Przyjaciele, nadszedł czas wyprzedaży i właśnie o tyle
obniżamy cenę wszystkich naszych bezszmerowych aparatów
Ubik. Tak jest, cennik przestał się liczyć. I pamiętajcie:
każdy z aparatów Ubik, znajdujących się u nas na składzie,
był używany według instrukcji.
Twarz Glena Runcitera.- Twój smak próżnuje ?- pytał Runciter charakterystycznym dla siebie zgrzytliwym głosem.- Czy gotowana kapusta zdominowała twój jadłospis? Wciąż ten sam stary, zatęchły zapaszek poniedziałkowego poranku, bez względu na to, ile dzięsięciocentówek wrzucisz do swojej kuchenki? Ubik to wszystko zmienia, Ubik odradza walory smakowe pożywienia, przywraca znakomity aromat i smak tam, gdzie należy.- Na ekranie w miejsce twarzy Runcitera pojawiła się jaskrawo pomalowana puszka z aerozolem.- Jeden podmuch niewidocznego strumienia cząsteczek preparatu Ubik sprzedawanego po przystępnej cenie – rozwiewa powracające obsesyjnie obawy, że cały świat opanowują pojemniki ze skwaśniałym mlekiem, zdezelowane magnetofony i przestarzałe żelazne kabiny wind – nie mówiąc już o innych nie dostrzeżonych objawach rozkładu. Rzecz polega na tym, iż ów rozkład otaczającego świata jest zjawiskiem normalnym u wielu osób znajdujących się w stanie półżycia, zwłaszcza w początkowym stadium, gdy więzy z prawdziwą rzeczywistością są wciąż jeszcze bardzo silne.Jako szczątkowy bodziec utrzymuje się coś w ropdzaju resztkowego świata, odbieranego jako pseudośrodowisko, które jest jednak nieustabilizowane i nie wspierane przez jakąkolwiek ergiczną substrukturę.Zachodzi to zwłaszcza w tych wypadkach gdy – podobnie jak u was – mamy do czynienia z zespoleniem kilku systemów pamięciowych. Jednakże wraz z pojawieniem się nowego, potężniejszego niż kiedykolwiek preparatu Ubik wszystko to uległo zmianie. Joe siedział oszołomiony wpatrując się w ekran. Pojawiła się na nim wróżka z filmów rysunkowych, która żywo poruszała się w powietrzu, rozpylając wszędzie Ubik. Następnie miejsce wróżki zajęła poważna gospodyni domowa o końskich szczękach i dużych, wystających zębach. Zagrzmiała metalicznym głosem: – Przeszłam na Ubik po wypróbowaniu słabszych, przestarzałych podpór rzeczywistości. Moje garnki i patelnie zamieniały się w kupę rdzy. zapadały się podłogi mojego mieszkania. Charley, mój mąż przedziurawił na wylot nogą drzwi do sypialni. Ale teraz stosuję potężny preparat Ubik i skutki są cudowne.
To tylko jeden fragment dość mocno pokręconego tekstu, w 1975 r Wydawnictwo Literackie w serii S.Lem poleca, uszczęśliwiło nas mistrzem Dickiem oraz wspaniałym posłowiem Stanisława Lema. To posłowie samo w sobie jest arcydziełkiem krytyki literackiej. Polecam, warto się zagłębić w pokręcony i paranoiczny świat Dicka, daje on też nadzieję na dalszy ciąg. Niekoniecznie w wersji biblijnej :)))
Stateczku, jak wiesz, czytuję fantastykę i właśnie sobie uświadomiłam,
że chyba nie znam żadnego utworu Dicka ?
Na pewno pamiętam aferę z powodu Dicka i jego poglądu, że Lem to jakaś mistyfikacja i prowokacja ….. może dlatego nie sięgnęłam po książki Dicka ?
Była afera. Dick liczył, na wielkie pieniądze z wydanej w Polsce jego książki. Kiedy przeliczono złotówki na dolary, okazało się, iż może za to iść do kina na tani film. Uznał wtedy, że został oszukany przez komunistów. Uznał nawet, iż taki ktoś jak Lem nie istnieje i jest to akronim pod którym skrywa się wywiad radziecki. Dick sporo napisał, nie wszystko jest dobre, niemniej kilka jego rzeczy jest znakomitych, zwłaszcza Ubik. Niezły jest zbiór jego opowiadań „Krótki szczęśliwy żywot brązowego Oksforda”, głównie obraca się wokół istnienia umysłu niezależnego od ciała, znakomity paranoik z niego :))
Ha. Kiedyś, dawno temu, czytałem Dicka – i „Ubika”, i „Trzy Stygmaty Palmera Eldritcha” i opowiadania z cyklu „Ostatni Pan i Władca”… To było jednak tak dawno, że niewiele pamiętam. A przecież sam czasem piszę o niepewności świata otaczającego moich bohaterów, więc powinienem czytać Dicka do poduszki. A tu guzik, dużo lepiej pamiętam właśnie Lema.
Chyba czas odświeżyć Dicka. Jak tylko skończę kolejny powrót do Heinleina 😉
A, no przecież „Człowiek z wysokiego zamku” też jest Dicka! I to pamiętam dobrze.
Polecam posłowie Lema w wydaniu z 1975, między innymi za nie został wykluczony z amerykańskiego Stowarzyszenia pisarzy SF. Pojechał tam równo po pisarzach Złotego wieku amerykańskiej SF. Nie wiedział biedny, że doczekamy się straszliwego siana, które dzisiaj nazywają fantasy. Tych wszystkich siedmiotomowych cykli o podbijaniu kosmosu.
Może znajdę, Stateczku !
Hihi, 75-ty rok… prorok jaki, cy co? Dziś wszak co chwila proponują nam uniwersalne polepszacze wszystkiego – i to po bardzo niskich cenach! I przy każdej okazji – od apteki do wyborów!
Witaj Mistrzu, zawsze twierdziłem, iż wszystko już zostało napisane. Zrobili to starożytni Sumerowie, potem Grecy i odtąd tylko powstają wyłącznie wersje przybrane w nową technologię. Latający dywan zastąpił napęd antygrawitacyjny, „stoliku zastaw się”, automat karmiący ze „Świata Rzeki”. Kije samobije itd.itp. :)))
Dokładnie wyraziłeś moje zdanie Ukratku ! Reklamy jak dla Ubika…. a ludzie wierzą w cuda ( lub chcą wierzyć ) Przykłady ? babcia mówi : polałam tę plamę Vanishem tak jak pokazali, a ona nie zeszła
Ten bank to naprawdę rozdaje pieniądze ? 

