie kopce w kształcie cygara. Mają od 50 do 300 stóp (15,24-91,44 m) długości, od 2 do 4 stóp (0,61-1,22 m) wysokości i od 6 do 10 stóp (1,83-3,05 m) szerokości. Zostały zbudowane między 1300 a 1700 lat temu.
Effigy Mound oznacza kopiec w kształcie. Większość tych “wizerunkowych kopców” w południowo-zachodnim Wisconsin ma kształt ptaków, niedźwiedzi lub jeleni. Zostały zbudowane 750 do 1400 lat temu.
I ostatni typ/rodzaj to Compound Mound. To połączenie Conical Mound i Linear Mound. Większość składa się z 3 Conical i 2 Linear, ale zdarzają się kopce większe, składające się z większej ilości segmentów.
To może jeszcze trochę historii…
Pierwsi osadnicy zastali na tym terenie tysiące takich kopców. Szacuje się, że w Wisconsin było ich ok. 15 do 20 tysięcy. Po dziś dzień zachowało się ich zaledwie ok. 4 tys. .
W obu Amerykach Indianie budowali kopce w różnych okresach i różnych miejscach, ale tylko na górnym środkowym Zachodzie istniała kultura, która regularnie budowała kopce przypominające kształtem ptaki, żółwie, jaszczurki, bizony i najczęściej niedźwiedzie… bez pisemnych zapisków, opowieści plemiennych, czy choćby szczątków tradycji, sens budowania kopców okryty jest tajemnicą.
W zasadzie tylko Conical Mounds zawierają ślady pochówków, pozostałe służyły (chyba) jako miejsca religijne lub pewnego rodzaju symbole klanów. Niektóre Effigy Mounds zawierają ślady ognia (popioły?) – prawdopodobnie ceremonialnego – w “głowie”, “sercu” lub z “boku” kopca…
Według staroindiańskich wierzeń, niedźwiedź był strażnikiem Ziemi, a “ptasi duch” strażnikiem nieba…
Ok. 750 lat temu budowniczowie kopców zaprzestali budowy. Nikt nie wie na pewno dlaczego tak się stało. Według archeologów duży wpływ miały poważne przemiany kulturowe w tamtym czasie. Ludzie zaczęli się skupiać w większych osiedlach. Przestali prowadzić koczowniczy tryb życia. Przestawili się z polowań i rybołówstwa na rolnictwo. Wraz ze zmianą trybu życia, zmieniły się też wierzenia… a może szkoda?
Same kopce trochę mnie rozczarowały. Prawie ich widać nie było zza bujnej roślinności porastającej dość dokładnie na całej przestrzeni. Ale z drugiej strony… przez te minimum 750 lat, na kopcach miało prawo urosnąć wszystko…
Jeszcze przed południem wybraliśmy się w drugą trasę – Sugar Maple Nature Trail. Niby trasa nie taka długa, bo zaledwie 2,5 km, ale większość pięła się pod górę i miałam wrażenie, że moje bioderka i kolanka mnie zabiją… przeżyłam…
Wieczorem zaczęło się chmurzyć i około północy zaczęła się burza. Lało i grzmiało prawie do 8 rano. Nie wyściubiliśmy nosa z namiotu. Co prawda ok. 5 rano poszłam do łazienki, ale wróciłam mokra jak szczur. Nie miałam ochoty na ponowne przemoknięcie.
W końcu przestało padać. Mokro wszędzie, ale postanowiliśmy się przejść. Wybraliśmy Turkey Hollow Trail. Niecałe 4 km. To nie tak dużo…
Niemal całą drogę małżonek narzekał, że ciemno i zdjęcia będą do kitu… ptaków jak na lekarstwo, a i to w większości jemiołuszki, które mu już zbrzydły… Chmurzyło się coraz bardziej. Zadecydowałam, że wracamy do domu. Mogło zacząć padać, a spędzenie znowu kilku godzin pod namiotem jakoś mnie nie pociągało… zatęskniłam też do swojej łazienki… wchodząc pod prysznic nie potrzebuję klapków na nogach i mogę normalnie usiąść na sedesie, a nie „wisieć” nad…
Już trochę po 20 byliśmy w domu. I chociaż wyjazd był udany (mimo burzy w nocy), to jednak miło się wraca do domu…
Zapraszam na spacer po trasach w Wyalusing State Park

