Chciałam jechać gdziekolwiek, bo ciągle tylko praca i praca… jak nie w pracy, to w domu. Od roboty, to i konie padają…
Mąż mnie trochę wkurzył. Niby chciał na wycieczkę, ale jaki park bym nie wymieniła, ciągle kręcił nosem. Nic mu nie pasowało…
“Podukrzona” usiadłam do Google Maps. Dość szybko znalazłam Churchill Woods… park w którym jeszcze nie byliśmy! I nawet wcale nie tak daleko od nas. Jakieś tam mizerne pół godziny jazdy…
Pojechaliśmy. Na pierwszym parkingu pusto. Ani jednego samochodu. Du Page River rozlewała się leniwie. W dali widzieliśmy polującą czaplę. Brodziła i co chwilę dziabała wodę. Z tej odległości nie było widać co i ile łapie…
Tym bardziej, że zasłaniały ją szuwary…
Zauważyłam kaczą rodzinkę. To co nas zdziwiło, to to, że kaczęta były małe. Jeszcze pokryte puchem. Trochę późny ten lęg. Czy zdążą się wychować do zimy?
Maluchy trzymały się blisko matki. Cała gromadka jadła, jadła i jadła. Podejrzewam, że w tej płytkiej wodzie zielska miały pod dostatkiem…
Na wodzie coś pływało… nie udało mi się zidentyfikować co to jest. Kacza rodzina przepłynęła obok tego bezpiecznie…
Z parkingu nie było żadnej ścieżki, więc wsiedliśmy w samochód i pojechali na kolejny parking.
Był praktycznie pusty. Jeden samochód z facetem rozmawiającym przez telefon… Doszliśmy do wniosku, że polubimy ten park.
Tu też buszowała czapla… mieliśmy ją trochę pod słońce, więc zdjęcia nie są rewelacyjne.
Plusnęła w wodę … i złapała małą rybkę…
Parę sekund później znowu plusk…
I kolejna rybka.
Czasami udawało jej się złapać dwie na raz…
W pewnym momencie poderwała się do lotu… myśleliśmy, że się w końcu najadła…
… ale wylądowała tylko parę metrów dalej. Widocznie w ten sposób omijała trochę głębszą wodę.
Przy mostku zauważyłam w szuwarach coś jakby gniazdo. Dość szybko straciłam je z oczu. Skoro zamieszkałe i tak nie pójdziemy za blisko, żeby się przyjrzeć. Tym bardziej, że szuwary stały w wodzie…
Ale Jurek jest uparty. Słyszeliśmy jakieś nieznane nam głosy ptasie… trzeba to było sprawdzić…
Tak długo szukał, aż znalazł. Co prawda ptaszka nie widać zbyt dokładnie i za groma nie wiem co to jest, ale malucha trochę widać.
Na drzewie przysiadł tyran północny. Łatwo go poznać po białym zakończeniu ogona…
A to drugi, który przysiadł trochę później. Chyba jeszcze młody, bo tego białego na końcu ogonka za dużo nie ma…
Hen daleko zauważyłam jakieś kaczki. Postanowiłam się im przyjrzeć…
Młode karolinki!!! Są mniejsze od krzyżówek. Te jeszcze nie nabrały odpowiednich kolorków.
Nie wiem co je spłoszyło? Może żółw, który wylazł na pień, na którym siedziały? Prawie go nie widać…
Te młode, to chyba samczyki, bo oczki zaczynają im się robić czerwone…
… chociaż nie zawsze to widać. Tylko przy odpowiednim oświetleniu…
Przy karolinkach kolejna rodzinka krzyżówek. Tylko te były znacznie większe… chociaż też trzymały się matki…
Młode jeszcze nie mają tego niebieskiego “lusterka”, tak charakterystycznego dla krzyżówek…
Było bardzo gorąco. Nie tylko dla nas… drozd wędrowny polując miał cały czas otwarty dziobek.
Taka ważka wleciała Jurkowi w obiektyw…
A to z trochę innego kąta… ale “wygryzione” skrzydło jest to samo…
Ta wiata była wielka. Myślałam, że pełno w niej będzie jaskółczych gniazd… a tu niespodzianka. Znalazłam tylko jedno… już puste…
Pracownicy parku musieli je przeoczyć, a z lęgiem nie mogą już ruszyć. Prawo im na to nie pozwala. Muszą poczekać do jesieni i dopiero wtedy mogą zniszczyć. Cieszy, że tak przestrzegają przepisów!
Ogólnie rzecz biorąc, bardzo nam się w tym parku podobało. Leniwie płynąca Du Page River, ptaki, owady i kwiatki i całkowity brak tłumów… cisza i spokój. W tym miejscu rzeka rozlewa się szeroko tworząc wiele wysepek… zabagnionych i dzikich. Istny raj dzikiej przyrody… czyli to, co lubimy najbardziej. W płytkiej wodzie nie ma dużych ryb, także wędkarze nie mają co tu robić, a i kaczęta są bezpieczniejsze. Przynajmniej z tej strony nic im nie grozi. Może dlatego ich rodziny są tak bardzo liczne…
Podejrzewam, że nie jest to ostatnia nasza wizyta w tym parku. Jeszcze się tam wybierzemy…
Zapraszam na wędrówkę po nowym dla nas parku. O tyle dobrze, że upał nie dokuczy, ani nogi nie zabolą od chodzenia
Początkowo zastanawiałam się skąd ta nazwa?
Z ulotki, którą wzięłam z parku, dowiedziałam się, że w 1834 r. Winslow i Mercy Churchill osiedlili się na tym terenie. Stało się to po wyprowadzeniu się stąd Indian z plemienia Potawatomi na początku lat 30-tych…

