« Ratujmy kosmos - list otwarty Ijona Tichego Obraz cnoty »

Lajkonik i pełna pięćdziesiątka

Pan Ignacy Lajkonik złapał w dłoń opadający płatek śniegu. Ponieważ dłoń odziana była w rękawiczkę, śniegowa gwiazdka nie stopniała od razu, ale pozwoliła panu Lajkonikowi podziwiać przez chwilę swój kształt. Sześciokątna symetria jak zwykle zachwyciła pana Ignacego; przez chwilę myślał o przedziwnym świecie, w którym rzeczy same układają się w regularne kształty, powtarzające się w różnej skali i w różnych okolicznościach… to znaczy właśnie o naszym świecie. Te rozmyślania przerwał mu nagły dźwięk – triumfalny tusz powracającej do gry weselnej orkiestry. Za plecami pana Lajkonika, w eleganckim zajeździe trwało długo wyczekiwane wesele jego siostrzeńca Karola, zwanego Koperkiem, i narzeczonej tegoż Karola, Pauliny.

Ostatnia doba obfitowała w liczne wydarzenia, niektóre śmieszne, a niektóre po prostu straszne. Zaczęło się od tego, że do domu panny młodej zjechali przyszywani wujostwo, państwo Niewpora-Tatarzyńscy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu na ślub i wesele zapowiedziało się wielu gości, ale państwo ci byli jedynymi, którzy nie odpowiedzieli na zaproszenie, mimo wyraźnego dopisku „R.S.V.P.” u dołu kartonika. Ich przyjazd nie byłby gigantycznym problemem, dobra gospodyni – czyli np. mama Pauliny – jest w stanie wygospodarować jakieś miejsce, choćby nawet na ostatni moment. Państwo Niewpora-Tatarzyńscy byli jednak przekonani, że należy im się reprezentacyjna gościnna sypialnia, która w rzeczywistości przeznaczona była dla państwa młodych, a jakby tego było mało – samodzielnie się w niej zainstalowali. Dekoratorzy, którzy wkroczyli do tego pomieszczenia, by stosownie je przystroić, byli więc nieco zdziwieni, widząc nieznaną panią, przebierającą się ze stroju podróżnego w nieco wygodniejszy – i vice versa. Po krótkiej i niekoniecznie przyjemnej rozmowie wieloletnia znajomość rodziców Pauliny i państwa Niewpora-Tatarzyńskich została gwałtownie zakończona, jako że goście odmówili przenosin do sąsiadów lub niedalekiego hotelu, posługując się przy tym raczej niewybrednymi zwrotami. Z czego wynikało, że taka to była i przyjaźń. – Baba z wozu, koniom lżej – westchnął sobie od serca tata Pauliny, wzięty chirurg, człowiek gołębiego serca, gotowy do upuszczenia bliźnim krwi wyłącznie w odpowiednim znieczuleniu i na sali operacyjnej. – Niekoniecznie – skrzywił się jego brat, obserwując korpulentną panią Niewpora-Tatarzyńską, wsiadającą do samochodu, którego prześwit po tej operacji wyraźnie zmalał.

Pan Lajkonik i Karol na szczęście nie brali udziału w całej tej chryi, ponieważ wybrali się razem do centrum miasta na ostatnie zakupy. Trudno zresztą stwierdzić, czy na pewno na szczęście – okazało się, że reprezentacyjne buty Koperka nie są już wcale takie reprezentacyjne. Nie chodziło nawet o modę, ale o fakt, że bezpośrednio po absolutorium któryś z kolegów wpadł na pomysł, by wybrać się do kamieniołomu Podśmiardówka i zobaczyć nowe, rewelacyjne odsłonięcie piaskowców. Ponieważ zaś do odsłonięcia w Podśmiardówce dało się dojść tylko przez przepiękne czwartorzędowe iłowce z towarzyszeniem glin glacjalnych, a buty założone na absolutorium nie były wcale terenowymi traperami, używanymi zwykle przez geologów – to utrata reprezentacyjnego charakteru była nieunikniona. Co więcej, Karol po powrocie z kamieniołomu niefrasobliwie przetarł buty tylko z grubsza i schował do szafki, po czym dokładnie o nich zapomniał. W związku z tym pani Monika, otworzywszy szafkę, była bliska spazmów, od których powstrzymała ją tylko obecność teściów Karola in spe. Pan Ignacy dostał jednak bojowe zadanie: wziąć pana młodego pod pachę i nie wracać bez butów, nie później jednak niż na półtorej godziny przed ślubem.

