Po kolejnej długiej sobocie Zenek obudził się znów z ciężką głową. Dzielnie zwlókł się jednak z łóżka, powlókł się tam, gdzie go przyczyna przebudzenia prowadziła, i zaznawszy ulgi wrócił do sypialni. Zegar wskazywał poranek, choć zasunięte zasłony przepuszczały mało światła. Powoli odsunął jedną z nich, aby popatrzeć na świat – nigdy nie wiadomo, czym świat nas zaskoczy!
Tym razem zaskoczył, i to nieźle! Wczorajszy szary, deszczowy krajobraz zniknął – wszystkie kałuże i błotniste zacieki, które tak utrudniały wczorajszy powrót do domu – na ile go Zenek pamiętał – zniknęły, przykryte niezbyt grubą ale wciąż narastającą warstwą białego, mokrego śniegu. Zenek odruchowo popatrzył na kalendarz, wiszący na ścianie. Ramka była na swoim miejscu, wskazywała niechybnie ostatnią niedzielę października – Kryśka zawsze przed spaniem aktualizowała wskazanie kalendarza. Gdzie jeszcze do zimy!
Zenek zastanowił się głęboko. Rozważył koncepcję dotyczącą przeciągnięcia się ostatniej imprezy o ponad miesiąc. Ale w takim układzie kalendarz byłby dalej do przodu. Owszem, można sobie wyobrazić, że wkurzona Kryśka wyjechała do mamy. Ale przecież nie zaraz następnego dnia! Nawet najbardziej zasadne zdenerwowanie musi chwilę dojrzewać, a co dopiero tak drastyczna decyzja! Odrzuciwszy ostatecznie tę koncepcję, Zenek zapuścił żurawia pod ścianę. Ufff! Kryśka spała na swoim normalnym miejscu, posapując cichutko.
Głęboka ulga zadziałała na Zenka otrzeźwiająco. Zrezygnował z powrotu do łóżka. Poszedł cichutko do kuchni, aby dalej zastanawiać się nad fenomenem gwałtownej zmiany za oknem. Jeszcze, gdyby to była zmiana w drugą stronę – no cóż, wiele mówi się ostatnio o globalnym ociepleniu – choć zdaje się, że to nie ma być gwałtowne zjawisko??? Ale o groźbie zlodowacenia Zenek dawno nie słyszał.
Ustalmy. Chyba faktycznie jest niedziela. Można zatem spokojnie zrobić sobie szklankę mocnej herbaty. Bo na kawę jest jeszcze za wcześnie. Po chwili siedział już nad kubkiem parującego, mocnego naparu. Skwapliwie podniósł go do ust. Gorące! Skrzywił się nerwowo, odstawił kubek i odczekał dłuższą chwilę. Teraz herbata dała się już pić małymi łyczkami. Niestety, spodziewane olśnienie nie nadeszło. Zenek smętnie siedział w kuchni, siorbał resztki herbaty i gapił się w jaśniejącą za oknem biel.
Odgłosy kuchennej samodzielności męża obudziły Kryśkę. Jak co dzień wstała, odprawiła w łazience parę zwykłych rytuałów powszechnej kobiecej magii, narzuciła coś na siebie i skierowała się do kuchni. Spodziewała się tam zastać męża, zastała kupkę nieszczęścia.
– Czym się tak martwisz, Zenek?
– Daj spokój, Kryśka. Wczoraj wyszedłem z domu, była jesień. No może nie bardzo ciepła, ale jesień. No przecież mamy październik! A dziś za oknem grudzień, czy coś takiego…
– Przestań, Zenek, przestań. Kiedy ty zaczniesz myśleć poważnie o życiu? Zapomniałeś, że dziś w nocy była zmiana czasu? No to mamy czas zimowy…
Tak jedno krótkie zdanie małżonki przyniosło Zenkowi ukojenie i rozwiało dylematy. Proste, jak konstrukcja cepa. Jest czas zimowy, jest śnieg!
« Majeczka w USA cz.4 | Wydłubane w dyni » |
28
paź 2012
OOps! Przygadywałem Miral, a sam ustawiłem publikację na 17-tą, nie pamiętając że serwer posługuje się czasem letnim!

Długo się chłopisko chował, ale przyznacie – tak aktualnych informacji jeszcze o nich nie było!
No i jaka jasność zapanowała….. 🙂
Dzień dobry i tu! Zaraz co prawda wychodzę, ale muszę przyznać, że dawno nie odczułem takiej ulgi, jak po przeczytaniu tego tekstu, i nie jest to ulga poranna, jaką odczuwał Zenek, a raczej ulga z powodu czytelnego objaśnienia, co się dzieje i dlaczego, a już czułem niepokój, że coś tu jest wbrew naturze 🙂 A swoją drogą, jakże często zdrowy rozsądek bywa domeną Pań, zwłaszcza w kwestiach zasadniczych, filozoficznych i fundamentalnych (bo w kwestiach tymczasowych, momentalnych i efemerycznych bywa już różnie)! I wcale nie pisałem tego dlatego, że jakoby Pani Quackie odgrażała się, że zacznie zaglądać na Wyspę!
