« Szkicownik poetycki 40 orisue »

Orchidee

Tak właściwie, to nie kupowałam żadnych orchidei. Wydawały mi się bardzo wymagające w hodowli. Za leniwa jestem, żeby nad nimi skakać, ale…

Hans jechał na 3 lata do Irlandii studiować. Swoim kotom znalazł przytulisko. Jego przyjaciółka zaopiekowała się nimi. Poprosił mnie o pieczę nad jego orchideami… cóż miałam robić. Wzięłam.

Potem Mark dostał od kogoś piękną, białą, z wielkimi kwiatami… gdy przestała kwitnąć, chciał ją wyrzucić… zabrałam.

Sandy kupiła piękną, kwitnącą. Gdy przekwitła, a pręcik zbrązowiał, obcięłam go. Dość szybko wypuściła nowy pęd. Sandy była szczęśliwa. Niestety zamiast kwiatów, wyrosła nowa orchidea. Kupiłam specjalną korę i posadziłam. Miała już dwie. Pręcik nie usechł, ale wypuścił nowy pęd… kolejną orchideę. Sandy wyprowadzając się na Florydę, poprosiła mnie, żebym zabrała wszystkie trzy… zabrałam.

Rick i Bonnie bardzo lubili orchidee. Szczególnie ona. Gdy zmarła, Rick nie wiedział jak się nimi zajmować. I tak jak wszystkie kwiatki w swoim domu zasuszał do niemożliwości, tak one stały w wodzie. Gdy któregoś razu zajrzałam, ulubiona orchidea Bonnie miała zupełnie zgniłe korzenie. Była na wykończeniu… zmieniłam jej korę i obcięłam wszystkie przegniłe korzonki. Zabroniłam podlewać. Pomału doszła do siebie. Gdy Rick się wyprowadzał do swojej matki do Nebraski, prosił bym się zaopiekowała jego kwiatkami… szczególnie orchidee…

Małżonek nie był zadowolony z nowych kwiatków. Uważał, że i tak mam ich za dużo. Dlatego byłam niesamowicie zdumiona, gdy któregoś dnia przyniósł kwitnącą orchideę w doniczce. Kupił, bo doszedł do wniosku, że bardzo je lubię, skoro tyle ich mam. I jest to jedyna kupiona (co prawda nie przeze mnie) orchidea…

Pod kwiatkami nie dawałam opisów… nie sądzę, że będą potrzebne.

184 komentarze

  1. miral59 pisze:

    Takie tam…
    Zapraszam do oglądania Delighted

  2. miral59 pisze:

    Idę coś zjeść. Wczoraj poprosiłam małżonka, żeby zostawił mi świeżo zrobiony biały ser Delicious Idealny na śniadanie…
    Szczególnie taki własnej roboty Happy-Grin

    • Tetryk56 pisze:

      A jeszcze polany świeżym, wonnym miodem! Delicious

      • Makówka pisze:

        Posypany solą i przyprawami.Mniam.

        • Quackie pisze:

          Najlepszy biały ser, jaki pamiętam, jadłem na grubej pajdzie świeżego, własnego chleba z masłem, posypany świeżo posiekaną miętą!

          Pewne znaczenie mógł mieć fakt, że było to po ponad 30 km marszu bez przygotowania.

    • Wiedźma pisze:

      Z czosnkiem ! Z solą Delicious

      • miral59 pisze:

        No proszę, ile sposobów na zjedzenie zwykłego białego sera Delicious
        Każdy lubi coś innego…

        • Wiedźma pisze:

          Szczerze mówiąc nie przepadam za białym serem ale taki własny to zupełne inna sprawa Delighted

          • miral59 pisze:

            Mój mąż zamraża ten ser. Jak już go sporo nazbiera, rozmraża i robi albo sernik, albo naleśniki Delicious
            Też nie jestem szczególnym amatorem białego sera. Ten jest dobry. Normalnie mleko ze sklepu prędzej zapleśnieje niż się ukwasi. Kilka lat temu dostaliśmy od naszej koleżanki specjalne grzybki himalajskie. To one powodują kwaśnienie mleka. Odcedza się je, przemywa wodą i zalewa nowym mlekiem. A to przecedzone małżonek podgrzewa i wlewamy do uszytego przeze mnie „rożka”. Gdy obcieknie, mąż wkłada go do specjalnego „imadła” (własnego pomysłu) i po kilku godzinach ser jest gotowy Happy

  3. Makówka pisze:

    Biały ser lepszy od najlepszej wędliny!
    A te orchidee u mnie czuć jak pachną!
    Piękne zdjęcia, profesjonalne!

