Gdyby zaś ktoś z Szanownych, jak powiada pewien znany nam i powszechnie lubiany Mistrz, nie wiedział przypadkiem co to takiego niezbędna majstrowi holajza, niniejszym przypominam iż jest to nic innego jak…….dłuto!: )
Hmmm, po Tuwimie już niewielu tak się zachwycało samym (dowolnym) językiem fachowym, tzw. profesjolektem. A szkoda! Trochę pan Jacek Fedorowicz w historiach o Koledze Kierowniki, ale czy nowomowa a la PZPR to profesjolekt?
Lost in translation: Droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje
Już od dawna przymierzam się do ambitnego zadania translatorskiego, z którym chyba nikt dotąd się do końca nie zmierzył – do przetłumaczenia na polski tekstu Juliana Tuwima „Ślusarz”. Tekst bardzo znany, ale jeszcze przedwojenny więc może ktoś nie czytał. Więc najpierw przytoczę:
Julian Tuwim „Ślusarz”
W łazience coś się zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego wycia, woda kapała ciurkiem. Po wypróbowaniu kilku domowych środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie w otwór, ustna perswazja etc.) – sprowadziłem ślusarza. Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkimi niebieskimi oczyma, jakimś załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział: – Ferszlus trzeba roztrajbować.
Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednak i zapytałem: – A dlaczego?
Ślusarz był zaskoczony moją ciekawością, ale po pierwszym odruchu zdziwienia, które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i rzekł: – Bo droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje.
– Aha, – powiedziałem – rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowałaby teraz i roztrajbowanie ferszlusu byłoby zbyteczne?
– Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby śtender udychtować.
Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem: – Nawet słychać.
Ślusarz spojrzał doć zdumiony: – Co słychać?
– Słychać, że śtender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym idzie ferszlus będzie roztrajbowany.
I zmierzyłem ślusarza zimnym, bezczelnym spojrzeniem. Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanymi po raz pierwszy w życiu terminami, zbiła z tropu ascetycznego ślusarza. Poczuł, że musi mi czymś zaimponować. – Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem. A kosztować będzie reperacja – wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny – kosztować będzie… 7 złotych 85 groszy.
– To niedużo, – odrzekłem spokojnie – myślałem, że co najmniej dwa razy tyle. Co się za tyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan miał fatygować się po nią do domu. Spróbujemy bez holajzy.
Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedział:
– Bez holajzy? Jak ja mam bez holajzy lochbajtel krypować? Żeby trychter był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię.
– No wie pan, – zawołałem, rozkładając ręce – czegoś podobnego nie spodziewałem się po panu! Więc ten trychter według pana nie jest zrobiony na szoner? Ha, ha, ha! Pusty śmiech mnie bierze! Gdzież on na litość Boga jest krajcowany?
– Jak to, gdzie? – warknął ślusarz – Przecież ma kajlę na iberlaufie!
Zarumieniłem się po uszy i szepnąłem wstydliwie:
– Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na iberlaufie jest kajla. W takim razie zwracam honor: bez holajzy ani rusz.
I poszedł po holajzę. Albowiem z powodu kajli na iberlaufie trychter rzeczywiście robiony był na szoner, nie zaś krajcowany, i bez holajzy w żaden sposób nie udałoby się zakrypować lochbajtel w celu udychtowania pufra i dania mu szprajcy przez lochowanie śtendra, aby roztrajbować ferszlus, który dlatego źle działa, że droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje.
I jak? Wszyscy wszystko zrozumieli? Nie sądzę, mimo że to niby po polsku. Więc przetłumaczę najpierw co trudniejsze słowa:
Ferszlus – Verschluss – zamknięcie
roztrajbować – to od treiben – w różnych kontekstach tłumaczenie będzie różne, tu pasować będzie otworzyć, rozebrać.
droselklapa – Drosselklappe – to od droseln – tłumić, dławić, współcześnie używa się tego słowa na określenie przepustnicy w gaźniku, ale tu chodzi raczej o inny element – patrz niżej.
blindowana – blenden – oślepiać, zasłaniać
ryksztosuje – od Rückstoss – odrzut, odbijanie
pufer – Puffer – zderzak, ogranicznik
lochować, – od lochen – robić otwór
na szprajc – spreizen – chodzi o rozpieranie
śtender – Ständer – stojak, podstawka
udychtować – dichten – uszczelniać
holajza – Hohleisen – żłobak holajza (Zdjęcie: Wikipedia, autor: Nienetwiler)
lochbajtel – Lochbeitel – szerokie, płaskie dłuto lochbajtel (Zdjęcie: Wikipedia, autor: Flominator)
krypować – nie mam pojęcia w dowolnym kolorze.
trychter – Trichter – lejek
szoner – Schoner – ochraniacz, osłona
krajcowany – radełkowany na krzyż radełkowanie (Zdjęcie: Wikipedia, autor: Contributor)
flansza – Flansch – to sposób łączenia np. rur poprzez skręcenie na śruby przyłożonych do siebie płaskich kołnierzy, LINK flansza (Zdjęcie: Wikipedia, autor: Markus Schweiss)
culajtung – Zuleitung – doprowadzenie
abszperwentyl – Absperrventil – zawór odcinający.
kajla – Keil – klin
iberlauf – Überlauf – przelew
Ale samo tłumaczenie słów raczej nie wystarczy. To teraz wyjaśnienie sytuacji: Autorowi zepsuł się reduktor ciśnienia wody, stosowany gdy ciśnienie wody w sieci jest zbyt duże. Reduktor taki obniża ciśnienie wody przy pomocy membrany. Dla zrozumienia tekstu niezbędna jest znajomość budowy takiego reduktora. Rysunek znalazłem w sieci, pochodzi zdaje się od firmy Honeywell. Usunąłem opisy i dodałem swoje.
Reduktor ciśnienia
Teraz omówimy sobie budowę takiego reduktora. Przedwojenne reduktory mogły być zbudowane w szczegółach trochę inaczej, ale koncepcja była taka sama.