Myślę, że niezależnie od walorów intelektualno-emocjonalnych Kryśki, pani Quackie będzie tu zawsze mile widzianą.
Pani T. trzyma się twardo
A teraz pardon, ale wybywam. Zapewne będę wieczorem, jeno spadnę z nieba 😉
Dzień dobry: )))
Ja wszystko rozumiem (no: prawie), ale żeby dorosły człowiek – nawet po utrudnionym okolicznościami powrocie do domu – pił następnego dnia mocną herbatę to mi się normalnie w głowie nie mieści!
A mówią, że koń ma duży łeb! A złośliwi dodają, że jeszcze mu rośnie!!
Witaj Senatorze…. że mu rośnie – nie wiedziałam:)
Widać nie było w domu mleka!
: ) Witam. I tyle lat powtarzana hasło: „przezorny zawsze ubezpieczony” nadal nieskuteczne!
Ten post zawiera ” lokowanie produktu”… czyli PZU.
Witam wszystkich Wyspiarzy

Dziękuję za tak logiczne wyjaśnienie zagadki 🙂 Wiem już czemu u mnie nie ma śniegu. My jeszcze nie przestawialiśmy czasu na zimowy, to skąd miałby ten śnieg padać
Moi drodzy, czy ktoś z Was potrafi mi powiedzieć który to czas jest prawidłowy, no podstawowy, rzekłbym nawet:naturalny? Ten co go mamy teraz, czy ten co go już od trzeciej w nocy nie mamy!? Nie ukrywam że problem ten dręczy mnie już lat kilka z lekkim hakiem, a hak w stronach z jakich pochodzę potrafi być solidny. Tambylec, informując że do Zapupia Wielkiego jest trzy kilometry z hakiem, może uginającego się pod monstrualnym plecakiem niedoświadczonego globtrotera o zawał przyprawić gdy ten po długiej wędrówce stwierdzi z rozpaczą, że hak miał kilometrów dziesięć!
Czas astronomiczny jest inny dla każdego południka – inny więc w Szczecinie niż w Lublinie – ale średnio dla Polski właściwszy jest obecny; kiedyś -dawno temu – wprowadzono pierwszą zmianę czasu na letni.
Tetryku, ja – jakoś tak przypadkowo – coś niecoś o południkach, ba nawet o równoleżnikach, słyszałem. Mało bo mało ale jednak. Nawet istnienie stref czasowych nie jest dla mnie tajemnicą. Wiem, że mieszkańcy drugiej półkuli chodzą do góry nogami i gdy u nas jest lato – tam zima. Jak więc widzisz moja wiedza jest niemała i głęboka jak Rów Mariański (skąd to wiem, tego nie wiem, ale wiem!). Chciałem jeno w ubóstwie wiedzy swojej wiedzieć czy wróciliśmy do czasu sprzed zmian czasu, czy jesteśmy w czasie zmienionego czasu. Nic więcej!
Cytuję, znowu. 🙂
Czas letni – czas lokalny, który dany kraj przyjmuje dla danego okresu roku, zazwyczaj różniący się o godzinę od standardowego czasu geograficznego.
Jesteśmy w czasie zmienionego czasu. 🙂
Senatorze, ja naprawdę nie wątpię w twoje wykształcenie! Z tego co ja się doczytałem czy dosłuchałem, wróciliśmy do czasu sprzed zmian. 🙂
Jak pisze niżej Jasmine, to czas letni był wprowadzany i odwoływany.
Aż tak bardzo dawno temu to nie. 🙂 W Polsce zmiana czasu została wprowadzona między I a II wojną światową, później w czasie II wojny światowej, podczas okupacji hitlerowskiej, następnie w latach od 1946 do 1949, od 1957 do 1964 i nieprzerwanie od 1977 roku.
Nie pamiętałam, że do 1995 czas letni w Polsce był odwoływany w ostatnią niedzielę września (a wprowadzany w ostatnią niedzielę marca tak jak obecnie). Wcześniej dni zmiany czasu w Polsce były ogłaszane w Monitorze Polskim i tak na przykład w 1964 zmiana czasu na letni nastąpiła dopiero 31 maja, a na zimowy 27 września.
