Jak to często bywa, nie bardzo wiedzieliśmy dokąd pojechać, więc wybraliśmy się w stare miejsce – North Dunes Nature Preserve. To prawie na pograniczu z Wisconsin, niecałą godzinę jazdy samochodem. Nad Lake Michigan, w tym miejscu, przebiega ścieżka migracyjna ptaków. Szczególnie wiosną, całe ich chmary lecą na północ na swoje lęgowiska. Można tam spotkać ptaki, które nie zatrzymują się u nas na lato. Byliśmy ciekawi, czy już jakieś „nowości” będą…
Jak zwykle zajechaliśmy najpierw nad Sand Pond. Tym razem nie szliśmy dokoła. Wszędzie panowała cisza. Zwykle w zaroślach coś lata i kwili, ale nie tym razem…
Na wodzie zobaczyłam jakieś kaczki. Między krzyżówkami coś migotało miedzią. Głowienki preriowe. Dość rzadko przez nas spotykane…
Niby byliśmy zajęci kaczkami, ale zauważyłam coś dużego lądującego po drugiej stronie jeziorka. Czapla modra!!! Kiedyś czytałam, że nie wszystkie te czaple odlatują na południe. Część zostaje. Ale wydaje mi się, że to bardziej na południu stanu Illinois. Tu, podczas srogich zim, nawet Lake Michigan zamarza. Co prawda nie w całości, ale po kilka kilometrów od linii brzegowej. Który ptak by leciał taki kawał? A jeszcze czapla musi mieć w miarę płytką wodę…
Znad Sand Pondu, oczywiście nad Lake Michigan. Wiało lodem… Momentalnie zgrabiały mi ręce. Małżonkowi z resztą też. Odeszliśmy za pas wydm i od razu zrobiło się cieplej. Jakbyśmy byli daleko od tego lodowatego wiatru…
Koniecznie chciałam zajechać jeszcze na Marinę (właściwie nazywa się to – North Point Marina). Ogromna przystań jachtów. Zupełnie pusta o tej porze roku. Ale wiem, że często można tam spotkać różne wodne ptaki. Małżonek nie bardzo chciał jechać. Mówił, że nie warto… ale ostatecznie to ja siedzę za kierownicą 😉 Pojechaliśmy 😀
Przy wyjeździe z „Dunsów” zobaczyłam dwie pasące się sarenki. Zahamowałam. Małżonek momentalnie chwycił aparat i otworzył okno.
Mimo tego, że spotkanie było krótkie, zaledwie kilkuminutowe, ale jakoś tak poczuliśmy, że na pewno wycieczkę można zaliczyć do udanych. Mąż nawet przestał protestować i zgodził się na tę Marinę…
Na Marinie też było pusto. Czyżby małżonek miał rację i niepotrzebnie jechaliśmy? W oddali widziałam mewy, ale jest ich pełno wszędzie. Nawet pod sklepami w głębi lądu. To żadna atrakcja… Jurek był gotów od razu wracać, nawet nie wysiadając. Ale ja jestem uparciuch i ruszyłam z parkingu w stronę pomostów do cumowania jachtów. Od razu zobaczyłam szlachara… czyli kolejnego ptaka, którego nie spotykamy za często.
Daleko zauważyłam coś siedzącego na pomoście. Czyżby czapla biała? Trochę na nie za wcześnie! One przylatują z zimowisk pod koniec kwietnia, na początku maja…
Popatrzyłam przez aparat i cyknęłam zdjęcie… sztuczna papuga…
I tak wyglądała nasza wycieczka na Marinę i Dunes. Dwie godziny łażenia i trochę wrażeń. Zmarzliśmy, ale nie żałuję. Fajnie było 😀
Ps. Tak sobie pomyślałam, że do tej wycieczki dołożę te myszołowy rdzawosterne. Nie dałam rady pokazać ich w komentarzach, to pokażę tutaj. Nie są to co prawda super zdjęcia, bo było szarawo i paskudnie, ale zawsze coś tam widać. A „Rudusie” to jedne z moich najulubieńszych drapoli.
Ta wycieczka, to nie jest jakieś tam cudo, ani specjalnie ciekawa. Ale zawsze mogę coś tam pokazać
Na przetrwanie do następnego wpisu jest dobra 
Myszołowy rdzawosterne są duże. To jedne z tych większych. Dorastają do 63cm, a rozpiętość ich skrzydeł to prawie 1,5 metra.
Trudno za nim nadążyć 
Podczas lotu wykorzystują prądy powietrzne, żeby oszczędzać energię. Szybując osiągają prędkość od 32 do 64km/godz. Ale gdy lecą w dół do swojej ofiary, potrafią osiągnąć nawet 190km/godz. I co się dziwić, że gdy czasami próbuję „ustrzelić” takiego „rudusia” w locie, momentalnie znika mi z pola widzenia
Edit: Polska Wiki podaje rozmiar 63cm, ale angielskojęzyczna – 65cm. Niby to tylko dwa centymetry, ale jednak różnica jest…
Mogę jeszcze dodać, że zwykle samice są cięższe o ok. 25% masy ciała od samców. Czyli panie, które uważają, że są za grube w porównaniu do swoich panów, niech popatrzą na te ptaki
Te samice są zadowolone i nie przeraża ich waga… 