    Brawo!

    Pozachwycałam się i już pędzę do mamy, potem spotkanie, potem PAU, potem spotkanie przy wódce. Przed północą pewnie nie wrócę.

    • miral59 pisze:

      Nasza wędlina inna niż w sklepie Delicious
      Na jutro planuję krojenie mięska. Jak się zmaceruje, zrobimy kiełbasy i uwędzimy. Wybieramy się też do rzeźnika… będą nowe szynki na święta. A ze swoim własnym chlebem (zrobionym na zakwasie) smakuje tak, że sama nie wiem co lepsze. Ser czy wędlina Thinking
      Szkoda tylko, że nie mamy swojskiego mleka, takiego prosto od krowy. Mielibyśmy też swoje masło Delicious
      A zdjęcia profesjonalne nie są. Takie tam… pstryki. Tyle żeby było widać co na nich jest Happy-Grin
      Miłego dnia i przyjemnego „latania” życzę Delighted

  4. Max pisze:

    Napisałem kiedyś definicję „piękna” : Jest to synteza wszystkich kwiatów świata w tym również kobiet . Orchidea z gatunku storczykowatych ma ponad dwa tysiące odmian , jest zatem jednym z piękniejszych okazów przyrodniczych Storczyki można spotkać na Mazurach rosnące na mokradłach w stanie dzikim . Miałem w mieszkaniu , przez kilka lat jeden okaz białego storczyka , który zakwitał przed świętami Bożego Narodzenia i trwał w rozkwicie do końca marca . Dziękuję Miralce , za przypomnienie mojej słabości do kwiatów i żałuję , że nie mogę na Madagaskarze wpisać do Biblioteki coś z mojego albumu , który dostępny jest na mojej stronie FB. Tymczasem kwiatki z podziękowaniem z Zazulek Roses

    • miral59 pisze:

      A czemu nie możesz wpisać swoich kwiatków do biblioteki, Maksiu?
      Biała orchidea, którą zabrałam od Marka, kwitła mi nieprzerwanie 3 lata. Aż byłam zdziwiona, że tak długo. Traciła część kwiatów, wyrastały nowe, zanim przekwitły, wypuściła nowe pręciki, na których pojawiły się kwiatki. Mark był chyba trochę zazdrosny, ale przepadło, to mój kwiatek Happy-Grin Na lato wystawiłam swoje orchidee do ogródka i to im zaszkodziło. Doczytałam, że te gatunki nie lubią temperatury powyżej 30C… a tu latem często jest znacznie więcej. Pomarniały mi… ale jesienią, gdy zabrałam do domu, odżyły Happy

  5. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Po fajrancie, po przerwie, po kokardę. Nareszcie można na Wyspę.

    Orchidee to jedno, ale te historie ludzi za nimi stojące!

    • miral59 pisze:

      Te historie nie zdarzyły się w tym samym czasie, a na przestrzeni kilku lat.
      Hans był w Irlandii dłużej niż planował, bo ponad 4 lata. Robił drugi fakultet. Także ma „Master Degree” z fotografii i artystycznej produkcji szkła (czy jakoś tak). Od kilku lat pracuje jako wykładowca na uniwersytecie (w obu dziedzinach) Pleasure
      A jedne z ostatnich orchidei, od Ricka… Bonnie zmarła w 2016 roku, a on wyjechał jakoś… ponad rok po jej śmierci. Czyli właściwie mam jego kwiatki prawie od dwóch lat Happy
      Jako ciekawostkę mogę dodać, że Bonnie była córką Polaków. Po polsku nie mówiła, ale jej starszy brat mówi całkiem nieźle. I w sumie nie wiem, czy to ona nie chciała mówić w ojczystym języku swoich rodziców, czy też oni to zaniedbali? Thinking
      O swoich znajomych Amerykanach, to książkę mogłabym napisać Overjoy Co osoba, to inna historia. Taka Elizabeth. W lipcu (o ile dożyje) skończy 101 lat. W czasie II Wojny Światowej pływała na statku jako pielęgniarka. Nieraz opowiadała różne przygody z tego okresu… a miała co wspominać Pleasure

