« Jeden dzień z życia Makówki (21.11.18) Buraczkowość Józia albo kłamca ukarany. »

Letni przerywnik późną jesienią.

W samym Roermond mieszkam jakieś 16 lat. Ale dopiero teraz (wówczas, koniec sierpnia), miałam okazję popłynąć stateczkiem wokół jednego boku mojego miasta. Rejs trwał niecałą godzinę. A wyciągnął mnie z domu, prawie za włosy, mój były sąsiad. (Bo się straszna domatorka zrobiłam).

Początek rejsu rozpoczyna się przy ulicy/bulwarze Roerkade, gdzie po obu stronach rzeki Roer są kafejki, restauracje i hoteliki.

Na pierwszym planie w/w były sąsiad i całkowicie "były"...

Na pierwszym planie były sąsiad.

Usadowiliśmy się na górnym pięterku, z widokiem na…wszystko. Był upał. BYŁ UPAŁ. Pamiętacie? Statek ruszył. Najpierw zobaczyłam znajome mi z pieszych wędrówek motywy. Tylko od innej, „głębszej” strony. A później była „brama”, za którą rzeka Roer wpływa do wielkiej wody, de Maas.

A chwilę później zaczęło się naprawdę. Lekki wietrzyk omiatał moje odsłonięte ramiona i figlował we włosach… (Żartowałam… Fakt faktem, że przy ówczesnym upale, było tam bardzo przyjemnie z tym wiaterkiem) 🙂 .

Upajałam się zapachem wody przy mieście, ryb ze smażalni i oleju silnikowego naszej „łodzi”. Czym jednak dalej od centrum miasta, tym bardziej pachniało „naturalną naturą” 🙂 .

Przewodnik rozkręcał się w dwóch językach, po niderlandzku i niemiecku. Pachniało co raz ładniej. Wietrzyk łagodził słoneczne swawole, a były sąsiad próbował znaleźć moje kolano…

Wieża telewizyjna w tle

I zaczęła się przyroda…

kemping za miastem

Kemping za miastem.

Przepływaliśmy obok wysepki, na której żyje sobie ptactwo pod ochroną. Podobno znajdują się tam gatunki niespotykane gdzie indziej. I kilka gatunków, których na świecie co raz mniej. Taki mały, ptasi park narodowy. Proszę mnie nie pytać, jak i co, bo się nie znam, więc nie zapamiętałam. Widziałam myszołowa stojącego samotnie, jakieś kaczki i czarne łabędzie w golfach. Słyszałam coś o „krwawodziobie”, czapli siwej i perkozie… To to, co udało mi się zapisać i przetłumaczyć w domu z NIDERLANDZKIEGO!

Czarne łabędzie w golfach

Te „golfy” u łabędzi, to naturalnie obrączki identyfikacyjne.

Później był duuuży zakręt. Ukazała się szkółka żaglówek.

Parking wypasionych łodzi, a nawet „tanksztela” do nich.

Jeszcze jedna ciekawostka była po drodze. Miasteczko na wodzie. Jak podkreślał nasz przewodnik, najdroższe domki wakacyjne w regionie… Domki na pontonach. Ponoć nawet piwnice mają. Sklep i budynek recepcja/hotel/restauracja. Oraz prywatny „parking”, prywatnych łódeczek. Zamieszkiwać tam można od marca do grudnia. Potem wynocha do tego luksusowego apartamentu…

No i nastąpił powrót. W międzyczasie, były sąsiad dostał po łapach.

Gdy dobijaliśmy do portu, zrobiłam zdjęcie domków/łodzi, zacumowanych przy brzegu, charakterystycznych bardziej dla Amsterdamu, Rotterdamu, czy innych holenderskich dużych aglomeracji. Ale w Roermond też są.

Trochę opuszczony domek, moze własciciel na Hawajach?...

Ten jakiś opuszczony… może właściciel na Hawajach…

"Brama" do portu.

