« Elgin i St. Charles. Karta z dziejów ludzkości »

Przypłynęła sobie raz na Wyspę Makówka (M9)…

… na Wyspę, która była zaludniona przez miłe i życzliwe osoby, więc Makówka się zadomowiła.

M9 dużo gadała, ogonki chciała poprawiać, „wyraziła chęć”, więc dostała uprawnienia budowlane na budowę pięterka.

A o czym Makówka tyle gadała, że sobie zasłużyła?

-O kocie Florku

Oto on jak ziewa

A tu grzeje się przy laptopie (jedyne źródło ciepła w dniu dzisiejszym)

-O chatce w lesie

powyżej chatka na wiosnę;poniżej -zdjęcie zrobione parę dni temu

-O tym, że jest jej szkoda lata, bo lubi pływać w „wodach otwartych”.

W tym roku było tak :

w starej żwirowni w środku miasta

rzece

w Oceanie

na basenie

A….. jeszcze było o” różowej Makówce” 

Oto zdjęcie na życzenie Mistrza Q.

Co by tu jeszcze o M9?

O sobie zwykła mawiać ROZSĄDNA ROMANTYCZKA oraz PRAGMATYCZNA IDEALISTKA. To tylko pozornie są sprzeczności -tak uważa Makówka.

Oprócz kota Florka i chatki w lesie M9 ma jeszcze męża (stale tego samego) i dwóch dorosłych synów.

…i to by było na tyle…

314 komentarzy

  1. Makówka pisze:

    Obiecałam, że jak tylko będę w domu, będę miała Internet w laptopie oraz dostanę wsparcie techniczne zrobię dziś nowe pięterko.Dzięki pomocy technicznej Tetryka -udało się ! Mistrzu T. -wielkie dzięki!

  2. Tetryk56 pisze:

    Witamy nowy pomponik! Brawo!

  3. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Zaczęło się dramatycznie – od startującego drapola i demonstracji uzębienia; na szczęście wybuch wulkanu nie nastąpił… Wink

    • Makówka pisze:

      Ależ ja jak się nie wyśpię „ciężko myśląca ” jestem!
      Już miałam pytać Tetryka o co chodzi z tą demonstracją uzębienia.

  4. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Chatka w lesie mi się podoba. A poza tym zero. Zero stopni rano pokazywał mi termometr (na zewnątrz)

    • Jo. pisze:

      Ale Ty za to skutecznie podnosisz napięcie Overjoy

      • Makówka pisze:

        Jo. Czy miałaś na myśli to „zero”?
        Mnie np adrenalina podskoczyła i zanim przeczytałam dalej zdążyłam pomyśleć „rozumiem krytycznie, ale żeby aż tak?”

        • Zoe pisze:

          Oczywiście, że zero stopni. A co do fotek to nie mogę chwalić wszystkich, które mi się podobają, tylko chwalę tę, która aktualnie mi się najbardziej podoba. Po zastanowieniu, zadaniu sobie pytania dlaczego ta chatka mi się najbardziej podoba doszedłem do wniosku, że tam jest spokój. Na pozostałych fotkach spokoju jest mniej. A ja bym chciał chwilę (znaczy conajmniej tydzień spokoju, czystej beztroski i nieróbstwa)
          Ufff. Dawno tylu słów nie napisałem, starczy na cały miesiąc.

          • Makówka pisze:

            Zoe! Napisałam wyraźnie „zanim przeczytałam”, więc nawet różowe blondi zrozumiało właściwie.
            A co spokoju masz rację -ta moja chatka to faktycznie jest miejsce ciszy i spokoju. Jedyne oświetlenie w zasięgu wzroku to lampa w środku chatki. Jak ją zgasisz możesz w zupełnej ciemności podziwiać księżyc i gwiazdy.
            Jest też jednak cywilizacja, ale w bardzo ograniczonym zakresie -jak chcesz coś ugotować na kuchence elektrycznej musisz wyłączyć termę i z gotowaniem wody na herbatę też musisz poczekać. Stara instalacja elektryczna powoduje takie ograniczenia.
            Kiedyś zaprosiłam grupkę znajomych na obiad. Była zupa, mięso z ziemniakami,sałatki ale wszystko robione „na raty”. Robienie obiadu zajęło pół dnia, ale było to traktowane przez wszystkich jak wspólna dobra zabawa.

  5. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Właśnie najmłodszy brat Quackie z Katowic przysłał zdjęcie samochodowego kokpitu, na którym termometr pokazywał +4 stopnie. W mieście jednak cieplej niż na Podbeskidziu.

  6. Makówka pisze:

    No właśnie-czy musi być tak rozpaczliwie zimno? Gienia wlazła pod pierzynę i się grzeje akurat teraz gdy coś ciepłego by się przydało! Ciepłego i z kopem, bo znów spać nie mogłam, ale już nawet nie będę szukać winnego.

  7. Jo. pisze:

    Dzień dobry.
    Gienię proszę. Z czymś ciepłym.
    Koffie

  8. Jo. pisze:

    Odespałam chyba z pół stresu i wczorajsze prasowanio-pakowanie. Dziś część druga.
    A po drodze atrakcje jedne przez drugie.
    Chatka w lesie – bajkowa. Wody mnie nie biorą, ale popatrzeć lubię. Co do kotów, to się wypowiadałam. Najwyraźniej moi synowie wyczerpują mi empatię i pozostałe pozytywne uczuciaA Wyspa… jest wyjątkowa!

    • Makówka pisze:

      Jo. Dziękuję za Gienię. Lubię pływać, słuchać szumu morza, górskiego potoczka, patrzeć na jezioro…
      Ale góry, dolinki itd -też lubię.Jeszcze nie tak dawno w każdą niedzielę (wiosna, lato, jesień, zima) byłam na wycieczce z kołem PTTK.Teraz już z powodów o których wiecie muszę się oszczędzać.
      Prasowanie to czynność, której nienawidzę, ale przy dzisiejszej pogodzie bodaj można się zagrzać.

      • Jo. pisze:

        Wolałabym przy kominku, ale niestety – samo się nie zrobi. A pakowanie 4 osób na wyjazd w niewiadomą pogodę, jeszcze na dodatek z kolesiem, który w życiu nie założy krótkiego rękawa i długich spodni, to jest wyzwanie. I jeszcze z ograniczoną niespodziewanie pojemnością bagażnika. No jedna wielka logistyczna układanka. A potem i tak wszyscy się rozczulają nad Piterem (znaczy mym małżonkiem), że biedaczek dwa dni samochód musiał prowadzić.

