Witojciez, panocku, siednijcie se ino… Piyknie, cozeście do nos zawitali. Bo to, widzicie, jo tu siedzę z dziada-pradziada, ja tutejszy górol jestem. Zarozki wam syćko opowiem, jeno gaździna cosi na stół postawi…
Moj praprapradziad, panocku, był tu gazdom jako jeden z pirsych. Jesce wokół nicego nie beło, Czerwony Klasztor ino co za rzyką budować zaczynali, a tu po nasej stronie łąki były pikne, trawa dobra i dużo, to jak przised mój praszczur z owieckami, tak szałas pobudował i się tu ostał. Długo potem insi przichodzili, i też coś budowali, to i cała wieś powstała. A on się tym nie markocił, ino owiecki na trawy prowadzał, a dwa razy w rok seł do Szczownic na torg, coby ich nieco przedoć i co by dutków na pół roku było.
I tak mu to i sło roków parę, i już w Szczownicach go syćkie przedawce na torgu znali. A i z tego znali, co syćkie swoje stada z psami prowadzili – on zaś nie z psem, ino z baranem seł, a był ci to taki baran, co syćkie inne owce i barany wiedł, lepij kieby owcarek! I jak się beł baca przynapił, to go on baran nazad do dom przywieł, hyr beł z tego na calusie Pieniny, a i dole.
Kiesi tak beło, kie śli z owieckami bez ta przyć, co jo tera Sobczańskim zowio, wilcy go, psiekrwie, nasli. Rok beł bidny, owiecek beło malućko, a i to wilcy wydusili… Ino ze swoim baranem do Szczownic dośli – bo baran wilkom się nie doł, ale owiecek ratowoć nie umioł – to go syćkie pytoli: kaz twoje owce?
– Srom owce! – pedzioł mój praszczur, wzion kapke okowity na krychę i poseł nazad do dom. I od tego to casu tak nasą dziedzine nazywajom: Sromowce…
Tak się zrodziła jak wy to zowiecie, tradycja – jego syn tyz owce pasał, i syn jego syna – a syckie bez owcarków, ino barany-przewodniki chowali. Piyrsy, co się onej tradycj przeciwił, beł mój dziad. Hnetki jako się wojna skońcyła, ze dwa roki po tym jak Niemców wykidali, przysed beł z owieckami na torg, ino bez barana no z pieknym owcarkiem.
– Kaz twój baran? – dziwowałi się syćkie.
– Zabiłek ancykrysta! – pedzioł dziadek.
– Locegoz? – dziwowałi się jesce barziej.
– Bo mnie strasył!
– Jako to cie strasył? Twój baran?
– Prziseł gizdok z rańca pode oknem i dawaj: u-beee! u-beee!
Tak to panocku jako mój dziad się tradycji przeciwił, to i jo już owiecek nie chowom – za flisaka się zostałem i ceprów dłubankami po Dunajcu wodzę…
« NIEKTÓRYM LUDZIOM MAMONA PRZESŁANIA ŚWIAT | DO SIEGO ROKU! » |
29
gru 2012
Dla rozweselenia obecnych próbka opowieści z gór
Popatrz…. w tamtych stronach bywałam regularnie, a na tę opowiastkę się nie załapałam… 🙂 Dzięki Tetryku 🙂
Witam wieczorową porą, chociażem nie brunet, ino szatynka. 🙂
Piękna opowieść Tetryku. 🙂 Tradycyjnie mi się skojarzyło nie wiadomo dlaczego. Dawno temu miał jeden gospodarz u mnie na wsi. Nie barana, konia miał. Też użyteczny był. Co prawda owiecek nie pilnował, ale za to gospodarza pijaniutkiego, w deskach leżącego, do dom zawsze przywoził. Z baranem miał tyla wspólnego, że wilków się nie boł, bo ich w okolicy nie było.
Jako ceperka cieszę się, że się baca przebranżowił. Spływ Dunajcem to jedno z moich milszych wspomnień z dziecięctwa. 🙂
W takiej sytuacji dobry koń lepszy niż dobra żona – nie dość, że dowiezie, to ani słowa po drodze nie powie…
Bożenko, baran jest „ikoną wpisu” – i jako taki widoczny jest tylko na listach wpisów, stąd po włączeniu pojedynczego wpisu jest niewidoczny.
