Przez Roermond płyną trzy rzeki . Dzisiaj będzie o Maas.
Latem w tamto miejsce nie jeżdżę. Bo tłumy plażowiczów i nie za bardzo mi się to podoba.
Ostatniej ciepłej niedzieli października jednak się wybrałam.
Najpierw przejechałam koło ogródka „na przodku” na rogu.
Uliczkami w dzielnicy wjechałam w alejkę starych brzóz i innego drzewostanu.
Dojście do rzeki było zagrodzone siatką a przy furtce tabliczka z napisem, że tu pasą się różne kopytne i rogate i należy utrzymać odległość 25 m, albowiem to są zwierzęta i mogą zareagować rożnie. Podczas naszej wizyty jednak w najbliższej okolicy nie było żadnych, natomiast ślady i placki oraz inne a i owszem….
Weszliśmy na pustą plaże, która normalnie przy większych opadach raczej jest zalana.
Przeszliśmy przez mierzeję
Znalazłyśmy sobie pieniek do spoczęcia i można było podziwiać wyspę na której pasły się konie ale nijak mi nie chciały wejść w obiektyw. Najnormalniej w świecie chowały się w krzakach…
Panowie, którzy moczyli kije jak mnie zobaczyli z tabletem cykającą zdjęcia zmyli się – widocznie nie całkiem legalnie wędkowali więc sobie odpuściłam.
Październik a las zupełnie jeszcze zielony
Siedząc na pieńku zobaczyłyśmy dwa czarne punkty na wodzie.
Punkty się powiększały…
Az podpłynęły do nas dwa piękne czarne łabędzie i ładnie zapozowały…
O rzekach w Roermond jeszcze Wam opowiem. Być może w następnym wpisie…
Tetryku – jesteś święty
I teraz się dowiedziałam,że faktycznie pół Madagaskaru pracowało nad moim tekstem.Matko boska ja się chyba zabije…I w dodatku zazulki mi przestały pracować….
Zwariowałaś?! Ciesz się!

Popieram, Jo
I chwała tym dobrym duszom!!!! 
Przecież to normalne, że jak ktoś z nas ma problemy (jak ja z wielkością zdjęć) to zawsze znajdzie się usłużna dusza, która to poprawi
Bardzo ładna wycieczka. Teraz spokojnie mogę iść spać.

Spokojnej 🙂
Cieszę się ale też troszkę mi głupio….
Głupio nie ma co być, od tego tu między innymi jesteśmy

I prosimy o notkę w poprzednim wpisie z informacją co by się na wyższe pięterko wdrapywać
Łabędzie w sumie wyszły jako ukoronowanie wycieczki, ale że tak podpłynęły – zaryzykowałbym, że liczyły na poczęstunek.
Notkę robiłam jak bozię kocham.Łabędzie na pewno liczyły na poczęstunek – nie ma dwóch zdań…Następnym razem będę mądzrejsza ,myślę ale tylko myślę….I popatrzcie – zazulki mi dalej nie działają .Dlaczego???
A pojęcia nie mam
Jak widać, mnie działają.
Ale jak to się dzieje, że Tobie nie działają? Nie widzisz ich w ogóle pod oknem wpisywania komentarza? Czy widzisz, ale nie możesz wstawić? Czy też możesz wstawić, ale potem w komentarzu się nie pojawiają? Na którym etapie to się dzieje?
Masz najprawdopodobniej zablokowane javascripty…
Nie pojawiają sie i już. Pod komentarzem są. Czekaj ,znowu spróbuję. Nie rozwijają sie i już….
Uu. Fachowca trzeba. Podejrzewam, że będzie chciał wiedzieć, jaka przeglądarka (może zmienić?) i jaki system operacyjny (na komputerze pewnie Windows, ale na tablecie/ telefonie to nie jest takie oczywiste).
Jasna cholerka – czy u mnie nie może być normalnie???
Dobranocka za chwilę piętro niżej – tutaj jeszcze za świeżo…
Dobry wieczór. Chciałbym aby taka pogoda jak na tych fotkach była jutro. I takimi łódkami też bym popływał. Ech.
Dzień dobry




Cieszy, że nie tylko ja opisuję swoje wycieczki
Twoja jest cudna, a o czarnych łabądkach to już w ogóle…
Bo wiesz… na temat pierzastych… to ja mogę godzinami…
Nawet dostałam przydomek na Wyspie – Ptasia Pani
Uwielbiam takie klimaty! Woda (obojętne czy rzeka, staw, jezioro, morze czy ocean), las, czy jak u niektórych góry… krótko mówiąc natura. To jest piękne!!! I zawsze mnie zachwyca
Byłam ostatnio u „swoich” babć. Najstarsza, Elizabeth w lipcu skończyła 98 lat (urodzona w lipcu 1918 roku), potem jest Florence, jej o 7 lat młodsza siostra i całkiem jeszcze młoda córka Florence – Sarah z 9-letnim synem. Tyle wstępu…


