Miś i Harpie.
Miśka obudził smakowity zapach jajecznicy na bekonie, wciągnął z lubością zapach w nozdrza i otworzył oczy, przy stole siedziała ekipa w niemal pełnym składzie i wcinała jajecznicę z wielkiej michy ustawionej pośrodku stołu.
– No, no! Poćpiegi, jak to się dorwali, a zostawcie dla mnie krzynkę – Misiek z pośpiechu usiadł Rumakowi na kolanach i dorwał się do michy z takim zapałem, jakby tydzień głodował, Rumak zrzucił go na podłogę, co wcale mu nie przeszkodziło napychać się jadłem w pozycji klęcznikowej.
– Dobra – Rumak wstał od stołu – Wszyscy są na chodzie, noc jest ciemna, że oko wykol, idealna pora na atak, na pierwszą wysuniętą placówkę Harpii. Leży na wyspie, niedaleko, jakąś godzinę stąd, musimy zaplanować atak.
– Będzie ciężko – oznajmiła Czarodziejka – Nie damy rady podpłynąć niezauważeni, nie damy rady skryć tej krypy czarem maskującym, nie przed Harpiami, diabli wiedzą, co one tam mają na usługach, jeden Kraken niemal nas wykończył, a jak się trafią dwa, lub więcej?
– Musimy wysłać zwiad – Misiek przełknął resztki jajecznicy i włączył się w dyskusję – musimy wiedzieć co nas tam czeka.
– Świetny pomysł, a niby jak to sobie wyobrażasz? – prychnęła Pani B.
– Podpłynę cichutko do wyspy i na paluszkach…
– Na czym? – Czarodziejka poszerzyła uśmiech – łazisz z gracją ruskiego czołgu, a jak kogoś spotkasz, to co powiesz, że się zgubiłeś, że GPS cię źle skierował?
– Ja pójdę – Ptasia Pani zgłosiła się cichutko – jako koliberek będę niewidoczna.
– Mowy nie ma – zagrzmiał Rumak – Harpie wykryją kobietę z kilometra.
– To może ja – Max wypiął klatę.
– W życiu! – Misiek z Rumakiem powiedzieli jednym głosem.
– Zaraz się w którejś zakochasz, albo odwrotnie i będziemy mieli na głowie totalny chaos.
Misiek uparcie mrugał na Kapitana, ale ten udawał, że kontempluje czubki swoich butów.
– No dobra, plan B – Rumak zabrał głos po dłuższej chwili milczenia – skoro nie możemy po cichu, to idziemy z przytupem, najpierw kilka rakiet woda-ziemia, później atak z powietrza- tu spojrzał na Panią B i Skowronka – kilka bomb fosforowych, a na koniec kilka kasetowych, a później wpadamy na brzeg i…
– Zwariowałeś! – Dziadek kipiał z oburzenia – nie wiemy, co tam się dzieje, mogą być cywile, dzieci, to ludobójstwo!!!
– To nie jest taki zły plan…- zaczął Misiek, ale został natychmiast zakrzyczany.
– To co robimy do cholery? – zaryczał Rumak
– Jest pewien sposób – cichutko oznajmiła Jasmine – trochę dziwny i nigdy bym go nie zaproponowała, gdyby nie beznadziejne okoliczności – jest otóż – ciągnęła w ciszy pełnej napięcia – pewien byt ze mną związany, a który jest zupełnie poza wszelką sferą wykrywalności zarówno zmysłowej, jak i poza zmysłowej.
– O czym Waćpanna prawisz? – Dziadek spojrzał na nią bacznie.
– Byt ów – ciągnęła dalej Jasmine – jest bardziej imaginacją moją, projekcją mojej duszy i mojej jaźni, na poziomie nanocząsteczek, atomów, ale jest w stanie się zmaterializować, na moje życzenie.
– Że niby co?… – zaczął Rumak, ale przerwał mu Dziadek.
– Czy mogłabyś zmaterializować ten byt Jasminko?