        Ech, życie…

        • Makówka pisze:

          Nienawidzę pakowania (prawie tak samo jak prasowania).
          Nawet jak gdzieś jadę na dwa dni tylko. Te dylematy -będzie ciepło? będzie zimno? a jak przemoknę?Już nie wspomnę „długie spodnie to ta „góra”, ale hm jak krótkie to już ta „góra” nie pasuje, więc która „góra” żeby pasowała do jednych i drugich. A buty to już dramat. Bo gdybym PRZYPADKIEM chciała wziąć spódnicę lub sukienkę to już drugie buty.Jestem zmarzluch, więc jak jadę np na imprezę do wieczora biorę nawet w upalny dzień różne takie no „barchany”.
          Natomiast jak kiedyś musiałam pakować całą rodzinkę np pod namioty-butle, materace, śpiwory, jedzenie, talerzyki, garnki . Bywało, że i pieluchy i nocnik jeszcze!
          Moje wakacje z rodzinką zawsze były takie, że jedzenie robiliśmy („śmy” ha, ha) sami. W zimie -również.
          Doskonale Cię Jo. rozumiem. Pamiętam to upychanie całego ekwipunku namiotowego do Malucha!Bagażnik jak walizka zawsze jest za mały!
          Gdzie te czasy gdy prostokątny plecak wojskowy starczał , aby zabrać rzeczy na 40 dniowy obóz harcerski? Do plecaka przytroczony koc, menażka i garnuszek i było dobrze.

          • Tetryk56 pisze:

            Nikt nie wie, dlaczego i jaka jest tego przyczyna,
            na stacji w Ustrzykach wysiadła wraz z nami dziewczyna.
            Nic z sobą nie miała prócz jednej maleńkiej siateczki,
            w siateczce tej miała wyjściowe na zmianę majteczki…
            Palula, paloma, jak słodko melodia ta płynie,
            Palula, paloma, o naszej rajdowej dziewczynie…

            (takie wspomnienie z dawnych lat, na znaną melodię 😉 )

            • Makówka pisze:

              Mimo, że w Ustrzykach na obozie kiedyś byłam to jednak nie z siateczką lecz z plecakiem.
              O majteczkach dyskutować nie będę gdyż takowe prałam, a nie woziłam 30 par.
              Ta „Twoja” Tetryku „rajdowa dziewczyna” to chyba jednak nie była harcerka Szczepu „Orle Gniazdo”. A już na pewno żadna „Bździągwa”(tak nazywał się kiedyś mój zastęp).

        • miral59 pisze:

          Współczuję Misio
          Mnie pakowanie nie sprawia żadnych trudności. Od lat mam listę (modyfikowaną co roku) i z niej korzystam. Pleasure
          Na pewno mam łatwiej, niż Jo, bo moi chłopcy muszą nosić to, co zabrałam, a jakby któryś zgłosił zastrzeżenia, to nie ma sprawy, następnym razem pakuje się sam. Działa wyśmienicie Delighted
          Na brak kierowców w rodzinie też nie narzekamy i gdybym nie chciała siadać za kierownicą, to jest jeszcze mąż, a jak nie, to i syn i córka też mogą Happy-Grin Także nikt mi nie współczuje, że muszę daleko jechać Wink

  9. Makówka pisze:

    Dziękuję. Też mi miło poznać kogoś kto tak mnie skomplementował.

  10. Wyimaginowany pisze:

    Dzień dobry! 🙂

    Ja również chciałbym serdecznie powitać nowy, Makówkowy pomponik. Gratuluję udanego debiutu i liczę na więcej Makówkowych publikacji. 🙂

    • Makówka pisze:

      Witam równie serdecznie „wytwór wyobraźni”.
      A masz jakieś życzenia? Bo to pięterko nosiło tytuł „Co chcielibyście wiedzieć o Makówce, a wstydziliście się zapytać…”, więc ja jako ta złota rybka -pytasz -masz!

  11. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Gratulacje za nowy pomponik i udany debiut Brawo!
    Mnie najbardziej przypadło do gustu pierwsze zdjęcie. Pokaz uzębienia z ptakiem w tle, to to, co Miralki lubią najbardziej Pleasure
    Chatka w lesie urokliwa… a jak sobie pomyślałam, jaki z niej musi być widok!!! I jakie to musi być wspaniałe miejsce na obserwację ptaków, to aż mi zazdraszczanie się włączyło Wink
    Wodę uwielbiam. Teraz już nie, ale jak byłam młoda, to trudno było mnie z „otwartej wody” wyciągnąć… mogłam się pluskać godzinami Happy Chociaż, muszę szczerze się przyznać, w oceanie jeszcze nie pływałam Sad Ale wszystko przede mną Happy-Grin
    Mówiąc krótko – witaj Makóweczko w gronie pomponików Cmok Buziaczki

    • Makówka pisze:

      Dziękuję Miralko! Jacy Wy wszyscy mili jesteście i wyrozumiali dla debiutantki!
      Z chatki w lesie widok trochę zasłaniają drzewa.Krzaki wokół chatki mój syn ostatnio pracowicie karczuje, ale i tak „las wchodzi do chatki” trochę za bardzo.
      Co do Oceanu to pływałam i w Atlantyku i w Pacyfiku. I w różnych innych „wodach otwartych”, bo ja lubię te „śmieszne ruchy” („Janie czy hrabina już zaszła czy znów będę musiał wykonywać te śmieszne ruchy?”), które się wykonuje w czasie pływania lub jeżdżenia na nartach.
      Jeszcze nadal mimo „podeszłego wieku”.

      • miral59 pisze:

        Makóweczko!!! Ale właśnie na tych drzewach i w krzaczorach najwięcej pierzastych się chowa. A jak cisza i spokój, to tym więcej ich lata wokoło Delighted Usiąść sobie na tarasie, aparat na statyw, popijać kawkę i obserwować… Approve
        Pływać lubię do dziś, ale już nie siedzę w wodzie po parę godzin. Popluskam się trochę i wyłażę… Pleasure Lubię „dużą wodę”. Na głębokiej lżej się pływa. Może dlatego Lake Michigan mi odpowiada Happy-Grin Wystarczająco duże…

        • Makówka pisze:

          Wolę podziwiać Miralko Twoje zdjęcia. Ja zbyt długo na miejscu nie umiem usiedzieć.
          A co do jeziora Michigan to też w nim pływałam. W nocy, a potem „wyszłam wraz z drzwiami” -jutro opiszę jak to było.

