No to tak sobie…Piosenka mało dramatyczna, nikt mi, jak sądzę nie zarzuci, że tekst niezrozumiały….
A Wołodia swoim ochrypłym barytonem tak sobie zwyczajnie podśpiewuje…
Witam ;-)) Może nie mam racji, to popraw mnie Senatorze,ale pamiętam,że wieczorami całe rodziny często z sąsiadami siedziały w przydomowych ogródkach i śpiewały różne piosenki, niezaleznie od znajomości języka mniejszości narodowych.Był to prawdziwy rozśpiewany folklor. Zerknij na pocztę,przesłałem wiadomość.
Awdiejew powiedział kiedyś w czasie koncertu, że Polacy twierdzą, że „ruskich’ nie lubią, ale jak sobie popiją to śpiewają po rosyjsku!: )) Coś w tym rzeczywiście jest!: ))
Kiedyś Senatorze, zostałem przypadkiem tłumaczem wycieczki rosyjskich rybaków, bo kumpela, której to zadanie zlecono ni w ząb nie znała rosyjskiego, tez nie jestem orłem, ale jakoś sobie radzę, pierwszy raz wtedy spotkałem Rosjan in gremio, jechaliśmy ze Szczecina do Świnoujścia, gdzie mieli zwiedzać kombinat przetwórstwa rybnego, nigdy do niego nie dotarliśmy 🙂 Ledwie ruszyliśmy z miejsca autokarem, kiedy Rosjanie wyjęli wódkę i gitary, byłem w szoku, że wszyscy bez wyjątku znają piosenki od dechy do dechy, nawet jeśli mają po 20 zwrotek, śpiewają niezwykle melodyjnie, na głosy i że piją wódkę szklankami bez popitki, bez różnicy, czy kobieta, czy chłop, od tamtej pory stałem się rusofilem .
Miśku: )
Wielu mądrych ludzi, w tym i znawców muzyki, próbowało wytłumaczyć niezwykły fenomen jakim jest niejako wrodzona Rosjanom umiejętność śpiewania, dobry głos i słuch muzyczny! Jak to się u diabła dzieje, że wyróżniają się tym tak bardzo spośród innych nacji, bo rzeczywiście, na dziesięciu Polaków, Szwedów czy Amerykańców trafia się taki jeden, a w Rosji prawie połowa. Jak to jest, że nawet przeciętny Rosjanin potrafi melodyjnie śpiewać, utrzymać tonację i nie wypadać z rytmu. Wydaje mi się, że rację miał jakiś znawca historii, który tłumaczył to brakiem jakichkolwiek instrumentów, podkładu muzycznego pod śpiew cerkiewnych pieśni. W cerkwi nie znajdziesz organów ani innych bębnów czy piszczałek, a większość liturgii – jeśli nawet nie jest śpiewana – to przekazywane treści są wygłaszane z charakterystycznym zaśpiewem. Poza tym oprócz chóru (lub chórów) śpiewają wszyscy obecni w cerkwi wierni i właściwie każdej czynności duchownego towarzyszy jako tło cichy chóralny śpiew!! Miało to wpłynąć na wykształcenie się w takiej populacji szczególnego „genetycznego” niejako daru!
Sam nie potrafię powiedzieć skąd to się wzięło, ale rzeczywiście – tam gdzie masz szeroko pojęte prawosławie czy choćby regionalne kościoły (tak jak Gruziński Kościół Prawosławny, który powstał w I w. naszej ery!!) fenomen ten występuje, gdzie indziej go brak!
Nie wszyscy piją kawę. Piją rózne nalewki,po których mają marzenia senne,głownie erotyczne.Pogotowie przywiozło kiedyś do szpitala faceta,który miał poparzone obie dłonie. Lekarz usłyszał takie wyjaśnienie przyczyn poparzenia:panie doktorze,to prawda-wypiłem parę kieliszków nalewki i zmogło mnie przy piecyku,takiej kozie,którą ogrzewam mieszkanie i wtedy przyśniła mi się ładna,młoda kobieta. Podobała mi się tak bardzo,że lewą reką objąłem ją w talii,a niestety był to tylko piecyk….A prawa dłoń-pyta lekarz ? A prawą,panie doktorze…to automatycznie włozyłem do popielnika tej cholernej kozy !! Widzisz Quackie,jakie są skutki picia nalewek zamiast kawy ???
Witam!
Faktycznie tekst Pietraszaka jest wierniejszy; ale dla mnie tekst Aloszy jest znacznie bardziej trafiający w sedno.
„jak mnie bez przerwy denerwujesz,
to nie dziw się, że jestem zły –
człowiek się w pracy naharuje,
przyjdzie do domu – a tam TY!”
No i niepowtarzalna mina prof. Awdiejewa przy tym „TY”… 🙂
Właśnie się załamałem. Wygląda na to, że zostawiłem w pociągu czytnik ebooków, nic to, że stary i kaprawy, a bateria błyskawicznie siadająca. No i biuro przedmiotów znalezionych czynne do 15:00, dobrze że od 7:00.
Chociaż jest i pocieszająca kwestia, jak się nie znajdzie, to będę musiał nabyć nowy, zapewne nie kaprawy i z lepszą baterią. Niemniej wolałbym uniknąć wydatku.
A nie, i całe szczęście, w razie jakby się znalazł, to mam dowód, że to ja jechałem w danym przedziale – już nie mówiąc o tym, że jestem w stanie prawie wyrecytować spis treści.