– Spróbuję – Jasmine zamknęła oczy.
Ludzie w salonie zaczęli się rozglądać na wszystkie strony, ale nic się nie działo, Jasminka stała z zamkniętymi oczyma i bezgłośnie poruszała ustami. Nagle w kącie sali zadrżało powietrze, coś na kształt fali unoszącej się na rozgrzanym asfaltem w upalny dzień, zadrżało i znikło. Po dłuższej chwili wróciło, falujące powietrze próbowało się zmaterializować w kształt i znikło, po czym przy wtórze trzasków wyładowań elektrycznych w kącie pojawił się mężczyzna, ubrany elegancko, aczkolwiek nieco staromodnie w surdut, kamizelkę, sztuczkowe spodnie, białą koszulę ze stójką i jedwabnym fularem na szyi, na głowie nosił melonik. Jasmine westchnęła głęboko – poznajcie Lorda W.
– Pierwszy przezwyciężył osłupienie Dziadek – witam – oznajmił krótko i wyciągnął dłoń w stronę zjawy.
– Miło mi – Lord swobodnie przeszedł przez Dziadka i skłonił się przed Jaśminką – Pani – przyklęknął na kolano i z czcią ucałował jej dłoń.
– Co jest! – Misiek spojrzał pytająco na Czarodziejkę, która wzruszyła ramionami – Myślałam, że to tylko bajka – to nie jest astral – to ktoś poruszający się w różnych wymiarach, nawet archaniołowie tego nie potrafią.
– Wybacz Waszmość – Lord zwrócił się do Dziadka, który stał jak wmurowany i macał się po całym ciele, jakby szukał portfela – mam problemy z trwałą cielesnością w tym wymiarze, muszę się dostroić – dodał z przepraszająca miną.
Dziadek jeszcze chwilę macał się po żebrach i z wymuszonym uśmiechem oznajmił – Kurde, ale ja chudy jestem!
– Spoko ziom – Misiek odzyskał rezon i usiłował klepnąć familiarnie Lorda w plecy, ręka przeszła przez Lorda jak przez powietrze i Misiek z rozmachem wypalił sobie liścia w pysk.
Ekipa gruchnęła śmiechem, na widok jego zaskoczonej miny.
– Wracajmy do narady – Rumak stłumił wesołość – jeśli dobrze zrozumiałem, możesz się przedostać na wyspę zupełnie niewidzialny?
– Żaden problem.
– I nie wykrywalny?
– Wy mnie nie wykryliście, a macie zdolności daleko przekraczające zdolności Harpii.
– Mój człowiek – Rumak wyszczerzył zębiska i chciał przybić Lordowi żółwika, ale w porę się pohamował.
– Czego potrzebujecie – Lord spojrzał na Jasminę – jestem do waszych usług.
– Informacji – Rumak wyjaśnił pospiesznie – ile, gdzie, kto, kiedy i jak? – stan liczebny, podejścia do abordażu, martwe pola, liczba cywili, rozmieszczenie patroli, no wszystko, weź kartkę i narysuj szczegółowy plan.
– A może po prostu wszystko sfotografuję?
– Idealnie, ale skąd u diabła weźmiemy aparat, te w komórkach są diabła warte – Rumak potoczył spojrzeniem po ekipie przelotnie zatrzymując je na reporterce obwieszonej aparatami jak choinka – Misiek da ci swoją – zawyrokował – chwalił się, że ma 80 milionów pikusiów w aparacie komórkowym, powinno wystarczyć.
– Po moim trupie! – Misiek zerwał się na równe nogi.
– Panowie! – Mirabella zdjęła z szyi jeden z aparatów i z uśmiechem podał go Lordowi – nastawiony na nocne zdjęcia, mrugnęła okiem.
– Wypływamy w takim razie, załoga na miejsca, kurs lewo na burtę – zagrzmiał Kapitan – podwieziemy cię jak najbliżej wyspy – mruknął do Lorda.
