« Miś & Harpie Piosenka filozoficzna »

MEDICE….

…. Na com to ja akurat ostatnio narzekał? Aha, na deskę… No, czort z nią!  Leżę, oczy mam szeroko rozwarte i czekam…. Ekipa spokojnie się rozstawiła, mój ulubiony dr operator powiada: – No, to zaczynamy!  Jak on tak, to ja oczy cmyk migiem w głąb czaszki i powieki łup! – już u mnie zaciśnięte jak u rekruta półdupki na carskiej paradzie… Coś mnie stuknęło-kolnęło w pachwinę, nadusiło i ruszyliśmy… Świsnął wyjmowany z jakiejś rurki dren, zamontowali go migiem i pewnie zaraz poszedł nim kontrast bo cholerycznie zachciało mi się pić. No, po paru minutach panika lekko mi przeszła i przez nadal zamknięte oczy zacząłem więcej słyszeć! Gadają sobie…to dobrze…o drobiażdżkach gadają…. to dobrze….. – Niedobrze robi się kiedy oni przestają sobie kawały opowiadać i zaczynają rzucać angielskimi skrótami…. Ale u mnie nic takiego, no – fajnie jest…Otwieram ostrożnie oczy, szukam nimi zegara na ścianie, ale gdzieś go widać przewiesili i znaleźć nie mogę. No to pytam:

–  Jak tam, doktorze?

– W tętnicy jesteśmy – powiada ten mój zbawiciel i słyszę, że jeden drut wyciąga, za drugi się łapie i dalej swoje robi. Po chwili lekarze się chowają do takiej kabiny, kamera rusza, zdjęcia się robią, film się kręci…. Następny dren…- Proszę nie oddychać…..może pan oddychać…I dawaj dalej mnie znowu filmować!!  Po kilku znowu minutach mój zbawca poczyna coś pod nosem mruczeć…. Mamrocze i mamrocze…Widzę, że czegoś niezadowolony… Lekko podnoszę głowę, spoglądam na geniusza plecy tak lekko z boku i dopiero wtedy dociera do mnie, że on z jakąś babką przecież gada! Przyglądam się asystującej mu pani doktor…. Fertyczna brunetka.  A jaka figurka!….. No, no, dorobili się… Pani dr czuje widać na sobie moje spojrzenie, odwraca się, uśmiecha promiennie i ciepło…. Oj, dzięki Ci dobryż Ty Panie Boże, że mnie już po sześćdziesiątce, bo jakbym tak ze trzydzieści lat mniej miał to ja tu przecie goły i na jej widok przy mojej wyobraźni jeszcze mogłoby się coś nieprzystojnego światu pokazać!  … A dr dalej pod nosem warczy…

– Coś nie tak, panie doktorze? – pytam lodowato spokojnym głosem.

– A nie, wręcz przeciwnie, zaraz kończymy!

– Te moje stare stenty jak? – teraz to ja już kozak jestem, zaraz przecież kończymy!

– A w zupełnym porządku – powiada mnie to słoneczko!

No, to mnie uradował…. Tylko on czegoś mimo wszystko dalej jakiś taki jakby mało zadowolony. Coś tu widać jemu nie pasuje!  Nagle, jakby zapominając o dobrych manierach i o tym, żem ja już odgłuszał i wszystko słyszę, powiada do kogoś w głębi sali – Jaki on ma cholesterol?

– LDL  85, HDL  70 – pada odpowiedź. I tu wysoce kulturalny, świetnie posługujący się trzema zachodnimi językami dr nauk med. jak nie walnie na cały regulator popularnym, nawet nieco rozbudowanym rusycyzmem! Jak drugim nie poprawi!! Nu, prosto jak w domu zrobiło się!

– Od dawna pan tak ma? – warczy do mnie.

– A będzie jakieś osiem, dziewięć lat – powiadam serdecznie. W odpowiedzi jeszcze głośniej zaburczało, znowu zawarczało, brunetka gdzieś pierzchła i po chwili skończyliśmy! Phi, ledwie w jakieś pół godziny się ze mną obrobili…Orły!!

   Podjeżdża łóżko, delikatnie mnie nań z deski przesuwają, pada sakramentalny zakaz poruszania się i wyjeżdżam zwycięski!!  I ląduję na obcej sali!!  Trzech niedotrupów tam leży, a ja mam być za czwartego!

–  Nie moja sala – powiadam do pielęgniarki, która coś mi tam przy pościeli poprawia.

–  Teraz już pańska, po zabiegu chory nie może być sam!

–  Czemu mi tego nikt nie powiedział?

–  Proszę się nie denerwować, wszystkie rzeczy pańskie są już tutaj a doktor zaraz przyjdzie…. I się uśmiechnęła…No to ja też!: (

Leżę, odparowuję jak stara zmęczona szkapa….  Uffff.!!  No, teraz aby się nie kręcić. Widziałem co musieli robić z takim co się kręcił. Dziękuję, ja tak nie chcę, poleżę! No i wiem, że zaraz przymaszeruje mój dobroczyńca i mnie obłoży pełną informacją!  Przytuptał, usiadł na taborecie, ponuro łypnął burym okiem na świadków, świadkowie taktownie spojrzeli w sufit bo i gdzie mieli spojrzeć i dr nauk med. zaczął!……  A jak on skończył to ja zacząć nie mogłem, bo świadkowie dalej w sufit patrzyli, a za to co chciałem powiedzieć to ze siedmiu złoczyńców można by spokojnie w majestacie prawa powiesić!!

