Ten wyjazd był umawiany z dawien dawna. Najpierw umawialiśmy się na marcowe urodziny pana Jeżynki w kwietniu, w Poznaniu, potem z kwietnia zrobił się maj, a z maja – czerwiec. A z Poznania – Warszawa, z tym że nie całkiem.
Przyjechaliśmy do Warszawy w środę pociągiem, a w czwartek nieprzesadnym rankiem ruszyliśmy z państwem Jeżynkami ich samochodem do Sandomierza, na który ostrzyliśmy sobie zęby od pewnego czasu. Trochę miało to związek z uruchomieniem nowej drogi ekspresowej z Warszawy w tym kierunku, a trochę z serialem o ojcu Mateuszu. Pewnie przez ten nieprzesadny ranek zajechaliśmy do Sandomierza koło południa i szukaliśmy miejsca do zaparkowania względnie blisko Starego Miasta prawie przez godzinę. W końcu je znaleźliśmy i przez Park Saski dotarliśmy do Bramy Opatowskiej, za którą na linie balansuje flisak z legendy (http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.polskaniezwykla.pl/web/place/48532,sandomierz-legenda-o-czworaczkach-flisaka-co-wisla-drewno-splawial-.html). Pokręciliśmy się po Rynku, podziwiając tamtejszy ratusz, po czym poczuliśmy, że czas na obiad. A konkretnie pierogi w rozmaitych odmianach.
Stamtąd udaliśmy się w kierunku Zamku Królewskiego, podziwiając po drodze budynki Starego Miasta, zwłaszcza siedzibę kurii biskupiej i katedrę Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Dotarliśmy do zamku, z którego murów rozciąga się przepiękna panorama Wisły i okolic zawiślanych, w dalszej kolejności Sanu. Stamtąd znów wróciliśmy spacerkiem obok katedry i (nieczynnego) muzeum w domu Jana Długosza na rynek i ulicę Opatowską, gdzie spędziliśmy miłe pół godzinki z olbrzymimi porcjami lodów.
A potem już w sam raz był czas na powrót.
Zapytacie, dlaczego nigdzie nie weszliśmy? A to akurat prosta rzecz: przez Sandomierz przewalały się takie tłumy turystów, że właściwie niemal do każdej atrakcji ciągnęły się potężne kolejki (tak jak do parkowania!). W katedrze akurat odbywał się ślub, a o domu Długosza już pisałem.
Niemniej pogoda była przepiękna i wyjazd oceniam jako bardzo udany!
Wpis okolicznościowy, z relacją z zeszłego tygodnia. Może w tym tygodniu uda się ustrzelić więcej ptaków?
Dzień dobry



Piękny wpis
Kilka ptaszków i piękne widoki miasta… czyli to co Miralki lubią najbardziej
Nie dziwię się, że nie staliście w kolejkach do różnych zabytków… mnie by odrzuciło tak samo – nie znoszę kolejek. W swoim życiu dość się w nich nastałam
Chcieliśmy jeszcze przejść się słynną trasą podziemną, ale tam była chyba najdłuższa kolejka…
Z jednej strony żal, że nie przeszliście, ale z drugiej – ta kolejka do podziemnej trasy… brrr
Witajcie!
Siadłem na rower, jechałem przez Kraków – i nagle jestem w Sandomierzu! Taka jest magia Wyspy!
Na rowerze w Sandomierzu to chyba ojciec Mateusz?

