W ubiegłym tygodniu miałam okazję spotkać takie jakieś dziwne owady. Najpierw niesamowicie błyszczący żuczek (czy może mucha?). Nie posiedział długo i zaraz uciekł. Nie miałam czasu „przyłożyć” się do porządnego zdjęcia… a szkoda…
Niedaleko żuczka szła sobie taka liszka. Mała. Może na dwa centymetry… I chociaż zasuwała jak sprinter, to jednak zdjęcie jest wyraźniejsze.
Kolejne „coś”, to jakby połączenie „ryjkowatej” mrówki z muchą. Misiek mi napisał: „…to bzyg [hoverfly] mucha, która udaje inne owady np. osę, szerszenia itp. Pełna mimikra i kamuflaż, to bardzo rzadkie zjawisko, nigdy nie widziałem takiego owada, tylko czytałem o nich. ” Ale nie wiem na ile nasz „Pancerny” ma rację… kompletnie nie znam się na owadach…
A ostatniego owada, którego chcę Wam pokazać, znam doskonale!!! To cykada. Mamy je co roku. Ich gatunków jest sporo. Większość swego życia spędzają pod ziemią. Wyłażą tylko po to, żeby się sparować i złożyć jajeczka. Potem giną. Ich cykl rozwojowy zależy od gatunku i trwa od 2 do 17 lat.
Ta cykada ze zdjęcia, chyba była u kresu swego życia, bo poruszała się jakoś niemrawo, łaziła po stole jak ślepa. Ale dzięki temu mogłam obcykać i przynajmniej w miarę dokładnie ją widać…
Takie tam…
Zapraszam do obejrzenia. Może ktoś mi coś podpowie?
Dobry wieczór 🙂 W moich obserwacjach przyrodniczych wielokrotnie widziałem mrówki ze skrzydełkami . Może jest to jeden ze sposobów podziału zbyt licznego mrowiska ? Często zadaję sobie pytanie , jaki jest klucz do rozwiązania zagadki procesu przekształcenia liszki czy gąsienicy w pięknego motyla czy np. w cykadę . Przy czym , powielanie gatunku jest idealne bez tzw. popaprańców . Myślenie ma kolosalną przyszłość , zatem nie ma zmartwienia
Witaj Maksiu

Mają za długie ręce i nogi, u wielu występuje trądzik (to efekt przemian wewnętrznych). Zmieniają się dopiero gdy dorastają do wieku dorosłego, to znaczy ich ciała przystosowują się do rozrodu (czy mózgi również?). Tym się tylko różnimy, że zwierzaki (w tym owady) głównie kierują się instynktem. Ludzie, dzięki cywilizacji, już dawno go zatracili. I może dlatego samiec o najlepszych genach zapładnia wiele samic. Jak to nazywasz „popapraniec” nie ma na to szans. Słabsze geny nie są rozwijane. Jak jest u ludzi, nie muszę Ci tłumaczyć… 
Mrówki ze skrzydełkami, to i ja widziałam. I to nieraz. Ale mrówki wyglądają trochę inaczej. Mają inne łebki i skrzydełka. Te były jakieś dziwne…
A co do przeobrażeń… Dorosłe owady składają jajeczka i z nich wylegają się larwy. Są pod różnymi postaciami. Część z nich żyje w wodzie (jak np.komary i ważki). Z tego co kiedyś wyczytałam, tylko w okresie larwalnym (np. jako liszka) owady rosną. W żadnym innym. I głównie dlatego są takie żarłoczne. Muszą urosnąć i utyć, żeby im wystarczyło na cały okres „poczwarkowy”.
Wydaje mi się, że całość możemy śmiało porównać z naszym życiem. Że trochę się różni? Nie szkodzi…
Mamy tak samo cykl zapłodnienia, ciążę i rodzi się mały człowieczek. Zupełnie bezradny, miękki i kruchy (jak larwa czy liszka). Nastolatki, to jak poczwarki
Do całej tej epistoły dodam tylko, że i wśród owadów (czy innych zwierząt) rodzą się „popaprańcy”. W różnej formie i w różnym stopniu… Tylko że one dość szybko giną… (powtórzę to co wcześniej) jak jest u ludzi, sam wiesz… tłumaczyć nie muszę…
Jeśli ktoś ma jakieś pytania, to proszę się nie krępować

Odpowiem na każde pytanie, o ile będę znała odpowiedź
Prawie jak politycy.Chetnie odpowiedzą na każde pytanie o ile…
Całe szczęście politykiem nie jestem

A to: „o ile będę znała odpowiedź”, jest pewnego rodzaju asekuracją… w razie, gdyby ktoś zadał mi pytanie, na które nie umiałabym odpowiedzieć
Masz Miralko wyjątkowy dar obserwowania przyrody.
za świetne jak zawsze zdjęcia.