– Dalej nic nie rozumiecie – westchnął Lord – spotkamy się za pół godziny – powiedział, po czym zamigotał i znikł. Minęło może kilka sekund, kiedy pojawił się znowu.
– Nie udało ci się przedrzeć – zapytał Dziadek
– Dlaczego? – Lord spojrzał na Dziadka zdziwiony – wszystko mam tutaj.
– Mówiłeś pół godziny, a minęło może 5 sekund.
– Ach! – Lord się uśmiechnął niczym Kot z Cheshire – czas jest najprostszą rzeczą
– Dobra mów co widziałeś, Mirabella w tym czasie wywoła zdjęcia w dużym formacie.
– W skrócie? – Lord wysunął niedbale nogę i zaczął czubkiem buta wiercić dziurę w dywanie – to twierdza nie do zdobycia, wszystko co żyje i nie żyje na tej wyspie jest podporządkowane jednemu celowi, obronie Harpii, jest i Kraken i wszystkie chyba najpaskudniejsze formy nieludzi, nawet roślinność jest tylko trująca, a powietrze toksyczne, musi siedzieć tam ktoś znaczny, bo siedziba dowództwa wygląda jak bunkier przeciwatomowy, nie da się jej zdobyć, ani z wody, ani z powietrza. Rumak chrząknął w ciszy.
– Co ty brateńku opowiadasz, jak to się nie da? Jak się chce, to się da, zawsze się znajdzie sposób.
– Sprawdziłem powodzenie waszego ataku we wszelkich możliwych czasach i światach równoległych i wynik jest zawsze taki sam, wszyscy giniecie.
Tym razem cisza, która zapadła po słowach Lorda wręcz wwiercała się w mózg.
– A i tak pójdziemy – wyszeptał Rumak.
– Wiem o tym – spokojnie oznajmił Lord, a ja nie mogę wam przeszkodzić, ale nie pozwolę, żebyście wszyscy dali głowy w tej samobójczej eskapadzie, dlatego wam pomogę.
– Jak? – rozległo się chóralne pytanie, ale Lorda już nie było.
Zanim zdążyli ochłonąć, pojawił się znowu, taszcząc wielki, wierzgający wór, który zrzucił z hukiem na pokład z wora, wyjąc niemiłosiernie wylazło jakieś stworzenie i na czworaka wpełzło pod stół, spod skołtunionych włosów zasłaniających twarz, błysnęły przerażone do granic obłędu oczy
– Harpia!!! – wrzasnął Rumak i ekipa rzuciła się po sprzęt bojowy pozostawiony niedbale w kątach kajuty.
Miało być na rano, jest na wieczór, sorry jeśli się komuś wciąłem, ale znowu nie widzę połowy komentarzy, tym razem nawet w kokpicie, nie mam pojęcia jak to weszło, bo przed długi czas nie chciało 🙂 🙂
Brawo, Miśku!
Masz wyobraźnię, że pozazdrościć!
Wracam z tych swoich wiśni i co widzę?!!! Nowy odcinek

Miśku jesteś wielki!!!
To jak w tym starym dowcipie, jaki jest szczyt bezczelności? Zagłosować na PiS i wyjechać na emigrację 🙂 Wiedźminka mnie zmusiła, a sama wyjechała plażować, ale chociaż pogodę trafiła 🙂
A już miałam obawy, że się zbiesisz i zabierzesz szanowny ozorek z Wyspy
Wiedźminka jest WIELKA! O! Za tę dziurę w brzuchu co Ci wierciła! Prawie codziennie 😀
Zbiesiłem się już dawno temu, a do wiercenia się przyzwyczaiłem 🙂
Mógłem Miśku przypuszczać iż w pewnym odcinku i ja się pojawię,ale żeby tak szybko i tak obficie ? Nie to abym narzekał
Dziękuję bardzo więc za mą postać i za kontekst,chylę czoła przed Twą pomysłowością oraz wyobraźnią,chapeau bas Miśku ! 
