« MISTRZ NAD MISTRZE..... PAN TADEUSZ CZYLI OSTATNI ZAJAZD NA LITWIE.. »

I jeszcze posiedzi! Etapy drażnienia

Z różnych względów państwo Quackie są zmuszeni do utrzymywania stacjonarnego numeru telefonu w tej firmie, co to nikt jej nie lubi, i to wcale nie ze względu na francuski kapitał. Wiąże się to z odpowiadaniem na telefony nie tylko od rodziny, znajomych i klientów, ale również od telemarketerów, którzy koniecznie chcą nam coś sprzedać, zaprosić na spotkanie, zaoferować jedyną, niespotykaną okazję…

Do kupowania przez telefon (jak również od akwizytorów na ulicy) jestem absolutnie nieprzyzwyczajony, więc w ciągu ostatniego półrocza nie skorzystałem ani razu z telefonicznej oferty. Nie ufam, nie lubię, nie chcę, nie będę korzystał. Niestety w niczym to nie zniechęca firm od pościeli z wełny lamy, usług telekomunikacyjnych, leczniczych lamp, przyrządów do masażu, anemometrów, stali konstrukcyjnej, gruntów rolnych, taktycznych głowic jądrowych… Nie wiem, czy może nie przesadziłem z tą wyliczanką, ale po prostu nie wszystkich ofert słucham do końca. Tak czy inaczej, odbieranie w porywach do kilku telefonów dziennie tylko po to, żeby odłożyć słuchawkę, nie jest specjalną przyjemnością, dlatego zaczęło to nas oboje niewymownie wpieniać. W związku z tym przeszliśmy kilka etapów.

Etap I – uprzejmie
Na tym etapie wysłuchiwałem tego, co pani, rzadziej pan, ma do powiedzenia. Nudne jak flaki z olejem, wygłaszane „profesjonalnym” tonem po dwugodzinnym szkoleniu, ale co tam. I tak wiedziałem, że na koniec powiem rozmówcy: – Pięknie dziękuję, nie skorzystam, żona też nie, terminy mamy pozajmowane na najbliższe 2 lata, do widzenia –. Pani/pan grzecznie się żegnał(a), ale za parę godzin i tak dzwonił następny telefon.

Etap II – uprzejmie z zastrzeżeniem
Po paru tygodniach cierpliwego i uprzejmego odmawiania („Ach, jacyż jesteśmy asertywni!”) zaczęła mnie brać z lekka cholera. W związku z tym do uprzejmej odmowy zacząłem dodawać prośbę: – Nie skorzystam, mam natomiast gorącą prośbę; państwo nagrywacie wszystkie rozmowy, prawda? W takim razie uprzejmie proszę o wykreślenie naszego numeru z państwa bazy danych. Do widzenia! – Zadziałało parę razy, w tym sensie, że rozmówca z lekkim zaskoczeniem zgadzał się usunąć nasz numer; ale czy to zrobił? Sądząc po dziennej ilości dzwonków – raczej nie.

Kilka razy zdarzyło się coś ciekawego, mianowicie dość urażona pani (co ciekawe, nigdy pan) mówiła: – Ależ proszę pana, my nie korzystamy z żadnej bazy danych, tylko z książki telefonicznej! –, na co miałem gotową ripostę: – W takim razie proszę zaznaczyć w tej książce, że nie życzę sobie telefonów w sprawie jakichkolwiek ofert –. Raz – słownie, raz – zdarzyło się, że pani wyraźnie już obrażona, rzuciła zaperzonym tonem: – No, ja mogę pana numer skreślić, ale nie gwarantuję, że inne firmy telemarketingowe też tak zrobią! – w podtekście zapewne mając na myśli „nic ci to, bucu, nie da, i tak będą dzwonić, i tak, więc co ci za różnica, a jak nie różnica, to i ja nie będę nic skreślać”.

Oczywiście prośby o skreślenie/ zaznaczenie nic nie dały. Telefony jak były dzwoniły, tak dalej dzwoniły.

Etap III – ze zniecierpliwieniem
Przyznam się, że w pewnym momencie straciliśmy cierpliwość – najpierw pani Quackie, potem i ja. Zamiast uprzejmie odmawiać, zaczęliśmy wkładać w odmowę pewne negatywne emocje. Zamiast „Pięknie dziękuję”, jęczałem „O Jeezuu, nie, znowu?”. Pani Quackie cedziła przez zęby wrogim tonem „PROSZĘ już więcej nie dzwonić na ten numer!”. Nieco spłoszeni – a może tylko tak nam się wydawało – telemarketerzy pospiesznie się żegnali i kończyli połączenie.

Telefony dzwoniły nadal.

Etap IV – grubiańsko
– Czy jest Pan zainteresowany naszą ofertą? –
– Nie! – I dup! słuchawką o widełki. Albo nawet dup! bez słowa. A w myśli „Ażeby cię pokręciło!”.

To też nic nie dało.