Obaj panowie udali się więc do najlepszego salonu z obuwiem w mieście, gdzie zastali obsługę w lekkiej panice. Otóż poprzedniej nocy sklep nawiedził wyjątkowo złośliwy szewski chochlik, który pozawiązywał wszystkie sznurowadła w wystawionych butach na potworne po prostu węzły. Połowa sprzedawców biegała więc po sali z elektrycznymi odymiaczami, starając się zlokalizować i unieszkodliwić chochlika, a druga połowa z obłędem w oku miotała się, przepraszając zdumionych klientów i usiłując rozwiązywać supły we wskazanych do przymierzenia butach. Pan Lajkonik miał pewne doświadczenie z chochlikami, toteż poradził ekipie odymiającej, żeby raczej złapali złośliwe licho na dratwę z przyczepioną w charakterze przynęty jednorazową skarpetką (podziałało!), a potem zabrał się za Karola i jego buty. Jakoż dość szybko znaleźli piękne, czarne półbuty numer 44,5 z prapoletami a la Tuwim, oczywiście zasupłane do niemożliwości. Tu jednak pan Ignacy, któremu zależało na czasie, zachował się jak Aleksander Macedoński, wyciągnął z kieszeni szwajcarski scyzoryk (kupiony zresztą w wolnocłowym sklepie z pamiątkami w księstwie Belle- Lettre) i problem przeciął. Koszt sznurowadeł przy cenie nowych butów był zresztą, powiedzmy sobie szczerze, symboliczny, a wdzięczna za pomoc w złapaniu chochlika kierownicza i tak udzieliła obu panom dużej zniżki. Dlatego wracali do domu z tarczą i pieśnią na ustach.

Kościół, w którym brała ślub młoda para, wyglądał właśnie tak, jak powinien wyglądać kościół w okolicach Nowego Roku – w pobliżu ołtarza stały jeszcze świątecznie udekorowane choinki, a w bocznej nawie – szopka, ku której od razu udali się goście z małoletnim potomstwem. Co prawda wystawiony w ramach atrakcji aniołek-skarbonka po wrzuceniu monety nie tylko kiwał główką, ale także mrugał światełkami i wygrywał elektronicznie melodie kolęd, co nieco rozpraszało celebransa, ale szybko sprowadzony kościelny wyłączył aniołkowi fonię i reszta mszy minęła już bez zakłóceń. Suknia Pauliny była prosta, lecz elegancka, z drobnymi srebrnymi (stosownie do pory roku) i złotymi (by nieco ocieplić całość) akcentami, bez trenu, ale z niedługim welonem. W trakcie ceremonii obyło się zaś bez „prześmiesznych” sytuacji, tak chętnie pokazywanych potem przez rozrywkowe kanały TV. Dopiero kilka miesięcy później Paulina zdradziła, że kiedy klęknęła przy podniesieniu, obcasy zaczepiły jej o brzeg halki i niewiele brakowało, by wstając, ściągnęła sobie suknię do pasa. Na szczęście po kilku energicznych ruchach stopami uwolniła się, nie wzbudziła sensacji i ślub dobiegł końca bez przeszkód.

