18 marca 1984 roku, niedziela
Czytałam o procesie Kalibabki, oszusta, gwałciciela.
Dwadzieścia pięć ksiąg z aktami sprawy, każda po dwieście stron. Dziewięćdziesiąt przestępstw, stu świadków, drzwi zamknięte. Jedno, co mnie zainteresowało, to naiwność i ciągła gotowość kobiet. Dziewczątek czternastoletnich i pań całkiem leciwych. Poczułam ukłucie zazdrości, bo ja nie dowierzam nikomu, nigdy nie zdobyłam się, jak dotąd, na pójście za kimś jak w dym, mimo że za mną szło wielu ludzi. Zaczęłam wyobrażać sobie, że spotykam kogoś, on mówi mi parę bzdur, że go oczarowałam (tak wyglądało to u nieszczęsnego Kalibabki), że chce się ze mną związać i ja jadę z nim na drugi koniec kraju, śpię z nim, a on mnie okrada, bije i maltretuje. To bardzo śmieszne. Tylko że ja musiałabym go zabić.
Pamiętam jak Taylor (świeć panie nad jego amerykańską duszą, obecnie w Fermi Lab. – co mi przypomina moją wstrętną naturę – bo znów nie odpisałam mu na list), kiedy poznał mnie na przyjęciu u Grażyny i „był mną zafascynowany i oczarowany”, kiedy usłyszał, że nie byłam nigdy dotąd w górach, powiedział, że zabierze mnie, że wyjedziemy od razu, a ja: leć po bilety!, i zaczęłam się strasznie śmiać. A nie powiedziałam, że jestem tu z mężem, że mam dziecko. Może więc ja zachowuję się jak Kalibabka – zawodowy uwodziciel. Tyle że niewiele z tego mam, bo kradnę tylko uczucia. No i nie biję zbyt często.
Krystyna Kofta, Monografia grzechów. Z dziennika 1978–1989, W.A.B. 2006, s. 251.
Wakacje tuż tuż, proszę Szan.Państwa!! Zatem proszę się mieć na baczności!! I nie bić zbyt często
Żeby nie było, że ja tu tylko głupoty! No!

Uwodzenie to jest b.poważna sprawa
Słońce wyłazi zza świerków!!
Witaj skowronku! Uwodzenie to jednak sztuka ….. a nie każda chętna osoba jest wymagająca
Byle co czasem wystarczy ? 
Ba!
Zależy co jest dla kogo – tym byle czym
Chyba się pójdę umyć, bo pan Julian mnie znielubi

Narka
Dzień dobry. Z tymi uczuciami to w ogóle jest dziwna sprawa – potrafią całkowicie zmienić tok myślenia, bez mała osobowość. No i czyjś magnetyzm – kompletnie nie wiem, jak to działa, bo jeszcze przy dwojgu konkretnych, zafascynowanych sobą nawzajem ludzi, jestem w stanie zrozumieć, ale magnetyzm jednego człowieka (dowolnej płci) działającego na 90(?) innych ludzi? Zakrawa na jakąś magię.
Urok osobisty i dobry bajer?? To ponoć połowa sukcesu
A druga połowa?
hmm.. to się zdarza i nie tylko podczas uwodzenia! Popatrz na polityków – oczywiście niektórych… i ich wiernych wyznawców
Oraz różnych guru….
Brrr. Politycy robią to hurtowo, więc sądzę, że mają mniejszą osobistą przyjemność.
Jak dla mnie, czas na kawę.
spałam długo i głęboko, jak dawno nie i teraz poprosze o kawę z mlekiem…. bo mnie obudzili.
Witajcie!
Większość z nas zapewne w głębi duszy chciałaby zostać uwiedziona, na szczęście w konkretnych sytuacjach rozum zwycięża. Niezależnie od tego, pochwalam wezwanie dzieci-kwiatów: make love, not war!
Dzień dobry
On chyba wyczuwał słabsze charaktery i to wykorzystywał…
Proces Kalibabki pamiętam, chociaż niezbyt dokładnie.
Zgodzę się też z p. Krystyną. Zabiłabym, gdyby ktoś chciał mnie maltretować
Właśnie czytam książkę „Polskie morderczynie ”
Drogie panie, kobitek o podobnym jak Kalibabka podejściu do partnerów historia gatunku zna mnóstwo, podobnie jak facetów. Kobiety są – być może – średnio odrobinę mniej brutalne, acz deklaracje p. Krystyny i Miralki niekoniecznie tę tezę potwierdzają…
Nb. – pamiętacie serial „Tulipan”, zainspirowany tą właśnie postacią?
Ja oglądałem. Kończył się brutalnie.
Nie pamiętam jak się kończył, ale pamiętam, że jeden z odcinków był nagrywany w Kudowie.
Ależ Ukratku!!! Ja jestem niespotykanie spokojny człowiek!!! Nie znoszę przemocy w żadnym wydaniu… ale jak ktoś by zagroził mojej najbliższej rodzinie, czy mnie… no to nie ręczę za siebie


