« Skalne miasto... Monaster, czyli skalnego miasta c.d. »

Z dziennika Krystyny Kofty

18 marca 1984 roku, niedziela

Czytałam o procesie Kalibabki, oszusta, gwałciciela.

 

Dwadzieścia pięć ksiąg z aktami sprawy, każda po dwieście stron. Dziewięćdziesiąt przestępstw, stu świadków, drzwi zamknięte. Jedno, co mnie zainteresowało, to naiwność i ciągła gotowość kobiet. Dziewczątek czternastoletnich i pań całkiem leciwych. Poczułam ukłucie zazdrości, bo ja nie dowierzam nikomu, nigdy nie zdobyłam się, jak dotąd, na pójście za kimś jak w dym, mimo że za mną szło wielu ludzi. Zaczęłam wyobrażać sobie, że spotykam kogoś, on mówi mi parę bzdur, że go oczarowałam (tak wyglądało to u nieszczęsnego Kalibabki), że chce się ze mną związać i ja jadę z nim na drugi koniec kraju, śpię z nim, a on mnie okrada, bije i maltretuje. To bardzo śmieszne. Tylko że ja musiałabym go zabić.

Pamiętam jak Taylor (świeć panie nad jego amerykańską duszą, obecnie w Fermi Lab. – co mi przypomina moją wstrętną naturę – bo znów nie odpisałam mu na list), kiedy poznał mnie na przyjęciu u Grażyny i „był mną zafascynowany i oczarowany”, kiedy usłyszał, że nie byłam nigdy dotąd w górach, powiedział, że zabierze mnie, że wyjedziemy od razu, a ja: leć po bilety!, i zaczęłam się strasznie śmiać. A nie powiedziałam, że jestem tu z mężem, że mam dziecko. Może więc ja zachowuję się jak Kalibabka – zawodowy uwodziciel. Tyle że niewiele z tego mam, bo kradnę tylko uczucia. No i nie biję zbyt często.

Krystyna Kofta, Monografia grzechów. Z dziennika 1978–1989, W.A.B. 2006, s. 251.

95 komentarzy

  1. Alla pisze:

    Wakacje tuż tuż, proszę Szan.Państwa!! Zatem proszę się mieć na baczności!! I nie bić zbyt często Delighted

  2. Alla pisze:

    Żeby nie było, że ja tu tylko głupoty! No!
    Uwodzenie to jest b.poważna sprawa Tounge-Out
    Słońce wyłazi zza świerków!! Happy-Grin

  3. Alla pisze:

    Chyba się pójdę umyć, bo pan Julian mnie znielubi Wink
    Narka Devilish

  4. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Z tymi uczuciami to w ogóle jest dziwna sprawa – potrafią całkowicie zmienić tok myślenia, bez mała osobowość. No i czyjś magnetyzm – kompletnie nie wiem, jak to działa, bo jeszcze przy dwojgu konkretnych, zafascynowanych sobą nawzajem ludzi, jestem w stanie zrozumieć, ale magnetyzm jednego człowieka (dowolnej płci) działającego na 90(?) innych ludzi? Zakrawa na jakąś magię.

  5. Quackie pisze:

    Jak dla mnie, czas na kawę.

    Koffie

  6. Wiedźma pisze:

    spałam długo i głęboko, jak dawno nie i teraz poprosze o kawę z mlekiem…. bo mnie obudzili. Delicious

  7. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Większość z nas zapewne w głębi duszy chciałaby zostać uwiedziona, na szczęście w konkretnych sytuacjach rozum zwycięża. Niezależnie od tego, pochwalam wezwanie dzieci-kwiatów: make love, not war!

  8. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Proces Kalibabki pamiętam, chociaż niezbyt dokładnie.
    Zgodzę się też z p. Krystyną. Zabiłabym, gdyby ktoś chciał mnie maltretować Wink On chyba wyczuwał słabsze charaktery i to wykorzystywał…

  9. Tetryk56 pisze:

    Drogie panie, kobitek o podobnym jak Kalibabka podejściu do partnerów historia gatunku zna mnóstwo, podobnie jak facetów. Kobiety są – być może – średnio odrobinę mniej brutalne, acz deklaracje p. Krystyny i Miralki niekoniecznie tę tezę potwierdzają… Wink
    Nb. – pamiętacie serial „Tulipan”, zainspirowany tą właśnie postacią?

    • Quackie pisze:

      Ja oglądałem. Kończył się brutalnie. Amazed

    • Alla pisze:

      Nie pamiętam jak się kończył, ale pamiętam, że jeden z odcinków był nagrywany w Kudowie.