Dzień dobry, zaraz ruszamy!
Witam Wyspę!
Quacku napisałam, że wierzę w Ciebie i się nie pomyliłam.
Najpierw się przywitałam, przeczytałam tekst a teraz obejrzę zdjęcia.
Obejrzałam zdjęcia, poczytałam podpisy.
Podoba mi się takie „obwąchiwanie” miasta w miłym towarzystwie i z lodami. Po takim „obwąchiwaniu” wzrasta chęć przyjechania znowu w dniu mniejszych tłumów i obejrzenia atrakcji już bez takich kolejek.
Sandomierz to piękne miasto warte zwiedzania.
Ciekawa ta legenda o braciach. Oryginalna instalacja będzie dodatkową atrakcją miasta.
Tak właśnie zakładam. Trasa obczajona, miejsca do parkowania (przy założeniu mniejszej ilości turystów) takoż.
A tymczasem ja chwilowo nadaję z Bydgoszczy, gdzie się przemieściliśmy w miarę bezpiecznie.
I biorę się do roboty.
Spokojnej pracy Quacku!
A tu burza.
Po obiedzie, po zabiegach, jeszcze tylko wizyta u lekarza.
Potem to już chyba tylko łóżkoterapia z laptopem i książką.
Przelotne dzień dobry, Wyspo:)
„O Sandomierzu! Starcze siwobrody,
Coś siadł na wzgórzu na straży pamiątek
I, cicho patrząc na wiślane wody,
Snujesz pajęczy twoich wspomnień wątek.
Starcze czcigodny! ja, twój wychowanek,
Pod twoje stopy rzucam rymów wianek.”
(„O Sandomierzu!” – A. Knothe)
Dzień dobry, Quacku:)
Twoje spacerkowe zdjęcia przypomniały mi kilka bardzo miłych chwil spędzonych kiedyś w Sandomierzu:)
Zwłaszcza w okolicy Domu J. Długosza.
Pamiętam wiersz księdza Apolinarego o tym Domu, ale niezbyt dokładnie. Spróbuję poszukać, jak już wrócę do cywilizacji:)
Pozdrawiam:)
Pogrzebałam w swoich szpargałach i…
:):
„Na czele gmachu herb Wieniawa błyszczy.
Szpeci go ganek zrobiony dla chłodu.
Niedobra ręka, co niebacznie niszczy
Święte pamiątki naszego narodu!
Tu przebywali niegdyś mansjonarze
Dom od Długosza otrzymawszy w darze.
Czcigodny mistrzu synów Kazimierza,
Twoja budowa w murach Sandomierza
Pamięć o Tobie na wieki utrwali,
A choć ząb czasu tę budowę wali,
Sława twych usług nauki i cnoty
Przeżyje wszystkie na ziemi przewroty.”
(„Dom Długosza” – A. Knothe)
Dzień dobry




Znowu gorąco
Miało padać w poniedziałek, wtorek i środę… miało…
Z tego wszystkiego pokropiło, jak ksiądz kropidłem (a i to często ksiądz więcej kropi), w poniedziałek… i tyle tego „deszczu”.
Do ogródka leję tyle wody, że głowa mała, a i tak jest dość sucho. Deszcz jest konieczny, ale kiedy spadnie? Kto to może wiedzieć…
Żeby nie klimatyzacja, chyba bym się ugotowała…
Gorąco gorącem, ale dziś już zdążyłam załatwić parę spraw
I jestem z tego zadowolona 
O nie!!! Umówiłam się z nim na jutro na 8 rano.
Rano byłam w warsztacie samochodowym. Mieli tyle roboty, że facet zaproponował mi zostawienie samochodu na parę godzin. I co? Znowu mam dygować piechotą do domu?
Kupiłam stickery i teraz tylko je nakleić na przednie szyby w naszych samochodach. Byłam też w banku. Co prawda był jeszcze zamknięty, ale na kartę debetową mogłam wejść i w maszynie wpłacić czeki. Wracając natknęłam się na bossa tych robotników, którzy kładą nową linię gazową. Zapytałam go o ten pieroński asfalt. Mam tego świństwa dość. Przeprosił i powiedział, że jak skończą kolejne nitki w kolejnych budynkach, zabiorą ten asfalt i położą beton. Jak mi starał się wytłumaczyć, oni muszą tak robić, bo tak sobie życzy firma dla której pracują… takie mają przepisy. Według mnie głupie, ale nie ja o tym decyduję. Co najważniejsze zabiorą to czarne paskudztwo, nic nie musimy robić
Makóweczka w Horyńcu, Mistrz Q w Bydgoszczy – szykują się piękne pięterka
Jak Quackowi urośnie i nie będzie lepszych pomysłów będę mogła pokazać coś z Horyńca. Nie wiadomo czy zdążę budować jeszcze tu (wolałabym), czy już Krakowa.
A Ty Miralko masz jakieś ptaszki?
Mam i to nawet sporo. Z majowych wycieczek