          • miral59 pisze:

            Ja też za długo nie usiedzę. Mam coś, co niektórzy nazywają „syndromem niespokojnych nóg”. Sad Nawet do kina nie chodzę, bo wysiedzenie całego seansu byłoby niesamowitą torturą. Cieszą mnie reklamy w telewizji Wink I to nie dlatego, że mnie interesują, ale dlatego, że mam czas się przelecieć i znowu mogę usiąść do oglądania Overjoy Zdjęcia, które z mężem robimy, są (że tak powiem) robione „z marszu”, a nie „z zasiadki” Pleasure Myślę jednak, że kawę bym wypiła siedząc, a w tym czasie niejeden ptaszek by przeleciał, czy usiadł na drzewie, czy w krzakach Happy-Grin
            Mam nadzieję, że doczekam jutra, żeby poczytać opowieść. Zwiastun zabrzmiał niezwykle interesująco i intrygująco…

  12. Jo. pisze:

    Obawiam się, że czas na mnie.
    Wiem, wiem – wcześnie. Ale bateryjki mi się wyczerpały na amen.

  13. Quackie pisze:

    Koniec pracy na dzisiaj. Fajrant i przerwa.

    Jutro będzie mniej, na pewno (tak, tak sobie wmawiaj).

  14. Tetryk56 pisze:

    Home, sweet home… i kolacja Pleasure

  15. Quackie pisze:

    No to jestem, zobaczymy, jak długo, bo czuję się dzisiaj trochę niewyraźnie. Zapewne za chwilę dobranocka.

  16. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Coś mi się widzi, że zaczynam być przeziębiony… Sick

  17. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Wczoraj wieczorem czułem, że mnie zbiera katar. Zastosowałem kurację w postaci lampki wina, szklanki wody z jakąś multiwitaminą i aspiryną. Dzisiaj się czuję jako tako. Będę musiał powtórzyć wieczorem kurację.
    Happy-Grin

  18. Jo. pisze:

    A może ja bym sobie owsiankę ugotowała Thinking

  19. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dziś ja miałem kłopoty z uruchomieniem komputera po aktualizacjach… Weary

  20. Jo. pisze:

    No dobra. Pora do roboty. Oprócz prasowania i pakowania mam kupę roboty w kuchni, a czuję się jakby walec po mnie przejechał.
    Weary

  21. makowka 9 pisze:

    Pozdrawiam od dentysty Szanownych Wyspiarzy!To już chyba prasowanie lepsze?

    • Quackie pisze:

      Zdecydowanie!

    • Jo. pisze:

      Właśnie znowu sprzątałam cały parter po psie. Chyba wolałabym dentystę Disapproval

      • Quackie pisze:

        M. linieje, czy raczej nie zdążył z potrzebą?

      • Makówka pisze:

        W tej sytuacji dentysta lepszy. Nawet prasowanie lepsze. Współczuję.

        Pies moich rodziców Trop zachorował na nowotwór. Cierpiał , wył po nocach, nie miał sił zejść po schodach. To była bardzo trudna decyzja, ale znajomy weterynarz powiedział, że nie ma już leczenia, jest tylko ból i cierpienie.Rodzice zdecydowali się uśpić.Pies wył w nocy, a w domu było 3,5 letnie dziecko i niemowlę.

        Wiem, że wiele osób się oburzy, ale uważam, że są sytuacje,w których powinno się zaprzestać tzw uporczywej reanimacji, która tylko przedłuża ból i cierpienie. Tylko kto powinien o tym decydować? -chory?, rodzina?, lekarz? Jak uniknąć nadużyć lub decyzji pod wpływem chwili zwątpienia?

        • Jo. pisze:

          Ja też tak uważam. Problem w tym, że Maurycy jest po prostu stary. I ma kupę (za przeproszeniem) starczych problemów, z odleżynami włącznie. Ale… on nie cierpi. Nic go nie boli. Po prostu gaśnie. Dajemy mu jakieś ekstra żarcie, witaminy dla wzmocnienia, bywa że kroplówkę, jak się odwodni. I w tej sytuacji podjęcie decyzji o zastrzyku jest dla mnie poza opcją. Bo sama nie chciałabym żeby ktoś mnie uśpił tylko dlatego, że jestem stara i niedołężna.

          Gdyby cierpiał, nie zastanawiałabym się ani chwili. A tak, to nie wiadomo co robić. Chciałabym, żeby sobie spokojnie odszedł. Nawet jeśli dla nas jest to cholernie męczące.

          A, i ja nie jestem psia mama. Ja go nawet specjalnie nie lubię. Ale to my kiedyś postanowiliśmy mieć psa, więc jesteśmy za niego odpowiedzialni aż do końca. I teraz mam tylko nadzieję, że go przyjmą jutro w tym hotelu dla zwierząt, bo jeśli nie, to będzie bardzo źle.

          • Makówka pisze:

            Kolejny raz zgadzam się z Tobą Jo. w 100%.
            Decyzję o uśpieniu Tropa podjęli moi rodzice gdyż on zwyczajnie cierpiał. Weterynarz powiedział,że on wyje z bólu. Nie był to przypadkowy weterynarz , ale znajomy rodziców, który znał Tropusia od szczeniaczka.No i jeszcze był aspekt małych dzieci, które budziły się jak pies w nocy wył.

            Też uważam, że pies, kot itd to jak domownik . Nie pluszowa zabawka, którą się wyrzuca jak się znudzi lub zachoruje. Floruś już był operowany, leczony na zapalenie pęcherza itd.Nie może jeść suchej karmy i często ktoś z nas wracał wcześniej z wakacji tylko po to aby być z kotem.

            Też bym nie chciała, aby ktoś mnie uśpił tylko dlatego, że jestem niesamodzielna w obsłudze.Ale gdyby moje życie składało się tylko z bólu -to już tak. Moja mama jest całkiem niedołężna i fizycznie i psychicznie, ale nie cierpi bólu.Natomiast mojemu ojcu już nie pomagała morfina. Gdy zobaczyłam, że z rurki tracheotomicznej słabo idzie powietrze, a z kroplówki się wylewa nie pobiegłam po pielęgniarkę , ale trzymając go za ramię pozwoliłam mu spokojnie umrzeć. Parę dni wcześniej poszłam po pielęgniarkę i podłączyli go pod tlen, ale wtedy jeszcze miewał przebłyski świadomości.
            I nie wstydzę się tego, że tak zrobiłam.

  22. Quackie pisze:

    No wiecie co, to jest po prostu niefajne, mimo że niby trochę mi minął nastrój przeziębieniowy. Założyłem długie portki i od razu czuję, że mi się poprawia. Do tej pory chodziłem w szortach i najwyraźniej organizmowi było za chłodno.

    To jest aspekt jesieni, którego nie lubię.

    • Zoe pisze:

      No cóż. Proponuję wziąć jakąś robotę na wyjeździe. Np. tłumaczenie literatury australijskiej w miejscu powstawania:-). Sydney, Melbourne, Alice Springs. Tam nadchodzi wiosna. Dobrze Ci to zrobi. Wink1

  23. Makówka pisze:

    Gołe nogi przy takim zimnie? Tego moje bolące kolana nie zniosły by ani 5 minut. Ja letnie ciuchy pochowałam, kurteczkę puchową wyciągnęłam.