Dobrze, że nie mocno, bo by jeszcze zabiła… ale od tamtej pory miała spokój. Nigdy więcej na nią ręki nie podniósł, a i od jej matki się odczepił 


Może już opisywałam taką historyjkę…
Moja koleżanka z pracy wyszła za mąż, urodziła córkę. Dość szybko zauważyła, że mąż się do dziecka dobiera. Macał ją i wtykał paluchy (wiadomo gdzie). Wygnała go z mieszkania, chociaż była w ciąży z drugim dzieckiem. Nawiedzał ją dość często i tłukł. Kilka razy pobił też jej matkę, mieszkającą dwa piętra niżej. Kiedyś zapytałam ją, dlaczego się nie broni i mu nie odda. Bała się. Poradziłam, że jak boi się ręką, to niech coś do niej weźmie… mało to przyrządów ma w kuchni?
Nie spodziewałam się takiego rezultatu… Przyszedł, gdy robiła kotlety schabowe. Zaczął się do niej rzucać, więc niewiele myśląc walnęła go tłuczkiem w łeb
Dostali rozwód, sąd ograniczył mu prawa rodzicielskie (stwierdzili, że nie da się z całą pewnością udowodnić tego dobierania się) i chociaż czasami odwiedzał dzieci, to zwykle był grzeczny… koleżanka mi powiedziała, że żałuje, że wcześniej tego nie zrobiła. Miałaby już dawno święty spokój
Dodam tylko, że tak jak jestem pozytywnie nastawiona do świata i tolerancyjna wobec inności, tak pedofilów nie znoszę. Pozamykałabym ich wszystkich w odosobnionym miejscu, żeby nigdy nie mogli skrzywdzić żadnego dzieciaka.
Dodam jeszcze, że koleżanka dzwoniła na policję dość często. Zabierali jej męża, wywozili gdzieś za miasto i wypuszczali. Wracał średnio po dwóch godzinach… nadal agresywny…
Oczywiście o ile bym zdążyła, bo mój brat też by czegoś takiego nie darował 
Nie chciała, żeby zabierali go na „wytrzeźwiałkę”, bo i tak rachunki musiałaby ona zapłacić (przynajmniej do czasu orzeczenia rozwodu), więc co to dla niej za interes? A koleś czuł się bezkarny. Koleżanka miała 3 braci, ale jak dla mnie do pierdoły nie bracia. Zamiast wziąć „gostka za wsiarz” i strząsnąć porządnie, starali się mu wytłumaczyć, że nie powinien tłuc ich matki i siostry. Co to znaczy „wytłumaczyć”?!!! Gdyby mój szwagier chociaż najmniejszym palcem tknął moją mamę, wsiadłabym w samolot i zrobiła z tym porządek
Dobry wieczór. Fajrant i przerwa, ale może jeszcze przed nią przejdę się po drabince…
Jesteśmy zdruzgotani.
Wróciliśmy ze szkoły, poradni i załatwiania spraw chłopaków i po prostu skończyła nam się jakakolwiek motywacja życiowa.
Dobrej nocy i lepszego jutra, i …
Spokojnej. Przerwa mi się przeciągnęła, a weekend mam pracujący i wyjazdowy – od samego rana jutro.
Wracam w niedzielę wczesnym wieczorem.
Zaraz jeszcze dobranocka, wszakże.
Dobrych, kwiecistych snów!
Dzień dobry, niech będzie!!


Smuteczki precz! Niech idą, bo zapowiada się prześliczny dzień. Powietrze rześkie, żółtek świeci ostro; ponad świerkami
Kawa wypita: wśród róż, zapachu wiciokrzewu i kaktusa (a tak, tak – kaktusa ) na tarasie, który został wcześniej pozamiatany aligancko
A tera sprzątako i można poleniuchować!!
Witajcie!
Dziś mnie tu nie będzie, bo jadę do Zakopanego pospacerować, jak mawia nadprezes…
Donoszę, że kwiatki mi nie zwiędły. Masz refleks, Wiedźminko!
Wróciłem do domu. Zdumiewam się pustką, jaka tu dziś panowała…
Zjem coś, a potem pomyślę o jakiejś dobranocce 🙂
Zaliczyłam dziś napad pracowitości i zajęłam się dość gruntownymi porządkami. To pewnie odreagowanie sześciu zebrań,a każde co drugi dzień… można się zmę
czyć.

