Obiecałam pięterko o Dniu Niepodległości.
Planowałam jako odtrutkę na nasze polskie piekiełko zabrać Was do słonecznej Kaliforniii opowiedzieć o Dniu Niepodległości w USA.
Chciałam Was zaskoczyć . Napisać, że zapraszam na pięterko „Dzień Niepodległości”, a jak już ktoś zajrzy, zobaczy zdjęcia z Berkeley Marina, albo owłosione nogi Szkota w spódniczce.
To był mój plan, zanim wychodziłam z domu.
Ale to nie ja zaskoczyłam Was tylko życie mnie.
Wróciłam do domu z dwóch imprez wspólnego śpiewania i te wrażenia zbyt mocno we mnie tkwiły, abym mogła pisać o czymś innym. I jeszcze te rozmowy na Messengerze i skype spowodowały, że trudno było znaleźć motywację na grzebanie w starych zdjęciach.
Na zdjęciu powyżej na skwerze Władysława Bartoszewskiego pod pomnikiem Tadeusza Rejtana w kameralnym gronie odśpiewaliśmy pieśni patriotyczne, te których wykaz był w śpiewniku pokazanym na Wyspie przez Tetryka. Były też przemówienia i miła atmosfera.
Nie będę odbierać chleba Mistrzowi Tetrykowi, bo ja byłam zwykłym widzem, a on jednym z organizatorów.
Ja jedynie stałam, słuchałam i rozdawałam śpiewniki. Gdy podeszłam do policjantów, ochraniajacych nasze spotkanie i zapytałam, czy chcą śpiewniki, z miłym uśmiechem odpowiedzieli, że bardzo chętnie. Staram się podchodzić do policjantów ochraniających nasze demonstracje lub marsze, dziękować im za ich pracę i dawać do zrozumienia, że nie jesteśmy wrogami wręcz przeciwnie. W Krakowie zawsze się to udaje!
Po kameralnym śpiewaniu poszłam na Rynek Główny na 70 Krakowską Lekcję Śpiewania z Loch Camelot.
Takiego tłumu nigdy nie widziałam, a bywałam już na wielu takich Lekcjach Śpiewania z różnych okazji. Cały Rynek Główny + dochodzące uliczki wypełniony ciasno ludźmi. Młodzi, starzy, rodziny z dziećmi. Wszyscy mają śpiewniki w rękach, na głowach czapki krakuski i śpiewają wraz z artystami.
Tak wygląda krakuska w czapce krakusce.
Z estrady padają mądre i ważne słowa. O tym, że nie ma zgody na budzący się faszyzm w kraju, w którym robiono z ludzi mydło. Nie ma zgody na profanację znaku Polski Walczącej.
Że Polska to jest wspólny dom, w którym wszyscy muszą się dogadać mimo różnic. Pada takie proste porównanie, że jak mieszkamy razem, musimy uzgodnić kto, kiedy korzysta z łazienki, a potem możemy iść na różne imprezy.
Padają ważne słowa o Konstytucji, Uni Europejskiej.
Ogromny tłum przypadkowo zebranych ludzi stoi, słucha i wspólnie śpiewa. Nie padają wrogie okrzyki, ludzie korzystają z jednego śpiewnika, jak komuś zabrakło (organizatorzy przygotowali czapki i śpiewniki, ale nie spodziewali się aż tak dużej ilości ludzi).
Starsza pani zwraca uwagę stojącym obok panom, że w czasie śpiewania „My, pierwsza brygada” należy „czapki z głów”. Panowie z przepraszającym uśmiechem mówią, że się zagapili, a nie „co mnie pani poucza?”
Śpiewamy tradycyjne piosenki patriotyczne, ale również „Odę do radości”jak również piosenkę Grechuty „Ojczyzna” lub piękny wiersz K.I. Gałczyńskiego „Pochwalone niech będą ptaki”.
Cały Rynek śpiewa piosenkę (słowa Jana Wołka z muzyką Zbigniewa Wodeckiego):
„Drodzy rodacy! Szanowni bliźni!
Niech się w nas goi, niech się zabliźni”.
Jest też „Toast za Ojczyznę” modyfikacja tradycyjnego tekstu dla Jubilata, w której Jubilatem jest Polska.
Przynudziłam, ale przytłoczona zdjęciami rac i palonych flag chciałam pokazać, że da się inaczej. Nie mogłam się powstrzymać.
Dla Was, a może dla siebie samej chciałam to utrwalić.
A te owłosione nogi Szkota to jeszcze kiedyś pokażę….
Zapraszam na nowe pięterko o tytule obiecanym wcześniej, a treści innej niż planowałam.
Dzień dobry