Przy okazji – zachęcam do opatrywania wpisów ikonami. Robi się to prosto: w prawym dolnym rogu okna edycji wpisu jest link „Ustaw ikonę wpisu”. Po otworzeniu prowadzi za rękę – najlepiej wcześniej dodać obrazek do biblioteki mediów.
Aby ikona widniała również na początku pojedynczego tekstu, musiałbym zaingerować w skrypty (da się 🙂 ) Warto?
)
(Senator znowu będzie się irytował
Nic z tego nie zrozumiałam. 🙁 Nie widziałam żadnej „ikony wpisu” i nie zauważyłam, że nie zawsze jest. 🙁
Kliknij w Madagaskar08 na samej górze i otwórz stronę główną 🙂
Klikłam i zobaczyłam. 😆 Ci też za info dziękuję.
Proszę, jak to te owce i baran..
Toż i mnie z owcami pewna opowieść się kojarzy!
Był sobie kiedyś przysiółek, gdzie mu tam do wioski, ot, małe to było, chałup jeno parę, to i przysiółek. A zwali go Mokra. Ten przysiółek. Ziemia tam nawet niezła była, choć wkoło lasy i lasy, ale i Stryszawa płynęła, akurat w tym miejscu do Skawy wpadając i handel pomału się począł rozwijać, to i Mokra wraz z nim rosła! Aż tu razu pewnego smok do Mokrej przyleciał!! Smoczysko duże z łopotem skrzydeł na łąkach nad rzeką siadło, po stadkach pasących się owiec rozejrzało i oblizało czerwonym jęzorem paszczę ogromną!
– Już po naszych owieczkach! – zakrzyknęli wieśniacy – już i po naszej Mokrej śladu i popiołu nie zostanie, gdy potwór ogniem zionie!!
W trwodze wielkiej i strachu czekali….. A tu nic! Smok połaził po łąkach krzynę, lasu skraj przedreptał i znalazłszy w zboczu pagórka jaskinię umościł się w niej i do snu ułożył!
I tam już został.
Nigdzie nie latał, owiec nie mordował, ludzi napastować ani mu w głowie było! Ot, poczciwy taki.
Pierwsze ośmieliły się dzieciaki i po długich rozhoworach nazwały smoka Kickiem! Kicek z dziećmi się bawił, na grzbiecie je woził krzywdy żadnemu nie czyniąc.
Honor dla Mokrej był wielki. Nikt w okolicy smoka nie miał, a oni mieli. Oswojonego!
Rada w radę – by smoczysko z głodu nie skapiało, bo trawy jakojści żreć się nie brał – postanowiono raz na pół roku smokowi owcę darować. Jak uradzili, tak i było. Smok dwie owce na rok pożerał, o więcej nie prosił, widać akurat tyle mu starczało.
Uważni gospodarze spostrzegli, że od czasu jak smoka owieczkami pasą, deszcz jak na zawołanie pada. Ledwie ziemia słońcem wygrzana nadto podeschnie, już chmurka się pojawia a z niej deszczyk ożywczy, nie ulewa niszcząca, a akuratny deszczyk pada i nigdy go ni za mało ni za wiele!! Tak Kicek o Mokrą za owe owce dbał!
Lata mijały, wieki przeszły, a Kicek w swej jamie siedział, owieczkę raz na jakiś czas zjadał i wszystko dobrą drogą się toczyło.
Mokra tymczasem urosła. Miasto to już było. Ulice, rynek, ratusz, kupce….
Zhardzieli Mokrzanie, z góry na sąsiadów poczęli poglądać i nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd, nie wiadomo kto pierwszy wymyślił, że po co smoczysku jakieś owce dawać. Na co on tu komu potrzebny, jeno trawę depce i jamę zajmuje, gad jeden!
Delegacja z burmistrzem na czele oznajmiła tedy Kickowi, że już z owcami koniec, ni jednej nie dostanie, że jama miastu potrzebna, a on za góry i lasy niech sobie wędruje.
Na takie dictum smok nic nie powiedział jeno skrzydła rozpostarł, mocno nimi załopotał i poleciał heh hen, ku Żywcowi!
No i dobrze…
Jeno, że kiedy Kicka zabrakło jakoś deszcz począł Mokrą omijać. Pola wyschły, łąki zrudziały, rzeki ledwie na dnie strużki wody toczyły….Oj nie Mokra to już była, nie Mokra a sucha mieścina. Tak i powoli ludzie z okolic drwić sobie poczęli i Sucha miasto nazywać. A gdy jeden bakałarz uczony przypomniał sobie, że tu, w jamie smok Kicek kiedyś zamieszkiwał a teraz już go i nie ma, poczęto na miasto owo mówić Sucha bez Kicka, co powoli na Sucha Beskidzka samo się jakoś przetworzyło i do dziś tak już pozostaje!: )
Przepiękna opowieść Senatorze. 🙂 Tak jak Bożenka uważam, że nadałaby się w sam raz na nową wycieraczkę. 🙂
Na nową to teraz Twoja kolej!