Słyszałam tylko o osobie – Winston Churchill i nie miałam pojęcia co on w tym wszystkim robi? Z Wielkiej Brytanii do USA jest jednak kawałek…
Dobrze myślałam
Czyli jak zwykle… Indianie musieli ustąpić białym…
Wynieśli się na zachodnią stronę Mississippi River. Ciekawe, czy te tereny były tak samo żyzne, jak te które opuścili…
Temat Indian to nadal temat trochę wstydliwy dla Amerykanów.
Eksterminacja narodu, o której wolą zapomnieć.
To fakt, Makóweczko. Ale coraz częściej i głośniej się o tym mówi, co wydaje mi się pocieszające.



Kiedyś rozmawiałam z Kathy. Ona przez pewien czas pracowała jako nauczycielka w rezerwacie. Mówiła mi, że gdy była dzieckiem, wpajano jej jak paskudni są Indianie, jak wredni i zakłamani, a nawet krwiożerczy… i nawet w to wierzyła…
Gdy szła między nich do pracy pełna była obaw. Te obawy rozwiały się dość szybko. Przekonała się, że są takimi samymi ludźmi jak my. Na pewno zdarzają się wśród nich wredni (a gdzie ich nie ma?), ale większość to wspaniali ludzie
Utrzymuje nadal z nimi kontakt, chociaż od wielu lat już tam nie pracuje. Nawet ją czasami odwiedzają… a z Dakoty do Illinois kawał drogi
Znowu te stereotypy myślenia. Często wymyślane po to, aby móc poczuć się lepszym od tego „innego”
W sumie, to ten park ma dwie części. „Wetland”, czyli wyspy, wysepki i całe otoczenie East Branch DuPage River i po drugiej stronie St. Charles Rd. – Churchill Prairie Nature Preserve. Tam już nie poszliśmy. Było przeraźliwie gorąco i jakoś step z niską roślinnością nie wydawał się nam pociągający. Chyba byśmy się ugotowali
Dodam jeszcze, że facet, który na parkingu nawijał przez telefon gdy przyjechaliśmy, nawijał dalej gdy odjeżdżaliśmy

… co mnie to w końcu obchodzi?
Nie wiem… przyjechał do parku sobie pogadać? To w domu nie lepiej?
Nie wiem też, czy to była ta sama osoba, czy może już ktoś inny… nawet nie starałam się zrozumieć o czym nawija…
Witajcie!

Piękne miejsce znalazłaś, Miralko! Zdjęcia rewelacyjne! Niby to nic od ciebie dziwnego, ale startująca czapla zachwyciła mnie!
Wszystkie zdjęcia są jak zawsze u Miralki mistrzowskie,ale startująca czapla to fotografia konkursowa.

Brawa dla fotografa.
Dziękuję, przekażę gratulacje i brawa fotografowi

Na pewno się ucieszy
Piękna pogoda za oknem, miła wycieczka z zachwycającymi zdjęciami Miralki zaraz zrobiło się mniej jesiennie w sercu.
Witajcie!
I dobrze, bo do jesieni, mimo wszystko, jeszcze troszkę letnich, pięknych dni zostało
Witaj Maczku
Takich jak dzisiejszy?