Muszę przyznać Makóweczko, że bardziej niż owłosione nogi Szkota, cieszy mnie relacja z wydarzeń w Krakowie
Cieszy, że ludzie podeszli do sprawy tak jak powinni. To radosne święto i powinno radować wszystkich Polaków. Smucić się mogą jedynie ci, którym wolność jest nie w smak…
Piękne!
W wielu miastach tak było. Tylko ta Warszawa biedna…
Cóż, sądzę że Warszawa zassała tzw. „patriotyczną młodzież” z całego kraju (może za wyjątkiem Wrocławia), dzięki czemu w innych miastach było spokojnie. Chcieli pokazać swoją potęgę, a jedynie udało im się nieco wystraszyć rząd…
Tak się rozwijają niebezpieczne związki. Trzeba było poczytać sobie de Laclosa… Albo chociaż film obejrzeć. Bo koniec może być ciężki.
W tej sytuacji każda ze stron sobie wyobraża, że to ona jest owym cynicznym kawalerem. I wierzy w koniec szczęśliwy dla siebie.
Możliwe.
Tylko on też na koniec przegrał. Mimo że odniósł zwycięstwo… Wszyscy przegrali. W niebezpieczne gry trzeba umieć grać.
Witajcie!
Dobrze, że zmieniłaś decyzję!
Faktem jest, że w Krakowie działo się mnóstwo, nie sposób było być nawet na połowie wydarzeń, i nie słychać było o zakłóceniach świętowania.
Dzień dobry.

Gienia z rana ku pokrzepieniu serc (czy tam czego komu potrzeba):
Dzisiaj roboczy dzień, to kawa musowo!
Dzień dobry. Już napisałem, jak było w Gdyni, a co do Warszawy, to mogę tylko zacytować koleżankę, która tam była (via Facebook, ale post publiczny, więc nie popełniam żadnej niedyskrecji):
„No wiec ostateczne wnioski z godzinnej obserwacji marszu niepodległości, który przeszedł przez Warszawę, są dość ciekawe. Owszem, było trochę dziarskich chłopców z nacjonalistyczną symbolika, ale nie powiedziałabym, ze nadali charakter całemu marszowi ani nawet jego większej części. 90 proc. tych, którzy szli, stanowili raczej zwykli ludzie i owszem, również kobiety, dzieci, starsi, pary itd. To nie jest moja Polska, tak to nazwijmy, ale to nie jest Polska skrajna i dyszącą nienawiścią. Chyba wszystkie race wypaliły się do 16.00, bo potem pojawiały się już sporadycznie i nie miałam wrażenie, ze zaraz dostane czymś w łeb. Okrzyki wznoszone z rzadka i jakoś tak bez przekonania, i nawet przy skwerze, na którym stali obywatele RP z napisem Konstytucja, pochód doznawał jedynie umiarkowanego wzmożenia. Trochę policji, trochę wojska, ale przez godzinę nie widziałam żadnych incydentów, wszyscy dość znudzeni 🙂 W okolicznych podwórkach spokój, w ulicach odchodzących od marszu chodzą ludzie z flagami, przysiadają w kawiarniach. Na tym tle GCN Bracka, które zamknęło się od środka, sprawiało właściwie dość zabawne wrażenie. Nie wiem jeszcze, co to oznacza, ale tym razem przyznam racje mężowi, który powtarza mi do znudzenia: czytaj teksty źródłowe, a nie komentarze do nich. W każdym razie tak Wam donoszę z terenu bez pośrednictwa mass mediów.”
Co oczywiście nie oznacza, że mimo proporcji 10 tys. ekstremistów do 200 tys. „zwykłych ludzi” należy się zgadzać na ten ekstremizm, ale może wygląda to faktycznie nieco inaczej, niż donoszą media?