Etap V – grubiańsko z odreagowaniem
Po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że telemarketerzy sami się proszą o zdalne i wokalne obicie ryja. Wiem, że to ich praca, że zatrudniają ich firmy, które płacą podatki (mam nadzieję) i napędzają koniunkturę, rynek pracy idzie naprzód etc. etc. A mnie to lata obojętnym kalafiorem u du… znaczy, koło kolan gdzieś. Jak dzwonią do mnie, do mojego mieszkania, mojej twierdzy, to niech się liczą z obroną konieczną!
– Dzień dobry, nazywam się Synestezja Prztąść, chciałam zainteresować pana… –
Na co ja tonem wściekłym: – Nie, pani się nazywa telemarketing. Nie rozmawiam z panią! –
Albo: – Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Wkurzają mnie takie telefony, nie dzwońcie więcej! –
Albo: – Mam was pozwać o nękanie telefoniczne? Skąd pani dzwoni? Co to, kumpra, ma znaczyć? –
Słuchawka jak wyżej.

A oni dzwonią dalej.

Etap VI – bambuko
Ale ile można się wściekać, toczyć pianę, wchodzić na żądanie na wysokie obroty? Taż od tego tylko ciśnienie skacze, a w sumie satysfakcja przy odreagowaniu żadna. Dzieci dziwnie patrzą, dla żony żadna przyjemność wysłuchiwać wkurzonego małżonka – eech, na dłuższą metę tak też się nie da. To tak jak z myszami albo karaluchami: skoro nie można wytępić, należy polubić. A przynajmniej czerpać z tych telefonów jakąś korzyść. Jaką? A chociażby rozrywkową.

– Dzień dobry, nazywam się Synklina Górnoprzepustowska, czy rozmawiam z właścicielem tego numeru telefonu? –
Ja, z OLBRZYMIM zaskoczeniem – Co? Niee, niee… wie pani, on siedzi w pierdlu.
I wyjdzie gdzieś za pięć lat. No, za pięć, to jak wypuszczą go wcześniej za dobre sprawowanie… –
Albo, tonem żałobnym – Niestety, jakiś miesiąc temu podpalił dom sąsiadów i czeka na rozprawę… Przykro mi… –
Albo, z przerażeniem – Właśnie dwa dni temu porwali go kosmici, pewnie robią na nim doświadczenia… A zaraz, kim PANI jest? Skąd pani dzwoni? Jest pani jedną z NICH! –

Na razie działa o tyle, że zazwyczaj po drugiej stronie zalega zdumiona cisza, po czym albo pan(i) przerywa połączenie, albo zdąży się jeszcze słabym głosem pożegnać. Po mojej stronie słuchawki natomiast rodzina ma niezły ubaw. Ostatnio Quackie junior starszy poradził tonem eksperta: – Tata, następnym razem powiedz, że właściciel siedzi za zamordowanie telemarketera! –. Pouczyłem smarkacza, że to mogłoby zostać potraktowane jako groźba karalna. Ale poza tym – dobrze kombinuje! Moja krew!

________

Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu madagaskar08.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

211 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    Dzień dobry na nowym pięterku. Tytułem dopowiedzenia chciałem dodać, że nie dalej jak 10 minut temu odebrałem kolejny telefon. Grzecznie, cierpliwie i uprzejmie. Jeszcze…

  2. Incitatus pisze:

    Hihi: )

    Stacjonarny mam zastrzeżony, a komórka? Istnieje coś takiego jak baza numerów każdej sieci i jest ona dostępna (to niby tajemnica!) dla telemarketerów tej firmy. Tam o numerze jest sporo – jaki abonament, kiedy aktywowany, kiedy kończy się umowa, jakiej wysokości rachunki klient płaci… No, nazwa firmy, adres itp.
    Na pytanie czy jestem właścicielem telefonu odpowiadam że nie, właściciel jest na cmentarzu i proszę dzwonić pod inny numer!!
    Potrafię też zełgać, że rozmówca połączył się z zakładem pogrzebowym Wieczny Odpoczynek, z rzeźnią miejską lub składnicą złomu!: )
    Potrafię tez rzucić – ależ ma pani pecha droga pani, akurat ja jestem trenerem telemarketingu i tak nieprofesjonalnego rozpoczęcia rozmowy jeszcze nie słyszałem! Działa!
    A z żadnej bazy Cię nie usuną. Rzeczywiście dla jednej sieci może pracować i kilka tysięcy telemarketerów. Jak niby oni maja Twoją prośbę spełnić? Nie mają możliwości ingerencji w zawartość pamięci kompów!

    • Quackie pisze:

      Z tym zastrzeganiem to jest tak, że najpierw się zastrzega, a potem na imprezie, na którą człek dał się niebacznie zaprosić (bo np. skorzystał z zaproszenia wrzuconego do skrzynki) warunkiem odebrania „nagrody” jest podanie numeru telefonu i całe zastrzeżenie szlag trafia. No chyba żeby podać nie swój.

      • Incitatus pisze:

        : )
        Cóż i tak wszędzie zostawiasz kontaktowe numery! Wybierz jeden – jak ja – i ten rozdawaj!
        Żeby było zabawniej numer jaki w tej chwili używam, ten podawany, nie jest zarejestrowany na mnie. Ja tylko dopłacam do rachunku!: ))

        • Quackie pisze:

          To tak jak z mailem – kupuję przez sieć, muszę podać maila, żeby potwierdzić zamówienie, ale kiedy akceptuję regulamin, narażam się na późniejszy zalew spamu z jeszcze jednego źródła. Na szczęście niektóre serwisy pocztowe oferują aliasy antyspamowe – tymczasowe adresy, które wyłączają się same np. po tygodniu czy dwóch…

          • Incitatus pisze:

            Wszędzie siejemy danymi. Pozbieranie ich w kupę, stworzenie bazy potencjalnych klientów i opylenie tego z solidnym zyskiem to podstawa działania wielu firm.

