Na początku myślałem, żeby napisać po bożemu, chronologicznie, „a pierwszego dnia tośmy…” (jedli placki, jak w monologu Krzysztofa Litwina z Piwnicy pod Baranami), ale zaraz mi przeszło. No bo w sumie fajniej zorganizować wpis wokół zdjęć, miejsc czy wydarzeń. Dlatego zacznę od najbliższego otoczenia i spaceru nad Sołą, a częściowo nawet w Sole – stan wody był taki niski, że można ją było przebrodzić, co też i zrobiliśmy, jeszcze tego samego dnia, kiedy przyjechaliśmy.
Soła tuż koło ujścia Koszarawy rozlewa się szeroko. Od zachodu dołącza do niej „papierówka” – boczny kanał, biegnący od nieczynnej już papierni. Zamknięcie papierni ma oczywiście minusy, zwłaszcza jeżeli chodzi o lokalny rynek pracy, ale i plusy: wąskim, rwącym strumieniem nie płyną już śmierdzące, choć nadspodziewanie kolorowe ścieki. W połączeniu ze znaczną poprawą podejścia lokalsów do ekologii sprawiło to, że w Sole pojawiły się bobry albo piżmaki. Niestety nie mam zdjęcia, akurat tym razem nie zaszczyciły, ale parę lat temu widziałem jednego na własne oczy. Natomiast tym razem udało mi się sfotografować z daleka drozda (jak sądzę) – wielkość i ubarwienie na to by wskazywały.
Następnego dnia podczas powrotu z zakupów dostrzegłem zaś na samym brzegu rzeki innego ptaka, a jakiego, to nie mam pojęcia. Grzbiet, ogon i głowę miał ciemnografitowe (nie czarne), natomiast brzuch – jasnobeżowy (nie biały). Sylwetka trochę jakby zimorodkowa, ale przecież nie przy takich kolorach? Siedział na kamieniach tuż nad wodą i podfruwał tylko, uciekając przed ludźmi, którzy zanadto się zbliżyli. Na oko raczej nie łowił ryb, najwyżej jakieś nadwodne owady.
Ta sama Soła nieco wyżej, może z dziesięć kilometrów przed Żywcem, płynie przez Węgierską Górkę, gdzie mamy ulubione kąpielisko. Nie inaczej było i tym razem – wybraliśmy się tam, trafiając idealnie z pogodą, po porannych opadach, a przed popołudniową burzą, mieszcząc się z plażowaniem (na kamieniach, ale cóż z tego), zakupami i obiadem w karczmie „Pod Niedźwiedziem.” Poza nami i rybkami w Sole z żywych istot były jeszcze węże, najprawdopodobniej żmije, po drugiej stronie rzeki, wygrzewające się na kamieniach. Zdjęcia niestety brak, mam tylko ogólny widok w dół Soły.
Odwiedziliśmy również moją Kuzynkę, zamieszkałą kilkanaście kilometrów od Żywca. Kuzynka sprowadziła się tam po ładnych paru latach mieszkania za granicą, i poza mężem i synem ma dom pełen zwierzaków. Do pilnującej obejścia pani Bernenki Pasterskiej vel Lotty (na zdjęciu poniżej) i dwóch bardzo urodziwych kotek dołączyły niedawno dwie kaczki gatunku biegus indyjski (drugie zdjęcie jeszcze niżej), sprowadzone w trybie pilnym jako broń biologiczna na bezskorupowe ślimaki, których nic się nie imało, a żarły owoce i warzywa na potęgę. Nie wiem, czy broń działa, bo kaczki się dopiero aklimatyzują.
W Żywcu można odwiedzić również przyrodę z grubsza oswojoną – w parku jest coś w rodzaju minizoo, a w nim liczne ptactwo domowe, mniej lub bardziej ozdobne, a także konie, kozy, daniele, świnki, osły… Są kuce walijskie, którym miłe dziewczyny z obsługi zaplatają grzywy w warkocze:
Za ogrodzeniem można zaś podziwiać oprócz danieli (podarowanych Żywcowi przez Annę Komorowską, żonę byłego prezydenta RP) również indyki, kozy, owce i strusie – na moje oko chyba australijskie emu. Oczywiście łapczywe i wszystkożerne, jak to strusie.
Okazało się również, że od dziewczyn z obsługi można nabyć ozdobne pióra mieszkających tu pawi (dochód przeznaczony jest na utrzymanie zoo). Nie omieszkaliśmy z tego skorzystać i już po chwili trzymaliśmy w dłoniach piękne pióra – gdyby nabyć ich więcej, można by ułożyć z nich bukiet całkiem jak z kwiatów.
Na koniec zaś fauna zupełnie nietypowa – ogrodowy krokodyl z jednej z willi w Węgierskiej Górce, co prawda kontuzjowany, ale… wart pokazania. W końcu nie zawsze ma się okazję zobaczyć takiego gada w sercu Beskidów! 🙂
Jak to mawia Tata Quackie: wszystko zwirze, co ma pirze – i nie tylko. Tak to wyglądało w ubiegłym tygodniu (tzn. wówczas, gdy nie padało).
Te zwierzątka w minizoo nie były podpisane? np. jakie strusie?
W czasach mojego dzieciństwa w Mościcach też było minizoo, pod nazwą „Małpi Gaj”, utrzymywane przez dominanta dzielnicy, Zakłady Azotowe. Doszło tam swego czasu do jedynego chyba w Polsce przypadku, że pracownica zakładu przemysłowego dostała zwolnienie lekarskie z powodem „pogryziona przez małpę”…
Otóż właśnie co do podpisów, to nie wszystkie były. W stajni każdy koń, kuc, osioł i lama mają swoje boksy i te boksy są podpisane, natomiast już na wybiegach danielowo-kozich czy też w wolierach – nie. I trudno znaleźć szczegółowy opis w sieci.
Ale że bobrów nie ma? No też coś.
No chyba są, tylko się kamuflują. Ten, co go widziałem parę lat temu, wypłynął wczesnym, jeszcze dość jasnym wieczorem.
A z kaczkami to trzeba uważać…
O rany, na co?!?
Bo kaczka sra.