Woda dochodzi do reduktora przez culajtung, flansza culajtungu jest przykręcona krojcowaną nakrętką. Woda ta ma wysokie ciśnienie. Przepływ jej jest ograniczany przez droselklapę (w naprawianej konstrukcji pewnie bardziej przypominała klapę). Za droselklapą ciśnienie jest niższe. Woda o niższym ciśnieniu dostaję się przez iberlauf do komory membrany, naciska na membranę, w ten sposób przymyka droselklapę i obniża ciśnienie. Czyli jest to regulator z ujemnym sprzężeniem zwrotnym. Ciśnienie wyjściowe ustawianie jest poprzez napinanie sprężyny, znajdującej się w trychterze. W naprawianym reduktorze trychter był prawdopodobnie połączony na kajlę i przykręcony krojcowaną nakrętką. Trudno powiedzieć, jak wygląda trychter robiony na szoner, pewnie to po prostu inny rodzaj połączenia. Pufer to prawdopodobnie ta uszczelka pokazana na rysunku, uszkodzenie jej spowoduje opisywane przez poetę objawy. Absperwentyla na rysunku nie ma, on raczej jest podłączony przed reduktorem jako niezależny element. Zostaje śtender – strzelam że jest to ten sztyft (hehehe, też po niemiecku – Stift) łączący membranę z droselklapą.
Autor z wypowiedzi fachowca nie zrozumiał dokładnie nic (o tym przecież jest tekst), ale generalnie są one sensowne – musi to być oparte na prawdziwej rozmowie a nie fikcja literacka. W paru miejscach jednak wypowiedzi są raczej przekręcone, ale nie ma się co dziwić. Spróbujmy więc jeszcze raz, ale teraz z tłumaczeniem i komentarzem:
Julian Tuwim „Ślusarz”
W łazience coś się zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego wycia, woda kapała ciurkiem. Po wypróbowaniu kilku domowych środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie w otwór, ustna perswazja etc.) – sprowadziłem ślusarza. Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkimi niebieskimi oczyma, jakimś załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział: – Ferszlus trzeba roztrajbować.
Trzeba go rozebrać. To oczywiście nie jest żadna diagnoza, tylko stwierdzenie że trzeba zobaczyć w środku.
Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednak i zapytałem: – A dlaczego?
Ślusarz był zaskoczony moją ciekawością, ale po pierwszym odruchu zdziwienia, które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i rzekł: – Bo droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje.
Zawór regulacyjny jest marnie zaślepiony i odbija. Tak dokładnie to wpada w drgania, stąd wycie i słaby przepływ wody.
– Aha, – powiedziałem – rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowałaby teraz i roztrajbowanie ferszlusu byłoby zbyteczne?
Tuwim odpowiada przeformułowując wypowiedź fachowca i tu udaje mu się zachować sens.
– Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby śtender udychtować.
Chodzi z pewnością o naprawę uszczelki zaworu regulacyjnego, żeby odpowiednio zamykał przepływ. Co do szczegółów operacji to trzeba by znać dokładną konstrukcję danego reduktora.
Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem: – Nawet słychać.
Ślusarz spojrzał dość zdumiony: – Co słychać?
– Słychać, że śtender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym idzie ferszlus będzie roztrajbowany.
Następna próba poety jest mniej udana – najpierw jest sensownie ale wszystko wali zakończenie, że dzięki wykonanym operacjom reduktor będzie rozkręcony.
I zmierzyłem ślusarza zimnym, bezczelnym spojrzeniem. Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanymi po raz pierwszy w życiu terminami, zbiła z tropu ascetycznego ślusarza. Poczuł, że musi mi czymś zaimponować. – Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem.
Tu raczej zaczyna się fikcja literacka bo holajza, czyli odmiana dłuta, to narzędzie do drewna, a nie do napraw hydraulicznych. No chyba że fachowiec postanowił sprawdzić wiedzę klienta.
A kosztować będzie reperacja – wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny – kosztować będzie… 7 złotych 85 groszy.
– To niedużo, – odrzekłem spokojnie – myślałem, że co najmniej dwa razy tyle. Co się za tyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan miał fatygować się po nią do domu. Spróbujemy bez holajzy.
Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedział:
– Bez holajzy? Jak ja mam bez holajzy lochbajtel krypować?
Tu autor coś pokręcił, to na pewno nie brzmiało dokładnie tak. Jak bez żłobaka robić coś (nie wiadomo dokładnie co) z dłutem? Bez sensu. Druga możliwość jest taka, że ślusarz się po prostu z ignoranta nabijał.
Żeby trychter był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię.
Fachowiec tłumaczy że gdyby lejek – chodzi na pewno o stożkową pokrywę przestrzeni gdzie jest membrana – miał jakąś osłonę (szoner) to by się dało, a ponieważ jego nakrętka jest radełkowana krzyżowo a doprowadzenie wody nie jest poprowadzone przez to złącze to nie da się zrobić tego przy zaworze odcinającym. Brzmi niezbyt składnie, chyba autorowi coś z wypowiedzi umknęło, żeby odtworzyć pełny sens uwagi trzeba by mieć chociaż rysunek konkretnego rozwiązania reduktora. No chyba że to dalej nabijanie się.
– No wie pan, – zawołałem, rozkładając ręce – czegoś podobnego nie spodziewałem się po panu! Więc ten trychter według pana nie jest zrobiony na szoner? Ha, ha, ha! Pusty śmiech mnie bierze! Gdzież on na litość Boga jest krajcowany?
– Jak to, gdzie? – warknął ślusarz – Przecież ma kajlę na iberlaufie!
Przecież przelew jest łączony na stożek. Nie jest to oczywiście bezpośrednia odpowiedź na pytanie Gdzie jest krajcowany?, ale na pewno była na tym połączeniu radełkowana krzyżowo nakrętka.
Zarumieniłem się po uszy i szepnąłem wstydliwie:
– Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na iberlaufie jest kajla. W takim razie zwracam honor: bez holajzy ani rusz.
I poszedł po holajzę. Albowiem z powodu kajli na iberlaufie trychter rzeczywiście robiony był na szoner, nie zaś krajcowany, i bez holajzy w żaden sposób nie udałoby się zakrypować lochbajtel w celu udychtowania pufra i dania mu szprajcy przez lochowanie śtendra, aby roztrajbować ferszlus, który dlatego źle działa, że droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje.
Teraz jasne?
