– Skąd pan ma takie dziwne imię, panie sierżancie? – spytał kapral Modliszka sierżanta Herkulesa Miziaka, gdy obaj po skończonej pracy usiedli wygodnie na ganeczku wiejskiego komisariatu. Był pogodny wieczór, pełen babiego lata i grania świerszczy. Na rozległej łące, rozpościerającej się między wioską i lasem, widniały białe owieczki i łaciate krowy. Po strudze żeglowało stadko kaczek.
Lekki i ciepły wiatr niósł z oddali głos kościelnej sygnaturki. To ksiądz Chudzielak zwoływał wiernych na nieszpory.
– To imię mam skutkiem nieporozumienia – odrzekł sierżant, nabijając swą wysłużoną fajeczkę tytoniem wyprutym z dwóch popularnych i jednego carmena, co gwarantowało jej niepowtarzalny aromat. – Trzeba wam wiedzieć, kapralu, że przyszedłem na świat podczas wojny, a moim ojcem chrzestnym był Niemiec, bardzo zacny antyfaszysta…
– Na pewno ze wschodu! – wykrzyknął kapral.
– Rzecz jasna! – przytaknął Miziak. – Ot ów Niemiec był pochodzenia, jak się wydaje, słowiańskiego, ponieważ nazywał się
Kulas…
– U nas w szkole podoficerskiej też był jeden Kulas – wtrącił Modliszka – ale musiał zmienić nazwisko, bo żeśmy mu na liście obecności zawsze przekreślali literę „l”!
– Nie należy przerywać swemu zwierzchnikowi, kapralu! – ofuknął go sierżant.
– Bardzo przepraszam, panie sierżancie, ale wspomnienia ze szkoły podoficerskiej są mi niezwykle drogie. Mów pan, już się więcej nie odezwę.
– No więc ten Niemiec, Kulas, kiedy trzymał mnie do chrztu, był nieźle pijany, i myślał że ksiądz pyta go o nazwisko, a ksiądz pytał jak się ma nazywać dziecko, czyli ja. Na to Niemiec powiada: „Herr Kulas”.
– Sam o sobie mówił Herr? – nie wytrzymał Modliszka.
– Sam o sobie, jak to Niemiec, choćby i postępowy. No i zostałem zapisany jako Herkulas Miziak, co potem naturalnym biegiem rzeczy zmieniono na Herkulesa. Co ciekawsze – ciągnął Miziak – moje losy dziwnym trafem zaczęły układać się według życiorysu mego słynnego imiennika…
– Tego Niemca?
– Nie, tego Greka, Bo musicie wiedzieć kapralu, że Herkules był to słynny bohater grecki, który ogromnie i bardzo chwalebnie się odznaczył…
– No właśnie! – wykrzykn Modliszka. – I pan też się odznaczył! Ma pan odznakę za wierną służbę i odznakę strzelca wyborowego…
– Tamten Herkules odznaczył się swoimi czynami, a czy miał jakieś odznaczenia resortowe, o tym historia milczy. Między innymi dzieckiem w kolebce udusił dwa węże.
– Jak to? Dzieckiem dusił węże? – przeraził się kapral.
– Nie dzieckiem, tylko rękoma, ale jako dziecko.
– A pan też udusił?
– Udusiłem, ale nie węże, tylko myszy.
– Dwie?
– Dwie. Wlazły te cholery do mojej kołyski, żeby się migdalić, jakby już nie miały gdzie, a ja złapałem je w rączki i po myszach.
– I co on jeszcze narozrabiał, tamten Herkules?
– Długo by opowiadać, kapralu. Powiem wam tylko, że w końcu w przystępie szału zabił własną żonę i dzieci.
– Może były niegrzeczne… – zastanowił się kapral. – A czy pan też ukatrupił swoją starą? – spytał z życzliwym zainteresowaniem.
– Na szczęście nie, ponieważ mój życiorys powtarza dzieje Herkulesa niejako w miniaturze. On zabił swoją rodzinę, a ja tylko ją pobiłem.