   Krótko mówiąc – nic nieprawidłowego nie znaleźli, poćwiczyli na mnie technikę, którą i tak mają opanowaną do perfekcji i tyle. W całej rozciągłości  okazało się być wystarczającym rozpoznanie z poprzedniego szpitala, gdzie mnie do mniej więcej żywych doprowadzono metodami spokojnymi, bez ryzyka i tam tego innych pierdolamentów z kamerami, drutami i resztą tego nowoczesnego barachła!!. I to wszystko!!! Moje wewnętrzne rurki, dziurki i zegary okazały się być w doskonałym stanie. Korona wieńcowa jest drożna średnio w dziewięćdziesięciu procentach!! Poprzednie zabiegi zrobiły swoje i wystarczy mnie czasami furosemidem z pompy przepłuknąć (raz na dwa, trzy lata!) i mogę hulać jak juhas po hali. Oczywiście nie za wiele i po płaskim! Chyba że zechcę, to oni mi wszczepią do serca, tam w środku, jakieś super urządzenie – padł sakramentalny angielski skrót – ale to już kardiochirurdzy, nie kardiolodzy!! I tu począłem się dusić! Chyba na widok wyłażących mi z orbit oczu i rozwierającej się do wrzasku gęby, pan dr nauk med. zerwał się jak oparzony, nerwowo spojrzał na zegarek i powiedział, że jak znajdzie troszkę czasu to przygalopuje…. I pognał!!

    Zostałem sam…. Z  potężną igłą w tętnicy, unieruchomiony na ładne parę godzin, z oczami wbitymi w sufit i taką złością, że ona mnie samemu kością w gardle stawała. I na dodatek nikogo pod ręką żeby mu coś zrobić, bo inni w tym lazarecie – jak i ja ranni w okolice orderów –  Bogu ducha byli winni…. Leżałem, a złość we mnie rosła!!

Doleżałem…. Pielęgniarki stale zaglądały bo co i rusz któryś zdechlak po nie dzwonił, lekarz jakiś nawet się pokazał, pod kołderkę mi zajrzał, z zachwytem głową pokiwał (ciekawe co on tak podziwiał?), no i dotrwałem aż mi mój własny dr tę igłę – oni to nazywają „koszulka” wyciągnął, palcem tętnicę z piętnaście minut uciskał, pelotę zamontował, obandażowali mnie, padło sakramentalne – może pan się poruszać ale bardzo ostrożnie i tylko z boku na bok i proszę uważać, i już.

   Nic mu nie mówiłem, o nic nie pytałem… bo i o co?

Minęło sporo czasu…. Pelotę usunęli, ucieszyli się, że goi się na mnie jak na psie i pozwolili łazić. Do toalety,  owszem, dalej na razie nie, nie rozpędzać się aby!!  Gadaj tatka latka jak mnie roznosi już drugą dobę i jakiejś ofiary dopaść muszę, bo się rozpęknę i huku narobię ciężko chorych ludzi strasząc!!…………

 

  Widzę, że ja się jednak rozpędziłem, gaduła stary… Następny odcinek tej przygody może się wkrótce ukazać…. Ale już pod ukradzionym Czapskiemu tytułem „Na nieludzkiej ziemi”…Czemu tak akurat? Bom łaził jak opętany, wszystko co się dało oglądał, z ludźmi gadał i wyszło mi, żem w nieludzkim miejscu się znalazł…. Jak chcecie, to znak dajcie…Jak nie, zostanę ze swymi spostrzeżeniami sam…Jak z tą pieprzoną igłą w tętnicy….

Wtedy też byłem sam…

323 komentarze

  1. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Warsztat z tuningiem zbędny: ))

  2. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry 🙂 A to ci siurpryza…. za darmo Cię drutami szpikowali ? Wcale nie…. wszystko gra i buczy … jak dotąd! Wink

    • Wiedźma pisze:

      Relacja podana lekko i z wdziękiem, jak zawsze, Senatorze…:) Czy to wpływ fertycznej brunetki ? Wink

    • Incitatus pisze:

      Ano na darmo… Gdyby ktoś poczytał dokładnie dołączone do wypisu z poprzedniego szpitala wyniki badań… I pomyślał miast chcieć zarobić… Ale o tym, jeśli zechcesz, w części trzeciej i z tego cyklu ostatniej…: )))

  3. korab1 pisze:

    Witam :)) Dlaczego wszyscy wieszają psy na naszej służbie zdrowia, przecież wypuszcza swoich podopiecznych w pełni zdrowia i znakomitej kondycji psychicznej ? :)))

    • Incitatus pisze:

      Witaj: ))) Też się nad tym potężnie zastanawiam!!

    • Wiedźma pisze:

      Dzień dobry Stateczku 🙂 Ba…. a czy świat widziała kiedy prawdziwą wdzięczność ? Happy-Grin

      • korab1 pisze:

        Witaj Czarodziejko :)) Widział ! Kirył Bułyczow napisał takie opowiadanie o Złotych Rybkach, do Guslaru dostarczono transport złotych rybek, które spełniały trzy życzenia. Jeden z mieszkańców był kaleką bez jednej ręki. Na drugi dzień kiedy się obudził, miał
        więcej rąk niż wszystkie Boginie Kali w Indiach, tak mu się przysłużyli rodacy. To był dobry człowiek i wszyscy którzy zakupili rybki, mu się odwdzięczyli. Chirurdzy mieli potem sporo roboty, może nawet więcej niż przy Senatorze :)))

        • Quackie pisze:

          Ha, jeżeli dobrze pamiętam, to na szczęście ten chłopak nie musiał mieć do czynienia z chirurgami – jednej rybce zostało jeszcze jedno życzenie i litościwie zostało ono przeznaczone na przywrócenie wielorękiego młodzieńca do stanu dwuręczności. Tak mi się wydaje w każdym razie.

