Maj to czas na planowanie letnich wakacji. W 2020 roku świat stał się nieprzywidywalny.
Nie da się zaplanować nic, a co dopiero wakacji.
Pozostają więc wspomnienia. I marzenia, że „jeszcze będzie normalnie”.
Na Wyspie często pijemy wirtualnie, ostatnio bimber z pewnym kłusownikiem.
To może teraz na odmianę rum? A potem – piwo?
Na Gran Canaria byłam w 2018 roku z siostrami Ewą i Danką, których Wyspiarzom przedstawiać nie trzeba.

W czasie krótkiego pobytu oprócz plażowania i korzystania z ciepłego morza oczywiście zwiedzałyśmy.
Na powyższym zdjęciu z 9 lipca 2018 roku dwie Ewy i Danka degustują rum w fabryce rumu w Arucas.
Rum – napój o zawartości alkoholu od 37,5% do 81%. Wytwarzany jest ze sfermentowanego soku z trzciny cukrowej.
Dawniej był to trunek rabusiów, piratów, szmuglerów oraz handlarzy niewolników i przez stulecia stanowił znaczący towar będący przedmiotem przemytu.
W nawiązaniu do tego jako obrazek wyróżniający pirat dla towarzystwa dla kłusownika i bimbrownika (zdjęcie z internetu).
Opis do tego zdjęcia był następujący:

Teraz już na poważnie zwiedzamy fabrykę.
Oprowadza nas taka miła przewodniczka.

Fabryka nie może nazywać się jak miasto.
Dlatego jest to Destylarnia Arehucas w mieście Arucas.

Fabryka ma własne plantacje, więc chwalą się tym na takim oto rysuneczku.

Trunki przechowuje się w beczkach produkowanych z dębu amerykańskiego.

W piwnicy zgromadzono ponad 4000 beczek. Niektóre leżakują nawet 20 lat. Na beczkach składają podpisy odwiedzający sławni goście co stanowi dodatkową atrakcję dla turystów.

Na koniec parę zdjęć z fabryki i Muzeum Rumu.








——————————————————————————————————————–
A teraz zmieniamy kraj, ba kontynent nawet i pójdziemy degustować piwo do Browaru Anheuser – Busch w St. Louis w stanie Missouri.


Browar ten otwarł w 1852 roku niemiecki imigrant Adolf Busch oraz jego teść Eberhard Anheuser.

Poniżej – ten sam browar i nazwa Budweiser.

Do tej marki (i nazwy) roszczą sobie prawa zarówno czeski browar Budějovický Budvar jak i amerykański Anheuser – Busch.
Konflikt tych dwóch przedsiębiorstw sięga 1907 roku i jest jednym z najdłużej trwających sporów w historii stosunków gospodarczych.
Byłam tam w 2010 roku. Nie mam więcej zdjęć, gdyż nie wolno było fotografować. Wyrwałam się z prelekcji o warzeniu piwa, aby zrobić parę pstryczków i bardzo groźni panowie potraktowali mnie jak terrorystkę i omal chcieli aresztować.
Natomiast w czasie degustacji wolno było zrobić fotkę.

Butelek nie pytałam o zgodę czy użyczą swego wizerunku.

————————————————————————————————————
Przenieśmy się teraz na Oktoberfest w Hermann w stanie Missouri .
Pozostajemy więc nadal w USA, w tym samy Stanie, ale trzy lata później.

Miasto zostało założone przez Deutsche Ansiedlungs-Gesellschaft w 1830 roku. Niemieckich osadników prowadził George Bayer i Edward Hermann.
Malownicze położenie nad rzeką Missouri, liczne winnice na okolicznych wzgórzach, oryginalna niemiecka architektura powodują, że miasteczko chętnie odwiedzane jest przez turystów w każdy weekend.
Często młodzi ludzie wsiadają całą grupką w pociąg w St. Louis i potem cała wesoła ekipa wraca w ten sam sposób nie ryzykując jazdy „po spożyciu” samochodem.
Byłam tam w październiku 2013 roku, ale jednak grzecznie samochodem i degustowałyśmy z Danką piwo z umiarem.