A tak w ogóle, to u różnych drapoli (jak zauważyłam) normą jest to, że samice są większe i cięższe. To panowie są tymi mniejszymi i lżejszymi, chociaż to głównie oni bronią gniazda, samicy i młodych.
Znakomite zdjęcia! Wiem, że się powtarzam, ale nie da się nie powtarzać 🙂
Trochę wam zazdroszczę tych wycieczek i zgodności zainteresowań…
Ależ Ukratku!!! Czy na te coroczne rejsy po Mazurach sam jeździsz? To też wspólna pasja i zainteresowania
Że nie tak często jak my? To nie ma znaczenia. My po prostu jeździmy bliżej, to i częściej 
A ile różnego ptactwa mogłabym obcykać!!! 
W sumie mogę powiedzieć, że Wam tych rejsów zazdroszczę. Też bym sobie popływała…
Rzeczywistość mnie odrywa od Wyspy, więc na razie nie będę się wypowiadał nt. wpisu, bo – jak wiesz – lubię merytorycznie. Jak nie dzisiaj, to jutro.
Wiem i z niecierpliwością czekam
A to ja tylko nieśmiało, że nie spojrzałam, kto nadaje, i już się wybierałam między Bordeaux a Tuluzę, a tu taka niespodzianka – i taaaaaaakie myszołowy.
Cieszy, że niespodzianka cieszy
Jeśli będą, pokażę…
Może jutro wybierzemy się do Elgin. Ma być słonecznie, to i zdjęcia „rudusiów” mogą być lepsze
Dobry wieczór;)
Zdjęcia jak zawsze piękne;)
Podziwiam refleks i cierpliwość! Ja to bym co najwyżej tę papugę obfotografowała;-P
Wydaje mi się, że te bezskrzydłe zwierzątka to są daniele, a nie sarenki mają inną budowę ciała od saren (choćby ogonki), ale nie chcę się wymądrzać, bo aż tak się nie znam;-)
Dzięki Gimi
Jestem pewna, że Tobie też przynajmniej część zdjęć by wyszła. I to nie tylko tej papugi… 
Wiem, że jest wiele różnych gatunków tych zwierząt i sama widzę, że różnią się od siebie detalami. Spokojnie mogę się zgodzić z Tobą, że te na zdjęciach to nie sarenki, a daniele. Chociaż z drugiej strony, to może być jakiś amerykański gatunek, którego obydwie nie znamy

Do tych zdjęć nie trzeba cierpliwości. My nie cykamy z „nasiadki”, czyli nie czatujemy na ptaki godzinami w zasadzce. Idziemy i jak coś widzimy, to cykamy
A co do zwierzaczków… Wszystko co nie ma rogów, to dla mnie sarenki, a te z rogami, to jelenie
Sprawdziłam u wujka Google. Daniele mają białe cętki, więc to na zdjęciach nie mogą być daniele. Sarny żyją tylko w Eurazji, więc i sarny nie. Znalazłam coś, co się nazywa mulak i chyba najbardziej jest podobne do tych zwierzaków ze zdjęcia. Prawdę mówiąc, to nawet nie słyszałam takiej nazwy.


