« Busse Woods i kaniony OGÓLNE CHRZCINY »

Sny o bogactwie – cd.

Wink     

Leżałem w odległości trzydziestu kroków od niego i wiedziałem, że mnie nie może dojrzeć, bo w głębokim cieniu zbocza panował nieprzenikniony mrok. Nie odezwałem się więc. Drugi mężczyzna  zjawił się w oświetlonych drzwiach chaty i po chwili szli już obaj w moją stronę. Zatrzymali się w odległości dziesięciu kroków ode mnie i jeden powiedział :

– Sza ! Słuchaj !
Moja sytuacja nie mogłaby być gorsza, gdybym był zbiegiem ukrywającym się przed wymiarem sprawiedliwości i gdyby naznaczono wysoką cenę na moją głowę. Górnicy siedli chyba na jakimś głazie, chociaż w gęstej ciemności nie byłem pewien, co robią. Jeden powiedział :
– Słyszałem hałas, tak, jak teraz siebie słyszę. Coś mi się zdaje, że gdzieś tam…..
Kamień świsnął tuż obok mojego ucha. Przywarłem do ziemi i starałem się upodobnić do znaczka pocztowego; pomyślałem, że jeśli drugi raz rzuci chociaż trochę celniej, usłyszy prawdopodobnie głośniejszy hałas. W duchu przeklinałem ukradkowe wyprawy. Przyrzekłem sobie, że ta będzie moją ostatnią, choćby Sierra Nevada były wzdłuż i wszerz poprzecinane wapiennymi żyłami. Potem jeden z mężczyzn znów się odezwał:
 – Wiesz co ci powiem ? Welch dobrze wiedział, co mówi, jak przysięgał, że widział dzisiaj Whitemana. ten hałas, co go słyszałem, to były konie. Idę prosto do Welcha!
Poszli sobie, ku mojej wielkiej radości. Było mi obojętne, gdzie idą, byleby się wynieśli.Bardzo byłem rad, że odwiedzą Welcha – im prędzej, tym lepiej!
Zaledwie zamknęły sie za nimi drzwi, moi towarzysze wyłonili się z mroku. pochwycili konie i czekali na bezpieczną chwilę. Przytroczywszy ponownie juki do grzbietu luzaka, wyruszyliśmy w dalszą drogę. Wczesnym świtem dotarliśmy do przełęczy i spotkali tam Van Dorna. Zjechaliśmy razem w dolinę jeziora Mono, a ponieważ nic nam już teraz nie groziło, zatrzymaliśmy się, żeby ugotować śniadanie bo dokuczał nam głód i senność. W trzy godziny później reszta ludności miasteczka wysypała się na przełęcz i przedefilowała przed nami w długim pochodzie, a potem zniknęła na dalekim brzegu jeziora.
Nie wiedzieliśmy naturalnie, czy to zawinił mój wypadek z koniem . W każdym razie jedno było pewne: sekret się wydał i Witheman nie rozpocznie tym razem poszukiwań !
Byliśmy zrozpaczeni.
Po naradzie postanowiliśmy na pociechę zrobić sobie tydzień urlopu nad brzegami tego dziwnego jeziora. Ludzie niekiedy nazywają je jeziorem Mono, kiedy indziej znów Martwym Morzem Kalifornii. Jest to jeden z najosobliwszych dziwów natury, choć rzadko wspomina się o nim drukiem, a jeszcze rzadziej odwiedza, ponieważ leży daleko od utartych szlaków, droga zaś jest tak uciążliwa, ze tylko najwytrzymalsi i najodporniejsi mogą podjąć jej trudy. Rankiem drugiego dnia podróży dotarliśmy do szczególnie odludnego i dzikiego zakątka nad brzegami jeziora, w miejscu, gdzie wpadał do niego lodowato zimny strumień górski i rozbiliśmy obóz. Wynajęliśmy dużą łódź i dwie strzelby od samotnego farmera, który mieszkał w odległości dziesięciu mil , a niebawem poznaliśmy jezioro i wszystkie jego osobliwości. 
Jezioro Mono leży pośrodku martwej, bezdrzewnej, ohydnej pustyni, na wysokości ośmiu tysięcy stóp nad poziomem morza, i jest otoczone górami, które wznoszą się ponad jego taflą na wysokość dwóch tysięcy stóp i których wierzchołki nikną wśród chmur. To posępne, milczące, nieznające żagli morze – ten samotny rezydent najsamotniejszego zakątka na  ziemi – niewiele ma wspólnego z malowniczością krajobrazu. Jest to bezpretensjonalne rozlewisko szarawej wody o obwodzie około stu mil, z dwiema wyspami pośrodku – a raczej pagórkami poszarpanej, poskręcanej od gorąca, zapiekłej lawy – o brzegach przysypanych szarym rumowiskiem pumeksu i popiołów, które niby śmiertelny całun zmarłego wulkanu otaczają ogromny krater wypełniony teraz wodami.
Głębokość jeziora sięga dwustu stóp; jego ospałe wody są tak silnie alkaliczne, że wystarczy jeden raz zanurzyć najbrudniejszą nawet odzież, a po wyżęciu będzie tak czysta, jakby przeszła przez ręce najlepszej praczki. Podczas naszego pobytu pranie nie sprawiało nam kłopotu. Przywiązywaliśmy bieliznę z całego tygodnia do rufy łodzi, przepływaliśmy około ćwierć mili i robota była gotowa, tyle, tylko, że należało bieliznę wyżąć.
Jeżeli zmoczyliśmy głowy i potarli kilka razy palcami, na włosach tworzyła się trzycalowa warstwa białej piany.
Nie jest to woda dobra na zadrapania.
Mieliśmy bardzo cennego psa. Pies miał na ciele mnóstwo obtartych miejsc. Miał ich więcej niż miejsc zdrowych. Chyba nigdy nie widziałem psa, który by miał tyle obtartych miejsc co ten nasz. Któregoś dani, w ucieczce przed pchłami skoczył z łodzi do wody Kiepski pomysł. Mógł z równym skutkiem skoczyć w ogień.
Woda alkaliczna zaczęła mu się wgryzać w ciało we wszystkich obtartych miejscach naraz, skierował się więc do brzegu z niezwykłą wprost żwawością. Płynąc cały czas skowyczał, skomlał i szczekał, ale jak wyszedł na brzeg, milczał, bo wyszczekał już cały głos i pewnie nie mógł sobie darować, że w ogóle puścił się na takie przedsięwzięcie. Zaczął biegać w kółko za własnym ogonem,drapał pazurami ziemię, bił łapami powietrze, robił po dwa koziołki, niekiedy łbem naprzód, niekiedy na plecy.
Nie był z natury psem wybuchowy; był raczej poważny i spokojny i nigdy nie widziałem go w stanie takiego ożywienia. W końcu puścił się w drogę przez góry z szybkością chyba dwustu pięćdziesięciu mil na godzinę – i dotąd biegnie. Stało się to dziewięć lat temu. . 

