A – alkohol. Najpierw daleki znajomy, potem miły, kolorowy przyjaciel, lekarz, kokon, ostatnia deska ratunku i w końcu wróg. Śmiertelny. Napisała o sobie (w książce pod tytułem Rozmowy w tańcu), że jest alkoholiczką. To ciągle szokujące i niebywałe wyznanie w naszym pijanym kraju.
Miała zanikającą zdolność skupiania uwagi na drugim człowieku, uważnego słuchania. Była dobrym człowiekiem.
B – Bóg. Wierzyła gorąco, że Bóg – także Poeta – opiekuje się Nią bezpośrednio. I że poeci mają u Niego specjalne prawa. Myślę, że tylko z Nim rozmawiała do końca szczerze. I myślę, że rozmawiała z Nim codziennie. Kiedy umierała, chodziła do kościołów różnych wyznań, zapalała świeczki, o coś prosiła, za coś przepraszała. Kiedyś poprosiła mnie, abym zrobiła Jej zdjęcie na schodkach przed ołtarzem. Mówi więcej niż jakiekolwiek słowa.
C – ciocia Basia. Barbara Sikorska. Siostra jej mamy, pani Marii. Ukochana i często wspominana. To ona namówiła 10-letnią Agnieszkę, aby zaczęła pisać pamiętnik. Była surowym, złośliwym, ale czułym i kochającym krytykiem wszystkiego, co Agnieszka pisała. „Należała do tego typu ludzi, którzy czytują Pascala w oryginale, a mimo to nie cytują go przy byle okazji”.
D – dyplomacja. Z tym miała poważne problemy. Jej mistrzem w dziedzinie dyplomacji był Andrzej Jarecki – przyjaciel i autorytet moralny: „On umiał w taktowny sposób powiedzieć, co myśli – coś, czego ja nie potrafiłam. Zawsze rezygnowałam z jednego albo z drugiego”. Pamiętam, jak kiedyś wróciła z Ameryki: „Od dzisiaj będę mówić, co myślę, tam wszyscy tak robią. Trzeba walić prawdę między oczy! Dosyć tej obłudy”… Ale po kilku reakcjach znajomych, którym powiedziała, co naprawdę myśli – zrezygnowała. Prawdziwą prawdę przenosiła do literatury. Najszczersza była na papierze, ukryta za różnymi osobami. „Nawet, kiedy piszę o 10-let-nim chłopcu, to to także jestem ja. Banał, ale tak jest”.
E – elegancja. O elegancji nie miała i – co może ważniejsze – nie chciała mieć zielonego pojęcia. Nudziły ją żurnale, kosmetyki, moda. Pisała: „Wiem, że mankiety są raz szersze, raz węższe (przecież widzę), spodnie na zmianę to chudną do rozmiarów makaronu, to wypuszczają się do szerokości szarawarów, twarze na zmianę to sinieją, to świecą się jak latarnie, piersi rosną i znikają, ale pojęcia nie mam, dlaczego. Niestety, dla młodych te rzeczy są strasznie ważne”. Myślę, że Agnieszka nie miała nic wspólnego z elegancją w sensie sposobu ubierania się, ale miała coś dużo ważniejszego – ona miała elegancką duszę.
F – fotografowanie. Pasja, prawie tak samo ważna jak pisanie. Fotografowaniu poświęciła ostatnią swoją książkę, bardzo prywatną, pt. NA POCZĄTKU BYŁ NEGATYW.
G – Giedroyc Jerzy. Może największy autorytet moralny. Po raz pierwszy pojechała do Paryża w 1957 roku. Miała wtedy 21 lat. Mówiła mi, że pan Jerzy był pierwszym, prawdziwym nauczycielem historii. Bardzo go kochała, mimo że historii nie znosiła.
H – Helena. A właściwie pani Helenka Gosposia i Opoka. Znała Agnieszkę jako małą dziewczynkę i do końca traktowała jak małą dziewczynkę. To pani Helena jest autorką słynnego zdania: „Biedna ta moja pani – ona nic nie umie, tylko pisać”
I – inna. „Ojcu udało się wyhodować ze mnie niezłe dziwadło” – pisała. Jej najukochańszy mężczyzna, Wiktor Osiecki, walczył z trzema potęgami tego kraju: komunizmem, głupimi księżmi i nacjonalizmem. Słynny pianista i kompozytor postanowił nauczyć ją pięciu języków, zabraniał czytania gazet i Sienkiewicza. Kiedy mama stanęła w obronie autora Trylogii, mówiąc: „Ależ Wiktor, w końcu on dostał Nagrodę Nobla, ona powinna to przeczytać” – odpowiadał spokojnie: „Ja niczego nie powinienem i ona niczego nie powinna”. A ponieważ uważał, że powinna pływać i latać na szybowcach – z miłości do niego o mały włos nie została zawodową pływaczką. Do szybowca na szczęście nie pozwolili jej wsiąść…