– Miał pan zapewne słuszny powód…
– Miałem, ponieważ żona moja, gdy wracałem zmęczony po pracy, opowiadała mi zawsze, co mówił w telewizorze pan Kaczyński…
– Ożeż ty… – zacz Modliszka, ale natychmiast ugryzł się w język.
– Dzieci natomiast nie chciały się wypisać z organizacji młodzieżowej, chociaż jedno miało już 28, a drugie 34 lata…
– U nas wolno do trzydziestu pięciu!
– Być może, kapralu, tym niemniej widok zwłaszcza mego starszego syna, kompletnie łysego, z wielkim brzuchem i w organizacyjnym krawaciku, był dla mnie nie do zniesienia! No i pewnego dnia nie wytrzymałem i pobiłem całą trójkę.
– Każdy sąd by pana uniewinnił!
– Sąd być może, ale pamiętajcie, że czyn mój był szczególnie karygodny w świetle wykonywanej przeze mnie funkcji stróża ładu i porządku. I po tej właśnie linii spotkały mnie represje.
– Ale nie wyrzucili pana ze służby?
– Na szczęście nie. Za to towarzyszka major Delficka, Pytia jej było bodajże na imię, z Komendy Głównej, kazała mi w charakterze pokuty i resocjalizacji wykonać dwanaście piekielnie trudnych prac, odpowiadających plus minus czynom legendarnego Herkulesa.
– A jakie to były czyny?
– Poszperajcie, kapralu, poczytajcie, poszerzcie swoje horyzonty. Obiecuję wam, że jeżeli w ciągu dwóch tygodni dowiecie się jakich dwanaście prac wykonał Herkules, to w nagrodę opowiem wam o swoich dokonaniach.
– A może…? – dodał Miziak, jakby mając przeczucie, że jego słowa trafią kiedyś na łamy popularnego pisma. – A może i nasi czytelnicy dowiedzą się i przyślą nam wykaz prac Herkulesa? Między autorów trafnych odpowiedzi rozlosuję kilka moich zdjęć z autografami!
– Do kogo pan mówi, sierżancie? – krzyknął wystraszony kapral.
– Do społeczeństwa – wyjaśnił skromnie sierżant, zaciągając się dwoma popularnymi z dodatkiem jednego carmena.
« dzień zwycięstwa | Lajkonik i listopadowa bajka » |
12
lis 2012
Niestety, nie wiem jak powiększać litery, które się kopiuje i dawać im inny kolor. Mam jednak nadzieję, że tekst jest dość czytelny. 🙄
Ja to robię w Wordzie, później wklejam i używam podręcznych narzędzi z paska. Też narzędzi!
Tekst jest czytelny, a jakże. Zastanawiam się tylko, o którego pana Kaczyńskiego mogło chodzić Mistrzowi Waligórskiemu, kiedy to pisał. Obecność carmenów i popularnych, jak również (uprzedzam fakty i odcinki) segregator „Zwalczanie CIA na terenie gminy” wskazywałyby, że o Bogusława?
Możliwe, też go nie lubiłem. On mnie znajomościami z divami oper światowych o wściekłą zazdrość przyprawiał!!
Dobry dzień Senatrze … następnego poranka ! Ale jak muszki nosił ! Korwin ani się umywa … 🙂
Taaaak, potrafił muszki wiązać: )
Dzień dobry już pod nowym wpisem.
Witaj Kwaku….. a pan Ignacy jak się miewa ? 🙂
Doskonale się miewa. Jutro o angielsko-herbacianej porze by się mógł pojawić?
Też pytanie!!!
Dzień dobry i tutaj !
Dzień dobry :)Dzieckiem dusił węże 🙂 🙂
Witaj Miśku ! Twój protoplasta ” dzieckiem w kolebce, kto łeb urwał hydrze ? „) co prawda hydra to nie Harpia 🙂
Dzień dobry pod nową wycieraczką. 😀 Jak się Wam podoba tekst Waligórskiego? Ja to czytam z przyjemnością. Jeśli przypadnie do gustu ogółowi Wyspiarzy, to czasem mogę wrzucić taką wycieraczkę.
