« Mglisty poranek Jesień idzie »

Opowieść o tym jak dzięki psu napiłem się wreszcie dobrej kawy w domu:-)

 

Wczesne lata osiemdziesiąte. Wakacje. Normalni ludzie, czyli ja i siostra we wakacje śpią co najmniej do godziny dziesiątej. A tu przykra niespodzianka godzina ósma rano mama krzyczy z dołu – dzieci szybko wstawać.  Z wielkim bólem zwlekam się z łóżka – co się stało? – pytam. Kawę przywieźli do sklepu – idziemy kupić. W jej oczach widzę wojenne sznela, sznela (wszyscy co wtedy oglądali Czterech Pancernych i psa wiedzą o co chodzi). Poszliśmy – nikt wtedy nie jeździł do sklepu oddalonego o pół kilometra samochodem –  chodziło się na nogach. Ewentualnie jechało na rowerze. Pod sklepem kolejka około 50 metrów. Ekspedientki wystawiły stolik turystyczny przed lokalem. Na stoliku stara, mechaniczna kasa. Obok kosze z kawą. Chyba taką, ale nie jestem pewien:

extra-selekt

Sprzedawano po jednej paczce. Kto kupił wracał na koniec kolejki. Nam się udało wtedy w trójkę kupić 6 paczek. Piło się wtedy kawę zalewaną w szklankach  wrzątkiem. Pamiętam, że po wypiciu wszyscy (no prawie wszyscy) robili dolewkę – aby jak najbardziej wykorzystać drogocenne ziarenka.

Kawę regularnie zacząłem pić kiedy poszedłem do pracy. Miałem możliwość wypicia tejże kawy i przejrzenia, przeczytania gazety. Były to jeszcze czasy przed rewolucją cyfrową. Normalnie ludzie ludzie czytali gazety, których nakład spokojnie sięgał ponad 500 000 egzemplarzy. W dalszym ciągu była to kawa zalewana w szklance. Piłem wtedy tylko tę jedną kawkę w pracy. Tę kawę piło się czarną. Bez mleka. Sporadycznie na jakichś imprezach, spotkaniach wypijałem drugą do towarzystwa. O ile dobrze pamiętam były to czasy tej kawy (obecnie można kupić za 22pln/500g):

wiener-cafe

Mija parę lat. Pojawiają się wygodne w użyciu kawy rozpuszczalne. Czasy rozpuszczalnej Nescafe. Tak swoją drogą to pierwszą puszkę kawy  rozpuszczalnej kupiłem podczas podróży „na stopa” do Francji ponad 20  lat temu. Właściwie to była kawa z mlekiem  w proszku „Cafe au lait”. Ale rozpuszczała się. Trzymam w tej puszce teraz cukier w pracy. Potrzymam jeszcze z 50 lat i sprzedam za górę pieniędzy tę puszkę i będę się pławił w kasie na emeryturze.  Do kawy rozpuszczalnej zacząłem dolewać mleko. Lepiej smakowała.

Po jakimś czasie – paru latach przestała mi smakować najtańsza rozpuszczalna. Zacząłem szukać trochę lepszych smaków. Trochę lepszych rozpuszczalników. Czyli kawy rozpuszczalne produkowane metodą liofilizowania. Czyli po prostu jakąś technologią w której traci mniej naturalnego smaku.  Tym, którzy piją rozpuszczalne polecam te kawy, drożej ale warto:

davidoff-jpg

Ta powyższa kosztuje prawie 40pln, ta poniższa około 20-25pln

milicano

Mija znowu parę lat. Przestają mi smakować rozpuszczalniki. Internet już jest w domu na stałe. Pojawiają się fora internetowe. Pojawia się pomysł – automatyczny ekspres do kawy. Jak to w moim zwyczaju muszę przeczytać cały internet aby wiedzieć co wybrać. Jest kandydat po przekopaniu wszystkiego. Ekspres automatyczny firmy Jura.

jura

Podobno parzy bardzo dobrą kawę jak na automat i jest najbardziej niezawodny z dostępnych rozwiązań. Ma jednak zasadniczą wadę. Cenę. Nie stać mnie na niego. Nie chcę kupować używanego sprzętu do parzenia kawy. Obawiam się kłopotów przy serwisowaniu takich urządzeń.

