Brednia na temat stosunków płciowych między głupcami. Idiota zdradza żonę-kretynkę z głupkowatą kochanką. Głupkowata, porzucona przez idiotę, wkrada się do jego domu jako panna służąca. Do tego samego domu przyjeżdża z Kongo kolonista francuski, który szuka swojej żony. Kolonista jest ojcem chrzestnym żony pana domu – ale żona wydaje się być znacznie od niego starsza (prawdopodobnie Żydówka, która ochrzciła się na starość). Kolonista wygłasza małą mówkę na temat sadyzmu i zachęca do bicia kobiet. Jakiś chudy, blady pan wchodzi bez powodu, mały chłopiec udaje niemowę, wszyscy inni mówią dużo, a Bóg milczy i nie ciska piorunu na scenę Teatru Małego. Groza rośnie. Strach ściska za gardło. Wychodzimy z teatru i płaczemy z radości. Paru widzów tańczy i śpiewa dziecinne piosenki. Strasznie przyjemnie, że sztuka się skończyła. Publiczność przypominała mi pewnego wariata, który bił się w głowę młotkiem żelaznym. „Przecie to pana musi boleć” – mówi mu lekarz. – „Tak – odpowiada wariat – ale co to za rozkosz, kiedy przestanę?”.
Aktorzy, którzy grali tę sztukę, bili nas młotkiem po głowie z całym zapałem i zawziętością. Pan Fritsche użerał się o każde słowo z suflerem i w końcu zawsze go przegadał. Mówił on podobno zupełnie inne rzeczy, niż to było umówione, i podobno zmienił całą sztukę. Pani Modrzewska próżno wysilała całą swoją umiejętność aktorską i inteligencję, żeby wydobyć coś ludzkiego z Panny służącej. Człowiek, który ośmielił się grać przybysza z Kongo, powinien być zmoczony smołą, unurzany w pierzach i wysłany z powrotem nad rzekę Kassai do Stanley Poole.
Muzyki nie było. – A szkoda, bo przyzwoity, bardzo głośny jazz uczyniłby tekst sztuki znośniejszym do słuchania.
« Złudzenia popularności | Katherine Mansfield (1888 - 1923) » |
01
sie 2012
Antoni Słonimski, Recenzja „Panny służącej” C. M. Hennequina
8 września 1925 roku
Witam:)) Nie przepadam za jazzem czyli mnie osobiście tekst owej sztuki znośniejszym by nie był:))
Czytałam kilka recenzji p. Słonimskiego i szczerze przyznam, iż mnie ogromnie rozbawił 😀 Tyle odwagi i tak szczerze, bez owijania w bawełnę.. pastwić się (?) 🙂 Nie potrafiłabym, w życiu:)))
Magdalena Samozwaniec wspominała, że Słonimski był postrachem autorów i aktorów. Recenzując marną sztukę pt. ” Rusałka” mylił się ciągle i pisał ” Usrałka”)….
Najkrótsza recenzja:
Teatr Letni: „Ćwiartka papieru”, komedia w trzech aktach Victoriena Sardou; reżyseria Stanisława Daczyńskiego
„To nie była ćwiartka papieru. To była rolka.” 🙂
.. genialne… 🙂
I pomyśleć, że są tacy, którzy potrafią stwierdzić, że to JA bywam złośliwy!! To Słonimski kto??: )
Coś Panów łączy:)))
Niewątpliwa inteligencja 🙂 !
🙂 Pewne..!
i nie tylko:)
A wiwogóle to Miral i Tośka gdzie??
Bożenka może odpowie…
Witam Wieczorkiem i już odpowiadam. Miral bardzo zapracowana, czasem pisze na innych blogach, ale też niewiele. Jednak przypomnę jej o Wyspie, bo pewnie zapomniała. Tosia prawie nigdzie się nie odzywa. Kilka razy widziałam ją u Czarra, a tak w ogóle, to wykorzystuje piękną pogodę i w domu nie siedzi, albo ma gości. Ja też miałam się wcześniej odezwać, ale też dostałam gości, którzy właśnie wyszli.