Słownictwo fachowe w różnych branżach było przed wojną potwornie zaśmiecone słowami głównie pochodzenia niemieckiego. Po wojnie stworzono komisję, która zajęła się porządkami, i komisja ta wymyśliła i wprowadziła mnóstwo całkiem niezłych słów polskich zamiast tych obcych. Zastępowano również słowa pochodzące z innych języków, na przykład rosyjskie. Część starych słów jednak pozostała w potocznym użytku – mało kto wie dziś co to jest holajza, ale większość ludzi zamiast strug mówi hebel.
O właśnie, hebel. To jest całkiem bezsensowne zapożyczenie z niemieckiego, bo po niemiecku narzędzie do strugania drewna nazywa się Hobel, a Hebel to dźwignia.
Dziś język fachowy mamy znowu bardzo zaśmiecony, tym razem jednak wyrazami przejętymi z angielskiego. Może znowu jest czas na jakąś komisję językową?
PS: Jeżeli ktoś ma lepsze pomysły co do tłumaczenia to bardzo proszę o podanie ich w komentarzach.
A jak mi woda ciurkała z kranu, to kazali wymienić baterię i na tym się skończyło….. bo czasy mamy takie, że się nie naprawia, tylko wyrzuca i PKB nam od tego rośnie 🙂 OOOO, a gdzie nasz specjalista od podnoszenia PKB, Stanem zwany?
Uciekłam wzywana na pomoc i nie było to zajęcie z hydrauliki. Tak czy siak… imponujący wykład acz, w moim przypadku, zupełnie niepojęty. Bardzo sie cieszę, ze te straszne słowa zostały zastąpione ludzkim językiem 🙂
Dodam, że podobne komisje usiłują obecnie spolszczyć anglojęzyczne terminy, zwłaszcza częste w informatyce. Najbardziej podoba mi się próba spolszczenia urządzenia łączącego różne elementy (ang. interface) zwanego u nas interfejsem jako międzymordzie.
Witaj: )) No, po I wojnie, jak nam już najjaśniejsza Rzplita wzięła i nastała, to dopiero takie komisje miały roboty. Przypomnij sobie (jak Borchardt wspomina) sterbombramsztaksel, chociażby!: ) Co się dziwić, że wszystkie żagle próbowano spolszczyć na „wiatropędy”!: )
Dzień dobry: ))
Na jutro zaplanowałem zamieszczenie instrukcji samodzielnego montażu kompletu mebli z Ikei! Proszę spać spokojnie, jak wiadomo ta słynna firma wszystko robi z zapałek i z deszczułek po lodach na patyku toteż instrukcja specjalnie trudna być nie powinna.
Chyba żeby była…: )
Zawsze podziwiam tych Szwedów jak to potrafią takie badziewie ludziom jako superwynalazki wcisnąć, że o wzornictwie już nie wspomnę, boć mebelki te wychuchane siekierą pijanego drwala i to, psiakość, po ciemku!: ((
Dzień dobry :)Szanowny Tetryku,piszesz bzdury kosmiczne w temacie rozwalania drabinki NIGDY ! podkreślę jeszcze raz ,NIGDY !!! nie zastosowałem metody kasowania wpisów ,którą opisałeś ,a o której to metodzie nie miałem do tej pory bladego pojęcia .Ja sobie wypraszam robienie ze mnie szkodnika i V Kolumny .Ja w ogóle nie dotykałem się do kosza poza jednym przypadkiem ,kiedy to TY sam kazałeś mi usunąć szkice .Uważam ,że wywalanie tych bzdur jako tematu blogowego jest nie fair ,bo mogłeś łaskawie najpierw mnie spytać czy Twoje fantasmagorie są prawdziwe .Nie mam pojęcia dlaczego drabinka się Wam rozwala i biedne osierocone wpisy musisz w pocie czoła ratować od zagłady ,ale to nie moja zasługa ,dodam jeszcze ,że zawsze chodzę jako nielogowany po blogu i jako taki nie mam dostępu do kosza ,loguje się tylko wtedy ,kiedy zakładam temat .
Napiszę to wprost ,jeśli nie życzysz sobie mojej obecności na blogu ,to wystarczy powiedzieć ,ja się nie obrażę ,po prostu pójdę sobie ,nie musisz stosować wymyślnych drabinkowych podchodów .
Dzień dobry… Misiu.. mnie zamurowało.. Klawiatura z wrażenia się zacięła..
A w życiu.. Tetryk nie miał złych intencji.. Ja też żartowałam. Jeśli się czujesz urażony to ja z całego serca i baaardzo przeeeepraszam.
A pewnie ,że się wkurzyłem kiedy misię amputuje takie niecne procedery ,nie chcę przeprosin ,bo nie czuję się urażony ,tylko wkurzony ,a tym bardziej Ty Skowronku nie masz mnie za co przepraszać ,po prostu kompletnie nie wiem o czym się do mnie rozmawia ,tym moje wkurzenie jest bardziej wkurzające
hi,hi.. Misiaczku, bo kochany Tetryk zapomina, że ma wokół samych komputerowych samouków 😀 Jak se nie wezmę tego co do nas pisze na logikę, to ni w ząb nie zrozumiem:)))
Nie denerwuj się, a psowanie drabinki dotyczy nas wszystkich, a nie tylko Ciebie.. Się uśmiechnij i po problemie 😀
Witaj Misiaku ! Tetryk na pewno Ci odpowie, a ja ZAPEWNIAM Cię, że jesteś Wyspiarzem ” całą gębą” i Twoja obecność daje nam dużo radości i satysfakcji. Dajcie sobie Panowie po razie jeśli tak trzeba i niech to będzie tylko wypadek przy pracy …dobrze ?
Kochamy Cię Misiu stale i niezmiennie !
Senatorze… moja Migotka bawi się moim butkiem! Kot, nie dość, że podgryza, liże mnie po twarzy, to jeszcze za buty się wzięła! spsiał mi kot doszczętnie ….
Dzień dobry 🙂 Widzę jakieś nieporozumienia, ale już po wszystkim? Mam chwilę wolną darowaną mi przez gości, którzy wyszli na miasto po zakupy bo jutro rano wyfruwają. Wiedźminka pisze o swoim kotku i zaraz pomyślałam jak ten mój, którego dostanę we wrześniu będzie się zachowywał… Ale ważne, że będzie w domu przy mnie coś żywego, bo czasem czuję jakąś pustkę…
Koty są nieprzewidywalne…. moim znajomym zalecono sprowadzenie drugiego kota, żeby uspokoić pierwszego z ADHD. Pomogło :)…. Mały kot to jest prawdziwa zabawa… i radość Bożenko ! :)*
Moje oba skarbusie warczą jak psy, gryzą jak psy, liżą mnie jak psy i skąd to u nich, przecie nie mają z kogo przykładu brać! Sadza ostatnio układa się na poduszce obok mojej głowy. Na wznak!!