J – język polski. Mówiła, że język polski jest jej prawdziwą ojczyzną. Czasami żartowała, że to jedyna odwzajemniona miłość w jej życiu. Pięknie o nim pisała: „Na przykład taki wołacz. Jest śmieszny. Robi, co może, żeby zwrócić na siebie uwagę. Figluje, roi się i troi, a możliwości doprawdy ma małe. Przecież to tylko wołacz”.
K – kardiogram. Kiedy lekarze kazali jej robić różne badania, brać pigułki i w ogóle dbać o siebie – kiwała głową, ale tak naprawdę nie przyjmowała tego do wiadomości. Mówiła, że ma zapalenie duszy i wadę serca, a na to nie ma lekarstwa. Ale lubiła słowo kardiogram – „bo to jest rym do sto gram”…
L – lamenty. Były to prawie regularne spotkania towarzyskie (raz na dwa, trzy miesiące) w następującym składzie: Magda Czapińska, Krystyna Janda, Zuzanna Łapicka–Olbrychska, Agnieszka Osiecka i Magda Umer. Ten skład sam siebie nazwał „ścisłą egzekutywą”. Opowiadałyśmy sobie o życiu i pracy i może nigdy już później nie śmiałam się tak serdecznie i co chwilę. Błaznowanie starych panien czy (jak mówiła Agnieszka) „wiecznych dziewczyn”. Po Jej śmierci próbujemy się jeszcze czasem spotkać, ale to już jest tylko lament po „lamentach”. Bez Niej nie ma sensu…
Ł – łażenie. Lubiła chodzić na bardzo długie spacery, a właściwie łazić, włóczyć się, do niczego i nikogo nie spieszyć. Długo milczeć, krótko gadać, być z zielenią. Przeszłyśmy razem tysiące kilometrów, może nawet kulę ziemską…
M – małżeństwo. Próbowała kilka razy, ale bez powodzenia. Zawsze winiła za to siebie. Za duży był rozdźwięk między wyobrażeniem a rzeczywistością.
N – nastrój. Coś, co się zmieniało częściej niż cokolwiek innego. Nie mogła nad tym zapanować: „Mam dwie dusze, jedną, która płacze, i drugą, która się śmieje. Ta szamotanina nastrojów to jestem ja”.
O – osobowość wieloraka. Ponieważ wielu Jej zachowań nie rozumiałam lub rozumiałam opacznie i ponieważ przeczytałam wiele wspomnień o Niej, jako osobie, której nie znałam – postanowiłam przeczytać różne mądre książki z dziedziny psychologii, żeby zrozumieć to, co niepojęte. I prawie zrozumiałam, dzięki mądremu pismu pt. „Charaktery” a szczególnie dzięki pani Katarzynie Hamer i jej artykułowi o osobowości wielorakiej… Agnieszka zresztą często podkreślała, że miała w życiu właściwie tylko jednego wroga – Agnieszkę Osiecką.
P – Passent Agata. Ukochana córka. Skomplikowane dziecko bardzo skomplikowanej matki. Piękna, utalentowana i opancerzona. Pancerz wykuła mama. Przez ostatnie pięć lat kustosz metaforycznego muzeum im. Agnieszki Osieckiej. Założyła fundację Okularnicy, która ma opiekować się młodymi, zdolnymi i skomplikowanymi artystami.
R – ryzyko. Miała dziwny stosunek do tzw. ryzykownego życia. Z jednej strony mówiła o sobie, że jest strasznym tchórzem, działaczy opozycji nazywała bohaterami, a z drugiej żyła jak cyrkówka na trapezie bez tzw. siatki ochronnej i co chwilę wpadała z deszczu pod rynnę… Kiedy wyciągało się ją z kolejnych opałów, mówiła rozbrajająco, zamykając usta ratownikowi: „Człowiek człowiekowi zgotował ten los”… mając oczywiście siebie na myśli.
S – sumienie społeczne. Lubiła podkreślać, że w młodości była „socjalistką utopijną”. Bolało ją to, co obserwowała: „Jest kilka takich spraw, od których ściska się gardło. Na przykład nierówność startu. Ta idiotyczna loteria, w której uczestniczy każdy człowiek od momentu, kiedy się urodzi. Weź te wszystkie rumuńskie dzieci poniewierające się po chodnikach na Nowym Świecie. Jaką one mają możliwość rozwoju? A jednocześnie jakiś bęcwał pchany w górę przez rodziców i korepetycje, zajeżdża Bóg wie gdzie na wodnym skuterze…”