Sarah wróciła do siebie uspokojona, ale w rezultacie rano wstała niewyspana 
Elizabeth jest stara (bo trudno o niej powiedzieć inaczej). Ciekawe jak to będzie, gdy w końcu umrze… Jak długo rodzina będzie się budziła o północy, czekając na jej buszowanie po domu i szukanie ukrytych przed nią łakoci

Elizabeth uroiła sobie, że nie chce umrzeć w nocy, podczas snu. Także od lat śpi prawie cały dzień, a w nocy łazi po domu i wszystkich budzi. I nawet wierzę domownikom, że jest to uciążliwe. Ostatnio Elizabeth się podziębiła. Sarah opowiadała mi, że obudziła się jak zwykle o północy (jest to czas, kiedy Elizabeth wstaje i buszuje). Było cicho. Nie było słychać otwierania lodówki, ani szurania „balkonikiem” po podłodze. Spróbowała zasnąć, ale jakoś nie mogła. Czekała na to szuranie… O trzeciej nad ranem nie wytrzymała i zeszła na dół sprawdzić co się dzieje. Była wystraszona, że może Elizabeth…
Cioteczka spała jak dziecko, lekko posapując
I tak sobie pomyślałam, że jak człowiek przez dłuższy czas musi znosić jakieś niedogodności, a potem ich zabraknie, to też jest problem
Dzień dobry. Przyzwyczajenia faktycznie trudno wykorzenić. Może nie tak dramatycznie, ale ja też tak mam – w tygodniu budzę się po szóstej, żeby zrobić śniadanie Najjuniorowi (a wcześniej obu panom), a potem jeszcze idę dodrzemać. No i w sumie to nie potrzebuję już budzika o tej wcześniejszej porze.
Dzień dobry.
Dziś trzeba się tym wszystkim zająć i popiec, pogotować, zamrozić gotowe obiady. I jeszcze magiel odebrać na drugim końcu miasta. I chleb kupić. Elektrośmieci wywieźć, karmę dla psa odebrać… To ja może od kawy zacznę? I herbatki.

Zostało mi jeszcze pół dyni do obrobienia, bo wczoraj już nie dałam rady. Wiecie – fryzjer i zakupy…
Dzień dobry, podstawiam filiżankę. Nie po espresso, ale dość mocną kawę.
Witajcie!
Późno wczoraj wróciłem, to i późno wstałem… A dziś popołudnie znowu poza domem…
Ależ na zdrowie. Po to się wstaje później w weekend, żeby mieć tę chwilę komfortu po tygodniu pracy 🙂
Dzień dobry. To ja dopiero teraz kawuję. Gonitwa sobotnia..
No proszę. To u mnie zaraz będzie czas na drugą kawę…
No! Wróciłem do dom. Jeszcze tylko coś sobie upichcę, i będzie cacy!
Mieliśmy dzisiaj kupę roboty. W planach.
Pojechaliśmy po rzeczy do magla, zrobiliśmy zakupy, po powrocie machnęlim pizzę i na tym się skończyło…
Ale co tam! Jutro też jest dzień, prawda?
I cały dłuższy weekend w sumie.
Co najmniej o godzinę 🙂
Bardzo mnie pocieszyłeś.
Warto się cieszyć nawet drobiazgami!
To i ja
Spokojnej – przedłużonej.
Ja też, ja też:-) Dobranoc;-)
Witajcie!
Dziś znowu będę przeważnie offline – jadę odwiedzić prochy rodziców. Odezwę się jak wrócę…
Dobry
Która właściwie jest godzina?
Blog prawdę ci powie…
No właśnie usiłuję ją pojąć
A pytanie wzięło się stąd,że rano po zmianie czasu nigdy nie wiem, czy mi się przestawił automatycznie,czy nie.
Tym razem telefon rozwiał wątpliwości, bo na ekranie startowym wyświetlał nowy czas, a na dodanym przeze mnie zegarze – stary. Dopiero po odświeżeniu ekranu zaktualizował.
Dzień dobry. Jest 9:38 (tak przynajmniej pokazuje mój komputer, ciekawe, jak to się ma do czasu na serwerze). Niby zmiana na korzyść, a czuję się rozregulowany.

