Od kiedyśmy przyszli na ten ziemski padół,
Uśmiech nigdy nie był naszą główną wadą.
Francuski jest lekki, ciężki jest tyrolski,
Angielski jest dziwny… Jaki jest ten polski?
Można to prześledzić już od wieków paru –
Nie lubi uśmiechu ni władza, ni naród.
Skrzetuski się nie śmiał w domu ani w polu,
Pan Zagłoba śmiał się, lecz po alkoholu,
Jagiełło był smutny jak cmentarne brzózki,
A Stańczyk? Wystarczy zobaczyć „Hołd Pruski”…
Spróbuj się uśmiechnąć nagle na deptaku:
– Ty się z kogo śmiejesz, cholerny ciapciaku?
W biurze przełożony uwagę ci zwraca:
– Żadne chichy-śmichy, tu jest, panie, praca!
Uśmiech na zebraniu też burzę rozpęta:
– On się śmiał z wytycznych oraz z prelegenta!
W szkole nauczyciel przy elementarzu:
– Ja ci się pośmieję, ty jakiś gówniarzu!
Student na wykładach też słyszy:
– Kolego, nasza ekonomia, to nic wesołego…
Nie śmiej się przed grzechem, podczas, i po grzechu:
– Ja ci się oddałam, a tobie do śmiechu…
Nie śmiej się bo kościół, urząd, sekretariat,
Każdy kto się śmieje to wróg albo wariat.
Więc kiedy mnie czasem ktoś zahacza krótko:
– Wam z jakich powodów jest tak wesolutko?
Wariackie papiery wydobywam z buta:
– Cretin satiricus chichrajtis acuta!
Andrzej Waligórski
„acuta” czyli postać ostra
Bardzo ładne, a nie kojarzyłem. Ale esencja naszego grajdoła, do dzisiaj – mimo kabaretów, które w niektórych telewizjach ciurkiem lecą, niewielu ludzi w Polsce potrafi się śmiać tak na co dzień.
Ale dobranockę to ja jeszcze piętro niżej dam.
AW jak zawsze niezawodny! Ale ja lubię się śmiać i żartować. Może dlatego niektórzy rodacy traktują mnie jak wariata?
Masz postać ostrą czy zwyczajną (vulgaris)?
Sądzę, że ostrą tylko w porywach…
A ja ostatnio w ogóle czuję się raczej tępy…
Pozdrawiam Wyspę z Opoczna.Bożenie dziękuję za spełnienie życzenia.Ja staram się zawsze żartować.Uśmiechać też.Nawet tu teraz w domu, w którym w sobotę zmarła moja teściowa.Bo z uśmiechem łatwiej się żyje.Bo na uśmiech ludzie odpowiadają uśmiechem
…yyy
Giiieeeeeniiiii

Baardzo odpowiedni moment. Poproszę to, co zwykle.
Witajcie!
Gieniu, dziś do mnie też, proszę!
Dzień dobry. Dysc za oknem.
Witajcie!
Pogodę to masz średnią na imprezy plenerowe…
Zmykam z uśmiechem pracować. Przypominam, że właśnie wyłączają mi na dwa dni ogrzewanie, więc uśmiech będzie konieczny.
Dzień dobry. Spóźnione trochę bo jakoś wcześniej nie było czasu.
Mamy dzisiaj Światowy Dzień Makaronu.
W domu na obiad placki ziemniaczane z gulaszem (powiedzmy węgierskim ale ja się nie znam)
A ja robię lasagne… Nawet nie wiedziałam, że dziś dzień makaronu.
Patent na uśmiech ? Na polską wieś, z wizytą do Koła Gospodyń Wiejskich ,przyjechał z odczytem specjalista od spraw damsko – męskich . Przywitał się z zebranymi paniami i zagaił spotkanie . Zanim przejdę do odczytu mam dwa pytania : Pierwsze – jak w waszym środowisku nazywa się mężczyznę , który chce , a nie może ? Impotent ! Padła odpowiedz . Zgadza się , nauka też tak to określa . I drugie pytanie – a jak nazywacie mężczyznę , który może , ale nie chce ? Zapadła cisza . Nikt nie odpowie ? Zapytał prelegent . Może ja ? Powiedziała jedna z Gospodyń . Proszę… Swołocz !!! I wtedy sala ryknęła śmiechem …
Od uśmiechu do śmiechu krótka droga, jeżeli tylko nie jest złośliwy – ryczmy sobie na zdrowie!