Ś – śmierć. Imponował jej stosunek do śmierci słynnej pani Ireny Szymańskiej z warszawskiego Czytelnika. Pani Irena po obejrzeniu sztuki Samuela Becketta pt. ”Czekając na Godota” powiedziała w kuluarach teatru: „Beckett boi się śmierci i ja się boję śmierci. Ale nie można do tego stopnia nie trzymać fasonu!”… Agnieszka „trzymała fason” jak nikt.
T – tolerancja. Była mistrzynią tolerancji. Najbardziej lubiłam Jej dystans i poczucie humoru na temat własnej twórczości. Poprawiała teksty, nie obrażając się na artystę, nie robiła awantur, kiedy ktoś pomylił zwrotki, chociaż mogło to już, co innego znaczyć. Poważnie zdenerwowała się właściwie tylko raz, kiedy Iga Cembrzyńska zamiast zaśpiewać: „Malwy po chatach kwitną i bledną, po sześciu latach nic już nie jest tragedią” – zaśpiewała: „Małpy po chatach kwitną i bledną”… Kiedyś jednemu panu, który zarabiał na życie, śpiewając znane przeboje w restauracji Kongresowa, napisała polski tekst do słynnej włoskiej pieśni Mezanotte:
„Minęła północ, godzina czarna
Trzasnęły drzwi, zawyły psy,
Noc taka parna”
tak brzmiała wersja poetki…
I otóż któregoś wieczoru, gdy autorka wpadła niespodzianie do restauracji Kongresowa, artyście z przejęcia i zdenerwowania pomieszało się wszystko. Zdumiona publiczność usłyszała:
„Minęła północ, godzina szósta…
Gdzie twoja sień, gdzie twoje drzwi,
Gdzie twoje usta?!”
Całe lata w hotelu Wrocław śpiewałyśmy (budząc niemieckich turystów) wersję artysty z Kongresowej…
U – uwaga. Miała zanikającą zdolność skupiania uwagi na drugim człowieku, uważnego słuchania, obserwowania, darowania mu natychmiastowego słońca do chleba, jeśli czuła, że tego potrzebuje. Nie rozmawiała z ludźmi „przez łańcuch”, jeśli już rozmawiała. Chyba, że była bardzo chora, a starała się to ukryć. Była dobrym człowiekiem
W – wrażliwość. Fundament jej poetyckiego talentu. Napisała kiedyś do drugiego człowieka: „Ty widzisz krzesło, ławkę stół, a ja – rozdarte drzewo”.
Z – zdrada. Miała do niej wielką skłonność, bo często nudziła ją rzeczywistość, w której już trochę pobyła. Nie była w stanie wytrzymać nudy albo po prostu zwyczajności. Rozkochiwała w sobie ludzi, zwierzęta, rośliny i porzucała w pół kroku, w pół zdania, nagle, może nawet nieoczekiwanie dla niej samej. Pisała: „Nie umiem inaczej. Ja się rozwijam przez zdradę. No i odchodziła rozwijać się, ale tylko na nasze szczęście. My mieliśmy coraz piękniejsze piosenki, a Ona była coraz bardzie samotna. I nikt nie umiał Jej pomóc, chociaż parę osób próbowało.
7 marca 1997 w Warszawie zmarła Agnieszka Osiecka.
W piątą rocznicę śmierci Agnieszki Magda napisała tak:
Odczuwam także pewną bezradność i lęk przed pisaniem. Niczego nie jestem tak do końca pewna, więc, po co? Z drugiej strony wiem, jak bardzo jest osobą kochaną, jak ciekawi i fascynuje – bardziej jeszcze niż wtedy, kiedy żyła… Z trzeciej strony – to Ona właśnie bez przerwy namawiała do pisania wspomnień, do zapisywania wszystkiego, zanim „czas, jak złośliwy kornik, wywierci dziurkę w pamięci”. Z czwartej (już ostatniej) strony – postanowiłam przestać się bać. Przecież napisać o Agnieszce, to znowu trochę z Nią pobyć…
Może więc i my trochę powspominamy? Posłuchajmy piosenek Agnieszki -tu liczę na Was, że każdy doda co kto lubi.
Ja uwielbiam teksty Agnieszki i piosenki do nich śpiewane, ale wybór zostawiam Wam.
Bardzo dobre.