Twój nick Lordzie nie stanowił wielkiego problemu, jeśli ktoś jest wymyślony, to trzeba go zmaterializować, to proste 🙂
I to z jaką gracją i lekkością pióra nam go Autorze zmaterializowałeś!
No proszę cię Mistrzu…

Pieknie to zrobiles Misku! Dzisiaj , gdy juz Was , Wyspiarze znam troszke lepiej, czytalam Twoja opowiesc z wielka przyjemnoscia i zadziwieniem dla kunsztu i wyobrazni..no i oczywiscie zrozumieniem wiekszym
brawo Misku
P:S: Znowu wystepuje goscinnie z obcojezycznego komputerka bez polskiej klawiatury..Wybaczcie wiec, ale „kradne” wlasnie 5 minut
Dzien dobry ! Po nocnej burzy troszke przyjemniejsze powietrze.. wczoraj to myslalam,ze misie klawiatura do palcow przylepi i tak juz zostanie
Zatem milego dnia zycze.. musze uciekac, potem nadrobie czytanie komentarzy tu i nowe pieterko
Jak pięknie i gładko wprowadziłeś Lorda W – Wyimaginowanego

Muszę przyznać, że jak popatrzyłam na długość tekstu, to pomyślałam, że jest długi… ale jak zaczęłam czytać, to mi się za szybko skończył
A w sumie nie za bardzo miałam czas na czytanie, bo trzeba było najsampierw zabezpieczyć wiśnie. Nie chciałabym, żeby się nam zmarnowały
Małżonek doszedł do wniosku, że nie mamy odpowiedniego sprzętu do gotowania konfitur i wszystkie wiśnie przeznaczył na nalewkę
A nazbieraliśmy tego trochę… ponad 10 kg… Uratowałam trochę synowi do jedzenia i troszeczkę wzięłam na kompot. Reszta do gąsiorka zalana spirytusem 
Och, calkiem zacne przeznaczenie dla wisni ,Mirelko,
choc ja ostatnimi laty preferuje konfitury 
W sumie, to wrażenia z tego „wiśniobrania” opiszę w nowym wątku
Zdjęć za bardzo nie mam i to nie dlatego, że nie miałam aparatu, albo czasu na pstrykanie. Po prostu, za bardzo nie było co 
Bo jest co podziwiać
Warto było poczekać 
Ale najpierw popodziwiajmy dzieło Miśka
Poszłabym już spać, bo czuję się padnięta, ale na razie nie mam jak. Za oknem mam kanonadę. Walą lepiej niż na Sylwestra
Normalnie nie da się wysiedzieć w domu, taki hałas
I pomyśleć, że w stanie Illinois takie prywatne fajerwerki są prawnie zabronione
Widocznie nie wszystkim to przeszkadza 
Ha, podejrzewam że to albo z nadmiaru uczuć patriotycznych, którym nie będą byle lokalne stanowe przepisy wchodzić w paradę, albo z ogólnej skłonności do draki, przy której uczucia patriotyczne odgrywają rolę pretekstu.
Wydaje mi się, że tu uczucia patriotyczne odgrywają niewielką rolę. Fajnie jest tak sobie pooglądać i popuszczać fajerwerki. Inna sprawa, że policja patrzy na to przez palce i nie każe aż tak bardzo tych łamiących prawo. A to daje ludziom swobodę działania. Nie wiem dokładnie o której skończyli, ale zasnęłam trochę po 1. Chociaż jeszcze strzelali, ale już trochę mniej.
To tak jak w Polsce na Sylwestra. Czy lokalne media donoszą o przypadkach poparzenia albo innych skaleczeniach wywołanych przez nieumiejętnie odpalane fajerwerki?