Hiszpania, Ameryka, rok 2010, 2013, 2018 jak zawsze „makówczyne pomieszanie z poplątaniem”.
——————————————————————————————————————–
Brakuje tylko „wątku polskiego”. Proszę bardzo – oto on –BROWAR LUBICZ.
Funkcjonuje w Krakowie w latach 1840-2001 i ponownie od 2015 roku.
Od 6 kwietnia 2006 r. browar jest jednym z obiektów na trasie Krakowskiego Szlaku Techniki.
W Muzeum JESZCZE nie byłam. Natomiast w Restauracji Browarna Browar Lubicz kiedyś tak.
Znajdę jakieś pstryczki to Wam pokażę.
Teraz (tradycyjnie) zaproszę Was do współtworzenia wpisu. Czy ktoś ma jakieś zdjęcia z zakładów produkujących alkohol? Pamiątkowe zdjęcia z domowego pędzenia bimbru też mile widziane.
Na moją prośbę współuczestnictwa we wpisie odpowiedział jeden z Wyspiarzy -Max.
Jako uczestnik górniczych “karczm piwnych” ma w domu kilkadziesiąt pamiątkowych kufli.
Podesłał mi w mailu zdjęcia, którymi dziś (8.05.20) uzupełniam pięterko.

A teraz każdy kufel z osobna. Ten czarny podwójnie ciekawy, bo to kufel z węgla.


A oto kufel specjalny z ustnikiem dla Damy.

Na koniec -zamyślony górnik. Skojarzył mi się ze Stańczykiem.

Max! Dziękuję za zdjęcia z Twojej kuflowej kolekcji.
A teraz pstryk! przenosimy się w zaułek Św. Jakuba w Dublinie, gdzie ma swoją siedzibę…

Rzeczywista produkcja jest odgrodzona murami przed wzrokiem ciekawskich, ale nic to! Jest przecież StoreHouse!

Nie będę zamulał Maczkowego wpisu bogactwem zdjęć, powiem tylko, że na siedmiu piętrach jest sklep z gadżetami, ekspozycja objaśniająca pozyskiwanie surowców, ilustracja procesu warzenia, krótki kurs historii browaru pod hasłem „My Guiness! My Godness!”, warsztat profesjonalnego nalewania piwa i wreszcie oczywiście wyszynk z widokiem na panoramę Dublina.

Miła pani przed szkoleniem prezentuje setki różnych butelek z aktualnej i historycznej oferty

Uff! Egzamin był wymagający, ale zdałem!!!
(T56)
———————————————————————————————————–
Skoro dziękowałam Maksiowi to i Tetrykowi dziękuję za przeniesienie do Dublina.
W ten sposób wpis ma trzech autorów. Kto dołączy?
______________________________________________________________________________
Skoro nikt nowy nie dołączył ja jeszcze dodam zdjęcie na zakończenie -taki łącznik między dwoma hiszpańskimi wyspami.
4 września 2019 oprowdzałam Was po Majorce. Wspominałam wtedy o degustacji likierów.
likier z AlkudiiCytując Dankę: Z Alkudii pochodzi pyszny likier migdałowy — kupiony w sklepie z pamiątkami — który wybrańcy losu dostali w prezencie.
Jednym z takich wybrańców losu był mój syn.
Buteleczka (pełna, nienapoczęta) stoi u niego na półce. Dziś (9.05.20) zrobiłam jej zdjęcie na balkonie.