    • Quackie pisze:

      Poza tym pomysły rewelacyjne!

  3. korab1 pisze:

    Witam :)))))))))))))))))) Skorzystam z etapu VI, też mnie dręczą badaniem serca, bielizna antyreumatyczną, ziołami na wszystko, szczególnie często przeniesieniem numeru do ich sieci, wtedy pytam czy zaoferują mi mniej niż 30 zł za 500 minut ? Grzecznie dziękują i po rozmowie :))

    • Quackie pisze:

      Też sposób, ale nie każdy telefon da się tak załatwić. Czytałem natomiast o Brytyjczyku, który zmienił sobie numer na płatny; kiedy dzwoni do niego telemarketer, przedłuża rozmowę jak może, wypytuje o wszystkie szczegóły i jeszcze na tym zarabia. Czyli że można i tak (w UK zapewne).

  4. Quackie pisze:

    Aha, nie przetłumaczyłem komiksu, pardon.

    „Jest trzecia w nocy. Dzwoni telefon.
    – Gratulacje, panie Obama, przyznano panu nagrodę Nobla. Pokryjemy też wszystkie koszty związane z podróżą do Szwecji…
    Klik!
    – Kto to był?
    – Jakiś telemarketer.”

    • Incitatus pisze:

      Dziękuję. Musztarda po obiedzie. Słownik i tłumacz automatyczny chyba już kończą zdychać!: (
      Ale 3/4 udało się przy ich pomocy jakoś względnie zrozumieć!

      • miral59 pisze:

        Uwielbiam korzystać z takich automatycznych tłumaczy Overjoy Ubaw po pachy!!!!! Jak przetłumaczą na polski, to trzeba jeszcze tłumacza, żeby zrozumieć o czym mowa, a wychodzą czasami takie cyrki, że cała rodzina czyta i kwiczy. Delighted Jak kiedyś synkowi pokazałam tak przetłumaczony tekst, to poprosił o angielską wersję, bo nie mógł zrozumieć o co „kaman” Delighted A jak przeczytał oryginał, to mało się nie posikał, bo nawet nie podejrzewał, że to o to chodzi Overjoy

        • Quackie pisze:

          I całe szczęście, inaczej żywi tłumacze byliby niepotrzebni. Używam takich aplikacji tylko do tłumaczenia pojedynczych słów i ewentualnie fraz, bo już ze zdaniami bywa kłopot. Albo z innych języków, co ich nie znam na tyle dobrze, żeby ogarnąć, o co może chodzić.

          • miral59 pisze:

            Nie sądzę Mistrzu Q, żeby to było możliwe Happy Może tłumaczenie instrukcji obsługi czegoś tam, może przetłumaczyć maszyna, ale poezję?!!! Czy w ogóle literaturę? Sam wiesz i nie muszę Ci tego tłumaczyć, że wiersz przetłumaczony słowo w słowo traci. I to dużo… Do tego potrzeba artystycznej duszy i zrozumienia. A nie maszyny Delighted

            • miral59 pisze:

              To z czego najbardziej chyba rechotaliśmy, to angielski wyraz „can”, przetłumaczony przez maszynę jako „puszka” Overjoy I tak zdanie „You can do it” (możesz to zrobić) zostało przetłumaczone jako „Ty puszka to robić” ROTFL Takich kwiatków było sporo. Szkoda, że nie zachowałam tego tekstu. Też byś rechotał jak żaba w stawie Overjoy

  5. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin Uśmiałam się jak norka Overjoy Macie pomysły Delighted Ja nie mam telefonu stacjonarnego, już dawno zrezygnowaliśmy. Ale i tak widzieliśmy kto dzwoni i zgłaszaliśmy się tylko na znajome numery. Tutaj bardzo często nie gada żywa osoba, a maszyna. Mają nagrane teksty i jak się zgłosisz, to maszyna gada. Widocznie firmom tak jest taniej. Jeśli się zgłoszę przez pomyłkę, to od razu się wyłączam. Z maszyną nie pogadasz. O poczcie przynoszącej tony papieru już nie wspominam. Koszmar. Jedynie w niedzielę i święta mamy pustą skrzynkę, a tak dzień w dzień coś nam przysyłają. Gdybym nie wyrzucała kluczyków od wygranych samochodów, miałabym całkiem pokaźny zbiór. Ale jak pisałam wcześniej, nie mam gdzie tego trzymać Wink I oczywiście nie jest mi to do niczego potrzebne. Gdybym brała udział w jakimś konkursie i takie coś mi przysłali, to bym mogła myśleć, że faktycznie coś udało mi się wygrać. Ale jak można wygrać nie grając? Overjoy Od razu widać, że naciągacze…

    • Quackie pisze:

      Jak odbieram rozmowę od nieznanego numeru na komórce i okazuje się, że to telemarketing, to zapisuję go sobie w książce telefonicznej pod „Nie odbierać!” A jak numer jest „Ukryty”, to nie odbieram, chociaż tu jest pewne niebezpieczeństwo, bo jeden znajomy kuzyna małżonki, z którym czasem się kontaktujemy, ma właśnie taki ukryty numer; ale on już wie, że zanim do nas zadzwoni, musi najpierw wysłać SMSa z zapowiedzią, że będzie dzwonił.

