Kolejnego dnia budzimy się przed świtem. Motywuje nas wczesne otwarcie bram Petry, a tym samym możliwość sycenia się jej atmosferą w ciszy i słońcu poranka. Zanim więc zorganizowane turystyczne gromady (choć zimową porą są znacząco mniejsze niż latem) jak armia mrówek przemaszerują przez Al-Siq, my odkrywamy kolejne jego tajemnice. W barku przed Skarbcem wypijamy pyszną kawę z kardamonem obserwując leniwy początek dnia Beduinów, którzy już za chwilę będą zabiegać o względy przybyszów oferując przejażdżki w głąb doliny na wielbłądach, osłach czy kucach. Po krótkiej naradzie nad planem rozległego terenu wybieramy jeden z ośmiu wyznaczonych tutaj szlaków. Głosem młodzieży celem staje się najwyższy punkt miasta – Monaster. Jeszcze niedobudzona przytakuję, ale informacja o konieczności pokonania 850 schodów rodzi we mnie cichy plan. Ruszamy dziękując tubylcom za proponowane wygody transportowe i po chwili naszym oczom ukazuje się rozległa dolina. Nieopodal teatr na kilka tysięcy miejsc z jednej i fasada królewskich grobowców z drugiej strony szerokiego przejścia dnem doliny. Nieco dalej główna aleja dawnego miasta z pozostałościami kolumnady. Fontanna z woda pitną poświęcona nimfom, która gasiła pragnienie. I najważniejsza budowla religijna Kasr Firaun (Twierdza Córki Faraona). To wszystko oglądamy wędrując doliną, której koniec otaczają skalne ściany, gdzie ulokowały się parkingi dla zwierzaków wożących co leniwszych, czy mniej sprawnych turystów. Jest i całkiem współczesna restauracja pod drzewami z widokowym tarasem, klimą i czystymi toaletami.
Pora więc zdradzić moją, wydawało się, bardzo sprytną myśl. Otóż przeszłam ochoczo długość doliny myszkując tu i tam, z wizją dłuższego posiedzenia na zacienionym tarasie i smakowania kolejnej, a może jeszcze następnej kardamonowej kawy (tak fenomenalnie smakuje jedynie parzona przez Beduinów), spokojnie sycąc się widokami. Nic z tego – spacyfikowana przez młodzież ruszam w górę wykutymi w kamieniu schodami. Rozstawione stragany z ceramiką, biżuterią i tekstyliami są pretekstem do przystanków. Tak, nie cierpię schodów wkomponowanych z naturę i zazwyczaj psioczę na budowniczych tatrzańskich szlaków, no i mam pokutę ;). Natomiast nagroda na szczycie – monumentalny Monaster – sprawia, że odwołuję wszystkie burki, które powiesiłam na młodych, a kawa smakuje w dwójnasób. Drogę powrotną mamy jeszcze siłę przejść okrężnym szlakiem. Oglądamy stanowisko archeologów, ruiny z bizantyjskimi mozaikami i kolejne grobowce. W beduińskim namiocie kupuję kardamon i pobieram lekcję parzenia kawy, częstowana przez gospodynię słodką miętową herbatą, a pan domu/namiotu dumnie pozuje do zdjęć.
Jako stworzenie zimolubne cieszę się, że nie przyszło mi do głowy zażywać tutejszego słońca latem. Chmurny teatr na niebie dodaje dolinie tajemniczości, a my nie zamieniamy się w skwarki. Jeszcze tylko kolejny raz spoglądamy na Skarbiec, kolejny raz przechodzimy wąwozem i po tak aktywnym dniu w wypatrzonej wcześniej knajpce zasiadamy nad arabskimi przysmakami dopełniając dzień… kawą z kardamonem!
W efekcie dzisiejszego dobrowolnego aresztu domowego powstał wędrówek dolinnych i niekoniecznie ciąg dalszy – zapraszam.
Rozumiem, że to nie koniec ?
O Petrze już dość Wiedźminko, ale o pustyniach jeszcze będzie :).
Cieszę się.
Zapatrzeni w swoją technologię i zadufani w swoje i jej możliwości nie możemy uwierzyć, jakim cudem tak dawno temu ludzie wytwarzali takie cuda?
to wywołuje u mnie smutną zadumę – takie wytwory dawnej, dość jednak wysokiej kultury….. i zostały ruiny
Dobry wieczór na nowym piętrze.
Kolejny piękny odcinek. Zwróćcie uwagę na schody i to, jak na środku stopnie są wyślizgane – ile pokoleń nimi chodziło?
Fasada Monasteru absolutnie rewelacyjna, tym bardziej, że w przeciwieństwie do Skarbca – na otwartej przestrzeni. A ten przedziwny portal „w bocznej dolince” – dlaczego taki dziwny kształt między filarami? Czyżby kosmici?
Kawa z kardamonem – wieki już nie piłem, i to racja, że nikt jej tak nie parzy jak Arabowie, zwłaszcza u siebie.
Te schody i mnie ” rzuciły się w oczy”. Ten portal wygląda tajemniczo….