Mogą Cię porwać dla okupu:-)
Taa, okup jest w kontekście srania odpowiednim słowem
Abstrahując na chwilę od przyrody, Żywca etc. – właśnie pomagam Najjuniorowi wieszać półki w jego pokoju, na ścianie z rigipsu. Ilość komplikacji, jakie się przy tym pojawiają, wynikających głównie z potwornego bałaganu, jaki N. ma w swoim pokoju, świadczy o tym, że młody człowiek ma niewątpliwie sporą część moich genów. Gdybym kiedykolwiek w to wątpił.
Do pokoju mojego syna, to wolę nie zaglądać… też ma bajzel
Kiedyś czasami wpadałam tam i sprzątałam, bo coś mi się w środku przewracało, nie mogłam zrozumieć jak można w takim bałaganie żyć. Teraz już tego nie robię. Syn jest dorosły (we wrześniu skończy 32 lata) i nie będę się wtrącała w jego życie. Niech żyje jak chce. Jego pokój, jego bałagan… 
To na pewno moje dziecko, tylko nie wiem czemu takie bałaganiarskie


A co do mojego macierzyństwa, to nigdy nie miałam wątpliwości
Tylko czasami sobie myślę, że to moja wina… powinnam więcej wymagać, a mniej samej sprzątać… nie wyrobiłam w synku tego nawyku
No cóż, moje właśnie dlatego „moje”, że bałaganiarskie. A co do wyrabiania (lub nie-) nawyków, to temat na osobny wpis i rozmowę.
Dobranoc.
Spokojnej – tak ogólnie.
Dzień dobry na nowym pięterku
Uwielbiam takie klimaty… las i woda 





