Weszli do ogromnej tonącej w półmroku komnaty, potężny żeliwny świecznik zwisający z sufitu na grubych łańcuchach dawał niewiele chybotliwego światła świec .
– Zapalić pochodnie – zakomenderował Kneź – Chyba elektrownia odcięła mu prąd – szeptem zakomunikowała Ptasia Pani – coś mi to pachnie bankructwem .
– Zapraszam do stołu – wielceśmy radzi miłym gościom – oznajmił Kneź, zajmując miejsce na szczycie długiego na 20 metrów stołu, mając po prawicy swą połowicę. Kneź zaklaskał w dłonie – Jadło wnosić, a żywo ! Korpus zajął miejsca przy stole i nie uszedł ich uwadze fakt, że niewielu wojów Knezia zajęło miejsce przy stole, który świecił pustkami, wojowie po wejściu skręcali po partyzancku w jeden z licznych korytarzy, szerokim łukiem omijając stół. Misiek rozejrzał się po sali, wystrój typowy dla kneziowskich dworów, ogromny kominek, zajmujący jedną ze ścian w którym można by upiec wołu, ściany pełne sczerniałych portretów brodatych i wąsatych przodków płci obojga i wypchane, roniące pakułami, łby upolowanych zwierzów . Na salę wkroczył, a w zasadzie wpłynął tanecznym krokiem, mały pucułowaty gostek z wąsikiem budzącym fatalne skojarzenia i ogromną, białą, plisowana czapą na łbie i namaszczonym głosem oznajmił – Bartolini Bartłomiej, herbu Zielona Pietruszka – mam zaszczyt zaprosić na ucztę .
– No wreszcie – mruknął półgłosem Max – głodnym jak wilk .
Szef kuchni zaklaskał energicznie i pojawił się rząd kuchcików uginających się pod ciężarem niesionych dań, którymi sprawnie zastawili stół i unieśli pokrywy parujących potraw .
– Voila – wyraźnie dumny ze swego kunsztu Bartolini, skłonił się nisko.
– Co to jest w mordę !? – Misiek patrzył w osłupieniu na zawartość półmisków .
– Pozwólcie, że objaśnię – Bartolini jeszcze bardziej się napuszył – Mamy tu na gorąco: Zupę jarzynową, zupę krem z soczewicy i suszonych pomidorów, kotlety sojowe, frykadelki jaglane z kukurydzą, cieciorkę w pomidorach , pierogi z dynią, do tego marchewkę soute, a na deser sernik z tofu, oraz kompot jabłkowy .
– Posłuchaj mnie uważnie Adolfie… Misiek, złowrogo łypnął na garkotłuka…
– Jestem w raju – Rumak wpakował paszczę w półmisek marchewki i chrupiąc donośnie zagłuszył Miśka .
– Moja Duszka postanowiła zmienić panujące tu barbarzyńskie zwyczaje jedzenia niegdyś żywych istot i z pełnym mym poparciem przeszliśmy na potrawy wegetariańskie, zdrowe dla ciała i duszy – oznajmił Kneź – Zaczęliśmy też dbać o środowisko naturalne, dlatego korzystamy z ekologicznego oświetlenia, a nawozem z wychodka podlewamy uprawę grządek warzywnych. W tym momencie Rumak wystrzelił marchewkową pulpą z paszczy prosto w kominek i starannie wypłukał wodą zęby i gardło z donośnym gulgotem.
– Nie smakuje ? – Kneź z miną niewiniątka spojrzał na Rumaka . Złoty budzik o wadze kotwicy minął jego głowę o włos, wyrąbując dziurę w stole .
– ZABIJĘ NA ŚMIERĆ !!!… Zanim Rumak zdążył przejść do czynów, Baba sprawnie chwytając go za uszy, zamknęła mu usta soczystym pocałunkiem, od którego zbrakło mu tchu.
– Siarczyste chłopaki – krew nie woda – perliście zaśmiała się Baba .
Oszołomiony Rumak klapnął na zadzie, Pani B. wyciągnęła pysk topiącego się już smoczka z wazy z zupą, Max zdjął ostrze miecza z szyi grubasa, a Czarodziejka zdjęła zaklęcie blokujące wejścia .
– Blisko było –wysapał Dziadek – ocierając pot z czoła i delikatnie kładąc rękę na ramieniu Miśka mierzącego w resztę wojów z Łuku Aresa.