          • korab1 pisze:

            Więc zostało udowodnione, iż wdzięczność dla bliźnich potrafi bić wszelkie rekordy. Nawet ostatnie życzenie, potrafimy zużyć w szczytnym celu :))

            • Incitatus pisze:

              A propos ostatniego życzenia!:

              Stary Czukcza na łożu śmierci zwraca się do młodzieży:
              – Chrońcie jelenie! One nam dają pożywienie…
              I opada na poduszki, zbiera siły i po chwili daje następne wskazówki młodemu pokoleniu:
              – Chrońcie las! Dzięki niemu mamy ciepło…
              I znowu opada wycieńczony na poduszki. I wydaje się, że wyzionął ducha, ale ostatkiem sił kontynuuje:
              – I chrońcie Estończyków! Jeśli Estończycy wymrą to zostaniemy jedynym głupim narodem na świecie…

  4. Quackie pisze:

    Dzień dobry! Czyta się świetnie, ale jest parę momentów, których nie do końca rozumiem.

    Dlaczego doktor klął na wieść o wynikach cholesterolu?
    Co musieli zrobić z takim, co się kręcił?
    Skoro nic nieprawidłowego nie znaleźli, to czego tak się medyk pieklił?
    Czy zacząłeś się, cny Autorze, dusić na wieść o tym superurządzeniu, które by Ci mogli wszczepić? Dlaczego? I co by miało to urządzenie uskuteczniać?
    Rozumiem, że jak już będę znał odpowiedzi na te pytania, to zrozumiem, skąd Twoja złość na koniec?

    A, mam nadzieję, że tuningowanie na warsztacie nie stanie się stałym środkiem perswazji wobec autorów na Wyspie…

    • Quackie pisze:

      Aha, pisałem komentarz, a zdaje się, że wyżej na drabince przynajmniej ogólnie odpowiedź padła…

    • Incitatus pisze:

      Wszystko się wyjaśni. Na szybko to o takim co się kręcił – w tętnicy po zabiegu na wszelki wypadek pozostaje przez kilka godzin taki prowadnik (oni w skrócie mówią „koszulka”, choć to nieco mylące), którym – jak sama nazwa wskazuje – wprowadzane są do naczyń koszulki z kontrastem i cewniki. Zostaje po to, by na wypadek powikłań mieć już gotowe (czas!!) miejsce ponownego wejścia. To jest długie, grube, twarde no i zaostrzone. Coś jak taka potężna igła do zastrzyków. Jak zaczniesz się kręcić to rozwali tętnicę udową w mniejszym lub większym stopniu. No a wtedy robotę ma chirurg naczyniowy!!

      • Quackie pisze:

        Brzmi jak opis jakichś tortur, nawet niekoniecznie średniowiecznych.

        • Wiedźma pisze:

          Witaj Kwaku ! 🙂 tylko cel był inny 🙂

          • Quackie pisze:

            W średniowieczu powiedzieliby, że chodzi o uzdrowienie duszy przez przyznanie się do tego czy innego grzechu – więc pewnie nie taki znowu inny, hihi.

            • Incitatus pisze:

              Wiesz, w tym wszystkim jest, jak pewnie zauważyłeś, bardzo praktyczny cel! Ułatwienia!!

            • Wiedźma pisze:

              Niby, że w zdrowym ciele zdrowy duch i odwrotnie tyż ?:) ROTFL

              • Quackie pisze:

                Ja tam nie wiem, co przyświecało Świętemu Oficjum. Może i takie maksymy?

                • Incitatus pisze:

                  Świętemu Oficjum przyświecało wszystko. Nawet stosy chrustu!

                • Quackie pisze:

                  ZWŁASZCZA stosy chrustu. Najlepsze, że kara spalenia na stosie (i zdaje się również uduszenia garotą, obie wyjątkowo okrutne) była ujmowana w oficjalnych wyrokach jako wyjątkowo miłosierna, bo „bez przelewu krwi”. Hipokryzja niewyobrażalna!

                • Incitatus pisze:

                  Musisz pamiętać, że kościołowi nie wolno krwi przelewać. Dosłownie! No to trzeba jakoś sobie radzić, toż Domini canes nie głupsi od rabinów. Skoro Żydzi potrafią obejść na wiele sposobów surowe nakazy Tory to dominikanie i inni zakonnicy obchodzili równie sprawnie nakazy i zakazy zarówno Starego jak i Nowego Testamentu. Zresztą samą karę wykonywali najczęściej miejscy kaci lub pachołkowie. Pierwotnie heretyków kościół raczej starał się nawracać perswazją, wykluczeniem, konfiskatą mienia a kary przez spalenie czy w inny sposób wymierzali raczej władcy świeccy. Dopiero gdzieś od końca XIII w. (jeśli się nie mylę) powołano specjalny zakon, właśnie dominikanów do czynnej i brutalnej walki z herezją! Zawsze byli wspierani przez władców wszelkiej rangi i maści!

              • Wiedźma pisze:

                Ale prawdą jest, że te stosy zapalali miejscy kaci 🙁

  5. Jasmine pisze:

    Hi
    Się podpisuję pod powyższymi. Cierpliwie zaczekam na ciąg dalszy nastąpi.
    Na razie boków zrywać nie będę, nastąpi to zapewne po części trzeciej Twojej opowieści, Senatorze, bo widzę, że robi się coraz zabawniej. Jak u Hitchcocka. Na początek trzęsienie ziemi a potem napięcie systematycznie rośnie.