Sporo, skoro miasto rozrastało się od IV w.p.n.e. – i do dzisiaj korzystają z nich nie tylko ludzie, ale i zwierzęta juczne. Monaster jest potężniejszy od Skarbca, a przestrzeń dodaje mu posągowego wyglądu. Kiedyś wokół była zabudowa, dzisiaj prezentuje się niezwykle.
Takich bocznych dolinek jest sporo, wykute w skałach groty służą do dzisiaj jako M-ileś. Kształt fasad świadczy, myślę, o inwencji twórczej budowniczych.
Kawę z kardamonem serwuję przy wyjątkowych okazjach, nigdy jednak nie będzie miała tamtejszego smaku ;(.
Dodam tylko, że dobranocka dzisiaj jeszcze piętro niżej.
Piękna opowieść i piękne zdjęcia
Także nie dziwię się Twojemu planowi pozostania i poczekania 


I muszę przyznać, że tak jak lubię łazić po chaszczach, tak wszelakie schody (a szczególnie takie „multistopniowe”) napawają mnie odrazą i staram się jak mogę je omijać
Z drugiej strony… ta fasada Monasteru musi robić ogromne wrażenie. Gdy się porówna jej wielkość z ludźmi… dech zapiera
Czy to było budowane dla gigantów? Przecież te drzwi mają kilka pięter!!!
Witajcie!
Nie wieszaj się, Bożenko! Zło zwycięża, gdy dobrzy ludzie sami się wieszają!
Dzień dobry. Nie mogę wyjść z podziwu jak w tak niegościnnym klimacie mogły powstać takie budowle w kamieniu. Tam prawie w ogóle nie ma zieleni i wody. Już samo to powoduje, że życie było skrajnie trudne, a mimo tamta cywilizacja wytworzyła takie dzieła,
Ps. Nie wiem jak wyspiarskie towarzystwo interesuje się mistrzostwami świata. U mnie są straszne deficyty czasowe i nie wiem jak to się skończy w domu…
Dwa i pół tysiąca lat temu mogło to wyglądać nieco inaczej…
No mogło. Ale z drugiej strony mieli tylko najprostsze narzędzia. I stworzyli takie dzieła…
Niedaleko również piramidy, panie Z. i też prostymi narzędziami.
Piramidy zbudowali kosmici. Już Daeniken o tym pisał
No to i do Petry mogli mackę przyłożyć!
Miasto dzięki systemowi nawadniania było oazą, a że leżało na skrzyżowaniu szlaków handlowych rozwijało się prężnie. W okresie rozkwitu zamieszkiwało tam ok. 400 tys. ludzi. Zaczęło popadać w ruinę pod rządami rzymskimi, ale główne zniszczenia nastąpiły po silnym trzęsieniu ziemi, kiedy uszkodzony został tenże unikalny system nawadniania.
Nie podzielam ale rozumiem Twoją pasję, Zoe 🙂
Dzień dobry. Nieco pochmurny, ale przynajmniej żar się nie leje z nieba.
No to fajrant, w zasadzie, bo teraz będę robił jeszcze rzeczy poboczne, związane z weekendowym spotkaniem zawodowym.
Weekend, który był czy weekend który będzie?
Który był. Miałem ważne zebranie branżowego stowarzyszenia, dlatego byłem w stolicy i mogłem spotkać się z Jo (przepraszam wszystkich innych warszawskich Wyspiarzy, ale wszystko tak się złożyło, że nie zdążyłbym już nigdzie indziej).
U mnie dziś nieco awaryjnie. Najpierw mi odbiło po fejsbukowym coming oucie na temat studiów. Potem okazało się, że koparka z budowy obwodnicy rozwaliła światłowód i na całych Błoniach Wilanowskich nie ma internetu. Jadę na telefonicznym. A! Tetryku! Udało mi się skonfigurować (czy jak to się tam nazywa) komputer z telefonem! Jesteś ze mnie dumny?
Ale ten internet w telefonie mi się zapewne niebawem skończy, więc powinnam być oszczędna. A to wbrew mojej naturze, więc się męczę.
Poza tym spędziłam dzień w kuchni odreagowując naszą sytuację domowo-edukacyjną. Zrobiłam barszcz małorosyjski, chłodnik, fasolkę po bretońsku, duszoną kapustę i naleśniki. I mam dość…
A i posadziłam warzywa w starych skrzynkach, które wczoraj mąż stawiał w miejscu nieużywanej huśtawki.
No pewnie, że jestem!
Przyłączam się do wyrazów uznania
. 
Podziwiam Twoją energię i pracowtośc 1 Lubię gotowac, ale ty jestes the best !
Nie tam. Odreagować musiałam. I tak jakoś wyszło
Oczka mi się kleją, a wieloryby usypiają skutecznie… spać ? już ? Kunc świata!
Spokojnej!
A co do wielorybów w Petrze, spróbuję ustalić. Z tym, że jestem raczej pewien, że jeżeli pływały, to raczej NAD miejscem, gdzie dzisiaj są wąwozy w Petrze. I jeżeli pływały, to raczej w czasie, kiedy dopiero osadzały się skały, w których następnie erozja i (zapewne dużo później) ludzie wyrzeźbili wąwozy i skalne miasta.