      • Incitatus pisze:

        Zakrytych nie odbieram choćby sam Napoleon do mnie z takiego dzwonił!!

        • Quackie pisze:

          Ja właśnie tylko z zastrzeżeniem, jeżeli wcześniej się znajomy określi SMSem, że zadzwoni. To już by musiał być potężny zbieg okoliczności, gdyby po jego SMSie ktoś inny zadzwonił z ukrytego numeru!

    • Quackie pisze:

      A przesyłek reklamowych też nie liczę. Kluczyki od wygranego samochodu wszakże nie przychodzą, tylko jedna firma (nie pomnę, Ford czy Renault) parę lat temu miała taki konkurs, że przysyłali kluczyki ludziom, którzy musieli przyjść do salonu i sprawdzić, czy ich kluczyk otwiera dane auto; jeżeli tak, oznaczało to, że wygrali ten samochód. W USA pewnie na podobnej zasadzie, ale na większą skalę; u nas jakoś pomysł się nie przyjął po tym pierwszym razie.

      • Incitatus pisze:

        Ja też tego śmiecia dostaję na pudy!

        • Quackie pisze:

          Niestety wszystko wskazuje, że będzie jeszcze gorzej, mimo wszelkich zastrzeżeń na temat niewrzucania „druków bezadresowych” (swoją drogą niezły eufemizm).

      • miral59 pisze:

        Tylko te kluczyki, które do nas przychodzą, to jest takie plastikowe badziewie i wiadomo, że żadnego samochodu tym nie otworzysz Delighted I nie są z firm samochodowych. Do tych kluczyków jest informacja, że zakwalifikowałam się do czołówki wygrywających i jeśli kupię coś tam, zwiększę szansę na wygraną, a wtedy przyślą mi prawdziwy kluczyk i papiery na samochód Delighted Takie bzdety to mogą opowiadać małym dzieciom. Wiadomo, że tylko o te zakupy chodzi. A wygram… na fujarce, jak ją sobie kupię Wink

  6. miral59 pisze:

    Muszę lecieć do pracy Sad Miłego Wam Buziaczki

  7. Incitatus pisze:

    Co to za Ampicylina po innym wątku się szwenda?: (

  8. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Jeszcze w pracy, ale już na wylocie.
    Do „sposobów na telemarketing” dodam odzywkę, głosem wskazującym na użycie:
    – Posterunek, słucham!

  9. Quackie pisze:

    Jeszcze jedna sztuczka całkiem przypadkiem znaleziona przed chwilą w sieci:

    „Dzwoni telefon. Odbieram.

    – Dzień dobry, nazywam się XYZ, reprezentuję szkołę języka cipu-lipu, chciałam panu zaproponować…
    – To pomyłka.
    – Ale ja chcę zaproponować…
    – To pomyłka. Tu w ogóle nie ma telefonu.
    – Ale.. No, przecież z panem rozmawiam?
    – Proszę pani, w wannie siedzę i prysznic zadzwonił.

    Słyszę, jak szczęka opada i uderza o podłogę.

    – A… to przepraszam.

    Rozłączyła się.”

    (źródło: Joemonster.org)

    • Wiedźma pisze:

      Śliczniutkie 🙂 Ale mnie trochę żal tych ludzi, którzy tak zarabiają na życie….

      • Quackie pisze:

        Prawdaż, zwłaszcza że w 7-8 przypadkach na 10 słychać, jak sztucznie dana osoba wypowiada swoją kwestię (czyta z kartki?). I w sumie wygląda, że bierze się za to mnóstwo ludzi, którzy po prostu nie mają lepszej możliwości.

        • Incitatus pisze:

          Korzystają ze skryptów. Ci początkujący, później już „jadą” sami. Tak po prawdzie to wcale nie jest łatwa i przyjemna praca. Ale dla wielu osób lepsza taka niż żadna.

      • Tetryk56 pisze:

        Jest jeszcze parę innych zajęć, których imania się ludziom współczuję, ale nie skłoni mnie to do życzliwości w stosunku do gościa zaśmiecającego klatkę ulotkami – „bo jego szef mu tak kazał”

    • miral59 pisze:

      Faktycznie świetny sposób ROTFL

      • miral59 pisze:

        A tak w ogóle, to my tutaj mamy lepiej z tymi telefonami. Kiedyś małżonek zgłosił się i trafił na reklamę. Jakaś kobitka coś tam nawijała, a on słuchał. A potem powiedział „no inglezja”(Meksykanie tak mówią, jeśli nie mówią po angielsku) i tylko to jej odpowiadał. Rozłączyła się… Śmiałam się, że kiedyś może trafić na Meksykankę Delighted Nawet Ci, którzy przychodzą do domu są w ten sposób spławiani. Mówię im po polsku, że nie rozumiem i nie mówię po angielsku i po sprawie Delighted Podobnie było gdy dostałam wezwanie do sądu jako ławnik. Zadzwoniłam pod podany numer i powiedziałam, że mój angielski nie jest dobry i za dużo to ja nie rozumiem. Tak kaleczyłam ten język, że baba od razu mnie skreśliła z listy Overjoy Synek nie mógł tak zrobić. Jest notariuszem i nikt nie uwierzy, że nie zna angielskiego Happy-Grin Przez dwa tygodnie musiał codziennie dzwonić, czy następnego dnia będzie musiał tam jechać. Całe szczęście nie musiał… Prawdopodobnie to zaszczyt i nawet za to płacą… Tylko jakoś wszyscy, których znam wykręcają się jak mogą, żeby tylko nie iść do tego sądu Wink

        • Incitatus pisze:

          Bo to lekko średnia przyjemność cudze brudy wąchać. No, z czasem się przywyka, popada w rutynę i traktuje pobyt na sali na zasadzie:”mam z głowy, mogę zapomnieć”. Choć są przypadki, że zapomnieć je trudno!