Mark Twain – Pod gołym niebem 

 .

103 komentarze

  1. Wiedźma pisze:

    Zupełnie nie wiem, dlaczego czcionka ma różną wielkość? Tetryku – ratuj, jeśli możesz ! Please

  2. Wiedźma pisze:

    Ciekawe, czy Mark Twain znał naszą ludową Happy-Grin przyśpiewkę :” leci pies przez pole, ogonem wywija…… „

  3. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry SzanPaństwu ! 🙂 z wrażenia się nie przywitałam !

  4. Tetryk56 pisze:

    Witaj, Wiedźminko!
    Coś się dziwnego dzieje przy próbie aktualizacji – poprawię jutro…

  5. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Tego psa to mi zal!: (

    • Wiedźma pisze:

      Witaj Senatorze! to był nadzwyczajny pies…. dziewięć lat biegiem, z szybkością 250 mil na godzinę ! Nadzwyczaj cenny pies wszędzie poobcierany? hmmmm…. autor sam nie chciał sprawdzić jak ta woda działa 🙁

      • Incitatus pisze:

        Ja bym tam go wkopnął do tego jeziora, czemu nie! Człowiekowi to ja bez zmrużenia oka mogę np rękę złamać jak byłoby trzeba, ale nie psu łapę!

        • Wiedźma pisze:

          Och, Senatorze… gdyby ten pies był prawdziwy, to za nic bym tego tu nie zamieściła… 🙂 a Twaina uznałabym za okrutnika 🙂

          • Incitatus pisze:

            Tedy Twain łże jak pies, przez co cała opowieść poczyna mieścić się w kanonach beletrystyki i nie ma nic wspólnego z faktami??
            Nie znam specjalnie jego twórczości a Przygody Tomka Sawyera skutecznie mnie swego czasu od Twaina odrzuciły, alem se w prostocie umu swego wyobrażał, że tym razem mam do czynienia z literaturą faktu, czy choć na faktach opartą. Jeśli jest to czysta powieść prawie przygodowa, to zupełnie co innego…

  6. Jasmine pisze:

    Dzień niech będzie dobry. Hi
    Też bardzo mi żal psa, ale jakoś Twain musiał pokazać żrące właściwości jeziornej wody. Żaden z jego towarzyszy „wrzucić” by się nie dał, mogliby oprotestować przeinaczanie faktów. Pies wskoczył sam.
    Kopiuję/wklejam na pocieszenie dla wszystkich którym żal psa.