Mnie się bardzo podoba. W ogóle jednym z moich ulubionych fragmentów z wydanej w jednym tomiku z Miziakiem powieści „Docent Basset” jest ten o wizycie ekipy TV, który kończy się tak:
„Ekipa oddaliła się z ogromną szybkością, aby zdążyć na wieczorną emisję, która trwała w sumie półtorej minuty, kosztowała zaś plus minus osiemset tysięcy złotych, jeśli policzyć koszty benzyny, zużycie sprzętu, delegacje dla pracowników oraz cenę zapomnianej w ubikacji żarówki o mocy półtora tysiąca watów.
Wieczorem stary Kociorupa udał się do tego pomieszczenia i odruchowo przekręcił kontakt. Oślepiające białe światło wypełniło ubogą sławojkę, rzucając staruszka na kolana.
– Panie… – zajęczał Kociorupa – nie jestem godzien tej łaski…
– A może nawet jestem godzien – dodał po chwili namysłu. – Ale czemu akurat tutaj?”
Waligórski miał wspaniałe teksty, tak prozą jak i wierszem. Pełne humoru i satyry, co mnie się u niego szczególnie podoba. 😀
Ano właśnie, chyba całość, a jak nie, to większość poezji jest pod http://www.waligorski.art.pl – uwielbiam łazić po tej stronce!
Też tam buszuję. Jest co czytać
Też. 🙂
Ja też!!
Dzień dobry. 🙂
Dzień dobry tej pani od właściwych pytań! 😉
Ech, no popatrz, zerknąłem, że uśmiech, i już nie patrzyłem, dopiero teraz widzę, że i jęzor pokazuje(sz)! 😀
Bożenko… popieram pomysł ! Zabawna i dowcipna wycieraczka to jest to, co lubią młode tygrysy
I szefowie młodych tygrysów też!!: )))
Wobec tego jeśli nie będzie innych pomysłów, to jestem do Waszej dyspozycji.
Witam wszystkich :-)) Osobiście lubię chichy śmichy..Był czas,kiedy celowo opisywano satyryczne zachowania osób w mundurze milicjanta lub żołnierza.Było to pośrednie ośmieszanie władzy,a więc front walki.Na tym froncie walki,ukazała się ksiązka Zbigniewa Załuskiego: Siedem polskich grzechów głównych.W publikacji dostało się Andrzejowi Wajdzie za film:Lotna.Autor wyśmiał scenę w której kawalerzysta łamie szablę na lufie niemieckiego czołgu.Zadne dokumenty niemieckie nie potwierdzały. TAKIEGO PRZYPADKU,a więc dostało się Wajdzie za ośmieszanie wojska.
Nie mam teraz pod ręką źródła, ale kiedyś tę sprawę ktoś badał i wydaje mi się, że przypadek, który dał asumpt do takiego przedstawiania sprawy, polegał na tym, że kolumna polskiej kawalerii przypadkowo natknęła się na niemiecki zagon pancerny, i mając do wyboru odwrót (i najprawdopodobniej wystrzelanie do nogi, w końcu konie nie są takie szybkie) albo atak, wybrała atak. Oczywiście mogę się mylić, w końcu czym jak czym, ale pamięcią nigdy się nie chwaliłem.
Maxiu… czytałam „Lotną ” i oglądałam też film… ani przez moment nie uważałam zwłaszcza obrazu…. za dokument! Dla mnie to była wielka metafora,którą oglądałam ze złością i rozżaleniem 🙁
A Załuski w swoich ” Siedmiu polskich…” spokojnie opisał stan faktyczny … i chwała mu za to.:)
Witaj :-)) Załuski wsciekał się,na obiegowe opinie o głupocie polskiego zółnierza i starał się pewne sprawy wyjaśnić racjonalnie.Miał wielu oponentów,ale ksiązkę warto chociaż przekartkować.
