Po kilku dniach pan Piecyk sam mnie zaczepił na ulicy i rzekł:
– Zeszłą razą zaznaczyłem parę słów na konto niejakich Piastuszkiewiczów, które mieli się zostać za pierwszych naszych królów. Dzisjaj słuchaj pan dalej:
Faktycznie, Cyryl i Metody nie nabili Piasta w karafkie i tak Zyziek, jak i jego dzieci szczęśliwie u nasz panowali, ale pierwszem legularnem królem się został prawnuczek Miecio – i w taki sposób możem go sobie zapamiętać jako Mieczysława numer jeden.
W tem miesiącu zmuszony jestem zaznaczyć coś niecoś na konto wyznania religijnego naszych pradziadków, czyli przodków.
Nie ma co przy tem kołować i ogródkiem chodzić, śmiało i otwarcie musiem sobie powiedzieć, że te nasze przodki w ogólności chomonciaki, czyli żłody niepiśmienne byli, kościołów także samo jeszcze nie posiadali i do bożków się modlili.
Bożki, czyli bałwani, to byli drewniane albo kamienne faceci, zarządzające słońcem, wiatrem, deszczem i inszem gradobiciem. Sam najważniejszy między niemi był uskuteczniony z dębowej szczapy i cztery oblicza posiadał. A nazywał się Światowid, dlatego że niby jednocześnie na cztery strony świata czterema parami wypalonych w drzewie oczów kapował.
Dzisiej wiemy, że to wszystko był puc, ale ostatecznie wstydu nie ma, bo wtenczas nie tylko u nasz, ale i za granicą do bożków nabożeństwa się odprawiali. W takiem na przykład mieście Rzemie boginia się znajdowała, cielesna blondyna, nazwiskiem Wenus. Krugom goła chodziła i jak się z inszemy bożkami prowadziła, najlepszem dowodem to, że na te pamiątkie tak zwane niedyskretne choroby pod jej wezwaniem do dzisiej egzystują.
Nasz drewniak Światowid nie był może taki przystojniak, ale za to publicznej opinii nie miał.
Ale koniec końców poznali się nasze na bałwanach. Dowiedzieli się o tem szkopy i koniecznie chcieli naszych pradziadków chrzcić. Wtranżalali się do nasz na Ziemie Odzyskane i co i raz chrzciny urządzają.
Ale nasze przodki skapowali koniec końców, że ich przy tem w kant nabijają. Bo to było, uważasz pan, tak. Jak ochrzcili partie pradziadków, to jem bożków zabierali, żeby się więcej już do nich nie modlili. Ale patrzą te nasze przodki, że szkopy oprócz bałwanów meble także samo jem z domu wynoszą, na platformy układają i do Berlina wysyłka idzie. Widzą pradziadki, że nieklawo, spomknęli się wtenczas z Czechami i mówią: „Chrzcijcie nas wy!” A trzeba szanownemu panu wiedzieć, że Mietek Piastuszkiewicz był już chłopak po wojsku i w kawalerskiem stanie, jako królowi, nie wypadało mu figurować. Przygruchał sobie jedną Czeszkie, niejaką Dąbrowszczankie, na zapowiedzie dał i w krótkiem czasie się z nią ochajtnął.
Jak się to stało. Dąbrowszczanka – osobistość nabożna, nie miała życzenia, żeby rodzina męża w charakterze ciemnej masy do bożków pacierze mówiła, napuściła Mietka i zaczęli się ogólne chrzciny.
A teraz możem sobie łatwo wyobrazić, co się wtenczas w całem kraju działo. Bo skoro jeżeli, jak mój koleżka córkie w Stalinogrodzie chrzcił, trzy dni goście pijane w dym chodzili, to jako ludzie po szkołach kształcone wszystko jawnie widziem, jakbyśmy same w tamtem czasie żyli i w charakterze kumów albo zwyczajnych gości na tych chrzcinach się znajdowali, rozróbka musiała być pierwsza klasa.
Dosyć na tem, że chrzciny przeszli planowo, a Niemcy nic o tem nie wiedzieli. Przyjeżdżają za parę tygodni do Jeleniej Góry czyli tyż do Wałbrzycha, detalicznie panu nie powiem, i mowę zawalają do Mietuchny, że w dalszem ciągu zamierzają chrzciny nam wyprawiać. A Miecio z gośćmi w śmiech:
„Kogo będzieta chrzcili, kiedy to wszystko ochrzczone?”
„Na czysto?”
„Na sto procent, niech ja skonam!”
„No, dobrze – mówią Niemcy – a bożki dlaczego stoją?”