Podobnie zresztą jak poślubna sesja fotograficzna i droga z kościoła na wesele. Do pełnego szczęścia Paulinie brakowało tylko pięknego zimowego krajobrazu. Jako że Barbara była po lodzie, to święta – po wodzie, która jednak do ślubu fortunnie wyschła. Niemniej to, co zazwyczaj znajduje się w grudniu pod śniegiem, było tym razem na wierzchu, a wszystko razem nie wyglądało weselnie. Na szczęście w zajeździe już całkiem tak, włącznie z pozostałą od świąt choinką, na której mrugały setki różnokolorowych światełek. Ta właśnie choinka sprawiła, że prawuj Tuberozy Lajkonik, emerytowany marynarz, omalże popsuł Karolowi i Paulinie wesele. Posadzony naprzeciwko świątecznego drzewka, zaczął mianowicie parskać z oburzenia i kręcić głową, by w końcu przejść do słów, chociaż jeszcze nie czynów. Okazało się, że wuj Tuberozy przez wiele lat służył jako łącznościowiec na statkach handlowych, w związku z czym płynnie posługiwał się alfabetem Morse’a, a teraz twierdził stanowczo, że mrugające światełka nadają do niego po angielsku obelgi, od których nawet staremu marynarzowi włos się na głowie jeży. Nikt na sali nie był w stanie zweryfikować oskarżeń Tuberozego, toteż wezwano w trybie natychmiastowym kierownika sali. Ten bardzo się zdziwił, ale posłusznie przełączył kolorową ozdobę tak, by świeciła w sposób ciągły. Prawuj Lajkonik, ukontentowany, zaczął opowiadać stryjowi Pauliny o swoich podróżach i wspominać syreny, jakich śpiew słyszał na morzach i oceanach całego świata. – Najpiękniejszą słyszałem i widziałem, panie kochany, na Szpicbergenie! Wieeelkie niebieskie, panie, oczy, a jaki głos miała! A pan wiesz, jak się nazywa taka syrena z dalekiej północy? Zołza polarna!

Niedaleko pana Ignacego i pani Chandry posadzono kuzynkę Partycję Lajkonikównę, piękną blondynkę, a zarazem komputerowego geniusza w spódnicy (to znaczy akurat na weselu – w efektownej sukience; nie tak jednak efektownej, by budzić niepotrzebne emocje u panny młodej). Jednemu ze zaproszonych znajomych Karola na widok kuzynki Partycji gwałtownie zbielało oko, a po kilku toastach nabrał śmiałości i zaczął ją podrywać. Nieszczęsny młodzieniec nie wiedział jednak, że Partycja miała w życiu jedną pasję i nie byli nią mężczyźni. Przyzwyczajona do zaczepek Lajkonikówna z początku nie reagowała, potem zaś zaczęła zniechęcać młodego człowieka żartami i z uśmiechem na ustach. Błąd! Absztyfikant odebrał to jako zachętę! Po kolejnej, dość już agresywnej odzywce, Partycja strzeliła młodzieńcowi palcami przed nosem i ostrym tonem warknęła „Błąd! Cztery zero cztery!!!”*, a gdy patrzył na nią nic nie rozumiejącymi oczyma, zza jego pleców dobiegł ryk kuzynki Euforii: „A imię jego czterdzieści i cztery! Z matki obcej! Krew jego – dawne bohatery!” Tu grono starszych gości przyskoczyło do młodego człowieka i zaczęło wykrzykiwać „Zbawco! Wskrzesicielu!”. Niektórzy z nich całowali go nawet po rękach. Kompletnie zaskoczony młody człowiek wyrwał im się i uciekł z imprezy, przez nikogo nie zatrzymywany.

Wesele trwało dalej już bez specjalnych zakłóceń, aż pan Ignacy postanowił wyjść na chwilę przed zajazd, przewietrzyć się. Po pięknym, słonecznym dniu wieczorem pojawiły się chmury, więc nie było widać ani gwiazd, ani Księżyca. Pan Lajkonik stał na tarasie i patrzył na okolicę – lasy i pola, niedaleką wieś i całkiem dalekie miasto, którego światła ledwie mżyły na horyzoncie. Z wnętrza zajazdu dochodziły odgłosy, sugerujące przygotowania do kolejnego toastu. I właśnie wtedy na dłoń pana Ignacego spadł pierwszy płatek śniegu, a po nim następne. Po kilku minutach zaczęło padać całkiem już gęsto, aż pan Lajkonik uśmiechnął się na myśl, jak też będzie wyglądał świat następnego ranka – i jak ucieszy się z tego Paulina. „Można powiedzieć, że to ślubny prezent dla nowożeńców” pomyślał i skierował się z powrotem na salę, żeby opowiedzieć o tym pani Chandrze. Tymczasem wodzirej już sięgał po mikrofon, by wznieść ostatni uroczysty toast przed północą na cześć Młodej Pary. Na pana Ignacego czekała przy nakryciu pełna pięćdziesiątka.