Zasadniczo liczby nie mają znaczenia. Znaczenie ma legitymizowanie przez prezydenta i premiera nazizmu, faszyzmu i wszelkiej maści brunatnych „patriotów”.
Tak, to sedno sprawy, dlatego napisałem, że na ekstremizm nie należy się zgadzać.
Zazwyczaj uważam, że życie nie jest czarno-białe i dopuszczam różne odcienie szarości. Jednak nie w przypadku faszyzmu i rasizmu.
Jeden przypadek to dla mnie o jeden przypadek za dużo, który należy, trzeba, musimy zwalczać, zanim nie będzie za późno.
Natomiast z taką młodzieżą powinno się rozmawiać, tłumaczyć. Mam na myśli tych, którzy dają się omamiać, sami nie wiedząc czym, nie znając historii.
Poświątecznie witam!
Kraków w smogu, a w Tarnowie piękna, słoneczna pogoda
Na Rajsku było słońce, ale się zbyło.Z góry widać było czapę smogu.Juz po spacerku. Teraz do mamy.
Moim zdaniem głównym wydarzeniem z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości nie był Marsz , a odsłonięcie pomnika Lecha Kaczyńskiego i przemówienie z tej okazji A .Dudy . Prezydent wspomniał , że to Lech Kaczyński powiedział mu ,że obecność wojsk amerykańskich w Polsce , to wreszcie wyrwanie Polski ze strefy wpływów Rosji . Jasne ? A zatem , Polacy mogą sobie maszerować wte i wewte , bo mamy dzięki Kaczyńskiemu, w Polsce nową ,amerykańską strefę wpływów i nie ma miejsca na dyskusję :koniec ,kropka i basta …Czy jednak , nie jest to ucieczka z deszczu pod rynnę ??
Myślę, że nie, bo jednak ewentualny Wielki Brat za oceanem to co innego niż Wielki Brat tuż za granicą. Ale to, że obaj Wielcy Bracia będą gotowi poświęcić siostrzyczkę Polskę w razie potrzeby, to dość prawdopodobne. Czy to nie Ty pisałeś kiedyś, jak wyglądała pozycja Polski w ewentualnych planach wojennych NATO i Układu Warszawskiego – jako przedpola, które w większości wariantów dostanie po grzbiecie bronią, również (lub: przede wszystkim) jądrową?
Zgadza się … Naszą szansą obecnie i na najbliższe dziesięciolecie jest Unia Europejska i nie powinniśmy majstrować po brytyjsku , aby nie być głupim po szkodzie…
O to to. Złote słowa.
Kolega przysłał mi zestawienie liczby wyborców popierających w wyborach do sejmików listę nr 7 Ruchu Narodowego:
Biorąc pod uwagę całkowitą ilość uprawnionych do głosowania (30 145 816 osób), elektorat Ruchu Narodowego stanowi około 1.1-1.2% aktywnych wyborców.
O wiele bardziej niebezpieczne są ich wpływy wśród młodych wyborców – niektóre sondaże lokują ich pierwszej czwórce z wpływami siegającymi 15-20%.
Decyduje o tym ich obecność w organizacjach kibiców piłkarskich.
A tak, powiązania z pseudokibicami – a tych znów z przestępczością zorganizowaną – to straszna rzecz. I to powinno się infiltrować i gasić w zarodku, niezależnie od ekipy przy władzy.
Dobry wieczór, po pracy, fajrant. Przerwa… chyba. I mam nadzieję, że niekoniecznie długa.
Ja się już pożegnam.