    Wróciłam od dentysty. U mnie jest dość skomplikowana sytuacja, bo mam NIEDOLECZONE kanały, których teraz nikt nie chce leczyć tzn albo pod mikroskopem (drogo!) albo wyrywać.A i jeszcze -zatrzymany mleczny ząb -też potencjalne źródło infekcji. Przed CK musiałam sporo powyrywać, ale jednak nie wszystkie.Ale oprócz tego, że kolejka „się opóźniała”, terminal do płacenia kartą miał problemy z łącznością nie było wcale tak źle.

    Wolałabym może i dentystę od prasowania gdyby nie to, że u stomatologa trzeba płacić.

    • Quackie pisze:

      Przy tym opisie zakręcone i zygzakowate korzenie trzonowych zębów mojej Mamy (przy leczeniu, a potem wyrywaniu) nie wydają się takie złe…

      • Makówka pisze:

        Q.!No gdybym nie miała „trudnych korzeni” to pewnie nie byłyby „niedoleczone”.

        Natomiast zatrzymany ząb mleczny to zaniedbanie stomatologa szkolnego.I przede wszystkim mojej mamy, ale tak już jest jak się ma matkę lekarza. No takie „zaniedbane dziecko”(ha, ha, ha)jestem i to takie co choruje „od dziecka”.

        Ale „za to ” jak już choruje to z przytupem tzn tak,że lekarze się dziwują i mówią, że takiego przypadku jeszcze nie widzieli.

        • Quackie pisze:

          Och, z lekarskimi dziećmi tak jest. Np. małżonka jako dziecko odmawiała łykania tabletek, w związku z czym jej rodzice lekarze dawali jej wszystkie leki w zastrzykach (o dziwo, wolała ukłucie od pigułki), w związku z czym nie nauczyła się w ogóle łykać tabletek i do dzisiaj zażycie czegokolwiek w tej formie stanowi poważny problem (kwadrans przygotowania psychicznego, zespół reanimacyjny w pogotowiu, większa ilość płynów do popijania w pobliżu, a potem cały spektakl z wybałuszaniem oczu, dławieniem się i odpowiednią ścieżką dźwiękową. Może to brzmi zabawnie, ale zaręczam, że jest raczej przerażające).

        • Jo. pisze:

          Powinni mnie zobaczyć Overjoy

        • Jo. pisze:

          Ja jestem dzieckiem Wychowawcy Młodzieży. To sobie teraz wyobraź…

  24. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    A ja jeszcze chodzę w krótkich spodenkach i w sandałach (bez skarpet) Delighted Temperatura w granicach 20C (częściej powyżej, niż poniżej), to nie ma sensu zmieniać. Co prawda w nocy jest znacznie chłodniej, ale też zimno nie jest Pleasure

  25. Jo. pisze:

    To pierwsze zdjęcie kojarzy mi się z memem, którego oczywiście nie umiem wstawić, więc opiszę.

    Jak złapać kota?
    Postaw puste pudełko. Zaczekaj.

  26. Quackie pisze:

    No to tego, fajrant i przerwa.

    Dzisiaj całkiem do przyjęcia, ciąg dalszy zależy od szybkości reakcji osób trzecich.

  27. Makówka pisze:

    Zimno, Q. już musiał ubrać długie spodnie…

    Lato się kończy, ale coś się zaczyna. Zaczęły się slajdowiska po wakacyjnej przerwie. Ostatnio modne zrobiło się w różnych kawiarniach i restauracjach organizowanie tzw slajdowisk, czyli publicznych prezentacji swoich zdjęć z podróży.Od prelegenta oczywiście zależy czy słucha się z zapartym tchem czy dyskretnie ziewając.

    Ale dużo też zależy od właścicieli restauracji i publiczności. Jest takie jedno miejsce, gdzie panuje równie życzliwa jak na Wyspie atmosfera.Wczoraj byłam na slajdowisku o Transylwanii. Prowadził je tym razem „zawodowiec” tzn przewodnik górski na całe Beskidy oraz Karpaty rumuńskie i słowackie; specjalista w sprawie Rumunii, Albanii i krajów byłej Jugosławii, autor książek i przewodników.
    Ale tam każdy może opowiedzieć o swoich podróżach. Każdy skoro nawet „Wasza M9” się tam kiedyś „produkowała”
    Miłą , rodzinną atmosferę stwarzają właściciele. Całość trwa dwie godziny, ale w przerwie jest symboliczny poczęstunek potrawą regionalna z miejsca o którym opowiada prelegent.Dzięki tej przerwie publiczność się „integruje”, ba wręcz zaprzyjaźnia.
    Kiedyś napisałam, że mało jest w dzisiejszym świecie takich enklaw wzajemnej życzliwości jak Wyspa.Otóż takim miejscem w realu jest pewna restauracja.

    No, żebyście nie pomyśleli, że jedyne o czym myśli Makówka to kot Florek, chatka w lesie i pływanie w wodach otwartych.I żebyście dowiedzieli się o takiej Wyspie w realu.

  28. Jo. pisze:

    Siem pożegnam, bo mam dosyć. Jak tak ma wyglądać ZA KAŻDYM RAZEM przygotowanie do wyjazdu, to ja wolę siedzieć w domu.

    • Quackie pisze:

      Spokojnej, dla odmiany.

    • Makówka pisze:

      Jo.!Też tak mam przed KAŻDYM wyjazdem. Dlatego lubię jeździć do chatki, bo tam pakuję się raz na wiosnę, a potem to już tylko lekarstwa i jedzenie.
      Na zimę muszę oczywiście wszystko przywieźć do domu (myszy, złodzieje), a potem na wiosnę przywożę ciuchy, pościel, ręczniki itd

  29. miral59 pisze:

    Dziś się trochę podbudowałam psychicznie Pleasure
    Małżonek poszedł po coś na parking, a gdy wrócił, powiedział, że nasza ciemnoskóra sąsiadka czegoś chce ode mnie, bo go zaczepiła i pytała o żonę. Poszłam zdziwiona, bo do tej pory, to tylko „Hi! How are you…”, czyli zwykłe amerykańskie pozdrowienia. Nie wiem ile lat ma ta Murzynka, ale wygląda na bardzo starą i schorowaną. Ucieszyła się, że przyszłam. Zaczęła mi coś tłumaczyć, że musi czystą wodą przemywać oczy (lekarz jej kazał) i czy nie mogłabym jej pomóc. Oczywiście, że mogę, ale jak? Zaprosiła mnie do środka. Potem powiedziała, żebym nabrała w ręce wody z kranu, a ona wsadzi w to oko i mrugnie kilka razy. Nie wiem jak ona to sobie wyobrażała, bo jak dla mnie technicznie niewykonalne. Woda wyciekała mi przez palce… Zapytałam, czy nie ma jakiejś miseczki… wydawało mi się to logiczne. Zaprosiła do kuchni… na suszarce wybrała czyściejszą… napełniła wodą i oczywiście bez problemu „przepłukała oczy” Delighted Bardzo mi dziękowała za pomoc. Jaką pomoc?!!! Sama napełniała i sama płukała Overjoy
    Trochę przydługi ten wstęp, ale chciałam opisać sytuację. Dodam jeszcze, że to jedno z mieszkań w szeregówce (w budynku naprzeciw) i ma dokładnie taki sam metraż i rozkład pokoi jak u nas…Przechodząc przez pokój, czy w małej łazience, czy też w kuchni, widziałam jak niesamowicie jest brudno. Nie tylko bałagan, ale i kilkumiesięczny brud Amazed I tak sobie pomyślałam, że latam z tą szmatą jak głupia… sprzątam, zmywam, szoruję… a tu proszę. Kobietka ma to w d… nosie i wcale się nie przejmuje. Nawet zaprasza obcą osobę i zachowuje się tak, jakby miała w domu luksusy Pondering Pomyślałam też, że u nas wcale nie jest tak źle… nawet u syna nigdy tak brudno nie było. Chociaż nam się wydawało, że ma bajzel nieprzeciętny Overjoy
    I wiecie co? Mimo podbudowania (przez porównanie), doszłam do wniosku, że jestem zdrowo walnięta. Mało brakowało, a poprosiłabym starszą panią, „czy mogę tu posprzątać?”… Happy-Grin Dobrze, że się w porę opamiętałam, bo jeszcze by się na mnie obraziła… Overjoy

    • Tetryk56 pisze:

      Z tego co piszesz, była to starsza kobieta z problemami ze wzrokiem… Oczywiście trudno się wypowiadać w sprawie jej zamiłowania do porządku kiedy była w pełni sił, ale kilkakrotnie spotkałem się z sytuacją (także w rodzinie), że samotne starsze kobiety w miarę pogarszania się wzroku autentycznie przestają zauważać, a w miarę czasu zwracać uwagę na porządek w otoczeniu. Istotne było tylko ustalenie w przestrzeni „kanałów codziennego poruszania się” i ich drożność (np. żeby kubek zawsze trafiał po opłukaniu na swoje miejsce), reszta – nawet w najbliższym otoczeniu – nie była postrzegana…

      • Makówka pisze:

        Uzupełniłabym ” samotni starsi ludzie”, bo to problem niezależny od płci.Moja mama całe życie pedantycznie dbająca o czystość w pewnym momencie miała w mieszkaniu niedomyte garnuszki.Zwyczajnie tego nie widziała. Jak się okulary nosi tylko do czytania to nie zakłada się ich do mycia naczyń.
        Całe mieszkanie tak nie wyglądało jak u „Twojej Murzynki” Miralko, bo jednak ja i moi synowie bywali tam dość często. I od czasu do czasu przychodziła „pani do sprzątania, mycia okien itd”.

      • miral59 pisze:

        Rozumiem, że osoby w starszym wieku nie mają siły na porządne sprzątanie. Tylko ta sąsiadka nie mieszka sama, a z rodziną. Głównie dlatego opisałam całą sytuację. Gdyby była sama, rozumiałabym, szczególnie patrząc na nią, dlaczego jest jak jest. Ona nawet z chodzeniem ma kłopot… Sad Gdzie jej do sprzątania! Młodzi (chyba jej wnuki) mogliby jednak ruszyć zadki i choć trochę chatę ogarnąć. Jak można żyć w takim syfie?! Amazed

        • miral59 pisze:

          Dodam jeszcze, że chociaż nie jestem „tak stara”, to widzę po sobie, że im więcej latek przybywa, tym wolniej wszystko robię i jakby mniej dokładnie. Sad
          Jako trzydziestolatka, pracowałam na 2,5 etatu, plus jeszcze dom i dzieci. Miałam czas na wszystko. Na imprezy i wyjazdy też Happy-Grin Teraz nie dałabym rady nawet połowie tamtych obowiązków… ciągle doba jest za krótka… Sad
          Ale cóż… takie jest życie Pleasure

          • Makówka pisze:

            Miralko!

            Skoro nie mieszka sama to tylko źle świadczy o rodzinie.

            A co do sił …tak już jest niestety -mój organizm stale macha mi Peselem,a ja próbuję postępować „wbrew”. Z różnym skutkiem…

            • miral59 pisze:

              Makóweczko, gdyby ta kobieta mieszkała sama, to nawet bym nie wspominała o niej. Bo i po co?
              Mam dwie znajome. Są siostrami i mieszkają razem. Jedna ma 100 lat (skończyła w lipcu), druga o 9 lat młodsza. Też u nich różnie bywa, ale rozumiem, bo w tym wieku, dobrze że sobie jakoś radzą. Przychodzi do nich opiekunka, to coś tam trochę podsprzątnie. Ale nie zawsze ma czas. Nic nie mówię i nie porównuję… ciekawe czy dożyję takiego wieku, a jeśli już, to w jakim stanie będę Thinking
              Do tej starszej przychodzi raz w tygodniu kobieta, żeby pomóc w kąpieli. Młodsza nawet próbuje coś tam ugotować Pleasure
              Lubię je, chociaż niektóre historyjki z ich życia znam na pamięć, tyle razy mi opowiadały Delighted Szczególnie ta starsza. Kilka fragmentów z życia, które najbardziej wryły się w pamięć. Pamięta nawet, że pod koniec II Wojny Światowej, była w Gdańsku. Polacy czymś ich częstowali i bardzo jej smakowało, ale co to było, to już nie pamięta Overjoy W czasie wojny służyła na okręcie jako pielęgniarka…
              Peselek też mi dokucza ile może. Najbardziej „daje w kość” artretyzm. Jak się stawy wykrzywiają i tworzą się narośla, to boli tak, że wytrzymać ciężko. Ból potrafił mnie w nocy obudzić, pomimo tego, że śpię jak zabita. Amazed Na wycieczki jeździmy praktycznie co tydzień, ale dłuższe marsze, szczególnie po nierównym terenie powodują potworny ból stawów biodrowych. Czasami aż łzy mi ciekną, tak boli. Ale twardo idę (czy może raczej wlokę się) dalej. Wiem, że jak przestanę chodzić, wyląduję na wózku, a tego bym nie chciała i bronię się przed tym jak mogę Pleasure
              Ale co tam! Póki dam jakoś radę – będę latać Happy-Grin
              I co jakiś czas pokazywać zdjęcia swoich ulubieńców Pleasure

  30. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Niewyspany. Jakoś tak dopadła mnie w nocy bezsenność. Będzie ciężko dziś w pracy….. Bleeee….