Co roku… To urwana rączka, to tylko paluszki, to komuś wypaliło w twarz, to jeszcze jakieś inne „atrakcje”… Bo najgorzej, że za to puszczanie fajerwerków biorą się albo dzieci, które nie zdają sobie sprawy z zagrożenia, albo dorośli po iluś tam drinkach (czy piwach), którzy też już przestali myśleć. A to, chociaż ładnie wygląda na niebie, ale mimo wszystko jest ładunkiem wybuchowym i trzeba bardzo uważać, żeby sobie (albo komuś) krzywdy nie zrobić…
Hihi, w pierwszej chwili przeczytałem, że ta urwana rączka albo paluszki ładnie wyglądają na niebie. Taki skrót myślowy mnie się zrobił 😀 My chyba raz w życiu puszczaliśmy sami, a i to z zachowaniem wszelkich norm i ostrożności.
Hihihi
To musiało być zabawne (takie zrozumienie), chociaż w rzeczywistości nie chciałabym oglądać takiej rączki, czy paluszków na niebie, bo to już nie byłoby zabawne…
Ja nie jestem przeciwnikiem fajerwerków, tylko trzeba je puszczać z głową. Ale jak pijani się za to biorą, to zapominają o tej podstawowej ostrożności…
Dzień dobry :)Zawsze jest za krótko 🙂 Niestety tylko na tyle mi czasu starczyło 🙂 🙂
Zabrakło cdn.!!! Misiu!!
Będzie 🙂 🙂
Ulżyło
Ja jestem zadowolona i z tego co jest
Cieszę się też na cdn
To jest niesamowicie pasjonujące i mistrzowsko napisane
Czyta się z zapartym tchem, pokwikując co jakiś czas 
To pokwikiwanie misię też udziela Mirelko, przypominam sobie stare dowcipy i niesamowite opowieści popełniane przez ludzi przy wódeczce i przerabiam je na swoje kopyto, świetnie się bawiąc przy okazji, ten numer, który wcisnąłem Dziadkowi, widziałem na własne oczy, pani zażądała od męża portfela, ten dość długo się oklepywał po całym ciele, pani mówi zgubiłeś gamoniu, czy zapomniałeś, a gostek na to, kuźwa tak się obmacałem, jaki ja chudy jestem! Kwiczałem 🙂 🙂 🙂
To chyba jest dość popularne, bo ja też się już z takim przypadkiem spotkałam
I też kwiczałam… Najważniejsze, że była okazja, żeby to pokazać 
Dzień dobry


Miśku, mówiłam Ci, że Cię kocham??? Mówiłam! No to powiem jeszcze raz
A w ogóle co ja bym dała (?) i zrobiła, żeby Ci Rumak futro przetrzepał
Romantyczny Lord W i cudna, równie romantyczna Jasminka
„- Co ty brateńku opowiadasz, jak to się nie da? Jak się chce, to się da, zawsze się znajdzie sposób.”
Taż to zdanie brzmi jakbym Rumaka słyszała
Lecę do pracy i to raczej nie z pieśnią na ustach, ze względu na postępujący upał, nie lubię
Misiak, ja Ciebie dobrze radzę!! Ty się przeprowadź d mej małej mieścinki!! Taż o upale nawet marzyć nie ma co


Niebo zaciągnięte ciężkimi chmurami, wiatr fryzurę mierzwi i wcale się nie zanosi na upał
No to spokojnej, skoro musisz i do Jasminkowego, do popotem
Dzień dobry! Gorący i słoneczny, albo nawet odwrotnie.
Dziwna sprawa z tym obrazkiem – kod w komentarzu wygląda poprawnie, tyle że do pliku w bibliotece nie mogę dojść (wyskakuje mi, że Alla wciąż go edytuje – może to jest przyczyna? Znaczy WordPress też go widzi jako edytowany, a niezapisany?).
Rodzinka mnie za chwilę wyciąga za uszy na plażę, ale jeszcze nie tak zaraz.