      • Quackie pisze:

        No, rośliny mają pewnie inną skalę czasową. Ludzie swoją, zwierzęta – co gatunek, to swoją (np. takie żółwie z Galapagos!), a ja, jako dziecko geologów, jestem przyzwyczajony do myślenia skalą geologiczną 🙂

      • Makówka pisze:

        Opowiedz Miralko jakieś przygody Elizabeth. Please

        Mogłoby być z tego ciekawe pięterko.

        • miral59 pisze:

          Jednym byłoby ciekawe, innym trochę mniej Wink
          Wspomnę tylko, że w czasie wojny, a właściwie tuż po jej zakończeniu, statek Elizabeth przycumował w Gdańsku. Nie mieli za dużo czasu na zwiedzanie, a z resztą, nie za bardzo było co zwiedzać, chyba że ruiny i te resztki, które zostały po świetności Starego Miasta…
          Część załogi została zaproszona na polski obiad. Elizabeth nie wiedziała dokładnie co jadła, ale niezwykle jej to smakowało. Pamięta tylko, że to było coś z kapustą. Overjoy
          Starałam się dojść co to było, ale za dużo czasu upłynęło. Mógł to być bigos, gołąbki, ale równie dobrze surówka z kiszonej kapusty… Delighted

          • Krzysztof z Gdańska pisze:

            Dzień dobry
            Faktycznie Gdańsk po wojnie niezbyt nadawał się do zwiedzania. Choć to nie do końca prawda, gdyż część dzielnic (np. Nowy Port, do którego zwinęli) prawie nie został zniszczony. Delighted
            Co do potrawy, to obstawiam bigos, czyli tradycyjną potrawę podawaną przez Polaków obcokrajowcom! Delicious

            • miral59 pisze:

              Dzień dobry Delighted
              Na pewno nie cały Gdańsk był tak zniszczony jak Starówka. Dla Amerykanów jednak ta część miasta byłaby najciekawsza. Tutaj dom, który ma trochę ponad 100 lat, jest już zabytkiem Pleasure
              Co do bigosu… nie jestem pewna. Też w pierwszej chwili o nim pomyślałam. To jedna z potraw, bez której w dawniejszych czasach, nie mogła się obyć żadna impreza Delicious Ale nie wiem… z opisu jakoś to inaczej wyglądało. A może po prostu czas zatarł szczegóły, a zostało tylko wspomnienie czego nowego i pysznego Delicious

  6. Tetryk56 pisze:

    Zdjęcia są znakomite, a historie zaiste fascynujące. Wychodzi na to, że to orchidee lgną do ciebie prawie że wbrew twojej woli 😉
    Swoją drogą ryzykant z małżonka! Ta historia skojarzyła mi się ze znaną opowieścią o zacnym lekarzu, który na ulicy zamordował Cygankę…

    • Makówka pisze:

      Też nie znam.Mozesz opowiedzieć Tetryku?

      • Tetryk56 pisze:

        Stary ginekolog wracał późno w nocy z wyjątkowo ciężkiego dyżuru. Udzielił pomocy kilkudziesięciu pacjentkom i ledwo powłóczył nogami. Niedaleko od szpitala drogę zastąpiła mu żebrząca Cyganka:
        – Panie, daj dychę, to ci pokażę…

    • miral59 pisze:

      Może po prostu mam za miękkie serce i szkoda mi kwiatków, Ukratku? Thinking
      One też żyją i czują, tylko uciec nie mogą i nie skarżą się głośno…

      • Makówka pisze:

        Miralko to, że masz miękkie serce to wszyscy wiedzą.