Brama od drugiej strony.

Po wycieczce stateczkiem, poszliśmy na wypasione lody. Kilka dni później dopadł mnie półpasiec, który wyłączył mnie z życia na blisko dwa miesiące. Były sąsiad jest na 100% były. Ale zdjęcia zostały 🙂 .

234 komentarze

  1. maradag pisze:

    Wiem, że już wszyscy (prawie) śpią. Zapraszam jednak na mały rejs, małym statkiem, na obrzeżach niedużego, niderlandzkiego miasta. Minione lato było upalne. Pamiętacie?

  2. Tetryk56 pisze:

    Prawie czuję ten wiatr we włosach! Pleasure

  3. Quackie pisze:

    Dobry wieczór, meldujem się.

    Szanowna Autorko, czy pozwolisz, że trochę powiększę zdjęcia w tekście?

    Poza tym bardzo mi się podoba, zwłaszcza powracający leitmotiv (byłego) sąsiada. Dość bezpośredni człek, żeby tak od razu do kolan sięgać?

    • Tetryk56 pisze:

      Znałem bardziej bezpośrednich 😉 Niektórzy nawet poszli w prezydenty…

    • Makówka pisze:

      Jak kolanko zgrabne to wcale się nie dziwię…
      Widać zbyt nachalny był, za mało wyrafinowany to był podryw ?
      A tak serio zabrakło mu wyczucia, że nie czas i nie pora ?
      Ale skupmy się na pięknych widokach…

  4. Wiedźma pisze:

    Wypasione lody z tym żywo zainteresowanym sąsiadem ? Zamiast czarnej polewki były ? Ciekawe…. Whistling

  5. Quackie pisze:

    Pozwoliłem sobie powiększyć, bo ładne zdjęcia.

  6. Quackie pisze:

    Ale już wpół do pierwszej? To idę spać, spokojnej wszystkim!

  7. miral59 pisze:

    Dzień dobry i tutaj Happy-Grin
    Jak to dobrze, że Twój sąsiad wyciągnął Cię na wycieczkę Happy-Grin
    Nawet mimo tych „łapek-szwendrajek” Wink Poradziłaś z nim sobie, a co zobaczyłaś, to Twoje Pleasure
    Szkoda, że nie interesują Cię pierzaste, bo bardzo jestem ciekawa jakie gatunki są endemiczne na tej „ptasiej wyspie”…
    Ale i tak jest ciekawie Delicious

  8. miral59 pisze:

    To może jeszcze coś na ochłodę, po tym upalnym rejsie Happy-Grin
    U mnie w niedzielę cały dzień było pochmurnie. Po południu zaczął padać deszcz. Robiło się coraz chłodniej i tak gdzieś ok. 18 zaczął sypać śnieg. Ogromne płatki… dawno już takich nie widziałam… prawie wielkości dłoni…
    Śnieg sypał całą noc i rano otworzyłam drzwi z trudem. Chciałam nakarmić pierzaste, ale śnieg tworzył skorupę nie do przebycia. Musiałam nałożyć rękawiczki (chociaż tego nie lubię). Łopata stojąca przy drzwiach była tak oblodzona, że nie miałam jak nią odśnieżać. Śnieg był mokry i ciężki, z warstewką lodu na wierzchu. Zanim dokopałam się do karmników, byłam mokra… a przecież nie jest to daleko!!!Karmniki były oblodzone… ani otworzyć, ani dosypać. Posypałam ziarna na ziemię, a karmniki zabrałam do domu. Musiałam je chociaż trochę odmrozić. Weary
    Nie powiesiłam z powrotem, bo nie miałam już czasu.
    Z samochodem było gorzej, niż myślałam. Początkowo nie dałam rady otworzyć nawet tych drzwi przy kierownicy. Zamarznięty śnieg tworzył wcale zgrabną skorupę. W końcu jakoś mi się udało… Włączyłam ogrzewanie, żeby łatwiej było oczyścić. Worry
    Prawie godzinę zajęło mi to czyszczenie… do pracy zajechałam jedynie z 45 minutowym opóźnieniem Pleasure
    Pługi śmigały po ulicach. Niby to dobrze, ale one się nie przejmują wjazdami na posesje. Wyjeżdżając zakopałam się w śniegu nagarniętym z jezdni, wracając również Weary Udało mi się wyjechać, ale mąż mi mówił, że rano sąsiada musiał wypychać, bo zatarasował przejazd Overjoy Meksyki nie umieją jeździć w śniegu… to znaczy oni w ogóle nie umieją jeździć Wink
    Nie wiem jak długo ten śnieg poleży, ale chyba na razie będzie. W nocy ma być -8C, w dzień -4C, więc chyba raczej nie ma szans na topnienie… Worry
    Czyżby wczesna zima? Amazed