Kupuję kawiarkę taką kawiarkę Bialetti o pojemności trzech filiżanek

bialetti

Jako, że pijamy kawy mleczne to dokupić trzeba mniej więcej taki dzbanek do spieniania mleka:

dzbanek

Niedrogi zakup dzięki któremu piję kawę o klasę lepszą niż polecane wcześniej rozpuszczalniki. Jako, że niedrogi to niewydane pieniądze;-) wydaję na lepszą kawę.  Zamawiam mielone kawy w sklepie internetowym mastroantonio.pl. Dużo droższe niż kawy w ogólnodostępnych sieciach. Ale smak kawy wynagradza wszystko.

No prawie wszystkoJ. W dalszym ciągu chodzi mi po głowie jakaś większa maszyna do kawy. Przekopuję różne fora o kawie. Powoli krystalizuje się pomysł.

Ogólnie rzecz ujmując okazuje się, że najlepszą kawę wypijemy w dobrych kawiarniach z dobrym sprzętem, dobrą kawą i dobrymi baristami. W moim przypadku nie będę chodził dobrych kawiarni bo mieszkam na prowincji i nie mam czasu ani pieniędzy na codzienny wydatek 40pln dla mnie i rodziny na kawę. Ale mam dostęp do dobrej kawy (wspomniany powyżej sklep internetowy), mam dostęp do dobrego baristy  (będę nim JA;-). I muszę mieć dostęp do dobrego urządzenia do parzenia espresso. Dla tych co  nie wiedzą i nie wiedzieli (np. ja nie wiedziałem) dobre urządzenie do parzenia espresso to ekspres kolbowy. Nie taki automatyczny co się naciska guziczek i kawa leci. Tylko taki na zapinaną kolbę. O, taki:

ekspres

Druga niespodzianka jest taka, że aby wypić dobrą kawę w domu musimy mieć świeżo zmieloną kawę w dobrym młynku. Okazuje się, że musimy tak naprawdę mieć młynek do kawy a nie jakieś tam ekspresy:

mlynek

Na powyższy komplet trzeba wydać około 2000pln. Ekspres ok. 1300, młynek 700 złotych.

Pozostaje tylko jedna przeszkoda. Największa. Przekonać lepszą połowę i domowników, że warto wydać te pieniądze na ten powyższy zakup. Trzeba tylko cierpliwie czekać aż moja pozycja przetargowa ulegnie wzmocnieniu.

I w tym momencie pojawia się pies. Dotychczas przez długi czas byłem tym złym małżonkiem i ojcem, który był bardzo niechętny do kupna psa. Wiedziałem czym to pachnie. Mieliśmy już kiedyś psa i jest to prostu kolejny obowiązek, który w końcu spada na rodziców. Zgodziłem się na tego psa.

I mamy ten fajny ekspres do kawy:-). Uczę się parzyć dobrą kawę. I chyba wychodzi bo córka w szkole pije rozpuszczalnik. Wieczorem natomiast gdy usiedliśmy ostatnio usłyszałem z jej ust: O jaka pyszna kawa…

Ogólnie rzecz ujmując z parzeniem kawy  w takim ekspresie to jest trochę zabawy. Aby zaparzyć trzy filiżanki kawy ze spienionym mlekiem to trzeba poświęcić około 10-15 minut. Trzeba zmielić kawę w młynku, nasypać  kawy do sitka, ubić w tym sitku tę kawkę. Zaparzyć. Potem bawimy się w spienianie mleka. Potem trzeba te sitka, dzbanki umyć. No ale jaka za to jest potem satysfakcja gdy wyjdzie rewelacyjny napar. Ktoś kto nie ma czasu na te zabawy z parzeniem tylko chce się szybko napić ulubionego napoju powinien skorzystać z wcześniejszych alternatyw.