Czy można się śmiać , mając pełno w ustach ? Pytał uczeń w szkole . Nie można , ale można mając pusto w głowie , padła odpowiedz…
Można nawet mając pełno w buzi.

Tylko potem trzeba posprzątać.
Ja jeszcze na chwilkę, bo mnie coś rozśmieszyło.
Otóż robiłem ostatnio fuchę na boku, mały reklamowy tekst, w którym pojawiały się różne sławne postacie, w tym obecny prezydent USA, który z pewnych powodów się nie poruszał (jakkolwiek by to brzmiało, tak było). Ta okoliczność niepokoiła pewną inną osobę występującą w tym tekście. Klientowi się to nie spodobało, „bo będzie kojarzyć się ze Świętem Zmarłych”. Aha, OK, na szczęście jest i inny pomysł, który się spodobał.
W tekście pojawiają się pytania do tych różnych sławnych osób, no i dzisiaj przyszła prośba o poprawkę: „Zamień jedną z nich na Marilyn Monroe.”
Aha. Pytania do Marilyn. Nie, to się zupełnie nie będzie kojarzyło ze Świętem Zmarłych!
“Mr. President: The late Marilyn Monroe.”
Ha, Marilyn w roli zombie chyba jeszcze się nie pojawiała?!?
No bo wyobraź sobie zombie z podwiewaną sukienką… 😉
Nieee, tu moja wyobraźnia się zatrzymuje.
Rozumiem pada.Ale żeby aż tak?Rozumiem zimno,ale żeby aż tak?Teraz rodzinnie siedzimy, gadamy, ale chciałabym już być w domu i to moim własnym.
Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija – jak zwykła była mawiać Jasminka. Wkrótce będziesz we własnym domu, ale nie śpieszcie się!
Dopiero wyszliśmy od brata męża,czyli wyjeżdżamy z Miedznej.Nie tak wkrótce.
To ja dzisiaj odtrąbiam fajrant i jako jedyna osoba w domu zdolna wytrzymać bez skarpetek – oddalam się na przerwę.
Wszyscy inni już poszli po skarpetki?
Oraz po farelki, żeby się popodgrzewać.
Q.A masz swoje ulubione krótkie spodenki,czy jednak długie?
No więc jednak długie, ciepłe dresy z polaru. Ale skarpetek nie.
Wy Dobranocka a tu dylemat”czy kierowca ma słuchać ojca czy nawigacji?”
Jakiej nawigacji? Google Maps? Po Warszawie tylko tak nawigowaliśmy i daję tym mapom absolutny prymat nad Garminem, który generalnie dobrze prowadzi, tylko nie ogarnia ruchu w czasie rzeczywistym tak jak Google. Innych aplikacji/ urządzeń nie znam.
No chyba że ojciec jeździ(ł) tą trasą od dawna do niedawna i wie, czego się gdzie spodziewać. To wtedy absolutnie ojca.
Słuchać nawigacji i nie kłócić się z nią…
Robin Williams kiedyś opowiadał taki dowcip:
Jadę sobie przez most Golden Gate i jestem w połowie, aż tu nagle ni stąd ni zowąd samochód mówi: „Skręć w prawo.” Co? Nie, HAL, nic z tego. Nie jestem jeszcze w aż tak rozpaczliwym położeniu. A samochód na to: „Naprawdę, Robin? Widziałem »Człowieka przyszłości.«”
Otóż Drodzy Panowie należy postępować TAKTYCZNIE. Słuchać ojca i nie kłócić się z nim. Nawigacja się nie obrazi…
To prawda. Ale należy też wyłączyć jej głos, bo przy każdej zmianie trasy będzie się upierała „Za sto metrów – zawróć”
Q.
Tak mi się pomyślało, że ja wyłączyłabym…
Czy była już lampka? Czy znów zdarzy się cud, że lampka zastanie mnie w łóżku, nie w autobusie?
Nie było! Sukces!
Dziś mam przed oczami widok otwartej trumny i towarzyszące temu „mieszane uczucia”. To była sytuacja gdy nie ja decydowałam, ja jedynie mogłam towarzyszyć tym co odczuwali potrzebę takiego pożegnania się albo nie towarzyszyć.
Bratowa mojego męża podchodzi do trumny i próbuje poprawić ułożenie nóg , bo „tak babci będzie wygodniej”. Jest w tym myśleniu coś czego nazwać nie umiem.