Brawa
Dziękuję, Makóweczko
Według niego mam wybiórczy wzrok, nastawiony na przyrodę. Mnie to nie przeszkadza. Mogę mieć taki wzrok, bo przynajmniej nie jestem „ślepa” i zauważam drobinki, których inni nie widzą 
Pomimo swoich ponad 70 lat też jeszcze takich owadów nie widział. Całe szczęście jeszcze były. Co prawda zmieniły trochę miejsce, ale nie było problemu ze znalezieniem 
Matka Natura jest niezwykle ciekawa i nic dziwnego, że staramy się ją podglądać. Małżonek zawsze się śmieje ze mnie, że prędzej zauważę jakiegoś malutkiego „robaczka”, czy ptaszka, niż wielki budynek
Tę „mrówko-muchę” znalazłam na swoim samochodzie w Elgin. Mark, któremu pokazałam zdjęcia w aparacie poleciał natychmiast do mojego samochodu
A może właśnie tak jak te mrówko-muchy wyglądają Marsjanie? To autorzy s-f utrwalili w nas stereotyp zielonych ludzików…
Mark stwierdził, że to na pewno jakieś „aliens”

Głównie dlatego, że nigdy takich stworków nie widział. A ma już (chyba) 78 lat i jako dziecko mieszkał na farmie, także widział wiele różnych stworzonek… takich nie
No, było takie opowiadanie, jak przylecieli obcy i zaczęli eksplorować Ziemię w poszukiwaniu kontaktu, ale im statek zniszczono (i zapewne ostatecznie zginęli), bo byli mikroskopijnych rozmiarów
Wygląda na to, że chyba nie wszyscy wyginęli, skoro pojawili się na moim samochodzie
Może też szukali kontaktu, tylko ja ich nie rozumiałam 
Och. To byłby spory problem!
Myślisz o statku kosmicznym, który wpadł do szklanki na zęby? 🙂
Tego szczegółu nie pamiętam. Była chyba taka scena w opisie, jak jakiś człowiek podnosi „pocisk” i się dziwi, kto do niego strzelał i dlaczego amunicją z napędem rakietowym?
Taka wyobraźnia to tylko nasi Mistrzowie!
Z wpisu o dziwnych owadach zrobili rozmowę o pozaziemskich cywilizacjach … póki co w szklance na zęby.Pocisk rakietowy między górna a dolna szczęką?
A mnie jest szkoda lata…bo to już był chyba ostatni weekend w Stróży w tym roku…
Och, teraz będzie zima… i śnieg (miejmy nadzieję), i zupełnie inne powody do zachwytu
Biały puch, błękitne niebo, parę stopni na minusie i te szusy na nartach miałeś na myśli panie Q?
No, tak by się należało spodziewać
Ponoć zima ma być wczesna i bardzo mroźna…
Myszy to wiedzą i dlatego tak tu już włażą do chatki.
Komputer albo system albo przeglądarka odmawiają współpracy. Zmykam. Może jutro się wszystko samo naprawi.
Oby się naprawiło!
Komputer, system itp. mogą się same naprawić.
Żeby tak wszystko w życiu mogło się samo naprawić. Eh.
Jak wracaliśmy do domu z radia w aucie szła piosenka Nikt nikogo (I tak warto żyć).
Powtarzam to sobie teraz „…i tak warto żyć„.
Dzień dobry, na razie to, co nie działało wczoraj, się naprawiło
A nie mogłoby tak u mnie?
Dobra, i tak wiem, że nie…
Ale muszę robić co się da.
Popołudniu się przejaśniło i małżonek wyciągną mnie na wycieczkę. Co prawda nie tak daleko, ale zawsze trochę połaziliśmy po parku
Ładny był… taki brązowy i z jakimś zygzakiem na plecach. Nie miałam czasu przyjrzeć się dokładniej… za szybko zwiał.