______________

*) Błąd 404 – komunikat komputera (przeglądarki) oznaczający, że żądana strona nie została odnaleziona.

______________

Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu madagaskar08.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

204 komentarze

  1. Quackie pisze:

    No. Dobry wieczór Państwu. Miało być najpierw na Święta, potem na Nowy Rok, a w końcu dopiero na Trzech Króli się udało. Lepiej wszakże późno niż wcale.

    Bezpośrednie podziękowania należą się panu Bachowi i panu Haendlowi, czyli prawie że „Kolacji na cztery ręce” 🙂

  2. Tetryk56 pisze:

    Brawo, Mistrzu!
    Niczym Wieszczowie-Romantycy przetwarzasz dolegliwości życia w delikatną materię sztuki. Z pewnością to najlepsze, co można z nimi zrobić.
    Przyszywanych spuściłeś nieco po brzytwie, węszę tu temat na nasz ulubiony ciąg dalszy 😉 Patrycja zresztą też rokuje…
    Wesołych Świąt zatem – i wszystkiego najlepszego dla Państwa młodych!

    • Quackie pisze:

      Szanowny T.

      Cieszę się, że Ci się podobało. Przyszywanych odprułem, prawda, z nazwiska i charakteru alegorycznych. Może i ciąg dalszy kiedyś się zdarzy, w końcu to ktoś w rodzaju kuzynki Euforii.

      Zauważ proszę, że kuzynka Lajkonikówna, jak na komputerowego geniusza przystało, nie ma na imię PaTRycja, ale PaRTycja 😉

      Dziękuję za życzenia, Młodym przy najbliższej sposobności przekażę.

  3. Wiedźma pisze:

    Witaj Autorze! Zanim przystąpię do pytań Delighted wyślę Ci uszczęśliwiony uśmiech ….:)

    • Wiedźma pisze:

      co to są ” prapolety a’la Tuwim ” ? jako żywo nie wiem i nie umiem wymyślić ! 🙂

      • Wiedźma pisze:

        … przypomisz dlaczego Koperek ? już raz o to pytałam i znów nie wiem … Cry

      • Quackie pisze:

        Tuwim kiedyś napisał w „Notatniku nerwowca”: „17 grudnia
        Od pięciu dni nie noszę szelek. Stare się podarły, nowych nie mogę kupić. Boże! Wejść do sklepu i zacząć wybierać szelki!Jest mi absolutnie wszystko jedno, jakie wezmę, a tam przecież oworzą kilka pudeł… zapytają, czy oryginalne angielskie … zaczną zachwalać, demonstrować. Wreszcie zdobyłem się na śmiałość. Mówię: ” Chciałbym kupić szelki „. – ” Jakie, proszę pana? ” Powiedziałem: ” Jacksona i Humperdincka, oryginalne z prapoletami Nr 19 i pół! ” Subiekt sojrzał na mnie zdumiony, ale z szacunkiem. – ” Tego gatunku nie ma „. Wyszedłem z miną wyniosłą i obojętną.”

      • Incitatus pisze:

        Tyż nie wiem: )

  4. Incitatus pisze:

    Dobry wieczór: )))
    Czy były oczepiny??

  5. Wiedźma pisze:

    Młody człowiek dał się wypłoszyć na Mickiewicza ROTFL

  6. Wiedźma pisze:

    A ta zołza polarna za tatusia miała Jasia Wędrowniczka 🙂

  7. Max pisze:

    .– . … — .-.. -,,- -.-. … ,– .. -. Tekst dla wuja Tuberozy Pondering

  8. Alla pisze:

    Mistrzu!! Zaaa krótkieeee!! Ja się tak nie bawię 🙁 I gdzie verte? 😀 Oczepiny, to zbieranie pieniędzy dla młodych, tak kole północy, jak dobrze pamiętam(?) Pleasure

    • Quackie pisze:

      Oczepiny to – o ile pamiętam – symboliczne przekazanie młodych sobie, z rąk rodziców. No i takie tam kwiatki.