„Dla chaseny, czyli towarzyskiej draki żeśmy ich zostawili, żeby was na wodę napuścić!”
I w charakterze dowodu rzeczowego jak nie gwizdnie Mietek Światowida w jedną mordę, jak nie sztachnie w drugą mordę, w trzecią, w czwartą… A Dąbrowszczanka z wierzchu bożka parasolką.
Widząc to reszta gości, z czem kto miał pod ręką, leci grzać bałwanów. W trymiga porozbijali ich w drobny mak. Byliby zniszczyli wszystkich co do sztuki, żeby nie to, że warszawiacy, co na tych chrzcinach tyż byli, wyszabrowali większe partie bożków i opychali do Kowna Litwinom, którzy jeszcze przez czas dłuższy za poganów chodzili.
Widzą Niemcy, że krewa, kropidła pod pachy i chodu za Odre i Nyse!
Wiech „Helena w stroju niedbałem”
Stalinogród w Polsce! To były czasy!!: )
Tak swoja drogą to się nieraz zastanawiałem kto napuścił Morcinka by propozycję tej zmiany nazwy Katowic zgłosił! Jaki on był taki był, ale sam z siebie tego nie wydusił!!
Nie wiedziałam, że to była propozycja Morcinka ! On mi się kojarzył wyłącznie z „Łyskiem z pokładu Idy „…
On on, tylko że sam z siebie to on raczej tego nie wymyślił, ale że to pisał o Śląsku różne produkcyjniaki to pasowało by to on z tym wylazł. Województwo katowickie stało się stalinogrodzkim!
Początkowo Stalinogrodem miała być Częstochowa!!
A tu za ciotką Wiki:”…Z okręgu bielskiego sprawował mandat poselski do Sejmu PRL I kadencji (1952–1956). Został wmanewrowany w inicjatywę zmiany nazwy Katowic na „Stalinogród” po śmierci Stalina w 1953. Niesłusznie obiegowa opinia przypisuje Morcinkowi „autorstwo” tego niechlubnego pomysłu. W rzeczywistości Katowice przemianowano uchwałą Rady Państwa i Rady Ministrów o uczczeniu pamięci Józefa Stalina, podpisaną 7 marca przez Bolesława Bieruta i Aleksandra Zawadzkiego. Natomiast sesja Sejmu, podczas której Morcinek odczytał „wręczoną” mu kartkę z „prośbą” zmiany nazwy miasta, odbyła się dopiero 28 kwietnia, a więc po prawie dwóch miesiącach administracyjnego funkcjonowania Stalinogrodu. Cała sytuacja spotkała się z dezaprobatą ludności Katowic i brakiem zrozumienia dla wcześniej bardzo lubianego i cieszącego się dużym szacunkiem na Śląsku pisarza. Odtąd niesłusznie i krzywdząco uważa się go za „ojca-założyciela” Stalinogrodu. Miał natomiast podsumować wcześniejszy pomysł nadania nazwę Stalinogrodu dla Częstochowy słowami „… czy może odtąd ludzie mają się modlić do Matki Boskiej Stalinogrodzkiej?…”
No proszę…. to się nazywa :” przyprawić komuś gębę „!
Ano, dokładnie tak!
A… jeszcze mi się przypomniało : to dzięki Morcinkowi wiem, że czeskie wpływy na Śląsku były bardzo duże…..
A to quo modo??
Witaj, Senatorze!
„jako ludzie po szkołach kształcone wszystko jawnie widziem”
– w ustach Wiecha to był żart, a teraz pełno takich jawnowiodzących 😉
Witaj, Tetryku. Kiedyś Wiecha prawie na każdym kroku można było spotkać, dziś już zapomniany, a przecież w „Kwiatach polskich” Tuwim pisał:
„…Potem to ślicznie Wiech uwieczniał,
Z daleka więc do pana Wiecha
Pełen wdzięczności się uśmiecham…
I cóż pan teraz uskutecznia?…”
Ogólnopolskie DzińDybry :)) Jak z sentymentem nie wspominać czasów ze Stalinogrodem, Chruszczobrodem oraz grodem Jarosław :)))))
Witaj, Stateczku: ))) Jarosław jeszcze stoi, a i przez Chruszczobród Mitręga w niezłej kondycji zasuwa!!!
Witajcie Panowie przemili.
… co to jest Chruszczobród ????
Znalazłam !
Tak szybko???
Jakoś się udało 🙂 zacna miejscowość, a ja myślałam, że to nazwa ” ku czci”….
Dzień dobry
Witaj, Miralko!