    • Quackie pisze:

      Brzmi jak naprawdę paskudna pogoda, mimo że jeszcze listopad. Worry Chyba nieczęsto się zdarza aż tak, śnieg z lodową skorupą i lód na karmnikach i samochodach.

      • miral59 pisze:

        To jest paskudna pogoda Weary
        Taki lód na karmnikach miałam po raz pierwszy, ale chyba w Polsce też się tak czasami zdarza, że na śniegu robi się lodowa skorupa? Thinking

    • Jo. pisze:

      Ty to masz z tą pogodą… Czy raczej z klimatem. Jak czytam Twoje doniesienia pogodowe, to cieszę się z nudy za oknem Wink1

    • Makówka pisze:

      Znajomi z okolic Chicago podesłali zdjęcia ich domu całego zasypanego śniegiem, więc „zeznania „ spójne, z tym, co pisze Miralka.

      Wink1

  9. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Fajne wspomnienie upalnego lata, zwłaszcza gdy dziś panują chłody… A w kompozycji zdjęć widać malarskie doświadczenie autorki!

    • Quackie pisze:

      O właśnie, malarskie doświadczenie i przemyślana kompozycja, tego mi zabrakło.

      Oraz: na 3 zdjęciu, tym łączonym, widać okrągły budynek ze spiczastym dachem, stylizowany na średniowieczną (a może renesansową) basztę – ale to chyba współczesna architektura? W każdym razie świetnie wkomponowana w całość zabudowy.

      • maradag pisze:

        O tak, ta „baszta” współgra z zabytkowymi kamieniczkami i innym, nowoczesnym budownictwem. Uliczka dalej, (ale na pieszo) jest kawałek muru obronnego z wieżyczką obserwacyną, zaadoptowaną na mieszkanie prywatne z galerią… Wszystko pięknie wyremontowane.
        A w tej „baszcie” są bardzo drogie apartamenty i kilka kosztownych instytucji, jak n.p. Urząd Podatkowy…Lepiej nie wchodzić tam. Straszy.

  10. Quackie pisze:

    Dzień dobry, chociaż za oknem taki sobie.

  11. Jo. pisze:

    O, proszę! I Daga powrócona!
    Ja jeszcze śpię. Chyba odsypiam miesiąc niespania. Alboco.
    Gienia! Dzie Gienia no?!
    Koffie

  12. Jo. pisze:

    Obejrzałam. Poczytałam. Lubię Holandię. Byłam tam chwilę, bo na ślubie przyjaciółki, ale zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Oczywiście zazdrość mnie zeżarła jak zobaczyłam te domki zanurzone w hortensjach, ale to było do przewidzenia. A panicze do tej pory ślinią się na wspomnienie najlepszych frytek na świecie.