Że o suplementach nie wspomnę oraz o ” produktach medycznych” jak je teraz zwą
Po suplementach, zachwalanych przez koleżankę, na zrzucenie kilku zbędnych kilogramów, dostałam takiej wysypki na czole, że przez miesiąc się jej pozbyć nie mogłam. Cud Ubik, wprost
Z tymi „polepszaczami życia”, to się zgodzę
Na reklamach to wszystko wygląda cudnie, ale jak kupisz, to już znacznie gorzej… Rzadko mi się zdarza kupić taką reklamowaną rzecz. Najczęściej, jak ją wypróbuję u Amerykańców, bo oni często poddają się reklamie i każde paskudztwo kupią 
Nie pamiętam czy cokolwiek tego pana czytałam

Użyczcie tego Ubika!! Może na moje oko pomoże??? Bo się mnie, chyba, jęczmień robi!!
Skowroneczku, na jęczmień najlepsza jest złota obrączka
Nie wiem dlaczego, ale działa. Trzeba ten jęczmień potrzeć (oczywiście nie za mocno) od kącika zewnętrznego w kierunku spojówki. Zejdzie zanim urośnie
Ale to że Ci wyrasta znaczy, że masz osłabiony organizm i brakuje Ci witamin 
Hmm, a jakich witamin???
Idę poszukać tego pana na mych półkach, może pamięć nie ta?? Już..
Pamięć, zdaje się, też poprawia!
Oczywista oczywistość, orzeźwia, wzmacnia apetyt, czyści łagodnie nie przerywając snu :)))
To ostatnie najbardziej pożądane, przy chęci pozbycia się zbędnych kilogramów
Niechby i wzrok
Poczytałam… Podobnie jak Bożenka nie jestem miłośniczką SF i nie bardzo się na tym znam. A trudno mieć zdanie o czymś, o czym nie ma się zielonego pojęcia
Wpadłam tylko na chwilkę i uciekam do swoich zajęć. „Polepszacze” niczego za mnie nie zrobią (takie wredoty)
Dzień dobry

Ubik pomógł!!! Powieka mniej dokucza, to znaczy, że żniw, na moje szczęście nie będzie
Brak iskry! Niekoniecznie bożej
PS Tak tylko nawijam, jakby co 😀
A „Łowcę Androidów” ktoś z SzanWyspiarzy oglądał??
Się bliżej przyjrzę Dostojewskiemu SF, bo nie lubię być niedoinformowaną /czyt.niedouczoną/
Dobra, Allka.. Idź ty napij się kawy… Może zjedz śniadanie, cooo??