Relacja i zdjęcia cudne
Zdjęcia ptaszków trochę niewyraźne, ale ten, którego nie rozpoznajesz, to może być pluszcz. Dorosłe osobniki mają białą pierś, ale młodociane już nie. Na zdjęciu tego nie widać… czy ten ptak miał cały brzuch taki jasny, czy tylko pierś i część brzucha? Jeśli cały, to nie mam pomysłu co to może być
Bo ja się aż tak dobrze na ptakach nie znam…
Wiem jedynie, że pluszcze żerują nad wodą. Świetnie nurkują wyjadając wodne owady, tak z powierzchni, jak i spod wody…
Kaczki cudne!!! Jeszcze takich nie widziałam
Poczytałam i obejrzałam z przyjemnością
Oczywiście szczególnie te pierzaste
Ależ oczywiście, że to pluszcz! Bardzo dziękuję za identyfikację. A zdjęcia są jakie są, bo z komórki, mimo że właśnie niedawno wymieniłem, to nadal zoom nie daje rady.
Kaczki są, jak zeznała kuzynka, wyjątkowo szczupłe (może to dobroczynny wpływ biegania, które mają w nazwie gatunkowej? 😉 ), więc przeciskają się swobodnie przez otwory, w których normalna kaczka by utknęła. Usłyszałem m.in. opowieść, jak to zaraz po przyjeździe entuzjastycznie nastawiony pies ruszył się zapoznać z kaczkami, które sprintem pobiegły do odgrodzonej, warzywnej części ogródka i – ku zdumieniu widzów –
szczupakiem przeleciały przez oka szerokiej siatki.
No to się cieszę, że trafiłam
Nie mam zastrzeżeń do jakości zdjęć, bo rozumiem, że nie jest łatwo „ustrzelić” ptaka, szczególnie jak nie chce „przypozować”
i kręci się jak bąk w kobylim zadku.

Opowieść o kaczkach rewelacyjna
Te kaczki kuzynki wyglądają inaczej niż przeciętne kaczki. Nie wiem, czy gdy robiłeś im zdjęcie, to były wystraszone, czy ich sylwetka zawsze jest taka „wyprostowana”?
Idę spać
Może to, że było gorąco, a ja sporo czasu spędziłam w ogródku? Wędziliśmy boczek
A przy okazji wyprałam chodniczki z łazienki na dole
Przy okazji… znowu się nam zepsuł „power wash”, czyli maszyna, która pięknie ściąga brud i nie muszę szczotkować… samo się pierze
No i musiałam szorować szczotką i płukać kilka razy
Jak to się człowiek do wygód przyzwyczaja… 
Trochę mnie ten dzień zmęczył
Dzień dobry poniedziałkowo. Poszedłbym sobie uciąć drzemkę…
Melisę poproszę. Podwójną. Bo bezmyślnie spojrzałam w wiadomości z rana.
Ale jakby kto potrzebował kawy, herbaty, czy śniadania, to proszę uprzejmie:
Dzień dobry! Kawa na rozruch od Jo i zaraz jestem (przytomniejszy).
Witajcie!
Gienia jeszcze śpi czy może się urlopuje? Ja na urlop wyjeżdżam w sobotę i już mam urwanie głowy 😉
Ha. Mazury?
Się wie!
Ej, no ja dzisiaj podałam śniadanie!

Ale proszę bardzo – niemiła księdzu ofiara, to jutro będzie Gienia.
Toć przecie skorzystałem, z podaniem źródła (kawy)!
Toć ja w trosce o ciebie, a ty – foch! W samo południe!
Jaka przyjemna wycieczka, nie byłam nigdy w Żywcu, to znaczy teraz już jakby tak.
Kaczki jak kaczki, ale kaczory to dopiero potrafią namieszać.
Przyjemnego tygodnia:)
A dziękuję. Żywiec ma jeszcze parę innych ciekawych miejsc, to tylko mój wybór, żeby skoncentrować się na przyrodzie, ptakach i zwierzętach.
to ja poproszę więcej;-)
Hmm, to ja muszę pogrzebać w folderze ze zdjęciami… I chwilkę znaleźć na wgranie i dodanie, choćby pod kreską.
Pogrzeb w tym folderze
Też chętnie zobaczę, chociaż moje ulubione to (jak pisałam) las i woda 
Dzień dobry
Zaczęło lać przed świtem i leje, błyska i grzmi
Nareszcie nie będę musiała podlewać ogródka 
Jak to dobrze, że wczoraj zabrałam do domu wyprane chodniki, chociaż jeden jeszcze był wilgotny
A u nos, wicie, dusno i porno…
A teraz idzie ZNÓW na Warszawę. My jesteśmy w środku umiarkowanie intensywnej burzy.
No i zapeszyłem tę umiarkowaną intensywność. Wyłączam się, pardon