– Wybaczcie Wasze Miłości porywczość, ale powaga naszego zadania powoduje nerwowe odruchy i zachowania .
Chyłkiem, boczkiem, na chybcika, dotrzymałem słowa, mogę iść spać. Pomału, bo dalej jestem na to za głupi [i proszę nie prostować] dociera do mnie to co mówili Mistrz i Lukrecja, o dopracowywaniu szczegółów i cyzelowaniu drobiazgów, może następnym razem ? 🙂
ok. Miśku ! już się nie tłumacz…. i tak Cię kochamy ! 🙂
No, Miśku – ostatnie zdanie jest absolutnie uniwersalne i niejednemu taką refleksję utrwalić by warto 🙂
Do mnie pije??: )
Witaj Senatorze! porywczość i nerwowość ….. a to dopiero… toć Ty jako to jagnię, czyż nie ? ;
.. a ząbki szczerzę z rozbawienia 🙂 dowcipnyś pancerbjornie 🙂
..
Super
Szkoda tylko, że takie krótkie
Nie zdążyłam się rozczytać i koniec odcinka
I znowu trzeba czekać nie wiadomo ile na ciąg dalszy. Trudno, muszę się uzbroić w cierpliwość 
Spoko, cdn! : ))
Ale chylę czoła przed kolejnym mistrzem pióra
Szkoda, że ja nie mam takich zdolności 🙂
Witaj Mirelko… mnie tyż wyobraźni brakuje 🙂
Miłego czwartku Wyspiarzom życzę
i spadam na górę 
Dzień dobry: )))
Dobrze, że mnie, cholera, pietruszką nie uraczył!: (
Dzień dobry 🙂 Czyli marchewka może być?
Dzień dobry: )) Miral, ja pietruszkę znoszę jedynie w zupie, a i to jej korzeń omijam z obrzydzeniem. Pamiętam jak kiedyś zagapiony w książkę (nie należy czytać przy jedzeniu i jeść przy czytaniu, wiem!!) wkąsiłem przez nieuwagę kawałek gotowanej pietruchy, który jakimś cudem do talerza mi wpełznął!: ((( Trzy dni mną o ściany rzucało i nawet ukochana wódeczka nie pomogła!!! Brrrr! Cóż za świństwo!!!
Tylko obecność gości powstrzymuje mnie od czytania przy jedzeniu ! 🙂
Ten paskudny nałóg też nie jest mi obcy 🙂 I też rozumiem, że nie powinno się czytać przy jedzeniu, czy jeść przy czytaniu 🙂
Witaj Senatorze 🙂 Ja też nie jadam pietruszki, ale gotowanej cebuli nie znoszę jeszcze bardziej. Rozumiem, że wszelakie potrawy bez warzyw są paskudne, ale od czego są sitka 🙂 Ciebie po gotowanej pietruszce trzy dni o ściany rzucało, a ja kiedyś zmuszona przez mamę wkąsiłam kawałek gotowanej cebulki. Gładko szło w obydwie strony 🙂 Nigdy więcej mama nie kazała mi tego paskudztwa jeść. Za dużo potem sprzątania było, no i odebrałam apetyt wszystkim 🙂 Jakoś nikt przez dłuższy czas nie był w stanie napocząć drugiego dania
Chociaż stół był już sprzątnięty 🙂 A cebulkę lubię surową, smażoną czy w occie (taką od śledzika)
Jedynie ta gotowana…
Dzień dobry 🙂 Nie dziwię się Rumakowi, że parsknął w kominek po takiej wiadomości
Ja bym chyba coś jeszcze z siebie wyrzuciła 
Przypomniał mi się słonecznik!!
Kiedyś na wsi drewniano-podlaskiej widziałem taki rosnący za kiblem, znaczy – za sławojką! Nikiej dąb stuletni wybujał!: (
Dzień dobry 😀 Marcheweczka ciach ciach ciach… pietruszeczkę ciach ciach ciach porek i selerek trach- siekam. I nastawiam gaz na full… 😀
Rumak usadzony
Brawo Misiaczku!!