Ad rem: biorąc również pod uwagę, że miśkowe „Harpie” są w dużej mierze improwizowane i pisane z odcinka na odcinek (halo, a Sienkiewicz jak pisał swoje kupokrzepieniuserc?), to po raz kolejny muszę przyklasnąć. Wejście Lorda W wśród naszych bohaterów skojarzyło mi się z wejściem Emiela Regisa wśród wiedźminowych kompanów, pomijając wątek wampiryczny. A poza tym – stary, dobry Misiek! BTW zawsze mi się wydawało, że właśnie niewykrywalne pływanie idzie miśkom polarnym znakomicie (osobliwie podczas polowania na foki)?
Foczki Quackie, foczki – foki, to foki.
A to już Misiek niech ustali sam, zwłaszcza że zdaje się wywiózł drugą połowę na jakoweś wywczasy?
Gdybym był widział ten odcinek wczoraj przed północą to bym napisał dobry wieczór, ale że mogłem go co najwyżej „wyimaginować” to i nie napisałem. Tak więc, dzień dobry – i czekam na „ulubiony ciąg dalszy”. 😀
Rzeczywiście skrypt dziwnie dęba staje i teraz zapewne do jutra będę widział harpie i 44 komentarze – ani mniej ani więcej! 😀
Mam dokładnie to samo Kneziu, czasem pomaga odświeżenie strony, a czasami ma zacinkę na ament i nawet w kokpicie pokazuje te nieszczęsne 40 i 4 komenty, coś nam blog sugeruje symboliką Mickiewiczowską? 🙂 🙂
Witajcie!
Ranek spędziłem zakupowo – rodzinnie, potem trochę pogmerałem w ustawieniach bloga – a zegar zasuwa jak głupi…
Dzień dobry! A ja już wróciłem z plaży, tradycyjnie zapiaszczony.
Czyli i Tobie przydałby się Rumak do przetrzepania
Szybciutko byś się tego piaseczku pozbył 
Nasz Rumak jest dobry na wszystko!
OO, tak!!!
Dzień dobry
Co prawda nie mamy gości, ale głupio by mi było siedzieć przy kompie, a jubilata zostawić samemu sobie. Chyba że i on do kompa usiądzie 
Nie wiem jak wiele będę dziś na Wyspie, bo małżonek ma urodziny i ten dzień do niego należy
Najlepszego dla Jubilata!
W imieniu Jubilata dziękuję

I uciekam, bo już wstał od swojego kompa
Zdrowie solenizanta 🙂

Zdrówko
Och!!! Dziękuję w imieniu Jubilata

Za 10 min na TVN „Lepiej późno niż później” – świetna komedia z J. Nicholsonem i Diane Keaton.
IMHO warto 🙂
Niooo, a ze trzy razy już oglądałam!! I jeszcze raz oglądnę 😀
Dzięki Panie T. 😀
Miśku!! Wiedźminka śmiała się perliście gdy Jej czytałam przez telefon 😀 No bo jak przewidziałeś neta nie ma 🙁

Odcinek bardzo się Jej podobał i przyrzeka, że jak napiszesz kolejny, to przyrzeka (? 😉 , że więcej naciskać nie będzie
Pogodę ma piękną, trochę jedynie za gorąco, ale przeżyje 😀 Serdecznie Wszystkich pozdrawia
Tydzień temu byłem w Dziwnowie, to prawdziwy kabaret, bo miasteczko i to całkiem spore, jest prawdziwą czarną dziurą jeśli chodzi o net i nawet komórki, pełny dostęp można uzyskać tylko na jednym rogu miejscowości. I stoi na tym rogu zazwyczaj tłum wczasowiczów z fonami, tabletami i laptokami i kręcą się jak w przerębli, żeby lepszy sygnał wyłapać, co roku tam bywam i za każdym razem ten widok bawi mnie do łez 🙂 🙂 🙂
Małżonek stwierdził, jak mu to przeczytałam, że powinieneś zrobić zdjęcie temu tłumowi, szukającemu zasięgu
To faktycznie musi zabawnie wyglądać 
Matuśku jaka duchota, tu gdzie siedzę +27 stopni, za oknem +26, żadnych szans na ochłodzenie, miasto dopiero oddaje ciepło, jak do rana spadnie temperatura o 5 stopni, to będzie wszystko 🙂 Oj nie lubię, nie lubię :(((
A bogać tam Skowronku, działa max 15 minut, a później jest jeszcze gorzej, przed snem owszem, ale nie jako chłodnica co chwilę 🙂 🙂