  6. Jasmine pisze:

    PS do piętro niżej.
    Dziękuję Ci Quackie za przetłumaczenie. O to chodziło, bo za czas jakiś zaczęło działać. Delighted Buziak

  7. Jasmine pisze:

    A teraz wracamy do naszej ulubionej aktualnie wycieraczki. Delighted
    A ja na czas jakiś raczę się oddalić, ale wrócę zaniebawem. Bye

  8. Wiedźma pisze:

    Jakby jeszcze Skowronek zaćwierkał, to zrobiłabym na podwieczorek tartę truskawkową z bitą śmietaną ! Może to Ją zwabi ? Thinking

    • Jasmine pisze:

      Przyznaję się bez bicia Wiedźmineczko, że jestem jak kwoka.Uspokajam się dopiero wtedy gdy wiem co się dzieje z moimi kaczętami.
      Mnie by zwabiło. Pychota. Delighted

  9. Tetryk56 pisze:

    Nadrobiłem zaległości, gratulacje dla autorów wpisów – czytało się świetnie!

  10. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Złego licho…no coś tam.. Bez obaw, mogę i dwie tarty wsunąć, booo.. b. lubię.. Mniaaam..
    Witam wypoczętego tetryka 😀
    PS A Senatorskie „sprawozdanie”.. Jak zwykle..(superzasto opowiedziane !!)
    Hmm, giczołki leżał grzecznie cztery godz. i ni razu nie wierzgnęły.., a i jęzorek na wodzy utrzymał 😉 Chyba 😀
    To tak żartem, jakby co 😀

  11. Alla pisze:

    Do miłego.. podwieczorku/a 😀

  12. Quackie pisze:

    Noo, ile nas, ile nas, do pieczenia chleba…

  13. misiekpancerny pisze:

    Witam 🙂 Bardzo sugestywny opis Senatorze, aż mi ciarki po plecach chodziły, świetna narracja .
    Brawo!

  14. Quackie pisze:

    Kochani, wybywam, będę za czas jakiś, z pewnością dzisiaj wieczorem jeszcze. Aczkolwiek na wieczór zapowiadano u nas burze…

    • Jasmine pisze:

      Niechaj Cię omijają wszystkie ich rodzaje, Quackie. 🙂 Samych tak zwanych życiowych zliczyć trudno. Jest tego od, za przeproszeniem, groma i więcej jeszcze. Do wieczora dziś zatem. 🙂

  15. Incitatus pisze:

    No, czas kąpieli nadszedł. Później brzucho pod zastrzyk trzeba podstawić (już ostatni, hurrraaaa!!) i kierunek na łoże przyjąć.
    Dobranoc: )))

  16. Jasmine pisze:

    No tak… Odśwież, odśwież, odśwież…, ale przewiń do góry to do głowy mi nie przyszło. 🙁
    Jak się okazuje tylko z Quackie`m na Wyspie mogę porozumiewać się pismem obrazkowym, bo mnie rozumie. 😆

  17. Quackie pisze:

    Ej, ja patrzę na głównej stronie, po prawej stronie w kolumnie od razu widać, kto coś nowego napisał.

  18. Alla pisze:

    1. Co on mnie robi?? Dlaczego nie chce przepuścić?? A teraz??

  19. Quackie pisze:

    Dobranoc! Snów pogodnych absolutnie i suchych, że tak rzeknę. Bezdeszczowych może – lepiej?

  20. misiekpancerny pisze:

    Tyle mojego co dobrej nocy powiem, ale za to jutro luzik 🙂

  21. Wiedźma pisze:

    No właśnie …. tarta została pożarta przez wnuczęta nadobne… ale truskawek jest dużo i będzie następna…:)

    • Wiedźma pisze:

      Duszno dość obrzydliwie i podobno ma padać w nocy…. pewnie kolejne złudzenie 🙁

      • misiekpancerny pisze:

        Pierwsza w nocy, na budziku 22 stopnie, powietrze można kroić nożem, nawet jeden listek nie drgnie, wytłuc tych telewizyjnych szamanów od pogody, do nogi, od miesięcy się nie sprawdza pogoda dla naszego miasta, to są jakieś kpiny, na niemieckiej prognozie, był upał na dziś [wczoraj] i żadnych opadów, a jutro ma być prawdziwy czad 🙂 🙂

        • miral59 pisze:

          No to faktycznie. Jak się prognozy nie sprawdzają, to wytłuc takich szamanów Happy-Grin Nasi chyba się boją, bo na dwa dni naprzód wszystko się sprawdza. Z tymi długoterminowymi różnie bywa Delighted A pogoda u mnie paskudna. To gorąco – ponad 30C, to w nocy spada do 12C. Deszcz i parówka i znowu gwałtowne ochłodzenie Sad Co się dziwić, że tornada szaleją. I to już dwa (z tego co wiem) dostały kategorię F5, czyli te najgorsze z możliwych. Całe szczęście nie u mnie…

  22. miral59 pisze:

    Nie zostało mi nic innego, jak tylko paść do nóżek Senatorowi Poklon Przeżycia na pewno, ale opis jest bomba!!!! Delighted Mamy trochę tych talentów pisarskich na Wyspie Happy-Grin

  23. miral59 pisze:

    Twoje wspomnienia, Senatorze, ze szpitalnego pobytu, przypomniały mi moje… Miałam pewien komfort, bo znałam wszystkich. Nie chciałam iść do szpitala onkologicznego i załatwiłam u siebie.
    Nie jestem teraz przekonana, czy to na pewno było takie dobre Happy-Grin
    Na bloku operacyjnym spotkałam koleżankę „z kibla” Delighted Obydwie palaczki poznałyśmy się jeszcze w ogólniaku na papierosie…
    Kilka razy próbowała mi się wkłuć w żyłę i jakoś jej nie wychodziło. Ciągle była poza żyłą… Ręce jej się trzęsły, bo chciała to zrobić jak najszybciej i jak najlepiej Happy-Grin Wyszło jak wyszło. Po operacji miałam całe ręce sine od tego wkłuwania Overjoy W końcu się udało!!!! Zaczęła mi podawać jakiś środek i zachciało mi się spać. Przyszedł operator i zapytał jak się czuję. Powiedziałam, że dobrze, tylko spać mi się chce Happy-Grin „Śpij, śpij, ja zaraz przyjdę” powiedział i poszedł sobie Happy Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się, bo coś przeszkadzało mi w oddychaniu. Próbowałam podnieść jedną rękę, potem drugą, bo chciałam to coś wyjąć z ust. Ale nie udało mi się tego zrobić. Byłam chyba przywiązana. Językiem nie dałam rady tego czegoś wypchnąć i zaczęła mnie powoli ogarniać tak zwana szewska pasja The-Incredible-Hulk Jak nie dam rady tak, to może inaczej… Zaczęłam machać głową (to dałam radę robić) w lewo i prawo, licząc, że może jakoś się tego paskudztwa z gęby pozbędę Delighted Ktoś chyba zauważył moje „wyczyny” i coś powiedział. Nawet nie pamiętam dokładnie co. Znowu zapadłam w nicość…

    • miral59 pisze:

      Obudziłam się już na sali pooperacyjnej. Koleżanka zapytała mnie jak się nazywam. Popatrzyłam na nią jak na wariata i zapytałam, czy ma aż taką sklerozę, że nie pamięta? Happy-Grin Byłam do połowy goła, przykryta prześcieradłem. Na nim leżała góra od mojej pidżamy. Sanitariusze, którzy mieli mnie przenieść na łóżeczko z kółkami i zawieźć do mojej sali próbowali tą górę mi zabrać, żeby im nie przeszkadzała Happy-Grin Mało brakowało, a trzasnęłabym ich po pazurach. „Moje!!!! Nie ruszać!!!!” – wrzasnęłam. Koleżanka się tylko zaśmiała. „Znaczy się doszła już do siebie” – powiedziała Delighted Przesuwali mnie na „raz dwa trzy”… Pamiętam, że mieli zimne łapy. Nawet im powiedziałam, że jak do mnie lezą, to powinni te łapy nagrzać. Michał, znajomy sanitariusz, kwiczał i obiecał, że następnym razem potrzyma je trochę w piecu, żeby były gorące Happy-Grin

      • miral59 pisze:

        Byłam głodna jak nie wiem co, bo przecież od poprzedniego śniadania nic nie jadłam, a zbliżał się obiad. No i oczywiście palić mi się chciało jak nie wiem co Wink Rozejrzałam się, nałożyłam górę od pidżamy i wstałam. Trochę miałam miętko w nogach, ale dało się iść. Wtedy można było jeszcze palić na świetlicy. Wywołałam zdziwienie wśród personelu. Myśleli, że smacznie śpię i odpoczywam po operacji Happy-Grin Usiadłam z koleżanką i zapytałam czy mogę siorbnąć trochę jej kawy, bo strasznie mnie suszy po tej pierońskiej operacji. I oczywiście zapytałam, czy jestem zaprowiantowana na obiad, bo głodna jestem jak wilk Happy-Grin Pozwoliłam mi siorbnąć, ale ostrzegła, że może mi cofnąć. Orzekałam, że tak dobrej kawy nie cofnie Happy-Grin Nie cofnęło Delighted Pokręciłam się trochę po oddziale i już szłam do swojej sali, gdy na korytarzu spotkałam swego operatora. Jakiś taki się dziwnie siny zrobił jak mnie zobaczył Happy-Grin „A co ty tu robisz?!!! – ryknął na cały oddział. Aż mi się głupio zrobiło. Powiedziałam mu, że byłam na spacerze i właśnie wracam do sali. Kazał mi natychmiast się położyć i odpoczywać. Nie wiem czemu, ale nie wyglądał na szczęśliwego Delighted „Ale obiad dostanę?” – zapytałam z nadzieją. Nie wytrzymał i ryknął śmiechem. Powiedział, że ze mną nie da się wytrzymać i że jak już tak bardzo jestem głodna, że spać nie mogę, to nawet mi swój obiad odda Delicious Ale jak go zapytałam co ma na obiad, to tylko mrukną „do łóżka marsz” i się nie dowiedziałam… Wink

  24. miral59 pisze:

    Spałam smacznie, ale dobre koleżanki na obiad obudziły Happy-Grin Potem kazały iść biegusiem do łóżka, bo „Wojdal” (tak potocznie nazywali tego lekarza, który mnie operował) jeszcze lata po oddziale i znowu będzie się na mnie darł Happy-Grin Byłam już najedzona i było mi to obojętne Delighted
    Wieczorem przyszła znajoma pielęgniarka z zastrzykiem przeciwbólowym. Powiedziałam, że niech sobie go wstrzyknie, bo ja nie lubię zastrzyków, a jak i ona nie lubi, to niech go wyrzuci i powie, że dała Delighted Nie bolało mnie aż tak strasznie, a taki zastrzyk to nic miłego…
    Następnego dnia było spokojnie. Dopiero wieczorem się zaczęło Happy-Grin Na sąsiednim oddziale i na tym na którym leżałam, zebrała się ekipa samych dobrych znajomych. Dziewczyny orzekły, że ranę mi zdezynfekowali od zewnątrz, ale trzeba jeszcze to zrobić od wewnątrz Worry Nad ranem wracałam do swojego łóżka ledwo żywa. Nie wiem jak ten lekarz z urologii poszedł na ranny obchód, ale że do pracy się nie nadawał, to pewne Worry Na rannym obchodzie „Wojdal” patrzył na mnie podejrzliwie. Powiedział tylko, że widzi, że koleżanki się mną dobrze zajęły, ale chyba ze względu na inne pacjentki nie ciągnął tematu…