Jak się spało?
Witaj Tetryku 🙂 Spało się bardzo dobrze
Nie posiedzę dziś tu długo, bo już małżonek kombinuje dokąd by się tu wybrać. Gorąc jak nie wiem co i zapowiadają burze, ale jak tu w niedzielę siedzieć w domu… Także pewnie zaraz gdzieś wybędziemy…
Udanej wyprawy Mirelko ! 🙂 Masz wiernych kibiców Waszych wypraw,
Wyprawa udana była
Także Twoje życzenie się spełniło
Tylko nie wiem, kiedy będę miała czas to wszystko opisać. 
Najpierw pojechaliśmy do St. Charles (prawie godzina jazdy w jedną stronę). To stare (jak na tutejsze warunki) miasteczko. To znaczy ma ono starówkę, założoną w 1834 roku. Położone nad Fox River już dawno zwróciło moją uwagę, ale wolimy jeździć do lasu, nad wodę, czy w kaniony… Potem pojechaliśmy do Blackwell Forest Preserve. To kilka jeziorek położonych w rozległym parku. Nie obeszliśmy wszystkiego, a jedynie małą cząstkę. Za gorąco było. 32C w cieniu nie nastraja do zbyt długich spacerów…
A chciałam Senatorowi skończyć wycieraczkę o muchach
Dzień dobry. Wróciliśmy.
Co do Wiecha, to i u KIG-a w „Zielonej Gęsi” się pojawił jako postać sceniczna (Chór: „Trza toporem prać po łbiech/ Trza sposobić smolnych wiech!” Wiech: „Każdą wzmiankę człek docenia/ B. dziękuję, G jak Gienia”).
Co do wpisu i Stalinogrodu, to tak się zastanawiam, czy nie miał to być czasem prztyczek w ucho władzy – może i Stalinogród zamiast Katowic, ale nadal tam chrzczą ludzi!
Witaj Mistrzu. To zupełnie możliwe. Wiech potrafił przemycać złośliwostki.
Dzień dobry, bo jeszcze nie wieczór ! A piękny był dzionek, słoneczny i nieupalny…. 🙂
Dzień dobry: ))) Był miły, to prawda!
U nas od rana nieco skacowany. Ale już wszystko dobrze.
Mmmmm…białe, schłodzone winko się piło w ilościach nie- kacowych 🙂
Białe, czerwone i to pomiędzy, jako też szampitra, cydr, piwo ciemne i jasne, metaxę i szkocką. Na szczęście wszystko w rozsądnych ilościach i odstępach, więc pod mieszanie nie dało się podciągnąć, a kac był po winie ewidentnie, nieznaczny i szybko sobie poszedł.
Jakaś orgietka była, Kwaku ?:)
Znaczy – figury??
Jak sam nie chce się przyznać to mu hiszpańskie buty przymierzamy!: )))
PS Hermes do Ciebie pognał!
Toć pisałem, że osiemnaste urodziny chrześnicy małżonki, a że ludzi było mrowie a mrowie, to też i możliwości wypitecznych odpowiednio. Sobotniego kaca (również winnego) po piątkowej części uroczystości leczyliśmy zanurzaniem w jeziorze, i jak ręką odjął.
Mrowie a mrowie to z Chmielewskiej, z „Wszystko czerwone”!: )))
Dobrze, że winnego! Po whisky z koniakiem moglibyście jezioro wypić!!
Whisky była pita symbolicznie, jako że impreza w plenerze, a letnią porą wśród zieleni preferuję wino. Szkocką w domu i generalnie raczej w czterech ścianach.
A mrowie a mrowie owszem, z Chmielewskiej, tym bardziej że sytuacja bardzo przypominała przesympatyczny chaos z imprezy urodzinowej Alicji, minus morderstwo.
Minus?? Cóż, nie można mieć wszystkiego…
I z tym optymistycznym akcentem mówię Państwu – dobranoc!: )))
Nooo, Quacku – będzie co wspominać!
Już jest.
To i ja się dołożę do dobranocek!
No to kolorowych snów, Wyspiarze
Dzień dobry wszystkim
Dzień dobry Mirelko! Wyprawa się udała ? 🙂
Dzień dobry Mirelko! Wyprawa się udała ? 🙂
Dzień dobry.. przez Stefcia do Quackie-go, złośliwcy 😀
Komu gorąco?? Do mnie proszę, do mnie.. 😀
Dzień dobry Skowronku: )))
U mnie niezbyt, ale podobno po południu to ma być upał że hoho!!… A może nawet hohoho!!!
Witaj Skowronku….