  31. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dzień wstaje piękny, a niewyspanie? Idzie się przyzwyczaić…

  32. Jo. pisze:

    …bry

    Chyba się nie dobudzę.

  33. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Niby przespałem swoje, ale jakoś mało. Może jutro odeśpię?

    • Tetryk56 pisze:

      Hihihi! Czy jest dziś na Wyspie ktoś wyspany?

      • Makówka pisze:

        Tetryku!Makówka tak sobie tzn nie żebym w ogóle spać nie mogła, ale wyspana to też nie.Za mało, za krótko!

      • miral59 pisze:

        Ja jestem w miarę wyspana Happy-Grin
        Poszłam spać o przyzwoitej porze (23 z minutami) i wstałam nie aż tak wcześnie (trochę przed 6) Happy
        Jak na moje potrzeby wystarczy. Śpię jak zabita i nic mnie nie budzi, a przynajmniej rzadko kiedy. No to i wyspana jestem Happy-Grin

  34. Jo. pisze:

    Kochani, ja jestem w lekkim amoku i dopinam różne niedopiętości, więc chwilowo znikam. Jutro skoro świt (bo mam męża sadystę) ruszamy. Postaram się dawać znaki życia, ale generalnie mam zalecenie odwyku od Internetu zanim mi oczy do reszty pójdą, więc pewnie ten wyjazd potraktuję jako sprzyjającą okoliczność do zastosowania się.

    Be in touch, jak mawia BlueBoy wychodząc z psem. Albo gdziekolwiek.

  35. Makówka pisze:

    Jo.! Wczoraj mój młodszy syn poskarżył się publicznie w czasie wizyty
    u o.m.c. synowej drugiego mego dziecka, że tak jak rodzice ograniczają swoim dzieciom czas korzystania z komputera tak on rozmyśla jak to zrobić z mamą. Do czego to doszło!?

    • Zoe pisze:

      Jeszcze trochę i przejdzie do czynów – wniesie do sądu pozew o znęcanie się nad dziećmi Happy-Grin

      • Makówka pisze:

        Zoe!

        Troszeczkę na to już za stary. Ale „póki co” wypisuje mi na Messengerze takie rzeczy, aby mnie przekonać do wyjazdu do chatki (wczoraj kiepsko się czułam i powiedziałam,że zostaję w domu i nie wyłażę spod koca).

        Kopiuję dosłownie (gdyby się dowiedział to chyba by mnie zabił!)tylko trochę wycięłam zdania dotyczące konkretów umawiania się:
        (…to jest bardzo fajne, takie urokliwe jak jest taka jesień już, liście robią się kolorowe i zimno jest a u nas w chatce ciepło i przytulnie.
        Poza tym to dobrze robi takie wyrwanie się z miasta
        i nabranie dystansu do wszystkiego…
        …można znaleźć czas na poczytanie czegoś na poziomie a nie tylko te głupoty w internecie…
        odpoczynek i wyciszenie…)
        A teraz atakuje smsami o której godzinie i gdzie mam być, aby jechać jak najszybciej prosto z jego pracy.
        Więc kto tu się nad kim znęca???GŁUPOTY W INTERNECIE? -że niby matka takie czyta?

  36. makowka 9 pisze:

    Pozdrawiam Wyspę z chatki,gdzie dziecko wywiozło mnie na odwyk od Internetu

  37. Quackie pisze:

    No to fajrant i za chwilę przerwa. Ale za chwilę.

    Dzisiaj trochę luźniejszy dzień, częściowo planowo, a częściowo w związku z godzinnym brakiem Internetu z jednego z dwóch źródeł (w drugim był, ale tylko mobilny, a pracuję na stacjonarnym komputerze).

  38. Quackie pisze:

    No to przerwa.

  39. max pisze:

    Nie wiem od kiedy Makówka udziela się w Internecie . Pamiętam pierwsze Fora dyskusyjne w Wirtualnej Polsce i Onecie na których prawie wszyscy się znali np : Matka Kurka , Antek Emigrant , Ela z Warmii , Kaligula , Wariat , Maria IQ 165 , Gryzoń i inni , którzy prowadzili ze sobą zażarte dyskusje , ale również niezbędny szacunek . Dzisiaj trudno się połapać , ponieważ dostęp do internetu jest prawie nieograniczony , a dyskusja z duchami które zalewają fora dyskusyjne , nie ma żadnego sensu . Jest na forach pełno różnych śmieci , które mogą zniechęcać do uczestnictwa , w tym być może latorośl Makówki .. Thinking

    • Quackie pisze:

      Maksiu, najmocniej przepraszam, ale użyłeś pewnego skrótu myślowego… Happy-Grin

    • makowka 9 pisze:

      Max zbyt dosłownie potraktowałeś co napisałam.

      • max pisze:

        Przepraszam , były to moje trzy grosze w sprawie , ale nie muszę mieć racji w tej zabawie z Makówką… Thinking

        • Makówka pisze:

          Max!

          Tu nie ma racji lub jej braku. Tu nie ma za co przepraszać.
          To co napisałeś o forach internetowych to prawda.
          To co ja pisałam o moim dziecku to też prawda ( nie mam umiejętności wymyślania czegokolwiek), ale może z lekkim przymrużeniem oka.

          Zapraszam więc do dalszej „zabawy z Makówką” …przecież o to też m.in.chodzi na Wyspie,żebyśmy się dobrze bawili albo dzielili przemyśleniami, prawda?

          Przepraszam, że dopiero teraz,ale ja od piątku mogłam korzystać tylko z komórki, a ta ogranicza moje wypowiedzi do nieco krótszych .

  40. makowka 9 pisze:

    Oglądaliśmy „Lucy” w tv,w kozie się pali,jest cieplutko,wokół kompletna ciemność.I…pada deszcz (prognozy się sprawdzają jednak).Ale tu jest się faktycznie oderwanym od natłoku codzienności.Dobranoc Wyspo!

  41. makowka 9 pisze:

    Odwyk moi drodzy wygląda tak,że dziecko na dole z komórka w ręce,ja na gorze z hm z komórka w ręce. A w ogóle Max moje dziecko co chwilę podsyła mi jakieś linki.Bo on w pracy ma komputer „do pracy”i drugi ze słuchawkami na sprawy prywatne.Tak mają wszyscy aby sobie wzajemnie nie przeszkadzać.