  9. Wiedźma pisze:

    Maaaaxiu… wcięło Twojego Morse’a:(

  10. Alla pisze:

    Czytając tytuł, pomyślałam, że nasz kochany p.Ignacy właśnie kończy pięćdziesiątkę, a tu masz babo placek… Wesele i nawet nie Ignasia z Chandrą 😀

  11. Alla pisze:

    A w ogóle to ten nasz Pan Q bardzo subtelnym jest… Nooooo Pleasure

  12. Alla pisze:

    Pani Monika winna wiedzieć, że każdego domowego mężczyzny, obuwie, należy zawsze po wcześniejszym użyciu sprawdzić. Nawet gdy w szafce stoją. A może właśnie przede wszystkim te w szafce? 😀
    Dobrze, iż chochlika do domu ze sobą nie przytargali 😀

    • Incitatus pisze:

      Co fakt to fakt! Co mnie się z życiu za buty oberwało!! I to nawet na stare lata!: ((

      • Alla pisze:

        Ale nie zasuwałeś w tenisówkach, w październiku do szkoły? A mrozik ładny był 🙁

        • Incitatus pisze:

          Tak to nie, ale w dyskusjach:
          – Patrz, tu nie doczyściłeś!
          – Ale tu doczyściłem!
          – Ale tu brudne!
          – Ale tu czyste!
          Często brałem udział!!: ))

      • Max pisze:

        Kiedys byłem w podbramkowej sytuacji z powodu butów.Musiałem wyciągnąć stare,które nadawały się do wyrzucenia.Przy pomocy szczotki do butów i osmolonego garnka,z którego zdzierałem sadzę,udało się z tych starych kapci zrobić niemalże lakierki.Polecam. Amazed

        • Wiedźma pisze:

          Maxiu…. In Love byłeś wzorcem Pomysłowego Dobromira ?:)

          • Max pisze:

            Dziekuję za uznanie,ale to prawda.Czarne zapomniane pantofle, o nieświżej, zewnetrznej fakturze,po nałożeniu na mokro zwykłej sadzy z garnka przybrały wygląd lakierek i wzięły udział w Balu Sylwestrowym.(razem ze mną) In Love

    • Alla pisze:

      Znaczy obuwie sprawdzić, nie mężczyznę 😀
      Idę spać 😀
      Dobranoc.. 😆

  13. Quackie pisze:

    Dokładnie rzecz biorąc, to to jest pięćdziesiąty odcinek Lajkonika, i stąd również pięćdziesiątka w tytule 🙂 bo że na stole, to na weselu norma.

  14. lukrecja pisze:

    Niewpora-Tatarzyńscy istotnie zachowali się skandalicznie. A przecież jest taka piękna formułka, której – w różnych wariacjach, używali goście Bilba Bagginsa : „Dziekuję najuprzejmiej, stawię się nezawodnie”

  15. Quackie pisze:

    Dobranoc, snów… powiedzmy weselnych, a w każdym razie wesołych. I pięćdziesiątki dla kurażu. 😀

    • Wiedźma pisze:

      A dla Ciebie więcej, Kwaku, żebyśmy rychło doczekali setki 🙂 (odcinków Pana Ignacego) Happy

      • Quackie pisze:

        A jeszcze zajrzałem 🙂 szczerze mówiąc, w najśmielszych snach nie przypuszczałem we wrześniu 2009 roku, że dociągnę do pięćdziesięciu opowiadań, więc nie wykluczam, że i do setki dojdzie. Ale czy pomysłów starczy? Życie wydaje się sugerować, że nie!

        • Max pisze:

          Oj Quackie, nasze życie potrafi wywinąć fikołka w każdej chwili i dostarczy Tobie jeszcze wiele,wiele pomysłów,ktore przerzucisz na papier,ku chwale madagaskaru Amazed

        • Tetryk56 pisze:

          Nie czytaj „Życia” i nie przejmuj się jego sugestiami! Fantazji ci nie brakuje, zmysłu obserwacji takoż!