Gdzie diabeł nie może, tam babę (?)… Tralalalala 😀
Lala!!: (((
Witaj Skowronku ! miała refleks Baba… takiego cmokuszka wyciąć, no,no
Dzień dobry :-)) Śpieszę się,ale z zielskiem i ja miałem problemy, jeszcze dzisiaj słyszę głos matki:co w zęby pietruszka cię kole ? To ja zaraz ci zęby oczyszczę ! Nie było litości,trzeba było połknąć.Do popotem
Cześć Maksiu… za to ja pamiętam jakieś rozdyźdane jajo w zupie szczawiowej…. nie chciało ze mną zostać :)….
Witam: )))
Uwielbiam barszczyk szczawiowy z jajeczkiem na cztery ćwiarteczki podzielonym!! Pychotka!!
Dzień dobry….cz to nie jest z tego gatunku? Tylko skąd u nas pantera na wolności ?:)
Idylla maleńka taka:
Wróbel połyka robaka,
Wróbla kot dusi niecnota,
Pies chętnie rozdziera kota,
Psa wilk z lubością pożera,
Wilka zadławia pantera.
Panterę lew rwie na ćwierci,
Lwa – człowiek; a sam, po śmierci
Staje się łupem robaka.
Idylla maleńka taka.
Zamknięty łańcuch pokarmowy 🙂
Zgadza się…. jako, że jesteśmy częścią przyrody, cokolwiek o sobie myslimy
A …dość często, zamiast pietruszki, podsuwają pasternak… on ma wyglad wyrośniętej pietruchy, a smakuje inaczej 🙂
z tego menu wybrałabym sobie zupę jarzynową omijając kotlety z soi… Do niej mam stosunek niechętny, nikiej Senator do pietruszki…. 🙂 Cieciorka, soczewica… jako dania biblijne też raczej nie… 🙂
Cieciorka jest dobra jako przynęta na karpie. Soczewica też, choć na mniejszy haczyk!
Przy okazji, kiedy dalszy ciąg rybo brania ? Ty to potrafisz budować napięcie 🙂
O,właśnie! Kiedy rybobranie?
Dobrze zaczyna brać płoć pod koniec lutego. Idzie na ciąg tarłowy. Może wtedy??: ))
Nie odwracaj konia ogonem, ze szwagrem co ???
A dziękuję za pamięć, zdrowy!: )))
Lód skuł rzeki. Jak tu łapać? Wiosny czekać trza!: )))
Ja tam nie wiem…. czym chata bogata…. 🙂
Tym goście wielobarwne ptaki puszczają!: )))
U mnie… jesień: duje i siąpi, a czasem leje deszcz…. 🙁
A u mnie odwrotnie 🙂 Spadło trochę śniegu, wieje lodowaty wiatr i jest 10C mrozu. I tak ma być do weekendu. Potem kolejne ocieplenie. I pomyśleć, że we wtorek było +18C
Można czegoś dostać 
Faktycznie można dostać kręćka od tych skoków temperatur, nie dziwota, że pół kraju się rozłożyło na grypę 🙁
W ubiegłym tygodniu u nas był mróz, u Mireczki ciepło, teraz u niej jest śnieg i mróz, tutaj ciepło po niedzieli ma być jak przed tygodniem. Czy to jakaś prawidłowość, że nasze klimaty się tak mijają?
… mają daleko i nie nadążają 🙂 !
…
Witajcie ! po Miśkowo-Kneziowo-marchewkowej uczcie 😉
Co do wspominanych powyżej potraw: zupa z soczewicy (krem) bardzo mi odpowiada, z grzaneczkami bywa przepyszna!
Ja mam taką nawiedzoną szwagierkę, która serwuje wyłącznie wegetariańskie wynalazki typu sojowy schabowy, lub pałeczki krabiowe z soczewicy, jakoś nie mogę się przekonać do tej kuchni jestem mięsożercą, a warzywa, poza ziemniakami, to zło konieczne i zawsze powtarzam, że zupa to nie jedzenie, no chyba, że wychłepce się całą wazę, brzuch nawodniony i można hodowlę żab założyć :))
Warzywa lubię, ale mięsko też. Za zupami się nie przepadam.