  42. Quackie pisze:

    „Lucy” to bardzo sprawnie zrobiony film, oglądałem parę razy. Ale już nie dzisiaj, bo dzisiaj – dobranoc.

  43. makowka 9 pisze:

    Jak to jest,że wszyscy śpią, a ja sowa nie?Pobudka!Mgła opada,może będzie ładnie? W nocy jednak padało,jest mokro…Wstawać śpiochy!

  44. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dziś za chwilę wybywam, będę po południu.

  45. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Nie wiem, w którym jestem momencie. Pospałem. Wstałem. Funkcjonuję.

  46. Quackie pisze:

    Paradoksalna złośliwość rzeczy martwych:

    Przechylam filiżankę, żeby wysączyć ostatnie krople kawy (bo rano każda kropla jest na wagę złota). Czekam dłuższą chwilę. Nie leci.

    Niosę tę samą filiżankę do kuchni, żeby odstawić do zmywarki. W połowie drogi filiżanka się przechyla (niosłem za uszko). Pół podłogi pokapane resztkami kawy.

    Drobna rzecz, a wkurza.

    Angry

  47. Max pisze:

    Jak zobaczy w skarbcu ze złotem ile jest warta , to sama zrobi ze sobą porządek i zostanie tylko uszko , jako dowód , że coś ono historycznie biorąc -trzymało .. Thinking

  48. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Dziś sobota, więc jak zwykle mam więcej pracy niż w tygodniu Sad Wiadomo, dzień wolny od pracy… Wink Overjoy
    Miłego dnia życzę Delighted

  49. Jo. pisze:

    Popas w Pszczynie.
    Póki co wszyscy żyją.

    • Quackie pisze:

      Właśnie niedawno mi pani redaktor zwróciła delikatnie uwagę, że w powieści dla młodzieży nie powinno się pojawić takie słowo jak „popas”, bo czytelnicy nie zrozumieją (mimo że bohaterowie jadą na koniach i takie słowo jest nie tylko celne, ale i uzasadnione wręcz). Całe szczęście, że taka pani redaktor nie siedzi na Wyspie!

  50. Tetryk56 pisze:

    No to już w domu. Kilka godzin na nogach, gadania z ludźmi, rozdałem ze 200 ulotek idź na wybory, bo cię przegłosują i mam nogi… no wiecie gdzie.

    • Quackie pisze:

      Też gratuluję. Odpocznij.

    • makowka 9 pisze:

      Też mam nogi w podobnym miejscu jak Tetryk.Ale z nie tak społecznych powodów, bo najpierw dziecko przeczolgalo mnie po krzakach celem karczowania,a potem pojechaliśmy na basen,gdzie wykonywałam te śmieszne ruchy,które się nazywają pływaniem.

      Jak rozdawałam podobne ulotki 2 września najbardziej dołowały mnie osoby,które pytały”wybory,jakie wybory,a kiedy będą?”

      Chyba czas opuszczać chatkę…

  51. Jo. pisze:

    Kalsdorf bei Graz.
    Na dodatek rozkłada mnie przeziębienie.
    Gute Nacht.

  52. Quackie pisze:

    Spokojnej stacjonarnej i tym w podróży.

  53. Tetryk56 pisze:

    Właśnie się zorientowaliśmy, że walnął nam wąż odpływu z umywalki, starannie schowany pod porcelitową osłoną. Jak ja lubię takie niespodzianki o tej porze… Weary

    • Makówka pisze:

      No dobra jesteś Tetryku usprawiedliwiony, że nie reagowałeś jak kobieta woła o pomoc.

      U nas kiedyś rozleciał się wąż odprowadzający wodę z piecyka gazowego w łazience. W domu nikogo nie było-każdy z domowników udał się w inne wakacyjne miejsce. Panowie (syn i mąż) byli „daleko” (mimo,że samochodami), a ja cóż …busami gnałam do domu. Sąsiadka zadzwoniła, że gorąca woda przelała się przez mieszkanie poniżej mnie i doszła do parteru.

    • Quackie pisze:

      Och, ale dobrze, że się zorientowaliście. Czy sami, czy też dopiero sąsiedzi z dołu Was zorientowali?

      • Makówka pisze:

        Albo jak było u mnie sąsiedzi z parteru? U mnie na dodatek -lał się wrzątek i zanim ja wróciłam do domu (byłam w zupełnie innej miejscowości) )to …chyba łatwo sobie wyobrazić.
        A zawór do zakręcania wody w pionie jest w naszym bloku w prywatnej piwnicy, której właścicielki (jak to bywa w wakacje) też w domu nie było.

  54. makowka 9 pisze:

    Bry bry…Ja już jadę w takim pojeździe z kierowcą i dużą ilością pasażerów, czyli tzw autobusie MPK.

    Ciekawa jestem czy T.miał sny bez umywalek i osłonek?

  55. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Filozofia poranna: obudziłem się, więc jestem.

  56. Quackie pisze:

    A teraz muszę jechać na zakupy. A wieczorem Junior wyciąga do kina…

  57. Jo. pisze:

    Agri.
    Idę na lody.

  58. Makówka pisze:

    Witam Wyspę!

    Wróciłam do domu, zjadłam jajecznicę na obiad, zrobiłam sobie herbatę imbir z pigwą i truskawką ( tak pisze na opakowaniu, a co jest w środku to nie wiem, ale w smaku dobra), wlazłam pod koc i melduję się na Wyspie.

    Jak ja marzyłam od dwóch godzin, żeby już wreszcie się znaleźć w takiej jak obecna sytuacja -w domu, pod kocykiem…

  59. Quackie pisze:

    Już(?) jestem z powrotem.

    Film nosi tytuł „Searching” (właśnie tak, nie jest tłumaczony, bo można by go przełożyć jako „Szukanie” lub „Poszukiwania”). Kryminał, przedstawiający historię zaginięcia nastolatki i poszukiwania jej przez ojca.

    Jest trudny w odbiorze dla człowieka – jak ja – przyzwyczajonego, że akcję pokazuje się jednak i popycha naprzód tradycyjnymi środkami – aktorami, grającymi na mniej lub bardziej realnym planie filmowym, lub animowanymi postaciami. Tutaj postacie są realne, ale cała akcja rozgrywa się na (widocznych/ odtworzonych na kinowym ekranie) ekranach komputerów, tabletów, telefonów komórkowych czy też telewizorów. Ma to ten plus, że można zmieścić równolegle różne wydarzenia (np. rozmowę ojca dziewczyny z jego bratem, czyli jej wujem, a równocześnie połączenie telefoniczne z prowadzącą śledztwo panią detektyw) tak jak różne rzeczy mogą się dziać jednocześnie w różnych oknach na ekranie komputera ze współczesnym systemem Windows lub iOS. Wiem, jak to brzmi, ale ten film poza formą jest całkiem niezły.