    Trzeba będzie odłożyć zasoby finansowe i zrobić powtórkę. Znaczy bez ślubu, bo ile razy można poślubiać tego samego faceta?
    A z odkładaniem zasobów widzę niestety problem, bo nam nowy administrator osiedla przysłał faktury za trzy miesiące. Dwa bieżące (listopad i grudzień) oraz jeden kaucyjny. Ja rozumiem, że tu sami krezusi poza nami mieszkają, ale ciekawa jestem skąd mamy wziąć nadprogramowe 500 zł PRZED ŚWIĘTAMI?

    • Makówka pisze:

      Można. Poślubiać. Tego samego faceta.
      ROTFL

      Celebryci tak robią czasami.

      Zwykli ludzie, gdy…czekają na mieszkanie w czasach słusznie minionych również.

      Mam znajomych, którzy czekali w kolejce w SM -jedno z KRK, drugie z Poznania. Jako małżeństwo nie mogli robić tego w obu miastach, więc wzięli rozwód i czekali, gdzie będzie szybciej.

      Gdy już doczekali się mieszkania wzięli ponownie ślub. Ojciec dzieci mawiał wtedy
      „mieszkam z żoną i JEJ DZIEĆMI Z PIERWSZEGO MAŁŻEŃSTWA!”.
      Gdy dodawał „na ulicy Rozrywka” wesołość w towarzystwie było ogólna.

      Overjoy

      • Jo. pisze:

        No właśnie moja psiapsióła poślubiła swojego ślubnego.

        W 20 rocznicę ślubu.

        Bo ślub brali w Polsce, te 20 lat temu, ale tylko cywilny. Od początku mieszkają w Holandii, bo on Holender, dorobili się trójki dzieci, kilku psów i ładnego domu i postanowili na jubileusz zrobić ślub w kościele, w Cuijk, gdzie mieszkają.

        I jak tam byłam, miód i wino… A, nie – wróć! Piwo piłam, bo wesele odbyło się w pubie Happy-Grin

      • Jo. pisze:

        O matko, piękne z tymi dziećmi z pierwszego małżeństwa!

        Filozof na pytanie ile mają z Madre dzieci, odpowiadał:

        „To zależy, jak liczyć. Ja mam dwoje, Ewunia troje, razem mamy jedno.”

  13. maradag pisze:

    Dzień dobry wszystkim!
    Ja mam dziś dość gęsto. Bo u mnie jak stagnacja, to kompletna; a jak spotkania, lekarze, wywiady – to gromadnie…
    Wpadnę po południu i postaram się odpowiedzień, pokomentować i porozmawiać na powyższy temat i wszystkie inne .
    Bye

  14. Makówka pisze:

    Z lekkim mrozikiem (minus dwa) na upalnym pięterku witam.
    Lezak

  15. Zoe pisze:

    Jeszcze śpię. Właśnie się powitałem w poprzednim wpisie.. Happy

  16. max pisze:

    Ciekawy opis wycieczki po holenderskiej prowincji , tylko nie potrzebna uwaga o ” łapie ” sąsiada . Truizmem będzie , ale wszyscy to wiemy , że Opatrzność stworzyła kobietę i mężczyznę jako niezbędny element przedłużenia gatunku i wiadomo ,że nie da się tego zrobić korespondencyjnie .Różne są formy zawierania znajomości , tak ja różne są formy prezentowania przez kobiety swoich walorów , do publicznego rozbierania się włącznie . Zatem pewne , nawet niezręczne zachowanie Pana , wobec Pani , powinno zostać w pamiętniku Damy , a nie podawane do publicznej wiadomości . Może się bowiem zdarzyć , że będzie to ostatni zapis o filuternym kolanie i niegrzecznym sąsiedzie… Thinking

    • Jo. pisze:

      Niech się sąsiad wstydzi. Nie Autorka.