Ha! Widzę, że postać Jakuba Wędrowycza pozytywnie wpłynęła na czytelniczkę – słuchaczkę i oto mamy przegląd trunkowych wędrówek!
Bimber rozpoczął i teraz czekam na Wasze „trunkowe wędrówki”.
Od samego czytania szumi w głowie!
Znakomita relacja, aż ślinka leci.
Przy okazji rumu i piratów przypomniała mi się taka marynarska przypowieść:
„Termin „spacer po desce” doczekał się również użycia cokolwiek humorystycznego, którego humor zależał jednak od punktu widzenia odbiorcy na marynarzy i rum. Na niektórych dziewiętnastowiecznych statkach kupieckich oficerowie określali trzeźwość marynarzy (a więc gotowość do pełnienia służby), każąc im się „przespacerować po desce.” Jeden z takich żeglarzy, pytany, czy jest pijany, odpowiedział rzekomo:
– Nie, sir, jestem trzeźwy. Poza kilkoma łykami piwa wypiliśmy dzisiaj tylko trzy ćwiartki rumu na dwóch.
– Ach tak? W takim razie, Tom, kiedy powiesz, że jesteś wstawiony?
– Jak nie będę potrafił przejść prosto po desce – wyjaśnił Tom.
– W takim razie oczywiście, jeżeli nie możesz przejść prosto po desce, musisz być pijany!
– Nie, panie, co to, to nie. Nigdy nie będę pijany, dopóki mogę się przytrzymać liny.
– To kiedy, na litość boską, przyznasz, że się urżnąłeś?!
– Gdy będę leżał na plecach i próbował złapać dłonią niebo, przysięgając, że to grotmars [platforma na grotmaszcie] pomalowany na niebiesko.””
A jak ucztowali piraci (tutaj zwani flibustierami)?
„Flibustierzy zamawiali rum, poncz na bazie rumu lub wino, a po opróżnieniu każdej szklanki lub butelki, rzucali nią w górę, o ścianę lub o podłogę. Potem podrzucali szklanki i butelki w powietrze i rozbijali je pałkami, gruchocząc w powietrzu – oczywiście jeśli byli na tyle trzeźwi albo mieli tyle szczęścia, żeby w nie trafić. Następnie zamawiali kolację: mięso żółwia morskiego, świeżą wołowinę i wieprzowinę, pieczonego kurczaka suto przyprawionego zielem angielskim, solą, pieprzem i chili, a wreszcie deser: pomarańcze, ananasy i inne egzotyczne owoce. Wkrótce stoły i podłogi w tawerna zasłane były potłuczonym szkłem, kośćmi żółwi i innymi resztkami po pijackich ucztach.”
Natomiast bardziej zapobiegliwi nie wydawali łupów na takie uczty, tylko oszczędzali, w związku z czym zdarzało się, że na starość zostawali nie (tylko) konsumentami, ale i producentami rumu, zakupiwszy plantacje trzciny cukrowej wraz z wytwórniami rumu.
To tak tytułem dodatku i tła kulturowego.
(cytaty z książki „Złoty Wiek piratów” Benersona Little’a)
Dziękuję Q za miłe słowo
oraz za uzupełnienie wpisu tłem kulturowym.
Co do browarów natomiast, to zwiedziłem tylko jeden, w moim mieście rodzinnym „po mieczu”, czyli Żywcu. Jak popatrzę na Twoje zdjęcia, to myślę, że nie mamy się czego wstydzić, w sensie że żywiecki browar jest całkiem porównywalny. I degustacja na koniec podobna
Natomiast gdybym miał wybór między czeskim a amerykańskim Budweiserem, to niewątpliwie wybrałbym czeskiego. Amerykanie na ogół traktują piwo (to popularne, produkowane przemysłowo, bo zapewne rzemieślnicze – inaczej) jako lekki napój chłodzący, a więc procentów w tym niewiele i smak też mało wyrafinowany. No trudno, co kraj, to obyczaj.
Q!
Nie ma zdjęć z browaru w St. Louis, bo tam nie pozwalali robić zdjęć.
Usiłowałam pstryknąć budynek z zewnątrz i zupełnie serio chcieli mnie zabrać „do wyjaśnienia”.To był 2010 rok i oni w każdym widzieli terrorystę.
Te zdjęcia z fabryki są z Arehucas, czyli z Gran Canarii. Tam produkują rumy, likiery.
Widzę, że za bardzo pomieszałam i poplątałam.
Ależ rozumiem. W fabryce rumu (ani żadnej gorzelni) nie byłem.
Jak już wspominałam, piwa nie lubię i nie pijam, ale mój mąż i dzieci nawet je lubią. I z tego co mówi mój mąż, amerykańskie piwo na ogół jest pod tytułem „ten koń ma cukrzycę”