    • miral59 pisze:

      Ależ Ukratku!!! Ja jestem niespotykanie spokojny człowiek!!! Nie znoszę przemocy w żadnym wydaniu… ale jak ktoś by zagroził mojej najbliższej rodzinie, czy mnie… no to nie ręczę za siebie Wink Happy-Grin
      Może już opisywałam taką historyjkę…
      Moja koleżanka z pracy wyszła za mąż, urodziła córkę. Dość szybko zauważyła, że mąż się do dziecka dobiera. Macał ją i wtykał paluchy (wiadomo gdzie). Wygnała go z mieszkania, chociaż była w ciąży z drugim dzieckiem. Nawiedzał ją dość często i tłukł. Kilka razy pobił też jej matkę, mieszkającą dwa piętra niżej. Kiedyś zapytałam ją, dlaczego się nie broni i mu nie odda. Bała się. Poradziłam, że jak boi się ręką, to niech coś do niej weźmie… mało to przyrządów ma w kuchni? Wink
      Nie spodziewałam się takiego rezultatu… Przyszedł, gdy robiła kotlety schabowe. Zaczął się do niej rzucać, więc niewiele myśląc walnęła go tłuczkiem w łeb Overjoy Dobrze, że nie mocno, bo by jeszcze zabiła… ale od tamtej pory miała spokój. Nigdy więcej na nią ręki nie podniósł, a i od jej matki się odczepił Happy-Grin
      Dostali rozwód, sąd ograniczył mu prawa rodzicielskie (stwierdzili, że nie da się z całą pewnością udowodnić tego dobierania się) i chociaż czasami odwiedzał dzieci, to zwykle był grzeczny… koleżanka mi powiedziała, że żałuje, że wcześniej tego nie zrobiła. Miałaby już dawno święty spokój Overjoy
      Dodam tylko, że tak jak jestem pozytywnie nastawiona do świata i tolerancyjna wobec inności, tak pedofilów nie znoszę. Pozamykałabym ich wszystkich w odosobnionym miejscu, żeby nigdy nie mogli skrzywdzić żadnego dzieciaka. Angry

      • miral59 pisze:

        Dodam jeszcze, że koleżanka dzwoniła na policję dość często. Zabierali jej męża, wywozili gdzieś za miasto i wypuszczali. Wracał średnio po dwóch godzinach… nadal agresywny… Worry
        Nie chciała, żeby zabierali go na „wytrzeźwiałkę”, bo i tak rachunki musiałaby ona zapłacić (przynajmniej do czasu orzeczenia rozwodu), więc co to dla niej za interes? A koleś czuł się bezkarny. Koleżanka miała 3 braci, ale jak dla mnie do pierdoły nie bracia. Zamiast wziąć „gostka za wsiarz” i strząsnąć porządnie, starali się mu wytłumaczyć, że nie powinien tłuc ich matki i siostry. Co to znaczy „wytłumaczyć”?!!! Gdyby mój szwagier chociaż najmniejszym palcem tknął moją mamę, wsiadłabym w samolot i zrobiła z tym porządek Disapproval Oczywiście o ile bym zdążyła, bo mój brat też by czegoś takiego nie darował Happy-Grin

  10. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Fajrant i przerwa, ale może jeszcze przed nią przejdę się po drabince…

  11. Jo. pisze:

    Jesteśmy zdruzgotani.

    Wróciliśmy ze szkoły, poradni i załatwiania spraw chłopaków i po prostu skończyła nam się jakakolwiek motywacja życiowa.

  12. Alla pisze:

    Dobrej nocy i lepszego jutra, i …

  13. Quackie pisze:

    Spokojnej. Przerwa mi się przeciągnęła, a weekend mam pracujący i wyjazdowy – od samego rana jutro.

    Wracam w niedzielę wczesnym wieczorem. Worry

  14. Quackie pisze:

    Zaraz jeszcze dobranocka, wszakże.

  15. Tetryk56 pisze:

    Dobrych, kwiecistych snów! Wink

  16. Alla pisze:

    Dzień dobry, niech będzie!! Delighted
    Smuteczki precz! Niech idą, bo zapowiada się prześliczny dzień. Powietrze rześkie, żółtek świeci ostro; ponad świerkami Pleasure
    Kawa wypita: wśród róż, zapachu wiciokrzewu i kaktusa (a tak, tak – kaktusa ) na tarasie, który został wcześniej pozamiatany aligancko Wink
    A tera sprzątako i można poleniuchować!!