    • miral59 pisze:

      Pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą, Maksiu Pleasure
      Wtręty o sąsiedzie ożywiają opowiadanie. Ostatecznie nie ma w nich niczego uwłaczającego sąsiadowi, ani Autorce Delighted
      Wywołują uśmiech i chyba głównie o to chodziło…

      • Makówka pisze:

        Otóż to! Stanowią zabawny, jak napisał Q, leitmotiv.
        Wink1

        • max pisze:

          To nie jest na temat … Maradag pisze , że sąsiad za włosy wyciągnął Ją na prezentowaną wycieczkę i w podzięce dostał po „łapie” za dotknięcie jej kolana . To jest kwintesencja całej turystycznej wyprawy . Nie widzicie tego Szanowne Panie ?? Thinking

          • miral59 pisze:

            Nie Maksiu. Ja nie widzę. Ale zawsze widok na coś zależy od oczu patrzącego Wink
            Ciebie najbardziej poruszyły „łapy sąsiada”, po których dostał, mnie te wszystkie ptaki na wyspie, ale też piękne widoki, domy na wodzie…
            Moim zdaniem, sąsiad wystąpił w opowiadaniu jako „przerywnik”, a nie jako główna postać. Taki łącznik między różnorodnością widoków na rzece i jej brzegach. Happy-Grin

            • Max pisze:

              Jeśli „sąsiad” za włosy wyciągnął Maradag na wycieczkę , to być może miał jakiś niecny zamiar , ale to Maradak powinna zachować w swoim pamiętniku , bo sieć nie jest miejscem na zwierzenia bardzo osobiste i tyle.. Thinking

              • Jo. pisze:

                Trochę to idzie w niewłaściwym kierunku.

              • miral59 pisze:

                Proszę Cię Maksiu, nie baw się w ogrodnika i nie przesadzaj. To nie są jakieś intymne, bardzo osobiste zwierzenia!!! To tylko mała, niewinna dygresja. Niewiele wiemy na ten temat, więc trudno się wypowiedzieć… Pleasure

                • Max pisze:

                  Otóż to . A sieć nie przegapia żadnej okazji i wszystko notuje . Nie mamy zielonego pojęcia po co to komu potrzebne … Thinking

                • miral59 pisze:

                  No właśnie… tylko jeśli podejdziemy do internetu w ten sposób, to powinniśmy go w ogóle przestać używać. Nie wiemy kto i w jaki sposób wykorzysta informacje, które podajemy, ani zdjęcia, które pokazujemy. Każde wypowiedziane zdanie gdzieś tam w cyberprzestrzeni jest zapisane…
                  Nie dajmy się zwariować Delighted
                  Pozdrawiam cieplutko kiss_a_heart

  17. maradag pisze:

    Witam wieczornie. Uff. Jak wspomniałam rano, miałam gęsto dziś. Dwie wizyty lekarskie, jedna osobista, druga w charakterze tłumacza. Wizyta z „wywiadem”, to był pan z rządowej instytucji badań socjologicznych. Kilka mies. temu wylosowali mnie do ankiety. Ankietę wypełniłam i niechcący zakresliłam okienko ze zgodą na dalsze „molestowanie” Wink
    Na początku listopada przyszedł student/wywiadowca i mierzył moje mieszkanie światełkiem… Dziś był inny wywiadowca, króry sprawdzał czy student prawidłowo się wywiedział… To trwało godzinę Tired
    Póżniej przyszła koleżanka Polka, która ma problemy… Sad

  18. Tetryk56 pisze:

    I bardzo dobrze, że koloryzujesz! Lubimy wszak barwne obrazy i barwne opowieści!

  19. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. To ja fajrant. A przerwa jeszcze za chwilę.

  20. maradag pisze:

    Nie no, boję się, że słowem „molestowanie” narażę się znowu Maxowi… ale cóż, padło.
    Chciałam tez wyjaśnić sprawę byłego sąsiada, który nieoczekiwanie stał się „gwoździem programu”, ale zostawię to… pamiętniczkowi.
    Powiem tylko, że czasem żartuję sobie i koloryzuję moje historyjki. I to było właśnie to. Lubię kolory i tyle Happy

    • Jo. pisze:

      A ja się nie boję. I nienawidzę sytuacji, kiedy w rezultacie wychodzi na to, że winna była dziewczyna, bo założyła za krótką spódnicę albo się uśmiechnęła. A w ogóle to nie powinna nic na ten temat mówić, bo nie wypada.