Zupa… nie musi to być płyn o konsystencji lekkiej herbatki! Jadało się zupy, których solidny talerz wystarczał za cały obiad. Również opozycja zupa – mięso jest przekłamaniem. Choćby dobry, nieoszukiwany krupnik, fasolowa z boczkiem, rosół z kawałkami kurczaka czy zupa rybna – ucha – z kawałkami gotowanej ryby…
Do tego rozmaite wypełniacze, jak kasze (różnej grubości: od pęcaku po grysik i z powrotem), makarony (nie tylko nitki!), kluski, kluseczki, zacierki; wreszcie strączkowe: groch, fasola, soczewica właśnie, a także ziemniaki, buraki, i co komu do głowy przyjdzie i da się skomponować.
Dobra zupa to taka, w której łyżka choć przez chwilę sama na sztorc stoi!
Masz racje, taka zupa może być. Byle nie wodzianka. Ale jednak wolę ziemniaki (pyry), kasza, ryż czy makaron byle na gęsto. Oczywiście jakieś mięsko i jarzynka do tego.
Jeszcze można dodać kluski, pierogi, naleśniki czy placki ziemniaczane.
Dobry wieczór :-)) Dzięki Misku za wspaniałą kolacje u Knezia.Nie lubię zielska,ale było to zielsko nobilitowane atmosferą wielkiego dworu i tak jak Szwejk,rzekł bym,że zeżarł bym wszystko pod warunkiem,aby w tym jadle nie było włosa,bo włosami się brzydzę.Przy okazji wspomniałem ucztę w zamku w Baranowie nad Wisłą,kiedy do odpoczynku po biesiadzie dostałem od Zarządcy komnatę królewską z takim wyposażeniem,że mogłem uwierzyć w swoją wielkość.Poranny real,wprowadził mnie w zdumienie,ponieważ cały nasz zespół został na zbity pysk wyrzucony na dziedziniec,ponieważ „służby” musiały zamek przygotować dla Głowy Państwa.Jest co wspominać .Pozdrowionka
Miłe pożegnanie, Maxiu. Dbali o to , żeby Ci się w głowie nie przewróciło od tej królewskiej komnaty. Wszystko w ramach usług
Dopieszczanie + wypieprzanie = hartowanie psychiki.
Ot, taki nasz krajowy survival! 😉
Biesiadę zafundowała kopalnia siarki W Machowie,za opracowanie mapy rozpływu wody w złożu. Informacja ta pozwoliła na obniżenie kosztow wydobycia,zatem było to picie za namacalny sukces,a nie za dobre pochodzenie.Masz rację,że praktyka jest taka jak piszesz.
Ale choć po królewsku się wyspałeś Maxiu 🙂
U wezgłowia na ścianie wisiał olbrzymi obraz zupełnie nie ubranej białogłowy. Żałowałem,że nie udało się jej ożywić.Była piękna…
Maxiu, nie żałuj! Powiem ci w sekrecie – onaż białogłowa całkiem płaska była! Bardziej niż deska!
Ale wiesz jak to działa na wyobrażnię podkręconą procentami ??
Nooo… jeszcze pamiętam 😉
Prawie mnie przekonałeś Tetryku, jeśli podadzą mi zupę, którą da się zjeść widelcem, to poeksperymentuję 🙂 🙂
Na wszystko trzeba mieć sposób. W tym wypadku najlepszym sposobem jest redefinicja widelca! 😆
Ja tam lubię zupy… porządne… 🙂
Wszyscy wychwalają zieleninkę….To może by tak lebiodę Szanowni opędzlowali choć raz w tygodniu, ale codziennie??: )
I rzeżuchę koniecznie, co prawda nie wiem jak smakuje, ale fajnie brzmi 🙂
Nie znoszę zapachu rzeżuchy. Lebiodę jadłam, w smaku podobna do szpinaku.
Dobrej nocy życzę

Rzeżucha ma fajnie pikantny smak, ale pachnie rzeczywiście niekoniecznie. Dla mnie najgorszym zielskiem jest świeża bazylia …. błeee.
No to kto zmienia wycieraczkę ? Ryby pod lodem, Mirelka nic nie mówi, a Miziak zwarty i gotowy ? 🙂
Jeśli w nocy nikt nie zmieni wycieraczki, to wcześnie rano może być Miziak. Chyba, że są lepsze propozycje…
Dobranoc.
Zawsze mogę wrzucić jakiś fajny wiersz, np.Baudelaire`a zaczynający się słowami :
Śliczna, chmurna ty moja, gdy do snu twe zwłoki
Pod czarnym marmurowym złożą już kamieniem… 🙂 🙂
Chcesz parę guzów!!??