  17. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dziś mnie tu nie będzie, bo jadę do Zakopanego pospacerować, jak mawia nadprezes…
    Donoszę, że kwiatki mi nie zwiędły. Masz refleks, Wiedźminko! Happy-Grin

  18. Tetryk56 pisze:

    Wróciłem do domu. Zdumiewam się pustką, jaka tu dziś panowała…

  19. Tetryk56 pisze:

    Zjem coś, a potem pomyślę o jakiejś dobranocce 🙂

  20. Wiedźma pisze:

    Zaliczyłam dziś napad pracowitości i zajęłam się dość gruntownymi porządkami. To pewnie odreagowanie sześciu zebrań,a każde co drugi dzień… można się zmę Sad czyć.
    ale najciekawszy był starszy pan z propozycją, by spółdzielnia dała jakieś ulgi starszym osobom.. no bo jeśli mogą jeździć komunikacją miejską za darmo i mają bezpłatne niektóre leki, to dlaczego nie inne korzyści ? ROTFL
    Tak działa rozdawanie nie swoich pieniędzy Who-s-the-man

  21. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Może mi się uda dzisiaj błogo poleniuchować…

  22. Zocha pisze:

    Dzień dobry, choć to już niemal południe! I ja dzisiaj leniuchuję cytując pana Brzechwę: „Spotkał katar Katarzynę…”, a plan był zgoła inny Tears

  23. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Po wczorajszym urwaniu głowy (oczywiście w przenośni), niedziela zapowiada się równie pracowicie. Chyba pojedziemy na wycieczkę Delicious przed zakupami. Ostatecznie coś nam się od życia należy Wink A nie same obowiązki i praca Pleasure
    Początkowo myśleliśmy o czymś dalszym, ale gdy pomyślę o łażeniu po prerii w prawie 40 stopniowym upale (w pełnym słońcu na pewno dużo więcej), to jakoś mi się odechciało…
    Lake Michigan powinno jeszcze chłodzić… chłodna bryza to jest to czego potrzebujemy Happy-Grin

  24. Jo. pisze:

    Ja miałam mieć na dziś plany, ale ponieważ jestem flexi (oraz kondycyjnie padnięta), to cały dzień spędziłam w domu. Znaczy bardziej w ogródku. I na werandzie. I bardzo mi się to podobało.
    Pleasure

  25. Quackie pisze:

    Dobry wieczór! Po bardzo udanym weekendzie – zarówno zawodowo, jak i towarzysko, w tym dość niespodziewanej, ale jakże miłej wizycie u Jo Pleasure dotarłem do domu.

    Pociąg miał godzinę spóźnienia, po drodze się zatrzymywał i wyłączał całki prąd, czyli gniazdka, światło i klimatyzację, a ponieważ to było pendolino, brak klimatyzacji był naprawdę uciążliwy.

    Na szczęście w najbliższym czasie nie czeka mnie żadna podróż pociągiem.

    A na razie idę odparowywać, jeszcze się zjawię na dobranoc.

    • Jo. pisze:

      No właśnie Piter się martwił o klimatyzację…
      Dobrze, że my jednak będziemy jechać samochodem. Tak myślę.

      • Quackie pisze:

        Och, w samochodzie możecie uchylić/ otworzyć okna, zatrzymać się co jakiś czas, wysiąść i przewietrzyć.

        Ale owszem, klima ważna rzecz przy tej pogodzie.

  26. Jo. pisze:

    Dobranoc.
    kordelka

  27. Zocha pisze:

    Po dobranocce i przed Pondering tych, którzy nie śpią zapraszam na nowe pięterko.

  28. miral59 pisze:

    Wróciliśmy z wycieczki i zakupów Happy-Grin
    Pojechaliśmy oczywiście nad Sand Pond w Zion. Małżonek wysiadł i od razu był gotowy do powrotu Wink Overjoy Mimo wczesnej pory, duchota straszna. Nie było czym oddychać. Weary Nie obchodziliśmy jeziorka dokoła. Chociaż to nie tak daleko, ale chyba nie dalibyśmy rady TooHot! Poszliśmy tylko do żółwi, których nie było… Widocznie woda na zalewiskach jest wystarczająco ciepła i nie wyłażą… Przy okazji zostałam pogryziona przez jakieś muchy… do krwi. To nie komary, że tylko trochę udziabią…
    Mimo protestów małżonka zajechałam jeszcze do wiaty, gdzie zwykle pomieszkują dymówki. Były!!! Staliśmy pod tą wiatą, gdy zawiało od Lake Michigan… lekka bryza z lodową nutką. Momentalnie nas ochłodziło. Szczególnie, że byliśmy mokrzy od potu Happy-Grin Humorki się poprawiły…
    Pojechaliśmy jeszcze dalej, na plażę nad Lake Michigan. Nikt się nie kąpał, chociaż trochę osób było (tak bez przesady tłumnie, bo jakieś z 10). Weszłam do wody, bo ugryzienia piekły mnie żywym ogniem. A wiem, że woda pomaga… wypłukuje wpuszczony jad. Musiałam wejść do kolan, żeby zamoczyć całe łydki… jakbym wsadziła nogi do zamrażarki Amazed Lodowata!!! Nie dziwi, że nikt się nie kąpał.
    Gdy tylko pieczenie przeszło, wyleciałam z wody biegusiem. Nogi nagrzałam w ciepłym plażowym piaseczku…
    Im dalej od Lake Michigan, tym wiaterek cieplejszy. Gdy wracaliśmy, przypominał już powiew z suszarki do włosów…

Skomentuj miral59 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)