Wpadłem na pomysł, żeby obejrzeć mecz piłki kopanej, nienawidzę serdecznie piłki kopanej, to zazwyczaj 2 godziny wsadzone psu pod ogon, śmiertelna nuda, ale dobra, myślę sobie, pracuję niemal wyłącznie z facetami, a oni potrafią cały boży dzień rozprawiać w temacie, to obejrzę choć jeden, nieważne który, skoro wszystkie są komentowane jako 8 cud świata. Mam ze 20 kanałów sportowych zepchniętych gdzieś tam w czeluść dekodera, poza FightClub, który oglądam namiętnie. Odkopałem kanały, odkurzyłem, polałem sobie whisky z colą i plasterkiem limonki i zasiadłem do meczu Holandia vs Kostaryka, równie dobrze mogli grać Eskimosi z Czukczami, dla mnie liczyła się sztuka. Po pierwszej połowie zacząłem się ciut niecierpliwić przy stanie 0:0. Nic to, mówię sobie, rozkręcą się w drugiej połowie, ponownie nalałem w celach konsumpcji whisky z przyległościami i zasiadłem do drugiej połowy. Po 20 minutach nie zasnąłem, tylko dzięki silnej woli, ale i tak kiwałem się jak Chińczyk na sprężynce. Po dalszych 20 minutach zacząłem się zastanawiać, czy telewizor zmieści się w oknie, a po 94 minucie bez bramki serdecznie mnie wali kto wygra. Straciłem kolejny i ostatni raz dwie godziny życia na oglądaniu 22 facetów, którzy nie potrafią trafić w bramkę o długości 7,5 metra, czyli sporego salonu, masakra jakaś :(((
Eee, bo akurat wybrałeś sobie najnudniejszy mecz tego mundialu. Ja mam taką sytuację, że gramy sobie z takim jednym towarzystwem niehazardowo w obstawianie wyników, więcej jest w tym zabawy niż chciwości, no i po meczu Holandii z Meksykiem, w którym Meksyk prowadził przez 88 minut i grał ślicznie, sędzia doliczył 6 minut i Holendrzy strzelili 2 gole (88′ i 93′ z karnego), strajkuję i nie oglądam meczów, chyba że przywrócą Meksyk do gry.
Miśku !!!! Cudnie opisałeś to co i ja myśłę na temat piłki kopanej i to pomimo tego,że dziecię moje pierworodne lata długie grało – i to całkiem nieźle w tę piłkę !!!
Dzisiejszy dzień, w większości, spędziliśmy w ogródku
Małżonkowi zebrało się na prace porządkowe. Trawa nam zżółkła na trawniku, ale dopiero dziś małżonek się przyznał, że popryskał to czymś od chwastów… przy okazji wypalił trawę
A chwasty zostały
Dzisiaj z pasją je wykopywał i dosiewał trawę
A trzeba było zapytać, czego można do tego użyć… Tak to jest, jak się nie czyta co do czego służy
Znalazłam na swoim koprze cudne liszki. To chyba od tego ślicznego motylka, którego kiedyś widziałam. Taki czarno-niebieski. Oczywiście zawołałam małżonka z jego aparatem do zdjęć makro. Mój się do tego nie nadaje. Małżonek poszturał gąsienicę, żeby się odpowiednio ustawiła do zdjęcia, a ta wystawiła różowe różki
Zrobiła się jeszcze śliczniejsza
Oczywiście zostawiłam je (bo znalazłam ich więcej) w spokoju. Albo je ptaszki zjedzą, albo znowu będą piękne motyle
A kopru i tak wszystkiego nie zużyję. Tym bardziej, że w związku z plagą białych muszek, nie sadziłam w tym roku ogórków. A głównie do nich ten koper szedł 
Mirelko ! Poraziła mnie Twoja dobroć dla liszek ! Naprawdę! Choć różne motylki podziwiam szczerze, także te nocne , które przecudnej urody bywają jak im się bliżej przyjrzeć, to wiem jednak ,że są one z reguły szkodnikami roślin i dlatego nie mam dla nich tyle litości…
Dzień dobry. Jestem. Juniorzy wracają do obyczajów sprzed …nastu lat, kiedy to nie dawali przespać nocy, tyle że teraz są samoobsługowi, ale za to latają po domu i hałasują, a czasem zdarza im się przegiąć, jak np. dzisiaj w nocy. Nie wiem, o co tam poszło, ale koło 3:30 obudzili nas. I jak pragnę podskoczyć, jeszcze raz takie budzenie i odetnę ich od wszystkiego, od czego mogę odciąć (Internet, gry i takie tam).