To jest sprzęt dla osób, które mają czas na napisanie dzień dobry na forum a potem spadają do innych ciekawszych spraw z realnego życia:)

 

Niko nie gryź tych butów! Niko! Tato on gryzie buty.

To nie jest mój pies! Czy ja nawet nie mogę spokojnie w tym domu się napić kawy!!!

Ała….

204 komentarze

  1. Zoe pisze:

    A o psie to będzie kiedyś przy okazji.

  2. Gimi**** pisze:

    Toż to niemal powieść o kawie;) Bardzo przyjemnie się czyta;)
    Parzona była w szklankach, a szklanki w takich metalowych koszyczkach z uszkiem, które potwornie się nagrzewały i parzyły palce;)
    Mój tata do tej pory kawę pije tylko w szklance, specjalnie dla niego trzymam taką szklankę u siebie;-)

    • Zoe pisze:

      Też mam jakiś sentyment do szklanek. Mimo, iż nie piję już z nich kawy to są jeszcze w kuchni. Używane czasem jako miarka do sypania mąki do różnych słodkich wypieków przez małżonkę.

  3. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Historia kawy niezwykle interesująca Happy Kiedyś, jak kawy tak normalnie w sklepach nie było, to się różne dziwne rzeczy wymyślało, żeby tylko jej się napić. A praca w szpitalu, w zmianach, wymagała dużej ilości tego napoju. To było tak dawno, że czasami wydaje mi się, że to był tylko sen, a właściwie koszmar Wink Happy-Grin
    Teraz w sklepach jest tyle gatunków, że tak właściwie nie wiadomo którą wybrać Wink Najczęściej piję rozpuszczalną. Najszybciej i najłatwiej. Mam ekspres do kawy, ale go nie używam. Ziarnistą też kupuję i czasami parzę. I tak jak tata Gimi, piję ją tylko ze szklanki. Co prawda nie mam tego metalowego koszyczka, ale szklanki mają uszka, to nie potrzebuję Happy-Grin

    • Zoe pisze:

      „Teraz w sklepach jest tyle gatunków, że tak właściwie nie wiadomo którą wybrać” – właściwie to jak się zastanowić to gatunków jest niewiele. Natomiast firma i marek kawy jest zatrzęsienie.

      • Max pisze:

        Witam Szanownych Kawoszy 🙂 Zoe odpracował niedzielne leserowanie i mamy małą powieść o minionych słusznie czasach . Prawdopodobnie w tym samym czasie , kiedy Zoe stał w kolejce po kawę , do mojego mieszkania zawitał ksiądz po kolędzie . Osoba w podeszłym wieku , ale sprawnie przeprowadził pokropek , ojcze nasz , rozdanie obrazków , przyjął gratyfikację i kiedy miał juz wychodzić , zaproponowałem kawowy poczęstunek . Ksiądz trochę się zawahał , ale przyjął propozycję . Miałem w tym interes , chodziło o chrzest dziecka , którego rodzice nie mieli ślubu kościelnego . Przy kawie , kanapkach , ciasteczkach i ” Plisce ” , ksiądz obiecał ochrzcić dziecko , umówiliśmy termin i kiedy ksiądz zbierał się do wyjścia padła ze strony księdza propozycja :Proszę pana , mam niedługo imieniny , czy mógł by pan załatwić mi trochę kawy ? Postaram się , odpowiedziałem , ale ile tej kawy ? No tak z pięć kilo , powiedział ksiądz . Załatwiłem , chrzest się odbył , ale wspomnienia o tym wspaniałym duchownym często powracają przy ocenie dzisiejszych kapłanów . Tears

        • Quackie pisze:

          No proszę, a ja ani w Kielcach, ani w Gdyni nie natknąłem się na takiego księdza.

          Inna sprawa, że w Gdyni wszelkie kwestie księżowskie załatwiał stryj małżonki, dopóki żył. Znaczy owszem, ksiądz.