        Mnie zainteresował klub płetwonurków. Ty jesteś płetwonurkiem?
        Ptaszki, kwiatki i rybki? Thinking

        • miral59 pisze:

          Mam nawet książeczkę płetwonurka z uprawnieniami Delighted
          Od lat już nie praktykuję i sporo zapomniałam. Ale mój brat nadal pływa i nawet ma prywatną firmę z pracami podwodnymi. To jego dodatkowa praca. Jest specjalistą od konserwacji i naprawy sprzętu płetwonurkowego. Zdał egzaminy i dostał uprawnienia jako trzeci Polak. To było ponad 30 lat temu, teraz na pewno więcej osób ma takie uprawnienia. Happy-Grin
          Jako dziecko byłam strasznym wiercipiętą i wszędzie było mnie pełno. Mama zawsze mówiła, że mam wiatr w butach Happy-Grin Pchałam kulą, grałam w piłkę ręczną, potem w koszykówkę. W międzyczasie chodziłam na treningi do Juvenii (to był taki międzyszkolny klub sportowy) i biegałam na długie dystanse. Na treningach średnio po 20 km Wink Chodziłam też na basen, żeby się trochę zrelaksować. Jako nastolatka chciałam zapisać się na konną jazdę, bo niedziele miałam wolne, ale nie wyszło. Dzień zapisów był akurat wtedy, gdy wybrali papieża-Polaka. Mama kazała nam siedzieć i oglądać transmisję, a nie latać na konie. Ze złości większość transmisji przesiedziałam z zamkniętymi oczami Overjoy
          Należałam też do harcerstwa, a jako dorosła już osoba, zapisałam się do Kolejowego Klubu Krwiodawców (przy parowozowni w Białymstoku) i mam srebrną odznakę Honorowego Dawcy Krwi Happy-Grin
          Na jednym z obozów harcerskich przechodziłam szkolenie żeglarskie na „Omegach” (o ile mnie pamięć nie myli). Ale nic z tego nie pamiętam. Trzeba pływać, żeby sobie przyswoić pewne wiadomości i zachowania.
          To tylko część tego co kiedyś robiłam. Znalazłoby się jeszcze trochę, ale nie chcę zanudzać Happy-Grin

          • Makówka pisze:

            Miralko jestem pod wrażeniem Twojej aktywności! OkOk

            Miralka to dopiero Pędziwiatr prawdziwy!

            A przy okazji wydało się, jaka ja stara jestem w porównaniu z Tobą!

            • miral59 pisze:

              Do nastolatek nie należę Wink Ta sześćdziesiątka na nosie jest. Nie wstydzę się swojego wieku, bo w sumie każdy kto żyje kiedyś się urodził Happy-Grin
              A „pędziwiatrem” byłam kiedyś. Teraz zwolniłam znacznie. Gdy dzieci dorosły i się wyniosły z domu więcej czasu spędzam z mężem. Trochę jeździmy po okolicznych parkach, ale większość wolnego czasu spędzam w domu. Jakoś mi to najbardziej odpowiada. Pleasure Ludzie mnie męczą, łażenia po sklepach nie znoszę i to nie tylko dlatego, że zawsze są tam tłumy Wink
              Najbardziej lubię dzicz bez ścieżek i przystrzyżonych trawniczków. Dopiero w lesie, nad wodą, czuję się wolna i zrelaksowana. Zawsze można coś ciekawego zobaczyć, zaobserwować jakąś ciekawostkę przyrodniczą. Gdybym mogła, to całe dnie bym tam spędzała Happy-Grin

              • Makówka pisze:

                Ale wtedy gdy Ty byłaś nastolatka,ja już miałam skończone studia i byłam matka. Girl-Teasing

                • miral59 pisze:

                  To nie tak dużo jesteś ode mnie starsza Happy-Grin
                  W 78 roku, gdy Polak został papieżem, miałam skończone 19 lat i jeszcze zaliczałam się do nastolatek Wink

                • Makówka pisze:

                  Wychodziłam z wózkiem z dzieckiem na spacer i dozorca mi powiedział, bo wysłuchał w nocy w Wolnej Europie. Dozorca często bywał pijany, więc uznałam, że to takie „pijackie gadanie”, gdyż nasze media jeszcze milczały, a ja przy niemowlaku nie miałam czasu na nocne słuchanie Wolnej Europy.