  25. miral59 pisze:

    Trochę się rozpisałam Ashamed Ale te wspomnienia ożyły we mnie na nowo… Nie było mi tak źle w tym szpitalu, ale miałam o tyle komfortowo, że wszystkich znałam Delighted
    Gdy wróciłam na zdjęcie szwów, spotkałam „Wojdala”. Ucieszył się na mój widok. Powiedział mi, że mogę się już nie martwić, bo przyszedł wynik tego wycinka, który on wysłał i jest wszystko w porządku, czyli tak jak myślał. Nie rozumiałam o czym mówi. Był zdziwiony, a potem się zaśmiał i powiedział, że mam dobre koleżanki, skoro żadna się nie wygadała. Wyniki biopsji robionej w naszej Akademii Medycznej były paskudne. Wyszła im jakaś pierońsko złośliwa odmiana raka. „Wojdal” wycinając to świństwo doszedł do wniosku, że to nie to. Wziął więc wycinek i wysłał ponownie do badania i jako potwierdzenie drugi do Warszawy. Miał rację, to nie było złośliwe… Powiedziałam swojej przyjaciółce z oddziału, że jest małpa, bo nic mi nie powiedziała. Zapytała mnie tylko „a po co?” Może i racja Wink

    • Incitatus pisze:

      No widzisz! I taka świetna wycieraczka poszła na komentarz!: ) Ale to co piszesz potwierdza jedynie znaną od lat maksymę starych, lekko trąconych sklerozą eskulapów: ” Jeśli pacjent chce żyć, medycyna – panie kolego – jest bezsilna!”: )))
      Odpowiedz

      • miral59 pisze:

        A gdzie tam taka pisanina na wycieraczkę Overjoy Chyba tylko pod drzwi Delighted
        Słyszałam też jak pielęgniarka z bloku operacyjnego po operacji narzekała, że to już trzeci stół w tym tygodniu pokrojony i prosiła lekarza o więcej wyczucia Wink

        • Incitatus pisze:

          Dobra by była, dobra!!: )))
          A z tym stołem to kobita na pewno miała rację! Chirurdzy w zapale rżną jak podleci to i stół mógł oberwać!: )

          • Wiedźma pisze:

            Witaj Senatorze ! Dobrze mówisz, to byłaby świetna wycieraczka ! Buziak

          • miral59 pisze:

            Witam dziś Happy-Grin
            Według tego co wiem, są chirurdzy na których w szpitalu mówią „drewniana rączka”. Taki zawsze tnie za szeroko i za głęboko Pleasure A co najśmieszniejsze 95% tych „drewnianych rączek” to abstynenci Overjoy „Wojdal” był zastępcą ordynatora i był świetnym operatorem, ale nie zdarzyło mu się wylać za kołnierz Delighted Wszystko trafiało do gardełka Delicious

  26. miral59 pisze:

    Popisałam sobie za wszystkie czasy Happy-Grin Idę spać, bo u mnie już późno, a jutro mam sporo roboty i muszę wypocząć…
    Miłego dnia Wyspiarze Buziaczki
    I dobranoc Spanko

  27. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Ciekawe kiedy Misiek się zjawi? Wolne se dziś wziął! Ciekawe dlaczego??

    • miral59 pisze:

      Dzień dobry Happy-Grin
      Jak ma wolne, to może się zjawić o każdej porze Happy-Grin Oprócz wczesnoporannej Wink
      Może powie jak tu zajrzy Thinking

      • Incitatus pisze:

        Wyżej wyraziłem przypuszczenie, że gumofilce musi wysuszyć! Niedawno narzekał, że gania w nich od świtu do późnej nocy!: ))))

  28. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Państwo sobie gadu gadu, a czas zapiernicza nieubłaganie..
    Poczytałam.. Mirelka to ma hard ducha. Podziwiam i ukłony niskie ślę Buziaczki

  29. Quackie pisze:

    Dzień dobry! Po sprawiedliwości i u nas dzisiaj chmur a chmur, praktycznie całe niebo zasnute.

    Co do szpitalnych przeżyć, to ostatnio byłem w szpitalu w wieku lat kilku, w Wołominie. Niewiele pamiętam, ale byłem pocięty i zszyty, do dzisiaj mam bliznę. Pamiętam narkozę, dawaną przez taką ceramiczną (?) maseczkę, pamiętam, że było mi łyso, bo Rodzice przyjeżdżali co parę dni. Dostałem wtedy do czytania bajkę o smoku Belfegorze, sprawiłem się z nią w dwa dni i potem nudziłem się jak mops.

    • Incitatus pisze:

      Witam.
      Popatrz no popatrz. Każdy ma jakieś miłe wspomnienia z kontaktów z Medycyną!: )

      • Wiedźma pisze:

        Hihi… chirurdzy mnie nie ominęli. Pierwszy raz było tak : na wielkim palcu prawej ręki zrobił mi się zastrzał.. poszłam więc do do przychodni, do pana chirurga, bo bardzo bolało. Pan dr złapał mnie za rękę, ciachnął lancetem, kazał opatrzyć i zawołał: „Następny!”…
        Rączka bolała jeszcze bardziej Cry I nie chciała przestać. No to…. do innego pana chirurga, który obejrzał palec, warknął: ..”a co za idiota to robił!”, złapał nożyczki (a palec żelaznym chwytem) i nożyczkami zdjął ropny bąbel. Bliznę po cięciu obok ….. mam do dziś 🙂
        Z drugiego spotkania niewiele pamiętam…. Wink

      • Quackie pisze:

        A ile tego w literaturze! Zazdrość i medycyna, na ten przykład. Powieść o doktorze Frankensteinie i doktorze Jekyllu. Cały podgatunek thrillerów medycznych. Się dzieje wśród lekarzy!