Kwaku… nikt nie lubi gubić ulubionych przedmiotów, ale odpuść sobie, bo to się każdemu może zdarzyć ! Zwyczajnie … pora na nowy czytnik, ten stary dał Ci to wyraźnie do zrozumienia
Dzień dobry. To ja dołożę swoje do dobrych wiadomości. Rzuciłem się z rana do telefonu, kolejni panowie w PKP uznawali się za niekompetentnych ws. mojego czytnika, w okolicach czwartej rozmowy trafiłem wreszcie na osobę, która zapewniła mnie uroczyście, że w danym wagonie nic podobnego nie znaleziono. Pożegnałem się grzecznie, podumałem gorzko nt. uczciwości ludzkiej i wstałem, żeby przejść do kuchni na kawę. W tym momencie wzrok mój padł pod specyficznym kątem na dolną półkę biurka, przy którym stoi komputer Najjuniora. Spod sterty książek i płyt DVD w okładkach wystawał róg futerału, a w środku znajdował się zaginiony czytnik. Mimo soczystych komentarzy zawierających słowa ogólnie uznawane za bardzo nieparlamentarne nie doszedłem, kto mianowicie i jakim sposobem włożył czytnik w tę stertę. Jako człowiek mniej więcej znający zachowania domowników podejrzewam małżonkę, która jako jedyna wykazuje od czasu do czasu syndrom – pardon pour le mot – pierdolniętej wiewiórki, coś jak wiewiórka z „Zimy Muminków”, i uzasadnia to twierdzeniem, że „wszystko powinno leżeć na swoim miejscu”. Na swoim, jak cholera!
Ale ogólnie ranek nie zaczął się najgorzej, biorąc pod uwagę, że czytnik jednak się znalazł.
No nie wiem. Gdybym miał słoniową pamięć, to pamiętałbym, że spakowałem czytnik do plecaczka i nie zostawiłem go w przedziale – i że musi być gdzieś w domu. Ponieważ jednak nie było go tam, gdzie wypakowałem całą resztę rzeczy z plecaczka (ani w okolicy), założyłem, że został w pociągu.
Odruchy. Odruchowo schowałeś, sam nie rozpakowywałeś plecaka więc odruchowo założyłeś, że czytnika w nim nie było. Wniosek – zgubiłeś go! Racjonalne. Nieracjonalnym byłoby zadanie pytania – „Kto grzebał w moim plecaku?” Za coś takiego można zostać obitym twardym słowem i na dodatek zarobić łatkę sklerotyka!
Prawie tak, ale nieco inaczej, najprawdopodobniej czytnik jako jedyną rzecz położyłem w nieco innym miejscu niż całą resztę i na tej zasadzie – jako rzecz niepasująca – został wciśnięty przez małżonkę gdziekolwiek, tj. na tzw. swoje miejsce.
A pisałem wczoraj, że powinien palnąć pięścią w stół, ryknąć na całe gardło, kopnąć kanapę i pójść w Polskę schlać się jak nieboskie stworzenie wracając następnego dnia późnym świtem bez portfela i w potarganym, pachnącym obcymi perfumami, odzieniu?? Pisałem! I co, raczył przeczytać?? : ((
Raczył, oczywiście, jak znakomitą większość panasenatorskich wpisów i komentarzy (przyznaję, CZASEM coś przegapię). Taki powrót to nie w moim stylu. Chociaż – style się zmieniają, więc może kiedyś?
Toć najpierw rykłem, ale takie ryki są traktowane jako dowód na ogólne osłabienie umysłowe i zaniki pamięci, a także podsumowywane triumfalnym „Jakbyś kładł na SWOIM MIEJSCU…”
Braki w doświadczeniu małżeńskim widać! Spokojnie należy zapytać – To które są te „swoje”? I następnie podstępnie przydybać małżonkę kiedy coś na Twoim położy!!
Ech, nic podobnego. Ileż to już razy usiłowałem tak przydybać. „Swoje” jest to miejsce, które jest „swoje” w danym momencie, a jeżeli usiłuję dowodzić, że 2 tygodnie temu wcale nie było „swoje”, jestem traktowany jak u Orwella. Liczy się aktualna wersja prawdy, a nie ta sprzed 2 tygodni.
Tedy po przydybaniu nic nie mówić jeno upchnąć w miejscu mało prawdopodobnym i spokojnie udawać Greka, a przy przesłuchaniu ze słodyczą iść w zaparte!!
He he! Jak Senatorowa w szale porządkowania coś gdzieś utknie to nie dosyć, że sam czort nie znajdzie, ale i ona sama nie wie gdzie zabunkrowała zawadzające jej akurat przedmioty. Jednom za dawnych czasów wywalczył – nikt nie śmie tknąć moich papierzydeł choćby się Bóg wie gdzie poniewierały! Mogą leżeć nawet w lodówce – znaczy, że tam mają być! Już mnie kiedyś porządek zrobili i brakujące a potrzebne na gwałt dokumenty galopem musiałem odtwarzać bądź na nowo pisać! Naturalnie po jakimś czasie te zaginione się znalazły….. czemu się miały nie znaleźć!: ( Mnie lata i powiewa, że ona jakby mogła to by mi chałupę nie dość że sprzątała, pucowała, myła i lizała to jeszcze lampy sterylizacyjne pozawieszałaby gdzie się da! I tak w tym domu od panującego w nim porządku można dostać kota! Tłumaczenie, że mieszkanie to nie sala operacyjna równa się rzucaniem grochem o ścianę! Ja jestem normalny, ja nie muszę mieć wszystkiego poukładanego pod kancik wedle rozmiarów!: ((
Sami powiedzcie czy to nie okoliczność łagodząca przy żonobójstwie. – Robię sobie mianowicie przegryzkę i nauczony doświadczeniem mąk piekielnych sprzątam po sobie nawet blat! Wynoszę żarełko, poczynam jeść i słyszę nawoływanie z kuchni. Idę, wiem co będzie. Oskarżycielskim gestem wskazuje mi moje szczęście czubkiem paznokcia (cóż za brak ogłady!!) dwa, słownie DWA miniaturowe okruszki chleba i żąda bym sprzątał po sobie!!
I dlatego nie pozbędę się za żadne skarby gwintówki!!
…Amen. A ja sobie muszę takową sprawić, z tym że małżonka gwałtownie protestuje, jakoby pod pretekstem, że w afekcie, do którego bardzo jest skora, mogłaby jej użyć przeciwko mnie.