Szkoda, że nie udało mi się pstryknąć zdjęcia wężowi, który tylko śmignął mi pod nogami (mały włos i bym na niego nastąpiła) i błyskawicznie schował się w wysokiej trawie.
Witajcie!
Blues to zawsze blues jest…
Poniedziałek rano jest zawsze trudny. Ale na Wyspie jakoś łatwiej się dobudzić!
Bry…
Dzień dobry


Poniedziałek, więc znowu do pracy
Jeszcze żeby ktoś wygonił tego lenia, który się we mnie zagnieździł
U takiego pracusia? Niemożliwe!
Jaki tam ze mnie pracuś?

Wiele rzeczy robię, bo nie wyobrażam sobie, że mogłyby być nie zrobione. Z natury jestem leniwa, więc wolę wszystko (po użyciu) odkładać na miejsce. Przynajmniej nie zbiera mi się tego tyle, że na sprzątnięcie potrzebuję kilku godzin. A że pamięć mi jak na razie dopisuje, to pamiętam gdzie co położyłam. Szukanie (a szczególnie nerwowe) doprowadza mnie do szewskiej pasji. Nie mogę na to patrzeć, bo coś mi się w środku przewraca
Fajrant i zdecydowanie przerwa.
Pozdrawiam z Czajowic. Zimno,deszcz pada,psy śpią,koty gdzieś poszły…
Gospodarze zwiedzają Neapol.
To nie chcieli cię do Neapolu zaprosić, tylko do Czajowic???
Do Czajowic tym razem zaprosiła mnie ich najstarsza córka, bo to ona miała mieć dyżur przy zwierzętach.

Teraz więc jestem w charakterze damy do towarzystwa, aby się „dziecku” nie nudziło.
Makóweczko , z Twoim doświadczeniem dasz sobie radę z tymi zwierzętami , ale co z tą córką ? A jak zacznie grymasić , albo płakać , bo chce do mamy ? Wpakowałaś się w niezłą kabałę towarzyską i wypada tylko Cię pocieszyć , że jakoś to będzie ,bo nie takie problemy dało się rozwiązać . Na pocieszenie proponuję kieliszek dobrego wina , w wirtualnym moim towarzystwie , za Twoje i moje zdrowie .Sto lat !!!
A to i ja z chęcią dołączę…
Z Wami zawsze!
Maksiu myślę,że chętnie z tą „córeczką” też byś popilnował zwierząt.
18 lat skończyła już dość dawno temu,jest z tego samego roku co mój starszy syn.
Kolejny dzień, który miał być normalny, a okazał się dość obfitujący w wydarzenia. Ale już jestem i pobędę 🙂
Z córeczką gospodarzy, psami i kotami obejrzałyśmy w tv film „Jeszcze raz”.
Taki film był mi dzisiaj potrzebny, taki w którym zwycięża miłość i wszystko się dobrze kończy. Jak się do tego popija domową naleweczkę, na kolanach siedzi kot, pies opiera głowę o oparcie fotela, a potem na Wyspie czyta się miłe słowa to zaraz proza życia wydaje się jakaś taka do pokonania.
Widzicie, ludzie, flagi na budzie?
Uwaga, czas się zacząć śmiać!
Kto się uśmieje, ten potem śmielej
Za bary z życiem będzie mógł się brać!
Czasem dobrze coś wyśmiać. Czasem warto się uśmiechnąć do kogoś.
I wtedy łatwiej brać się z życiem za bary.
Witam.
Ponoć owady to najbardziej kunsztowny „produkt” Pani Natury w miniaturce:)
Aż szkoda, że większość z nich najbezpieczniej podziwiać z daleka.
Pozdrawiam:)
To zastrzeżenie można niestety zastosować również do ludzi…
Tyle że ludzie wcale nie są najbardziej kunsztownym “produktem” Pani Natury w miniaturce.
W pewnym sensie są jej największymi szkodnikami.
Zastrzeżenie zaczyna się od Aż szkoda…
Witajcie!
Lato się schowało. Może jeszcze wychynie na chwilę?
Dzień dobry.
Prognoza na dziś (fragment): „Burzom oraz pasmom konwekcyjnym towarzyszyć mogą przede wszystkim silne porywy wiatru, którego prędkość może wynieść nawet 90-100 km/h, a także chwilami intensywne opady deszczu, krupy śnieżnej oraz małego gradu. Nad Bałtykiem pojawi się niewielka możliwość rozwoju trąb wodnych.”