Podsunę pomysł – może coś o parowozach??: )))
Znałem tę historię, jak pewno i ty moją 😉
Ale ładnie ubrałeś ją w słowa!
Lata temu tę Twoją gdzieś słyszałem. Ale nie po góralsku: )
Fajne…. Kickowi owieczek pożałowali to i mają za swoje 🙂
A mają! Taką dostali nauczkę, że dziś nawet juhasom nikt owieczek nie żałuje!: )))
Cześć, Maxiu!
Z zapisywaniem do jedynej słusznej partii różnie bywało. Raz się młody Cygan zakochał w córce partyjnych – aby go dyskretnie zniechęcić, postawili warunek: zapisz się do partii. Młody posłuchał i zgłosił się do stosownej instancji, gdzie mu zrobili egzamin z przygotowania ideolo. Dziewczyna go uprzedziła, odpowiadał śpiewająco. jak go więc zniechęcić?
– Towarzyszu, ale w Partii należy przykładem świecić!
– Będę świecić!
– Towarzyszu, ale to pić ani palić nie wolno…
– Powstrzymam się, obiecuję!
– Towarzyszu, a to i za babami latać nie wolno
– Jedna mi tylko w głowie!
– Ale czasem, towarzyszu, to i życie za Partię oddać trzeba…
– Pić nie wolno, palić nie wolno, za babami latać nie wolno… Co mi po takim życiu – mogę oddać!
Cześć Tetryku:-))Często zadaję sobie pytanie:dla czego dzisiaj nie ma ciętych satyryków ? To co można obejrzeć w TV nie zawsze jest do śmiechu.A może już spierniczałem i ciągle wspominam tylko miniony czas ? Pozdrowionka
Wyczytałam gdzieś, kiedyś tam, wywiad z satyrykami z czasu słusznie minionego. Padło tam takie też pytanie. Odpowiedź mnie nie zaskoczyła. Już nie, bo czasy znormalniały, o wszystkim można mówić wprost. Co prawda są tacy którzy twierdzą, że jest cenzura, ale wysłałabym ich, nawet nie do Korei Północnej, ale np. do Chin. Ciekawe co by powiedzieli po powrocie.
Cenzura wymusza inteligentne pisanie. Nie wprost a wszyscy wiedzą o co chodzi. Sporo na ten temat mogą powiedzieć nie tylko satyrycy, ale też muzycy rockowi. 🙂
Komercja – obecne kabarety nie mają innego celu działania, jak dobrze się sprzedać, a głupawa widownia jest ponoć liczniejsza od inteligentnej. Za PRLu kiepskie kabarety zarabiały podobnie jak najlepsze.
Problem nie jest nowy, poruszał go już KIG w „Liście z fijołkiem” n/t humorystów z Biłgoraja (bez aluzji do współczesności 🙂 )
Cenzura wymuszała takie formułowanie dowcipów, żeby głupcy (jej urzędnicy) ich nie rozumieli; dziś w cenie są „dowcipy” które rozumie najszersza publiczność.
No i szaloną atrakcją było odgadywanie podtekstów! 🙂 Widzowie od razu czuli się inteligentni, bo lepsi od cenzury 🙂
Ja to znam tak.
Stary gazda postanowił zapisać się do partii.
No, nowoczesny to on nie bardzo, do kościoła lata, o Marksie i Leninie jako żywo nie słyszał, Ruscy, jak go wyzwalali to nawet budzik mu podiwanili… Jak tu takiego do partii brać jak i jemu już dobrze pod osiemdziesiątkę idzie. Aliści gazda to całą gębą, we wsi najbogatszy… Może inni za jego przykładem pójdą i organizacja w młodszych się zasili??
Rada w radę ustalono, że jak gazda egzamin ideologiczny zda to go biorą. Z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Egzekutywa się zebrała, gazda przyszedł, przed komisją stanął i czeka.
– Słuchajcie gazdo – powiada przewodniczący – stoicie razem z Ruskim i Amerykaninem na szczycie…
– Znacy – pedo gazda – na wirsycku?