Tylko brakuje mi czasu na wybranie, uporządkowanie i opisanie
To w zasadzie te same miejsca i te same ptaszki, czyli nic nowego, ani (jak Wam) ciekawego…
Jedynie wycieczka do Onley, to nowe (jak Wam) miejsce…
Także te moje to nic pilnego
Wasze na pewno będą ciekawsze
W Bydgoszczy to tak bardziej przelotnie, jutro jedziemy dalej, w większą dzicz. I zobaczymy, co tam się pokaże. Bażanty tam słychać, ale jezcze nie widziałem (natomiast jadąc z Sandomierza owszem, zauważyłem, przy samej trasie, ale nie było szans na zdjęcie).
Bażanty ładnie się chowają
A przynajmniej tego Ci życzę 

Wiem coś o tym, bo dość długo „polowaliśmy” na nie. Słyszeliśmy, ale nie widzieliśmy. Dopiero w Goose Lake wylazł nam pod obiektyw, potem drugi, a potem trzeci… mam nadzieję, że i Tobie w końcu wyjdą na „dobry strzał”
Oczywiście udanego wyjazdu w dzicz
Też życzę udanego wyjazdu panie Q!
U Makówki u wód była burza, a tu w Krakowie ledwo 10 kropel na metr kwadratowy – oczywiście, dokładnie wtedy kiedy wracałem z pracy…
Oczywiście gdy jechałeś na rowerze Tetryku?
Tu była solidna ulewa i ja dlatego od wczoraj jestem taka śnięta.
Wczoraj podejrzewałam zmęczenie zabiegami, a teraz sama już nie wiem …zabiegi, powietrze (świeże), meteopatia, SKS czy …tęsknota za Krakowem.
Też tak mam, Makóweczko. Jak barometr leci w dół, padam na dziób
Czuję się wtedy strasznie zmęczona, jakbym nie wiem co robiła, nawet jak nic nie robię…
Szkoda, że ta burza nie przyszła do mnie… tu deszcz by się przydał…
Dobry wieczór, jestem. Praca wykonana, jeszcze jutro trochę i już hajda dalej.
Kochani, i ja zmykam dzisiaj. Wstałem wcześniej, żeby zdążyć z różnymi rzeczami do wyjazdu, i powoli gaśnie mi światło.
DObranoc!
Śpij dobrze i szerokiej drogi !
Jednak nikogo nie ma na nocnej zmianie, więc się pożegnam.
DOBRANOC!
Poważnie?
Wszyscy już w użeczkach:)
A ja dopiero do domu wróciłam.
W takim razie obiecanego wiersza poszukam jutro (też po powrocie do cywilizacji), a dziś:
„Drżące gwiaździste istoty,
pięknie i bezbronnie nagie,
tęsknią, aby uwolnić swe loty
i dotykać ziemi czuwające…”
(„Gwiazdy rosną..” – K. Boye)
Snów gwieździstych, Wyspo:)
Bryyyy….
Witajcie!
Jeszcze 8 godzin i weekend!
Witaj Tetryku ,dzięki Tobie mam wesoły dzień po przeczytaniu ” historii o jodłowaniu”
Miłego i wesołego dnia życzę Wyspie 
Piję kawusie i jest mi wesoło .Oby taki miły dzień trwał do wieczora ,wszystkim tego życzę
Dzień dobry! Sporo rzeczy ogarniętych, teraz robota (ciąg dalszy z wczoraj…).
„Obłoki odbite w jeziorze
Różowym o świcie
Tafla wody w nieba
Niebycie”
(„Obłoki” – Z. Zarębianka)
Nienachalnie ciepłe dzień dobry z Głuszy, Wyspo:)
Taka Głusza to dobra rzecz!
Każda głusza jest dobra jak się mieszka w zasmogowanym Krakowie.
Nie każdy może stróżować w Stróży…
Akurat w tej chwili nie stróżuję, lecz patrzę na las i wodę.
Znad horynieckiego zalewu pozdrawiam Wyspę.
🙂
Bo dobra Głusza nie jest zła:)
Nawet jeśli około szesnastej deszcz postanowił przebić się do Jeziora przez pomost, a kiedy sam nie dał rady – skrzyknął kamratów – burzę i grad(a).
Potem, koło dwudziestej znowu zdrowo popadało, ale nic to, gdy ma się dach nad głową:)
Dzień dobry! Właśnie się zbudziłam! A to nie rano?
Uhmu…zegarek mówi, że wieczór?
Wracając znad zalewu przez „miasto” wstąpiłam na lody. Potem dopiero zauważyłam czarne chmury.
Bieganie z kijkami w jednej ręce, a z lodami w drugiej to mało dobry pomysł. Jednak udało się wpaść do budynku tuż przed ulewą.
Po kolacji (ok.17) położyłam się na chwilę i …
Co ja będę robić w nocy?
Przez Kraków przeszła burza z ulewą, na szczęście skończyła się, nim wychodziłem z pracy.
Syn też mi pisał, że w Krakowie była burza.
Przyjechał do Stróży -a tam sucho.
Średnio późne dobry wieczór, Wyspo:)
W imieniu Wyspy chyba tylko ja odpowiem. Reszta śpi.
Witaj Leno!
Witaj, Makówko.
Wybacz, integrowałam się rodzinnie:)
Rodzina zawsze najważniejsza to oczywiste.
Skoro nikogo nie ma na nocnej zmianie pożegnam się i ja.
Jutro o 7 rano już mam się gimnastykować w basenie.
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witam!
Witajcie!
Pospałem, zrobiłem zakupy i chyba dosiądę się do kawy od Gieni…
Dzień dobry