      • miral59 pisze:

        To znaczy u nas jednej tylko firmy jest wiele różnych gatunków. Taki np. Starbucks ma ich multum. Do wyboru i koloru. Są też inne firmy, które starają się nie być gorsze od tego potentata kawowego. Także nie tylko firm i marek jest u nas pod dostatkiem, ale i gatunków wiele Happy

  4. Quackie pisze:

    Fajrant i chwila przerwy na wyrwanie korzeni sprzed komputera. Zaraz wracam i wtedy ustosunkuję się do wpisu.

  5. Rena pisze:

    MNie się otwiera !!

  6. Rena pisze:

    Ale cudny nieprawdaż? Espresso sobie zrobię jak ta lala, i jeszcze mleczko wzburzę… A teraz ide już jakiegoś niemieckiego dreszczowca obejrzeć. Już teraz kawy pić nie będę ale dobra herbatkę .Dzieki za pomoc. Nie wiem co ja mam z tym lapkiem – nie mam ostatnio czasu i weny coś tu wyjaśnić. Mam bajzel i tyle. Wiadomo, że ja technicznie jestem inteligentna inaczej i potrzebuje specjalnego dnia ,żeby rozwiązać moje problemy. Po filmie się zgłoszę. Delighted

    • Quackie pisze:

      A, faktycznie z boku ma dyszę do mleka. A wygląda prawie jak napędowa, znaczy że w razie potrzeby wzbija się własnym napędem w powietrze i leci robić kawę potrzebującemu (albo potrzebującEJ). Np. na kacu.

      Wink

  7. Rena pisze:

    Wysłuchałam. Prababcie mi nie przeszkadzają. Moje mnie nie straszą w nocy. Cudze te nie,bo co cudze pra mają do mnie. Co do tego ekspresika to nie wiem ale być może macie racje,że to lata 60-te. Bo dość wiekowy jest. I ja też udaję się na spoczynek Dobranoc GoodNight

    • Quackie pisze:

      Spokojnej, i to awansem już wszystkim. Bo ja też zmykam, raczej spać. Jednak tak pociachana na części noc wymaga odespania.

  8. Zoe pisze:

    Ja również odlatuję do krainy snów. Dobranoc.

  9. Jo. pisze:

    Ja wprawdzie zalatana jestem, ale nie na tyle, żeby Wyspiarzom śniadania nie podać!
    Dzień dobry.
    expresso Kawa1 PofCooks Roll

  10. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Wsłuchuję się i wytężam uszy, i nijak nawet echa tej Bożenkowej arii nie docierają… Znaczy, za daleko…
    Smacznego!

  11. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Być może dlatego, że wczoraj poszedłem spać nieco wcześniej, dzisiaj obudziłem się też wcześniej.

    Kawa mimo to obowiązkowa. Z kapsułki, najmocniejsza, jaką mam.

  12. Quackie pisze:

    To ja zmykam tam, gdzie zwykle. Może jak zacznę wcześniej, to i skończę wcześniej?

  13. Gimi**** pisze:

    Dzień dobry,
    U mnie dziś jakaś nowa kawa (z konieczności), podobno lepsza, jak dla mnie jakaś kwaśna, jakaś gorzka, chyba nie potrafię docenić lepszości…
    Ale w Waszym towarzystwie cóż tam się nad smakiem kawy rozkminiać;-)

  14. Krzysztof z Gdańska pisze:

    Dzień dobry
    REWELACYJNY TEKST Poklon Poklon
    Gratulacje dla autora Brawo!
    Żeby nie być gołosłownym parzę sobie kawę (zwykłą sypaną) i piję za zdrowie autora Kawa2

  15. Quackie pisze:

    Zajrzałem na chwilę, bo akurat wydarzyło się u mnie coś a propos wpisu – wrócił z naprawy oryginalny ekspres. Spakowałem zastępczy, uiściłem za naprawę, dostałem z powrotem własny – ciągłość zachowana, właśnie piję popołudniową dawkę.

    Happy-Grin

  16. Quackie pisze:

    No i udało się zakończyć, powiedzmy, o czasie. Nic wcześniej, ale i niespecjalnie później. No, może troszeczkę.