Jeśli czasami kupuje sobie piwo w sklepie, to polskie. Meksykańskie też mu nie odpowiada. A próbował już różne
Przyznam szczerze, że ja nie widzę różnicy. Dla mnie piwo to piwo… jednakowo wstrętne, bez względu na jego pochodzenie
Zwiedziłem dotychczas dwa browary. W czerwcu 2013 odwiedziłem słynnego Guinessa w Dublinie i nie mogę znaleźć żadnych zdjęć stamtąd
A miałem nawet Dyplom ukończenia 10-minutowego kursu nalewania piwa! I też gdzieś go zapodziałem! 
Poza tym zwiedzałem jeszcze browar Żywiecki, ale nawet już nie pamiętam, w którym roku…
A ja dziś myślałam, że tylko ja nic nie wiem gdzie co mam i nic nie pamiętam.
Bimber kłusownika i sytuacja kiedy uznaje się za nieważne coś co dopiero ma być (a raczej nie być), czyli „Biez wodki nie razbieriosz” podsunęły mi pomysł „trunkowej wędrówki”.
A potem za diabła nie mogłam znaleźć zdjęć z St. Louis i tych z browaru z 2010 roku i tych z Oktoberfest z 2013.
Kopiowałam je z jakichś dziwnych miejsc, bo całego pliku nie znalazłam. W końcu zrobiłam zdjęcie ze slajdu, bo nie umiem skopiować zdjęcia z prezentacji , a zapomniałam jak zrobić zrzut ekranu!
Część pstryczków zresztą diabli wzięli, gdy padł laptop.
Pocieszyłeś mnie Tetryku!
A jednak znalazłem zdjęcia z Dublina – miałem wtedy marny aparat w telefonie, i pozostawiłem fotografowanie małżonce. Wystawię kilka, ale teraz już za późno – do jutra!
Super!
Najlepiej byłoby jakbyś zrobił jak kiedyś -uzupełnił we wpisie, nie w komentarzu.
Z góry dziękuję!
Dobry wieczór,
browar Żywiecki odwiedziłeś Ukratku dokładnie 22 września 2012 roku.
Czyli należy rozumieć, że teraz już Ukratek nie będzie miał problemu z pokazaniem jakiegoś zdjęcia z browaru Żywiec?
Brak zdjęć = brak problemu. Zocha z pewnością ma zdjęcia!
To oczywista oczywistość, że ma. Posegregowane, podpisane…eh nie to, co ja bałaganiarz!
To nie tak – każde zdjęcie ma zapisane dane tzw. exif (Exchangeable Image File Format), nie trzeba nic opisywać. Klik i widzę, kiedy Tetryk był w browarze ;).
To nawet ja wiem. Ale mam problemy ze znalezieniem właściwego zdjęcia.
A możesz jakieś zdjęcia z browaru pokazać?
Do browaru zaprosił już linkiem Tetryk, a ekspozycja jest obecnie jeszcze ciekawsza.
A zdjęcia? Uporządkuj w opisanych folderach, jak książki na półkach – znajdziesz szybko.
Syt rumu i piwa udaję się na spoczynek
Dobranoc!
Śpij dobrze i spokojnie panie Q!
Dzień dobry
I to nie dlatego, że przedobrzyłam z alkoholem (piwa nie lubię i nie pijam). 