Amerykanie mówią na te zwierzaki „deer”, czyli jeleń. A jak pisałam wcześniej, dla mnie jak jeleń, to i sarna
Mulak po angielsku to „White-tailed Deer”… może się pomylić? Jasne, że może
Witajcie!
Dzień zaczyna się optymistycznie – dużą dziurą w chmurach. Oby tak zostało!
Dzień dobry. Tak mniej więcej w miarę rozbudzonym i przytomnym okiem przyjrzałem się galerii, za którą brawa wielkie jak zwykle.
Bardzo podobają mi się głowienki preriowe z tymi głowami jak z miedzi, to w sumie nieoczekiwany widok dla kogoś przyzwyczajonego do zielonogłowych krzyżówek. Państwo szlacharostwo również niebywali – potargane „fryzurki” i dzioby, trochę dłuższe i smuklejsze niż u większości znanych mi kaczek (chociaż z tymi czerwonymi oczkami pani szlacharowa wygląda… niepokojąco 😉 ). A czapla w pierwszej chwili wyglądała jak nie przymierzając marabut. Doskonałe ujęcie też w locie, z tymi łapami rozcapierzonymi z tyłu. O sarenkach i myszołowach nie napiszę, bo zdjęcia mówią same za siebie – tylko może dodam, że to ujęcie w locie, z gałązką w dziobie, to już bliskie mistrzostwa.
Zaciekawiło mnie to betonowe ustrojstwo na przedostatnim zdjęciu z pierwszego zestawu, próbowałem się zorientować, co to takiego, ale nie znalazłem żadnej informacji na ten temat. Ze zdjęcia wynika, że to coś znajduje się na lekkim wzniesieniu, koło drzew. Mam kilka hipotez:
1. Rzeźba nowoczesna. Mało prawdopodobne, bo wygląda to na lekko zaniedbane, bez opisu, ogrodzenia ani żadnych takich. W Stanach rzadko zostawia się dzieła sztuki tak na żywioł.
2. Część statku. Owszem, były takie czasy, po pierwszej wojnie światowej, kiedy budowano statki z betonu, i całkiem możliwe, że to resztka takiego statku, ale nie wiem, dlaczego ktoś miałby ją tu przywlec i postawić, bo jeżeli dla atrakcji, to znów – dlaczego bez cienia opisu?
3. Jakieś urządzenie praktycznie przydatne w marinie, ale nie mam pojęcia, jakie. W gdyńskiej marinie niczego podobnego nie kojarzę, co jeszcze o niczym nie świadczy. Może takie coś kiedyś służyło, bo ja wiem, wciąganiu albo spuszczaniu jachtów? Albo ułatwiało czyszczenie kadłuba po wyciągnięciu z wody? Mistrzu Tetryku, z doświadczeń okołojachtowych może miałbyś jakieś sugestie?
Aha, i gdzie to jest w marinie? Szukałem na Wikimapii i Google Street View, ale nie znalazłem. W którym miejscu mariny to jest, od południa, od północy? Kojarzyłabyś jakieś punkty orientacyjne?
Aha, właśnie znalazłem. Po obejrzeniu z różnych miejsc i kątów – to wygląda jak olbrzymia betonowa kotwica, ale raczej rzeźba niż praktycznie kiedykolwiek używana. Opisu gdziekolwiek brak.
Dzień dobry
Sprawdzałam u siebie na Google maps i też tego nie widać. Ciekawe dlaczego? Stoi toto z południowej strony Mariny. Jak się tak patrzy z góry, to jest to w pierwszym „kółku”(wysepka drogowa)od Lake Michigan. Na wprost drugiego pomostu (też licząc od jeziora). Nie wiem czemu tego nie widać. Czyżby to było coś nowego, dopiero instalowanego? I dlatego nie ma jeszcze w „googlach”, ani nie ma tabliczki informacyjnej? Nie mam pojęcia.
Głowienki są w Polsce, chociaż trochę inna odmiana. Nie preriowe, a zwyczajne. Są nawet ptakami łownymi…
To betonowe ustrojstwo też nie dawało mi spokoju. Dlatego je pokazałam, chociaż aż tak dekoracyjne nie jest
I próbowałem guglać w przeróżnych konfiguracjach, ale nic sensownego nie wyskakuje w wynikach.
Okołojachtowo nijak mi się nie kojarzy – za duże, za ciężkie.
Może to być fragment (niewykorzystany?) jakiegoś umocnienia nabrzeża lub falochronu, np. zabezpieczenie przed rozmywaniem wypływu jakiegoś niewielkiego cieku do portu, albo element jakiegoś łamacza fal? Tylko dlaczego został na trawniku?
Owszem, budowano statki (a nawet i jachty) z siatkobetonu – ich kadłuby tworzyła warstwa betonu zbrojonego siatką, ale w pokazanej konstrukcji IMHO brak jakichkolwiek analogii – tu grubości warstw betonu sugerują raczej niewielki schron
Albo rzeźbę właśnie. Z tym że na zdjęciu Miral rzeźba wygląda na zaniedbaną dość.
Bo jako prawdziwej kotwicy to raczej żaden statek z tam cumujacych by nie używał, to pewne.
Dzień dobry

