Czasy nastały takie, że mało kto podejmuje wysiłek przejścia dalej niż do najbliższego przystanku. Ci, którzy wsiadają w tym celu na rower, uchodzą za skrajnie ambitnych i aktywnych fizycznie. Pieszo? Dawno już z tego wyewoluowaliśmy! Biegać? To takie nienaturalne… no i właściwie po co?
Nie uwierzycie, ale są jeszcze – całkiem liczni! – ludzie, którym nie tylko chce się chodzić, ale nawet – przez nikogo nie przymuszani! – biegają na dystansach, myśl o przejściu których na piechotę budzi w przeciętnym mieszczuchu wręcz zgrozę! W wielu miastach Polski, pod różnymi wezwaniami, hasłami czy pretekstami odbywają się amatorskie biegi długodystansowe: maratony, półmaratony, czasem na krótszych dystansach. Kraków nie jest tu wyjątkiem, raczej można powiedzieć, że przoduje. Jakiś czas temu wspominałem o jesiennym Biegu Niepodległości. W zeszłą niedzielę odbył się już 14-ty Krakowski Półmaraton Marzanny. Nasi rozbiegani przyjaciele wzięli w nim udział na trasie, grupa bardziej zastałych energicznie im kibicowała (między startem a finiszem można sobie było spokojnie pójść na kawę i ciastko!).
Pogoda wyjątkowo dopisała. Po mżawej i nieprzyjemnej sobocie wstał chłodny wprawdzie, ale przyjemny i pogodny dzień. Dość silny wiatr oczyścił powietrze z pyłów, eliminując potrzebę zakładania maseczek przez biegaczy i kibiców. Chłód zbawiennie wpływał na chłodzenie mięśni, a słońce nastrajało optymistycznie.
Informacje organizacyjne, cel charytatywny oraz trasę biegu można znaleźć na stronie imprezy, dlatego skupię się raczej na ciekawostkach. Organizatorzy założyli, że każdy uczestnik wie mniej-więcej, w jakim czasie zdoła przebiec dystans 21 kilometrów. Aby dopomóc w utrzymaniu założonego tempa, na trasę wyruszyli tzw. pacemaker’zy, doświadczeni biegacze którzy podjęli się utrzymywać na trasie zadane tempo. Dla widoczności i rozróżnienia, nieśli oni unoszące się nad głowami kolorowe baloniki z napisanym założonym czasem biegu: pomarańczowe dla czasu 2 godz 9 minut, różowe dla 2:19, w innych kolorach dla innych prędkości. Podejmują się tej roli ludzie świadomi pewnej nadwyżki energii, stąd skłonność do żartobliwych akcesorów, jak peruki, i zabawnych, rzucających się w oczy strojów. Jeden z nich – co widać na zdjęciu – biegł z barkiem na kółkach; ponoć na całym dystansie…
Każdy z zawodników dostał czipa, który odnotował czas przebiegnięcia linii startu, punktów kontrolnych oraz mety, a także pozwalał kibicom obserwować online na ekranach smartfonów pozycję wybranego uczestnika. Po zakończeniu biegu uczestnicy, niezależnie od uzyskanej pozycji, otrzymali pamiątkowy medal (jego wizerunek zdobi ten wpis na stronie głównej). Doprawdy, miejsce liczyło się być może dla nielicznej, ścisłej czołówki. Dla większości sukcesem było ukończenie biegu w założonym czasie – a biegli i młodzi i całkiem wiekowi, chudzi i grubi, o różnicach płci nie wspomnę.
Jeszcze słowo o wynikach. Najszybszy biegacz przebył 21 km w niewyobrażalnie krótkim czasie jednej godziny i dwunastu minut – wątpię, aby mi to wystarczyło do przejechania takiego dystansu na rowerze! Najszybsza dziewczyna była na mecie ok 8 minut później. Najsłabszy czas w tabeli to 3 godziny 10 minut…
Chylę czoła przed wszystkimi uczestnikami tego biegu! Nie tylko zaprezentowali niezwykłą krzepę i odporność, ale także przyczynili się do wsparcia Fundacji Wspierania Kardiochirurgii dziecięcej Schola Cordis. Duże osiągnięcie i piękny gest!
Wszystkie prezentowane tu zdjęcia są autorstwa Zośki, zwanej niekiedy Zimną Zośką. 😉 Dziękuję!
Przedstawiam koleżeństwu wizję aktywnego spędzania weekendu!
O rany. Mogę się podpisać pod tym o rowerze… Zakładając, że większość trasy byłaby z górki.
U nas też był półmaraton w niedzielę, ale akurat nie mieliśmy nikogo znajomego w składzie, a ponieważ w sezonie zdarza się to (półmaraton lub cały) gdzieś raz na miesiąc, to – szczerze mówiąc – zwykliśmy traktować go bardziej jako uciążliwość (bo zamykają ulice i np. nie można się wybrać nigdzie autem) niż jako święto kultury fizycznej.
Tym bardziej, że mnie osobiście ostatnio Wielka Stopa nie pomaga w aktywności.
Dobry wieczór! Piękna sprawa w naszym kraju takie inicjatywy są naprawdę cenne.
Umarłbym po trzech kilometrach:-). Szacun. Fotka 2327 – pacemaker jest niezły.
A i dzień dobry.
Witajcie!
Patrząc za okno z przyjemnością wspomina się niedzielną aurę 🙂
Dzień dobry