  7. Quackie pisze:

    Zmykam pospać.

  8. Wiedźma pisze:

    Za ja zapalam lampkę zachwycona urodą storczyków i pomijając niefrasobliwe zakątki, które nikogo nie ominą. Pleasure

  9. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Jadę autobusem i podziwiam aktywność Miralki i naszych Pędziwiatrów… Przy takich przykładach można się poczuć krzakiem. Wink

    • miral59 pisze:

      Witaj Ukratku Delighted
      Muszę przyznać, że czasami czuję się strasznie stara Sad
      Moja aktywność spadła niesamowicie. I tak sobie myślę, że teraz nie dałabym rady ze wszystkim… jak kiedyś. Ale to było przynajmniej 30 lat temu… dwa i pół etatu, dom z dwójką dzieci, a wszystko sprzątnięte, uprane, ugotowane… nawet był czas na rozrywkę i wyjazdy… Pleasure
      Dawne dzieje… Happy

  10. Alla pisze:

    Dzień dobry Delighted
    Storczyki piękne! Ja swoje podlewam dwa razy w tygodniu niewielką ilością wody, a zasilam nawozem do pelargonii – też Wink i kwitną przepisowo dwa razy w roku.
    Poczytałam, pozdrawiam wyspowe Bractwo i zasuwam dalej!!
    PS
    O, ale fajny ozorek… To dla Makówki??? Ozorek Wink

  11. Quackie pisze:

    Dzień dobry, nie lubię takich dni, w tym sensie, że nic konkretnego poza pracą nie ma w planach. Wtedy lubią się obruszać różne nieprzewidziane wydarzenia.

  12. Krzysztof z Gdańska pisze:

    Dzień dobry
    Przepiękne kwiaty… Star Struck
    Brawa dla autorki Brawo!

  13. Krzysztof z Gdańska pisze:

    Nie wiem jak wy, ale dla mnie dzień bez porannej kawy, to dzień stracony Cry
    A dobra kawa smakuje tylko w dobrym towarzystwie Delicious
    Reasumując zaprosiłem hiszpańską kelnerkę i każdemu proponuję filiżankę aromatycznej kawy/herbaty* oraz ciastka/torcik* do napoju
    Kelnereczka
    *niepotrzebne skreślić

  14. Zoe pisze:

    Cześć Wyspa. Tradycyjnie pracujemy.

  15. Zocha pisze:

    Orchidee, a tyle ciekawych historii przy okazji!
    Przysiadłam na chwilę z kubkiem kawy, patrząc na rozkwitające magnolie. Dobrego dnia Wyspiarze Kawa1

  16. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Leje Weary Ale to chyba dobrze? Thinking Moje krzaki agrestu i porzeczek zaczęły okrywać się zieloną mgiełką. Na pewno potrzebują wody… Pleasure Spod ziemi wyłażą pędy rabarbaru… Wiosna!!! Delighted

  17. miral59 pisze:

    Wczoraj wieczorem, przed samym pójściem spać, dowiedziałam się, że w piwnicach kościoła p.w. św. Gertrudy znaleźli jakiegoś faceta. Włamał się i ukrył w piwnicach. Miał ze sobą trzy spluwy. Nie znam szczegółów, więc nie będę wymyślać Wink
    Facet jest z Południowej Dakoty, a kościół o rzut beretem od nas. Może jakieś 20 minut na piechotę. I to nie biegusiem, ale spokojnym, spacerowym krokiem.
    Czyżby facet miał zamiar odstrzelić kilku katolików? Thinking Jeśli tak, to idiota i trzeba go leczyć. Zabijanie ludzi obojętnie jakiego wyznania (czy też jego braku) jest nie do przyjęcia Angry

    • Makówka pisze:

      Każde zabijanie jest niedopuszczalne.Znecanie się nad zwierzętami również

      • miral59 pisze:

        Mam dokładnie to samo zdanie. Nawet nie zgadzam się z karą śmierci, bo moim skromnym zdaniem, jest to zabójstwo zgodne z prawem.
        Co do znęcania się, też się zgadzam i zgadzam się również z Bożenką, że kary są za małe. Disapproval
        I nie ma dla mnie znaczenia, czy ktoś znęca się nad rodziną, czy zwierzakami. Znęcanie się w każdej postaci jest niedopuszczalne. Weary