Dzielna obrona, Kwaku
Wróciłam do domu, posłuchałam kojących wielorybów i widzę, że już wszyscy śpią. Snów pięknych… dobranoc
Dzień dobry.
Naprawili światłodów. Swoją drogą wybitni ci budowniczy, bo światłowód kładziony ze 3 lata temu z pewnością był na planach.
Nic to. Gienię proszę. Robota czeka.

Koniecznie kawa. Czarna, gorzka. Bardzo dziękuję.
Dzień dobry. Coś wisi w powietrzu. Jakoś mi się wydaje, że o 17ej będzie spokojnie można pojeździć po opustoszałych miastach, spokojnie porobić zakupy etc.
Taa, a u kogo chcesz porobić zakupy? Bo to jeszcze sprzedawca musi być przytomny.
Dzień dobry. Właśnie się zastanawiam, w co najpierw ręce wsadzić.
Pogoda dziwna, niby ciepło, a jakby nie. Słońce za chmurami, niby wiaterek, więc nie powinno być ciepło, a jest. I zarazem nie jest.
A u nas już zamknęli dojazd i przed oknami rośnie kolejna góra. Tym razem od strony werandy.
Niestety oznacza to koniec samodzielnych wypraw rowerowych Jaśka, bo zastępcze ścieżki pieszo-rowerowe są jednocześnie samochodowe. Na dodatek jeżdżą po nich budowlane ciężarówki, więc jak dla mnie to w ogóle bez sensu jest – powinni czasowo zlikwidować ścieżki i zrobić tylko dojazd do osiedli.
No cóż – dwa lata atrakcji przed nami. Trzeba będzie przywyknąć. Tylko dziecka mi szkoda.
Rozumiem, że jeżdżenie w kółko po terenie, do bramy i z powrotem, w tym wieku już nie wchodzi w grę?
Jak by to powiedzieć…
Właśnie wziął rower i pojechał na Kabaty…
Wiem: wszyscy się boją zapytać. To powiem: wrócił. Żyje. Ja też, chociaż z trudem.
Hmmm… jakoś nie spodziewałem się innej wiadomości…
Boh…
Nu i pjenknie!
Witajcie!
Nie dałoby się tak wypertraktować formuły MŚ, żeby wszyscy byli wygrani i zadowoleni? Może Morawiecki by się tym zajął, on taki wprawny w negocjacjach…
Dzień dobry
Przynajmniej będzie czym oddychać…
A u mnie się ochłodziło i jak na razie dmucha przyjemną bryzą (chłodną). Ma być tylko 26C, czyli o ok. 10 stopni mniej… i to już jakieś pocieszenie
Miłego dnia Wyspiarze
Miłego dnia, Miralko!
Miłego!
Dziękuję Panowie





Co prawda za miły to on nie był, ale już się kończy i tylko same miłe rzeczy mnie czekają
A przynajmniej mam taką nadzieję
Najważniejsze, że pod wieczór ochłodziło się znacznie
Okna i drzwi pootwierane na oścież!!! Wolę takie powietrze, niż to z klimy… zupełnie inny chłodek
Tutaj też się trochę przewiało.
Gdyby tak jeszcze dało się odzobaczyć mecz…
Mecz? Nie widziałem…
Ooo, to masz szczęście!
Na szczęście trzeba zapracować! 😉
Ja też nie widziałam…. bo ja tak zawsze
Idź w moje ślady. Zjadłam taką kolację, że mój mózg do rana będzie się zajmował wyłącznie trawieniem…
Na razie pogryzam ostrawe rzodkiewki bez niczego, bardzo mi to odpowiada…
Idę trawić.
Dobranoc.
Spokojnego trawienia.
Spokojnych snów … z Żądłem w uchu 😉
Och, a to mi do głowy nie przyszło. Oby tylko takie żądła nas spotykały! Dobranoc!
A film był bardzo dobry 🙂
No to dla kibiców ze dwa stare hasełka :
!. W zdrowym ciele – zdrowe cielę!
2. Przez sport do kalectwa !
Dzień dobry. Jakieś chmury tutaj nadchodzą…
Witajcie!
Wstaje nowy dzień… Ptaszęta śpiewają|drą się|namawiają się na seks lub żarcie – są w stanie przebić się przez hałas samochodów!
U mnie błękit nieba – i nic mi więcej nie potrzeba?
I dobrego dnia Wam!
Kawy…
Dzień dobry. Dzisiaj będzie bardzo ciepło. I biegania będzie co nieco, więc będę raczej w drugiej połowie dnia, ale i tak nieprzesadnie.
Ych… wspominałam, że nas odcięli od świata? Teraz do Wilanowa jedzie się przez Ursynów. A do szkoły trzy ulice dalej to chyba przez Wrocław.
DZIE GIENIA NO???

Zapraszam na nowe, króciutkie pięterko.