Co to się wyrabia: ))
Dzień dobry! Rano pojechałem kolejką do jednego z ościennych miasteczek i złapała mnie burza, pierwszy, najgorszy chlust deszczu, pomiędzy kolejką a najbliższym schronieniem. Bluzę, czapkę, koszulkę jeszcze suszę 🙂
Miałem w plecaku bluzę (kurtki i parasola jakoś nie), to ją założyłem, żeby pod spodem mniej zmoknąć. I rzeczywiście, koszulka w drodze powrotnej była już PRAWIE sucha. Nie na tyle jednak, żeby nie nadawać się do suszenia w domku.
Ufff… Nie wiem czy mi wypada, ale chyba tak, bo to ja byłem najczęściej niezadowolony z nowej formy bloga i wszelkich na nim nowomodnych „wynalazków”, jak zwykłem te wymysły samego Szatana nazywać i niejednokrotnie dawałem temu wyraz. Powoli mi niechęć przechodzi, a już używanie przeze mnie Zazulek najlepiej o tym świadczy!
Tetrykowi winien jestem przeprosiny za moje czasami dziecinne zachowanie i przyznaję, że choć ja sam jestem wręcz przykładowo nieprawdopodobnie spokojnym człowiekiem, to On mi jednak prawie dorównuje!: ))
A ja trochę popracowałem, tak dla odmiany, ale już jestem. Mam nadzieję, że co się ma z nieba wylać, to się w nocy wyleje, bo powtórki z dzisiejszego oberwania chmury wolałbym nie powtarzać.
Aha, czy u Wiedźmy wszystko w porządku? Tam się koło południa ponoć oberwało lepiej niż u nas?
Zdążyłam zanim parkiet stanął dęba ! suszenie ręczników to w tej sytuacji wprost przyjemność ! Woda się wlała przez otwarte drzwi balkonowe, a próg jest całkiem wysoki ….
Tylko jeden pokój zalało, w porę wróciłam, by zamknąć balkon:)
Mógł Słowacki, mógł i Tuwim: )))
Gdyby zaś ktoś z Szanownych, jak powiada pewien znany nam i powszechnie lubiany Mistrz, nie wiedział przypadkiem co to takiego niezbędna majstrowi holajza, niniejszym przypominam iż jest to nic innego jak…….dłuto!: )
… „wszystko co pomyśli głowa” 🙂
…
Dobry wieczór: ))) Tak sobie troszkę z Beniowskiego!
Dobry wieczór ! Pieśń V…. a już zastanawiałam sie czy Kirkor nie był przypadkiem ślusarzem 🙂
Aż piąta??? No no!!: )))
Hmmm, po Tuwimie już niewielu tak się zachwycało samym (dowolnym) językiem fachowym, tzw. profesjolektem. A szkoda! Trochę pan Jacek Fedorowicz w historiach o Koledze Kierowniki, ale czy nowomowa a la PZPR to profesjolekt?
Quackie, wsadź wspomniany wyżej rysunek, Ty potrafisz, ja nie!
Zapowiadam eksperyment! Wyspa może być w niebezpieczeństwie!
Lost in translation: Droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje
Już od dawna przymierzam się do ambitnego zadania translatorskiego, z którym chyba nikt dotąd się do końca nie zmierzył – do przetłumaczenia na polski tekstu Juliana Tuwima „Ślusarz”. Tekst bardzo znany, ale jeszcze przedwojenny więc może ktoś nie czytał. Więc najpierw przytoczę:
Julian Tuwim „Ślusarz”
W łazience coś się zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego wycia, woda kapała ciurkiem. Po wypróbowaniu kilku domowych środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie w otwór, ustna perswazja etc.) – sprowadziłem ślusarza. Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkimi niebieskimi oczyma, jakimś załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział: – Ferszlus trzeba roztrajbować.
Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednak i zapytałem: – A dlaczego?
Ślusarz był zaskoczony moją ciekawością, ale po pierwszym odruchu zdziwienia, które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i rzekł: – Bo droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje.
– Aha, – powiedziałem – rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowałaby teraz i roztrajbowanie ferszlusu byłoby zbyteczne?
– Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby śtender udychtować.
Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem: – Nawet słychać.
Ślusarz spojrzał doć zdumiony: – Co słychać?
– Słychać, że śtender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym idzie ferszlus będzie roztrajbowany.
I zmierzyłem ślusarza zimnym, bezczelnym spojrzeniem. Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanymi po raz pierwszy w życiu terminami, zbiła z tropu ascetycznego ślusarza. Poczuł, że musi mi czymś zaimponować. – Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem. A kosztować będzie reperacja – wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny – kosztować będzie… 7 złotych 85 groszy.
– To niedużo, – odrzekłem spokojnie – myślałem, że co najmniej dwa razy tyle. Co się za tyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan miał fatygować się po nią do domu. Spróbujemy bez holajzy.
Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedział:
– Bez holajzy? Jak ja mam bez holajzy lochbajtel krypować? Żeby trychter był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię.
– No wie pan, – zawołałem, rozkładając ręce – czegoś podobnego nie spodziewałem się po panu! Więc ten trychter według pana nie jest zrobiony na szoner? Ha, ha, ha! Pusty śmiech mnie bierze! Gdzież on na litość Boga jest krajcowany?
– Jak to, gdzie? – warknął ślusarz – Przecież ma kajlę na iberlaufie!
Zarumieniłem się po uszy i szepnąłem wstydliwie:
– Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na iberlaufie jest kajla. W takim razie zwracam honor: bez holajzy ani rusz.
I poszedł po holajzę. Albowiem z powodu kajli na iberlaufie trychter rzeczywiście robiony był na szoner, nie zaś krajcowany, i bez holajzy w żaden sposób nie udałoby się zakrypować lochbajtel w celu udychtowania pufra i dania mu szprajcy przez lochowanie śtendra, aby roztrajbować ferszlus, który dlatego źle działa, że droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje.