Nie odwiedzałam ani gorzelni, ani browarów. Także wspomnień z nich nie posiadam. To znaczy… wiele lat temu byłam w Żywcu, w browarze. Ale niewiele z tego pamiętam
Pamiętam za to, że działałam wtedy w klubie krwiodawców (kolejowym klubie) i klubowicze doszli do wniosku, że trzeba się wybrać na piwo. W Białymstoku mieliśmy swoje „Dojlidy”, ale to było za blisko. Postanowiliśmy jechać do Żywca.
Mieliśmy swój wagon socjalny, który doczepiali do różnych pociągów i mogliśmy jeździć po całej Polsce. Czemu więc nie do Żywca
Wystarczyło ustalić trasę (konkretne pociągi,do których nas doczepiali), wykupić ubezpieczenie (to było konieczne, żeby nikt się nie przyczepił) i w drogę
Własny wagon, no, no!
Tak. Własny wagon, który stał w białostockiej wagonowni i był przez nas użytkowany na wycieczki i wczasy
Mieliśmy 9 przedziałów (mieszkań). Plus łazienka, kuchnia i jadalnia. Dostaliśmy taki zdezelowany, ale Jasio, nasz prezes, miał znajomości we Wrocławiu, w „Pafawagu” i tam go nam wyremontowali
Jeździliśmy nim po całej Polsce. Na noc można było rozłożyć łóżka i każdy przedział miał 4 wygodne miejsca do spania. Na dzień się je składało i mieliśmy 2 wygodne kanapy. Czyli coś takiego jak w wagonach sypialnych. Kuchnia była malutka, ale miała kuchenkę gazową i co najważniejsze – lodówkę. Bardzo wygodnie się tym podróżowało 
Super to było!Podoba mi się!
Witajcie!
Miałem swego czasu ambicję próbować różnych piw z różnych stron świata (w kuchni na szafkach kurzyła się cała kolekcja kolorowych opróżnionych puszek) i muszę przyznać, że poza Europą królują w powszechnym obiegu (takie do mnie tylko docierały) cienkie piwa, słusznie kojarzące się z koniem…
Polskim piwom zdecydowanie źle zrobiło zglobalizowanie marek i receptur, ale wciąż w większości mają smak piwa.
To tak samo jak mój mąż, Ukratku. Też próbował piwa z różnych stron świata i też uważa, że nasze są najlepsze
A przynajmniej były…
Dzień dobry, wstałem całkiem bez kaca. Takie wirtualne zapoznawanie się z napojami wyskokowymi jest całkiem zdrowe!
Witajcie!
Gienię poproszę jednak o herbatę. Zwykłą czarną, mocną, bez rumu i innych dodatków.
Dzień dobry
Jeszcze nic nie piłem ,chociaż miałem chętkę na dobre piwo .Okazuje się ,że od zarania historii człowiek był za panbrat z różnymi trunkami . Dzisiaj podczas różnych wykopalisk prawie zawsze znajduje się jakieś naczynia służące piciu , czy przechowywaniu różnych trunków . Nawet w religii jest mowa o Kanie galilejskiej , w której podobno zdarzył się cud , kiedy to Chrystus zamienił wodę na wino . Nawet na egzaminie pytano ucznia , czy wierzy w to, że w Kanie Galilejskiej butelką wina napojono pięć tysięcy ludzi . Odpowiedz ucznia : w to ja wierzę , ale żeby się Oni napili , to ja nie wierzę . Jak widać , w kulturze spożywania alkoholu od wieków nic się nie zmienia ,widać , że jest to stały , niemal genetyczny element naszego ludzkiego gatunku . Na zdrowie !!!

Witaj Maksiu!
Zamiast piwa wolałabym odrobinę dobrego likieru.
Uczestniczyłem w górniczych „karczmach piwnych” i uzbierałem kilkadziesiąt pamiątkowych kufli . Dla podtrzymania tradycji ,wypada czasami napić się z pamiątkowego kufelka . Niektóre kufelki są na prawdę bardzo ładne .
No to napijmy się piwa (godzina 13 się zbliża).
Maksiu! Mógłbyś zrobić zdjęcie takich ładnych kufli i dodać tu na Wyspie?
Wyspa kiedyś przyjmowała moje fotografie , a obecnie odrzuca . Mailem na inny adres , to są już kłopoty , nie warte fotografii kufla .
Wysłałem jedną fotkę na Twój adres . Pozdrowionka
Max podesłał mi jeszcze jeden ciekawy kufel.
Po obejrzeniu zdjęcia uznałam, że oba kufle zasługują na umieszczenie na pięterku, a nie tylko w komentarzach.
Kto już czytał moje wypociny proszę zerknijcie na sam koniec wpisu , gdyż tam są dodane trzy zdjęcia.
Nadal zapraszam do współuczestnictwa we wpisie i czekam na zdjęcia z Dublina od Tetryka -najlepiej na pięterku.
Makówka to się umie urządzić, prawda? -robi nudne pięterko i czeka aż Wyspiarze zrobią z niego coś ciekawego!
A co? Wszak ważny jest efekt końcowy!
No to jeszcze jeden kufel specjalny z ustnikiem dla Damy . Już wysłałem
Dziękuję.
Już patrzę.
Byłam zajęta intensywnym życiem towarzyskim. Telefonicznym niestety.
No i dylematem -czy lepiej jechać dziś do chatki i być w lesie do niedzieli, czy zostać w Krakowie i w niedzielę pojechać na wycieczkę.
Jak myślicie co wybrałam?
Fajrant i przerwa.
Dodałem na końcu wpisu swoje 3 grosze z Dublina.
Tetryku!
Dziękuję za Twoje trzy grosze !
Wyspiarze ! Warto raz jeszcze zerknąć na wycieraczkę, bo tam przybyło zdjęć.
Makówko pięterko rzeczywiście superowe .
Choć temat jest mi kompletnie obcy zachwyciło mnie stwierdzenie , że pijący przed 10 to piraci…
Witaj rumbutumbu !
Miło Cię widzieć. Dziękuję za pochwałę.
To stwierdzenie o piratach mnie też się spodobało i dlatego je zamieściłam.
I po przerwie, biegnę po dobranockę.
Niezmiernie mi przykro, ale myślałem, że mam zdjęcia z wizyty w żywieckim browarze, ale guzik. Gdzieś się zadziały.
Szkoda. Ale za to możesz coś ciekawego poopowiadać.
Jakieś tło kulturowe dorzucić.
Hmmm, na temat rumu i piratów już nie mam więcej tła. Spróbuję poszukać czegoś innego.
Druga część wpisu dotyczy piwa.
A w komentarzu autorskim jest zachęta do wypicia wina za kolegów.
Dziękuję za podpowiedź, poczułem, jak mi oleum do głowy napływa!
Dobrze naoliwiony, umykam na spoczynek!
Myk, myk, śpij dobrze!
DOBRANOC!
Witajcie!
Pozdrawiam z kolejki na placu
Dzień dobry, zaraz biegnę na zakupy i pewnie generalnie będę, ale w kratę.
Witajcie!
Przypomnieliście mi, że trzeba migusiem iść na zakupy.
A ja właśnie z powrotem.
Miralko!
Hop! Hop! Gdzie jesteś?
O ptaszkach się rozmawia!
Nie krzycz ! Zajrzyj na pocztę . Pozdrowionka majowe