Przynajmniej nogi nie zabolą od chodzenia
Mogę dodać, że trasy wybieraliśmy głównie te, które mają adnotację „loop”, czyli takie, które zaczynają się i kończą mniej więcej w tym samym miejscu. I tak na ten przykład Sentinel Ridge Trail ma ok. 2,5 km, ale ciągnie się wzdłuż torów kolejowych (chociaż w pewnym oddaleniu)… zaczyna się tam gdzie Bluff Trail, a kończy przy przystani nad Wisconsin River (niemal tam, gdzie się zaczyna Sugar Maple Nature Trail). Albo musielibyśmy wracać tą samą trasą (czyli kolejne 2,5 km) albo dygować dokoła szosą i to pod górkę niemal na całej trasie. To dobre dla młodych
Witaj Miralko na progu swojego pięterka 🙂 Wszystkie ujęcia foto podobają mi się . Zauważyłem , że te amerykańskie „bagna ” są jednak zadbane , bo widać wykonane przez człowieka przejścia dla zwiedzających . Oglądanie przyrody jest moją słabością . Na Mazurach już od świtu podglądam co się dzieje w naszym otoczeniu . A są w pobliżu żurawie inne ptactwo leśne i wodne jest zatem co oglądać . I zadziwia mnie spryt niektórych ptaków świadczący o tym ,że muszą czerpać swoją wiedzę z własnego doświadczenia . Dziękuje za przygotowanie ciekawego opisu i przeglądowych fotografii i życzę wytrwałości w tym zwariowanym koroną czasie
Witaj Maksiu
Jak Ty, lubimy podglądać świat przyrody. I to nie tylko ptaki. Czasami aż podziw bierze jak zmyślne są ptaki i zwierzaki. To nie tylko ich własne doświadczenia, ale i duża doza instynktu ostrzega je przed niebezpieczeństwem, ale też pomaga przetrwać i zdobyć pokarm 
A wszystko dlatego, że Amerykanie bardzo szybko składają skargi do sądów i często wygrywają wręcz astronomiczne sumy. Różne firmy płacą za gapiostwo, czy niezrozumienie napisów, czy popełnione przez obywateli omyłki. Firmy bronią się dodając do wszystkiego dodatkowe informacje… a taki park też jest firmą. Co jakiś czas jest przypomnienie, żeby nie schodzić ze ścieżek, nie podchodzić zbyt blisko do krawędzi klifu, nie wdrapywać się na skały… jeśli ktoś złamie zakaz, firmie łatwiej się wybronić i nie płacić… 
Masz naszą duszę
Amerykanie dbają o wygodę i bezpieczeństwo. Dlatego też wszystkie trasy są zabezpieczone i dokładnie opisane. Trudno zabłądzić…
No to fajrant nr 1 i przerwa, a po powrocie się odniosę merytorycznie
Udana wycieczka, piękne widoki i oczywiście ciekawe zdjęcia ptaszków.
Wszystko bardzo mi się podobało, ale najbardziej zafascynowała mnie historia Indiańskich Kopców.
Wielkie brawa Miralko!
To się trochę nachodziliście! A my wirtualnie wraz z Wami.
Dziękuję, Makóweczko

Także jak widać… podróże kształcą… 
Mnie też zafascynowały te kopce. Informacje, które Wam podałam, są z tablicy informacyjnej na trasie. Próbowałam znaleźć je na internecie – po polsku, ale chyba mam za mało znajomości internetu, bo nie znalazłam
W sumie wiedziałam o Effigy Mound National Park w Iowa, ale nie zagłębiałam się zbytnio w temat. O tym, że takie kopce są w Wisconsin i to jeszcze w parku w którym zamieszkaliśmy, nie miałam zielonego pojęcia
Kształcą, kształcą, a dzięki Wyspie my kształcimy się wraz z tymi, co zwiedzają sami leżąc wygodnie na kanapie.
Ale też fakt, Makóweczko, że nie każdy ma kondycję do pieszych wędrówek i nie każdy ma dobrane towarzystwo do takowych
Przecież ja też lubię przyrodę i chętnie połaziłabym tymi, co Wy ścieżkami.
Na ptaszki patrzyłabym z daleka, bo robienie im zdjęć to już wyższa sztuka.
Pisałam ogólnie, bez osobistych „wycieczek”
Podejrzewam, że większość z nas lubi być na łonie natury… może nie wszystkich interesuje to samo, ale na pewno wyjazdy lubią wszyscy 
Z Wyspiarzy -tak. Ale ogólnie wśród ludzi -nie wszyscy. Mnóstwo jest takich, którzy wolą w eleganckich szpilkach spędzić niedzielę w restauracji. Albo na fotelu w domu.
Nie chciałoby im się spać w namiocie w deszcz albo chodzić po błocie.
Nawet sama znam takich. Jedno ze znajomych małżeństw niby lubi wycieczki, ale znają wszystkie lepsze knajpki na trasach i oczywiście hotele. Teraz siedzą w domu, bo pandemia…
Chyba dostałabym klaustrofobii…
A ja …owsików w d…!
Nie wiem co gorsze? Klaustrofobia, czy owsiki?