    Pod gołym niebem to jedna z autobiograficznych powieści Twaina, w której faktom i własnym doświadczeniom autor nadał koloryt, okraszając je obrazami z własnej wyobraźni. Fikcja splata się z realistycznymi opisami.

    • Wiedźma pisze:

      Witaj Jaśminko! w całości się z Tobą zgadzam i tak tez odpisałam Senatorowi. Absurd opowiadania o psie, który pędził z prędkością 250 mil/godz. przez 9 lat jest aż nazbyt oczywisty Wink

    • Incitatus pisze:

      Jest dzień, jest, jeno pochmurny!! Witaj, Jasminko: )))
      By mu taka wyobraźnia bokiem wylazła!! Ja też mam bujną wyobraźnię i ta moja od samego rana tego psiaka przed oczy mnie podpycha!!: (((

      • Wiedźma pisze:

        Ani przez moment nie uwierzyłam, że to była prawda…. i że te pchły opadły psa nagle, w łódce, na środku jeziora. Wink

      • Jasmine pisze:

        Witaj Senatorze. In Love
        U kogo pochmurny u tego pochmurny. U mnie słonecznie, z barankami i wiaterkiem. Tak mogłoby być przez cały rok. Delighted

  7. Tetryk56 pisze:

    Obiecałem poprawić, to poprawię. Spoko! Cool1

  8. Tetryk56 pisze:

    Problem prawdopodobnie dotyczy tzw. bezpośredniego odnośnika, tworzonego na podstawie tytułu wpisu. Mieliśmy kiedyś podobny problem z „Misiem & Harpiami”.
    Nie udało mi się na razie zlokalizować błędu, ale znalazłem sposób na obejście: zarówno wpis jak i komentarze dają się edytować i zapisywać po edycji z kokpitu. Po najechaniu na dowolną pozycję na liście wpisów lub komentarzy pojawiają się pod nią linki, m.in. „Edytuj”.
    Proponuję pilne poprawki wprowadzić w ten sposób, a gdy przejdziemy na nową wycieraczkę, problem odsunie się w niepamięć – w międzyczasie może znajdę w kodach WordPressa, dlaczego taki problem wystąpił.
    Przy tworzeniu wpisów warto zwracać uwagę, by bezpośredni odnośnik (wyświetlany w edycji tuż pod tytułem wpisu) nie powtarzał tegoż z niedawnych wpisów (być może dodane na końcu -cd było za daleko, ale to tylko moje przypuszczenie.

  9. miral59 pisze:

    Dzień dobry, chociaż właściwie u Was dobry wieczór Happy-Grin

  10. Tetryk56 pisze:

    Nie, do wieczora jeszcze daleko – tyle, że wszyscy się rozeszli 😉
    Witaj!

  11. Tetryk56 pisze:

    Senatorze, prosty sposób na wrednego errora: wywieś kolejny odcinek i wszystko wróci do normy, z satysfakcją dla ciebie – autora i dla nas – czytelników!

  12. Incitatus pisze:

    Dobranoc: )))

  13. Wiedźma pisze:

    Juuuuuuż dobranoc? jeszcze prawie jasno na świecie ! 🙂

  14. miral59 pisze:

    Próbowałam napisać Senatorowi ten fotoreportaż o muchach Happy-Grin Prawie go ukończyłam. Ale oczywiście miałam inne zajęcia i szło mi to trochę wolno Happy Dzięki tym innym zajęciom dorwałam chrabąszcza. Leżał jak zdechły na grządce. Położyłam go na stole w celu dokładnego „opstrykania” (dla Senatora 🙂 ) Jak go położyłam normalnie, na brzuchu, wziął świnia i odleciał Happy-Grin A wyglądał jak truposz Delighted I nawet nasze domowe wróble na niego ostrzyły sobie „ząbki”…

  15. miral59 pisze:

    Bo my mamy swoje własne wróbelki Happy-Grin Nie będę pisać o nich zbyt dużo, bo to świetny materiał na wycieraczkę Delighted

  16. miral59 pisze:

    Niedzielcie się miło i wesoło, a ja idę już spać Spanko Buziaczki

  17. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry 1 Słonecznie i u mnie, więc znikam w plener…. Delighted

  18. Wiedźma pisze:

    Wrócę wieczorem i mam nadzieję na miłe czytanie…. Bye Miłego dzionka Kochani! 🙂

  19. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: ))
    A ja do lasu i nad wodę ale bez wędek!: ))

  20. Incitatus pisze:

    Pięterko jest, jak-em obiecał!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)