Witajcie!
Pogodna niedziela!
Pogodna i gorąca, a dla pasażerów wyjeżdżających z Gdyni samochodów, pociągów i co tylko – tłoczna jak nieszczęście. Dzisiaj w nocy skończył się festiwal Opener, więc wszelkie wyjazdy najlepiej przełożyć o dzień albo nawet dwa.
Idę się porowerować (wzorem Quacka 🙂 )
Nie wiem, jak u Was, ale tu bym na rowerowanie wziął wodę, większy zapas.
No i wróciłem żywy. W odróżnieniu od Mistrza Q. wziąłem ze sobą żonę – zwiedziliśmy 3 sklepy i po wycieczce
Rowerem? Po sklepach? A to mi się rzadko zdarza.
Ta marszruta nie była wszak moim pomysłem
A. To wiele tłumaczy.
Ja przepraszam, czy tu jest taka cisza jak makiem zasiał, czy ja po prostu nie widzę postów? Bo na SG jest tradycyjnie „Misiek i Harpie” z 44 komentarzami, a pod notką od wczoraj 52 komentarze i nic ponadto. Może jak dodam komentarz to się to uda odświeżyć?
Od razu zrobiło się 136! I widac je!
Śmiem domniemywać, że Mistrz Tetryk mógłby to być może wyjaśnić.
Wniosek z tego taki, że trzeba komentować, żeby cokolwiek zobaczyć.
Ctrl+F5 na ogół pomaga w takiej sytuacji…
Dzień dobry

Czyżbym była uprzywilejowana? Bo jakoś do tej pory nie miałam takich cyrków. Od razu mi się wyświetlają wszystkie komentarze… nawet jak jeszcze niczego nie napiszę
Burza się zbliża, więc się tymczasowo odmeldowuję…
Jestem z powrotem. Mimo groźnych pomruków i ponurego zachmurzenia obyło się bez burzy, przynajmniej w Gdyni, bo kilkadzieścia km w głąb lądu zdaje się była sakramencka nawałnica.
Nas też burza omruczała i ominęła – duszno nadal…
A tu nawet była burza wczoraj , ale niewiele się zmieniło choćciut chłodniej jest.. Wczoraj było nawet 35 po południu i w cieniu, wytrzymałyśmy na tarasie 15 minut- nie było czym oddychać…
Dzień dobry

Na miłego dnia początek zapraszam na pięterko na wiśnie
Psiakość! Powitanie dzisiejsze wcisnęło mi się nie tam gdzie trzeba
(gdzieś w okolicach 5 lipca godz 10,00 ) Ale trudno …
Przywitam się zatem jeszcze raz :

Dzień dobry wszystkim po krótkiej przerwie spowodowanej umaszczaniem się na nowo na „placówce” … Miłego dnia życzę i potem spróbuję sobie doczytać komentarze pod Harpiami i może jak to Mirelka wiśnie zbierała i co z tego wynikło…. Do potem zatem ( może?)
Jeżeli tylko będziesz mogła – skocz na wiśnie 😉
Mistrzu Q.Już się robi