Bardzo dobry pomysł z tym bieganiem
W końcu trzeba się trochę rozruszać po zimie…
Ale, żeby tak od razu po ulicy? I zaraz na 21 km?
Może by tak najpierw w domu? Dookoła stołu? Na kopiec Kościuszki się wybrać?
Ja tam zacznę trening biegaczy od mocnej, aromatycznej kawy

Zapraszam wszystkich wirtualnie biegających
Ulica dobra do biegania…
Dobiegam ostatkiem sił po kawę…
Wkleiłabym jeden obrazek, ale nie umiem.
Pani wklei linka, pani usiądzie, poczeka, się zrobi.
Wrzuciłam do galerii (chyba…) i utkłam na ament.
Pojedyncze obrazki łatwiej wrzucać do Biblioteki Mediów, niż do galerii 🙂
A bardzo możliwe. Uprzedzałam, że się nie znam. Ale tak jakoś zapragnęłam mocno skomentować temat biegania. I się wytłumaczyć
Dzień dobry. Jakoś tak od rana – mętnie. Może zaraz się odmętni. Żeby było jasne: nie za oknem, tylko wewnętrznie.
I miałam rację. Z lekka mnie połamało i mam dziś dzień wagarowicza.
No to relaksu, o ile to możliwe, i szybkiego powrotu do formy!
No to masz czas na Wyspę!
Tak. Zaraz odrobię zaległości w oglądaniu.
Dzień dobry!
Podziwiam biegaczy, zwłaszcza tych z najdłuższym czasem w jakim ową trasę pokonali.
Je pewnie bym padła na jakiś zawał miej więcej po 1/4 trasy, może nawet prędzej.
Najbardziej podoba mi się przerwa na kawę i bieg z barkiem (pod warunkiem, że nie ja bym biegła). Poza tym co do biegania mam stosunek taki, jak na niebieskim obrazku, którego nie umiałam dołączyć. Wolę bardziej produktywne zajęcia, jak chociażby cięcie żywopłotu, ale szczytną ideę popieram – ostatecznie moich panów też wypchnęłam na bieg charytatywny.
Bardzo fajna relacja!
Idę sobie popatrzeć na ciemierniki przez okno. Żeby odzyskać równowagę.
Witaj Tetryku, Witajcie,
na zdjęciach rozpoznaję jednego z blogerów należącego do wspólnych znajomych; z bloga Tuv wynika ponadto, że również tam była chociaż nie biegła 🙂 Czyli pewnie w przyszłym roku zmienią nazwę na Blogerski Półmaraton Marzanny 🙂
Tak, cała ekipa: trójka startujących i kupka kibiców była blogowej proweniencji 🙂 Ale to tylko niecały jeden promil uczestników!
Ale na imprezie mogli być inni blogerzy, tacy których nie znasz
Także Falkon może mieć rację

Sokół jest człowiekiem pełnym potencjalnych możliwości!
Dzień dobry

I to wcale nie z takiego powodu, jak Jo
Za winem nie przepadam 
Mój artretyzm by mnie zabił za takie eksperymenty
On nie lubi biegania, a i marsze znacznie zwalnia. Tym większe brawa uczestnikom

Świetna relacja (jak zwykle)
Tutaj też są różne takie imprezy, ale muszę ze wstydem wyznać, że jeszcze na żadnej nie byłam.
Muszę też przyznać, że przebiegnięcie 21km., to jak na moje możliwości rzecz niemożliwa. Padłabym po kilkunastu metrach
Tak się zastanawiam… No bo ja nie mogę nigdzie pracować zarobkowo, a co za tym idzie – mieć podpisanej żadnej umowy. Czy jakbym książki w barterze wymieniała na Martini Prosecco, to też by mi ten mój zasiłek-którego-nie-mogę-się-doprosić zabrali?
Skomplikowane: należałoby obliczyć rynkową wartość tego prosecco (ale w hurcie czy detalu? Czy wymieniałabyś na pojedyncze butelki, czy może od razu na beczki? Od producenta, dystrybutora, hurtownika czy detalisty?). Słabo to widzę, w sensie nie-do-policzenia. Chociaż oczywiście fiskus nie takie rzeczy wyliczał. Niestety.
Myślałam raczej o takim wariancie:
organizuję pod-wieczorek autorski i wymieniam bezpośrednio towar za towar.
Jak wiesz, postanowiłam zostać autorką NISZOWĄ.
Pozwolisz, że przysiądę w tej niszy, na jakimś zydelku.
Alęż ofkors.
Z tym Martini to się jakoś dogadamy