  17. Tetryk56 pisze:

    Wybaczcie małą aktywność: dostałem właśnie wciągającą łamigłówkę: blog do ożywienia Delighted
    Na szczęście nie nasz!

  18. Zoe pisze:

    Dobry wieczór. Nie wiem jak tam u Was ale u mnie jest dzisiaj Liga Mistrzów.
    Ps. Fajny pająk. Żyje jeszcze?

  19. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Piękna pogoda, by się chciało, żeby potrwała do weekendu, ale guzik, ochłodzenie oczywiście ma przyjść w sobotę.

    Angry

    • Zoe pisze:

      Zacznij jutro weekend. Będziesz miał przynajmniej dwa dni pięknej pogody:-)
      Dzień dobry.

      • Quackie pisze:

        W tym wypadku poniedziałek zacząłby mi się w sobotę. Musiałbym zmienić nazwisko na Strugacki albo jakoś podobnie.

        Wink1

        • Zoe pisze:

          Zostanę twoim bratem:-)

          • Quackie pisze:

            Który z nas będzie astronomem, a który japonistą?

            • Zoe pisze:

              Przecież to oczywiste:-). A propos japońskiego. Mój syn gdy chodził do pierwszej klasy szkoły podstawowej był z małżonką u lekarza (nie pamiętam chyba u stomatologa). Pani doktor aby go odstresować spytała czy umie liczyć do dziesięciu po angielsku. Młody wyszkolony przez starszą siostrę recytuje: One, two i tak do dziesięciu. Lekki opad szczęki pani lekarz:-) Ale niezrażona zagaduje: A do dziesięciu po japońsku mi policzysz? A syn odpowiada – Oczywiście i liczy: Ichi, ni, san, schi, go i tak dalej do dziesięciu jedzie (każdy przecież wie jak się liczy do dziesięciu po japońsku). Wyraz twarzy lekarki podobno był bezcenny;-) A moje dziecko nie jest żadnym poliglotą tylko akurat w tym okresie chodził na zajęcia karate i podczas każdej rozgrzewki typu robienie przysiadów, skłony etc. wszyscy powtarzali każde ćwiczenie licząc na głos w tym wschodnim języku.

              • Quackie pisze:

                Japoński nie jest językiem fleksyjnym, więc w sumie jest trochę trudniejszy dla osoby wychowanej i przyzwyczajonej do rodziny praindoeuropejskiej… ale niech będzie.

  20. Gimi*** pisze:

    Dzień dobry Krasnoludkom i innym Ludkom;-)

  21. Quackie pisze:

    Po dziewiątej, więc zaczynam poniedziałek, dzisiaj w środę.

  22. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Znowu taki dzień, że nie zdążyłem wysłać przywitania. A zatem:
    Czołem, Krasnoludki!!!

  23. Zoe pisze:

    Przerwa na kawę.

  24. Tetryk56 pisze:

    No! Wreszcie w domu!
    Rano ok. 7:30 zdążyłem napisać Witajcie! – i telefon od użytkownika oderwał mnie od klawiatury, zanim dokończyłem i wysłałem. Całe szczęście, że koło 10-tej mamy przerwę na kawę…

    • Quackie pisze:

      Brzmi, jakby to był nie użytkownik, a raczej użyszkodnik?

      • Tetryk56 pisze:

        Czasem się zastanawiam; czy to na pewno są różne gatunki?

        • Quackie pisze:

          Hmmm.

          Ja sam siebie mam za użytkownika. I jeszcze parę osób.

          Natomiast Najjunior, który na jednym z domowych komputerów instalował wszystko jak leci, ze źródeł pewnych i niepewnych, zależnie od tego, czy akurat było mu to potrzebne do grania/ kontaktów z rówieśnikami/ tworzenia grafiki/ innych celów (niepotrzebne skreślić), dorobił się pięknie zawirusowanego systemu, i to do tego stopnia, że można było już tylko przeinstalować system od zera ze stratą większości danych, zachował się IMHO jak użyszkodnik (z wiekiem mu to w dużej mierze minęło).