      Sorry za skojarzenia, ale przychodzi mi na myśl analogia do „przyznał się do depresji”.

    • Tetryk56 pisze:

      I bardzo dobrze, że koloryzujesz! Lubimy wszak barwne obrazy i barwne opowieści!

    • Max pisze:

      Ja też lubię kolory . Zdenerwowało mnie słowo „łapa” . Przepraszam , jeśli jakimś słowem Cię uraziłem Bukiet

      • max pisze:

        Jeszcze o kolorach . Zapraszam do obejrzenia różnych kolorowych prac mojej bratanicy Pauliny Maksjan w Google Approve

      • maradag pisze:

        Przyjmuję przeprosiny, choć był moment, że poczułam się iż grozi mi się paluszkiem za użycie niewłaściwych słów. Już nawet w duchu pomyślałam, że się nie odezwę więcej.
        Ale jak dostanę jeszcze czekoladki, to już całkiem mi przejdzie Ashamed

    • Makówka pisze:

      Dobrze, że koloryzujesz, bo dzięki temu fajnie się czyta.
      Zazdroszczę takiej umiejętności, bo ja nie potrafię wymyślać, nie mam takiej fantazji. Mogę jedynie sucho relacjonować.
      No ale u Ciebie widać artystyczną duszę!

  21. Jo. pisze:

    Pożegnam się na dziś, bo nie daję dłużej rady. A jutro pobudka w środku nocy i kurs z młodym do szpitala.
    Do popotem, jak mawia MADRE.

  22. Tetryk56 pisze:

    Żegnam się z Sowami (bo Skowroniki już śpią!) i idę spać! lulu

  23. Makówka pisze:

    Wszyscy się pożegnali i poszli spać?
    Cry-Out

    • Quackie pisze:

      Niee. Dzisiaj nie. Pleasure

      • Makówka pisze:

        To dobrze Q, bo Makówka znów ma dylemat.

        Osiołkowi w żłobie…

        Andrzejki harcerskie czy wyjazdowe?

        Harcerskie takie spokojne, w domu, powspominanie obozów harcerskich, może jakieś piosenki, te co przy ogniskach się śpiewało. Starzy dawni znajomi, miło, sympatycznie.

        Albo? Wyjazdowe z noclegiem. Gitary, śpiewy, tańce zabawa do rana i jeszcze poprawiona na następny dzień.
        Ze znajomymi co ich w tym roku poznałam w czasie pływania w wodach otwartych. Tymi, co to jak kiedyś byli w chatce to śpiewy i impreza była taka, że pół wsi mi zazdrościło.

        Na harcerskiej starzy, dobrzy znajomi z czasów szkolnych.
        Na wyjazdowej oprócz trzech osób nikogo nie znam.

        Pomidorowa czy rosół?

        Jest jeszcze alternatywnie wyjazd z kołem PTTK, ale to jakoś najmniej chętnie…

        • Quackie pisze:

          No to ja myślę tak, jeszcze niedawno Cię ucho sakramencko bolało (tak swoją drogą, rozumiem, że już lepiej?), więc nie ryzykowałbym wyjazdu, daleko od domu, gdzie w razie jakiegoś, nie wiem, nawrotu tego bólu czy coś, będzie daleko do lekarza i ogólnie oparcia. Czyli harcerskie, spokojne, w domu i ze znajomymi, tak bym radził.

