Do Zion jeździmy bardzo często. Szczególnie wiosną i jesienią, bo prowadzą tamtędy ścieżki migracyjne ptaków. Spotykamy tam takie, których u nas nie ma. Są tylko przelotem…
Tym bardziej zdziwiłam się, gdy zobaczyłam rybitwy rzeczne w lipcu. One nie mieszkają na tych terenach… lecą na północ. A tu, razem z mewami…
Było gorąco, więc otwarte dziobki nie dziwią. Ptaki, tak jak większość zwierzaków nie wydalają potu (np. pod pachami, jak ludzie). Otwierają dzioby, żeby było im chłodniej (jak psy).
Na betonowej platformie było mniej więcej pół na pół. Tyle samo mew delawarskich, co rybitw. Czyżby zrezygnowały z wędrówki i założyły lęgi u nas?!!!
Tu już ich widać więcej i wszystkie mają otwarte dzioby…
Młode mewy. Jak podejrzewam delawarskie…
Znowu spotkaliśmy rybaczka popielatego…
I znowu był za daleko na dobry “strzał”. Ale z tego co widzę, to samiczka. Samczyki nie mają tego rdzawego paska na piersi…
Nasz Sand Pond był jak lustro…
… a w powietrzu (i nie tylko) cała masa różnych ważek…
Nie wiem, czy to tylko moje wrażenie… ale ta ważka wygląda jakby się uśmiechała…
Ta trochę inna, ale podobna…
… ta zupełnie coś innego…
… ta była czerwona. Nie udało mi się podejść inaczej i jest pod słońce…
Na drutach wiele dymówek…
Młodzież ćwiczy mięśnie… to w tę stronę…
… to w przeciwną…
Spotkaliśmy też wdówki północne. Całe stadko…
Widać, że to jeszcze młode…
Mignął nam też czyż złotawy. Samczyk, jeszcze w godowej szacie. Na zimę straci swój jaskrawy kolorek i będzie wyglądał jak samiczka.
Gdzieś daleko przysiadł tyran północny… też chyba młody…
Ale przebojem był dzięciur krasnogłowy. Trochę młodzieży zleciało się na pobliskie drzewa…
Szukały czegoś…
… czy może chowały?
Przemieszczały się dość szybko…
… ale udało się nam pstryknąć im kilka zdjęć.
Dzięciury krasnogłowe są coraz rzadszymi ptakami. Ich tereny lęgowe kurczą się w zastraszającym tempie… W niektórych stanach już nie występują. Albo wyginęły, albo wyniosły się na inne tereny. U nas jeszcze są… ciekawe tylko jak długo? Ich dziuple zajmują inne ptaki (najczęściej nadobniczki, ptaki z rodziny jaskółek), pracownicy parków wycinają uschłe drzewa (a właśnie w nich „czerowonogłowe” wykuwają sobie dziuple), bo ludzie chcą podziwiać piękne widoki, a nie suchelce…
Szkoda by było, bo ten gatunek dzięciołów jest cudny…
To na pewno nie ostatnia relacja z tego parku. Jest zbyt ciekawy i za wiele gatunków ptaków i zwierzaków w nim mieszka. Może w końcu uda nam się zrobić porządne zdjęcie rybaczka popielatego… od lat na niego “polujemy”…
Zapraszam do obejrzenia

Może trochę za duże wyszło… ale i tak starałam się streszczać
Witam na nowym pięterku, cieszę się, że znów poogladamy piękne zdjęcia Miralki.
Jednak dokładnie przyjrzę się jak się wyśpię,bo dziecior krasnogłowy puka mi w głowie,pa
Nalewka, późna godzina? Czy ja wiem czemu.
Dzień dobry, gimnastyka jaskółki przepiękna, jak zwykle – u mnie – wygrywa nie największe, najbardziej szczegółowe i kolorowe zdjęcie, tylko to, na którym coś się dzieje
A ja zaraz muszę jechać, ale będę, hmm, koło południa? Może przed? Bo i popracować też trzeba.
A, szanowna Autorka na jednym z niższych pięter wspominała, że korzysta z lornetki z możliwością zapisywania zdjęć, pytałem potem o markę i model i chyba pytanie zginęło trochę pod stertą innych?
Przepraszam, Mistrzu Q, ale faktycznie nie zauważyłam pytania
Dodatkowo, aparat męża jest dla mnie za ciężki. Nie pamiętam dokładnie ile on waży, ale bez statywu nie byłabym w stanie niczego opstrykać. To te obiektywy tyle ważą. Mój jest lekki i poręczny 