A u mnie stale gorąco
Dziś ma padać, ale co z tego wyjdzie – zobaczymy
Jak na razie tylko wilgotność wzrosła i jest coś koło 80%… na zewnątrz – zupa
Mój mąż codziennie sprawdza pogodę w Arizonie, bo tam przeprowadzili się nasi znajomi. Nie ma czego zazdrościć…


Tak jak u nas temperatura waha się od 31 do 35 C, tak u nich od 37 do 45 C, przy wilgotności 6%… to dopiero upały!!!
Oni w nocy mają taką temperaturę, jak my w dzień. Jak żyć w takim gorącu?
Dopiero zimą temperatura spada do ok. 20C… wtedy można żyć
Jak się umawiałam, byłam w tym warsztacie samochodowym. Okazało się, że te wymienione hamulce mają jakąś wadę fabryczną. Coś tam powinno być gładkie, a nie jest i stąd ten ciągły łomot. Próbowali to naprawić, ale im się nie udało. Siedziałam tam prawie 3 godziny
I mało mnie coś nie trafiło
Tyle godzin…

Nie mieli tej części i musieli ją zamówić. W środę, po pracy mam tam jechać i mi wymienią…
Oczywiście mówili mi jaka to część, ale ja po polsku nie zawsze wiem co jak się w samochodzie nazywa, a co dopiero mówić po angielsku
O samochodzie wiem jak się jeździ, gdzie wlewa paliwo i gdzie płyn do przedniej szyby. Jak ze mnie wystarczy
Wańkowicz opisywał, jak po wojnie robił w Polsce prawo jazdy. Część praktyczną zdał bez problemu, jako kierowca z wieloletnim doświadczeniem. Na pytania z budowy samochodu odpowiedział:
– Panowie, jakby mi ktoś powiedział, że tam pod maską diabeł siedzi i korbą kręci, też bym uwierzył!
Ja mam podobnie. Zupełnie się nie znam na budowie samochodu i wcale nie odczuwam braków tej wiedzy
Mój mąż zna się na tym, ale co z tego, skoro nie mamy kanału, ani solidnego podnośnika, żeby zajrzeć od spodu, czy wymienić cokolwiek…
A poza tym mechanicy też muszą zarobić…
Lord Finchley sam naprawiał prąd: po dwóch minutach
Został z niego zwęglony trup. I dobrze mu tak!
Rolą ludzi zamożnych na społecznej scenie
Jest dawać rzemieślnikom płatne zatrudnienie
(St. Barańczak wg Bellocka)
Prąd, to małżonek umie naprawić, bez zwęglenia…