Ta pani weszła tu w tym futrze i w tym futrze wychodzi.
A ja w ogóle przechodziłem przypadkiem, z tragarzami.
Ale z pieskiem, czy bez pieska?
Ooo!
Otóż i fajrant. Tak właśnie powinno być, jak nikt nie zawraca głowy ani innych części ciała. Chwila przerwy.
Dobrych snów!
Witajcie!
Może i tutaj wreszcie ta pogoda dotrze? Przynajmniej jutro, na wielkie śpiewanie Ody…
Doczłapałem do piątku. Uff. Dzień dobry.
Dzień dobry! W Kaszebelandzie słońce i 4 stopnie. Dobry początek weekendu- pierwszego tej wiosny. Dobrego dnia życzę wszystkim.
Dzień dobry, to ja o pogodzie już nie muszę
kawa i banan, dzień zaczyna się zgoła inaczej niż skończył się poprzedni.
A skoro jeszcze nikt nie nastawił ekspresu, to ja sobie pozwolę.
Oj, kochani, co tu się dzieje od rana. Na szczęście nie jest to dalszy ciąg wczorajszego wieczoru, i w ogóle z innej strony, ale zamieszanie życiowe robi się spore. Oczywiście robota poszła w odstawkę 🙁 więc nie wiem, jak dzisiaj będę na Wyspie…
Miszcz suspensu cholera no.
Dzień dobry

A potem… jak zwykle… do roboty 
Piątek, piąteczek, piątunio
Podwórko sprzątnięte, pierzaste nakarmione, można się brać za swoje śniadanko
Dobry wieczór, niestety przelotnie.
Działo się dzisiaj, oj działo. Niestety właściwie niczego nie mogę na ten temat zdradzić, ale chodziło o miejsce pracy małżonki (albo jego brak), następnie o stan psychiczny Juniora, a wreszcie o przemiłą, ale niełatwą rozmowę z serdecznym kumplem sprzed lat. A za chwilę goście wpadają i będę musiał po tym wszystkim czynić honory. I zapowiada się, że już dzisiaj na Wyspę nie zawitam
Powiem tylko jedno na koniec – to, że udało mi się przy tym wykonać 75% normy, uważam za niewąski sukces, mimo że wolałbym oczywiście wykonać 100.
O, fantastico. Że w ogóle udało Ci się popracować, to szacun.
No to jak zjem kolację, to rozejrzę się za dobranocką…
Dzień dobry. Najpierw nadrabianie zaległości z wczoraj, potem bieganie, a na końcu wyjazd. I powrót w niedzielę. Tak że ten…
Kochani, wybywam za chwilkę. Do zobaczenia!
Udanego wyjazdu, Mistrzu Q
Deszczowe dzień dobry
I to nie dlatego, że jesteśmy z cukru, a głównie dlatego, że zdjęcia nie wychodzą za dobrze…
U mnie nawet szans nie ma na przedarcie się słońca. Deszcz ma padać do poniedziałku włącznie, czyli nasza cotygodniowa wycieczka poszła sobie z deszczem…
Bo widzisz Miralko wątkiem jest półmaraton . Nic nie może zatem być na full . Dotyczy to również pogody . A w życiu , jak to w życiu : jest pół litra , półprawda , półnagi , półświatek , półgłówek , półśrodek , północ , Pułtusk . I tu jest problem , bo z jednej strony dotyczy to mazowieckiego miasta , a z drugiej – przewodniczącego RE pana Tuska . Można mieć wątpliwości , czy uniwersalny fragment słowa pół , może być stosowany również wobec nazw , czy nazwisk ?? Dzień dobry wiosennie 🙂
Dzień dobry Maksiu


Może dlatego te „połówki” wyglądają i działają inaczej w nazwach i nazwiskach, bo się je pisze przez „u”, a nie „ó”
Masz na ten przykład „pułk”, co wcale nie oznacza połowy literki „k”…
Zuch z Ciebie …. Faktycznie , kto by pomyślał – trzy bataliony = pułk = 0,5 K . Przecież można wykorzystać przy szyfrowaniu !!!
Wydaje mi się, że taki szyfr byłby zbyt logiczny, czyli za łatwy do rozwiązania
A poza tym, brawa należą się Tobie, bo to Ty wpadłeś na takie rozwiązanie 

Ale dzięki za pochwałę
Jezu… wpisuję „wyspa” i dziwię się, że mi komp reszty nie podstawia.
Piteeeer! Martini! Natychmiast!!!
(Tak, to znaczy, że przed chwilą miałam uroczą potyczkę z młodszym synem. O sprzątanie przed przyjazdem JEGO gości).
Też czasami tak mam
I to wcale niekoniecznie po potyczkach z kimkolwiek. Chociaż, jak się myśli o czymś intensywnie, to inne rzeczy jakoś wylatują z głowy 

Mam nadzieję, że Martini pomoże wrócić Ci do równowagi
Dobranoc.
Jutro jeszcze cięższy dzień. Ech.
Na tym pięterku pobiegaliśmy, to może teraz pochodzimy?


Zapraszam pięterko wyżej