Jeżeli jesień nadchodzi w ten sposób, to z przytupem, rzekłbym.
Witajcie!
Jesień nadchodzi z przytupem to Gienia też głośno się zjawia.
Kawaaaaaa! Herbataaaaa!
Zimno, ale jak słońce przygrzeje za chmur to całkiem, całkiem.
Maliny w ogrodzie dopraszają się zrywania i zjedzenia.
„Dziecko” pracuje przy komputerze, psy śpią, koty się łajdaczą, Makówka obiera ziemniaki.
A Wyspiarze znów wszyscy znikli?
Wiesz, niektórzy z nas pracują… a Skowronek się wietrzy nad morzem…
To ja po zjedzeniu obiadu idę się wietrzyć do ogrodu, bo tam jest jeszcze bardzo dużo malin.
Połaziłam trochę po Ojcowskim Parku Narodowym, który zaczyna się tuż za płotem, zmarzłam i wróciłam na Wyspę, aby zaproponować Wam zabawę.
Wyobraźcie sobie, że macie udzielić krótkiego (10-15 minut) wywiadu, którego głównym pytaniem jest:
ZA CZYM TĘSKNISZ?
Co byście odpowiedzieli? Można odpowiedzieć szczerze, można obrócić to w żart -pełna dowolność.
Każda odpowiedź jest dobra i każda ma dla mnie wartość. Nie ukrywam w zaproponowaniu Wam tej zabawy mam swój cel, który potem wyjawię.
To ma być wywiad czy monolog-wyznanie?
Wywiad. Serio mówię. Więc jest główne pytanie, a potem jakoś toczy się rozmowa.
Tu na Wyspie może być monolog-wyznanie, bo przecież nie ma tej drugiej strony zadającej dalsze pytania.
Ja wiem jaka jest moja odpowiedź na takie pytanie, ale to potem.
Uwaga!
Za czym tęsknisz to jednak nie to samo co o czym marzysz, czego pragniesz.
O, nawet wiem, o czym napiszę, ale już po przerwie.
Wiedziałam, że na Ciebie zawsze można liczyć panie Q!
Może zachęceni przez Ciebie inni się też odważą?
Dobry wieczór.
Fajrant. Przerwa. Leje.
A my byłyśmy z psami na spacerze w lesie.
Zimno, wiało,ale bez deszczu było.
No to „za czym tęsknisz?”
Tęsknię za czasami albo miejscem, gdzie (lub: kiedy) nie musiałem się kontrolować w kwestii tego, co mówię. To znaczy nawet jeżeli powiedziałem coś, co się komuś nie spodobało lub z czym się nie zgadzał, mogłem liczyć na rzeczową dyskusję. Od dłuższego czasu dla świętego spokoju unikam pewnych tematów, ponieważ per saldo bardziej mi się opłaca to robić, zamiast „płacić” za nie emocjami swoimi i jeszcze paru osób. Czasem tylko zdarza mi się wyjechać gdzie indziej, gdzie można porozmawiać szczerze i w miarę bez tabu (chociaż nie do końca, ale dużo lepiej).
To znaczy oczywiście dużo lepiej pod tym względem jest na Wyspie, ale tu z kolei są pewne granice prywatności (nawet jeżeli nie mojej, to bliskich osób), więc przemilcza się trochę innych rzeczy, z innej strony.
I trochę tęsknię za tym, żeby móc się pod tym względem nie kontrolować, a trochę wiem, że kontrolowanie się weszło mi w nawyk do tego stopnia, że chyba już nie bardzo potrafię inaczej.
Moje tęsknoty chyba najlepiej określa rymowanka, którą często powtarzała moja babcia:
Oj, Boże, oj, Bożycku,
nie było to jak przy cycku!
Jeść dali, spać kazali
i jeszcze kołysali…
Świat był wtedy o wiele prostszy — o ile pamiętam 😉
Dziękuję Panowie Mistrzowie!
Trochę ogarnę kuchnię, przebiorę się w pidżamkę i zaraz napiszę za czym ja tęsknię.
Najpierw wyjaśnienie skąd wzięło mi się to pytanie.