          • Makówka pisze:

            Q! Ucho mnie boli dalej. Wczoraj byłam u lekarza. Dostałam antybiotyk w kropelkach do ucha i skierowanie na USG ślinianki. Bo to nie tylko ucho.
            No dobra, ale żeby aż tak?
            Ty wiesz, że jak mi została złożona propozycja, to jakoś zupełnie ZAPOMNIAŁAM o uchu?
            Ja tak mam, że zażywam, co kazali, jak boli trochę to „tak ma być” i wyrzucam „z myślenia”.

            Cholera! Tears

            • Quackie pisze:

              Och, to zaiste przedziwna cecha, chociaż jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacje, kiedy staje się przydatna. Np. kiedy trzeba coś zrobić niezależnie od bólu.

              • Makówka pisze:

                No dobra. To jest tak. Nie mówimy o bardzo silnym bólu, ale takim, który jest i sobie „ćmi”.
                Gorszy jest, gdzieś tam strach CO JEST JEGO PRZYCZYNĄ.
                U mojego ojca wszystko zaczęło się niewinnie od ślinianki.
                A u mnie, że niby zapalenie krtani.
                To wtedy lepiej zapomnieć a z choroby robić sobie żarty.
                Że ha, ha mam trzy dziury w głowie!

                • Quackie pisze:

                  Zdrowia i żadnych tam bolących ślinianek!

                • Wiedźma pisze:

                  Pomieszkaj jednak w domu Wiercipięto. ” Ja wójt tak wama powiadam „

                • Makówka pisze:

                  No przecież ja od soboty już prawie „zasiedziana” jestem.

                  Przecież pisałam, że dziś byłam tylko na wystawie.

                  Ale na jutro zaplanowałam różne rozrywki, a Wy mi tu…
                  Muszę to przemyśleć…

          • Makówka pisze:

            Czasem jednak warto zapytać o radę. Ja tak mam, że próbuję zaczarować rzeczywistość, bo chciałabym być silna i zdrowa.
            Bo jak mnie kolana bolały, to bandażowałam i na żaglówkę lub kajak wsiadałam.
            Ale wobec problemów innych to …zamilknę.

    • Jo. pisze:

      Ja poszłam.
      Dopóki jeden tu nie zaczął się tłuc po domu.
      Noc mam z głowy.

  24. Wiedźma pisze:

    Sowom z przymusu serdecznie współczuję Sad ….

  25. Wiedźma pisze:

    To co ? chcecie już lampkę ?

    • Quackie pisze:

      Chyba już powoli ten czas…

    • Makówka pisze:

      Chyba poprosimy o lampkę…

      Wiecie co, wymyśliłam? Jutro i tak idę do internisty -zapytam go i w ten sposób ZRZUCĘ NA NIEGO TE DYLEMATY tzn. czy przy antybiotyku do ucha można pić, czy taki stan zapalny to lepiej nie wyjeżdżać itd.

      On już mnie zna -„ma pani boreliozę, musi być antybiotyk”.
      „Wiem, ale proszę mi dać taki, po którym mogę być na słońcu, no przecież lipiec jest!”.

  26. Jo. pisze:

    Buon (oby) giorno.
    Tu Genia.
    A my lecimy.
    Koffie

  27. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Również dobrego dnia życzę, szczególnie tym dla których niesie on coś ważnego!

  28. Zoe pisze:

    Dzień dobry chłodno pogodno.

  29. Quackie pisze:

    Dzień dobry, pobliskie dachy w uroczystej bieli. Spadł śnieżek, pierwszy w tym sezonie, który się ostał chwilę, ale ponieważ świeci słońce, to pewnie niedługo poleży.

  30. Makówka pisze:

    Wyspane witajcie!

    Plus jeden, nic nie pada, pochmurno.
    Trzymam kciuki za Jo. i Bożenę, pędzę do internisty…

  31. maradag pisze:

    Dzień dobry, 🙂 dzień szary u mnie.
    Wczesne ptaszki z Was są. Ja też dziś zaczęłam dzień dość wcześnie jak na mnie. A teraz mam pauzę. Bo jak już po długiej przerwie farby wyjęłam, to nie po to by się wietrzyły… Wink

  32. Jo. pisze:

    No to tak: ja wróciłam, BB został, czeka na termin zabiegu.