– No, niech wam będzie, na wirsycku. – To kogo byście z niego w przepaść zepchnęli, Ruskiego czy Amerykanina?
– No pewno ze tego Ruskiego – pedo tyn gazda!!
– No i widzicie gazdo, zła odpowiedź. Zastanówcie się, pomyślcie…
Gazda pomyślał małowiele i godo – Juz syćko wiem, panocku, pytojcies!
– No stoicie razem z Ruskim i Amerykaninem na szczycie…
– Znacy, na wirsycku??
– No na wirsycku, na wirsycku! To kogo w tę przepaść zepchniecie?
– A wy, panocku – pyta niespodzianie gazda – to kogo?
– No, ja tego Amerykanina!
– Widzicie panie – gazda na to – taka już ta moja dola, ja znowu tego Ruskiego!!
Spadam spać. Mam nadzieję, że Wiedźmince nic nie doskwiera – od porannych wątpliwości co do dnia milczy nasza strażniczka kaganka…
Miral też się nie odzywa, Majeczek nie wystawia, mimo że w gotowości je ma…
Dobranoc!
Też mam nadzieję, Majeczki widziałam już dawno.
Również się pożegnam korzystając z chwilowej łączności z netem.
Dobranoc Kochani i do jutra.
Juz dobrze Tetryku… albo prawie dobrze:)
wyprowadzam się z mordobijskiego powiatu 🙂
ale lampkę zapalę piętro niżej… 🙂
A klarnet??
Witaj Senatorze:) cienko popiskuje
No to niezła balanga była!
Albo odwrotnie!: (
..zdecydowanie odwrotnie 🙂
Znaczy – niewesoło: ((
Witam 🙂 Mam Majeczki w gotowości już od dawna 🙂 Jakoś nie mam kiedy ich wstawiać, zawsze mnie ktoś uprzedzi 🙂 Taki już mój los. A z odzywaniem się… przecież się odzywam, tylko jakoś trudno chyba moje wpisy zauważyć 😉 Zwykle piszę w takich godzinach, gdy już nikogo nie ma, wszyscy śpią.
Witaj, Miral: ))
Cóż, sama jesteś sobie winna: )) W związku z tym Twoim grzechem, tą winą, przypomniała mi się anegdotka:
Płynie ojciec z synkiem kajakiem już dosyć długo, gdy mały, widać zmęczony pyta:
– Tata, daleko jeszcze ta Ameryka?
– Nie gadaj, szczeniaku, wiosłuj!!
To nie lepiej im było lecieć samolotem? Takie popieprzenie na wiosłach za długo trwa
Samolotem się leci minimum (w zależności od pułapu) ok 9 godzin. Co dopiero mówić na wiosłach!!!
Można i samolotem. Alem się go jeszcze nie dorobił!: (
Nie musisz kupować sobie samolotu
Można wynająć, albo (co najłatwiejsze) po prostu kupić bilet na samolot rejsowy
Z Warszawy do Chicago odlatuje codziennie taki jeden bezpośredni. 
Bilet??
O rajuśku, do czego to doszło!!: ((
Przykro mi, ale na gapę raczej się nie da
W obsłudze same „kanary” i dobrze pilnują, żeby gapowicze nie dostali się na pokład 
Mimo niewybrednych ataków na moją osobę, życzę miłej niedzieli
Wszystkim bez wyjątku
Idę spać (nie trzymając się sufitu w rękawiczkach) do łóżeczka 

Miłego dnia
Dzień dobry Mirko… 🙂 śpij smacznie 🙂
A propos rękawiczek.Kiedyś babcia wyprawiając wnuczkę na koncert muzyki współczesnej,zauważyła,że dziewczę nie kompletnie się ubrała na tę imprezę.Zwróciła uwagę wnuczce,że nie nałożyła majteczek.A wnuczka na to:Oj babciu,czy ty jak idziesz do Filharmonii,to zakładasz nauszniki ??? Pozdrowionka.
Cześć Maxiu: ))
Z serii”pytania”:
Dorastająca córka pyta matkę:
– Mamusiu, co się dzieje z miodem z miodowego miesiąca?
– Wsiąka w męża i tak powstaje stary piernik.
… bezbłędne !
…
Dobry piernik nie jest zły!: ))
Jutro Sylwester…. nic nie wyszło z końca świata 🙂 !
Witam: )))
Głowa do góry, może jeszcze coś wyjdzie. Jeszcze ja tu jestem!