Nie zwracaj na to uwagi! Kup i obiecaj, że użyjesz tego jedynie przeciw niej akurat wtedy, gdy przyjdzie Ci ochota, nawet bez specjalnych powodów!! Obiecaj także, że nauczysz ją z tym się obchodzić! Obchodzić to będzie, ale szerokim łukiem!!
Ależ przepisy zobowiązują Cię do maksymalnie skutecznego zabezpieczenia posiadanej broni przed dostaniem się w niepowołane ręce!
Występujesz o wydanie pozwolenia na broń palną, po przejściu drobnych procedur dostajesz zezwolenie na jej zakup wraz z amunicją. Kupujesz, z bronią i rachunkiem smarujesz na komendę, dostajesz pozwolenie z wpisanym numerem broni, i z pozwoleniem w kieszeni i gnatem za pazuchą wracasz do domu, gdzie obowiązkowo masz żelazną, najlepiej wmurowaną w ścianę szafkę-sejf, w niej stosowny zamek. Zgodnie z przepisami o przechowywaniu broni palnej musi ona spoczywać rozładowana, amunicja osobno, dostęp do tego masz tylko Ty!! To jest, nawet w małżeństwie gdzie ponoć wszystko jest wspólne, tylko Twoje!! Pojmujesz radość z posiadania czegoś od czego wszystkim innym domownikom płci wszelakiej niezależnie od miejsca w hierarchii w stadle – WON!!??
To z wiatrówki będziesz musiał ze dwieście śrutów SzanMałżonce wpakować i to z bliska nim na amen ubijesz! Lepiej kup pistolet prochowy, aby tylko nieprzesadnie wielkiego kalibru!
Postaram się zacząć od nóg, a jak już ograniczę możliwość ruchu, przejdę do bardziej wrażliwych miejsc. Chociaż, kurczę, wtedy ciężko będzie uzasadnić działanie w afekcie…
Perfekcjoniści mogą doprowadzić do rozpaczy ! moja starsza siostra taka właśnie była…. w idealnie ( moim zdaniem) posprzątanej kuchni umiała znaleźć najmniejszą plamką. To przez Nią moje psiapsiółki wymyślały mi od perfekcjonistek ..Jak powiadają :” bądź mądry i pisz wiersze”….
No, to tak jak z dzieckiem. Ma prawo się umorusać aż brud z niego kapie! Moja Mama zawsze mówiła – dzieciak ma przypominać dziecko, nie lalkę w pudełku!
Ja znam nawet taką systematykę – dzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe… Jak patrzyłem na bratanicę u Rodziców, to była żywym potwierdzeniem tej systematyki.
O to to. Co prawda po drodze jeszcze odbyliśmy wycieczkę w celu przekazania potwierdzonej kopii świadectwa do liceum pierwszego wyboru, ale już jestem i mam nadzieję być. Z przerwami na to i owo. A jeżeli po południu nie będzie lało, to może jeszcze rower, bo wczoraj odebrałem z serwisu!
Nawet trzeba, nie tylko można, masz bardzo barwny i żywy język opisu sytuacyjnego, czytam z przyjemnością 🙂 Włączył mi się szwendacz, polazłem na YT poszukać chórów prawosławnych, tak mnie zachwyciły, że słuchałem z godzinę, przy okazji trafiłem na film Taras Bulba, to sobie odświeżyłem najlepsze sceny, co mi z kolei przypomniało, że nigdy nie obejrzałem w całości Ogniem i Mieczem, no to pokopałem w torrentach i zassałem, kiedy komp ssał, to przy okazji przypomniało mi się, ze nie mam najnowszego i ostatniego odcinka Hannibala, to zassałem go również, a później siedzę gapię się w monitor i myślę, po cholerę ja tu wlazłem, coś miałem pobrać, ale co, do diabła i z trudem zaskoczyłem, że chór prawosławny, masakra z tą sklerozą 🙂
Przyszedł był pan hrabia do pani hrabiny i rzecze w te słowa:
– Pani hrabino, sobota dzisiaj, może przystąpilibyśmy do obowiązków małżeńskich?
Pan hrabia nie co tydzień pamiętał, więc pani hrabina zgodziła się skwapliwie.
Nieco była zdumiona, gdy po godzinie pan hrabia wrócił z tymi samymi słowami, ale nadal nie miała nic przeciwko temu.
Tak samo po następnej godzinie.
Za czwartym razem z ust pani hrabiny zdumienie wyrwało okrzyk:
– Ależ, panie hrabio, to już czwarty raz dzisiaj!
– Do kaduka! – zafrasował się pan hrabia – przez tę sklerozę to można się na śmierć zajebać!
Dziękuję Miśku: ))
Jeśli nikomu nie rozgadasz to powiem Ci w tajemnicy, że ja niezbyt lubię pisać. Kilka zdań to jeszcze jeszcze, ale więcej….Ja jestem gaduła i jak się rozkręcę to latam tak od wątku do wątku. Tu mi się coś przypomni, tu mi się coś skojarzy i zaczynam płodzić ponad miarę rozciągniętą opowiastkę… A że jestem leniwy, co wszystkim wiadomo, to chcąc jak najszybciej skończyć by wreszcie odpocząć, poczynam płodzić zakończenie, skończyć go nie mogę, bom przecie gaduła i tak się męczę i męczę i męczę aż jestem zmęczony, a to na mnie mało budująco wpływa.
Ja nie dość, ze jestem gadułą, to jeszcze jestem obdarzony tubalnym głosem i jak twierdzi moja gorsza połowa w dodatku jestem głuchy, jak pień, bo zagłuszam wszystkich i tego nie słyszę, a przerywam gadanie dopiero wtedy, kiedy widzę mordercze błyski w jej ócz błękitach, kiedy po raz enty wrzynam się Jej w pół zdania 🙂 🙂 🙂
Ja tylko na chwilę, żeby dać świadectwo: Bóg cały czas odwiedza Madagaskar i poczytuje sobie tutejsze teksty za zaszczyt. Żeby nie być gołosłowiem, wyjątkową frajdę sprawił mi Tetryk, który opisał Irlandię, jakby tam mieszkał, i to w sposób wybitnie świadomy. Brawo!