Dzień dobry: )))
Dzień dobry Mistrzowi! A co Mistrz najbardziej lubi z twórczości Mistrza Waligórskiego?
Dzień dobry Mistrzowi nad Mistrzami: ) Prawdę powiedziawszy to Dreptakowisko. Przemawia do mej sfiksowanej wyobraźni!: ))
Choć, swoją drogą, czegóż chcieć od np takiej kury!
DZIWNA KURA
Kędyś w Polsce był przysiółek,
Wokół żyto i pszenica,
A w przysiółku był zaułek
Gdzie mieszkała cud-dziewica.
Piękna była już od dziecka
(bo przypadkiem miała dziecko)
I chodziła stale w kieckach
Z podhalańska-mazowiecko.
Ojciec kochał swoją córę,
Wciąż ją pieścił i przystrajał,
Aż raz kupił dla niej kurę
Co znosiła barwne jaja.
Wiele było stąd rwetesu,
Tłum zgromadził się pod progiem,
I przyjechał pan profesor
Co był znanym etnologiem.
Lat miał osiemdziesiąt z górą,
Siwa broda mu wyrosła
I zawołał: Kuro kuro,
znieś mi jajko! … kura zniosła.
Długo patrzył naukowiec,
Wreszcie rzekł do asystentki:
– No no, sama pani powiedz,
Jakie kolorowe centki…
Aż się wokół mieni wszystko,
Całkiem jak u Renoira…
Czyżby się impresjonistką
Okazała kura stara?
Tu wyciągnął ekstra-mocne,
W dymu się pogrążył chmurach,
Myśląc, czemu wielkanocne
Jajka niesie zwykła kura?
lecz niedługo siedział solo,
Bo nadjechał na „Junaku”
Jeden znany ornitolog
Co rozumiał mowę ptaków.
Zaraz kurę zaczął badać
I przełamał jej opory:
-Proszę prędko odpowiadać
Skąd się wzięły te kolory?
Tak ją spytał w ciemnej sieni
Gdzie zapędził ją z podwórka,
A ta kura się rumieni
I w zmieszaniu skubie piórka,
Lecz pytana bez litości
Rzekła: – Serca mi nie rańcie…
To poniekąd grzech młodości
I wspomnienie po bażancie…
Był tu jeden taki bażant,
Kolorowy niby tęcza….
Cóż… dziewczętom się to zdarza,
Niech już pan mnie nie zamęcza…
I skłoniła się na progu
I pobiegła skubać kwiaty….
A na płocie zapiał kogut.
Bardzo dziwny. Bo rogaty….
.. podobał mi się Piąty peron 🙂
No, to już proza!
A jest jeszcze i dramat – „Rycerzy trzech” 😀
a pewnie…. z upodobaniem słuchałam :))
Jest prawda czasu – i prawda ekranu!
Znakomite, a tego akurat nie znałem
Waligórski był mi znany, boć to przecie tyle lat pisał, ale jakoś dopiero od pewnego czasu więcej jego znakomitych złośliwostek czytam. Chyba przyszedł u mnie na niego czas.
Spowiadał się baca,
Jak Kaśkę obracał.
Nie będę Wam dukał,
Czym mu ksiądz odstukał.
Raz ordynarny niedźwiedź kucnąwszy na łące
W dość niewybredny sposób podtarł się zającem.
Zając się potem żonie chwalił po obiedzie:
– Wiesz stara, nawiązałem współpracę z niedźwiedziem!
To z bajeczek Babci Pimpusiowej 🙂
Babcia też „sporządzona” przez Waligórskiego!: )
Oczywiście 🙂
Nu, bratcy, tego poniżej to ja nie znałem, choć coś jakby się w łepetynie kołatało, ale nie, jednak chyba na pewno nie, jednak dopierom przed chwilą to dopadł! Chyba, że jednak ten Niemiec…: (
Waligórski był znakomitym satyrykiem, ale żeby był wizjonerem!!??