        • Wiedźma pisze:

          Nic to Kwaku…. niechaj Cię ” natycha” choćby Agata Christie i jej ulubiona, a nieśmiertelna para : panna Marple i Hercules Poirot … Happy

          • Quackie pisze:

            Hm, myślałem kiedyś, żeby dać tej parze jakąś zagadkę kryminalną do rozwiązania, ale chyba w tych opowiadaniach za dużo metafizyki, żeby to się udało. Zagadka, w której rozwiązaniem jest – dajmy na to – metafora wysokich lotów, nie jest dla czytelnika tak pasjonująca, bo trudno samemu zgadywać na bazie zdrowego rozsądku.

            • Wiedźma pisze:

              Witaj Kwaku ! 🙂 nieee, Twoja urokliwa para jest zupełnie inna, niż detektywi Agatki i niech tak zostanie 🙂 Myślałam tylko o tym, że byli bohaterami WIELU opowiadan:)

  16. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: ))
    Poprawiny??: )

  17. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Oświadczam, wszem i wobec, iż u mnie biało! Nie tylko u Pana Ignacego 😀
    Skrobanie szyb zaliczone, a na dodatek, żeby nie ABS wylądowałabym, jak nic, na masce nadjeżdżającego /na szczęście wolno/ z naprzeciwka samochodu 🙁 Moja wina 🙁

  18. Quackie pisze:

    Dzień dobry! ################

  19. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! Jest słonko ! A wczoraj cały dzień kapało 🙁

  20. Alla pisze:

    Wonno- Pachnąca gdzie Jesteś??

  21. Alla pisze:

    Do domu.. już czas 😀

  22. Max pisze:

    Dzień dobry-wieczór Wyspiarzom:-))Szanowny Quackie,przyzwyczajenie jest podobno drugą natura człowieka,mam tu na myśli oczekiwania Państwa Tatarzynskich.Odwiedziłem kiedyś mieszkającą na rubieżach RP. rodzinę Pojawiałem się tam co roku,więc nie powinno być dla mnie żadnych niespodzianek.Była uroczysta kolacja,po której w atmosferze chichów ,smichów poczulem się trochę zmęczony i usłyszałem,ze mogę się połozyć tam gdzie zawsze.Był to sąsiedni pokój w którym były dwa tapczany.Wybrałem jak zawsze tapczan stojący w glebi i usnąłem.W pewnej chwili, pod moją kołdrę wparowała jakaś dama,trzasnęła mnie biodrem na scianę,wyrwała mi spod głowy jaska i coś tam mamrotała. Zorientowalem się,że jest to zona gospodarza.No,pomyslalem,zaraz bedzie siekiera i cos tam też wymamrotałem,a wtedy w damę,jak by piorun strzelił i do rana juz nikt nie miał chęci do spania>Wszyscy bali się pomyłki Happy-Grin

    • Quackie pisze:

      No, tak to nie miałem. Ale dziecięciem będąc nastoletnim, wybrałem się raz do wujostwa, mieszkających na – powiedzmy -szóstym piętrze wieżowca. Przybyłem, przywitałem się, a po dłuższej chwili poszliśmy na proszoną kolację do sąsiadów – serdecznych przyjaciół wujostwa, mieszkających dwa piętra wyżej i na przeciwnym końcu korytarza. Wracaliśmy zaś na raty, najpierw ciotka, potem ja, i na końcu wuj, w odstępach kilkunastominutowych. Wyszedłem od sąsiadów, przebyłem korytarz i wkroczyłem w drzwi mieszkania, które jak się okazało, nie należały do wujostwa. Zapomniałem po prostu zejść dwa piętra w dół. Żeby było śmieszniej, w tym pomylonym mieszkaniu nikt nic nie zauważył, w pokoiku na wprost drzwi spało w łóżeczku małe dziecko, a w kuchni (niewidocznej z korytarza i vice versa) podśpiewywała jakaś niewiasta, przy włączonym radiu, więc nie usłyszała, że wszedłem. Wyszedłem co prawda jeszcze szybciej. I nic wtedy nie piłem, to było w wieku przedalkoholowym jeszcze.