Nawoływałam Miralkę.
Już pędzę na pocztę.
Też majowo pozdrawiam.
Miralka była nad jeziorem i nie słyszała Twojego wołania, Makóweczko


Jutro ma padać, więc dziś wybraliśmy się na wycieczkę. Nałaziłam się
Ale jestem bardzo zadowolona
Bożenka napisała, że to pięterko jedyne w swoim rodzaju. No tak, bo zamiast aby przybywało schodków pięterko rozrasta już po opublikowaniu. Właśnie dodałam do wpisu dwa zdjęcia!
(Nie ma takiego zwyczaju na Wyspie?
Łoj tam, łoj tam zamruczała pod nosem Makówka).
Wszystko przez to, że siedzę w domu w Krakowie i mam za dużo czasu!
Och, a ja właśnie zakończyłem jedną wirtualną imprezę i zaraz zaczynam następną! Nie wiem, o której się skończy ta następna, więc może poproszę o zastępstwo dobranockowe dzisiaj, oficjalnie? Niekoniecznie coś o pijanych ptaszkach
Ależ imprezowicz z Ciebie Q!
Jak ja Wam (bo i Tetryk często imprezuje wirtualnie) zazdroszczę!
E, akurat w tę sobotę tak wyszło.
Taki dowcip przeczytany w sieci w tej chwili. Zupełnie nie na temat, bo w tym kawale wszyscy są trzeźwi.
45-latek kładąc się spać usłyszał w swoim garażu złodziei. Zadzwonił więc na policje. Niestety pan policjant przez telefon powiedział mu, że nie mają w tej chwili żadnego wolnego radiowozu. Facet rozłączył się, po czym zadzwonił za chwilę ponownie i mówi policjantowi:
– Ja w sprawie tych złodziei w moim garażu. Nie kłopoczcie się już, zastrzeliłem ich.
Po dosłownie 3 minutach na posesje zajechały 4 radiowozy, antyterroryści, karetki. Złodziei oczywiście złapano.
– Przecież mówił pan, że ich Pan zastrzelił!
– A wy mówiliście, że nie macie wolnego radiowozu…
Skoro jestem, a dobranocki jeszcze nie ma, to mogę coś znaleźć. Jeśli jednak ktoś już coś sobie umyślił, ale jeszcze nie wrzucił, to niech wrzuca. Jeżeli za kwadrans nic się nie pojawi, to ja zaproponuję swoją.
Kiedyś jakoś tak było, że były dwie Dobranocki.
Zresztą co się martwisz Q.
Tę Dobranockę co ma być, ale jeszcze jej nie ma uzna się za nieważną, potem (te karty, tfu tę Dobranockę) wykorzysta się w innym terminie, a najwyżej coś dopisze albo skreśli (mam na myśli nutki oczywiście).
Oranyboskie.
Misternie-ś to Waszmość Pani wywiodła. Podziw, stupor i oczywsłup!
Zapomniałam dodać, że jeszcze jej nie ma i już nie będzie, ale będzie, bo nie została odwołana, ale jak jej już nie będzie chociaż będzie „się uzna” ją za nieważną. Bezosobowo się uzna oczywista.
(Tę Dobranockę oczywiście).
Ale że kwadrans już minął, i co?
I już. Poniżej.
Umykam w pielesze!
Śpij STABILNIE panie Q!
Skoro o konwaliach mowa to wyczytałam właśnie:
Pierwsze wzmianki w literaturze o konwalii pochodzą z przełomu XV i XVI wieku.
Linneusz tworząc naukową nazwę tej rośliny posłużył się czasem jej kwitnienia, co dało nam nazwę znaną po dzień dzisiejszy Convallaria majalis.
Pięknie pachną, ale są trujące!
Na nocną zmianę raczej nie ma co liczyć, więc
DOBRANOC WYSPO!
Dzień dobry