” gdybym to ja miała skrzydłeczka jak gąska …”
Dzień dobry. Poniedziałek mocno roboczy, jak się okazuje, w domu i w zagrodzie. Wracamy do rzeczywistości!
Uuuch! Aż tu słychać to skrzeczenie….
Witam (cichutko)!
Hmm, nawet nie wiem, czy skrzeczy. Patrzy z niemym wyrzutem w oczach?
Witaj Kwaku…. pospolitość w oczy Ci patrzy z wyrzutem ? Paskuda jakaś ….
Witaj Tetryku !
nam skrzeczeć zakazano ???
Wybywam teraz na dłuższą chwilę, odezwę się, jak wrócę.
Dzień dobry ! Słonecznie i ciepło…. lato niewątpliwe:)
Witam gorąco :))) Niedługo święto E.Wedla, dawniej 22 Lipca, dawniej E.Wedel. Udaje się nam pięknie zmieniać wklęsłe na wypukłe i z powrotem :)))
Witaj: ))) Coś się musi dziać! Ruch świadczy o aktywności!: )))
Witaj :)) Wsio pławiot, skazał Pantarejew :)))
A jednak to nie ja pierwsza zaczęłam narzekać na upały.
Dzień dobry 🙂 Ale mam lektury do odrobienia, kruca bomba 🙂
Witaj Miśku.
Gdzie żeś Ty bywał jak Cię nie było ❓ Bo w to, że nawet na pomachanie czasu nie posiadałeś, nie uwierzę. 

Jak się miewają moje ulubione Harpie, że o Miśku nie wspomnę ❓
Tu i ówdzie, konfigurowałem nowego laptoka, trzy dni mi to zajęło, ale skończyłem wreszcie i wreszcie wszystko doczytałem, a zdjęcia Miralki obejrzałem nawet dwa razy :)))
Witaj Miśku ! człkiem nieprzypadkowe pominąłeś pytanie o Harpie ?
No i chwilowo jestem, ciekawe, jak długo?
Witam rozgłośnie!

Witam i ja….. troszkę mi za ciepło… ale jak ma być latem ?
Które ❓
, że grzecznie zapytam. 
Nie które, tylko JAK! 😉
Chyba, że tak. 😉
Jutro będę jadła jagody i poziomki bezwysiłkowe.
Się pochwalę cobyście mi pozazdrościli.

Poziomki bezpestkowe, to dopiero rarytas. Posypane brązowym cukrem z odrobina białego rumu karaibskiego :))
Najlepsze są i tak bezwysiłkowo-darmowo-życzliwe, Stateczku.
A jakie to są bezwysiłkowe? Nie trzeba się schylać po nie, tylko się kładzie i czeka aż urosną na krzaczku, dojrzeją i wpadną same do buzi?
Bezwysiłkowe są zrywane własnoręcznie nastoletnią kuzyneczką. 🙂 Zjechała na wakacje do dziadka nieopodal i o świcie jadą (Ona na pożyczonym od mnie dziś) rowerach do lasu na jagody i poziomki. Bym też, ale dla mnie za daleko. 🙁 W zamian za użyczenie pojazdu zostanę obdarowana. 🙂 Uwielbiam jagody i poziomki najbardziej ze wszystkich mięs i warzyw. 😆
PS: Skorzystałam z okazji i zrobiłam sobie smutno. Pomyślało mi się, że jeszcze niedawno marne 20 kilka kilometrów (w jedną stronę) dałabym radę przejechać na rowerze bez problemu a dziś… A tam… 🙁
Aha. Coś jak „ze wszystkich łakoci najbardziej lubię… boczek”.
To mi się kiedyś zdarzyło : leżeć na trawie i zjadać poziomki…było to trochę temu, w Wolińskim Parku Narodowym… W życiu nie jadłam lepszych ! 🙂
Dzień dobry ponownie. Jak nie upał, to… całkiem przyjemnie. Co nie zmienia faktu, że biegać w różnych sprawach się biega.
Się biega? To może rower mógłby pomóc?
Biega się metaforycznie, czasem samochodem, czasem nogyma, a czasem faktycznie rowrem. Ale nie wszędzie jest go przypiąć na czas załatwiania owych spraw.
Chłodny wieczór. 🙂
Dobranoc i do jutra Kochani.
Dzień dobry Wyspiarze!!!!
Jest lato i jest gorąco
Czyli wszystko jak być powinno 
Nikt się nie zgłaszał na nową wycieraczkę, to pokażę Wam te „muchy” dla Senatora
Zapraszam na pięterko