Ballada o pierwszej łamigłówce
Niszczeją miecze, zbroje,
Rdza żre cenny surowiec,
Zakończył już swoje boje
Rycerz Dreptak-krzyżowiec.
Siadł na pobojowisku,
Rozdział się do bielizny…
Chlubne szramy na pysku,
Wszędy chwalebne blizny.
Dmą pustynne samumy
I piaskowe pasaty,
Nogi ma Dreptak z gumy,
A głowę ma jak z waty,
Głos jak u błędnej owcy
I oczy ma baranie…
Wyginęli krzyżowcy,
Wygrali muzułmanie.
Same zwłoki i gruzy,
Mało kto ostał cały…
Oto Jean Pierre z Tuluzy
Pocięty na kawały,
Ówdzie Bolko z Katowic,
Który w boju był szatan,
I Miećko Kolbuszowic
Po przekątnej rozpłatan…
Obejrzał Dreptak trupy,
Otarł łzę rąbkiem gaci:
– Trzeba jakoś do kupy
Poskładać zacnych braci…
Ujął jeden kadłubek,
Dołożył nieco szczątków:
– Nogi jakby za grube,
Trzeba by od początku…
Dawaj składać na nowo,
Praca mu w dłoniach chrzęści,
Gania z nogą i głową,
Wymienia różne części,
Klei, ubija, gniecie,
Pomaga ciut rapierem,
Krzyżuje Bolka z Mieciem,
A znów Miecia z Jean Pierre’em…
Skończył i padł na piaski,
By skonać na pustyni,
Aż tu naraz oklaski
Biją mu Beduini!
Zaś sułtan muzułmanów
Rzekł z grzbietu swego siwka:
– Cóż, gratuluję panu,
Bardzo ładna rozrywka!
Dotychczas były szachy
Lub polowania w buszu,
Miałem ich już po pachy,
A nawet wyżej uszu.
Ma pan tutaj naszywki,
Mundur i etat chana,
Jest pan szefem rozrywki,
Na dworze u sułtana!
Tak to owego ranka
Latami pradawnemi
Najpierwsza układanka
Powstała w dziejach ziemi.
Potem Dreptak natchniony
Wymyślił szyfrogramy,
Kwadraty, palindromy,
Wirówki i anagramy.
Pomyśl przeto czasami,
Młody, dziarski rodaku,
Siedząc nad krzyżówkami –
O krzyżowcu-Dreptaku!
Kolejny protetyk, Senatorze?:)
Dowiedziałam się z onych rymów, że wcześniej niż, moją ulubioną, hetmańską krzyżówkę Dreptak wynalazł puzzle.
Zapamiętałaś protetyka??: )) Ciekawe czy jeszcze ktoś oprócz Ciebie go zauważył!: ))
Nie wiem czy ktoś oprócz mnie.:)
Zauważyłam, że to nie jest Twoja pierwsza, pewna jestem, że nie ostatnia, zabawa słowem.:) Podoba mi się.:):*
W związku z zauważaniem przypomniał mi się pewien prosty eksperyment.
Sala wykładowa w piwnicy bez okien. Środek roku akademickiego. Ponad 100 studentów wsłuchanych w słowa ulubionego profesora. Nagle wykładowca, powiązane z tematem wykładu, poleca studentom odwrócić się w lewą stronę i opisać widok za oknem. Nie zareagowało tylko kilka osób.:)
Osobiście zdarzyło mi się „usiąść” na krześle które ZAWSZE tam stało.:)
Ja dziś usiadłem na kanapie u syna ( modna taka, twardawa solidnie!) jak na swojej! Poduchy w mojej są co najmniej 20 cm wyżej, tak że te brakujące centymetry przebyłem już na luzie, bo przecież zadek wedle zapamiętanej setkami powtórzeń czynności już powinien siedzieć – no to kolana puściły – i siad ten ozwał mi się w ciemieniu trzaskiem, co przewędrował wzdłuż całego kręgosłupa!
Coś jak z tym krzesłem!