    • Wiedźma pisze:

      Dobrze się bawiliście Maksiu… 🙂

      • Max pisze:

        Mąż damy był o nią cholernie zazdrosny i można było spodziewać sie gwałtownej reakcji.Uszedłem z życiem-dziecko szczęścia. Delighted

        • Alla pisze:

          Senator se trzyma gwintówkę. Pewnie na takie okoliczności również Wink

          • Max pisze:

            Zanim bym przeładował,to z pewnikiem już dostał bym w łeb butelką.Kiedy na spokojnie analizowałem sytuację,to nie mogłem pojąc,czemu wydarła mi spod głowy poduszkę i wbiła mnie jak leszcza w ścianę . Happy-Grin

  23. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Skowronku, uważaj na siebie! Mniejsza o maskę samochodu, ale iść na prostowanie własnej maski to żadna przyjemność – nawet, jeżeli wystarczy wyklepanie… Beaten-up

    Quacku, takie małe pytanie: skoro golnąłeś już całą pięćdziesiątkę, to czemu tu widać tylko 16? Thinking

  24. pan pisze:

    Choinkowe lampki migające Morsem wulgaryzmy po angielsku do podpitego telegrafisty. Uruchamiam wyobraźnię i przyklejam do twarzy banana 🙂
    Ukłony dla Autora i Tubylców

    • Quackie pisze:

      Dobry Wieczór Panu! Otóż takie lampki w większości montowane są przez małe chińskie rączki – być może komuś w fabryce się nudziło? Anglojęzycznemu, więc pewnie z menedżmentu. Najlepszego!

    • Tetryk56 pisze:

      Witamy Pana noworocznie i zapraszamy częściej 😉

  25. Quackie pisze:

    Kochani, dobranoc! Zmykam do krainy zaludnionej przez Juniorów, wprowadzać porządek ogniem, mieczem i koltem z – jakże stosownie – Dzikiego Zachodu.

  26. Alla pisze:

    Małe chińskie rączki 🙁 Bywa, że zbyt małe, aby pracować 🙁
    Dobrej nocy 🙂
    PS Jasminko!!! Gardło zdzieram!! Doceń 😀

  27. Tetryk56 pisze:

    A propos migotania, to niezbyt dawno w Polsce była afera z podręcznikiem do historii do którejś z młodszych klas. Ilustrator umieścił na okładce rysunki kilku runów – grafika się spodobała, nakład został wydrukowany… i wpadł w ręce specjalisty, czytającego runy. Cały nakład miał wymieniane okładki!

    • Quackie pisze:

      A ja jeszcze sobie przednocnie wskoczyłem na Wyspę. Z tego, co pamiętam, najśmieszniejsze (?) było to, że tymi runami były zapisane jakieś obelżywości fonetycznie po polsku? Tzn. gdyby pod odpowiednie runy podstawić polskie litery/ głoski…

  28. Wiedźma pisze:

    Dobry wieczór ! Ja tam przed nocą nie chcę nikogo straszyć, ale jeśli nie będzie nowej wycieraczki, to kolejny kawałek Lema jest jak w banku ! I zrobię przykrość Bożence….. No, jeszcze rozważę, może MPJ ?:) Wink
    Misiek??? słyszysz ?:)

    • Tetryk56 pisze:

      Misiek ostatnio jakiś taki znieczulony – on gotów przez cały karnawał tylko materiały zbierać Happy-Grin
      A Jaśminka przezywa koszmar pająka: sieć jej się rwie co chwila… Tired

  29. Wiedźma pisze:

    Formalnie to czerwone pomponiki ma 13 Autorów ! Wolę nie wytykać paluszkiem Delighted

  30. lukrecja pisze:

    Z tymi sznurowadłami to zapewne przeoczenie producentów, ale to się zmieni. Teraz się robi tak: rzecz się sprzedaje tanio, okres gwarancji jest niedługi, a jak minie, to się psuje jakaś ważna część, którą można kupić tylko w zestawie, za horrendalną cenę. Np. Kupiłam drukarkę laserową za, powiedzmy 270 zł. Z tonerem. Tak się wypisał, to mogę go dokupić za 250 zł. To już lepiej kupić nową drukarkę.
    Z butami i sznurowadłami też tak niedługo będzie.