Na pewno nie chciałabym ani jednego, ani drugiego
Witajcie!
Zdjęcia obejrzę niestety dopiero w domu na komputerze, ale opowieść bardzo zajmująca. Ciekawe, jakie wnioski będą wyciągać przyszli archeologowie znajdując np. wielkie hałdy wydobytego węgla 😉
Witaj Tetryku!
Jak Ci się żegluje?
Ciekawa jestem pięterka, które zbudujesz po powrocie, bo teraz trzymasz nas w napięciu nic nie zdradzając pod pretekstem problemów z prądem.
Witaj Ukratku!
A co dopiero mówić o ich wnioskach…
Ciekawe czy w przyszłości w ogóle będą archeologowie
„Dobra zmiana” opracuje odpowiedni przekaz, wsadzi do butelki i zakopie w hałdzie węgla.
Dobry wieczór, to ja już jestem (zanim rozpocznę drugą pracę).
Rozumiem, że te ograniczenia z drewnem to wynikały z tego, żeby nikt nie śmiał zbierać (a co dopiero łamać albo ścinać) na terenie parku? Bo od razu mi się skojarzyło, co opowiadali jedni znajomi, co byli w Namibii, że tam też trzeba brać drewno na opał ze sobą ze sprawdzonego źródła, bo jakby ktoś palił byleczym, to jest spore prawdopodobieństwo, że może zapalić coś, co wydziela przy spalaniu trujące opary i to tak solidnie, znaczy można się przy takim ognisku załatwić na amen.
Szopy pracze z tymi chwytnymi łapkami to jeszcze kiedyś zbudują cywilizację, po ludziach, ma się rozumieć. A może przed ośmiornicami.
Ten klif nadrzeczny mnie przyprawił o drżenie, też mam lęk wysokości.
Ptaszek z głową osobno wygląda fantastycznie
a może on miał jakoś wyskubane pióra z szyi, że to tak wyglądało?
Co do tych kopców, to w sumie chyba wyjaśniłaś dokładnie. To ciekawe, że na każdą okazję był kopiec. To Krakusy jednak tak często nie usypywali kopców, skoro mają tylko cztery
Jemiołuszka jak zwykle zachwycająca z tymi kolorami. A wodospad, do którego nie zeszliście, wygląda jak meksykańska cenota.
I faktycznie, ptaków mniej. A drzewo to owszem, modrzew.
Narzekanie na słabe światło nie jest mi obce, z tym że to raczej ja uprawiam.
Całość jak zwykle przeciekawa!
Krakusy mają PIĘĆ KOPCÓW!
Pięć krakowskich kopców czyni nasze miasto pod tym względem rekordzistą.
Najstarsze są kopce Krakusa i Wandy, dużo młodszy i najbardziej popularny jest kopiec Tadeusza Kościuszki, największy to kopiec Józefa Piłsudskiego, zaś najmłodszy i najmniejszy – kopiec Jana Pawła II. W parku otaczającym pałac w Łobzowie stał kiedyś szósty kopiec, Esterki, ukochanej króla Kazimierza Wielkiego, która – według legendy – na wieść o jego niewierności wyskoczyła z okna wprost do tamtejszego stawu.
Po niektórych krakowskich Kopcach już Was na Wyspie oprowadzałam.
Okej, nie policzyłem tego najmłodszego
No dobra, dobra. Niejeden nawet Krakus by o nim zapomniał!
Jest tylko drobna różnica między tymi kopcami. Raz wielkość (krakowskie są dużo większe), a dwa – okazje z jakich te kopce budowano, i trzy rozpiętość w czasie między jednym kopcem, a drugim.
No i Krakusy nie przestały 750 lat temu!
Co przypomina mi tę balladę mistrza Waligórskiego, wykonywaną cudnie przez pana Chyłę (ale nie będę dawał nagrania, żeby nie mieszało się z dobranocką)
Dwaj znakomici uczeni,
w Gizeh czy też w Chartumie,
nałogowo spod ziemi
wydobywali mumie.
Jeden mumię wykopał
i krzyknął: – Cha, cha, cha!
Oto jest mumia chłopa,
czyli mumia fellacha!
Drugi mumię otrzepał,
spojrzał przez okulary:
– To mumia Amenotepa,
pomyliłeś się stary!
I rzucili robotę,
i zaczęli się kopsać
krzycząc: – To Amenotep!
– Nie, poznaję Cheopsa!
Żarli się niesłychanie,
już było z nimi krucho,
a wtem mumia, jak wstanie,
jak ci ich buchnie w ucho!
I każdemu na głowie
nabiła dużą śliwkę…
Spojrzeli staruszkowie:
– Ona ma rogatywkę!
To nie żadna pokraka
w staroegipskim stylu,
to mumia krakowiaka
tu nad brzegami Nilu.
Zaczęli ją odwijać,
już widna głowa, szyja,
o, już zaczyna cijać:
– Hej krakowiaczek ci ja!
– Leżymy tu i czekamy,
bośmy dumni i szumni,
co prawda serc już nie mamy,
lecz na cóż serce mumii…?
A jakżeż tam w ojczyźnie,
czekają na nas do dzisiaj?
Wtem, jak się nie obliźnie,
o rany, ale cizia!
Brzuch wciągnął, dopiął pasa,
już znika za nią w bluszczach.
Hej, starsza nasza rasa
niż się przypuszcza!
Dobry wieczór, Mistrzu Q