I jak? Wszyscy wszystko zrozumieli? Nie sądzę, mimo że to niby po polsku. Więc przetłumaczę najpierw co trudniejsze słowa:
Ferszlus – Verschluss – zamknięcie
roztrajbować – to od treiben – w różnych kontekstach tłumaczenie będzie różne, tu pasować będzie otworzyć, rozebrać.
droselklapa – Drosselklappe – to od droseln – tłumić, dławić, współcześnie używa się tego słowa na określenie przepustnicy w gaźniku, ale tu chodzi raczej o inny element – patrz niżej.
blindowana – blenden – oślepiać, zasłaniać
ryksztosuje – od Rückstoss – odrzut, odbijanie
pufer – Puffer – zderzak, ogranicznik
lochować, – od lochen – robić otwór
na szprajc – spreizen – chodzi o rozpieranie
śtender – Ständer – stojak, podstawka
udychtować – dichten – uszczelniać
holajza – Hohleisen – żłobak holajza (Zdjęcie: Wikipedia, autor: Nienetwiler)
lochbajtel – Lochbeitel – szerokie, płaskie dłuto lochbajtel (Zdjęcie: Wikipedia, autor: Flominator)
krypować – nie mam pojęcia w dowolnym kolorze.
trychter – Trichter – lejek
szoner – Schoner – ochraniacz, osłona
krajcowany – radełkowany na krzyż radełkowanie (Zdjęcie: Wikipedia, autor: Contributor)
flansza – Flansch – to sposób łączenia np. rur poprzez skręcenie na śruby przyłożonych do siebie płaskich kołnierzy, LINK flansza (Zdjęcie: Wikipedia, autor: Markus Schweiss)
culajtung – Zuleitung – doprowadzenie
abszperwentyl – Absperrventil – zawór odcinający.
kajla – Keil – klin
iberlauf – Überlauf – przelew
Ale samo tłumaczenie słów raczej nie wystarczy. To teraz wyjaśnienie sytuacji: Autorowi zepsuł się reduktor ciśnienia wody, stosowany gdy ciśnienie wody w sieci jest zbyt duże. Reduktor taki obniża ciśnienie wody przy pomocy membrany. Dla zrozumienia tekstu niezbędna jest znajomość budowy takiego reduktora. Rysunek znalazłem w sieci, pochodzi zdaje się od firmy Honeywell. Usunąłem opisy i dodałem swoje.
Reduktor ciśnienia
Teraz omówimy sobie budowę takiego reduktora. Przedwojenne reduktory mogły być zbudowane w szczegółach trochę inaczej, ale koncepcja była taka sama.
Woda dochodzi do reduktora przez culajtung, flansza culajtungu jest przykręcona krojcowaną nakrętką. Woda ta ma wysokie ciśnienie. Przepływ jej jest ograniczany przez droselklapę (w naprawianej konstrukcji pewnie bardziej przypominała klapę). Za droselklapą ciśnienie jest niższe. Woda o niższym ciśnieniu dostaję się przez iberlauf do komory membrany, naciska na membranę, w ten sposób przymyka droselklapę i obniża ciśnienie. Czyli jest to regulator z ujemnym sprzężeniem zwrotnym. Ciśnienie wyjściowe ustawianie jest poprzez napinanie sprężyny, znajdującej się w trychterze. W naprawianym reduktorze trychter był prawdopodobnie połączony na kajlę i przykręcony krojcowaną nakrętką. Trudno powiedzieć, jak wygląda trychter robiony na szoner, pewnie to po prostu inny rodzaj połączenia. Pufer to prawdopodobnie ta uszczelka pokazana na rysunku, uszkodzenie jej spowoduje opisywane przez poetę objawy. Absperwentyla na rysunku nie ma, on raczej jest podłączony przed reduktorem jako niezależny element. Zostaje śtender – strzelam że jest to ten sztyft (hehehe, też po niemiecku – Stift) łączący membranę z droselklapą.
Autor z wypowiedzi fachowca nie zrozumiał dokładnie nic (o tym przecież jest tekst), ale generalnie są one sensowne – musi to być oparte na prawdziwej rozmowie a nie fikcja literacka. W paru miejscach jednak wypowiedzi są raczej przekręcone, ale nie ma się co dziwić. Spróbujmy więc jeszcze raz, ale teraz z tłumaczeniem i komentarzem:
Julian Tuwim „Ślusarz”
W łazience coś się zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego wycia, woda kapała ciurkiem. Po wypróbowaniu kilku domowych środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie w otwór, ustna perswazja etc.) – sprowadziłem ślusarza. Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkimi niebieskimi oczyma, jakimś załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział: – Ferszlus trzeba roztrajbować.
Trzeba go rozebrać. To oczywiście nie jest żadna diagnoza, tylko stwierdzenie że trzeba zobaczyć w środku.
Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednak i zapytałem: – A dlaczego?
Ślusarz był zaskoczony moją ciekawością, ale po pierwszym odruchu zdziwienia, które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i rzekł: – Bo droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje.
Zawór regulacyjny jest marnie zaślepiony i odbija. Tak dokładnie to wpada w drgania, stąd wycie i słaby przepływ wody.
– Aha, – powiedziałem – rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowałaby teraz i roztrajbowanie ferszlusu byłoby zbyteczne?
Tuwim odpowiada przeformułowując wypowiedź fachowca i tu udaje mu się zachować sens.
– Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby śtender udychtować.
Chodzi z pewnością o naprawę uszczelki zaworu regulacyjnego, żeby odpowiednio zamykał przepływ. Co do szczegółów operacji to trzeba by znać dokładną konstrukcję danego reduktora.
Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem: – Nawet słychać.
Ślusarz spojrzał dość zdumiony: – Co słychać?
– Słychać, że śtender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym idzie ferszlus będzie roztrajbowany.
Następna próba poety jest mniej udana – najpierw jest sensownie ale wszystko wali zakończenie, że dzięki wykonanym operacjom reduktor będzie rozkręcony.
I zmierzyłem ślusarza zimnym, bezczelnym spojrzeniem. Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanymi po raz pierwszy w życiu terminami, zbiła z tropu ascetycznego ślusarza. Poczuł, że musi mi czymś zaimponować. – Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem.