          • Wiedźma pisze:

            Starannie unikałam spraw karnych, nie tylko dlatego, że ławnik musi być na nich od początku do końca. Te wyroki, które zapadły przy moim udziale – do dziś pamiętam. W sprawach cywilnych jakoś lepiej się czułam….:)

            • Incitatus pisze:

              Proces cywilny to raczej wymiana dokumentów (dowodów) między stronami w obliczu sądu niż spór. Procedura nudnaaaaaa!: ((
              A jaka ciężka do zdania! Brrr!!!
              Na tym to się nie znam!!

  10. Quackie pisze:

    Zaraz idę kręcić…

    • starsza_pani pisze:

      Co idziesz kręcić o tej porze? Nawet telemarketerzy tak późno nie kręcą …:)
      Trzymam stacjonarny, ze względu na starszych członków rodziny i znajomych. Dla nieurwania kontaktu. Ale oni wszyscy już wiedzą, że nie odbieram tego telefonu w godzinach pracy telemarketerów, mniej więcej od 10 do 13, bo jeszcze mi się nie zdarzyło, by zadzwonili w innych.
      Komórkę mam firmową, a ta garnków i kołder nie kupi, badań nie potrzebuje, języków się nie uczy …, więc tu mam święty spokój.

  11. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin Czwartek będzie dobry, bo wolny od pracy Delighted Mam co prawda przygotowane dwie kaczki do pieczenia, ale jakoś to przeżyję Pleasure Będę piekła z jabłkami… Ktoś reflektuje? Mogę poczęstować, jakby co… Happy-Grin

    • Incitatus pisze:

      Shout A indyk dzie!!??

      • miral59 pisze:

        Nie lubimy indyka Happy-Grin Nawet moczony w winie i polewany co chwilę podczas pieczenia jest suchy Worry Kaczka to kaczka Delicious A te jabłka są pyszne Delicious

        • Incitatus pisze:

          A co tu lubienie ma do rzeczy? Indyka masz zarżnąć, oskubać, wypatroszyć, nadziać farszem i upiec! Później możesz go wyrzucić, ale TRADYCJA!! Wpadłszy między wrony….
          Można go także po wypatroszeniu umyć, ale to jak kto już chce!
          Wprawdzie sam Pan Prezydent Obama indora dorodnego ułaskawił i nawet z rozpędu pobłogosławił go (TV pokazała!!) co może świadczyć o tym, że mu się lekko funkcje pierniczuńkają, ale może on i jakiś arcybiskup albo i sam kryptopapież jest! W tej Ameryce wszystko możliwe. Jeśli my już o tradycjach, to on powinien raczej ułaskawić strusia, bo nie przypominam sobie by to akurat jego przodków z Mayflower Indianie z plemienia Wampanoagów indykami, jeleniami i wodnym drobiem latającym od śmierci głodowej ratowali (zapobiegliwi i zaradni jak cholera byli ci pierwsi koloniści!), no ale czasy się zmieniają….
          A swoją drogą to przodkowie Pana Obamy pochodzą z plemienia Luo i do strusi też im daleko. No i jest kłopot….

          • miral59 pisze:

            U kogo tradycja, u tego tradycja Happy-Grin Moi przodkowie nie byli ratowani przez Indian Pleasure Sami sobie radzili…
            Poza tym nie wszyscy Amerykanie lubią i jedzą tego indyka, to dlaczego Polacy muszą?
            A z tym błogosławieństwem (nie widziałam tego w telewizji 🙂 ), to Amerykanie mają trochę inne podejście, niż my. U nas jak ktoś kichnie, to się mówi „na zdrowie”, u nich „God bless you”, czyli „niech cię Bóg błogosławi” Happy-Grin Nie wiem co ma wspólnego Bóg z kichaniem… Ale tak się mówi Pleasure
            A skoro u nas, w Polsce, księża święcą nawet pokrywy kanalizacyjne, to czemu tutejszy prezydent nie może pobłogosławić indyka, którego ułaskawił Overjoy

            • Quackie pisze:

              A może ten indyk kichnął???!?

              • Incitatus pisze:

                Przeziębiony? Aha, prawo nie pozwala wykonywać wyroku śmierci na chorym. Trzeba go dokumentnie wykurować i dopiero wtedy lege artis utrupić!!

                • Quackie pisze:

                  Wyleczyć, żeby zjeść zdrowego? Zupełnie jak ze skazańcami z celi śmierci, minus jedzenie.

                • Incitatus pisze:

                  Ja zupełnie poważnie. W czasach gdy w Polsce kara śmierci była orzekana i wykonywana, obowiązywał taki przepis formalny – skazaniec w czasie wykonywania wyroku musiał być zdrowy!