Ta „lornetka”, to Nikon Coolpix P900. Niektórzy uważają to za bardzo dobry aparat. Zoom ma faktycznie niezły.
Ale mam skalę porównawczą. Aparat mego męża ma mniejszy zoom, chociaż też pięknie ściąga, szczególnie jak założy na niego swoją „lufę” (potężny obiektyw). Z jego zdjęć da się więcej „wykadrować” niż z moich. Potężna matryca zapisuje więcej pikseli, czyli więcej szczegółów. On ma Nikon D 800E. Taki aparat z doczepianymi obiektywami. Mój obiektyw jest na stałe i nic wymieniać nie muszę
Na codzień używam innego aparatu. Mam Sony, którego zoom też nie jest zły. Nie chce mi się teraz lecieć na dół i sprawdzić jaki to model. Na pewno już przestarzały, bo mam go ładnych kilka lat. Na wycieczki zabieram obydwa
Dzięki wielkie!
Na sprzęcie się za bardzo nie znam, ale zawsze mogę coś tam powiedzieć
Witajcie!
Cudne te twoje ptaki, Miralko! Zaiste gimnastyka jaskółki wysuwa się na czoło dynamiką, choć opowieści o dzięciurze też nic nie brakuje (a bardziej strojny on ci jest!).
Ptaszki, uśmiechające się ważki …wszyscy tak zapatrzeni na cuda wyczarowane aparatem fotograficznym przez Miralkow,że o Gieni zapomnieli?
Witam więc wraz z Gienia.
A ja już z powrotem, wszystko załatwione, można siadać do pracy!
Dziękuję wszystkim za miłe opinie o naszych pstrykach


Dodam, że nie tylko młode jaskółki robią gimnastykę odpoczywając. Tak mają wszystkie ptaki. Nawet te, które jeszcze nie latają. Rozciągają mięśnie, bo przecież od ich pracy zależy życie takiego ptaszka. Muszą być sprawne…
Ostatnio wyczytałam, że średnio tylko 20% młodych dożywa do pierwszego roku życia. Reszta ginie z wielu przyczyn. Głównie staje się ofiarą różnego rodzaju drapieżników. Takie są prawa natury… może wydają się nam okrutne, ale drapole też muszą coś jeść
Tak mi się jeszcze przypomniało…


Ważki (według opinii osób, które się na nich znają) są bardzo inteligentne. Potrafią przewidzieć pokrętny lot wielu owadów. Siadają na wybranej gałązce i czatują. Zrywają się do lotu, gdy ofiara podleci bliżej. Łapią, zjadają i siadają z powrotem na to samo miejsce. To taki ich punkt obserwacyjny
Muszę przyznać, że od czasu jak się dowiedziałam, że ważki żywią się komarami (między innymi), bardzo je lubię
Mimo zauroczenia Matką Naturą, jakoś nie potrafię polubić komarów i kleszczy (o karaluchach i pluskwach nie wspominając). Wiem, że są potrzebne w łańcuchu pokarmowym, ale…
Patrz, były ważki i na Kaszubach, ale je w tym roku kompletnie zlekceważyłem. Niesłusznie!
Niesłusznie

Jest ich wiele gatunków na całym świecie. Często zaznacza się wyraźny dymorfizm płciowy. Na ten przykład, ważki tego samego gatunku są niebieskie i zielone (ale nie wiem jaki kolor do jakiej płci). Nie wiem za dużo na ich temat, bo bardziej interesują mnie ptaki, ale to też cząstka Matki Natury, więc postarałam się trochę poczytać…
Popisałam i czas się zbierać do pracy