Dziś rano zadzwoniła do mnie znajoma i nawija, że w celach szkoleniowych ma przeprowadzić krótki wywiad, nagrać go, napisać, autoryzować i efekt pokazać. Temat narzucony odgórnie przez prowadzącego -„za czym tęsknisz?”.
No cóż…jeszcze nikt ze mną wywiadu nie przeprowadzał. Oprócz paru sytuacji „ulicznych” np. na naszych demonstracjach, ale to wiadomo pokazują wtedy 3 zdania wyrwane z dłuższej rozmowy.
Zastanawiając się nad tym, co powiedzieć postanowiłam Wam zadać to pytanie, bo w gruncie rzeczy wydało mi się ciekawe. A cała sytuacja zabawna, jeśli uda mi się nie wstydzić za siebie i popatrzeć na to z dystansem. Nie jestem przecież osobą obytą z mikrofonem, ale trzeba umieć śmiać się z samego siebie.
A można odpowiedzieć i poważnie
Ależ ja odpowiem całkiem poważnie, serio i szczerze, nie planuję schować się za rymowanką jak Tetryk.
Śmiać z samego siebie chodziło o to, że miałam okazję parę razy oglądać lub słuchać siebie np. gdy prowadziłam slajdowisko albo wywiad z bahaitami.
Oczywiście zawsze byłam bardzo z siebie niezadowolona, wręcz zawstydzona. Aż w końcu narzuciłam sobie dystans do samej siebie, bo to przecież tylko zabawa.
Aa. Rozumiem. Ja np. nie znoszę słuchać siebie w radio.
Ale Ty masz inną sytuację Q, mnie się takie sytuacje nie zdarzają, jestem zwykłym, bardzo zwykłym szarym człowiekiem.
E? Nie, chodziło mi raczej o sytuacje sprzed wielu, wielu lat, kiedy pracowałem w radiu studenckim
teraz też już mi się nie zdarzają.
Teraz ja „Za czym tęsknisz?„.
Tęsknię, brakuje mi chwil beztroskiego śmiechu, zabawy. Takiego śmiechu, że aż łzy płyną z oczu.
Nie takiego, który jest ucieczką od czarnych myśli, które gdzieś tam jednak są cały czas z tyłu głowy, ale takiej prawdziwej „głupawki”.
Tęsknię do mojej „amerykańskiej przygody”, a szczególnie tygodnia
w Charleston. Tygodnia wśród życzliwych, wesołych ludzi i kiedy dużo było tego prawdziwego śmiechu, radości. Było też słońce i kąpiel w Oceanie. I nie miałam telefonu i byłam z dala od wszystkich problemów.
To tak w skrócie, bo opowiadać dużo łatwiej jak pisać.
Przecież nie będę pisać, że tęsknię do chwil, kiedy czułam się szczęśliwa, bo to banał. Ani dokładnie tego tłumaczyć, bo…wiadomo.
Ani, że tęsknię za tym, kiedy byłam młoda i zdrowa i wierzyłam, że uda mi się zrobić w życiu tyle rzeczy, coś osiągnąć, bo to nierealne.
Jestem wszak jak kiedyś pisałam pragmatyczną romantyczką, więc tęsknię do sytuacji, które teoretycznie mogą się wydarzyć, powtórzyć.
Za normalnością w życiu publicznym.Za czasami, w których nie ma codziennie nowych afer.Za tym też tęsknię.
No, pod ostatnim akapitem mogę się podpisać.
Tylko pod ostatnim panie Q?
Widać nie musisz tęsknić ani za szczęściem, ani śmiechem, bo życie Ci to dostarcza. Mnie ostatnio jakoś reglamentuje.
Nie tylko. W swobodnej rozmowie mieści się też śmiech.
Tak. Dlatego w gruncie rzeczy nasze tęsknoty panie Q są trochę podobne, bo dotyczą znalezienia się w towarzystwie, w którym czujemy się swobodnie.
Ale mnie nie tylko chodzi o to, że ludzie wokół są inni. Ja jestem inna.
Nawet głos mam inny. Za swoim dawnym (sprzed choroby) głosem też tęsknię, ale to nierealna tęsknota. A przecież często pierwsze wrażenie buduje się na podstawie głosu.
No przecież…
Panie T.możesz jakoś jaśniej?
Chyba każdy z nas może się pod tym ostatnim akapitem podpisać…