Mam nadzieję, bo mnie też jest szkoda lata.
Słoneczne buziaki!
Wiedziałam, że czegoś mi brakuje!
Zapatrzeni w ptaszki zapomnieliście o rannej kawie, herbacie?
Dzień dobry, spóźniona?? Eee Gienia też
Piękna wycieczka. Zdjęcie z ważką jest niesamowite, Mirelko

Czaple rybki zjadają, a nie mogą czego innego do żołądka wrzucić?? No kurcze, nooo
Piękne czaple, czy one są tak śnieżnobiałe, czy tak fotogeniczne?? Mistrzowskie ujęcie tej startującej.
Kochani Wyspiarze!
Wyjeżdżam pilnować psów, kotów, domu, ogrodu pod nieobecność gospodarzy, którzy jadą na ślub i wesele syna.
Oczywiście z komórki zaglądać będę, bo ja bez Was żyć już nie umiem.
Jeszcze dochodzi do tego ogród pełen owoców

i basen w tym ogrodzie.I Park Ojcowski w pobliżu.
Ale będę bidulka sama…
A se z kwiatkami nie pogadałaś??
Dzień dobry






Dziękuję Wam za tak miłą ocenę mojej pisaniny
Zdjęcia są nie tylko moje, ale i mojego małżonka. Tak startująca czapla, jak i ważka, to jego ujęcia. Pisałam już, że mówię ogólnie – „nasze”.
Jurek po wypadku jeszcze nie doszedł do siebie i robienie zdjęć sprawia mu kłopot… nie jest w stanie podnieść ręki zbyt wysoko i robi różne „cyrkowe sztuki”, żeby podnieść ją wystarczająco do naciśnięcia spustu migawki.
A park jest piękny i co najważniejsze cichy i spokojny.
Spotkaliśmy w nim tylko jedną czaplę, ale niesamowicie ruchliwą i żarłoczną
Czaple wcinają wszystko co się rusza. Ta akurat polowała na rybki. W płytkiej wodzie nie było z tym problemu. Ale gdyby tych rybek nie było, mogłaby zjeść któregoś z kaczych maluchów. Jada też żaby, ślimaki, czy ważki. Nie ma zębów, więc łyka wszystko żywe…
One są śnieżnobiałe, jak sama nazwa wskazuje – „czapla biała”
Jesteście pięknym przykładem małżeństwa współpracującego,a nie rywalizującego ze sobą.Brawa więc należą się państwu Miralkom.

Całuski -też.
Za całuski dziękuję i odwzajemniam



Rywalizacja (taka zdrowa) jest potrzebna, żeby się móc doskonalić
Współpraca w małżeństwie jest konieczna, wręcz niezbędna. Inaczej trudno to nazwać małżeństwem…
Uzupełniamy się i wspieramy nawzajem… ale to chyba jest normalne…
Pomoczylam się trochę w basenie,objadlam malin i polazilam po okolicznych łąkach,aby nazbierać polnych kwiatków do dekoracji stołu na jutrzejsze wesele.Slonce zachodzi,pies szczeka…Cudnie mi tu jest.
Nasłuchujesz cykania świerszczy ? Ptaki, niestety, już zamilkły.
Maczek, dzisiejszej nocy będzie liczyć gwiazdy i podglądać łysego. Głaskać psa – bo przecież „Miłości potrzeba pieskom, miłości jak człowiekowi…”
(czyje to słowa?? Wiem, wiem że wiecie )
Dobrej nocy SzanPaństwu życzę
Dawno się tak nie uśmiałam,ale teraz

Podzielisz się rozbawieniem?
Bry…
To i ja

Pa,pa,bo tu ruch,zamieszanie. Rodzina szykuje się do wyjazdu…
Witajcie!
Jak to w sobotę: po zakupach i śniadanku
A ja nauczona obsługi urządzeń domowych,pouczona co jedzą psy,koty itd.Dawno nie byłam sama w tym domu,a tu nawet czajnik inteligentny…
Dzień dobry

Przynajmniej nie musiałabym podlewać 
Posypię na nowo…
U mnie też chmury latają po niebie… czyżby miało padać?
To nie byłoby takie złe
Co prawda opłukałoby całe chili z ostatniego słonecznika, ale to nie taki wielki problem
To chili, to coś na wiewiórki