Ale czy są na tyle inteligentne, by zbudować nową cywilizację? Raczej wątpię…
Indianie byli kiedyś ludem wędrownym… jak ptaki. Tak mi się wydaje, że gdy wracali na letnie łowiska, mieli swoje święta i z ich okazji usypywali taki kopiec. Bo skoro tradycja zanikła po ustabilizowaniu się i skończeniu wędrówek, budowanie musiało być związane z wędrówką.

Dziękuję za (jak zwykle) merytoryczną odpowiedź
Te ograniczenia z drewnem głównie dotyczą przenoszenia szkodników. Na tym samym terenie są te same szkodniki, z którymi się walczy. Nie potrzebują nowych. W ściętym drzewie mogą być różne insekty, które zanim się drewno spali mogą zainfekować teren. I to jest główna przyczyna. Gdy wiele lat temu zaczynaliśmy swoją wędrówkę po parkach, ograniczenie było do 50 mil, to jest do 80 kilometrów. Potem ograniczyli do 25 mil, a teraz jest do 10 mil. Ciekawe jak daleko to pójdzie? Może za kilka lat będzie to tylko 5 mil?
Szopy pracze są i u nas popularne. Wywalają wszystko ze śmietników w poszukiwaniu żarcia. Ludzie starają się zabezpieczać śmietniki, ale to walka z wiatrakami. W plastiku bez problemu taki szop wygryzie dziurę. Po drzewach łażą prawie jak wiewiórki. Potrafią też wleźć do domu przez komin. Bajzel jaki po sobie zostawią może przyprawić o zawał
Ptaszek nie miał wyskubanego karku. Po prostu pióra u ptaków takie właśnie są… niespójne. Może też być, że jako żółtodziób nie miał jeszcze do końca narosłego puchu, który pozwala ptakom utrzymywać stałą temperaturę ciała przez cały rok.
A co do kopców… nie wiem, czy na każdą okazję był kopiec
Do wodospadu może uda nam się wejść następnym razem. Trochę poznaliśmy teren i już chyba wiemy jak dojść „do centrum” omijając całą tę trasę pod górę
Na niższy poziom światła potrzebny jest statyw i nieruchomy model, żeby móc nastawić trochę dłuższe naświetlanie (tak mi coś tłumaczył małżonek). Ale z drugiej strony, Mark, zawodowy fotograf kiedyś mi mówił, że lepiej mieć zdjęcie niedoświetlone niż prześwietlone. Z tego pierwszego można przy odpowiedniej obróbce wyciągnąć więcej szczegółów. Nie znam się na tym… nie umiem obrabiać zdjęć.
A nie przyszłoby mi do głowy z tymi szkodnikami – nie nadawałbym się na ekologa.
Z szopami oczywiście był żart
do chwytnych łapek potrzebny jest jeszcze większy mózg. Swoją drogą Henry Kuttner w jednym fantastycznym opowiadaniu opisał kiedyś faceta ze zdolnościami do hipnotyzowania, który z lenistwa hipnotyzował szopy, żeby same przygotowywały się do zjedzenia.
Tak, ze statywu można to ogarnąć, ale nosić ze sobą taki szpej, to niewygodne. Też nie umiem obrabiać zdjęć, mimo że mi kolega wgrał do tego oprogramowanie. Kompletnie mi się nic z niczym nie łączy w tym programie, pewnie potrzebowałbym kursu, jak używać.
Mam GIMP-a, ale też poza kilkoma funkcjami nie umiem go używać. Jedynie co wiem, to jak wykadrować zdjęcie, rozjaśnić, wyostrzyć i poprawić balans bieli. Ten program ma wiele różnych opcji, ale to faktycznie trzeba chyba przejść kurs jak to wszystko obsłużyć. Nie mam do tego głowy