Tu raczej zaczyna się fikcja literacka bo holajza, czyli odmiana dłuta, to narzędzie do drewna, a nie do napraw hydraulicznych. No chyba że fachowiec postanowił sprawdzić wiedzę klienta.
A kosztować będzie reperacja – wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny – kosztować będzie… 7 złotych 85 groszy.
– To niedużo, – odrzekłem spokojnie – myślałem, że co najmniej dwa razy tyle. Co się za tyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan miał fatygować się po nią do domu. Spróbujemy bez holajzy.
Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedział:
– Bez holajzy? Jak ja mam bez holajzy lochbajtel krypować?
Tu autor coś pokręcił, to na pewno nie brzmiało dokładnie tak. Jak bez żłobaka robić coś (nie wiadomo dokładnie co) z dłutem? Bez sensu. Druga możliwość jest taka, że ślusarz się po prostu z ignoranta nabijał.
Żeby trychter był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię.
Fachowiec tłumaczy że gdyby lejek – chodzi na pewno o stożkową pokrywę przestrzeni gdzie jest membrana – miał jakąś osłonę (szoner) to by się dało, a ponieważ jego nakrętka jest radełkowana krzyżowo a doprowadzenie wody nie jest poprowadzone przez to złącze to nie da się zrobić tego przy zaworze odcinającym. Brzmi niezbyt składnie, chyba autorowi coś z wypowiedzi umknęło, żeby odtworzyć pełny sens uwagi trzeba by mieć chociaż rysunek konkretnego rozwiązania reduktora. No chyba że to dalej nabijanie się.
– No wie pan, – zawołałem, rozkładając ręce – czegoś podobnego nie spodziewałem się po panu! Więc ten trychter według pana nie jest zrobiony na szoner? Ha, ha, ha! Pusty śmiech mnie bierze! Gdzież on na litość Boga jest krajcowany?
– Jak to, gdzie? – warknął ślusarz – Przecież ma kajlę na iberlaufie!
Przecież przelew jest łączony na stożek. Nie jest to oczywiście bezpośrednia odpowiedź na pytanie Gdzie jest krajcowany?, ale na pewno była na tym połączeniu radełkowana krzyżowo nakrętka.
Zarumieniłem się po uszy i szepnąłem wstydliwie:
– Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na iberlaufie jest kajla. W takim razie zwracam honor: bez holajzy ani rusz.
I poszedł po holajzę. Albowiem z powodu kajli na iberlaufie trychter rzeczywiście robiony był na szoner, nie zaś krajcowany, i bez holajzy w żaden sposób nie udałoby się zakrypować lochbajtel w celu udychtowania pufra i dania mu szprajcy przez lochowanie śtendra, aby roztrajbować ferszlus, który dlatego źle działa, że droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje.
Teraz jasne?
Słownictwo fachowe w różnych branżach było przed wojną potwornie zaśmiecone słowami głównie pochodzenia niemieckiego. Po wojnie stworzono komisję, która zajęła się porządkami, i komisja ta wymyśliła i wprowadziła mnóstwo całkiem niezłych słów polskich zamiast tych obcych. Zastępowano również słowa pochodzące z innych języków, na przykład rosyjskie. Część starych słów jednak pozostała w potocznym użytku – mało kto wie dziś co to jest holajza, ale większość ludzi zamiast strug mówi hebel.
O właśnie, hebel. To jest całkiem bezsensowne zapożyczenie z niemieckiego, bo po niemiecku narzędzie do strugania drewna nazywa się Hobel, a Hebel to dźwignia.
Dziś język fachowy mamy znowu bardzo zaśmiecony, tym razem jednak wyrazami przejętymi z angielskiego. Może znowu jest czas na jakąś komisję językową?
PS: Jeżeli ktoś ma lepsze pomysły co do tłumaczenia to bardzo proszę o podanie ich w komentarzach.
No, mamy przetłumaczone!
I całą tajemniczość diabli wzięli!: ((
aaa, pan Julian niezłą zabawę sobie urządził pisząc ten tekst ! 🙂
A jak mi woda ciurkała z kranu, to kazali wymienić baterię i na tym się skończyło….. bo czasy mamy takie, że się nie naprawia, tylko wyrzuca i PKB nam od tego rośnie 🙂 OOOO, a gdzie nasz specjalista od podnoszenia PKB, Stanem zwany?
Witam: ))) Stan?? Może gdzie uświerkł, niebożę!: (
Szacunek, Mistrzu Incitatusie – za wolę, wiedzę i umiejętność. Nie żebym w 100% zrozumiał…
To nie ja…! Znaczy ja, ale zerżnąłem!: (
Jak zwykle!!: ((
Wiedźminka uciekła, Tetryk zamilkł, Quackie lochbejtel krypuje….Trza iść spać.
Dobranoc: )))
Dobranoc. Miałeś rację, Senatorze, idę się przespać z pomysłem…
Ja mam zawsze rację, tylko ludzkość, nie wiem czemu, jakoś w to nie chce uwierzyć!: (
Uciekłam wzywana na pomoc i nie było to zajęcie z hydrauliki. Tak czy siak… imponujący wykład acz, w moim przypadku, zupełnie niepojęty. Bardzo sie cieszę, ze te straszne słowa zostały zastąpione ludzkim językiem 🙂
Dodam, że podobne komisje usiłują obecnie spolszczyć anglojęzyczne terminy, zwłaszcza częste w informatyce. Najbardziej podoba mi się próba spolszczenia urządzenia łączącego różne elementy (ang. interface) zwanego u nas interfejsem jako międzymordzie.
Witaj: )) No, po I wojnie, jak nam już najjaśniejsza Rzplita wzięła i nastała, to dopiero takie komisje miały roboty. Przypomnij sobie (jak Borchardt wspomina) sterbombramsztaksel, chociażby!: ) Co się dziwić, że wszystkie żagle próbowano spolszczyć na „wiatropędy”!: )
Dzień dobry Senatorze…. nie wiedziałam ! 🙂
Ja to u Borchardta znalazłem: ))
Witaj Tetryku…. prześliczne to międzymordzie ! gdybym jeszcze widziała jakiś związek z pracą tego urządzenia…..