Dało się zauważyć Senatorze… 🙂
Faktycznie, wizjoner…
Ba!!: )))
Utwór zawiera lokowanie produktu!!
Skasowałam, bo za duże. 😆
O biedronkę nie miałem pretensji. Co do Pudliszka, poddaję się, ale dopiero jak mi pokażecie żeńską wersję. 😉
A masz żeńską do „spodnie”???
Toć znów – nie ma pojedynczej, to jak może być żeńska? Tak jak wyżej z drzwiami! 😉
Jak żeńska to musi być w liczbie mnogiej – stadami znaczy, wszystko co żeńskie lata??: )
Ot! Widać, że ze starym wyjadaczem retorycznym sprawa, z waścią to jak z liszką (rzecze pan Longinus), tu ogonem machniesz, tam się umkniesz, a zawsze się wykręcisz. 😀
Tfu! I tu mi liszka zawędrowała! Nie „liszka” ma być, jeno „PUDliszka”! I nie ma być to liszka puda ważąca!
Pewnikiem szło Ci o pudelliszkę! Jak sądzę!: )
: )))
Podpowiem Ci coś. Analogia nie jest dowodem przed żadnym sądem! Ten argument chroni mnie zwykle przed wręcz jeziuckimi wykrętami wielu moich rozmówców!
Prawie się poddałam. Dziwnie jakoś przyczepiła się do mnie myśl, że…, albowiem:
Lecz samoobsługowy sklep –
To rzecz nad moje siły…
Kiedy tam wchodzę – wtedy cześć,
Paciorek mówię w duchu –
Bo w sklepie – ekspedientek sześć
W kamiennnym tkwi bezruchu,
A wszystkie wparły we mnie wzrok
I spojrzeń sześć mnie goni,
I sprawdza każdy drżący krok
I każdy ruch mej dłoni,
I wiem, że kropka, muszę wpaść,
Bo tok ich myśli słyszę:
– O, sukinsynu, chciałbyś skraść
Wiśniowy dżem z Pudliszek?
Tak mnie zasugerowało, że dalej ani ani. Idę na spacer. Może po drodze znajdę jakąś pudliszkę?
No to Quackie pognębion na amen!!: )))
Niestety, nie.:(
Wyżej Quackie napisać raczył:
Ale ja właśnie nie chcę mnogiej ani pojedynczej w rodzaju męskim! Ja chcę pojedynczej w rodzaju żeńskim! W dowolnym źródle POZA wierszem Mistrza Andrzeja!
Uparciuch, co nie?:)))
Idę, wrócę zaniebawem.:))
Toż dostał!! „Pudliszki” – liczba mnoga, prawda? Boć przecie jak jedna „pudliszka (l.poj. i kończy się na dodatek na „a”!!), to „pudliszki” to mnoga!!
Uparł się, czy co??: )
No właśnie – dżem jest wiśniowy, czyli z wiśni, nie z pudliszek! Jakby był z pudliszek, to – sądząc z kontekstu – byłby to raczej pasztet!
Może być dżem wiśniowy z biedronki? Może. To i z pudliszek też. 😛
Pasztet też mamy, z pudliszką. A nawet klops.:))
Idę, bo nie pójdę!
A mleko z biedronki może być?
Z bożej krówki, znaczy??: )
Boże krówki to spijają mleko….. 🙂 od mszyc. A moze to mrówki ? 🙂
Spijają! Mrówki. Biedronki zżerają mszyce!
Czasem widzę reklamy mleka z biedronki i zastanawiam się kto i jak je doi. 🙂 Podobnie jak ptasie mleczko – od jakich jest ptaków?

Uff, dojść od Herkulesa Miziaka do mleka z biedronki (na szczęście nie „od” biedronki), to tylko na Wyspie. A kwestii, gdzie można spotkać JEDNĄ pudliszkę, poza wierszem cytowanym przez Senatora, nadal nie rozwikłano.
Do roboty gonią!