  18. Makówka pisze:

    Słońce.Bagry!Pusto,cicho…

  19. miral59 pisze:

    Idę karmić swoje pierzaste Pleasure
    Muszę też coś „wrzucić na ruszta” i zająć się tym mięskiem na kiełbasy Delicious
    Do popotem Happy-Grin
    Miłego dnia życzę Delighted

  20. Quackie pisze:

    Fajrant. Nic się nie zdarzyło nieprzewidzianego, o dziwo.

    I przerwa.

  21. Makówka pisze:

    Jedni odpoczywają, inni planują wracać do domu.
    Bagry, park Jordana, wykład na UJ -wystarczy na dziś.

  22. Quackie pisze:

    No to koniec przerwy.

  23. Tetryk56 pisze:

    Fakt, że wiosna już bujna. Zakwitły magnolie w Krakowie — niestety, widziałem z okien autobusu…

  24. Quackie pisze:

    Pływak? No cóż, szacunek.

    Przepiękny pełzający płaz!

    Dobranoc.

  25. miral59 pisze:

    Obiad zjedzony, dzień zaliczony Delicious
    Mięsko na kiełbasy się maceruje… mogę się trochę poobzieleniać Wink Overjoy
    I staram się nie myśleć co jeszcze powinnam zrobić… Wink1

  26. miral59 pisze:

    Przeniosłam do szkiców swoje opowiadanka z wycieczki, ale na razie nie będę ich pokazywała. Może ktoś inny ma pomysł na nowe pięterko? Wcale nie muszę „opanowywać Wyspy” i publikować na okrągło swoje Amazed
    Chciałabym dopuścić do głosu także innych Happy-Grin

  27. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Obawiam się, że przypominanie jest niezbędne. Przydałaby się wręcz zachęta do świętowania Uprzejmości Gdziekolwiek 😉

  28. Alla pisze:

    Dzień dobry Delighted
    Mamy również Dzień bez Makijażu! Zalecane jest by Panowie wstrzymali się w dniu dzisiejszym z nakładaniem wszelkich podkładów i barw itp.
    Oczywiście Pań ten dzień nie dotyczy, bo Panie makijażem jedynie podkreślają swą niezaprzeczalną urodę!! Wink

    • miral59 pisze:

      U mnie dzień bez makijażu jest codziennie Wink
      Po prostu nie praktykuję i tak jak Bożenka uważam, że jestem wystarczająco atrakcyjna bez Wink1
      Matki Natury nie ma co poprawiać Pleasure Tym bardziej, że niektóre panie uważają posmarowanie się mazidłami za makijaż Overjoy Wyglądają tak, że jakbym którą spotkała wieczorem, to Szewińska odpadałaby w przedbiegach… tak bym wiała Overjoy

      • Makówka pisze:

        To ja jestem taka trochę pośrodku. Bo mój makijaż polega na maźnięciu tuszem rzęs w czasie postoju autobusu. No i ten sam ruch kredką na wargi.
        Do PEŁNEGO makijażu potrzebuję zatem 5 przystanków. Gorzej, jak nie mam siedzącego miejsca!

        Ozorek

        Podoba mi się ten ozorek. Może pofarbować się na rudo?

  29. Quackie pisze:

    Dzień dobry. To ja stanowczo pozostaję bez makijażu (chociaż muszę się zastanowić, czyby się nie przydał jednak).

  30. Quackie pisze:

    A w ogóle zaraz ruszam w Trójmiasto pozałatwiać parę pilnych spraw, zasadnicza praca nieco później.

  31. Zoe pisze:

    Cześć Wyspa. Chyba mamy weekend za pasem..

  32. Alla pisze:

    I spadam, do popotem Bye

  33. Makówka pisze:

    Uprzejmie i bez makijażu witam!

    Kawka

  34. ajw pisze:

    A orchidee piękne i opowieści o nich również 🙂

  35. ajw pisze:

    Zapraszam pietro wyżej na słowne origami 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)