Idę, jak co niedzielę, w SPA

Jeszcze mnie jedna impreza czeka, tym razem w lokalu, i czas się zrobić na bóstwo! „Jak się ma urodę, to należy o nią dbać”, tak mawia moja koleżanka
DzieńDobry:))”Chcieliśmy zapewnić ci golenie, jakiego nigdy nie zaznałeś. Powiedzieliśmy sobie: czas już na to, aby męska twarz została trochę popieszczona.Wraz z pojawieniem się automatycznej golarki Ubik o wiecznym ostrzu ze szwajcarskiego chromu, przeminęły dni przykrego zmagania się z zarostem. Wypróbuj więc golarkę Ubik i daj się popieścić. Uwaga: używać zgodnie z instrukcją i ostrożnie”.
Życie mamy coraz łatwiejsze, prawda ??? :))
Panie Stateczku, czy Pan już ogolony
Witam Alleńko :)) Nawet umyty :))))))))
Kiedyś słyszałem taką rozmowę „codziennie rano myję nogi a żona wciąż narzeka, że pościel się zbyt szybko brudzi” :)))
Witajcie! Ja już wySPAny…
Witam słonecznie
Pana wySPanego 

Pachnący???
Na swój sposób każdy…
Bywa że nie do wytrzymania

Wiem coś na ten temat
Dzień dobry. A mnie skoro świt (być może było po 9:00) wyrwano brutalnie z piernatów i pojechaliśmy podziwiać najnowsze dziecko w rodzinie – córkę bratanicy małżonki, która tym samym awansowała na ciocię-babcię. I dopiero teraz wróciliśmy.
Dzień dobry
Pranie się kończy , a małżonek szykuje śniadanko. Placuszki ziemniaczane
Już obrał, teraz tarkuje. Ale będzie wyżerka!!!
Ja też już wySPAna
Hmm? Placki ziemniaczane na śniadanie – tego nie próbowałem. Dla mnie to jest danie raczej obiadowe, rzadziej obiadowo-kolacyjne. Ale oczywiście co kraj (a nawet dom), to obyczaj, nie żebym komukolwiek zakazywał 😉 Zresztą, skoro można jeść na śniadanie pancaki albo i crepsy, to w sumie dlaczego nie placki?
Co to są „pancaki” ??? „Crepsy” to rodzaj czipsów, czy grepsów ???
„Pancakes”, takie grubsze naleśniki, niebywale pożywne (kiedyś w USA niebacznie zamówiłem 5 sztuk na śniadanie i ze wstydem odpadłem po 3/4 porcji), „crepes” to naleśniki mniej więcej takie, jak znamy w Polsce. Użyłem nieortodoksyjnej pisowni, żeby było szybciej 🙂
Pancake (pankejk) to rodzaj naleśników. Mąka jajko, trochę soli, woda. Tylko to jest gęściejsze niż ciasto naleśnikowe. Do tego w zależności od smaku są różne dodatki
Znowu się spóźniłam. Mistrz Q był szybszy

Mogę jedynie dodać, że ja to robię ze specjalnym żółtym serem. Jak obsmażę z lekka z dwóch stron, to składam taki placek na pół i w środek wkładam plasterek lub dwa tego sera. Jak się trochę rozpuści, można wcinać. Z ketchupem jest bardzo smaczny
Można do tego dołożyć jeszcze pieczarki, jak ktoś lubi… 
No proszę, a „moi” „Amerykanie” zawsze na słodko, z syropami przeróżnistymi, słodkimi jak nie wiem co, nie tylko klonowym, ale również truskawkowym, waniliowym, toffi, karmelowym…
Słodziutko, jednym słowem.
Syropu klonowego nie kupuję. Wiele lat temu chciałam spróbować i kupiłam najmniejszą buteleczkę, jaką znalazłam w sklepie. Lepkie, paskudnie słodkie świństwo
Każdy z rodzinki spróbował, każdy się skrzywił i wywaliłam resztę do kosza
Od tamtej pory nie kupuję, bo i tak używać nie będziemy 
Ale tak z serem, keczupem czy pieczarkami, to chyba też ciasto musi być mniej słodkie samo w sobie?
No właśnie. Mniej, w sensie „w ogóle nie” 😀
Nie dodaję żadnego cukru do ciasta i nie jest to słodkie nawet trochę
Chociaż Amerykańcy lubią takie słono-słodkie żarcie
Nie zapomnę jak była u nas Sara. Kiedyś zrobiłam jej na śniadanie makaron ze śmietaną i cukrem. Spróbowała i powiedziała, że dobre, ale dodałaby do tego soli. Posoliła to zdrowo i powiedziała, że faktycznie, teraz jest pyszne. Wyszłam z kuchni, bo nie mogła na to patrzeć 
Ja placki produkcji swojego męża mogę jeść o każdej porze dnia i nocy
Raz, że nie znoszę gotowania i szczęśliwa jestem, gdy mnie ktoś w tym wyręcza
A dwa, to mężowskie placki są faktycznie wyśmienite 