Dobranoc.
Spokojnej!
Dzień dobry. Szybko i przelotem, bo zaraz wychodzę, i mam nadzieję, że potem równie szybko wracam.
…bry

Gienię proszę!
Ciekawe czy zarobię bana na fb

Ale za co? Napisałaś coś szczerze?
No od samego Facebooka to nie, może od jakichś osób, ale podejrzewam, że jednak takich ludzi, którzy by Cię za to zbanowali, to nie masz wśród tamtejszych znajomych.
Taką mam nadzieję.
Że nie mam.
Ja dość wybredna jestem.
Słonecznie witam!
Bry. Jestem z powrotem, załatwiwszy spraw mrowie a mrowie (żartuję, tak naprawdę jedną ważną i ze 2-3 poboczno-codzienne). Teraz do roboty.
Weźże se chociaż coś do picia od Gieni!
Błaszczak jest już w USA i załatwia sprawę stałych baz amerykańskich w Polsce .Czy Polska będzie kiedykolwiek niepodległa ??
W sensie brytyjskiej „splendid isolation” – nigdy. To już nie jest możliwe.
A w ogóle, kiedy i jak długo było możliwe? Polska od morza do morza tak?
Wtedy, gdy naturalne granice miały jeszcze jakieś znaczenie…
Oraz nasze położenie – ten rysunek Mleczki, na którym Pan Bóg przy wielkim globusie mówi do anioła: „A Polakom zrobimy numer – umieścimy ich między Niemcami a Rosją” (czy kto tam z nami w danym momencie historycznym graniczył). A efektem położenia były wszystkie te dziejowe zawieruchy, przez które tylu ludzi teraz jest nie u siebie (nawiązując do tego, o czym wyżej dziewczyny pisały).
Słoneczne dzień dobry na koniec dnia:-)
Ps. A propos dzisiejszej afery – Ja uważam, że powinna wystąpić Szydło i jasno powiedzieć, że te 40 mln „się należało”:-)
Jasna sprawa. Należało się i już! hm…
A w ogóle są tacy w PIS, co uważają, że były to „normalne czynności nadzorcze”.
A Michał Dworczyk powiedział, że przecież Marek Chrzanowski NIE MIAŁ NIC WSPÓLNEGO Z PISem.
Wg rozkładu nie przyjechały dwa autobusy!I jak ją mam być punktualna?
Dobry wieczór. Jednak w niewielkim niedoczasie. Teraz fajrant i niedługa (mam nadzieję) przerwa. Jutro od rana w drogę, więc pewnie zgłoszę się jakoś po południu. A dzisiaj wieczorem jeszcze wrócę, ale za chwilę.
Dobranoc.
Wy Dobranocka,a makowka w deszczu wraca do domu.Bez parasolki!
Ale kapturek (np. czerwony, jak to makówka) ma?
Ja nie jestem czerwony kapturek, tylko makówka. A na głowie mam jedynie oczojebnie zieloną opaskę.
Opaska nie chroni od deszczu, obawiam się, nawet oczojebnie zielona
Nie chroni. Dlatego makówka wróciła do domu przemoknięta.
Zaraz „zdam relację”. Muszę jednak trochę się rozgrzać, włażąc pod kołdrę. No i zjeść kolację.
Dziś byłam na dwóch dyskusjach. O jednej nie muszę już nic pisać, bo zrobił to Tetryk.
Mistrz T. nie wspomniał, że zabrał głos w owej dyskusji. Chciałabym umieć mówić tak jak on zwięźle, gładko i „na temat”. No ale jedni są Mistrzami, a inni tylko makówką!
Dowiedziałam się właśnie na fb, że nie tylko ja miałam problemy komunikacyjne z dotarciem na to spotkanie o konkordacie, lecz również ten, co miał robić z niej filmową relację na żywo.
Prosto ze spotkania o wzajemnych zależnościach między Państwem a Kościołem pognałam na film dokumentalny „Brama -narodziny wiary BAHÁ”.
Po filmie była dyskusja z członkami krakowskiej wspólnoty bahá’í. Padały ciekawe pytania z sali i wyczerpujące odpowiedzi.
Na koniec bahaici zadali pytanie widowni, czy ktoś mógłby odpowiedzieć, dlaczego zainteresował się tym tematem i czy ktoś już wcześniej się z nim zetknął.
Wtedy makówka odważyła się zabrać głos i opowiedziała o tym, kiedy pierwszy raz była w świątyni bahaistycznej i skąd zna tych, co teraz siedzą na scenie.
Jak chcecie,też Wam kiedyś opowiem, zdjęcia jakieś wygrzebię, bo to za dużo pisania na komentarz, na pięterko raczej.
Czyli warto było tkwić w korku, potem zmoknąć.
Obie dyskusje były ciekawe, ale ta z bahaitami niosła w sobie dodatkowo dużo dobrej energii. A dla mnie dodatkowa radość z możliwości wyściskania się z wcześniej już kiedyś poznanymi bahaitami.
No to duży plus. Znajoma znajomych kiedyś zwróciła się w kierunku tej religii i twierdzili, że zmieniło ją to bardzo na niekorzyść. Osobiście byłem za daleko od całej sprawy i nie znałem tej dziewczyny, poza tym dowód anegdotyczny wiosny nie czyni.
Napiszę o tym kiedyś. Zainteresowali mnie ludzie i sama idea. Natomiast bynajmniej nie mam potrzeby „zbliżania się w kierunku religii”.
Teraz. Bo nigdy nie mów nigdy.
Byłabym zapomniała -Dobranoc Państwu!
Dzień dobry przelotem o tej zaiste nieludzkiej porze i od razu się odmeldowuję na większą część dnia.
Dzień dobry – listopadowo dzień się zaczyna…
Podwójną kawę proszę
Witajcie!