Serwer jest krajowy, więc zmienia czas tak samo jak my…
Dzień dobry. Deszczowa niedziela u mnie. Niefajnie.
Och. Niemożliwe. U nas też pada, a przecież miało być na odwyrtkę?!
To ja idę myśleć nad dynią, a zaraz potem – działać.
Południe. Kawa. Organizm funkcjonuje wg starego czasu.
Chwilę potrwa, zanim się przestawi, co nie?
Tak z pół roku:-)
Dzień dobry
Małżonek skończył nareszcie ten stół do ogródka, a ja wyprzątnęłam wszystko i jak dla mnie zima może się zacząć (chociaż wcale śpieszyć się nie musi 😉 )
Muszę kupić cukierki na Halloween i parę innych rzeczy. Jak ja nie znoszę tych zakupów… 
U mnie też pochmurno, chociaż dość ciepło. Wczoraj pracując w ogródku spociłam się jak szczur, chociaż byłam w krótkich spodenkach, bluzeczce z krótkim rękawkiem i sandałach (oczywiście na gołe nogi)
Dziś już byliśmy na jednych zakupach, ale musimy jechać do jeszcze jednego sklepu
Niestety za chwilę znikam z Wyspy, w sumie do wieczora. Nie wiem nawet, czy na dobranockę zdążę. Okazja raczej smutna, coś w rodzaju stypy…
No co jest? Koniec października, czas zmieniono a wy śpicie??? Pobudka
Witajcie!
Oczywiście obudziłem się na godzinę przed budzikiem, mimo iż spać położyłem się nominalnie o normalnej godzinie. Miasto puste, korków brak, a i tak człowiek nieco rozdeptany i nie w sosie…
Miasto przygotowuje się do korków i tłumów w wybranych sektorach w jutrzejszym dniu.
Dzień dobry. Przygotowania do jutra idą całą naprzód, więc pewnie będę w kratkę.
Ale zacznę od kawy, nie ma innej możliwości.
Wy macie tęcze, ja od rana Halloween. Albo wilanowską masakrę czym się da.
Kuba pierdolca dostaje bezpowodowego. A, nie – sorry: powód jest. Użyliśmy słowa „śniadanie”. Najwyraźniej właśnie trafiło na listę słów zakazanych. Tuż obok „trochę”.
Czasem, jak czytam takie relacje, przychodzi mi do głowy słowo „chloroform”. Albo inna w miarę nieszkodliwa substancja, dzięki której mogłabyś mieć chwilę spokoju.
A wiesz, że na autystów środki uspokojające często działają pobudzająco?
Ale w drugą stronę już nie? Tzn. pobudzające – uspokajająco?
Nieee…
No dobra. Wyłączam się. Pałeczkę w halołinowym konkursie na Awanturę Roku przejął młodszy syn. A że od wczoraj mam świetne jazdy po leku, to właśnie panowie mi zafundowali szybki kurs do szpitala. Tak że wiecie – bawcie się dobrze, niestety beze mła.
Zdecydowanie powinno się ustalić, które uspokajacze NIE działają pobudzająco.
Przeżyłam póki co. Dokładniejsza relacja w Szkicach. Idę się położyć.
Dzień dobry

Czy reflektuje ktoś na drugą zmianę przerwy kawowej?
Dziś do południa załatwiałem ważne sprawy i dopiero teraz mam czas na filiżankę „małej czarnej”
A’propos
Wczoraj byliśmy z ukochaną w kawiarni i trafiliśmy na kawy smakowe.
Zapytaliśmy sięsprzedawcy i dowiedzieliśmy się, że podczas palenia kawy dodaje się aromatów, które przechodzą potem do palonych ziaren.
Ja wybrałem „pragnienie miłości” a moja ukochana „Paryż nocą”.
W trakcie dyskusji doszliśmy do wniosku, że równie dobrze będzie zamieniać się cyklicznie filiżankami dzięki czemu każde z nas będzie mogło wypróbować smak obydwu rodzajów kawy.
Doświadczenie ciekawe
Mieszanina pragnienia miłości z nocnym Paryżem może dać ciekawe doświadczenia… 😉
Ja tak za 2 godziny mam porę drugokawową. Pomysł ze smakowymi kawami doskonały, a zestawienie, jak słusznie zauważył Mistrz Tetryk, hmm, znaczące.
Zdecydowanie za dużo jest szaleństwa przed jakimkolwiek świętem.
Przygotowań. Biegania. Nerwów.
Prawda.
To ja chyba tradycyjnie ostatni. Dobranoc.