Jeszcze na razie ciemnowato (chociaż to już 7 rano!), ale ma być w miarę słonecznie, także na pewno gdzieś się wybierzemy
Dzień dobry ? O siódmej u Ciebie ciemnowato ? W Warszawie o siódmej to można się już opalać !!(żart) Nie będę chwalił galerii , bo sam jestem fanatykiem przyrody i mógł bym coś zełgać . Mam swoje sposoby na obserwację zachowań ptaków i np. na Mazurach tak oswoiłem sikorki , że siadały mi na kapeluszu , co oczywiście zmuszało mnie do zamarcia w tzw. słup soli . Ale było i tak w Warszawie , że przez parę miesięcy przy każdym pojawieniu się na ulicy , atakowany byłem przez wrony . Ludzie dziwili się , a sceny z ataku podobne były do scen z filmu : Ptaki Teraz sie to nie zdarza , ale nie mogę pojąć co było przyczyną takich zachowań wron . W Parku Moczydło na Woli jest trochę ptactwa wodnego , ale bliski kontakt tej przyrody z infrastrukturą wielkiego miasta trochę zniekształca właściwe zachowania tych zwierząt . Tak czy siak , zawsze znajduję czas aby obserwować , czasami zaskakujące zachowania ptaszków
O Twoich zamiłowaniach, Maksiu, wiem dobrze
Wiem, ze też lubisz obserwacje natury. To jest bardzo zajmujące. Pamiętam jak kaczorek karolinki zginął śmiercią tragiczną, a wdową zaopiekował się kaczor krzyżówki. 
One są do niego za duże i się nie mieszczą. Ten dokonywał różnych dziwnych sztuczek, żeby się utrzymać. Nie wiem ile zjadł, ani jak długo siedział. Widziałam tylko moment i zaraz „spadł” na ziemię.
O wronach też kiedyś dyskutowaliśmy, ale jakoś nie mogliśmy wpaść na pomysł dlaczego zaczęły Cię atakować, ani dlaczego przestały. To faktycznie zaskakujące i dziwne. Zimą mam obserwacje ptaków pod nosem, a właściwie pod kuchennym oknem, bo tam wiszą karmniki. Sypię też ziarno na ziemię, bo niektóre ptaki nie umieją korzystać z karmników. I właśnie dziś zobaczyłam gołębia karolińskiego na karmniku
A co do właściwego zachowania wodnego ptactwa… one się dostosowują i w zasadzie nie do końca wiadomo, czy to już jest ich właściwe zachowanie, czy może przeniesione na inny teren zachowywałyby się inaczej? Wiem, ze te pierzaste, które nie umiały się przystosować, albo wyginęły, albo przeniosły się na inne tereny. Najgorzej że te „inne” kurczą się coraz bardziej. I ptakom i zwierzakom zaczyna brakować miejsca i odpowiednich warunków bytowych
Wybywam, będę za parę godzin, jak sądzę.
Galeria jak zwykle piękna.
Wpadam w kompleksy
No i z powrotem, zobaczymy, na jak długo.
I ja jestem z powrotem, po kibicowaniu herosom wspominanego wcześniej półmaratonu Marzanny. Jak dobrze pójdzie, sporządzimy relację 🙂
Dołączę do Bożenki