    • Quackie pisze:

      Tak, już od lat tak jest z samochodami. Np. koszt wymiany silnika w niestarym jeszcze, 2-3 letnim autku, na oryginalny, nowy, dorównuje cenie rynkowej tego autka. Z drukarkami (w każdym razie atramentowymi) jest na szczęście tak, że można nabyć zamienniki oryginalnych wkładów, tańsze tak nawet do 50%. Ale już np. ekspres do kawy na kapsułki na literę N? Idealne narzędzie do przywiązania klienta do siebie – ekspresy sprzedaje setka sklepów w całej Polsce, od ekskluzywnych salonów poprzez „średnią” Dukę aż po duże markety „nie dla idiotów”. Kup człeku ekspres, ale kapsułki do niego dostaniesz tylko w jednym miejscu – u producenta. Teraz Duka wypuściła swoje, zgodne rozmiarem, ale po zaparzeniu do pięt nie dorastają oryginałom.

      • lukrecja pisze:

        Przyjdzie wrócić do plujki
        I tu powinno być SMUTNO!

        • Quackie pisze:

          No nie, na razie jeszcze nas stać na oryginały. Niemniej cenę na producencie wymusił wolny rynek, parę lat temu kilka osób sprowadzało kapsułki taniej z Niemiec czy Austrii i sprzedawało na Allegro, ale producent obniżył cenę oryginałów do poziomu, przy którym prywatny import był nieopłacalny.

        • Wiedźma pisze:

          Witaj Kreciu ! 🙂 smutno z powodu plujki ? Ja tam sobie parzę kawę w małym ciśnieniowym ekspresiku i tyz piknie 🙂

  31. lukrecja pisze:

    Trzeba szukać innych, małych radości. Wspominałam, że miałam u siebie Janka, obecnie 4 1/2 roku. Na obiad usmażyłam mu sznycelki na maśle klarowanym. Efekt był bardzo interesujący. Problemem jest cena, Pół kilo kosztuje 16 zł. Pół kilo smalcu około 3 zł.Sznycelki były pyszne.

    • Wiedźma pisze:

      Nie mam tego problemu…. Jaśko jest alergikiem i nie może jeść masła… olej z pestek winogron jest podstawowym tłuszczem.. Pychotka sznycelki na maśle… na zasadzie rarytasu 🙂

  32. Wiedźma pisze:

    A z cenami jest pięknie: lek uzupełniający kupowałam po ok.26 zł. Spadł z listy refundacyjnej i zażyczyli sobie blisko 90 zł… No to niech sie sami nim leczą, bo to nie jest mój lek podstawowy 🙂

  33. Quackie pisze:

    Dobranoc, tym razem definitywnie. Słodkich snów, jako że są bezkaloryczne… 😉

  34. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: ))) Weary

  35. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Proszę kochanych Wyspiarzy: styczeń dla mnie jest gorącym miesiącem 🙁 Zatem przez najbliższe dni… Tired
    Nawet łatką nie będę ..

  36. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin

  37. miral59 pisze:

    I od razu dobranoc Happy-Grin Poczytałam wszystko, ale na odpowiedzi nie mam już czasu. U mnie bardzo późno i czas mi do łóżeczka Zzzzzz
    Miłego dnia wszystkim życzę Delighted

  38. Incitatus pisze:

    NU!!
    Komentarzy skomentowanych nie usuwać, koniu boży!!:(((

  39. Incitatus pisze:

    Pani wybaczy, Madame, ale tylko tak potrafię przywrócić drzewko!: (

  40. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Już wszystko w porządku, mam nadzieję 🙂

  41. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry…. pięterko wybudowałam, skoro straszyłam po nocy 🙂

Skomentuj Wiedźma Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)