Ma dawać buzi czy co ? 🙂
Dzień dobry: ))
Na jutro zaplanowałem zamieszczenie instrukcji samodzielnego montażu kompletu mebli z Ikei! Proszę spać spokojnie, jak wiadomo ta słynna firma wszystko robi z zapałek i z deszczułek po lodach na patyku toteż instrukcja specjalnie trudna być nie powinna.
Chyba żeby była…: )
Aha, szykować należy wszelkiego rodzaju wkrętaki 😀 Dzień dobry:)))
Dzień dobry: ))) Wkrętaki?? Po co, na meble z Ikei klej biurowy wystarczy!: )
Dzień dobry 😀 To ja se o tej droselklapie poczytam na spokojnie w domu. Może uda się więcej zrozumieć ❓ 😆
Witaj Skowronku …. myślę, że masz wielkie szanse! :)*
Witaj 😀
Dzień dobry !:) Już się cieszę, że nie mam mebli z Ikei i nie zamierzam ich kupić…
.. mała rzecz, a cieszy od rana 🙂
Zawsze podziwiam tych Szwedów jak to potrafią takie badziewie ludziom jako superwynalazki wcisnąć, że o wzornictwie już nie wspomnę, boć mebelki te wychuchane siekierą pijanego drwala i to, psiakość, po ciemku!: ((
Dzień dobry :)Szanowny Tetryku,piszesz bzdury kosmiczne w temacie rozwalania drabinki NIGDY ! podkreślę jeszcze raz ,NIGDY !!! nie zastosowałem metody kasowania wpisów ,którą opisałeś ,a o której to metodzie nie miałem do tej pory bladego pojęcia .Ja sobie wypraszam robienie ze mnie szkodnika i V Kolumny .Ja w ogóle nie dotykałem się do kosza poza jednym przypadkiem ,kiedy to TY sam kazałeś mi usunąć szkice .Uważam ,że wywalanie tych bzdur jako tematu blogowego jest nie fair ,bo mogłeś łaskawie najpierw mnie spytać czy Twoje fantasmagorie są prawdziwe .Nie mam pojęcia dlaczego drabinka się Wam rozwala i biedne osierocone wpisy musisz w pocie czoła ratować od zagłady ,ale to nie moja zasługa ,dodam jeszcze ,że zawsze chodzę jako nielogowany po blogu i jako taki nie mam dostępu do kosza ,loguje się tylko wtedy ,kiedy zakładam temat .
Napiszę to wprost ,jeśli nie życzysz sobie mojej obecności na blogu ,to wystarczy powiedzieć ,ja się nie obrażę ,po prostu pójdę sobie ,nie musisz stosować wymyślnych drabinkowych podchodów .
Dzień dobry… Misiu.. mnie zamurowało.. Klawiatura z wrażenia się zacięła..
A w życiu.. Tetryk nie miał złych intencji.. Ja też żartowałam. Jeśli się czujesz urażony to ja z całego serca i baaardzo przeeeepraszam.
To prawda Skowronku ! nie ma wątpliwości, że Tetryk nie miał żadnych podstępnych zamiarów, to jest w ogóle niemożliwe ! 🙂
Ja nieraz coś tam psowam.. 😀
Kto jak kto… ale NIE TETRYK 🙂
A pewnie ,że się wkurzyłem kiedy misię amputuje takie niecne procedery ,nie chcę przeprosin ,bo nie czuję się urażony ,tylko wkurzony ,a tym bardziej Ty Skowronku nie masz mnie za co przepraszać ,po prostu kompletnie nie wiem o czym się do mnie rozmawia ,tym moje wkurzenie jest bardziej wkurzające
Byś się może w coś ugryzł??: )
hi,hi.. Misiaczku, bo kochany Tetryk zapomina, że ma wokół samych komputerowych samouków 😀 Jak se nie wezmę tego co do nas pisze na logikę, to ni w ząb nie zrozumiem:)))
Nie denerwuj się, a psowanie drabinki dotyczy nas wszystkich, a nie tylko Ciebie.. Się uśmiechnij i po problemie 😀
Nie da się ukryć, że mnie, podobnie jak Ałłę zamurowało!
Przyjmij moje przeprosiny, Tetryku!!
Aluzję paniał ,namieszałem ,przepraszam ,nie powinienem być taki napastliwy ,przepraszam jeszcze raz .
Ech. Ty!! Żebym Cię tak nie lubił jak lubię, to jak bym gwizdnął Misiaczka w oczodół…!!!: )))
PS A 'aluzja” po rosyjsku to namiok!!
Zemsta jest jednak słodka!: )
Wal ! Nie żałuj:)
: ) Tak będziesz wyglądać!
Za karę dwa kolejne odcinki powrotu Misia z chlajparty proszę!
Witaj Misiaku ! Tetryk na pewno Ci odpowie, a ja ZAPEWNIAM Cię, że jesteś Wyspiarzem ” całą gębą” i Twoja obecność daje nam dużo radości i satysfakcji. Dajcie sobie Panowie po razie jeśli tak trzeba i niech to będzie tylko wypadek przy pracy …dobrze ?
Kochamy Cię Misiu stale i niezmiennie !
Nooooo… Cholerka 😀
Popatrz, a to dopiero śpas…. a drabiną to się przecież Senator przykrywał ! … w rowie co prawda i dawno temu 🙂
.. nieogrzewanym 🙂
Co ja poradzę jak mnie się zawsze nieogrzewany trafiał??: (
Senatorze… moja Migotka bawi się moim butkiem! Kot, nie dość, że podgryza, liże mnie po twarzy, to jeszcze za buty się wzięła! spsiał mi kot doszczętnie ….
Duchota straszliwa, a ja muszę w miasto…. poproszę o wyrazy współczucia
Dzień dobry 🙂 Widzę jakieś nieporozumienia, ale już po wszystkim? Mam chwilę wolną darowaną mi przez gości, którzy wyszli na miasto po zakupy bo jutro rano wyfruwają. Wiedźminka pisze o swoim kotku i zaraz pomyślałam jak ten mój, którego dostanę we wrześniu będzie się zachowywał… Ale ważne, że będzie w domu przy mnie coś żywego, bo czasem czuję jakąś pustkę…

Każdy kot zasługuje na dobry dom i dbały personel!!: ))
Koty są nieprzewidywalne…. moim znajomym zalecono sprowadzenie drugiego kota, żeby uspokoić pierwszego z ADHD. Pomogło :)…. Mały kot to jest prawdziwa zabawa… i radość Bożenko ! :)*
Moje oba skarbusie warczą jak psy, gryzą jak psy, liżą mnie jak psy i skąd to u nich, przecie nie mają z kogo przykładu brać! Sadza ostatnio układa się na poduszce obok mojej głowy. Na wznak!!