          O, a propos: Mistrzu T., czy orientujesz się może w zagadnieniach dotyczących Pythona, tego komputerowego, nie węża i nie Monty’ego?

  25. Tetryk56 pisze:

    Jo, może opublikujesz swój wpis?

  26. Jo. pisze:

    Ja się z Państwem pożegnam.
    Nie wiem na jak długo.

  27. Gimi**** pisze:

    I ja się z Państwem żegnam, jutro kawy też się racze rano nie napiję:(
    Przed południem będziemy się z Młodszą kontrolować u lekarza:
    proszę o dobre myśli, kciuki czy co tam kto może. I-Wish
    Dobrej spokojnej nocy…
    lulu

  28. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Jeszcze pogodny i słoneczny.

  29. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    A kiedy właściwie doczekamy się, jakie znaczenie dla kawopijstwa miał pies?

    • Zoe pisze:

      Będzie osobna opowieść o psie. Muszę zebrać siły i chęci do napisania tekstu. Co nie jest proste. A jakie znaczenie dla kawopijstwa miał pies?W uproszczeniu: to była transakcja wiązana – moja zgoda na zakup psa równała się zgodzie mojej lepszej połowy na takie bezsensowne wyrzucanie pieniędzy na zakup tej śmiesznej maszyny do parzenia espresso. Czyli poszerzyła się ilość sposobów na które mogę wypić kawę w domu z domownikami.

  30. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Wobec (jeszcze) pięknej pogody za oknem i kawy na biurku pozostaje mi tylko przysiąść na poranne pół godzinki na Wyspie dla zdrowia psychicznego.

    Happy

  31. Quackie pisze:

    Dziewiąta minęła, czas wziąć się za bary ze zleceniem.

    • Max pisze:

      Podziwiam Twoją pracowitość Quackie . Trzeba jednak przyznać , że sam temat zaangażowania w pracy nie jest nowy . Były czasy , kiedy każda firma miała swojego ” przodownika pracy ” .Bito różne rekordy , nagradzano pracusi , ale zdarzył się precedens , o którym warto wspomnieć : Pewien dyrektor, sprawdzając przedstawione do podpisu rachunki swoich pracusi zauważył , że towarzysz Wildstein coś tam musiał pokręcić , wezwał więc go na rozmowę . Przeglądałem towarzyszu wasze rachunki i nie mogę pojąć jak to się stało , że czasami pracujecie po 26 godzin na dobę ! Czy to jest możliwe ? Możliwe , panie dyrektorze , bo ja w te dni dwie godziny wcześniej wstawałem . Ach , sapnął dyrektor , nie pomyślałem o tym , zatem wszystko w porządku możecie iść po wypłatę ! Pozdrowionka . Cry

      • Quackie pisze:

        Cudne! Historia podobna, z czasów nieco nowszych – rozmowa o pracę w korporacji:

        Kadrowiec: Wszystko to pięknie i ładnie, ale coś mi się nie zgadza w pana CV. Otóż ma pan 23 lata, tymczasem deklaruje pan piętnastoletnie doświadczenie w pracy zawodowej. Jak to możliwe?
        Kandydat: To proste, proszę pana. Brałem nadgodziny.

  32. Rena pisze:

    Dzień dobry. Moje zdrowie psychiczne zostało żdziebko nadwątlone przez niespodziewane wydarzenia .Na moje własne życzenie. Byłam tak zajęta,że nawet kompa wczoraj nie otwierałam,już nie mówiąc o zajrzeniu na wyspę.
    A i teraz mam dylemat – przysiąść i spróbować sie poudzielać internetowo – czy skorzystać z ostatniego podobno ładnego dnia (deszcz dopiero wieczorem zapowiadany) i wyruszyć gdzieś na jakiś spacer…
    Przedwczoraj umierałam ,walczyłam bezskutecznie ze śpiączka jakąś po powrocie z tych lodów, a wczoraj to był już całkowity wybryk natury. Rano Tired spreek les,potem gotowanie i robienie kanapek dla aktywistów ,wieczorem party ślubne. Kto to jest w stanie wytrzymać…

Skomentuj Quackie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)