ale najciekawszy był starszy pan z propozycją, by spółdzielnia dała jakieś ulgi starszym osobom.. no bo jeśli mogą jeździć komunikacją miejską za darmo i mają bezpłatne niektóre leki, to dlaczego nie inne korzyści ?
Tak działa rozdawanie nie swoich pieniędzy
Witajcie!
Może mi się uda dzisiaj błogo poleniuchować…
Dzień dobry, choć to już niemal południe! I ja dzisiaj leniuchuję cytując pana Brzechwę: „Spotkał katar Katarzynę…”, a plan był zgoła inny
No i nie lepiej było uciec przed nim do Krakowa? 😉
Atak nastąpił nocą
bezpieczniej potrzymać go w domu – jutro przed firmą nie ucieknę.
Dzień dobry
przed zakupami. Ostatecznie coś nam się od życia należy
A nie same obowiązki i praca 

Po wczorajszym urwaniu głowy (oczywiście w przenośni), niedziela zapowiada się równie pracowicie. Chyba pojedziemy na wycieczkę
Początkowo myśleliśmy o czymś dalszym, ale gdy pomyślę o łażeniu po prerii w prawie 40 stopniowym upale (w pełnym słońcu na pewno dużo więcej), to jakoś mi się odechciało…
Lake Michigan powinno jeszcze chłodzić… chłodna bryza to jest to czego potrzebujemy
Kraków też jest okropnie duszny. Nawet iść na spacer mi się nie chce…
Ja miałam mieć na dziś plany, ale ponieważ jestem flexi (oraz kondycyjnie padnięta), to cały dzień spędziłam w domu. Znaczy bardziej w ogródku. I na werandzie. I bardzo mi się to podobało.

Dobry wieczór! Po bardzo udanym weekendzie – zarówno zawodowo, jak i towarzysko, w tym dość niespodziewanej, ale jakże miłej wizycie u Jo
dotarłem do domu.
Pociąg miał godzinę spóźnienia, po drodze się zatrzymywał i wyłączał całki prąd, czyli gniazdka, światło i klimatyzację, a ponieważ to było pendolino, brak klimatyzacji był naprawdę uciążliwy.
Na szczęście w najbliższym czasie nie czeka mnie żadna podróż pociągiem.
A na razie idę odparowywać, jeszcze się zjawię na dobranoc.
No właśnie Piter się martwił o klimatyzację…
Dobrze, że my jednak będziemy jechać samochodem. Tak myślę.
Och, w samochodzie możecie uchylić/ otworzyć okna, zatrzymać się co jakiś czas, wysiąść i przewietrzyć.
Ale owszem, klima ważna rzecz przy tej pogodzie.
Dobranoc.

Po dobranocce i przed
tych, którzy nie śpią zapraszam na nowe pięterko.
Wróciliśmy z wycieczki i zakupów
Mimo wczesnej pory, duchota straszna. Nie było czym oddychać.
Nie obchodziliśmy jeziorka dokoła. Chociaż to nie tak daleko, ale chyba nie dalibyśmy rady
Poszliśmy tylko do żółwi, których nie było… Widocznie woda na zalewiskach jest wystarczająco ciepła i nie wyłażą… Przy okazji zostałam pogryziona przez jakieś muchy… do krwi. To nie komary, że tylko trochę udziabią…
Humorki się poprawiły…
Lodowata!!! Nie dziwi, że nikt się nie kąpał.
Pojechaliśmy oczywiście nad Sand Pond w Zion. Małżonek wysiadł i od razu był gotowy do powrotu
Mimo protestów małżonka zajechałam jeszcze do wiaty, gdzie zwykle pomieszkują dymówki. Były!!! Staliśmy pod tą wiatą, gdy zawiało od Lake Michigan… lekka bryza z lodową nutką. Momentalnie nas ochłodziło. Szczególnie, że byliśmy mokrzy od potu
Pojechaliśmy jeszcze dalej, na plażę nad Lake Michigan. Nikt się nie kąpał, chociaż trochę osób było (tak bez przesady tłumnie, bo jakieś z 10). Weszłam do wody, bo ugryzienia piekły mnie żywym ogniem. A wiem, że woda pomaga… wypłukuje wpuszczony jad. Musiałam wejść do kolan, żeby zamoczyć całe łydki… jakbym wsadziła nogi do zamrażarki
Gdy tylko pieczenie przeszło, wyleciałam z wody biegusiem. Nogi nagrzałam w ciepłym plażowym piaseczku…
Im dalej od Lake Michigan, tym wiaterek cieplejszy. Gdy wracaliśmy, przypominał już powiew z suszarki do włosów…
Mam nadzieję, że mokrzy i spoceni nie przeziębiliście się w tej lodowatej bryzie!
Ja też mam taką nadzieję