Poczytałam sobie na ten temat wczoraj. Wnioskami nie będę zanudzała. 😆
To już wiem dlaczego tak. 😆
Czy gdyby globalne ochłodzenie to teraz byłoby gorąco i przestawialibyśmy zegary na czas… Jaki ❓ Z letniego na gorący ❓
Czas zimowy, to musi być zimno. Pretensję za ten stan mogę mieć zatem li tylko do tych, co to wymyślili. Efekt globalnego ocipienia zapewne. 🙂 Pomyśleć, że ktoś, kto dostał za to Nobla, nazywa się Gore…
Dorzucę swoje trzy grosze : najbardziej mnie irytuje twierdzenie, że z powodu zmiany czasu na letni dzień jest dłuższy… zupełnie tak, jakby skądś brała się dodatkowa letnia godzina
Dołożę swoje trzy grosze. Mnie też to irytuje.
A tak w ogóle, to te zmiany czasu uważam za głupie i niepotrzebne. Tylko wprowadzają zamieszanie.
Chociaż… coraz częściej słyszę, że planują to zmienić. Ustalić jeden czas obowiązujący przez cały rok. I to, moim skromnym zdaniem, byłoby najlepsze.
Pewnie, że to byłoby najrozsądniejsze…. bez zmian w rozkładach jazdy, regulowania zegarków i innych dziwnych działań 🙂
A Zenek o wodzie z ogórków słyszał? Że najlepsza gdy się z jednego czasu w drugi przechodzi 😀
Chyba, że Krysia leniwiec i weków nie robi… 😆 Można i w beczce też kisić.
Woda z ogórków pomaga na dysfunkcję głowy – a nie na dysfunkcję rzeczywistości!
Aha… No popatrz.. Za mało trenuję widocznie
Kochana, ile osób tyle sposobów na leczenie. Niektórzy twierdzą, że na TEN ból głowy tylko zimne piwo pomaga 🙂 Inni są zwolennikami „klina”, jeszcze inni gorącej, tłustej zupy, a są nawet tacy, którzy muszą zjeść coś słodkiego. O kefirach, czy zsiadłym mleku nie wspomnę 🙂 Szeroka oferta i jest w czym wybierać 🙂
Co do piwa – jestem skłonna się zgodzić 😀 Kiedyś mnie leczono kawą z cytryną.. 😀
Witaj Skowronku … dosyć niesmaczne lekarstwo, prawda ?
Niezbyt :D…
Na piwo złego słowa nie powiem. Lekarstwem od siedmiu chorób jak dla mnie może być. 😆
O kawie z cytryną wyczytałam kiedyś, że łagodzi ból głowy. Spróbowałam. Obrzydlistwo, według mnie. W dodatku nie pomogło.
Ja z kolei nie chciałabym się piwem leczyć, bo go nie znoszę. Chociaż… z drugiej strony – lekarstwo wcale nie musi być smaczne. Ma po prostu pomagać 🙂
A kawa z cytryną Ci nie pomogła, bo widocznie to nie był ten ból 🙂
Gorąca, tłusta zupa to raczej przed, niż po?
Zauważcie jednak, proszę, że Zenek nie jest przesadnie skacowany – to już przeżywał w rozpoczynającym cykl opowiadaniu „Feralna sobota”. Po takich przeżyciach każdy raczej wystrzegałby się ciężkiego kaca! 😉
Przeszło mu w stan permanentny ?:)
w jakimś sensie…
a tak przy okazji : wydano kiedyś książeczkę o potrawach na kaca i rosołek tam figurował 🙂
A oprócz rosołku nie było tam flaków? To w sumie też zupa 🙂 Całe szczęście nie muszę się zastanawiać co może pomóc, bo wyrosłam już z wieku w którym piłam tyle, żeby na drugi dzień mnie głowa bolała 🙂 I mam to z głowy
Uśmiecham się do Zenusia.. Może by tak jutrzejszego ranka wziął łopatę?? I… łopata, śnieg – powietrze 😀
Dobranoc..
Dobranoc Skowronku ! … przyjeżdżaj do mnie… u mnie śniegu nie ma… 🙂
Dzień dobry Wiedźminko :)Powiem Ci, że całkiem ładnie za oknem, tylko stanowczo za wcześnie…
A za zaproszenie dziękuję. Kto wie? 😀
Co jakiś czas będę Ci przypominała, że to nie pierwsze zaproszenie 🙂
U mnie śnieg topnieje..
Jak zamierzasz oswoić Kryśkę?
Zaprosi ją na malibu?