Niby wstałam przed 5, ale czas biegnie szybko…
Miłego dnia Wam życzę
No właśnie , na Mazurach wstawałem o piątej i w tym czasie w jednej z moich nadrzewnych budek budził się kolorowy dzięcioł . Zawsze chwilę posiedział na budce ,coś tam w piórkach pogrzebał i dawał dyla na cały dzień . Nie widziałem powrotów.Dzięcioł zatem musiał powracać w nocy . Dzięcioł powiększył sobie trochę otwór wejściowy , ale to nie zniechęciło wcześniej szpaków , które dochowały się w tej budce potomstwa . Przedstawione fotografie jak zwykle pięknie wpisują się w otoczenie i tylko pozazdrościć ,że mnie tam nie było . Ale oglądanie ciekawej przyrody , to też frajda dla organizmu zmęczonego dzisiejszą codziennością . Pozdrowionka 🙂
Dzięcioł wracał po nocy, jak słowik z wiersza Tuwima – piechotą!
Może pan Dzięcioł we dnie towarzyszył miłej mu pani dzięciołowej , ale nie widziałem go w towarzystwie innego ptaka .
A jakie kolory miał ten dzięcioł, Maksiu? Szkoda, że nie masz zdjęcia… zaraz byśmy wydedukowali całą resztę


Może to była dzięciołowa, która w budce ma maluchy. Na ogół ptaki nie pokazują nikomu gdzie są ich młode. Nawet moje wróbelki czekają aż się odwrócimy, żeby wlecieć do budki i nakarmić swoje dzieci. Także dzięcioł mógł wiele razy wlatywać do budki, a Ty po prostu tego nie widziałeś. Przecież nie patrzyłeś na budkę cały czas?
Chodząc po chaszczach najlepiej odpoczywam. Na łonie natury…
Zawsze coś ciekawego się zobaczy… to ptaszka, to ważkę, to kwiatka, a nawet czasami węża.
Pozdrawiam również
A ja, proszę Państwa, fajrant i niestety wybywam na wieczór, służbowo, chociaż nie na statek, więc trudno powiedzieć, kiedy wracam.
Dobranoc Bożenko!
Ja natomiast cały dzień pracę ogrodowo -kuchenne.Tu jest 1,5 hektara ogrodu,a nim mnóstwo owoców,warzyw,orzechy,grzyby.Zbieramy,przetwarzamy,zjadamy…Gadamy,plotkujemy…
U mnie Bożenko też.No i późno poszłam spać. Może Gienia na to pomoże?

Wstawać!

Szkoda dnia!Kaaaaawa!Heeeeerbata!
Gienia nie wystarczająco głośno zawołała?
Nasz Skowronek coś dawno się nie zjawiał.
Jest wyjechany,a ja coś przegapiłam?
Koniecznie! Kawę poproszę jak zwykle.
Buziaki dla Pań i uściski dla Panów od Skowronka i Boguśki.
Witajcie!
Skowroneczek przesyła pozdrowienia przez kuriera?
Bo to taki głupi kurier co lubi wiedzieć czy jest ok u innych.To i Wam przekazuję,że Skowronek cały i zdrowy,ale zajęty,bo ma gości.
Toć nikt nie krytykuje kuriera!
Bo tylko kuriera ze złymi wiadomościami należy zabić.

Dzień dobry, wczorajsze spotkanie było bardzo, bardzo ważne ze względów zawodowych zwłaszcza. Ale dzisiaj jest dzisiaj i z niewielkimi wyjątkami jestem.
Dzień dobry panie Q!

Dzisiaj jest faktycznie dzisiaj i cieplej jak wczoraj.
Musiałbym się zastanowić, czy tu też cieplej. Jeszcze nie wiem.
Dzień dobry

Sprzeczamy się trochę z małżonkiem, kto będzie pił alkohol na imprezie… żadne z nas nie chce
A głupio iść do kogoś i żeby żadne z nas nic nie piło…
Zapowiada się pracowity dzień (jak to zwykle w sobotę)
A wieczorkiem w gości
Mam nadzieję, że wygram tę batalię
Zazwyczaj te batalię wyglądają inaczej,bo obydwoje małżonkowie wolą być stroną mogąca się napić
WUMP!
I tak o tej samej godzinie napisaliśmy Panie Q to samo tylko inaczej.
Państwo Miralkowe są jednak bardzo nietypowi.
No wiesz
u większości znajomych par takie batalie przebiegają w odwrotnym kierunku – kto będzie MÓGŁ pić. 
Zwłaszcza na rodzinnych imprezach chętnie przyjmuję na siebie rolę kierowcy…
A tych nie rodzinnych?
Z reguły nie potrzebuję alkoholu, by się dobrze bawić wśród przyjaznych ludzi. W innych zaś warunkach znieczulenie może pomóc, ale może i zaszkodzić…
Widzę, że wywołałam dyskusję swoim wpisem