Byłam w momencie gdy umarł mój ukochany ojciec. Jednak nie wiem czy umiałabym czuwać godzinę przy otwartej trumnie…
Czy na pięterku o uśmiechu można pisać o śmierci?
A może to wbrew pozorom wcale nie jest „nie na temat”?
Pamiętając, wiedząc o nieuchronności cierpienia, chorób, śmierci korzystajmy z życia, cieszmy się, uśmiechajmy do siebie, żartujmy.
Uff, ale przynudziłam…
Można. I nie, nie rozumiem idei otwartej trumny i „ostatniego pożegnania” w ten sposób. Widziałem kilka lat temu ciocię małżonki już po śmierci (ciocia zmarła we własnym domu) i tym bardziej nie rozumiem.
Q.
No właśnie ja też. Napisałam o tym, bo chciałam wiedzieć czy tylko ja nie rozumiem.Jak również myślenia „będzie jej wygodniej w trumnie”.
No, w takiej sytuacji to ludzie robią różne rzeczy, niekoniecznie racjonalne…
Może się to wyda dziwne, ale ja rozumiem obydwie idee. Tak „otwartej trumny”, jak i „ostatniego pożegnania”. Nie ma obowiązku ani podchodzić i patrzeć na otwartą trumnę, ani żegnać zmarłej osoby dotykając ją, czy całując (są różne wersje tego „pożegnania”). Każdy z nas ma inne potrzeby i różne powiązania rodzinne ze zmarłymi osobami. Dla bliskich, osoba leżąca w trumnie, to jakby ktoś, kto śpi. Można go zatrzymać w świadomości troszeczkę dłużej. Nasycić się widokiem, utrwalić w pamięci każdy rys. Chociaż znamiona śmierci zawsze zmieniają ten wizerunek. Nie wszyscy tego potrzebują i dlatego niektórym trudno to zrozumieć… ja nie potrzebuję, ale potrafię zrozumieć taką potrzebę u innych.

Może mam za dużo empatii w sobie?
Nie umiem tego wszystkiego tak dobrze wytłumaczyć. Może po prostu jestem za głupia? Bo skoro rozumiem…
Nieee, co kto czuje po prostu. Ja np. wolę pamiętać ludzi żywymi.
Ja też wolę pamiętać ludzi żywych, ale to nie zmienia faktu, że wiele osób chce jak najdłużej móc patrzeć na bliską osobę…
Makóweczko, siła przyzwyczajenia jest ogromna. Jeśli przez kilka lat ktoś dbał o wygody innej osoby, to nawet śmierć nie jest w stanie tego zmienić. Ja wiem, że to brzmi jak herezja… ale rozumiem dlaczego ta kobieta tak robiła.
Czyjaś śmierć nie zawsze do nas dociera tak od razu. Niby się spodziewamy, bo bliska nam osoba długo choruje, ale niemal zawsze jest zaskoczenie, że to już…
Pamiętam też, że na pogrzebie mego ojca ktoś robił zdjęcia (nawet nie pamiętam kto) i potem moja mama dostała cały komplet. Zabrałam (mama nawet nie zdążyła obejrzeć) i mam je do dziś. W kopercie, a nie jak wszystkie w albumie. Płaczący bliscy, brat (chociaż nie płaczący) z twarzą wykrzywioną bólem. Czy to jest coś, do czego chętnie wracamy? Nie lepiej oglądać zdjęcia z radosnych wydarzeń? Z czasów, kiedy cała rodzina była w komplecie? Z wesel, czy innych radosnych imprez?
Ojciec zmarł 30 lat temu (w 1988 roku)… to szmat czasu… ale zdjęcia nieoglądane leżą, bo nie ma do czego wracać…
Miralko!
Masz rację – „Jeśli przez kilka lat ktoś dbał o wygody innej osoby, to nawet śmierć nie jest w stanie tego zmienić”.
Ona faktycznie najwięcej opiekowała się ostatnio teściową -to była taka umowa w rodzinie -teść chciał, aby dom został w rodzinie tzn. aby nie był sprzedawany po jego śmierci.
Ten, kto dostaje dom zobowiązuje się do opieki nad teściową. Choć akurat w dniu śmierci był z nią najstarszy syn, czyli mój mąż.