                • Quackie pisze:

                  Właśnie to miałem na myśli. Czyli że jakby kto chciał odwlec egzekucję, to wystarczyłoby, żeby siadł w przeciągu z mokrą głową albo coś w tym guście.

                • Incitatus pisze:

                  No nie, katar raczej nie wystarczał!: )

            • Incitatus pisze:

              Nu, ksiądz jest fachman od święcenia i z tego żyje, a Pan prezydent żyje z przewodzenia najwspanialszemu krajowi świata gdzie nawet w konstytucji zagwarantowane jest prawo do bycia szczęśliwym (dobrze, że nie obowiązek!!) ale żeby on krzyżem świętym indyka przeżegnał!? Chyba że tak rozumiemy te konstytucyjne gwarancje – indyk też Amerykan (pierwszy tam niż Indiańce i Angole!) i swoje prawa ma! To temu indyku dużo szczęścia się miało!: ) Co na to reszta indyków, perliczki i gołębie?? Delighted

              • Quackie pisze:

                Tyż chcą! Jeżeli w ten sposób mogą się wykręcić od obiadu… w charakterze dania?

                • Incitatus pisze:

                  Quackie, a tam ich mordują i zżerają smarując im piersi wysokoprocentową śmietaną za przykładem Wiedźminki!!
                  Idziemy im na odsiecz? Wiesz, „Za wolność Naszą i Waszą” chyba zobowiązuje, co?
                  No i piękne takie Jaszczembie od nich za gruuuubą kasą kupiliśmy! Wprawdzie wiekowe one i nie bardzo chcą latać – bo to albo mysza w środku im co nadgryzie, albo pas startowy marnie odkurzony! Wloty powietrza też czemuś nisko mają i wciągają nimi co podleci, a im nawet źdźbło trawy szkodzi. Delikatne takie…: )
                  Te ruskie chamskie SU nawet kamienie łykają i nic, zasuwają pod niebo z gwizdem… ale wiadomo… nic wysublimowanego w nich nie ma, ot – supersprawne maszyny bojowe. I nic więcej!

                • Quackie pisze:

                  Ale te Suchoje mają wloty po bokach, u nasady skrzydeł, a nie od brzucha, to i nic dziwnego, że lepiej sobie radzą.

                  Swoją drogą, lecieć Jaszczembiem na odsiecz indykom, jest w tym pewna perwersja!

                • Incitatus pisze:

                  Po bokach! Może Ruskie i nie takie głupie jak ich czasami się maluje i skapowali, że jak wojna to tam może na ziemi jakiś bałagan lekki być i pod brzuchem swoich maszyn nie chcieli na wszelki wypadek tego czepiać?
                  Perwersja…. Raczej ryzyko, że się Jaszczomb obrazi!: )

                • Quackie pisze:

                  Ja bym powiedział, że dokładnie tak z tymi Su, co więcej, Rosja z braku dróg (a więc i pasów startowych) jest znana i tym brakiem silna, więc i w projekcie samolotu uwzględnili taką okoliczność!

                • Incitatus pisze:

                  Pomorze znasz, prawda? Niejednokrotnie widziałeś, że nagle ni stąd ni zowąd droga robi się sakramencko szeroka i prosta jak strzelił, prawda? Na czas wojny wiele takich odcinków przewidziane było jako lotniska polowe. Takie stałe bazy jak ta dzisiejsza pod Poznaniem, egzystujące od lat, znane były przeciwnikowi i zniszczone byłyby pierwszym atakiem, stąd konieczność przebazowania na polowe.
                  Szwedzki Gripen jest konstruowany na warunki europejskiego teatru wojny – startuje i siada na szosie a obsługa w 15 min. uzbroi go i zatankuje do następnego lotu. To samo jest z Eurofighterem.
                  F-16 wymaga wielostanowiskowej obsługi i laboratoryjnych wręcz warunków dla najdrobniejszych napraw. To maszyna nie dla nas!

                • Quackie pisze:

                  Pamiętam takie miejsce na starej DK2 miedzy Poznaniem a… Koninem? Gdzie między pasami kończyła się zieleń na kilkaset metrów, a może kilometr z hakiem, i było wyasfaltowane, a może wybetonowane, i Ojciec mi tłumaczył, że to właśnie pas na okoliczność wojny.

                • Incitatus pisze:

                  Popatrz jak to bywa…Mnie też mój to tłumaczył!

        • Wiedźma pisze:

          Witaj Mirelko…. a próbowałaś ułożyć na blasze, razem z kaczką, ćwiarteczki ziemniaków? majeranek, czosnek…. mniam 🙂

          • Wiedźma pisze:

            A w kwestii pieczenia indyka: pierś indyczą w trakcie pieczenia, ” od zawsze”, smaruję śmietaną, taką porządną, nie tam 12-%…..i jest pysznie. Cały indyk też by lubił takie smarowanko…. 🙂

          • miral59 pisze:

            Witaj Wiedźminko!!! Jeszcze nie próbowałam tak piec ziemniaczków. A majeranek do kaczki jest konieczny. Podnosi jej smak i ułatwia trawienie Pleasure
            Kaczkę próbowałam już piec na wiele sposobów. Taką nadziewaną owocami (śliwki, morele, rodzynki), a ostatnio nadziałam jedną kaczkę kiszoną kapustą. Małżonek owszem, zjadł, ale nie za bardzo mu smakowała, chociaż była krucha. Tak jak on lubi. Jak dla niego, to tylko kaczka z jabłkami Delicious

            • Incitatus pisze:

              Kaczka rzeczywiście z jabłkami (kwaśnymi) jest najlepsza, a gęś z farszem z kaszy, wątróbki i siekanej zielonej pietruszki. Delicious

              • miral59 pisze:

                Gęsi to już nie pamiętam kiedy piekłam. Chyba nawet zapomniałam jak to się robi Wink
                Do kaczki nie dodaje się słodkich jabłek. Podejrzewam, że nie byłyby dobre. Słodka kaczka (bleee) i tłuste słodkie jabłka (też bleee). A poza tym, to chyba zrobiłaby się z nich kasza manna…

  12. miral59 pisze:

    A tak w ogóle, to słyszałam dziś w radio (tak jednym uchem), że ten listopad jest najzimniejszy od iluś tam lat. O tej porze nie powinno być jeszcze mrozów. Fakt. Od lat nie było tu tak zimno o tej porze roku Worry

  13. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))

  14. miral59 pisze:

    U mnie już po północy, czyli czas do łóżeczka Spanko Miłego dnia życzę Buziaczki Toż to prawie łykend Wink

  15. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Śniadania nie jadłam, a tu mi pieczonymi kaczkami pod nos!!! Cry-Out
    To też marketing!!! Zabrania się!! Tym bardziej, że w miseczce płatki owsiane z żurawiną się moczą Conceited

  16. Alla pisze:

    Donoszę, że mroźno i bielutko Delighted
    Tylko wiatr nie wiem po co..
    Mikołaj tuż, tuż 😀

  17. Quackie pisze:

    Dzień dobry również. Piękna pogoda, niebo niemal bezchmurne póki co, na termometrze plus 9 stopni, musi wiosna idzie. Ale na autostradzie A1 raportują intensywne opady śniegu od Rusocina (początek A1 pod Pruszczem Gdańskim) aż do Nowych Marz (przed Wisłą).

    Co do indyka i prezydenta, to może pomyślał, że ten pokojowy Nobel upoważnia go do błogosławieństw???

    • Incitatus pisze:

      Niech on już lepiej niczego nie myśli i nie robi, bo czego by nie tknął to….spaprykuje!: (

      • Quackie pisze:

        Hmmmm, czy na pewno myślimy o tym samym prezydencie?

        • Incitatus pisze:

          Ja o tym amerykańskim, co to gdzie łapy wsadził to zaraz po nich dostał! Tak jak kiwnął go w Syrii Putin, tak dawno żadnego innego w konia nikt nie zrobił.
          Polecam przyjrzeć się Libii i pozostałym krajom Afryki Północnej. No a już majstersztykiem było doprowadzenie do nawiązania bardzo bliskiej współpracy Izraela z tak ortodoksyjnymi islamskimi krajami, jak wszystkie liczące się państwa Półwyspu Arabskiego zmuszone szukać obrony przed Iranem w Tel Awiwie!
          On widać uwierzył, że wraz ze śmiercią Osamy problemy terroryzmu i wojującego islamu raz na zawsze zginęły a w Teheranie nagle ma samych przyjaciół!
          O polityce zagranicznej to on ma mniejsze pojęcie niż ja o balecie klasycznym. Parę razy mnie zdarzyło się tancerzy choć oglądać!: (

  18. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry 🙂 Ach, jak słonecznie! po wczorajszym ponurym popołudniu i wieczorze aż trudno uwierzyć….. 🙂

  19. korab1 pisze:

    DzieńDobry:)) Nie wstawiłem wczoraj auta do garażu, dzisiaj za karę skrobałem wszystkie szyby z grubej warstwy lodu. Czasem lenistwo szkodzi :)))

  20. misiek pancerny pisze:

    Dzień dobry wieczór :)Jestem w firmie na etapie 4 i 5 w domu doszedłem do 6 i zlikwidowałem stacjonarny, najlepsze są pogadanki puszczane z taśmy, kiedyś przez 10 minut się wydzierałem używając słów, zanim do mnie dotarło, że gadam z automatem 🙂 🙂

    • Quackie pisze:

      Dzisiaj rano zadzwoniła po raz siódmy albo ósmy w tym tygodniu zadzwoniła pani z tej samej firmy, z tą samą ofertą. Chyba podniosłem głos, ponieważ przerwała, zapytała z urazą „Dlaczego pan krzyczy?” na co ja ćpnąłem słuchawką.

      • miral59 pisze:

        No to współczuję, Mistrzu Q Amazed Wierzę, że można stracić nerwy, jak ktoś tak z uporem dzwoni.

        • Quackie pisze:

          Na ogół jestem dużo spokojniejszy, ale odpowiadanie po raz kolejny cierpliwie i grzecznie na te same blubry było poza moim zasięgiem.

          • miral59 pisze:

            Ja w każdym bądź razie Cie usprawiedliwiam i rozgrzeszam Wink Szkoda mi tych ludzi, którzy dzwonią, ale po co dzwonią do tych samych osób? Mało ludzi ma telefony?