Przykryliśmy folią co się dało, żeby nam nie przymarzło. Sobotni ranek był też dość mroźny, ale bardzo słoneczny. I jak tu się nie wybrać na wycieczkę? 

Na sobotę planowaliśmy wiele, ale machnęliśmy na to ręką. W niedzielę ma padać, więc sobota musiała być „wycieczkowa”
W nocy z piątku na sobotę był solidny przymrozek… spadło poniżej zera
Pojechaliśmy do Mallard Lake. Byliśmy tam już tyle razy…
Tym razem poszliśmy najpierw dokoła jeziora, takim utartym szlakiem, a potem skręciliśmy w drogę, którą jeszcze nie szliśmy. Znaleźliśmy piękne miejsca… i tak sobie myślę, że tutaj w każdym parku trzeba się zdrowo nałazić, żeby go trochę poznać…
Oczywiście spotkaliśmy wiele różnych gatunków ptaków… ostatecznie głównie po to łazimy po wertepach

Na 100% woli ryby 
Najbardziej nas chyba ucieszyło spotkanie z rybołowem. Nie mieszka na naszych terenach, a jest jedynie przelotem. Tym bardziej jego widok cieszy
Krążył i szukał okazji, żeby zapolować. Niestety, te mniejsze ptaszki, widząc drapola, atakowały go i przeszkadzały. A on w swojej diecie ma głównie ryby. Drobne ssaki, czy ptaki zjada (poluje na nie) sporadycznie i na pewno nie jest to jego przysmak
Spotkaliśmy też całą masę żółwi. Zrobiło się ciepło, więc powyłaziły z zakamarków, żeby się pogrzać w słoneczku. Na Mallard Lake jest kilka miejsc gdzie żaden człowiek nie dojdzie. To właśnie tam jest żółwi raj. Nikt im nie przeszkadza…
Z tego co zauważyłam, większość to były żółwie czerwonolice, ale były też żółwiki malowane
I o ileż wygodniej się je fotografuje (w porównaniu do ptaków, zwłaszcza tych najmniejszych)!
Z jednej strony tak, ale gdy siedzą bliżej, spryszczają minuta osiem i nie pozwalają podejść na dobry „strzał”. A gdy siedzą i nie uciekają, to są w takim oddaleniu, że zdjęcia nie mają prawa wyjść porządnie… bardziej takie dokumentacyjne
Żółwie? Coś podobnego. Spodziewałbym się, że raczej się zaskorupią, niż że będą spryszczać.
Witajcie!
Przepraszam za zamieszanie. Nie wystarczy opłacić certyfikat, trzeba go jeszcze zarejestrować. Wkrótce powinno być po staremu.
Dzień dobry, a my właśnie wzorem Miralki zaraz się wybieramy… dokądś. Jeszcze nie zdecydowaliśmy.
Ja też wróciłem i ledwie dycham. Przegoniłem się spacerowo, co czuję w nogach, rozleniwionych pandemicznym siedzeniem w domu.
Czy spotkaliście coś ciekawego na tym spacerze, Mistrzu Q? Może urośnie nam nowe pięterko z tego spaceru?
A pewnie, że urośnie. Parę ruchomości (ptaszków), parę nieruchomości (torpedownie)… Tylko na razie trudno powiedzieć, kiedy.
No i tak, połaziłem, zjadłem dobry obiad, popiłem firmową margaritą (poniekąd w temacie wpisu!) i padłem na, hm, 3 godziny?
Ech, też bym tak chciał! Ale za każdym razem kiedy padam, ktoś robi ruch w domu…
Jak padnę, to mogą chatę przestawić i nic mi nie przeszkadza
Po prostu nie słyszę…
O, to mam chyba tak samo.
Być może nawet ktoś robił, jak padłem
nic nie słyszałem, nic nie widziałem…
Dzień dobry