Kiedyś Mark mi zaczął coś tam tłumaczyć na temat Adobe Photoshopa. Nawet coś tam pokazywał. Ale raz, że po angielsku nazewnictwo jest całkiem inne niż po polsku, a dwa, to na komputerze znam się jak świnia na kosmosie
Czasami proszę o pomoc Najjuniora, i on nawet czasem pomoże, ale raczej nie wyjaśni i nie nauczy. Luka pokoleniowa się to nazywa.
Luka pokoleniowa –
A dawniej było doświadczenie życiowe i wiedza i autorytet !
Dawniej były inne czasy, Makóweczko. Elektronika skoczyła naprzód i my, starsze pokolenie nie nadążamy za tym wszystkim. Młodzi wiedzą więcej na ten temat. I głównie dlatego wytworzyła się ta „luka pokoleniowa”…
Dawniej w pracy liczył się doświadczony fachowiec z wiedzą zdobywaną latami. Teraz młody, szybki, sprawny.
Mój synek też woli sam zrobić (usunąć usterkę) niż wytłumaczyć co i jak. Ale jak go „przycisnę” to wytłumaczy

To właśnie on pokazał mi te funkcje na GIMP-ie (te, które umiem). Przetrenował to ze mną i już wiem jak działa (oczywiście te kilka funkcji, nie całość)
Fajrant nr 2 i tzw. wymięk. Dobranoc!
Śpij dobrze panie Q!
Ja chyba też wkrótce…
Tylko na lampkę poczekam…
Dobry,dobry…faktycznie słoneczny, piękny…
Jeszcze lato?
Dzień dobry, zaniedługo ruszamy, powrót jutro, mam nadzieję wczesnym popołudniem.
Szerokiej drogi panie Q!
A ja dziś będę pływać statkiem po Wiśle!
Szerokiej Wisły!
Dzień dobry

To zabraknie czasu, to chęci… 
Macie już sprecyzowane plany na dziś, a ja jeszcze nie wiem co będę robiła
Jak zwykle, tysiące planów, których nawet cząstki się nie wykona…
Miłego weekendu życzę

I tym wyjechanym, tym co dopiero wyjeżdżają, a także tym, co zostają w domach
Witaj, Miralko.
Powspinałam się z Wami, pokontemplowałam cudne widoki i zachciało mi się do natury:)
Więc też zrobiłam sobie wycieczkę. Pewnie trwałaby dłużej, ale sezon przetwórczy w moim domu zdaje się nie mieć końca:) Nic to! Zima też jest piękną porą spacerową.
Pozdrawiam:)
Witaj Leno