To może wyjaśnię… ogólnie, na „wyjazdowych” imprezach wolę robić za kierowcę. A wiadomo, jak się ma jechać, to zero alkoholu. A przynajmniej tak jest u nas. Dzieci też przejęły nasz zwyczaj.
Umiem się bawić bez alkoholu i wcale pić nie muszę. Nasi znajomi już się przyzwyczaili i nie namawiają. Chociaż kiedyś, wiele lat temu, gdy małżonek poszedł do łazienki, chcieli mi nalać „karniaka”, żebym sobie „golnęła” póki mąż jest nieobecny. Oczywiście wyśmiałam i powiedziałam, że to nie mąż mi zabrania pić, ale po prostu nie chcę. Musiałam im dopiec do żywego, bo nigdy więcej nie proponowali
Małżonek nie tyle chce koniecznie prowadzić, ile ma dość tego, że na imprezach zawsze on pije… jak jakiś opój
Zobaczymy jak będzie…
Nie no, oczywiście, przecież nikt nie krytykuje decyzji o niepiciu. Rzadko bo rzadko, ale czasem też mi się zdarza, że nie mam ochoty.
Och, nie pomyślałam nawet o tym, że ktoś mógłby skrytykować nasze decyzje

Zainteresowała mnie tylko dyskusja wywołana moim wpisem. Nic więcej. Ostatecznie alkohol jest dla ludzi i nie jest czymś dziwnym czy nagannym, że na imprezie ktoś coś alkoholowego wypije (nawet sporo)
„Pić albo nie pić ” oto jest pytanie ? Moim zdaniem wszystkiego w życiu wypada skosztować , ale z umiarem . Wszak zwykłe obżarstwo , też prowadzi do nieprzyjemnych sytuacji , chociaż nie z tych kryminalnych . Za kołnierz nie wylewałem , ale zdarzyło się kiedyś w Giżycku po ulicznej awanturze z udziałem milicji , że musiałem w szpitalu oddać krew do zbadania na zawartość alkoholu . Lekarz ,który miał dokonać tego zabiegu zapytał , czy piłem i po chwili polecił siostrze , aby przyniosła łyżkę soli kuchennej i szklankę wody i dopiero po pół godzinie dokonano poboru krwi . Nie piłem ,ale to polecenie lekarza zapamiętałem , chociaz nie wiem czy sól faktycznie fałszuje wyniki . Ta informacja może się jeszcze przydać , na wszelki wypadek . Po incydencie w Giżycku , była komisja i mój awans w miejscu pracy . Zatem , ja miałem rację
No proszę, dobrze wiedzieć, może się przydać!
Nie wiem, Maksiu, czy woda z solą poprawia wyniki (poziom alkoholu we krwi). Nigdy o tym nie słyszałam…
Czy to miała być rekompensata za niesłuszne posądzenia?


Ale awansu gratuluję
A co do alkoholu, to w życiu wypiłam go sporo
Może swoje już wypiłam? Też fakt, że już nie pamiętam kiedy ostatnio miałam kaca. Chyba jestem za stara na to…
Czuję kiedy powinnam przestać pić i to po prostu robię. Po co mam chorować na następny dzień
A tu – przerwa.
A tu — kolacja…

A tu – po przerwie
A tu dyskusja na tematy światopoglądowe.Z różnicą zdań,ale bez kłótni.
Och, to rzadkość. Pielęgnujcie starannie.
Niesamowite zdjęcia. Pozdrawiam 🙂
Dziękuję

Równie cieplutko pozdrawiam
Mieszczenie w ramionach…bodaj we śnie…a może jakby tak nie tylko we śnie…eh…
DOBRANOC!
No trudno.
To ja zmykam.
Wystraszyłeś się?
Czego Tetryku myślisz się wystraszył pan Q?