Może na początek jakiś niewielki eksperyment z Wyspą?? Ostatecznie gdy szlag wszystkie navi trafi kogoś o drogę do Doliny Józefata się zapyta. Tłumy tam przecie będą wędrować!: )))
A jaki ścisk powstanie… 🙂 choć, czy te tłumy będą materialne ? 🙂
Nie wiem. Quackie czytać lubi, trzeba go nad Biblią zasadzić!: ))
Dzień piękny!
A kto nam wmówił, że koniec świata będzie raptowny w naszej skali czasu? Może on trwa już od wielu lat?
Dzie jest Skowronek i dlaczego w wytrzeźwiałce!!??
Cześć Senatorze:-))Jutro Wielki Bal Sylwestrowy,zatem wszystkie skowronki układają piórka dla wszelkiego rodzaju niechlujów.Gdzie się podział dawny szyk ? Nieogolony niechluj,założy muszkę na gumce i rżnie eleganta.Fryzury,już nie te opadające na ramiona,ale takie jak na filmie :Ogniem i mieczem.Na srodku łba jakaś wiewióra,a po bokach łyse kolano.Wolne,odsłonięte części ciała wypełnione są różnymi graffiti,które coraz bardziej zbliżaja męską płeć do ryżych elegantów z Sumatry.Myślałem,że ta moda dotyczy tylko chłopów,ależ gdzie!!!Kobiety pozazdrościły i niektóre też haftują sobie wdzięki,nie tam gdzie trzeba. Cholera rozgadałem się,a tu trzeba szukać muszki,jeszcze w ubiegłym roku była !!!
Witaj Maxiu…. najwyraźniej jestem estetycznie zapóźniona, bo to graffiti na skórze na ogół wywołuje mi odruch wymiotny 🙁
Witam 🙂 Ja chyba też jestem estetycznie zapóźniona, bo mam podobne odruchy. Wcale mi się to nie podoba. Za moich młodych czasów tylko więźniowie coś takiego mieli. Teraz to jest w modzie u wszystkich…
Tylko nie wiewióra, nie wiewióra!! Szlachcic golony był w czub, a kozak w oseładec!!
Irokezów nie znano!: ))
Zgoda,ale szlachcic nie był wyhaftowanym dziwolągiem.
Maxiu, tatuaże Ci się nie podobają??: )
… tego nie wiedzą i najstarsi górale 🙂
Witaj Wiedżminko:-))Masz rację,bo to zaden artyzm,a zwykła brzydota. W ubiegłym tygodniu odwiedziłem Przychodnię (zabrakło mi leków)i zaczepił mnie pewien facet,z pytaniem ,czy ja go poznaję.Przyjrzałem się,poszperałem w pamięci i powiedziałem:Panie Janku,ja pamiętam pana jako eleganckiego męższczyznę,a w tej chwili widzę nieogolonego łachmytę,który nie wiem czemu wyhaftowany jest jak rasowy Pigmej.Myślisz,że się obraził ? Próbował wyjaśnić,że idzie z duchem czasu.Niech idzie.Ja wolę swoje zacofanie.
Też jestem zacofany i niech tak zostanie! 🙂
I nie chcesz ani jednego, ani jedniusieńkiego drobnego wzorku??
moje futro samo się układa w piękne i szlachetne wzory – po co mi farbki?

Może choć na pięcie??
Mam dokładnie takie samo zdanie. Bo jak taki haft zbrzydnie, nie da się tak łatwo go pozbyć. Wolałabym chyba mieć pryszcze, niż takie malowidło. Czasami widuję takich „wytapetowanych”, że dosłownie nie widać czystej skóry, wszędzie malunki
I takie coś uważa, że ślicznie wygląda? Obrzydlistwo!!!
Witam
Piękne i bardzo wdzięczne te opowieści z gór. A w Chabówce sie wykoleił pociąg, ale nikomu nic sie nie stałao.
Pamietam podróż zimą pociągiem parowym na trasie Chabówka Limanowa. W jakimś 1985-86 roku. Jechało sie grzbietem, po obu stronach doliny, a Tymbark najładniejszy.
Witaj. Lukrecjo.
To były czasy! Nic nie zastąpi starych parowozów.
Przy odpowiedniej pogodzie, na pewno.