Część ogórków rozdałam wśród znajomych, tak małżonka, jak i moich. Owoców swoich tak jak nie mam, bo porzeczki i agrest zrobiłam już dawno i mam z nimi spokój 

To miłe, że moje wspomnienia z wycieczki podziałały na Ciebie i też ruszyłaś w naturę
U mnie sezon głównie ogórkowy. Mam ich tyle (z tych niewielu krzaczków), że już sama nie wiem co z nimi robić. Mniejsze ukisiłam w słoikach, z większych zrobiłam sałatkę szwedzką. Ale ciągle przybywają nowe i jest to dla mnie „niekończąca się opowieść”
Pozdrawiam
Dzień dobry, Wyspo:)
Dziś w oparach jabłkowo-cynamonowych, gruszkowo-goździkowych i morelowo-waniliowych:)
Smażę, smażę, smażę…
Witajcie!
Pójdę w ślady trendsetterki i zasygnalizuję dzisiejszą izolację:
Sandacz z pieca
Okoń smażony
Sieja smażona
Filet ze szczupaka
Surówka, chleb i piwo…
Witaj Ukratku


Z tego wszystkiego to najbardziej smakowałby mi chleb i surówka
Z ryb najbardziej lubię szynkę
Nie zapomnę jak kiedyś na biwaku częstowali nas węgorzem… Wszyscy się tylko oblizywali, a mnie on w ogóle nie smakował. A mieliśmy dwie wersje: wędzony i smażony. Ten smażony był zalany jakąś mieszanką przypraw w occie.
Tetryku jesteś trendsetterem skoro planujesz promować różne gatunki ryb na Wyspie, choć podobno częściej zajmują się tym kobiety.
Natomiast nie zrozumiałam w czyje ślady zamierzasz iść oraz na czym polega dzisiejsza izolacja.Hm…?
Jeśli to aluzja to ja dziś ciężko myślę.
Uwielbiam ryby i owoce morza, ale wszystkiego naraz nie dałabym rady, więc wybieram sandacza z pieca i smażonego okonia. Surówki -chętnie. Piwo też, ale już nie dziś, bo za dużo było tego dodatku do pepsi.
A Ty jadłeś wszystkie te ryby naraz na jeden posiłek?
A ja wracam. Dawno się tak nie wytańczyłam i tak dobrze nie bawiłam.
Zachciało mi się kukać na Wyspę, zapomniałam, że wsiadłam w pośpieszny 503, przegapiłam Mateczny i wylądowałam …łoj…daleko od domu. Teraz może się okazać, że nie będzie czym wracać, bo już taka godzina.
No i nie było…po szalonym tańczeniu spacerek dwa przystanki słabo oświetloną uliczką na piechotę to nie jest to co Makówka (i jej nogi) lubią najbardziej.
Dotarłam. Szybko prysznic i coś do jedzenia, bo od obiadu jedynie piłam (oficjalnie pepsi, tak pisało na butelce).Hm…
Umyłam się, zjadłam i …szukam Dobranocki?
Czy od tego tańczenia mi się wzrok zepsuł?
Trudno.
Nie mam siły czekać, ale wierzę, że Lord uzupełni za chwilę.
Bez Dobranocki i bez lampki idę spać.
Tańczenie w tym wieku jest jakoś dziwnie bardzo męczące.
DOBRANOC!
No i Lord był szybszy ode mnie.
To już spokojnie mogę iść spać!
Witam słonecznie!
Chętnie skorzystam z herbaty. Ale hm…czy może być herbata z expresu?
Wypiję, zjem i popędzę na Bagry:)
Dzień dobry


Dziś ma być słonecznie, ale nie wiem czy się gdzieś wybierzemy… jest tyle zajęć domowych, że sama nie wiem…
Przede wszystkim muszę w końcu uporządkować swoje krzewy. A to na pewno zajmie sporo czasu.
Jeszcze zobaczymy… niech mąż zadecyduje
Dzień dobry, to ja już jestem z powrotem.
Siadam do pracy, żeby podgonić, ale będę zaglądał na Wyspę!
Witaj Q!
Sfociles jakieś ptaszki?
Niewiele, ale trochę tak. Tak od sasa do lasa. Byliśmy w Pucku i Rzucewie (wszystko nad Zatoką), więc ptaki miejskie, leśne i wodne. W sumie tak jak u Mireczki, powoli przestaje być sezon na ptaki.
(Przerwa)
I zaś po przerwie.
To i ja umknę.
Dzień dobry
Ale z czasem jest u mnie krucho…