Napisałem „trudno”, bo odczytałem to „jakby tak nie tylko we śnie” jako tęsknotę, jakże często daremną.
A zmykanie było ze względu na porę
Też tak Cię Q zrozumialam
Dzień dobry

Wyskoczył gdzieś zza zaparkowanych samochodów i nawet go nie widziałam. Pchnęłam go tylko lekko… facet się zdenerwował (co nie dziwi). Walnął mi w maskę samochodu i wydarł się na mnie. Przeprosiłam i powiedziałam mu, że wcale go nie widziałam. Odszedł coś pomrukując pod nosem… na pewno nie komplementy pod moim adresem 
Powinnam patrzeć na dwie strony…
Po imprezie, trzeźwa jak świnia, bo oczywiście batalię z mężem wygrałam
Muszę przyznać, że przed imprezą zdenerwowałam się okropnie!!!
Wyjeżdżaliśmy do sklepu na zakupy. Skręcałam w prawo, więc całą uwagę skierowałam na lewą stronę. Przejechali wszyscy… daleko jechał jakiś samochód. Ruszyłam, kiedy osadził mnie na miejscu krzyk męża. Depnęłam hamulec, nawet nie wiedząc o co chodzi. Całe szczęście na czas. Omal nie przejechałam faceta
Wina na pewno moja
Z drugiej strony, nigdy nie przechodzę przed frontem pojazdu wyjeżdżającego skądkolwiek. Zawsze omijam go z tyłu. Może dlatego, że jestem kierowcą?
Jeszcze inna sprawa, jak były zaparkowane te samochody. Czasem ludzie parkują kompletnie bez pomyślunku, byle gdzie, byle jak, zasłaniając widok tak, że trzeba się domyślać, czy kto idzie albo jedzie. Czasem niezgodnie z przepisami (wolno ileś tam metrów od skrzyżowania, 10 czy 15), ale służby się tym zajmują od wielkiego dzwonu, jak jest akcja „Poprawne parkowanie”, albo trzeba jakąś statystykę mandatów podciągnąć.
Parking jest prywatny i spory. Z tym że nie ma na nim wolnego miejsca do parkowania. Za dużo ludzi z samochodami tu mieszka. Jak kupowaliśmy szeregówkę, to razem z miejscem parkingowym. Jednym. A mamy dwa samochody (syn, który się wyprowadził rok temu miał trzeci). Przy samej ulicy są tzw. „miejskie miejsca parkingowe”, na których może zaparkować każdy. Faktycznie trochę zasłania to widok na ulicę…
Na ulicy parkować nie wolno i można w trybie niemal natychmiastowym „zaliczyć” mandat. Policja dość często jeździ i na pewno szybko by wyłapali takiego „parkowicza”
Tego u nas brakuje – częstotliwości i nieuchronności kary.
A impreza była całkiem udana


Gospodarze nie zaczepiali politycznych tematów, co niezmiernie cieszy
Zaniosłam gospodarzowi domu trochę monet (bo wiem, że zbiera) i to zajęło długi czas. Przy stole rozmawialiśmy o wielu rzeczach, tylko nie o polityce… czyżby się czegoś nauczyli?
No to uff
Witajcie!
Dzisiaj późno, bo z rana pojechaliśmy ze znajomym na giełdę (rozbił był samochód i szuka nowego). Samochodu nie kupił, za to spodenki, koszulkę i płyn do prania — za to ułaziliśmy się tak, że mi nogi wchodzą tam, gdzie wam nie napiszę przy damach…
A ja dziś na chwilę usiadlam na tym czymś co to plecy się kończą.I niestety opuszczam po obiedzie miłych gospodarzy,psy,koty, ogród itd.W planie bus-dworzec-autobus – imieniny -dom(własny!).
A ja właśnie wróciłem ze spaceru i usiadłem na tych czterech literach.
I chciałem zapytać, czy jest już jakaś kolejka tekstów, obrazków albo innych mediów na nowe pięterko, bo jak nie, to ja mam nieduży.
Nic nie widać, dawaj waść!
To samo chciałam powiedzieć, ale Ukratek mnie uprzedził
To zaraz będzie, tylko przygotuję to i owo.
No to zapraszam na nowe pięterko! Też ptasie.