Chociaż może właściwsze byłoby „dobry wieczór”
U mnie tylko „letko” po południu…
W Gdyni wieczór ciepły i przyjemny, nie obraziłbym się, jakby tak miało być w lecie.
Przerwa na rzeczywistość.
No i po kłopocie. Jeszcze raz przepraszam za zamieszanie…
Ale że chodzi o te tam certyfikaty, co to przeglądarka wierzgała przy logowaniu?
Właśnie o to.
Witajcie!
Chciałam się z Wami przywitać o 7 rano, ale certyfikat bezpieczeństwa mnie nie puszczał i nadal w komórce nie puszcza. Trudno. Na laptopie jest ok, więc będę pisać tylko z domu. I dzięki temu mniej gadać, i dobrze!
Dopiero teraz wróciłam. Brudna, zmęczona, niewyspana, napita i głodna.
Ale bardzo, bardzo zadowolona z dużej dawki śmiechoterapii.
Na komórce, jak odświeżysz, też będzie OK.
9 prób i nic nie pomogło. Chyba coś zapętliłam niecierpliwie ponaglając próby.
Wyłączę całkiem i wtedy zobaczę. Zresztą czy ja muszę wchodzić na Wyspę z komórki?
Na wycieczce nie było czasu na takie zabawy, a w drodze powrotnej w autobusie łoj to dopiero nie było czasu, ale za to jak wesoło!
Najpierw weszłam na Wyspę (stęskniona za Wami), teraz -wanna, a potem coś zjeść.
Z komórki nie wchodzę na Wyspę od dłuższego czasu, przekierowuje mnie na jakiś zabytkowy wpis przez fb. A że rzadko bywam w domu, więc jestem odcięta. I tak z przyczyn służbowych będzie przez dłuższy czas.
Do dziś wchodziłam z komórki bez problemu. I wtedy często pisałam z autobusu, z poczekalni itd.
Dziś najpierw certyfikat bezpieczeństwa mnie nie puszczał, a teraz też przekierowuje mnie na jakiś wpis madagaskar 08.pl- Facebook. Myślałam, że tylko ja tak mam przez te moje wielokrotne próby zalogowania się dziś rano.
Praca w podróży -pozazdrościć!
Każda praca ma plusy i minusy, a że jest w obecnej nienormalności – cenię sobie bardzo.
Dobry wieczór, Makówko:)
Prawdziwie majowy wpis:) Każdego dnia coraz piękniej rozkwita:)
Miałam okazję zwiedzić kilka browarów i parę gorzelni. Nie byłam zachwycona panującymi w nich warunkami, a szczególnie – zapaszkiem.
W niektórych można było sobie podegustować, ale jakoś – nie odważyłam się:)
Piwo nie jest tym, co tygryski lubią najbardziej, ale już rum – owszem. Szczególnie ten produkowany w jednym z europejskich krajów bez dostępu do morza, z żaglowcem na etykiecie. Wyborny zwłaszcza z mocną herbatą, o ile zachowa się odpowiednie proporcje:)
Pozdrawiam:)
Wylotne dobry wieczór, Wyspo:)
Po całym dniu w domu pora się przewietrzyć:)
Pozdrawiam:)
Miłego wietrzenia!
Zapachniałaś rumem?
Witaj Leno!
Miło, że zaglądnęłaś i podzieliłaś się swoimi wrażeniami ze zwiedzania browarów i gorzelni.
Masz jakieś zdjęcia?
Ja wracam do domu po całym dniu wietrzenia się, a Ty wychodzisz…
Fajna praca też męczy, więc bedąc chwilowo w domu mówię: dobranoc Państwu
i znikam odsypiać.
No i już jest, nowe, nocą postawione. A ja się odmeldowuję.