Słaba ze mnie gospodyni pięterka
Nigdzie nie pojechaliśmy. Co prawda pogoda była piękna, ale doszłam do wniosku, że czas najwyższy i pora przygotować ogródek do zimy. Może nie tyle cały ogródek, ile wszelakie krzaczory
No i poprzesadzałam, powyrzucałam, przycięłam… i padłam
Z opuncji zastawiłam tylko mały kawałek… dzięki temu mam malutkie kolce niemal wszędzie. Co prawda używałam grubych rękawic, bo już poznałam tego kaktusa, ale mimo wszystko…
Jak to dobrze, że nasz ogródek jest taki malutki… w większym na prawdę bym się zarobiła na śmierć. Po dzisiejszej pracy czułam się jakoś dziwnie. Zmierzyłam ciśnienie… 170/100, puls 104…
Idę spać, bo to zawsze mi dobrze robi
Miłego poniedziałkowania się Wam życzę
Za wysokie, wszystko za wysokie Miralko!
Nie powinnaś się tak przepracowywać, proszę.
Już jest OK


A przynajmniej tak mi się wydaje…
Zaraz zbieram się do pracy, więc musi być dobrze
Słonecznie witam !
Z herbatą od Gieni…
Przywitałam się i zaraz umykam łapać słońce, aby mieć zapas na jesień.
Do popotem…
Coś mi Wyspa muli.
Mulila z laptopa.Teraz muli z komórki.
U mnie muli na komputerze, więc to chyba ogólne mulenie…
No to fajrant numero uno i przerwa.
Jak wyszłam z domu około 12 tak teraz wróciłam.
Z…Bagrów!
Zamiast obiadu teraz zjadłam jajecznicę.
A zamiast m-m takie zdanie:
Życie to tylko podróż! Dlatego żyj dzisiaj!
Może nie być jutra.
Najpierw Wyspa muliła, a teraz mnie wylogowała.
Jednak brak Tetryka i zaraz nam Wyspa wierzga!
Znowu muli, to nie na moje nerwy oglądać to latające kółko i nic!
A u Was jest ok?
Strrrasznie długo się ładuje, ale na ogół jak już załaduje, to bez sensacji. No i mnie nie wylogowuje.
Ale ładuje się znów tak jak rano długo, długo i jeszcze dłużej.
A potem coś się pokazuje na środku, ale po prawej stronie pusto, zanim się coś ukaże.
Tak, jakby ładowało się etapami.
W skrócie, zadaliśmy naszemu serwerowi zbyt wiele zadań (połączeń / pytań zwrotnych), a że ma na nasze potrzeby takie a nie inne możliwości więc zaczął kuleć.
Ale czego za dużo?
Tekstu? Zdjęć?
Tetryk chyba jeszcze cały ten tydzień pływa?
Dobry wieczór.
Sprawa z wczytywaniem nie jest tak oczywista. Wszystko zaczęło się od nocy, kiedy Wyspa niespodziewanie padła. Od tamtej pory można zaobserwować jej zwalnianie. W międzyczasie poczęstowała mnie dwukrotnie komunikatem błędu 508 (Resource Limit Is Reached), czy też ktoś go odnotował ?? Mógł być bez oznaczenia liczbowego, jak u mnie. Coś mi podpowiada, że przyczyna częściowo leży w poprzednim pięterku ale to Mistrz T. musiałby to sprawdzić.
Faktycznie była taka noc kiedy Wyspa padła całkiem i od tego momentu coraz bardziej muli i jakby ładuje się etapami -też tak to widzę.
Też wtedy miałam informacje o błędach.
Gdy budowałam moje pięterko zauważyłam pewne zmiany, a może tylko mi się wydawało?
Cóż wszyscy tęsknimy za Tetrykiem i doceniamy jego pracę jako administratora.
Teraz będziemy jeszcze bardziej tęsknić i doceniać.
Nie ma co płakać Makówko, trzeba spokojnie poczekać, z powolnym ładowaniem też się da funkcjonować, tyle że trzeba uzbroić się w cierpliwość. Pamiętaj, miałaś przykazanie ją trenować… 🙂