Mimo natłoku pracy przeczytałem od początku do końca
Bardzo lubię Osiecką, więc z przyjemnością powspominałam
Piękne wspomnienia o wspaniałej osobie

Agnieszka Osiecka pisała świetne teksty. Szkoda, że tacy ludzie nie są wieczni…
Witam !
Witajcie!

Dobrze, że pamiętałaś o tej rocznicy…
Każdy z nas ma jakieś wspomnienia związane z Agnieszką, najczęściej bardzo fragmentaryczne, ulotne i pośrednie. Z przyjemnością przeczytałem próbę usystematyzowania tych wspomnień przez p. Magde, która ją dobrze znała.
Dzień dobry. Wczoraj zniknąłem z Wyspy szybciej niż zwykle; otóż panuje u nas w domu jakiś wirus, Najjunior i małżonka przywlekli, niezależnie od siebie. No i w ciągu 5 czy 10 minut poczułem się tak źle, że po prostu wyłączyłem komputer i poszedłem się położyć, jeszcze przed 23:00. Na razie wszystko jest OK, zobaczymy, jak długo.
Serdeczności Mr. Q i zdrowia Rodzince.
Dzięki!
Zdrówka Tobie i rodzince.
Mam nadzieję, że jak tak szybko wzięło, to i szybko odpuści

Zdrówka Tobie i Twoim bliskim
Dzień dobry
„Ty chyba nie masz pojęcia, jak szybko dzisiaj gna życie! Za 20 lat to już nikogo nie będzie interesowało!” Słowa Agaty Passent do Magdy Umer, zanim ta zdecydowała się na publikacje listów Jeremiego Przybory i Agnieszki Osieckiej „Listy na wyczerpanym papierze”. Życie gna, fakt, ale Pani Agnieszka żyje i nadal fascynuje.
Krzysztof Pilarski pisał: zmieniła Polskę, nie będąc aktywistką. Oddziaływała poprzez twórczość, talent, wdzięk, urodę i pióro.
Do przeczytania grzecznie czekają w kolejce Dziennki A.Osieckiej.
Fajnie, że przypomniałaś o rocznicy. Dzięki.
Moi Drodzy!
Widzę, że póki co dobrze sobie radzicie, bo ja zachowałam się jak gospodyni, która wpuszcza gości do kuchni, pokazuje gdzie, co jest i mówi czujcie się jak u siebie w domu.
Mam parę takich zaprzyjaźnionych domów, w których tak jestem traktowana i bardzo to lubię, ale o tym potem.
Zresztą -na tym pięterku Gospodynią jest Magda Umer.
A więc wypijmy za Agnieszkę .
, którą uwielbiam.
A teraz razem z Magdą, którą też bardzo lubię.
Wypijmy
Przed 13:00 ??

Oj tam, oj tam. Wszak żyjemy w wolnym kraju !
Jeszcze?
Alla!