Do ludzi zamożnych też ciężko nas zaliczyć
Ale gdy można, trzeba dać zarobić innym
Minęła 6:30. Czas brać się za coś…
Miłego dnia Wam życzę
Wróciłam do domu nie dokończywszy swojej ogródkowej pracy. Nie dałam rady. Zrobiło się strasznie gorąco (ponad 30C) i pot zalewał mi oczy…
Chyba będę musiała wychodzić do tego ogródka wcześniej, zanim ten gorąc się rozbucha na dobre…
„Niebo nad głową się chmurzy,
nadciąga wicher z nawałą.
Już nie uniknę dziś burzy…
Grzmi?! Nieraz mocniej już grzmiało.
Strach przysiadł jak koń na zadach,
świat jęczy jak przed porodem,
ziemia się trzęsie w posadach,
zobaczę, co jest pod spodem…
Wszystko się w drzazgi rozleci!
Ha! Rozpętały się czarty:
padł piorun, drugi i trzeci,
niech sobie gruchnie i czwarty!
Wyzywam piąty oczyma..
Głowy pod skrzydła nie chować!
Co!? Serce me nie wytrzyma?!
Warto i tego spróbować…
Rozpraw się losie, zły biesie,
w zaciekłej ze mną szermierce!
A jeśli serce nie zniesie?
-To trudno: ja albo serce…”
(„Burza” – L. Staff)
😉
Burzowe dzień dobry z Głuszy, Wyspo:)
Jak na dziś pisane!
Oj tak!
I przez tę zwariowaną pogodę znowu padłam i
po kolacji.
Leno ,dzięki za ”Burze ” Staffa nie znałam ale widzę ,że przyjdzie się z tym opisem zmierzyć
🙂
Bo nie ma to, jak zmierzyć się z pełną temperamentu połową;)
Dobry wieczór wszystkim:)
Pada!!!! Nareszcie!!! I nawet mi nie przeszkadza, że w sobotę


Zrobiło się ciemno, leje, błyska i grzmi
Zupełnie jak to napisała Bożenka
Chociaż nadal jest ciepło… za ciepło…
Wielka jest moc poezji Staffa…
Staffa też:)
Ultro same dobre wieści ,że dobrze się czujesz ale też ,że przybliżyłaś nam świat Natury w tak cudowny sposób na swoim blogu .Tysiąc całusów to mało
Pozdrawiam i ślę moc serdeczności .
Dobranoc !
A lampka?
„Te same gwiazdy
wyszeptały wieczór jak zwierzenie.
Latarnie wyszły z ciemnych bram na ulicę
i w powietrzu cicho stanęły.
Zmrok łagodnie przemienia przestrzenie.
Ogrody opuściły swoje drzewa,
szare domki znad rzeki spłynęły.
W niskich brzegach śród olch płynie żal.
Tylko horyzont uchyla nieba księżycem,
i droga długo wiedzie we wspomnienie.
Dłonie sieją dal.”
(„Wieczór” – J. Przyboś)
Snów promiennych, Wyspo:)
Znowu zrobiło się gorąco