A tak przy okazji – w sprawach organizacyjnych – czy ktoś wie, czy Skowroneczek wystąpi jutro z Orędziem Noworocznym? Nie podpuszczam, ale to rola Gospodyni…
Nic o niczym nie wiem. Listonosza posłałem, aliści jakoś go z powrotem nie widać: (
Pije 😀
Tetryku Kochany, może tym razem Senator przejmie pałeczkę?? Hę?
😀
Władza Waszej Wysokości obejmuje także prawo wskazania zastępcy…

Może jednak Ty, co??
No ładnie. W ostatniej chwili jak zwykle wszystko na mnie: (((
Przepraszam, zapomniałam się przywitać, zatem witam Wszystkich 🙂
Szampany się już chłodzą?? 😀
Dobranoc.. 🙂
Dobranoc ? No to dobranoc.
Zapalać czy nie zapalać….. oto jest pytanie
Chciałam zauważyć Szefie, że cosik w kokpicie się zmieniło i nie mogę piosenki w nowym Wpisie zamieścić
Un bez przerwy coś kombinuje, jakiejści nowości wtyka. Jeszcze doczeka chwili, że se z tej namiętności do zmian cosik niechcący sam w …. w pupę wetknie!: (((
I dopiero będzie wrzask!!: )
Dzień dobry: )))
Dzień dobry ! 🙂 Bąbelki będą, czy się nie uda ?:)
Dzień dobry: )))
W tym statku kosmicznym??
– Houston, Houston! Mamy kłopoty!!: (((
Witaj ! ” na kłopoty Bednarski” ?:)
Otóż to!!: )))
A gdyby tak – no, gdyby Skowronek skrewiła i nie dała rady pokonać nowych zasieków wzniesionych przez Tetryka i została się nam ino spalona ziemia – zrobić eksperyment? Wiem, że to może się źle skończyć, bo sami mistrzowie internetu przy klawiaturach tu siedzą, no ale gdyby??
Puśćmy wodze fantazji i przyjmijmy, że w edycję każdy (?) wejść potrafi! No to zróbmy składankę – niech każdy doda coś od siebie! Tetryk, jak to sobie przypominam, mgliście dawał do zrozumienia, że poezyją w wolnych chwilach się para, Bożenka też, ja tam jakiś kawałek wspomnień jeszcze znajdę, Wiedźminka nas delicjami KIG lub jakiej innej panny Kossakówny uraczy, w to wlepi się gdzieniegdzie jaki obrazek, Skowronek (uparta bestyja!) jakowąś piosenkę wplecie i zrobi się nam z tego silva rerum, inaczej pysznym zwane bigosem! Może nawet i groch z kapustą nam wyjdzie??: ))
Czekam na propozycje i kontrpropozycje!
Dyskurs otwarty!
Dzień 🙂
Pomysł mi się podoba, ciekawam efektu. Będę podglądać. 😆
Będziesz brać czynny udział!!! Zrozumiano!!!
???
Ot babski ród jabłka kradnący, no!!!: ))
Dzień dobry. Już jestem z powrotem. O ile zazwyczaj okres między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem polega na mniej lub bardziej leniwym dogryzaniu resztek świątecznych i szykowaniu się na Sylwestra, o tyle muszę powiedzieć, że w tym roku jest dość pracowity, złapałem się nawet na pomrukiwaniu, że gdyby nie te Święta, tobym się z tym i owym szybciej wyrobił.
Informuję w każdym razie, że bratanica jest ochrzczona i coraz większa, sądzę, że syta wrażeń również, bo w sumie osób było kilkadzieścia na chrzcinach. A ja już w Gdyni z powrotem.
Chwilę mi zajęło przeczytanie komentarzy, przy mężu pierniku jako efekcie miodowego miesiąca uśmiałem się jak norka 🙂
Co do koncepcji wspólnego orędzia, jestem za, tylko dwie sprawy, jakby to miało wyglądać? Na zasadzie życzeń, podsumowań, impresji, ekspresji? I druga sprawa, kiedy byśmy mieli nad tym popracować? Tak żeby każdy miał szansę dołożyć coś od siebie?
Aha, skoro „startujemy koło 15:00”, to druga sprawa nieaktualna oczywiście!
To sobie tak wyobrażam – dajemy tytuł nowej wycieraczce, a później każdy tam na nią włazi i lepi coś od siebie!
Tak chyba się da? Technicznie, oczywiście!?
Pięterko zacząłem, ale ledwiem stropowe belki położył. Roboty tam jeszcze huk, nim szampana na nim przyjdzie otworzyć: )))