Może do Warszawy nie dotrze…
Obawiam się, że właśnie jest nad…

U mnie na Błoniach był spokój. Wystarczyła ta popołudniowa.
Coś podobnego. A na mapie w necie wyglądało, jakby cała Wawa jeszcze raz wieczorem była przykryta komórką burzową, i to solidną.
Dobry wieczór:)

Piękna relacja QMistrzu.Bardzo chętnie, tak jak Gimi, obejrzę inne fotki 🙂 Niestety w Żywcu nigdy nie byłam 🙁 Nazwa kojarzy mi się jedynie z piwem 😉
Berneńska Lotta jest przecudowna 🙂 Sama planowałem zakup psiaka tej rasy. Jednak odpuściłem sobie, gdy doczytałem, że żyją dość krótko 🙁 Serce by mi z żalu pękło 🙁 Kucyk też jest piękniusi:)
PS. Nawet nie wiecie, jak ja Wam tego deszczu zazdroszczę
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie
Ha. No to muszę się poważnie, poważnie zastanowić nad tymi zdjęciami.
Ja już zmykam spać.

Pod kordełkę, bo chłodzenie włączone i trochę zmarzłam.
Spokojnej!
Jak widać po moich komentarzach, burzę mamy chwilowo za sobą, zaraz dostanie ją Krynica Morska z przyległościami… Zaraz idę myśleć nad dobranocką.
To ja też dobry wieczór burzowo i dobranoc burzowo.
Powinieneś z grzmotem, a przynajmniej z błyskiem.
To i ja idę spać
Ale żeby nie było za dobrze, to powiedział mi, żebym poczekała na rachunek za prąd… te urządzenia ciągnął trochę więcej, niż poprzednie… Zaczekam
Na razie nie biorę do głowy 
Niby przestało padać, ale na podwórku sauna. Duszno i porno…
Dobrze, że małżonek zdążył wymienić naszą klimatyzację na nowszą. W domu chłodno i przyjemnie
Dzień dobry. Naokoło chmury. Lekko kropi. No cóż, czasem musi popadać (póki nie mam urlopu).
Tu podobnie. Chmury zdecydowanie deszczowe od zachodu.
…bry
Od rana mnie dręczą rzezią wołyńską.
Od niektórych rzeczy trudno się uwolnić, wracają same. Albo coś im pomaga. Tu akurat duchy przodków obudził ubiegłoroczny film i znowu mamy małe piekło.
Ale herbatkę, taką na nerwy, to chętnie wezmę.
Witajcie!
Chłodniej i chmurno – miła odmiana po wczorajszej saunie!
Dzień dobry:)

Piękne te fotki. Zdjęcie z pociągiem suuper. Moją uwagę przyciągnęło również niebo na fot.3 (dodatkowej). Chmurki jak malowane… Super
Dzień dobry
No i ta pierońska wilgotność, która w znacznym stopniu podnosi temperaturę odczuwalną 

Na razie u mnie pochmurno, ale ciepło. A ma być jeszcze cieplej (31C)
Czyli znowu będzie sauna
ja z innej beczki: czy tylko mnie tak wolno się zdjęcia wgrywają? a może są za duże? tylko jak je zmniejszyć w łatwy sposób i najlepiej kilka jednocześnie?
I zapraszam pięterko wyżej w wolnej chwili