Dziś tak ładnie jak wczoraj nie świtało, siąpiło chyba przez całą noc, jazda autobusem, zapłakanym deszczem nie ładuje psychicznych akumulatorów…
Ale jest nadzieja na kawę!
Dzień dobry. Kiedyś musi być szaro, buro i pochmurnie aby człowiek cieszył się słonecznymi dniami, gdy te nadejdą. Dobrego dnia Wyspiarze.
Szaro -bure, niewyspane i smutne bry…
Dzień dobry
U mnie przymrozki nawet w dzień… zima się zaczyna?
Dzień dobry, wyjeżdżałem po ciemku, wróciłem niemal po ciemku. Pojechaliśmy po teściową do Bydgoszczy, odwieźliśmy ją do sanatorium w Ciechocinku, zainstalowaliśmy, rozpakowaliśmy i wróciliśmy ciupasem do domu (chociaż w sumie bardziej samochodem). Wszystko pięknie się udało, tylko w drodze powrotnej przeżyliśmy trochę stresu, kiedy przy świecącej się rezerwie zobaczyliśmy, że zlikwidowano nam stację benzynową przy obwodnicy (zdaje się, że już dawno, ale jakoś nam to umknęło).
Jestem i pobędę, chyba że padnę nanos, bo wstałem sporo wcześniej niż zwykle.
Robota, potem Rada – i za chwilę nareszcie kolacja…
A ja przez ten wyjazd (i, oczywiście, elastyczne godziny pracy) czuję się, jakbym sobie zrobił mały weekend w środku tygodnia. Może i fajne, ale jednak strasznie się rytm łamie.
Jestem. Dziś nie byłam w żadnym miejscu godnym opisu. Co nie oznacza, że w domu.
Dobranoc!
Spokojnej.
Dzień dobry


Normalnie, to one żyją w Australii. W niewoli, na całym świecie. Ta chyba komuś nawiała. Nie wiem czy przetrwa zimę, bo one nie są odporne na mrozy… 
Wyrzuciła wróble z ich gniazda i zaczęła powiększać otwór, bo się w nim nie mieściła. Spryciula wybrała gniazdo w dachu… pod papą. Ma ochronę przed wiatrem i opadami, a także bezpłatne ogrzewanie, bo przecież dom jest ogrzewany. Poza tym, naprzeciwko, może ze dwa, trzy metry dalej stoją karmniki. Nie będzie musiała daleko latać do stołówki na posiłki 

Wydaje mi się, że to młoda samiczka, ale pewna nie jestem, bo na australijskich ptakach zupełnie się nie znam 

U mnie za tydzień Święto Dziękczynienia (Thanksgiving) i roboty mam powyżej uszu. Takie życie…
Ale dziś byłam podekscytowana jak nastolatka przed…
Sporo czasu, zamiast pracować, obserwowałam papużkę falistą
Ale muszę przyznać, że poczynała sobie całkiem nieźle
Wróble broniły swego domu, ale chociaż była ich gromadka, nie dały rady. Papużka stoczyła też bitwę z dzięciołem, który w końcu salwował się ucieczką
Jakaś taka zaradna
Zapowiadają u nas łagodną zimę, jeśli to się sprawdzi… może się uchowa
Zdjęć tej papużki mam więcej, ale głównie jest to jej kuper
Niemal non stop siedziała w dziurze, a chrobot dartego drewna słychać było daleko…
Miłego czwartku życzę
Witajcie!
Napad Australii na Stany? I to w samym centrum? ANZUS pogrzebany? Do czego ta polityka Trumpa doprowadziła…
Dajcie Gienię.

Z czymś wybitnie uspokajającym.
Dla mnie też, najmocniejsza, jak się da, w granicach tolerowanych przez organizm.
A takie coś, co pobudza, uspokaja i daje ucieczkę, Gienia ma?
Żadnych dopalaczy!!! 😉
Dzień dobry, jakoś wstałem. Nie wiem, kiedy będę odsypiał, pewnie w weekend…
Witajcie!
Cześć. Lakonicznie bo zapracowany jestem…
Ja to chyba nigdy nie zrozumiem ludzi. Radwańska kończy karierę. Z powodów zdrowotnych. Jej ojciec: „Czuję się, jakby ktoś mi umarł.”
K…ć. Myślał że będzie śmigać po korcie do śmierci? A może dziewczyna chciałaby mieć rodzinę, albo co? A może chce zejść z kortu z tarczą?
Nie lubię jej. Ale szanuję. Za lata tenisa i za odejście w odpowiednim momencie.
Pamiętacie fochy, jakie nastąpiły gdy zrezygnowała z niego jako z trenera? Ten typ tak ma.
A swoją drogą – może też dzięki temu okrutnemu treningowi psychicznemu była tak twarda i odporna w czasie kariery?
Noo…
Dobry wieczór, fajrant. Przerwa… pewnie za chwilę.
Wyjątkowo przed dobranocką zapraszam na spokojny spacer…