Na rynku wrocławskim gdzie domki się gnieżdżą jak barwne słoiki konfitur,
Od kilku lat siedzi kamienny pan Fredro, ubrany w solidny garnitur.
Naprzeciw zaś wieszcza, to znaczy vis a vis, miast Reja, Zapolskiej lub Prusa,
Ktoś beczkę położył, a na niej usadził brzydkiego gołego Bachusa.
Tra lom, tra li, tra la, patrzą na siebie pomniki dwa.
Tra lam, tra li, tra lu, patrzą na siebie ze stron dwu.
Czasami deszcz pada, a Bachus na deszczu okropnie nie lubi się moczyć,
Więc pyta: czy mogę, sąsiedzie – mój wieszczu, na chwilę do ciebie wyskoczyć?
I zaraz zostawia swą beczkę i murek, na cokół się drapie, choć ślisko
I włazi pod pana Fredrowy tużurek i mruczy jak tłuste kocisko.
Tra lam, tra li, tra la, grzeją się razem pomniki dwa.
Pra lam, pa ram, pa ru, w zimnych jesiennych strugach dżdżu.
Zaś w lecie historia jest inna zupełnie, gdy słońce nad Wrocław wypłynie
To Fredrze okropnie gorąco jest w wełnie i wciąż chce się pić starowinie.
Więc koło północy, lub później troszeczkę, zwołują się znowu nawzajem
I mały Bachusek przechyla swą beczkę, a Fredro się raczy tokajem.
Tra lum, tra lum, tra la, tak się radują pomniki dwa.
Tra lum, tra li, tra la, w piekący żarem czas.
Kto z was chce to ujrzeć, niech idzie na rynek i niech się cichutko porusza.
Najlepiej się schować za jakiś kominek lub jeden z wykuszy Ratusza.
A potem popatrzcie kto w ciszy rozrabia, kto łazi po jezdni i torze,
Ten wyższy – ubrany, to, proszę was, hrabia, ten goły – to proszę was – bożek.
Tra lim, tra lum, tra la, nasze kochane pomniki dwa.
Pa pam, ta ram, hoc hoc, w każdą wrocławską letnią noc.
Zegarmistrzu! Więcej światła!
Byle wcześniej niż Goethemu!
Dzień dobre popołudnie. Fajrant, proszę Państwa, ale jak długo, to się zobaczy. Na razie jezdem!
Czy ta wyspa jest bezludna?
Nikak niet, wasze wieliczestwo. Po prostu nie siedzę ciurkiem przed kmomputerkiem teraz, tylko trochę latam po domu i różne rzeczy załatwiam en passant.
A Wrocek wypiękniał, bardzo 😀 Moje ukochane miasto.. 😀
Życzę Państwu spokojnej nocy, dobranoc 🙂
Dobrej nocy 🙂 Odrobiłem lekcje, kardynały cudne Mirelko, Wrocław jest również jednym z moich ulubionych miast, ostatnio z tej listy zleciał na zbity Poznań, nowa stolica obciachu i kołtuństwa 🙂 🙂
Ekhm, Miśku, toć nie myl miasta jako organizmu, domów, ulic i ludzi, z aktualną waadzą. Bo mi się tak wydaje, że mylisz.
To i ja się dobranoc z Państwem! 😉
Wy się dobranoc, a ja dopiero dzień dobry

To już chyba będzie na 1 listopada (te dzień dobry)
Muszę przyznać, że dziś rano (u mnie dziś, czyli jeszcze w piątek), gdy jechałam do pracy zaczęło padać. Myślałam, że to taki drobny deszcz… ale jakoś dziwnie miękko się toto na przedniej szybie układało… Drobniutki śnieg!!!
W październiku!!! Co prawda w ostatnim jego dniu… ale… 


Tylko tym razem wyglądał jak drobniutki grad… Czyżby się nam już zima zaczynała?!!! Tak jak w ubiegłym roku? 
I pomyśleć, że w poniedziałek chodziłam w sandałkach (bez skarpet) i w bluzeczce z krótkim rękawkiem), we wtorek też, a w piątek już sypie
Gdy odjechałam już dalej od domu zaczął padać taki śnieg jak lubię, czyli mięciutkie wielkie płatki…
Wieczorem, gdy podstawialiśmy synowi samochód pod pracę, śnieg sypał znowu
Oprócz tego śniegu cały dzień wiał silny wiatr. Trochę się martwiłam, bo małżonek miał dziś w planach zakładanie urządzeń od klimatyzacji na dachu
Idealna pogoda na taką pracę
A wiadomo jak to jest w pracy. Nie zawsze zakładają zabezpieczenia, bo im te linki przeszkadzają… a jak się pracuje na 29 piętrze… nie ma o czym mówić… 

Gdy zatrzymywałam się na czerwonym, samochodem kiwało jak łódką na fali
W zasadzie powinnam się już do tego wietrzyska przyzwyczaić. Ostatecznie Chicago jest „Wietrznym Miastem” i taki wiatr to nic nowego 
W każdym bądź razie wrócił do domu cały i zdrowy
Wietrzysko przeczesało mi dzisiaj cały ogródek. Powywalało co się dało. Swoją popielniczkę znalazłam po drugiej stronie ogródka, pod płotem…
Dziś skończyłam pracę wcześniej, ale miałam trochę różnych spraw do załatwienia. Jadąc ulicą North Ave. w ostatniej chwili „uskoczyłam” przed spadającą gałęzią. Zabić by mnie nie zabiła, ale samochód uszkodzić mogła. Dobrze, że miałam gdzie uciekać, bo gdyby ktoś obok jechał… Potem jechałam tylko tym pasem, który jest najbliżej środka drogi. Jakiś dziwny tłok na nim co prawda był, bo wszyscy tam spryszczali, ale lepiej jechać wolniej i bezpieczniej. Ta ulica ma po trzy pasy w każdą stronę, także przerwa dwóch pasów była wystarczająca
Chyba się już będę zbierać do spania…
Ale tym razem już do innego
Nie wiem czy już jutro go zrobią, bo jak potrzebne będą jakieś części do wymiany, to mogą ich nie mieć. Zobaczymy… Jestem już zmęczona tym samochodem 

Jutro rano znowu jedziemy do warsztatu z samochodem męża
Dobranoc
Jeszcze tylko chciałam Wam życzyć miłego dnia
Pełnego zadumy i serdecznych wspomnień…
Witaj, poranna!
Dziś pewnie będzie trochę zadumy w realu…
Witam… Zapaliłam Płomyk Pamięci na pięterku… 🙂