        • Incitatus pisze:

          Banda jest to zgrana. Na zewnątrz murem jeden za drugiego staje, ale wewnątrz tego środowiska to istne kłębowisko jadowitych węży! Jeden drugiego bez wody utopi!!: (

          • Quackie pisze:

            Oj, tak. Szwagier należy do cechu. Najlepszy jest zawsze tekst – niezależnie od specjalizacji, a tak naprawdę nie tylko wśród lekarzy, ale i innych fachowców – na temat pracy poprzednika: „Kto to panu tak spieprzył?!?”

            • Wiedźma pisze:

              Tyle, że coraz częściej wydawane są opinie o leczeniu…..

              • Quackie pisze:

                Coś więcej? Bo nie kojarzę – kto wydaje, na czyje życzenie, w jakich okolicznościach i jaki to ma wpływ na sytuację w lecznictwie?

            • Incitatus pisze:

              Tego cechu to i ja mam po uszy! Ale starsi nieco przedstawiciele tej profesji, których niejeden pacjent już jakoś trawił, łatwiejsi są do strawienia!: )))
              Ale to młode pokolenie…brrr!! Niech ich drzwi ścisną!!

              • Quackie pisze:

                A mnie się zdarzyło i wśród starszych spotkać osobniki niestrawne, niestety. Młode pokolenie przyzwyczaja się do feudalizmu panującego w klinikach i szpitalach, i postępuje odpowiednio do zastanych warunków, taką bym hipotezę zaryzykował. Ordynator jest jak możnowładca, lekarze pod nim – jak lenni baronowie, pod spodem stan rycerski – młodszych lekarzy, stażyści – giermkowie, aspirujący wyżej, a na końcu pielęgniarki i salowe – służba, która pacjenta potrafi metaforycznie batogami oćwiczyć. Ze wszystkimi konsekwencjami tego stanu, banicją i ostracyzmem.

                PS. Wybywam na chwilę, parę spraw załatwić w zewnętrznym świecie.

  30. Wiedźma pisze:

    Ogólne dzień dobry ! Miało padać w nocy…. nie padało, niebo i u mnie bardzo zachmurzone:)…

    • Incitatus pisze:

      A u mnie słonecznie!
      Czy ja się z Panią już dziś witałem? Dzień dobry: )))

      • misiekpancerny pisze:

        Ale się ochłodziło, jest przyjemnie 🙂
        PS.Swoimi wyczynami szpitalnymi nie będę nikogo zanudzał z racji mojej niespokojnej natury i skłonności do ryzykanctwa, zaliczyłem tyle pobytów w szpitalu, że mógłbym napisać księgę opasłą jak 12 tomowa encyklopedia :))))

        • Wiedźma pisze:

          Witaj Miśku ! 🙂 Hmmm. zauważ, że prawie wszyscy lubią opowiadać o swoich ” medycznych” przeżyciach ! 🙂

          • Incitatus pisze:

            Bo każdy w nich na gieroja wychodzi!!!!!!!!!!!!!!: )))))))))

            • misiekpancerny pisze:

              Jakiego tam gieroja, nie raz wyłem jak potępieniec, aż szyby w oknach drżały i z bólu skręcałem się w precel, , błogosławiona bądź morfino, bez ciebie szok zabiłby mnie już parę razy 🙂 🙂

              • Incitatus pisze:

                Znam morfinkę. Zastrzyk w ramię….i cieplutko tak się nagle robi, milutko, nieludzki ból odpływa…..Dostawałem 1 cm 2% (jeśli dobrze pamiętam) morfiny i na sześć godzin starczało!

      • Wiedźma pisze:

        Czuję się pięknie powitana, Senatorze ! In Love

  31. Wiedźma pisze:

    I już się pożegnam na dziś….. ale z lampką jeszcze przytruchtam 🙂 Bye

  32. Tetryk56 pisze:

    Witajcie! U mnie też słońce…
    Leczenie przez znajomych wiąże się z niespodziankami. Kiedyś mi wyskoczyła kurzajka na dłoni – niewielka, ale drażniąca. Mama-lekarka zaprowadziła mnie do stosownej koleżanki, swojej serdecznej przyjaciółki, a ta mówi:
    – To najszybciej byłoby wypalić, ale dla ciebie mam łagodniejszą metodę…
    Dała mi jakiś płyn, którym smarowałem kurzajkę, ona rozmiękała i to rozmiękłe dawało się wycinać nożyczkami jak skórki przy paznokciach. Równocześnie jednak to co nie rozmiękło, rosło w zastraszającym tempie i stawało się bolesne… Po ponad tygodniu takich walk postanowiłem zrezygnować ze znajomości, podrasowałem lutownicę transformatorową na wyższą temperaturę i po dwóch sesjach wypalania w dwa dni było po kurzajce 😉
    Tylko rodzina starannie dom wietrzyła! Happy

    • Quackie pisze:

      Mnie na stopie wypalano ciekłym azotem. Bolało, ale metoda skuteczna. No i bezzapachowa.