Niektóre komentarze, i proszę potraktować to jako wyraźne uznanie samych wyżyn, są również niczego sobie, czyli ani nie są do niczego, ani tym bardziej nie są takie sobie.
Jestem też pod wrażeniem sił witalnych Senatora, któremu zazdroszczę humoru i zdrowia do radzenia sobie z niebywałymi kompetencjami służby zdrowia do gaszenia tego humoru i sprowadzania go do czegoś skromniejszego – humorków.
Starą Gwardię i oby wiecznie młodą pozdrawiam jak zawsze w trójnasób, niech Wam Ziemia lekką będzie, a ja na straży.
Witaj Yo la!: )) Jakaż to przyjemność czytać Cię znów!
Cóż za wspaniałe życzenia, doprawdy mniej życzliwych spodziewać się po Tobie byłoby czarną niewdzięcznością!
Witaj, Yo la na wysokościach!
Zapłonion cały cichutko donoszę, że właśnie szykuję kolejny odcinek 😉 Na który najserdeczniej Waszą Boskość zapraszam, licząc na częstsze objawienia…
Witaj Yolinku – Artysto… aż dziw, że się wpisałeś, choć, jak sam powiadasz – podczytujesz chętnie ! Ładnie to tak pasożycić, gdy mógłbyś i nam przyjemność sprawić tekś cikiem czy komentarzem w całkiem swoistym stylu ?
Jestem z powrotem z wyrowerowywania się. Serwis dobrze się spisał, ciekawe, kiedy znów będę musiał tam zawitać, bo jak się chce człek napocić, to roweru nie oszczędza.
Poczytałam, pośmiałam się i mogę się udać pod kordłę!! Bo zimno jak.. cholera 😀
Dobranoc Kochani i do jutra 😀
PS Pan Q dobranockuje dzisiaj?? 😀
PS 2 Jasminko!!!!
Ałłłaaa, moje gardłooo
No to tak sobie…Piosenka mało dramatyczna, nikt mi, jak sądzę nie zarzuci, że tekst niezrozumiały….
A Wołodia swoim ochrypłym barytonem tak sobie zwyczajnie podśpiewuje…
…zwyczajnie…
Aha!: ))
Witam ;-)) Może nie mam racji, to popraw mnie Senatorze,ale pamiętam,że wieczorami całe rodziny często z sąsiadami siedziały w przydomowych ogródkach i śpiewały różne piosenki, niezaleznie od znajomości języka mniejszości narodowych.Był to prawdziwy rozśpiewany folklor. Zerknij na pocztę,przesłałem wiadomość.
Dziękuję za Pidmanulę
Ta szatynka całkiem całkiem….: ))
PS A ja za piękny pokaz. Maxiu, umiałbyś to wlepić jako wycieraczkę na Wyspę!??
A śpiewali ludzie, śpiewali. Dziś siedzą przy telewizorach i komputerach!
Śpiewali, zazwyczaj pierwszą zwrotkę, ale śpiewali 🙂
Awdiejew powiedział kiedyś w czasie koncertu, że Polacy twierdzą, że „ruskich’ nie lubią, ale jak sobie popiją to śpiewają po rosyjsku!: )) Coś w tym rzeczywiście jest!: ))
Kiedyś Senatorze, zostałem przypadkiem tłumaczem wycieczki rosyjskich rybaków, bo kumpela, której to zadanie zlecono ni w ząb nie znała rosyjskiego, tez nie jestem orłem, ale jakoś sobie radzę, pierwszy raz wtedy spotkałem Rosjan in gremio, jechaliśmy ze Szczecina do Świnoujścia, gdzie mieli zwiedzać kombinat przetwórstwa rybnego, nigdy do niego nie dotarliśmy 🙂 Ledwie ruszyliśmy z miejsca autokarem, kiedy Rosjanie wyjęli wódkę i gitary, byłem w szoku, że wszyscy bez wyjątku znają piosenki od dechy do dechy, nawet jeśli mają po 20 zwrotek, śpiewają niezwykle melodyjnie, na głosy i że piją wódkę szklankami bez popitki, bez różnicy, czy kobieta, czy chłop, od tamtej pory stałem się rusofilem .

Miśku: )
Wielu mądrych ludzi, w tym i znawców muzyki, próbowało wytłumaczyć niezwykły fenomen jakim jest niejako wrodzona Rosjanom umiejętność śpiewania, dobry głos i słuch muzyczny! Jak to się u diabła dzieje, że wyróżniają się tym tak bardzo spośród innych nacji, bo rzeczywiście, na dziesięciu Polaków, Szwedów czy Amerykańców trafia się taki jeden, a w Rosji prawie połowa. Jak to jest, że nawet przeciętny Rosjanin potrafi melodyjnie śpiewać, utrzymać tonację i nie wypadać z rytmu. Wydaje mi się, że rację miał jakiś znawca historii, który tłumaczył to brakiem jakichkolwiek instrumentów, podkładu muzycznego pod śpiew cerkiewnych pieśni. W cerkwi nie znajdziesz organów ani innych bębnów czy piszczałek, a większość liturgii – jeśli nawet nie jest śpiewana – to przekazywane treści są wygłaszane z charakterystycznym zaśpiewem. Poza tym oprócz chóru (lub chórów) śpiewają wszyscy obecni w cerkwi wierni i właściwie każdej czynności duchownego towarzyszy jako tło cichy chóralny śpiew!! Miało to wpłynąć na wykształcenie się w takiej populacji szczególnego „genetycznego” niejako daru!