I to mimo późnej pory… deszcz nie schłodził niczego, tylko dodał wilgotności
Ale jest i pocieszenie – nie musiałam podlewać ogródka
Pochmurne i niedospane dzień dobry!
Witajcie!
Za oknem wieje, w kominie piszczy, drzewa machają do nas – radośnie czy desperacko?
Tu też wieje i co chwilę pada.
Nie chce mi się iść „do miasta”, a przecież muszę kupić sobie coś do jedzenia na podróż.
Dzień dobry
Kolejny gorący dzień…a przecież lato dopiero puka do drzwi…
Dzień dobry, wróciliśmy z głuszy bezpiecznie. Muszę się trochę ogarnąć z rozpakowywaniem i zaraz będę oglądał zdjęcia, co tam się udało ufotopolować i co wyszło z tych zdjęć.
A ja wróciłam ze sklepu. Zimno, leje…
Quacku będziesz chciał dziś pokazywać swoje ptaszki?
Pytam, bo przy tej pogodzie nigdzie nie będę wychodzić, więc mogłabym zbudować dziś pięterko.
Przejrzałam zdjęcia i doszłam do wniosku, że najlepiej zrobić z tego dwa wpisy, więc dziś mogłabym część pokazać.
Ale oczywiście jak chcecie i nie macie nic przeciwko.
Jeszcze dzisiaj mam trochę, troszkę do roboty, więc nie mam nic przeciwko nowemu pięterku z Horyńca.
Jak nikt inny nie zgłosi sprzeciwu zabieram się za budowanie i choćbym miała nie pójść spać DZIŚ wystawię.
(chyba że wyłączą prąd i ukradną Internet albo do mych drzwi zapuka rycerz, który mi zaproponuje objazd tych miejsc, które chciałam zobaczyć, ale mi się nie udało).
O ile dobrze pamiętam bajki, rycerze na ogół (jak się już pojawili) proponowali zupełnie co innego…
Ale to były czasy kiedy kobiety zgadzały się na wszystko.
Teraz czasy kobiet wyzwolonych, które same LEPIEJ wiedzą czego chcą. I to one decydują i wybierają (wiem, wiem nie zawsze i nie wszystkie).
Zilustrował to ładnie swego czasu Andrzej Mleczko. Rysunek przedstawiał niewiastę modlącą się przed snem słowami Boże, daj męża, daj męża…. Przez okno wsuwa się boska ręka, wstawiając do sypialni chudego bruneta, na co suplikantka reaguje protestem: Ale ja chciałam blondyna!!!

Na Wyspie już kiedyś wymieniałam cechy mężczyzny, który mi pasuje, nie będę się powtarzać.
Kolor włosów obojętny. Długość -również (włosów!)
Ależ nie sugerowałem, że to ty byłaś muzą Andrzeja Mleczki!
Sama nie wiem, czy jest czego żałować. Taka Muza zostałaby nieźle obśmiana rysunkowo, gdyby już Muzą być przestała.
„Strumienie ciemnych liści płyną ukośnie.
coraz to przeszywane jękiem drzew.
I te niezrozumiałe wołania
Konarów na wietrze
Każą nam nadsłuchiwać słów z głębi.
W posępne popołudnie drzewa grzmią jednym głosem…”
(„Wiatr lśni na trawie” – E.J. Hughes
tł. J. Roztworowski)
Wichrowe dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry. Przepraszam, że tak przyziemnie, ale dzisiejsze wichry z północnego zachodu się przyczyniły do wyższego spalania na trasie, nawet litr na 100 km więcej niż zwykle.
Witaj, Quacku:)
Mam tu humorzasty internet, więc rzadko się odzywam.
Moja trasa jest krótka i tych różnic paliwowych spowodowanych wianiem i niewianiem nie odczuwam, choć też pewnie są.
Domyślam się, że droga przez te porywy nie była zbyt komfortowa, dobrze zatem, że już jesteś na miejscu:)
Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że gdy wieje taki silny wiatr, samochód może więcej palić
Ale masz rację, Mistrzu Q… samochód, który pokonuje trasę, a dodatkowo musi pokonać siłę wiatru, na pewno zużywa więcej paliwa…
Czas powrotów

Właśnie wróciliśmy z parków. Woleliśmy jechać rano, zanim zrobi się gorąco, ale i tak nas to czepiło
W piątek było cudownie, a w sobotę do mniej więcej 13.00 też nieźle. Potem przyszła burza i popsuła pogodę już do końca dnia.
U nas nawet wczorajsza burza nie była w stanie zmienić pogody. Gorąco cały czas, a w dzień smali słońce
Nie mam nic przeciw budowaniu przez Makóweczkę nowego pięterka
Jeśli masz czas i ochotę – buduj!
Dziękuję Miralko!
Już zbudowałam, zapraszam piętro wyżej.
Nawet mi się udało zanim Bożenka poszła spać!