Tosia ogłaszała, że na miesiąc odcina się od komputera! Mam wrażenie, że minął już nie tylko miesiąc. A Miral ? nie wiem…
A tak napisał o tej sztuczce Boy, mój ulubiony w swoim „Flircie z Melpomeną ”
” Nowoczesna farsa francuska miałaby prawo ubiegać się o słynną nagrodę cnoty im. Monthyona. Podczas gdy poważna literatura całej Europy jak gdyby podała sobie ręce, aby, idąc w ślady autorów Nory, Ojca i Kreutzerowskiej sonaty, podgryzać u samych podstaw istotę małżeństwa, ona jedna, ta okrzyczana, spotwarzana farsa francuska, z męską odwagą broni niewzruszalności tej starożytnej instytucji. I chociaż jej bohaterom zdarza się w akcie drugim ślizgać nad samą krawędzią przepaści, akt trzeci kończy się zawsze triumfalną apoteozą ogniska rodzinnego: apoteozą, której przyświeca ewangeliczne hasło: przebaczenie, zapomnienie, pojednanie. I to drugie, mniej już ewangeliczne co prawda, że co nie wyszło na wierzch, to się nie liczy.
Na tej to ostatniej zasadzie opiera się szczęśliwy finał Panny służącej, w którym pani Legris po szeregu gościnnych występów w krainie Cytery] pod pseudonimem Nelly Rosier podaje rękę dawnemu mężowi do nowego życia, zaś pan Lebrunois odnajduje świeże uroki w osobie młodej żony, przeobrażonej szczęśliwie dzięki fachowym radom tejże samej Nelly. Jak się to wszystko odbywa, radzę każdemu, aby się poszedł sam przekonać; streszczać farsę francuską byłoby zadaniem równie niewdzięcznym, co np. wykładać ex cathedra technikę… pocałunku.”
Drwina ? owszem, ale jaka subtelna:)
Ponoć bali się ówcześni aktorzy i reżyserzy obu panów 🙂
Dzień dobry! Dojechaliśmy, dolecieliśmy i jeszcze raz dojechaliśmy, a teraz dochodzimy. Do siebie.
Jestem już w domku, przynajmniej do niedzieli, potem – się zobaczy.
Recenzja bardzo ładna : )))) jazz byłby całkiem na miejscu, ale może właśnie francuski, stosownie do kraju pochodzenia farsy? Przypomina mi się z kolei odpowiedź (chyba Tuwima?? A może właśnie Słonimskiego? Proszę mnie poprawić, jeżeli ktoś pamięta!) polemiście, czy też recenzentowi: „siedzę właśnie w ustronnym miejscu i mam przed sobą Pańskie dziełko. Za chwilę będę je miał ZA sobą…”)
Dzień dobry: )
Witaj Kwaku…. autorem cytowanej odpowiedzi na zjadliwą recenzję był Bruno Jasieński 🙂
Też się potrafi znaleźć, nawet w ustronnym miejscu! 🙂
Goethe napisał kiedyś długi list do pewnego hrabiego i w post scriptum dodał,że przeprasza za ten długi list, ale nie miał czasu napisać go krócej :)!
Aaa, to mi przypomina Wańkowicza, cytującego polityka, bodaj czy nie francuskiego, który ponoć powiedział „Żeby przygotować się do przemówienia pięciominutowego, potrzebuję trzech dni, piętnastominutowego – cały dzień, a dwugodzinne mogę mówić z marszu!”
Odpływam, do lepszego jutra:)
Snu zdrowego..
Dobranoc: )))
Dobranoc w tym zimnym kraju 😉
Piękny wiecżór z księżycem jak złota piłka 🙂 i przyjemnie chłodno nam było na spacerze:)
Dobranoc więc, jeszcze zdążyłam przed zapaleniem lampki 🙂
Uprzejmie informuję, Bożenko, że zapalenie lampki przez Wiedźminkę nie oznacza automatycznego zakazu odzywania się. 🙂
Przynajmniej tak zapamiętałam ze Starej Wyspy. 🙂
Zdaję sobie z tego sprawę, Jasminko, ale lubię być zdyscyplinowana (trudny wyraz do pisania) i nie pisać po „dobranocce” 😀
A ja nie, Bożenko. 😆 :*
Zasady są po to, żeby je łamać. 😆
No cóż, jestem krócej mieszkańcem tej wyspy, Jasminko, więc to ja powinnam się do Was dostosować, a nie odwrotnie. Jest takie przysłowie o wronach, na pewno je znasz.