Sam nie potrafię powiedzieć skąd to się wzięło, ale rzeczywiście – tam gdzie masz szeroko pojęte prawosławie czy choćby regionalne kościoły (tak jak Gruziński Kościół Prawosławny, który powstał w I w. naszej ery!!) fenomen ten występuje, gdzie indziej go brak!
Witam na pięterku 😀 Przed telewizorem siedzą?? 😀 A co piją?? 😉
Pana Pietraszka z największą przyjemnością oglądnęłam, bo go bardzo lubię 😀
Noi przed monitorami, jak my. Co piją? Kawę, przed chwilą. Zupełnie bez procentów.
Nie wszyscy piją kawę. Piją rózne nalewki,po których mają marzenia senne,głownie erotyczne.Pogotowie przywiozło kiedyś do szpitala faceta,który miał poparzone obie dłonie. Lekarz usłyszał takie wyjaśnienie przyczyn poparzenia:panie doktorze,to prawda-wypiłem parę kieliszków nalewki i zmogło mnie przy piecyku,takiej kozie,którą ogrzewam mieszkanie i wtedy przyśniła mi się ładna,młoda kobieta. Podobała mi się tak bardzo,że lewą reką objąłem ją w talii,a niestety był to tylko piecyk….A prawa dłoń-pyta lekarz ? A prawą,panie doktorze…to automatycznie włozyłem do popielnika tej cholernej kozy !! Widzisz Quackie,jakie są skutki picia nalewek zamiast kawy ???
Aż się boję myśleć, co można włożyć do telewizora, przy założeniu, że się przed nim siedzi (i pije nalewkę), i jakie mogą być tego skutki.
Cały dzień kropla z nieba nie spadła!! To jest cud!! Możemy śpiewać z radości. Nawet na dwa(?)głosy 😀
Trza obchód ogrodu zrobić.
Ani o tym nie wspominaj, chwaściska rosną mi z prędkością bambusa!: (
Dwa kubły wywiozłam 🙁 Ale róże, te wysokie, będą miały duuuużo kwiecia 🙂
Parę moich już kwitnie, ale choć mają sporo kwiatów to są one jakieś mało nasycone barwą i drobniejsze niż rok temu!
Aaa przyciął Pan pędy wczesną wiosną?? Ja swoje w tym roku mocno przycięłam, a krzaczyska się ogromne porobiły.
Dzień dobry: )))
Przyciąłem, przyciąłem! Nawóz zmieniłem, może to to??
Witam!
Faktycznie tekst Pietraszaka jest wierniejszy; ale dla mnie tekst Aloszy jest znacznie bardziej trafiający w sedno.
„jak mnie bez przerwy denerwujesz,
to nie dziw się, że jestem zły –
człowiek się w pracy naharuje,
przyjdzie do domu – a tam TY!”
No i niepowtarzalna mina prof. Awdiejewa przy tym „TY”… 🙂
Właśnie się załamałem. Wygląda na to, że zostawiłem w pociągu czytnik ebooków, nic to, że stary i kaprawy, a bateria błyskawicznie siadająca. No i biuro przedmiotów znalezionych czynne do 15:00, dobrze że od 7:00.
Chociaż jest i pocieszająca kwestia, jak się nie znajdzie, to będę musiał nabyć nowy, zapewne nie kaprawy i z lepszą baterią. Niemniej wolałbym uniknąć wydatku.
To są tak zwane „mieszane uczucia” 😉
Myślisz, że się znajdzie ?? Stary, kaprawy, ale przecież na „chodzie” i jeszcze by posłużył.
Dobrze, że książki z niego mam pokopiowane na komputerze.
Proszę, a miejscówki nie zgubił!: )
A nie, i całe szczęście, w razie jakby się znalazł, to mam dowód, że to ja jechałem w danym przedziale – już nie mówiąc o tym, że jestem w stanie prawie wyrecytować spis treści.
Proszę, tylko podziwiać, pamięć jak u słonia!
I zgrabność też mniej więcej taka, zwłaszcza w składzie porcelany!
Cóż, to drugie tylko potwierdza to pierwsze!: )
Kwaku… nikt nie lubi gubić ulubionych przedmiotów, ale odpuść sobie, bo to się każdemu może zdarzyć ! Zwyczajnie … pora na nowy czytnik, ten stary dał Ci to wyraźnie do zrozumienia
I pożegnał się z właścicielem „po angielsku” i bez żalu??
Ślepa jestem 😀 Kaprawe to moje oczy
Ludzie kochane… Chyba jednak jestem zmęczona 😀
A ja przespałem całe popołudnie i mam zamiar to samo z całą mocą nocą zrobić!
Przepraszam, dzisiaj to tak Wszystkich na łono natury wywiało?? 😀
Mnie zaanektowały dwa ludziki….:)
Jest się z czego cieszyć….
Dzisiaj też?? 😀 Kochane szkraby..
Kolejna….: ((
Dobranoc i do jutra 😀
PS Będzie cieplej??
Dobranoc: )))
Maxiu, uważaj na kozę!: )
Dzień dobry.. zimnooo
Tylko 5°C
Ciepło Ci w zadek?????
Barchany niech nadzieje jak Jej zimno!!
Mam. Koronkowe
Pokazać?? 
Koronkowe barchany!!?? Natychmiast proszę foto!!: )))
Dzień dobry ! Skowroneczek marznie…
i to ma być lato ?
a ja nie narzekam na swoje 10 stopni… wystarczy, że przypomni mi się 33
No właśnie!!
Później jest płacz i zgrzytanie zębów, że nie ma czym oddychać a tłuszczyk i tak się nie wytapia!: )))
smażony Senator ? hmmm….lepiej nie !