Do jutra, dobranoc: )))
Już dobranoc Senatorze? Raczej miłego wieczoru, a do roboty w nocy 😆
To jest piękne…
Dobranoc, kochani. Niech Wam się przyśni JEDNA pudliszka. Rodzaju żeńskiego. A potem opowiecie 😀
Żartowniś. 😆
Dobranoc Quackie. :):*
Dobranoc, do jutra
Dobranoc Bożenko. :):*
Epidemia jak, cy co? Wszyscy tak za pudliszkolubnym Mistrzem?
Zamyśliłam się o wronach. 😆
Od dawna wiadomo, że największy ruch na Wyspie jest od świtu do południa. 🙂
Bo wszyscy w pracy!
Ja nie, dlatego mnie wtedy tu nie ma.
Ja też nie w pracy…. tam nie mam szans na wizyty na Wyspie 🙂 a szkoda ! 🙂
Bo Waligórski to był KTOŚ ! i dlatego Mistrz tak szuka pudliszki 🙂
Nic to, też się pożegnam na dziś. 🙂
Do jutra Kochani.
Chciałam dziś wstawić kolejny odcinek „Majeczki”, ale skoro już się ktoś inny zapowiedział, nie będę mieszać 🙂 Zaczekam 🙂
Kolorowych snów Wam życzę i miłego dnia
Dzień dobry 🙂 Ja Was wieczorem wcześnie żegnam, bo przeważnie jako pierwsza witam. Wstaję wcześnie, a kiedyś przecież spać muszę
Dzień dobry! Jak tam sny o pudliszce? Czy ktokolwiek ją widział i może opisać?
Co do pana Lajkonika, pojawi się jednak wcześniej niż fajfoklok, na śmierć zapomniałem, że mam spotkanie mniej więcej w tym czasie.
Witaj Qacku 🙂 Niestety, pudliszki nie widziałam ani we śnie ni na jawie.

Na Pana Lajkonika czekam z utęsknieniem. Miłego dnia życzę i pozdrawiam
Dzień dobry: ))) Mam nowy monitor! Ale fajny, sam się wyłącza co parę sekund, co kilkanaście, co minutę albo co kilka! Wystarczy go wtedy szturchnąć palcem we włącznik i znowu działa jak burza! Vivat osiągnięcia nauki, kultury i techniki! Tyle radości i rozrywki zapewnić może tylko znana na cały świat świetna europejska firma z Holandii, nie żaden tam Tajwan czy Hongkong!!
Dobry!
Nowy w sensie fabrycznie nowy? I takie cuda się dzieją? Nie wiesz, Senatorze, czy to kwestia ustawień typu „oszczędzanie energii”, czy też schrzaniony włącznik?
Witam: )
A pierun jego wi! Funkiel nówka, jak to się na Śląsku mawia. Cieszę się nim już od rana. Zaraz pojedziemy do sprzedawcy, a tam się obu przesłucha – i mercatora i wynalazek!
Ale będzie dym jak mi wadliwy wcisnęli!! Właściwie to synowi, bo to on mi toto kupił! Starego naturalnie już nie mam, bo ten stary „śmieć elektroniczny” synalek do punktu ich zbiórki zawiózł!!
Quqckie, aż taki mądry żeby bez polecenia oszczędzał energię to on nie jest! I co to za oszczędzanie, tak na wyrywki?: (
No faktycznie, na wyrywki nie powinien, raczej coś jest popsute…
Witaj Senatorze! Nie grozi więc Ci nuda i monotonia przy pisaniu. Masz co rusz niespodziankę
Dzień dobry. 🙂
Pudliszka, jeśli mi się nawet śniła, to nie pamiętam. 🙂
Czekam na Pana Lajkonika. 🙂 Dla mnie to niespodzianka, bo przegapiłam, że dziś. 🙂
Hmm, a może by tak zaraz? Bo tak w ogóle jest gotowy, więc… A skoro po południu i tak wybywam na trochę, to może więcej czasu będzie na rozmowę?
Dawaj, dawaj! 🙂
W takim razie – zapraszamy piętro wyżej z panem Ignacym!