Nasi znajomi z Tarnowa jedzą te placki jako ziemniaki np. do gulaszu. My jadamy albo ze śmietaną, albo z powidłami śliwkowymi. I sama nie wiem które jest lepsze
Uwielbiam takie placki pasjami, z tym że od pewnego czasu sobie odmawiam (żeby trochę kg zrzucić), ale kiedy je jeszcze jadłem, najbardziej lubiłem na nie-słodko. Tzn. najpierw jako dziecko jadłem z cukrem i/lub gęstą śmietaną, potem z syropem klonowym (nadspodziewanie dobrze się to komponuje, nie wiem, czy używacie syropu, ale jeśli tak, to spróbujcie!), a wreszcie z różnymi sosami, warzywnymi czy mięsnymi, ale już nie słodkimi. Aż wreszcie w ogóle przestałem je jeść, jak wyżej.
Oj, aż mi ślinka pociekła
Z gulaszem, ze śmietaną i bez niczego. Nie lubię niczego na słodko, poza wiśniową nalewka :))
Placki ziemniaczane? Od dawna i tylko z musztardą; ewentualnie „po węgiersku” z gulaszem…
Mmm… Dobrze zrobiony placek węgierski… Nie za ostry, nie za mdły sos… W chłodny jesienny albo zimowy dzień… Na dobrze wysmażonym placku, takim nierozmokniętym jeszcze od sosu, żeby chrupał…
…i wspomnienia! Niedaleko mojej szkoły średniej była restauracja węgierska (z rozdzielnika RWPG w sumie) „Czardasz”, w której bywały elity mojej szkoły, oprócz piwa, konsumowanego chętnie przez elity (rzadko kiedy proszone o dowód osobisty), serwowano tam właśnie takie placki, więc wspomnienia mają oprócz gastronomicznego również wymiar metafizyczny. Tym bardziej, że obecnie na miejscu restauracji jest pożal się Boże drogeria.
W Krakowie był (i jest nadal) „Balaton” 🙂
Brzmi nieźle, tym bardziej, że jedna restauracja w pobliżu całkowicie zmieniła menu i już się placka węgierskiego nie uświadczy… Jak będę w Krakowie…
To cię zaprowadzę 🙂
I do tego „Egri Bikaver” albo cuś w tym guście 😉
A ja idę kręcić zarutko. Odezwę się, jak wrócę.
Znikłam, ale po pysznych plackach zostałam wyrwana od komputera i zabrana na zakupy
To znaczy… posadzona za kierownicą, bo małżonek nie za bardzo lubi jeździć. Odwiedziliśmy kilka sklepów i wróciłam utuptana w czarnoziem.
Jak ja nie znoszę tych zakupów
Ale w czwartek jest święto i trzeba było zrobić nowe zakupy, bo oczywiście w tygodniu nie będziemy mieli czasu. Dwie kaczuszki leżą w zamrażarce i czekają
A żeberka pieką się właśnie na obiad i już są prawie gotowe 
Ostatnio na stołówce jadam często żeberka w coca-coli – znakomite!
Ta różnica czasu bywa bolesna. Tutaj już późny wieczór i nie powinienem już nic jeść, ale ślinka leci…
Witajcie!
Załapię się jeszcze choć na czekoladkę?
Dzień dobry! Za czekoladkę dzisiaj pięknie podziękuję, ale z kawą się chętnie do Państwa przysiądę 🙂
DzieńDobry :))Dzisiaj wymiana kółek w aucie, potem oczekiwanie na śnieg i Wielkanoc :)))
My już wymieniliśmy, od razu inaczej się trzyma drogi.
Dzień dobry

Spóźniona, ale nie do pracy, się melduje 😉
No to do popotem
Uciekam do pracki, ale będę zerkał na Wyspę 🙂
Dzień dobry
Nawet bardzo dobry, jako że udało się po wielkich prośbach „wcisnąć się” na 11:00 do stomatologa 🙂
Czy jest sposób żeby pozytywnie nastroić stomatologa do nas?
Bowiem w przeciwnym razie, to nie będzie „dobry dzień” 🙁
Och, nie wiem, ale słyszałem dowcip o tym, jak pacjent siada na fotelu, dentysta do niego podchodzi, przygotowuje do zabiegu, chwyta za wiertło i już, już ma się zabrać do pracy, kiedy czuje na swoim, hmmhm, kroczu żelazny uchwyt. Zdumiony patrzy na pacjenta, który uśmiecha się do niego i mówi: No to jak, panie doktorze, przecież nie chcemy, żeby bolało, prawda?
Mam nadzieję, Kopciuszku, że już jesteś po, i że jest znacznie lepiej…