Gotowany wzorem raka lepszy?? Może jeszcze z koperkiem i cytryną??: (
ja tam Cię lubię w postaci czystej… niekulinarnej 🙂 Bardzo dobrze smakujesz
Aha, to znaczy, że mimo wszystko zjadliwy jestem??; )))
Czasem
Dzień dobry. To ja dołożę swoje do dobrych wiadomości. Rzuciłem się z rana do telefonu, kolejni panowie w PKP uznawali się za niekompetentnych ws. mojego czytnika, w okolicach czwartej rozmowy trafiłem wreszcie na osobę, która zapewniła mnie uroczyście, że w danym wagonie nic podobnego nie znaleziono. Pożegnałem się grzecznie, podumałem gorzko nt. uczciwości ludzkiej i wstałem, żeby przejść do kuchni na kawę. W tym momencie wzrok mój padł pod specyficznym kątem na dolną półkę biurka, przy którym stoi komputer Najjuniora. Spod sterty książek i płyt DVD w okładkach wystawał róg futerału, a w środku znajdował się zaginiony czytnik. Mimo soczystych komentarzy zawierających słowa ogólnie uznawane za bardzo nieparlamentarne nie doszedłem, kto mianowicie i jakim sposobem włożył czytnik w tę stertę. Jako człowiek mniej więcej znający zachowania domowników podejrzewam małżonkę, która jako jedyna wykazuje od czasu do czasu syndrom – pardon pour le mot – pierdolniętej wiewiórki, coś jak wiewiórka z „Zimy Muminków”, i uzasadnia to twierdzeniem, że „wszystko powinno leżeć na swoim miejscu”. Na swoim, jak cholera!
Ale ogólnie ranek nie zaczął się najgorzej, biorąc pod uwagę, że czytnik jednak się znalazł.
Witaj Kwaku
To znaczy, że ze słonia została Ci tylko pamięć ! I tak trzymać ! 
No nie wiem. Gdybym miał słoniową pamięć, to pamiętałbym, że spakowałem czytnik do plecaczka i nie zostawiłem go w przedziale – i że musi być gdzieś w domu. Ponieważ jednak nie było go tam, gdzie wypakowałem całą resztę rzeczy z plecaczka (ani w okolicy), założyłem, że został w pociągu.
Odruchy. Odruchowo schowałeś, sam nie rozpakowywałeś plecaka więc odruchowo założyłeś, że czytnika w nim nie było. Wniosek – zgubiłeś go! Racjonalne. Nieracjonalnym byłoby zadanie pytania – „Kto grzebał w moim plecaku?” Za coś takiego można zostać obitym twardym słowem i na dodatek zarobić łatkę sklerotyka!
Prawie tak, ale nieco inaczej, najprawdopodobniej czytnik jako jedyną rzecz położyłem w nieco innym miejscu niż całą resztę i na tej zasadzie – jako rzecz niepasująca – został wciśnięty przez małżonkę gdziekolwiek, tj. na tzw. swoje miejsce.
ale to też dowód na to, że Kwak pochopnie winę sobie przypisuje ! A powinien ryknąć :” gdzie mój czytnik ??? !!!”
A pisałem wczoraj, że powinien palnąć pięścią w stół, ryknąć na całe gardło, kopnąć kanapę i pójść w Polskę schlać się jak nieboskie stworzenie wracając następnego dnia późnym świtem bez portfela i w potarganym, pachnącym obcymi perfumami, odzieniu?? Pisałem! I co, raczył przeczytać?? : ((
Raczył, oczywiście, jak znakomitą większość panasenatorskich wpisów i komentarzy (przyznaję, CZASEM coś przegapię). Taki powrót to nie w moim stylu. Chociaż – style się zmieniają, więc może kiedyś?
Tu nie chodzi o styl, tu idzie o skutek!!
Toć najpierw rykłem, ale takie ryki są traktowane jako dowód na ogólne osłabienie umysłowe i zaniki pamięci, a także podsumowywane triumfalnym „Jakbyś kładł na SWOIM MIEJSCU…”
Braki w doświadczeniu małżeńskim widać! Spokojnie należy zapytać – To które są te „swoje”? I następnie podstępnie przydybać małżonkę kiedy coś na Twoim położy!!
Ech, nic podobnego. Ileż to już razy usiłowałem tak przydybać. „Swoje” jest to miejsce, które jest „swoje” w danym momencie, a jeżeli usiłuję dowodzić, że 2 tygodnie temu wcale nie było „swoje”, jestem traktowany jak u Orwella. Liczy się aktualna wersja prawdy, a nie ta sprzed 2 tygodni.
Tedy po przydybaniu nic nie mówić jeno upchnąć w miejscu mało prawdopodobnym i spokojnie udawać Greka, a przy przesłuchaniu ze słodyczą iść w zaparte!!
He he! Jak Senatorowa w szale porządkowania coś gdzieś utknie to nie dosyć, że sam czort nie znajdzie, ale i ona sama nie wie gdzie zabunkrowała zawadzające jej akurat przedmioty. Jednom za dawnych czasów wywalczył – nikt nie śmie tknąć moich papierzydeł choćby się Bóg wie gdzie poniewierały! Mogą leżeć nawet w lodówce – znaczy, że tam mają być! Już mnie kiedyś porządek zrobili i brakujące a potrzebne na gwałt dokumenty galopem musiałem odtwarzać bądź na nowo pisać! Naturalnie po jakimś czasie te zaginione się znalazły….. czemu się miały nie znaleźć!: ( Mnie lata i powiewa, że ona jakby mogła to by mi chałupę nie dość że sprzątała, pucowała, myła i lizała to jeszcze lampy sterylizacyjne pozawieszałaby gdzie się da! I tak w tym domu od panującego w nim porządku można dostać kota! Tłumaczenie, że mieszkanie to nie sala operacyjna równa się rzucaniem grochem o ścianę! Ja jestem normalny, ja nie muszę mieć wszystkiego poukładanego pod kancik wedle rozmiarów!: ((
Sami powiedzcie czy to nie okoliczność łagodząca przy żonobójstwie. – Robię sobie mianowicie przegryzkę i nauczony doświadczeniem mąk piekielnych sprzątam po sobie nawet blat! Wynoszę żarełko, poczynam jeść i słyszę nawoływanie z kuchni. Idę, wiem co będzie. Oskarżycielskim gestem wskazuje mi moje szczęście czubkiem paznokcia (cóż za brak ogłady!!) dwa, słownie DWA miniaturowe okruszki chleba i żąda bym sprzątał po sobie!!