Dzień dobry




Po kolejnych podobnych wpadkach, przestałam się uśmiechać… kobiety patrzyły na mnie dziwnie, a faceci od razu myśleli o zbereźnych rzeczach.
Zgasiłam więc swój uśmiech i zostawiłam go tylko dla znajomych. Przynajmniej nie podejrzewali mnie o podryw 
Wróciłam z pracy o przyzwoitej godzinie, to mogłam sobie poczytać
AW jest świetny i dzięki Bożence mamy Go co jakiś czas
Serdeczne dzięki, Bożenko
A co do uśmiechu… przyzwyczaiłam się do niego i uśmiecham się do wszystkiego i wszystkich. Pogodna z natury nie mam z tym problemów.
Chociaż jak byłam w Polsce, to pewne się pojawiły. W autobusie, jadąc do swojej dawnej pracy, nieopacznie uśmiechnęłam się do mężczyzny, który patrzył na mnie. Odczytał to jako zachętę i zaczął być nachalny. A przecież był to uśmiech życzliwości
Miralko!
Do mnie możesz się uśmiechać. Będzie mi miło, odwzajemnię uśmiechem i o nic nie będę podejrzewać oprócz…życzliwości.
Do wszystkich na Wyspie, nie tylko do Ciebie uśmiecham się często

ale i całuski
i na pewno zrozumiesz to jako przejaw życzliwości, pogody ducha i sympatii 
Wyspiarze wiedzą co to życzliwy uśmiech i nie podejrzewają nikogo o jakieś zbereźne zakusy
Tobie prześlę nie tylko uśmiech
Witajcie!
Śmierć w znacznym stopniu zmienia także wygląd człowieka, nie mówiąc już o chorobie, którą kończy. Gdybym mojej mamy nie widział w końcowych fazach, mógłbym nie poznać osoby leżącej w trumnie…
Wolę ją pamiętać ze znacznie wcześniejszych lat…
Mam w oczach ojca z tych lat, kiedy był opoką dla wszystkich (bo tak było, teraz to widzę coraz bardziej).
Również z okresu choroby oraz z chwili, gdy umierał.
Dzień dobry, dzisiaj moc rzeczy do zrobienia i pewnie długo nie posiedzę. A wieczorem się zobaczy.
Dzień dobry.
Nerwowy koniec tygodnia się zrobił w pracy. Na dodatek jakieś przeziębienie nadchodzi. Błeeeee…
Dzień dobry!
Znowu wszyscy gdzieś zniknęli czy ja źle odswiezylam w komórce?
O tej porze najczęściej jest cisza…
Bry wieczór. Do fajrantu jeszcze trochę dzisiaj, ale w tej sytuacji nie zamykam zakładki z Wyspą, bo przerw to ja już dzisiaj nie będę robił. Więcej.
Ja też miałem dzień pełen wrażeń. Po pracy przyjechałem na chwilkę do domu, a potem pojechałem na spotkanie chórku, z przyczyn niezależnych pierwsze od prawie 3-ch miesięcy. I już jestem! 🙂
Po spotkaniu chórku zapewne niezwykle harmonijny 🙂
Dobrze, że nie zsynkopany! 😉
Dzień dobry

Ale w tygodniu nie miałam czasu i teraz muszę nadrabiać zaległości… 

U mnie jeszcze piąteczek, chociaż u Was już sobota
Nie wiem na ile będę miała czas na posiedzenie przy kompie w sobotę. Znowu naplanowałam tyle, że nie wiem jak się ze wszystkim wyrobię
I chodzi nie tylko o „konserwację powierzchni płaskich” jak mawiał nasz Skowronek
Dzień dobry. Pospałem sobie aż do naturalnej pobudki organizmu. To miło, ze od czasu do czasu można
Z uśmiechem witam Wyspę!
Dzień dobry.
Tutaj włączyli z powrotem ogrzewanie, więc skarpetki idą w kąt. Bamboszki zostawiam na mroźne dni
Q. Skarpetki w kąt i pewnie długie spodnie też?
Gdzie się podziewają Jo. i Tetryk? Razem gdzieś zniknęli?
To już się nie można na chwilę zaszyć we dwoje?!?
Można, ale Makówka czuwa.Lubi wiedzieć, ale dyskretna jest -pytań zadawać nie będzie…
Długie spodnie jeszcze przez chwilę, aż się mieszkanie nagrzeje.
Witajcie!