Mam coraz więcej wątpliwości jak długo, ale…milczenie jest złotem, czyż nie?
Dzień dobry Wszystkim
! Piękne podziękowanie Makóweczko !
za pięterko dla pani Agnieszki i pani Magdy .
Utoczyli mi dziś nieco krwi.. a kolejka była na 1,5 godziny, w dodatku bez numerków
„Daj se luz”…
Najważniejsze, aby wyniki były dobre.
Bo domniemywam, że to jakieś badania były?
Wyników nie ma z marszu, trza czekać
Wiem.Ja na moje z rezonansu czekam zawsze parę tygodni.A potem w kolejce do gabinetu parę godzin w nerwach co się dowiem.
Dzień dobry. Ależ fajne wspomnienie o AO.
Ps. Mam dzisiaj bardzo zły dzień [zawodowo]. Bardzo.
Ps.2. Na szczęście za oknem ciepło i lekko słonecznie.
Dla Q i jego rodziny na szybkie wyzdrowienie.
Dla Zoe dobrego zakończenia źle rozpoczynającego się dnia w pracy.
A Wszystkim
Za wszystkie dodane piosenki bardzo dziękuję. Każda wywołuje wzruszenia, wspomnienia. Bo nie tylko tekst, ale i muzyka i wykonawcy są świetni.
Szczególnie jednak dziękuję za „Niech żyje bal”, gdyż wpisuje się ona w moje widzenie świata i przemyślenia ostatnich dni.
Bawmy się i korzystajmy z życia zanim :
Sucha kostucha – ta Miss Wykidajło
wyłączy nam prąd w środku dnia.
No i koniec pracy na dzisiaj. I niestety koniecznie przerwa.
I po przerwie. Mam nadzieję, że mnie nie sieknie tak jak wczoraj.
Trzym się dzielnie.
A do przemęczenia masz podstawy….
Trzymam trzymam. A za tydzień mnie nie będzie, tzn. wyjeżdżam od piątku do niedzieli włącznie. I może trochę odpocznę przy tym?
To jest wyjazd solo?
Wiesz, podobno dla dobrego samopoczucia trzeba w ciągu dnia być przynajmniej w trzech różnych miejscach. Tak mówią uczeni w piśmie…
Wiedźminko ! W trzech różnych miejscach, ale może być w tym samym mieście?
Bo jak tak to już wiem czemu wieczorem poprawiło mi się samopoczucie.
1 – u mamy
2 -MCK -wernisaż
3 -Bunkier cafe.
Czy tak się liczy?
Prawie, z Juniorem.
Też dobrze, myślę, że znajdziesz czas na WŁASNE przyjemności. I serdecznie Ci tego życzę .
Q ! Już wiemy z kim i na jak długo. Jeszcze nie zdradziłeś gdzie.
Makówko, schowaj ten jęzor !
się robi proszę Pani…
Wino na wernisażu,potem w Bunkrze ciastko z wiśniami i grzane wino…Pewien wiersz mi się przypomniał..Ten o wiśniach.
A co? Niech żyje bal..
Ouacki, a Ty jeszcze kręcisz? Czy ze względu na kolano odstawiłeś jednoślad do garażu.
Jeżeli rozmawiamy o tym stacjonarnym, ze względu na porę roku, to nie kręcę, o kolanach nic nie wiem, tzn. musiałbym spróbować, żeby się dowiedzieć, czy dolega, czy nie. Ale to raczej decyzja z głowy płynąca niż z kolan.
Aha, ale kiedyś robiłeś wycieczki w plener, jeszcze pamiętam
No tak, ale nie w marcu. No i jednoślad niestacjonarny też odstawiłem, z powodu jw.
Lubiłam, Twoje sprawozdania z wypraw na jednośladzie

Spokojnej i zdrówka Szan.Państwu.
Dobranoc
Spokojnej też!
(i jak tu teraz dawać dobranockę na tak umuzycznionym pięterku?)
nie ma rady, jakoś sie zmieścisz w konwencji, bo jak tu zapalać lampkę bez kołysanki ?
Dziś miałem kolejny wieczór obserwacji socjologicznych. Na osiedlu miasto ma przebudowywać drogę, tworząc estakadę nad torami kolejowymi i dwa dodatkowe ronda, udrażniające okrutnie korkujące się skrzyżowanie. W szkole odbyło się spotkanie suwerena z projektantami, panią dyrektor z ZIKiT-u i jeszcze paroma osobami (spóźniłem się na prezentację).
Najbardziej aktywna panienka, choć ewidentnie nie rozumiała mapy, wytrwale dowodziła, że jeżeli skrzyżowanie będzie dwupoziomowe, to skutkuje to większą ilością spalin, hałasu i innych uciążliwości niż stan obecny, tj. pełznące długie minuty przez zakorkowane skrzyżowanie, zatem co chwila ruszające i hamujące samochody. Padały też argumenty, że nie przystoi budować nowej drogi w odległości zaledwie ca 100 m od cmentarza, bo zakłóci to spokój zmarłych…
W dodatku większość tych bzdur była wygłaszana bardzo agresywnym językiem.
Jak w większości przypadków. Budujcie, ale nie koło mnie. I tak prawie każdy mówi.
Fakt . Mam różne doświadczenia z pracy w tzw. spółdzielczości mieszkaniowej…
Nie wiedzieć czemu uważają, że brak sensownych argumentów da sie zastąpić krzykiem i skrajnie –
bluzgiem.
Jeśli potraktować to jako obserwację socjologiczną z pełnym dystansem do bzdur wygłaszanych przez np. aktywną panienkę to można się nawet trochę ubawić.
Dobranoc wszystkim!
Spokojnej. Powoli i ja będę uciekał.
A teraz już definitywne dobranoc.
Jak definitywnie to definitywnie…
Dzień dobry
Mam brać co 6 godzin. Już po dwóch tabletkach żołądek mnie ciśnie i mdli mnie niesamowicie. 