Niech dobrze pójdzie, bo jestem ciekawa tej relacji…
Dobrej nocy!
Czy dziś zalśni nam magiczna lampka?
Ptaszki jak zawsze świetne, a te szlachary mnie rozbawiły – rozczochrańce takie
Pojęcia nie miałam, że istnieją.
Brawo Mirelka
Ukratkowe zdjęcie jest jak malarstwo holenderskie ! Cudo…
Prawda, tylko Holendrzy – tak podejrzewam – zrobiliby z tego za pomocą guldynki martwą naturę…
Zaznaczę tylko, że zdjęcie jest autorstwa mojej córy
Deszczowe dzień dobry.
Dzień dobry.
JEDEN stopień???
I może jeszcze mam się cieszyć, że na plusie?
Jo, czy ty przypadkiem nad ranem nie zajrzałaś do lodówki?
NIE.
No właśnie ostatnio przestałam zaglądać do lodówki. Zwłaszcza nad ranem.
Dzień dobry. Jak się okazuje, nie trzeba kota, żeby się NIE wyspać. 5:45 małżonka podniosła larum, że jej się komórka nie naładowała.
Zgłaszam się z dużym podajnikiem po kawę.
Oj tam, oj tam. Mogła podnieść to larum o godzinie hmm 3:34:-).
Sam nie wiem, może wtedy bym nawet w miarę sprawnie zasnął z powrotem?
Witajcie!
Oddałem krew do badania, odebrałem dowód rejestracyjny, dotarłem do pracy… I jak ja bym to wszystko zrobił tak szybko, gdybym nie miał samochodu?
Uuu… A zregenerowałeś się po tym oddaniu?
Jestem, wypluty nieco od szukania przeróżnych szczegółów po sieci. Ale 18:21 – niewątpliwy postęp, proszę państwa!
Między innymi taki fragment dzisiaj miałem na tapecie (w przekł. K. Jeżewskiej). Oczywiście „Iliada”.
„Hektor zaś sam z kunsztownego rydwanu skoczył na ziemię
z krzykiem okropnym. Następnie głaz ciężki chwycił do ręki
i na Teukrosa wprost ruszył. Z całej go duszy chciał zabić.
Teukros z kołczanu natychmiast wziął gorzką strzałę i oparł
ją na cięciwie, a Hektor o hełmie wiejącym kitami,
kiedy ten łuk swój napinał, trafił go tu, gdzie oddziela
szyję od piersi obojczyk, a rana bywa śmiertelna.
Czyhającego na wroga tam trafił głazem chropawym.
Zerwał mu łuku cięciwę. Zmartwiała ręka przy zgięciu.
Teukros ugiął kolana – łuk wypadł z dłoni omdlałej.”
Ładne?
Morał z tej opowieści: jeżeli zobaczysz gdzieś faceta o hełmie wiejącym kitami, a choćby tylko ze sporym kamieniem w ręku, natychmiast bierz przykład z tych kit i wiej – co najmniej poza zasięg rzutu tym kamieniem…
Tak jest. Na wszelki wypadek, nawet jak masz łuk i umiesz z niego szyć, tak jak ten, co dostał kamieniem.
Jestem wypompowana…

I tu też spokojnej. Może z lekkim dopompowaniem energią przez sen.
Łagodnie czarnych snów!
Ale o 5:48 dzień dobry? Się kiedyś wkurzę i wstanę o 4:15 napiszę dzień dobry i pójdę spać.
A tak w ogóle to dzień dobry. Ciepły.
Witajcie!
A na południu to nawet słońce widać! I niebo miejscami niebieskie!
Prawie południe, a tu nikt ekspresika nie uruchamia?