Ja też pospałem jak najnaturalniej, więc witam Wyspę z uśmiechem!
Ciao a tutti.
Ja na trochę wypadam. Mamy mały kryzys rodzinny. Zdrowotny niestety. I trochę nas poobtłukiwał emocjonalnie.
Się odezwę.
Przytulamy!
Jo. Trzymam kciuki i ściskam.
Wiesz, że trzymam kciuki.
Ja też przytulę
Bardzo Wam dziękuję. Trzymajcie. Ja wiem, że rozrusznik to jest cud nad wisłą i krakowiacy i górale w jednym, bo zanim go wymyślono, wiele osób po prostu umierało we śnie i nikt nie wiedział, dlaczego. No bo kto zdrowemu człowiekowi robi dobowy holter? A BB w ciągu dnia nie ma żadnych dolegliwości czy objawów, dopiero holter pokazał, że w nocy przestaje mu bić serce. To się nazywa blok przedsionkowo-komorowy. On ma 1 i 2 stopnia. I oczywiście całe szczęście, że ten blok mu wykryli. I że można zastosować rozrusznik, który będzie pilnował, żeby serducho mu pracowało bez awarii. To, co nas rozłożyło, to fakt, że zaistniała taka konieczność. Bo sześć lat temu, po operacji, wszystko miało być pięknie. Wada zlikwidowana. Serce pracuje normalnie. Przez jakiś czas konieczne będą wizyty kontrolne, ale docelowo o problemach będzie nam przypominać tylko blizna pooperacyjna, a BB będzie mógł prowadzić normalne życie.
Problemy zaczęły się cztery lata po operacji. I z wizyty na wizytę było coraz gorzej. No i nikt nie wiedział, dlaczego tak się dzieje. No i teraz doszli do wniosku, że trzeba rozrusznik. Dla nas to oznacza powrót do szpitala. Dla BB – porzucenie marzeń o normalnym życiu, bo już zawsze będzie skazany na badania, szpitale, zabiegi. On jest załamany, mimo moich tłumaczeń, co mu rozrusznik daje. I ja go rozumiem. Dlatego ta cała sytuacja jest dość traumatyczna.
Że nie wspomnę różnych okoliczności równoległych.
Strasznie przepraszam, ale nie miałem nigdy okazji ogarnąć tematu rozrusznika – „skazany na badania, szpitale, zabiegi”, jak to może wyglądać w praktyce? W sensie, no, uciążliwości?
Rozumiem, że pewnie zaraz po wszyciu tego rozrusznika względnie często, bo trzeba będzie skontrolować, czy i jak działa, etc., ale potem, zakładając, że będzie wszystko działało wg założeń? Raz na… ile? Pół roku? Rok?
Nie mam pojęcia. Ale zero-jedynkowo to nie jest normalne życie nastolatka.
Dobra, kochani, oddalam się. Spałam dziś 3 godziny a moje minimum to 8-9. Zaraz padnę na klawiaturę.
Spokojniejszej nieco :/
Jo. Współczuję i przytulam. BB się przyzwyczai, nauczy z tym żyć, ale rozumiem jego załamanie i Wasze.
Wyśpij się, jutro będzie lepiej!
Żeby o tej porze w sobotę był taki korek?stoimy w miejscu zamiast jechać! I znowu się spoznię?!
A to jeszcze zależy, dokąd.
A ten spęd 10.000 uczniów w centrum Krakowa to już był, czy będzie?
Cześć. Jakieś przeziębienie mnie dopadło…Trochę leżę. Weekend bez kropli alkoholu i bez długiego spaceru. Co za życie…
Ps. Noga mnie boli po wtorkowej siatkówce, że ledwie chodzę – chyba jakieś mięśnie naciągnąłem. Mam nadzieję, że nie umrę w tym tygodniu bo mnie ominie wolne 12 listopada…
Jeszcze nie wiadomo, czy uchwalą!
Zoe!
Z tak banalnych powodów chcesz popsuć obchody 100 lecia …?
To byłaby bardzo nie patriotyczna postawa!
Dotarłem do domu… Chyba czas na kolację przed spaniem?
Podkurek może?
Ja też dotarłam. Między Dobranocką a lampką.
Lekko potłuczona i przymulona.Dobiegałam do autobusu, on zamknął drzwi, ja tego nie zauważyłam i próbowałam wskoczyć. Odbiłam się od drzwi i znalazłam na chodniku na plecach.Boli mnie kark, głowa, tyłek, plecy i ręka.