            • Quackie pisze:

              Ej, chyba nie. Są wyspecjalizowane firmy, które na dużej sali zatrudniają telemarketerów kilkudziesięciu albo i więcej, każdy z nich ma komputer, który ustawia mu w kolejkę następne numery do wydzwonienia, jeżeli ktoś – tak jak my – nie skorzysta z oferty, to numer wraca do puli „zadzwonić”. Być może w szczegółach wygląda to inaczej, ale ogólnie to tak. No i teraz firma sprzedająca kołdry, lampy, maść na szczury, zwraca się do takiego centrum telemarketingu i kupuje usługę „zaprosić na spotkania określoną ilość osób z obszaru Gdyni”. Dopóki plan nie będzie wykonany (albo praktyka nie udowodni, że jest to niemożliwe), to pracownicy muszą dzwonić, jak im komputer podpowiada.

              Zapraszanie na spotkania lub sprzedaż usług to jest jeszcze nic, swego czasu czytałem reportaż w Wyborczej o ludziach zatrudnionych do profesjonalnego flirtowania SMSami w ramach płatnego serwisu. Każdy SMS kosztuje i to słono, a naiwni myślą, że to piękna Zuza albo inna Patrycja z dużymi, błękitnymi oczami, pisze, że kocha i tęskni, ale niestety w tę sobotę się nie może spotkać, a w następną jedzie do mamy, a potem ma sesję, a potem…

              • miral59 pisze:

                Nie znam się na tym zupełnie. I nie mam pojęcia jak to mogłoby wyglądać. Wiem, że nie chciałabym w czymś takim pracować. Podejrzewam, że większość ludzi nie lubi takich telefonów i bywają nawet bardzo niegrzeczni. Nie jest chyba przyjemnie cały dzień wysłuchiwać różnego rodzaju pretensji, czy nawet wyzwisk.

                Flirtami na mnie by nie zarobili, to pewne Happy-Grin Nie jestem romansowa i nie szukam nowego faceta. Ten jeden którego mam mi wystarczy Delighted Kiedyś od Bożenki dostałam zaproszenie na portal. Weszłam (bo to przecież od Bożenki), zarejestrowałam się, popatrzyłam, a to portal randkowy Overjoy Wyrejestrować się już nie mogłam. Okazało się, że Bożenka wcale mnie tam nie zapraszała. Też od kogoś znajomego dostała tam zaproszenie i weszła. Dokładnie jak ja. A oni włamali się do jej poczty i wysłali zaproszenia do wszystkich jej znajomych. Teraz co jakiś czas dostaję zaproszenia do poznania jakichś tam osób. I to mieszkających niedaleko ode mnie. Nawet tam nie wchodzę, jedynie widzę na nagłówkach o czym piszą. Wyrzuciłam to do spamu Delighted Nie tak dawno napisali mi, że jeśli nie wejdę w ciągu jakiegoś tam czasu, to mnie wywalą Overjoy Ot i postraszyli Overjoy Przysyłali „dramatyczne” ostrzeżenia. „Zostało ci jeszcze dwa dni!!!”, „Masz ostatnią szansę jutro!!!”. Potem chyba ze dwa tygodnie był spokój, ale i tak nie wierzyłam, że mnie wykreślili. Po dwóch tygodniach jakby nigdy nic znowu mi przysłali, że ktoś tam czeka na moje odezwanie się… i niech czeka, jak jest głupi Wink

                • Quackie pisze:

                  Och, przecież ci flirtujący nie są wcale romansowi, traktują to jako pracę, mają nawet specjalne instrukcje, jak podsycać ciekawość i ewentualnie gasnące uczucie. I również mogą wysyłać panowie jako „filrtujące panie”, jak i odwrotnie. To biznes, a nie flirt, bo za każdą wymianę SMSów się płaci i to więcej niż za standardowe SMSy w taryfie. Na portal randkowy w życiu nie wchodziłem. Wygląda to dość strasznie.

    • Incitatus pisze:

      Cześć Misiu: )))
      Też się kiedyś na automat wydarłem!: )

  21. miral59 pisze:

    Jedna kaczka już prawie upieczona Delicious Czas na drugą. Mam nadzieję, że trzy godziny pieczenia, tej pierwszej, jej wystarczą. Moje szczęście ślubne jada tylko dobrze upieczone mięsko. Worry Ma się rozpływać w ustach i samo odskakiwać od kości przy najlżejszym dotknięciu. Mam ja się z nim… Tired Miałam koleżankę, która jak czasami ugotowała golonkę, to trzeba było podczas jedzenia siadać daleko od ściany, żeby sobie głowy nie rozbić. I też było dobrze Wink Tylko takiej golonki, to mój małżonek nawet długim kijem nie dotknie, nie mówiąc o zatopieniu w tym ząbków… Pleasure

  22. Tetryk56 pisze:

    Czołem wszystkim!
    Nękających w domu zawsze można spławić. A wyobraźcie sobie taką sytuację, ze jakiś bałwan pomylił pojęcia „informacja” i „informatyka” i wasz numer służbowy figuruje w książce tel. na papierze i w sieci jako informacja waszej instytucji?

  23. Incitatus pisze:

    Piętro mamy!
    Zapraszam miłośników Romantyzmu!!
    Inni też mogą zajrzeć!

Skomentuj misiek pancerny Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)