A u mnie +11. Niezły przeskok z +1.
Dzień dobry. Niebo cokolwiek łaciate, prześwieca miejscami. Kawa wskazana, więc się dosiadam i podstawiam podajnik, może dzisiaj coś większego niż ta wieczna filiżanka?
Ależ proszę – dawaj wiaderko! Ekspres wydajny, wystarczy dla każdego
Ja śniadaniową herbatę popijam.
Ja też będę, ale za kwadrans.
Jak mi się dzisiaj nic nie chce…
Wie ktoś może, czy w najbliższym czasie mróz wróci?
No więc fajrant. Jak widać, co dzień krócej, aż w weekend przyjdzie zmiana czasu (nb. pamiętajcie!) i szlag trafi całe liczenie
Dzień dobry

A teraz po prostu włączyłam i działa 

W końcu dosiadłam się do Wyspy
Nie wiem czemu nie mogłam się zalogować. Ten głupi komputer pisał mi, że mój serwer czegoś tam nie wysyła, czy nie przyjmuje? Już sama nie pamiętam. Wściekłam się i sobie poszłam
Może się wystraszył mojego obrażenia?
Będę się zbierała do spania
Bo wtedy ziewam w połowie 

Ziewam co drugie napisane zdanie i nie za bardzo pomaga wolniejsze pisanie
Miłej środy życzę
Dzień dobry. Dzisiaj mamy światowy dzień wody i chyba dlatego woda mi się z nieba leje.
Dzień dobry.

Kawa, tosty francuskie, a potem idę ciąć żywopłot.
A guzik. Deszcz pada. Ale – tak, zdecydowałam się. Jak przestanie padać to idę ciąć.
Tnij, tnij. Potem będzie ładnie.
Dzień dobry
Chętnie się przyłączę do wspólnej kawy

To i ja się przysiadam.
Witajcie!
Czy mi się zdaje, czy lato już było i zaczyna się jesień?
Eeee tam

Amerykańscy naukowcy obwieścili, że od 20 marca mamy wiosnę!
Tym zresztą się różnią od radzieckich naukowców, którzy wiosnę (nieodmiennie) rozpoczynali 21 marca!
Dzień dobry, a tu słońce lekceważącym ruchem promieni odgania parę nieistotnych kłębków chmur z drogi.
A ja siorbię kawę.
Nie siorb! Co Ty jesteś? Pysia?
Noale gorąca!
Wiatr pod nosem masz? – zwykła w takiej sytuacji pytać moja babcia
Ładne!
U nas też tak mówili, Ukratku. I to nie tylko babcia…
Dzień dobry
Dopiero w piątek ma być cieplej. Według tego co podają, tak ok. 22C
A potem znowu zimno…
U mnie zimno i jak na razie ciemno
Fajrant 18:34, niby później niż ostatnio, ale żebyście wiedzieli, jak mi dzisiaj co i raz przerywano robotę! I to oczywiście każda sprawa ważna, najważniejsza na świecie. Uroki pracy w domu (bo w domu oczywiście nic się nie robi, tylko leży do góry spławikiem, jak to barwnie ujmuje jeden z kuzynów małżonki, oczywiście wędkarz zapalony).
Tym razem nie ja!!!
Nie ten przypadek. Niczego nie żądasz, a jak muszę chwilę odpocząć od roboty, bo już mózg paruje, żeby wrócić ze świeższym, to można pogadać.
Chyba jednak bozia rozumu mnie pozbawiła. Nie dość, że żywopłot i róże, to potem wyczyściłam 16 szufladek w komodzie.
A czymu? Brzmi dość racjonalnie?
A jaki jest przelicznik szufladek na ubytki w rozumie?
Przecie ja się jutro nie ruszę…
A te szufladki to na podłodze… na kolanach… No stara a głupia…
Oddalam się z godnością.

Dobranoc.
Spokojnej bez szufladkowania!
Zapraszam na nowe pięterko – relację z niedzielnego biegania po Krakowie 🙂