Byłam u dentystki, bo na dziąśle wyskoczyła mi jakaś gulka. Mam infekcję. Tak wykazało zdjęcie. Prosiłam, żeby dała mi jakiś słaby antybiotyk, bo od lat niczego takiego nie biorę. Dała mi jakąś kobyłę
Co za świństwo mi przepisała? I jeszcze mam to brać przez 6 dni. Ciekawe jak długo wytrzymam…
A osłonę na żołądek pani nie przepisała?? Tak na wszelki..
Nie przepisała…
jedynie uprzedziła, że mogę mieć sensacje żołądkowe
Z tego co wiem, to nawet lekarze często wypisują „goły antybiotyk”, bez żadnej osłony.
Uważają, że to samo zdrowie. A nie widzą, że to czysta, żywa chemia 
Inna sprawa, że Amerykanie żrą tony tabletek bez żadnej choroby. Tak zwane „suplementy diety”
Wietrzne dzień dobry bardzo

Dzisiaj balujemy ? Ja się wybieram na imprezę
Witajcie!
Miralko, próbowałaś traktować gulkę spirytusem? To taka stara, marynarska metoda…
Spirytusem, to nie, ale próbowałam brandy – nie działało


Zostaje mi antybiotyk…
Dzień dobry. Ależ słońce za oknem.
Witajcie !
Dzień niech będzie dobry !
I nikomu wiatr nie urwie głowy !
Halo dziewczyny, mamy dziś państwowe święto
Kto pamięta goździk i rajstopy ?
Pamiętam, pamiętam…
Jak czytam Wyspowe Panie dziś balują?
co by tu wymyślić na dziś, ale jakoś to myślenie o wymyślaniu kiepsko mi wychodzi.

Właśnie myślę
Chodź z nami, a co se będziesz żałować
Chętnie. Już biegnę z czekoladkami
Może lniane ściereczki? Lub takowy bieżniczek
Witam Wszystkie Panie z Madagaskaru : Wiedzminki , Skowronki , Bożenki , Makówki , Ajwy , Zochy , Kopciuszki i pozostałe Panie dla których przygotowałem okolicznościowy gozdzik , ale sieć Madagaskaru powiedziała że jest za obfity i nie dała rady go zamieścić Zatem wszystkiego najlepszego z okazji Święta Kobiet w towarzystwie niezawodnej wiązanki róż…
Makówka bardzo dziękuje.
Poczęstuj się Maksiu
I wypijmy razem !
Ze słodyczy najbardziej lubię słodkie usta , ale spróbuję . Na zdrowie !
Maxiowi pięknie dziękuję
I spóźnione…bardzo szczere życzenia imieninowe przyjmij od nas
Do Imieninowych się dołączam.
Serdeczne DZIĘKUJĘ, Maxiu przemiły

Wiedźminka ochoczo przyjmuje życzenia od szarmanckiego, jak zawsze, Maxia . Goździk w celofanie sobie wyobrażę, bo pamiętam
ten kultowy kwiatek…
A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,
Jest więc odtąd na wieki i grzeszna, i święta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zła,
I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza…
I anioł i demon, i upiór i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna.
Początek i koniec – kobieta – to ja.
Dzień dobry. Wszystkim Paniom odwiedzającym Wyspę życzę dobrego i słonecznego dnia. Inne dni również niech będą równie dobre, nawet niekoniecznie słoneczne…
Podzię
kowania Zoe.
A wczorajszy dzień dobrze Ci się skończył ?
Wziąłem sobie dzisiaj dzień wolnego aby się odstresować.
Wszyscy już balują,a ja dopiero stoję w korku?

W ramach rekompensaty zapraszam na kolejne pięterko: rozważania o wolności z punktu widzenia kobiety (czy tylko kobiety?)…
Nie tylko kobiety.Czlowieka.
To ja jeszcze tutaj pożyczę, tak samo jak na Facebooku, ale to chyba nie szkodzi:
Wszystkim znajomym Paniom życzę, żeby były sobą, tak jak tylko sobie życzą, i żeby nikt im w tym nie przeszkadzał. A poza tym sPokoju, miłości i wzajemnego zrozumienia!
A ponieważ właśnie nastąpił fajrant, to przerwa.
Miłych życzeń nigdy nie za dużo.Dziekuje.
Dzień jak co dzień… popracowany, nie przebalowany
osłodzony życzeniami – dziękuję i ja Panom pięknie 