Spotkanie z Radosławem Sikorskim było warte przyjścia. Tylko po co było potem naskakiwać na zamknięte drzwi?
Z zamierzchłej młodości pamiętam taki serial amerykański „Czarownice”. Ciotka Samanty, głównej bohaterki, miała już z racji wieku problemy z pamięcią, i niekiedy, gdy chciała standardowo przeniknąć przez ścianę, myliły jej się zaklęcia, z podobnym skutkiem. Ale ona była już stareńka…
Jeszcze starsza ode mnie?
Znacznie! 🙂
Tetryku!
To ludzie tak długo żyją?
Przynajmniej czarownice…
Czy ja już pisałam o tym, że jeden z moich szefów mówił do mnie „czarowniczko”? Czasami wywoływało to lekkie zdziwienie klientów, gdy nagle z sąsiedniego pokoju rozlegało się „Czarownica ……!”
No to masz niezłe perspektywy. Ćwicz jednak pilnie zaklęcia, by ich nie zapominać…
Dobrze, że zdążyłem z dobranocką, bo mi odcięło sieć. W związku z tym, że jadę na rezerwowej, chyba się już na dzisiaj pożegnam. Do jutra główna sieć powinna wrócić.
Sieć mam i lampkę/i również. Jedynie lapek pojechał na operację do Krk 🙁 Dobranoc…
Zocha!
Jaką operację? Coś poważnego?
Twardy dysk zakończył żywot. Jest szansa, że po wymianie odzyskam np. przygotowaną kolejną podróżną opowiastkę i foty.
Od powrotu z urlopu przerabiam kolejne klęski sprzętów codziennego użytku – prawo serii w doskonałej postaci!
Lapkowi życzymy powrotu do zdrowia i czekamy na opowiastkę i foty.
Dzień dobry. Zmiana czasu i proszę, wszyscy w domu na nogach, co się nie zdarzało od dawna w niedzielę o tej porze.
A ja przygotowuję się do ważnego branżowego spotkania.
Deszczowo wita lekko potłuczona Makówka!
Dzień dobry – również deszczowo. Czy zmiana czasu zwalnia Gienię od podania kawy?
Witajcie!

Nie powiem, taka dodatkowa godzina snu przydałaby się codziennie…
Ooo. Jestem za!
Popieram! I jeszcze niedzielne poranne nicnierobienie
Znowu prawie 200 komentarzy. Czy Zocha odzyskała już swojego lapka i opowiastkę ze zdjęciami?
Czekamy czy w tzw. „międzyczasie ” ktoś się zlituje?
Jeszcze kilka dni i zacznie się kolejny tuwimowy miesiąc. Może tym razem ty coś zaproponujesz?
O, nie tak prędko :(, więc na mnie nie licz Makówko… chyba, że zdalnie coś wydumam!
Wiersze zostawiam innym.
Jak wrócę z Niepołomic, nie naskoczę po drodze na żadne drzwi, nikt nic nie wymyśli lepszego z Wyspiarzy, mogę coś tam „się zastanowić” nad tymczasowym do nowego miesiąca pięterkiem.
Wszystko, co mi teraz przychodzi do głowy, wymaga wyszukania paru zdjęć z mojego archiwum zdjęć.
Choćby dwa tematy, które trochę zasygnalizowałam zdjęciem w komentarzu, czyli coś co mi się przypomina a propos czegoś o czym piszecie.
Warsztaty Śmiechu lub Zubrzyca. Albo kiedyś obiecywany pies w SF?
Jak Makówka się rozgada, to wiecie bez knebla się nie obejdzie!
Kiedyś, bywało, nowy wątek był prawie co dzień, ostatnio znacznie rzadziej. Rozgaduj się!
Bardzo ryzykowne posunięcie Tetryku!
Mnie się stale coś kojarzy z czymś.
Wierszyk o śmiechu -przypominają mi się Warsztaty Śmiechu.
Q. ma kolejną awarię -chcę mu osłodzić życie -szukam zdjęcia i zaraz sobie myślę hm…Zubrzyca taka ciekawa.
A pies w SF przypomina mi się a propos, że świat taki mały.
Hm, między czasie wtrąciłam swoje trzy grosze 🙁 kolejna pustynia jako poczekajka… zapraszam.
Pustynia- zawsze jest mile widziana. Już pędzę!