    • Incitatus pisze:

      Witam!; )))
      Tetryku, nie bolało??: (

      • Tetryk56 pisze:

        Sam sobie to robiłem, jak zaczynało parzyć, to na chwilę przestawałem – dało się wytrzymać.
        Ciekłego azotu w szufladzie nie miałem 😉

    • misiekpancerny pisze:

      No mój człowiek 🙂 Moja baba nazywa mnie masochistą, bo zamiast biegać po lekarzach sam usuwam problem, nieraz w drastyczny, ale zawsze skuteczny sposób, ale na lutownicę bym nie wpadł, ja po prostu odgasiłem sobie na kurzajce papierosa :))))

    • miral59 pisze:

      A ja swoich kurzajek na rękach pozbyłam się „czarodziejskim” sposobem Happy-Grin Ktoś mi doradził, żebym na największej bardzo mocno zawiązała nitkę. Na 7 węzłów Happy Potem z tą nitką chodziłam przez 7 dni, a potem ją zdjęłam i przez lewe ramię wyrzuciłam do sedesu Happy-Grin Miałam powiedzieć jakieś tam zaklęcie (już nie pamiętam dokładnie jakie), ale doszłam do wniosku, że i tak się wygłupiam i zaklęcia nie powiedziałam Happy-Grin I wyobraźcie sobie, że zadziałało Overjoy Nie tylko ta największa znikła (a właściwie odpadła), ale razem z nią „poszły” wszystkie mniejsze Delighted To było przynajmniej 35 lat temu i od tamtej pory nie mam kurzajek na rękach Happy-Grin

  33. Jasmine pisze:

    Niech Wam będzie jak najlepszy. Hi
    Pogodowo u mnie też marnie. Gnaty łamią w kościach i stawach, nie rybnych, niestety. 😆
    A zaczęło się to wszystko tak…
    Biegała, skakała mała dziewczynka. Rozwaliła nóżkę zardzewiałym gwoździem na huśtawce. Raczyła zemdleć. Ocknęła się i zobaczyła pana w białym kitlu, i parawanik, coby nóżki nie widziała. Zapytała. Panie doktorze, będzie bolało ❓ Pan doktor się uśmiechnął, odpowiedział, że już nie. Nie kłamał. Bliznę mam do dziś. Marnie zszył chyba. 😉
    Tak się zaczęła moja przygoda z medycyną. 😆 Potem już było tylko weselej. 😆 Na szczęście w nieszczęściu dla mnie nauczyłam się czytać czteroletnią będąc. Dzięki temu udało mi się przeżyć roczne ułóżkowienie, zanik mięśni, kto by się tam przejmował rehabilitacją dzieciaka. Sama nauczyłam się chodzić. Dobrze, że nie wiecie jak bardzo boli stawanie na bezmięśniowe nogi 😆 Na rowerze dopiero 10-letnią uczył jeździć starszy brat. Więcej nie powiem, wolę nie pamiętać. Bardzo żal mi tamtej dziewczynki. Dorośli jakoś się czasem o siebie upomną, ale dzieci… A tam… Z tamtego czasu jest mój wierszyk o szczęściu i stawy oznajmiające każdą zmianę pogody. 😆

    Ście mi przypomnieli, to macie. Happy-Grin

  34. Incitatus pisze:

    Biere się do czegokolwiek w domu!
    Nie na ochotnika, oczywiście!: (
    Może by tak kto nową wycieraczkę, co??

  35. miral59 pisze:

    Uciekam do pracy Bye
    Miłego popołudnia życząc Buziaczki

  36. Quackie pisze:

    Szanowni, wybywam pilnować balu gimnazjalnego u starszego dziecka. Będę późno… albo wcale? Zobaczymy.

  37. Alla pisze:

    Trzy szklanki koktajlu truskawkowego opróżniłam i dwie kajzerki z masłem wtranżoliłam. Ile to kcal??? Nie szkodzi, pychotka..
    Dobranoc Kochani 😀
    PS Jutro sobota, sobótka.. ukochana 😀
    PS2 Wiedźminko masz ochotę ??? 😀

  38. Jasmine pisze:

    Kto zmieni wycieraczkę ❓ Jeśli nie ma chętnych to ja zaaplikuję Wam kolejny przerywnik muzyczny. Wybieram między zespołami Motorhead lub Vader. Nie straszę, tylko ostrzegam. ROTFL

    • Incitatus pisze:

      Świetnie!! Overjoy
      A możesz bez dźwięku??? Bo na próbę puściłem sobie Motorhead – Ace of spades i lekko mnie zatelepało!!

  39. Incitatus pisze:

    Teraz wypróbowałem Vader – Raining Blood!!
    Też nieźle hałasują! Skład instrumentalny zespołu to chyba mechaniczna nitownica, wiertarka udarowa, młot pneumatyczny i zepsuta pralka Frania! Vocal zapewnia spazmatycznie charcząca spalinowa piła mechaniczna marki Makita! Model, jeśli się nie mylę, DCS3410TH

  40. Tetryk56 pisze:

    Pomału klecę wrażenia z Dublina, ale słabo mi idzie – mogą poczekać 😉

  41. Jasmine pisze:

    Nic to… Jako, że MUSZĘ zrestartować komputer to raczę się już pożegnać z tymi którzy w międzyczasie udadzą się w Morfeusza objęcia. Dobranoc Wam i do jutra. Delighted
    Jak złom odpali do wrócę tu jeszcze. Happy-Grin

  42. Quackie pisze:

    Dobry wieczór i od razu dobranoc, ale zanim, to tylko garść wrażeń: było bardzo miło, pilnowanie przebiegło spokojnie i praktycznie bez potrzeby interwencji, jedzenia i picia (bezalkoholowego naturalnie) było w bród, impreza zaczęła się ślicznym polonezem, a zakończyła – dyskoteką. Junior twierdził, że było słabo, ale mimo wcześniejszych zapowiedzi wcześniejszego opuszczenia imprezy został do samiuteńkiego końca, pobyt wręcz przeciągając. Wydaje mi się więc, że na plus. Uciekam zatem w domowe pielesze. Dobranoc.

  43. Incitatus pisze:

    Dobranoc: )))

  44. Jasmine pisze:

    Dobranoc. Bye

Skomentuj Incitatus Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)