    • Jo. pisze:

      A, w wynikach wyszła mu borelioza przechodzona KILKA LAT TEMU. Nie wiem jakim cudem. Oraz tradycyjnie lekarz uznał tsh powyżej 2 w normie. I mnie lekko ręce opadają.

      • Makówka pisze:

        Jo.Przytulam wirtualnie, bo cóż innego mogę?
        Cmok
        Niestety z boreliozą jest tak, że ugryzie ZARAŻONY kleszcz, odpadnie i nawet o tym nie wiesz. Gdy wystąpi charakterystyczny, wędrujący rumień to wtedy wiesz, widzisz, idziesz do lekarza i bierzesz antybiotyk.
        Jednak czasami rumienia nie ma. Przepraszam, że się mądrzę, ale makówka trzy razy miała rumień typowy dla boreliozy i trzy tygodnie leżała kiedyś na Klinice Zakaźnej.

        TSH potrzebny dobry endokrynolog, ale to myślę, że w szpitalu sobie poradzą, gdyż nawet makówka wie jak ważny to gruczoł.
        Makówka miewa TSH 30, ale ja już stara jestem -bliżej końca jak dalej.

        Buziak1

        Rozumiem doskonale Twój stres i piszę o sobie nie, aby zlekceważyć Twój problem, ale pokazać, że jakoś da się z takimi chorobami żyć.
        Choć przecież wiem, że BB młody jest, że ma różne BARDZO POWAŻNE PROBLEMY. Pocieszam jak umiem. In Love

        • Jo. pisze:

          Ja mam niedoczynność tarczycy, tak od 20 lat. Zdiagnozowaną… rok temu. Bo się mieściłam zawsze „w normie”, czyli poniżej 4. A tak naprawdę wszystko powyżej 2 jest już niedoczynnością. No to jestem wyczulona na takie rzeczy.

          Ale z tą boreliozą to nas ustrzelili, słowo daję. Bo ja przecież te dzieci czytam pozawerbalnie, nie? Od urodzenia. Bo sami słabo się komunikują.

          Nic to. Jak przeżyliśmy dzisiejsze pobieranie krwi, to wszystko przeżyjemy. Na razie wróciłam do domu coś zjeść i złapać oddech, bo mi plecy wysiadły.

          Nic wam więcej nie napiszę, chociaż byłoby o czym, bo ja naprawdę chcę skończyć tę książkę Overjoy

          A, Makówko, gołąb paczkowy poleciał wczoraj do ciebie. Więc go wypatruj.

    • Quackie pisze:

      Zdrowia chłopakowi!

  33. Quackie pisze:

    Dobry wieczór, dzisiaj fajrant i przerwa dopiero teraz.

  34. Jo. pisze:

    Jestem skrajnie wyczerpana.

  35. Tetryk56 pisze:

    W dwusetnym komentarzu powiem wam – dobranoc!

  36. Zoe pisze:

    W dwieście pierwszym również dobranoc:-)

  37. Quackie pisze:

    Spokojnej.

  38. Makówka pisze:

    Dwieście czwarty. Dobranoc!

    Mam nadzieję, że ktoś już przygotowuje nowe pięterko, bo komórka mi się zawiesza i zadyszki dostaje, gdy takie wysokie to pięterko jest!

  39. Quackie pisze:

    Czy ktoś mógłby mi przypomnieć, teraz albo rano, kto się anonsował z nowym piętrem, bo mam wrażenie, że takie deklaracje padły?

  40. ajw pisze:

    Jak widać kobietę czasem trzeba wyciągnąć z domu za kudły Delighted

Skomentuj max Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)