I dlatego nie pozbędę się za żadne skarby gwintówki!!
…Amen. A ja sobie muszę takową sprawić, z tym że małżonka gwałtownie protestuje, jakoby pod pretekstem, że w afekcie, do którego bardzo jest skora, mogłaby jej użyć przeciwko mnie.
hihi…. dba o całość Twojej główki !
Nie zwracaj na to uwagi! Kup i obiecaj, że użyjesz tego jedynie przeciw niej akurat wtedy, gdy przyjdzie Ci ochota, nawet bez specjalnych powodów!! Obiecaj także, że nauczysz ją z tym się obchodzić! Obchodzić to będzie, ale szerokim łukiem!!
To jest jakaś koncepcja. A jakby jeszcze była to broń krótka i nabyłbym do niej pojemnik zamykany na szyfr – dajmy na to…
Ależ przepisy zobowiązują Cię do maksymalnie skutecznego zabezpieczenia posiadanej broni przed dostaniem się w niepowołane ręce!
Występujesz o wydanie pozwolenia na broń palną, po przejściu drobnych procedur dostajesz zezwolenie na jej zakup wraz z amunicją. Kupujesz, z bronią i rachunkiem smarujesz na komendę, dostajesz pozwolenie z wpisanym numerem broni, i z pozwoleniem w kieszeni i gnatem za pazuchą wracasz do domu, gdzie obowiązkowo masz żelazną, najlepiej wmurowaną w ścianę szafkę-sejf, w niej stosowny zamek. Zgodnie z przepisami o przechowywaniu broni palnej musi ona spoczywać rozładowana, amunicja osobno, dostęp do tego masz tylko Ty!! To jest, nawet w małżeństwie gdzie ponoć wszystko jest wspólne, tylko Twoje!! Pojmujesz radość z posiadania czegoś od czego wszystkim innym domownikom płci wszelakiej niezależnie od miejsca w hierarchii w stadle – WON!!??
Hihi, ja myślałem wstępnie o broni pneumatycznej! Ostra, prochowa – nie mam aż takich potrzeb.
To z wiatrówki będziesz musiał ze dwieście śrutów SzanMałżonce wpakować i to z bliska nim na amen ubijesz! Lepiej kup pistolet prochowy, aby tylko nieprzesadnie wielkiego kalibru!
Postaram się zacząć od nóg, a jak już ograniczę możliwość ruchu, przejdę do bardziej wrażliwych miejsc. Chociaż, kurczę, wtedy ciężko będzie uzasadnić działanie w afekcie…
A widzisz, a tak rąbniesz raz (byle nie w głowę!) i sprawa załatwiona na wieki!
Perfekcjoniści mogą doprowadzić do rozpaczy ! moja starsza siostra taka właśnie była…. w idealnie ( moim zdaniem) posprzątanej kuchni umiała znaleźć najmniejszą plamką. To przez Nią moje psiapsiółki wymyślały mi od perfekcjonistek ..Jak powiadają :” bądź mądry i pisz wiersze”….
To nie jest perfekcjonizm! To jest obłęd i mania prześladowcza!
Moje słowa! A jest i rytualny odzew na takie twierdzenie: „No tak, ja wiem, że w TWOIM domu się nie zwracało uwagi na takie rzeczy. Bo TWOI rodzice…”
A nie…. U mnie tego nie ma. Ja raptus jestem!
I z TAKIEGO DOMU mnie chciałaś 🙂
bo dom jest dla ludzi, a nie ludzie dla domu, Kwaku ! na niegodziwą odzywkę – godna replika:)
i z tego może sie zrobić niezłe ” pięterko”…ja tobie, ty mnie, ja tobie i… da capo
Replika na replikę i do czortikow dogoworjajemsja. Bywa.
Też tak sądzę…. 🙂 dom ma być przyjazny, a nie tylko wymuskany !
No, to tak jak z dzieckiem. Ma prawo się umorusać aż brud z niego kapie! Moja Mama zawsze mówiła – dzieciak ma przypominać dziecko, nie lalkę w pudełku!
Ja znam nawet taką systematykę – dzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe… Jak patrzyłem na bratanicę u Rodziców, to była żywym potwierdzeniem tej systematyki.
Wewte czy wewte!!??
Im brudniejsza, tym szczęśliwsza. Aczkolwiek raz po kąpieli, w szlafroczku, z dużym ukontentowaniem machała palcami u stóp!
Cóż, czasami czyste nogi to przyjemność: ))
Skaranie boskie z tymi babami 🙂

A także ruja i porubstwo!!
Słucham?
Ona przypomniała sobie tę wiewiórkę!!

Aaa. O wyjątkowo pięknym ogonie, o ile pamiętam… ale czy dobrze pamiętam? Nie pamiętam…
PS. Pogoda bardzo słoneczna, ale na razie bez ekscesów temperaturowych. Biorę się za robotę.
Przynajmniej już możesz pracować ze spokojną głową 😀
O to to. Co prawda po drodze jeszcze odbyliśmy wycieczkę w celu przekazania potwierdzonej kopii świadectwa do liceum pierwszego wyboru, ale już jestem i mam nadzieję być. Z przerwami na to i owo. A jeżeli po południu nie będzie lało, to może jeszcze rower, bo wczoraj odebrałem z serwisu!
Dzień dobry 🙂 Dzisiaj Senator w nastroju polemicznym, więc czytam na razie 🙂
Witaj Misiu: ))) Eee tam, raz na rok to i mnie można!