Mało mnie coś nie trafiło, jak zobaczyłam 

Jeden z moich znajomych powiedział mi, że miał dość ich kopania w ogródku. Posypał całość proszkiem chili i się wyniosły
A że ogryzły mi już prawie wszystkie słoneczniki… nawet nie czekały aż dojrzeją
Połamały, pogryzły i zostawiły… szkodniki!!!
A jest coś czego nie lubią kleszcze,komary i szerszenie?Bo bym siebie posypywała.
Cisza zapadłą na Wyspie… Czyżby inteligencja czajnika przytłumiła naszą inteligencję?
Po gorącym i parnym dniu miło pospacerować w takiej zieleni Miralko, nie czując temperatury
U nas wciąż duszno… Witaj! 🙂
I tutaj podobnie, przyjemnie więc w zieleni i przestrzeni na dobranoc…
U mnie było duszno, ale bez słońca, a teraz leje, leje, leje…
Dobranoc spać idącym.Psy nakarmione, koty nakarmione, makówka samą siebie też nakarmiła.
Poczułam się samotna, więc wlazłam na Wyspę.
Mogę więc napisać czym wczoraj tak byłam ubawiona.
Otóż M., czyli mama Pana Młodego poprosiła mnie o doradztwo względem ubioru na ślub i wesele.
Jej mąż popatrzył i stwierdził,że ta granatowa sukienka mu się nie podoba.
Więc M. „makówka przymierz Ty to zobaczę jak ta sukienka wygląda”
Mina A., czyli jej męża warta była wszystkie pieniądze gdy zobaczył jak na zmianę obie przymierzamy wszystkie pięć sukienek.
Już sam nie wiedział co ma powiedzieć, aby się nikomu nie narazić.
Cóż…humor sytuacyjny, zabawne teksty i na nie riposty, które trudno streścić.
I kot, który korzystał z każdej chwili niedomknięcia walizki, aby się do niej kłaść.
I do tego pyszna, domowa naleweczka!
Zocha poszła spać, nikt więcej z nocnej zmiany się nie ujawnił, lampki nie było,deszcz pada,telewizor się zawiesił, Makówka gada sama ze sobą…najwyższy czas się pożegnać.
Witam.
Gdzieś mi zaginął poprzedni komentarz, więc spróbuję jeszcze raz:)
Piękne zdjęcia z uroczego zakątka:)
W moim Miasteczku parki są cywilizowane, ale wystarczy wyjść za opłotki, by znaleźć równie ustronne miejsca jak Twój CHulchill Woods. I jest ich na tyle dużo, że przeważnie udaje się uniknąć tłumku amatorów podobnych atrakcji:)
Pozdrawiam:)
Omijamy „cywilizowane parki” szerokim łukiem. Nie lubię tych przystrzyżonych trawniczków, przyciętych żywopłotów, wypielonych grządek. To dobre na własnym „podwórku”… lubię dziką naturę, nawet jeśli nie wszędzie da się wejść. Dopiero taka dzicz jest prawdziwą ostoją zwierzyny i ptactwa

Nie lepiej zadekować się we własnym ogródku?
Tutaj część „turystów” odwiedza takie miejsca, żeby łatwiej zrobić sobie „selfie”… to takie piękne… na tle natury.
Część wyjeżdża za miasto, żeby po prostu wyjechać. Mają ze sobą radia (na cały regulator), a nawet telewizory…
Coś mi się w środku przewraca, gdy to widzę. Nie słyszą i nie widzą nic. To po groma wyjeżdżać?
Witajcie!
W te upały to ja ani nocna, ani ranna zmiana nie jestem, takie (za KIG) niprzypiął-ni-przyłatał
Ciepłe dzień dobry bardzo
i do popotem 
Jestem poza domem, Novy Malin pozdrawia wszystkie zmiany na Wyspie
PS Jest ciepło, tak jak lubię.
Po nocnym deszczu upału nie ma,na niebieskim niebie białe obłoczki, zwierzęta nakarmione,basen czeka…
Dzień dobry


Wczoraj zanim zaczęło padać, wypogodziło się… za to dziś od rana trochę siąpi. Trudno to nazwać deszczem…
Ale chmury nadal chodzą i może pokropi solidniej
Dzień dobry, bezpiecznie wróciliśmy do domu!
Myślałem, że nie będę miał nic do opowiadania, a tu proszę, wychodzi, że te parę zdjęć, które udało mi się zrobić, wygląda na pewno nie tak, jak Miralkowe, ale na tyle przyzwoicie, że można je pokazać na Wyspie.
Skleciłbym nowe pięterko, chyba że ktoś jeszcze w kolejce?
Miło, że już jesteś, Mistrzu Q


Obietnica nowego pięterka zachwyca
Czekam z niecierpliwością
Cieszę się podwójnie.Bedzie nowe pięterko zrobione przez Mistrza i nie będę dostawać zadyszki na tym, które już bardzo urosło.

No to po ptakach sfotografowanych znakomicie zapraszam na ptaki sfotografowane chałupniczo
czyli na nowe pięterko.