    Reżyser/ scenarzysta jak w prawdziwym życiu i śledztwie podsuwa widzowi przeróżne fałszywe tropy i podpuszcza, żeby widz myślał sobie: „No, teraz to już na pewno musi być prawdziwe rozwiązanie!”, a tymczasem prawda jest całkiem inna. I gdyby nie jeden, jedyny zbieg okoliczności (też związany zresztą z Internetem), to pewnie nawet bohaterowie poprzestaliby na jednym z nieprawdziwych rozwiązań.

    Nie chwalący się, doszliśmy z Juniorem do właściwego rozwiązania na jakieś pół godziny przed końcem filmu, wspólnymi siłami, lecz porozumiewając się jedynie bezgłośnym szeptem (w każdym razie nikt nam uwagi nie zwracał).

    Polecam, z zastrzeżeniami jak wyżej.

    • Makówka pisze:

      Q!
      Czy widziałeś, że Tetryk coś tam imputował (słowami samego K.I. Gałczyńskiego)jakoby szarlatani grzeszyli. Czyżbyśmy sobie trochę nagrabili tą dyskusją o umywalce z osłonkami?
      Czekam kiedy i mnie się oberwie…
      Cała nadzieja w tym, że Tetryk będzie zmęczony po dwóch dniach „udzielania się”

      • Quackie pisze:

        Hmm, to raczej chodzi o to, że ci, których miał na myśli KIG, nie grzeszą… aż tak bardzo?

        Dyskusja za to była całkiem bez osłonek!

        • Makówka pisze:

          Q.! dyskusja z Tobą to czysta przyjemność. Z osłonkami czy bez.
          AŻ TAK BARDZO powiadasz? Hm …Lepiej zgrzeszyć i żałować, niż żałować że się nie zgrzeszyło, prawda Szarlatanie?

    • Zoe pisze:

      Korci mnie ten film. Jak i również ten bardzo głośny teraz. Jest tyle ciekawych rzeczy do zobaczenia, przeczytania i posłuchania, że człowiek gubi się w nadmiarze propozycji do spędzenia wolnego czasu…
      Sakramentalne się robi pytanie: jak żyć???

      • Quackie pisze:

        Też nie wiem. Staram się jakoś godzić jedno z piętnastym.

        • Zoe pisze:

          Ale wtedy okazuje się, że pomijasz dwunaste, o którym wszyscy mówią, piszą i przeżywają i czujesz się (jesteś) wykluczony…
          Po głębszym (tzn. dwusekundowym) zastanowieniu dochodzisz do wniosku, że jedynym rozsądnym wyjściem w tej sytuacji bez wyjścia, jest znieczulenie się powszechnym środkiem dostępnym o każdej porze dnia i nocy m.in. na stacjach benzynowych Wink

  60. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Że późno nieco? Lepiej ponoć niż wcale… Przez cały dzień udzielałem się w Stowarzyszeniu, ale już jestem w domu i po kolacji. I mogę sobie zazdrościć Jo…

    • Makówka pisze:

      Tetryku!

      to i tak dobrze, że jesteś już PO KOLACJI. Bo ja o 20 jadłam JAJECZNICĘ NA OBIAD, więc kolacja” będzie mi się dopiero należała”.

      Porządek musi być, nie może być tak, że jakichś posiłek mi przepadnie!

  61. Jo. pisze:

    Jest pięknie.
    Nikt nie zrobił na razie awantury.
    Byliśmy na przemiłej kolacji a teraz idziemy spać.
    Chyba się starzeję.

  62. Tetryk56 pisze:

    Chyba zaraz pójdę bezgrzesznie spać…

    • Makówka pisze:

      Ja nie mogę, bo przecież nie zasnę BEZ KOLACJI.Aktualnie jem podwieczorek po obiedzie.

      • Quackie pisze:

        Bo to jest tak: śniadanie, drugie śniadanie, trzecie śniadanie, obiad, deser, podwieczorek, kolacja, druga kolacja i jeszcze podkurek. Nie licząc oczywiście dopychania wolnych kącików w przerwach pomiędzy wyżej wymienionymi REGULARNYMI posiłkami.

        O ile dobrze pamiętam, tak wyglądał rozkład dnia u hobbitów.

        • Makówka pisze:

          Q! Sugerujesz, że mam coś z Hobbita? A dopychanie w przerwach to taka „oczywista oczywistość” jak widać nie tylko u Hobbitów. U Makówek -też.
          Bardzo dobre ciasto -chcesz kawałek?

          • Quackie pisze:

            Och! Nie kuś-że! Na dobre ciasto zawsze reaguję energicznymi ruchami głowy z góry na dół i z powrotem.

            A jakie?

            • Makówka pisze:

              Q.!Takie jakieś „piernikowate”…nie marudź tylko bierz co dają, abyś nie żałował.

              A co do kuszenia to już kiedyś Tetrykowi odpowiedziałam, że kuszenie mam wpisane w imię, które wszak zostało mi wybrane i narzucone przez rodziców.

              • Quackie pisze:

                Ej, piernikowate! Cudo, bierę.

                Nb. jakoś chyba w zeszłym roku szwagier spod Torunia przywiózł mi wódeczkę korzenną, w kierunku piernikowym właśnie aromatyzowaną. Bardzo wkusna!

                A jeszcze kiedyś wcześniej jedna Kuma upiekła ciasto czekoladowe z cukini, nieco podobne do piernika, i podstępem podała Juniorowi (który co do warzyw ma gusta wyłączne – jada wyłącznie 3 na krzyż). Wcinał, aż mu się uszy trzęsły, niewiedzący!

          • Quackie pisze:

            Oraz: wszyscy mamy w sobie coś z hobbitów! Jedni owłosione stopy, drudzy zamiłowanie do fajek, a jeszcze inni – wrodzoną poczciwość Pleasure

  63. Quackie pisze:

    Doberanoc. Przed kolejnym pracowitym tygodniem.

    • Makówka pisze:

      Dobranoc Wyspo!

      …jeszcze we wrześniu i jeszcze na tym pięterku.

      Dzień dobry to już będziemy sobie mówić w październiku i na nowym pięterku!…

  64. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Dziś było pochmurno i coś w rodzaju mżawki leciało z nieba. Co jakiś czas, ale na wycieczkę nie pojechaliśmy Sad W zamian za to ruszyliśmy w rejs po sklepach. Moja niechęć do zakupów spowodowała, że znowu mieliśmy braki w różnych produktach i dzięki kiepskiej pogodzie mieliśmy okazję je uzupełnić Worry

  65. Zoe pisze:

    Dzień dobry po weekendowym odpoczynku (również od komputera).

Skomentuj Makówka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)