Nawet trzeba, nie tylko można, masz bardzo barwny i żywy język opisu sytuacyjnego, czytam z przyjemnością 🙂 Włączył mi się szwendacz, polazłem na YT poszukać chórów prawosławnych, tak mnie zachwyciły, że słuchałem z godzinę, przy okazji trafiłem na film Taras Bulba, to sobie odświeżyłem najlepsze sceny, co mi z kolei przypomniało, że nigdy nie obejrzałem w całości Ogniem i Mieczem, no to pokopałem w torrentach i zassałem, kiedy komp ssał, to przy okazji przypomniało mi się, ze nie mam najnowszego i ostatniego odcinka Hannibala, to zassałem go również, a później siedzę gapię się w monitor i myślę, po cholerę ja tu wlazłem, coś miałem pobrać, ale co, do diabła i z trudem zaskoczyłem, że chór prawosławny, masakra z tą sklerozą 🙂

Przyszedł był pan hrabia do pani hrabiny i rzecze w te słowa:
– Pani hrabino, sobota dzisiaj, może przystąpilibyśmy do obowiązków małżeńskich?
Pan hrabia nie co tydzień pamiętał, więc pani hrabina zgodziła się skwapliwie.
Nieco była zdumiona, gdy po godzinie pan hrabia wrócił z tymi samymi słowami, ale nadal nie miała nic przeciwko temu.
Tak samo po następnej godzinie.
Za czwartym razem z ust pani hrabiny zdumienie wyrwało okrzyk:
– Ależ, panie hrabio, to już czwarty raz dzisiaj!
– Do kaduka! – zafrasował się pan hrabia – przez tę sklerozę to można się na śmierć zajebać!
Witaj: ))
Następny dobrał się do gąsiorka z nalewką na pigwie!! Znam się na tym!!
Doooobre Tetryku
Dziękuję Miśku: ))
Jeśli nikomu nie rozgadasz to powiem Ci w tajemnicy, że ja niezbyt lubię pisać. Kilka zdań to jeszcze jeszcze, ale więcej….Ja jestem gaduła i jak się rozkręcę to latam tak od wątku do wątku. Tu mi się coś przypomni, tu mi się coś skojarzy i zaczynam płodzić ponad miarę rozciągniętą opowiastkę… A że jestem leniwy, co wszystkim wiadomo, to chcąc jak najszybciej skończyć by wreszcie odpocząć, poczynam płodzić zakończenie, skończyć go nie mogę, bom przecie gaduła i tak się męczę i męczę i męczę aż jestem zmęczony, a to na mnie mało budująco wpływa.
Też nie szepczę!: ))) A gadam jak najęty. Quackie, Wiedźminka i Skowronek poświadczą!: ))
Najęty??? A tak….Często gadałem najęty!
Pisemne gadanie też Ci świetnie wychodzi !
Niby 17 stopni a dziwnie ciepło i sennie…
A tu odwrotnie, dość słonecznie, a jednocześnie raczej rześko.
Witajcie!
Do Krakówka słońce jeszcze nie dojechało, chłód owszem!
Wybywam na czas jakiś, rower czas uruchomić…
Ja tylko na chwilę, żeby dać świadectwo: Bóg cały czas odwiedza Madagaskar i poczytuje sobie tutejsze teksty za zaszczyt. Żeby nie być gołosłowiem, wyjątkową frajdę sprawił mi Tetryk, który opisał Irlandię, jakby tam mieszkał, i to w sposób wybitnie świadomy. Brawo!
Niektóre komentarze, i proszę potraktować to jako wyraźne uznanie samych wyżyn, są również niczego sobie, czyli ani nie są do niczego, ani tym bardziej nie są takie sobie.
Jestem też pod wrażeniem sił witalnych Senatora, któremu zazdroszczę humoru i zdrowia do radzenia sobie z niebywałymi kompetencjami służby zdrowia do gaszenia tego humoru i sprowadzania go do czegoś skromniejszego – humorków.
Starą Gwardię i oby wiecznie młodą pozdrawiam jak zawsze w trójnasób, niech Wam Ziemia lekką będzie, a ja na straży.
Witaj Yo la!: )) Jakaż to przyjemność czytać Cię znów!
Cóż za wspaniałe życzenia, doprawdy mniej życzliwych spodziewać się po Tobie byłoby czarną niewdzięcznością!
Dzień dobry Panu! W samą porę wróciłem, ledwie godzinę po tym, jak Pan się nam objawił. Za życzliwość nieustająco dziękuję, pozdrowienia odwzajemniam!
Witaj, Yo la na wysokościach!
Zapłonion cały cichutko donoszę, że właśnie szykuję kolejny odcinek 😉 Na który najserdeczniej Waszą Boskość zapraszam, licząc na częstsze objawienia…
Przetarłam oczęta.. Nie, nie mylą mnie 😀 Witam również..
Hosanna…
Witaj Yolinku – Artysto… aż dziw, że się wpisałeś, choć, jak sam powiadasz – podczytujesz chętnie ! Ładnie to tak pasożycić, gdy mógłbyś i nam przyjemność sprawić tekś
cikiem czy komentarzem w całkiem swoistym stylu ?
Jestem z powrotem z wyrowerowywania się. Serwis dobrze się spisał, ciekawe, kiedy znów będę musiał tam zawitać, bo jak się chce człek napocić, to roweru nie oszczędza.
I nie wykopyrtnąłeś się 😀 co najważniejsze.. 😉
Joj. Ja się naprawdę bardzo rzadko wykopyrtywam! Od kiedy zacząłem jeździć w Trójmieście, może ze dwa razy tak na poważnie, a na niepoważnie w ogóle.
Dobranoc: )))
Rodzina też ludzie!: )
I ponoć nawet dobrzy. Ludzie 😀
Całej nocy przespanej życzę..
Poczytałam, pośmiałam się i mogę się udać pod kordłę!! Bo zimno jak.. cholera 😀


Dobranoc Kochani i do jutra 😀
PS Pan Q dobranockuje dzisiaj?? 😀
PS 2 Jasminko!!!!
Ałłłaaa, moje gardłooo
Zatem rano zapraszam na kolejny spacer… właściwie aż cztery spacery.
Dobranoc!