Co to się wyrabia: ))
Ja już dwa razy byłem i znowu na pół godziny muszę!: ((
Wróciłem! Jeszcze takie dwa dni a zdechnę ja i pchły moje!: ((
Uroczo sikasz 😆
Pod drzewem?? : ))
Óczkami:)))
Óczkami pod drzewem??: ))
Sęk..:)))
Ja też wróciłam… ależ lunęło ! pół pokoju mi zalało deszczem, kurcgalopkiem wracalam i całe moje szczęście….:)
Dzień dobry! Rano pojechałem kolejką do jednego z ościennych miasteczek i złapała mnie burza, pierwszy, najgorszy chlust deszczu, pomiędzy kolejką a najbliższym schronieniem. Bluzę, czapkę, koszulkę jeszcze suszę 🙂
Bluzę?? Czy Ty aby nie przesadzasz z ilością odzieży? Warstwami na cebulkę to zimą!:)
Miałem w plecaku bluzę (kurtki i parasola jakoś nie), to ją założyłem, żeby pod spodem mniej zmoknąć. I rzeczywiście, koszulka w drodze powrotnej była już PRAWIE sucha. Nie na tyle jednak, żeby nie nadawać się do suszenia w domku.
A widzisz, gdybyś bluzie dał spokój to choć jedną sztukę odzieży miałbyś suchą…a tak?: )
Ale bluzy bym nie założył na gołe ciało zamiast koszulki, i to jest główny problem : (
Niby czemu nie? Dziś wszystko uchodzi…nomen omen – na sucho!: )
Żebym ja się jeszcze miał czym chwalić spod tej bluzy, jakimś futrem czy czymś tam, ale nie mam 🙁
Cienko z rodowymi sobolami?: ) Nie przejmuj się, jest wiele innych dowodów na to, że człowiek jednak pochodzi od małpy!: )
O! Ja jestem gospodynią!!! Słyszeli?? Znaczy czytali?? 😆
Się mnie proszę słuchać!! Nnnno!
A TAK na poważnie – WSZYSCY JESTEŚMY GOSPODARZAMI 🙂
……Chyba, że ktoś akurat w rowie….Ale się – jakby co – go otrzepie, żeby nas godnie reprezentował…: )
😆 … też 😆
No!: )))
Ufff… Nie wiem czy mi wypada, ale chyba tak, bo to ja byłem najczęściej niezadowolony z nowej formy bloga i wszelkich na nim nowomodnych „wynalazków”, jak zwykłem te wymysły samego Szatana nazywać i niejednokrotnie dawałem temu wyraz. Powoli mi niechęć przechodzi, a już używanie przeze mnie Zazulek najlepiej o tym świadczy!
Tetrykowi winien jestem przeprosiny za moje czasami dziecinne zachowanie i przyznaję, że choć ja sam jestem wręcz przykładowo nieprawdopodobnie spokojnym człowiekiem, to On mi jednak prawie dorównuje!: ))
PS Żółtych uśmiechów jednak nadal nie cierpię!: )
PPS Nie cierpię nie cierpieć!
Mogę odpowiedzieć tylko jednym: duużym żółtym uśmiechem
: ))))))))))))))
Zawsze w Ciebie wierzyłam Senatorze:))))))))
Hmmmmm.. zażenowanym, cycóś!: )))
Raczej mało prawdopodobne:))))
Tu miało być! TU!!!!!!!
Fakt……: )))
Dzie polazło, no dzie, pytam!!
Dzie napisał tam i polazło:)))
A nie, to ten wynalazek nawala!: ))
Tiaaa:))))
Podlałem ogródek…..niech kto odmówi pacierze…: (
Przecież jutro będzie padać, więc ?
Gdzie? U mnie nie, a ziemia jak popiół!: (
Dobranoc:)))
PS U mnie tylko 25 stopni było.. Cieplutko, nie powiem:)))
Dobranoc: )))
A ja trochę popracowałem, tak dla odmiany, ale już jestem. Mam nadzieję, że co się ma z nieba wylać, to się w nocy wyleje, bo powtórki z dzisiejszego oberwania chmury wolałbym nie powtarzać.
Aha, czy u Wiedźmy wszystko w porządku? Tam się koło południa ponoć oberwało lepiej niż u nas?
Zdaje się, że (prawie) wszystko OK, kurcgalopkiem się ratowała – patrz wyżej 😉
Patrz, że mi umknęło! Jak tylko pół pokoju, to jeszcze w miarę, mam nadzieję, że nie jest to jedyny pokój…
Zdążyłam zanim parkiet stanął dęba ! suszenie ręczników to w tej sytuacji wprost przyjemność ! Woda się wlała przez otwarte drzwi balkonowe, a próg jest całkiem wysoki ….
Tylko jeden pokój zalało, w porę wróciłam, by zamknąć balkon:)
lało dosłownie jak z cebra, dawno czegoś takiego nie widziałam 🙁
A Senatorowi duża buźka ! może taka ? :Love-Gift:
Jutro ma u Ciebie pokropić, za to w środę porządniej popada…. o ile prognoza sie nie zmieni 🙂
A kiedy ja trawę skoszę? Bo mokrą kosiarka to skręca, ale nie kosi 😛
W tzw. międzyczasie Kwaku 🙂 nie będzie lało bez przewy:)
Ech, mam nadzieję, że międzyczas będzie wystarczająco długi, żeby trawa wyschła. Dobranoc!
Dzień dobry:)))
Dzień dobry 🙂 Goście pojechali, a ja przywracam wszystko do normy. Czeka mnie trochę pracy, ale wpierw kawa. Kto za mną wypije? :Movie-Time:
Dzień dobry: )))
Misiu!!! Zmieniaj wycieraczkę!!
Dzień dobry. U nas ledwo siąpi.
Dzień dobry. U nas póki co schnie 🙂