A tam. 🙂 W naszej różnorodności wszak siła. 🙂 Nie wlezę między wrony które każą mi krakać jak i one. 😆 Dlatego tak TU mi dobrze, bo niczego wszak nie muszę. Mogę być sobą. 🙂 My wszyscy możemy. :):*
Bożenko, Ty zapuściłaś juz na Wyspie solidne korzenie i bujne listowie, więc możesz sobie szumieć swobodnie 🙂
Słusznie prawi Waćpanna… nie było i ma takiego zakazu 🙂
Ostateczne, CHYBA, Dobranoc. 😆 Jak Misiek wróci będę miała z kim rozrabiać wśród nocnej ciszy. 😆

Dzień dobry:) Witam powróconego p.Q 😀
Do siebie, jak czytam, na pewno już doszedł:)))
Jasminko 🙂 zawsze, a może prawie zawsze, są wyjątki.. Armstronga nie da się nie lubić:)))
Dorzucę anegdotkę:)
Któregoś wieczoru Bernard Show przyszedł do teatru trochę spóźniony, już po rozpoczęciu spektaklu. Poproszono go, by skierował się do swojej loży i cicho zajął miejsce.
– A co, widzowie już śpią? – zapytał Show. 😀
Ostatni raz w dniu dzisiejszym recenzja p.Słonimskiego 😀
Teatr Polski: „PORUCZNIK PRZECINEK”, groteska satyryczna w 3 aktach (14 obrazach) Franka Maara; teksty piosenek Jerzego Paczkowskiego; inscenizacja i reżyseria Janusza Warneckiego; muzyka Romana Palestra; dekoracje Stanisława Śliwińskiego
Porucznik Przecinek nie jest przecinkiem. To raczej bezmyślnik. Wykrzyknik, jeśli chodzi o nudę i znak zapytania, jeśli chodzi o powodzenie. Z punktu widzenia artystycznego sztuka jest poza nawiasem. Muzyka była cudzysłów. Dwukropkiem byli Brochwiczówna i Bodo. Oboje znaleźli się w kropce. Tempo przedstawienia było wielokropek. Reżyser był łącznik. Całość średnik. Dla dyr. Szyfmana jest to znak przestankowy
lecę się drzymnąć 😆 może się uda..
Dzieńdoberek Wyspiarze 😀 Ale mi się dziś pospało! Do samej szóstej. Ale kiedyś trzeba odespać gorące noce, prawda?
Hmmm… gorące noce… 😉 Witaj wyspana Bożenko:)))
Dzień dobry: )))
Dobry.. Niech będzie:)
Noooooo!!: ))))
Dzień dobry niech będzie Senatorze.! :)małomównyś ostatnio, a żal 🙂
Dzień dobry ! ..niech będzie… przyłączam się do inwokacji :)!
Dzień dobry. Wczoraj się pożegnałem „w tym zimnym kraju”. Zdaje się, że pogoda zareagowała na prowokację 🙂
Witaj Kwaku… na jutro obiecują mi 22 stopnie i deszcz… nie wiem, czy nie powinnam się cieszyć z dzisiejszego gorącego dnia ? 🙂
Och, obiecanki cacanki, a jak będzie, to zobaczymy. Deszcz czy burze? W sensie że będzie padać w sposób ciągły, czy że lunie raz, a dobrze, a potem będzie schło? Bo ja kojarzę w Twoich okolicach raczej prognozę burzową wczoraj?
Dzień dobry. 🙂
Dobry i cieplutki 🙂
Witaj Quackie. 🙂
Cieszy, że wróciłeś cały pełen wrażeń, za dzielenie się nimi dziękuję. 🙂
Co do Pana Lajkonika „po turecku” to nie miałam na myśli pisania w tym języku, ale tylko i wyłącznie wysłania naszych ulubionych bohaterów tamże. 🙂
Ha, nie będę ich wysyłał do Turcji. Mam lekką pustkę w głowie, więc nawet nie potrafię powiedzieć, czy dokądkolwiek ich wyślę…
Wczoraj był symaptycznie spokojny dzień… 25 stopni max, lekki wiaterek…piękny letni dzionek. Dziś… grzeje mocno.Moja Ami wytrzymała 20 min. spaceru… ja też, teraz pies dyszy, a ja sie nawadniam 🙂
U mnie upał jak i wczoraj, ale zapowiadają zmiany. Zobaczymy.Jak to Mówią Rosjanie – posmatrim, uwidim.
U mnie idealna pogoda dziś. Ciepło i wiaterek. Czego i Wam życzę.:)
Mamy zwycięstwo:)) I co nasz Senator na to?? 😀
Ja się cieszę 🙂 a powędrowałam piętro wyżej 🙂