Tak. Kiedyś nasz kochany Skowroneczek mi przykazał, ale Skowroneczka dawno u nas nie było auuuu
Podziwiam Twoją pamięć Lordzie, że sobie ten fakt przypomniałeś.
No więc NIE UDAŁO MI SIĘ WYTRENOWAĆ CIERPLIWOŚCI!
Makówko, z tych krzaków, to ja widzę (prawie)wszystko. I nie robię nic innego, tylko siedzę i sobie notuję to i owo, w moim malutkich notesiku.
Nie dość, że obserwuje to jeszcze wyciąga wnioski?
Łoj!
Jednak faktycznie się pożegnam, bo dziś to był wyjątkowo miły i pełen emocji dzień…DOBRANOC!
Spokojnych snów !
To ja może na wszelki wypadek poskromię moje gadulstwo i zamilknę na dziś.
I póki Wyspa jeszcze działa powiem DOBRANOC!
Spokojnej!
Fajrant nr 2 i dobranoc, bo już raczej dzisiaj niewiele z siebie wykrzeszę.
Dobrych snów!
Witajcie!
Zdaje się, że już jest dobrze: wyłączyłem niekonieczny blok statystyki, bo to chyba on sprawiał kłopoty…
O, dzięki!
Tetryk odpoczywa, nie pisze pod pretekstem braku prądu, a tymczasem wszystko widzi i wie, a nawet naprawić potrafi!
Dziękujemy Ci bardzo!
Co my byśmy bez Ciebie?…no wiadomo! -Nie byłoby Wyspy!
Jak to dobrze, że czuwasz, chociaż jesteś na urlopie pod żaglami
Dzień dobry, piękna pogoda, skoro połowa września, to muszę pilnie wysłać pewnego maila, ale oczywiście najpierw tutaj się witam
Cieplutko,milutko…jeszcze da się popływać?
Tym razem ostatni raz w tym roku raczej…
Kto wie? Może nie ostatni raz, Makóweczko…
Dzień dobry
U naszej córki, w Colorado, tydzień temu spadł śnieg
Co prawda nie sądzę, żeby długo poleżał, ale zawsze…
Tak sobie pomyślałam, że u nas i tak ciepło
Córka musiała włączyć ogrzewanie. My jak na razie jeszcze nie, a nawet musiałam dziś włączyć ochładzanie, bo się zrobiło za ciepło
Pochwaliłam się naszymi „zdobyczami” i spadam do pracy. Szykuje mi się długi i trudny dzień
Co ma być – będzie…
Ale co mam się przejmować na zapas
Miłego dnia wszystkim życzę
Kochani, nawet nie zdążyłem się odfajrantować, jak musiałem jechać na spotkanie. Jestem z powrotem, zaczynam drugą prackę (jeszcze do końca tygodnia wieczorami), będę zaglądał.
Wierzga znów!
Nic takiego nie zaobserwowałem, być może było to chwilowe, miejmy nadzieję. 🙂
O 1 w nocy serwer był niedostępny.
Witam słonecznie!
Zamiast spać ja już czekam na autobus.
Dzień dobry i bardzo słoneczny (znowu?).
Dzień dobry


i zbieram się do pracy 
U mnie pogodowa huśtawka
Dziś ma być 29C, jutro 19C… nie lubię takich skoków temperatury. Ale „jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma”
Miłego dnia życzę
Fajrant nr 1, dzisiaj wszystko w normie (względnej), czyli przerwa.
I po przerwie, tak jak poprzednio, zaraz zaczynam drugą prackę
Dziś makowczyne m-m nie będzie.
Dobranoc!
Spokojnej, już kończę…
Fajrant nr 2. Raczej dość pracy na dzisiaj. Jeszcze chwilkę pobędę.
Dzień dobry
Pięterko robi się za wysokie… czy ktoś ma pomysł na nowe?
No właśnie nie widać, nie słychać.
Może Lajkonik z puszki?
Jestem za!
Dobry, tu też przyszło ochłodzenie.
Witajcie!
Pochmurno,pochlodnialo,ale w miłym towarzystwie…nikomu to nie przeszkadza.
Witajcie!
Trochę słońce, trochę deszcz… i Śniardwy 🙂