Na moją by moze zadziałało
Bardzo pożywny trunek Jaśminko, zwłaszcza, gdy ktoś lubi mleko :).. a Kryśka je z malibu wypiła i Zenkowi została tylko herbata 🙂
Bardzo lubię mleko Wiedźminko, prawie tak jak piwo :lol:, jedyna w rodzinie się taka ulęgłam. 🙂 Smakowałoby mi malibu ❓ 🙂
Z lekka zaskoczyła mnie wypowiedź Tetryka, dlatego wielkie oczy mi się zrobiły, odruchowo, czyli bezmyślnie. 🙂
Poczytałam. Likierów nie lubię, za słodkie. Co najwyżej maleńki kieliszeczek. 🙂
Podobają mi się części składowe malibu. Muszę spróbować kiedyś. 🙂
Piña Coladę lubię. 🙂
Nie lubię mleka, z dodatkiem malibu da sie wypić, ale nie jest to mój ulubiony trunek 🙂
Malibu jest pyszne 🙂
Dobry wieczór! Zabondziliśmy z małżonką do kina… Całkiem niebondowski Bond, co nie znaczy, że zły. Ale ta konwencja to se ne vrati… z drugiej strony – M. nie żyje, niech żyje M.!
Nosy Wam nie zmarzły ? u mnie jest -3 stopnie:( … bezśnieżne
Jak wracaliśmy, to małżonka przez całą drogę rozmawiała ze swoją Mamą, która odbiła się od naszego telefonu, kiedy siedzieliśmy jeszcze w kinie – i trzymana na świeżym powietrzu ręka jej (żonie) nieźle zmarzła. Ja też się muszę powoli przestawić z wojskowej patrolówki na coś ciepłego 😛
Kina zazdroszczę. 🙂 Poza moim zasięgiem najnowsze bondowanie. 🙁
Opowiedzieć???
Opowiedz…. 🙂
Hmmm, dobrze, ale ci, co nie chcą wiedzieć, niech zatkają uszy. Albo oczy. Generalnie niech nie czytają dalej!
UWAGA, SPOILER!
Zaczyna się w Stambule, gdzie Bond z partnerką gonią faceta, który ukradł twardy dysk z listą agentów wywiadów państw NATO w organizacjach terrorystycznych na całym świecie. Najpierw samochód za samochodem, potem motocykl za motocyklem, w końcu James dopada faceta na dachu pociągu, walczą, ale partnerka Bonda, chcąc mu pomóc, zestrzeliwuje go z pociągu z karabinu snajperskiego zamiast złoczyńcy. Bond spada z wysoka do rzeki, bad guy uchodzi cało. Napisy. CDN.
Tak 😆
Szefowa Bonda, M., pisze jego nekrolog i dowiaduje się, że w związku z fiaskiem akcji w Turcji będzie musiała zeznawać przed komisją parlamentarną na temat klęski (kontr?)wywiadu. Wracając do siedziby MI6 dowiaduje się, że shakowano jej komputer, próbując odszyfrować dane z twardego dysku, o którym mowa wyżej. Zatrzymuje się na moście i widzi potężny wybuch w swoim biurze. Część budynku ulega zniszczeniu. Tymczasem Bond przeżył, dochodzi do siebie w Turcji, gdzie głównie pije, aż widzi w TV wybuch w MI6.
Wraca do Londynu, stawia się u M., jako zmartwychwstały musi przejść masę testów. Siedzibę przeniesiono w podziemia Londynu. Ma problemy z testami, ręka mu drży i chyba przy strzelaniu, ale przywracają go do służby. Na podstawie resztek pocisku wydobytych ze swojej rany (ścigany bad guy wcześniej go postrzelił) identyfikują złoczyńcę jako zabójcę o imieniu Patrice. Bond ściga go w Szanghaju, gdzie facet zabija z karabinu snajperskiego kogoś w sąsiednim wieżowcu, a potem po walce z Bondem wypada z okna. Wysokiego. W rzeczach Patrice’a Bond znajduje żeton z kasyna w Macao, jadą tam z partnerką (tą samą, która postrzeliła go niechcący na wstępie). Okazuje się, że za ten żeton dostaje walizkę z 4 mln euro, ale dziewczyna, którą widział przy zabójstwie w sąsiednim wieżowcu, a teraz jest w kasynie, ostrzega go, że jej ochroniarze mają go zabić. Bond wygrywa walkę z nimi (jednego zjada wielki waran – atrakcja kasyna) i dociera za dziewczyną na wielki żaglowy jacht, którym wypływają w morze, przy okazji poznając się bardzo bliżej.
Dopływają do opuszczonej wyspy, w całości zabudowanej (jak osiedle na środku morza), gdzie czeka na nich Silva, główny czarny charakter filmu. Były agent MI6 z Hongkongu, został zdradzony przez M. i teraz się mści, w dużej mierze wykorzystując komputery i Internet. Zabija dziewczynę z kasyna, a wtedy Bond wzywa na odsiecz brytyjską marynarkę i lotnictwo. Łapią Silvę i przewożą do Londynu, gdzie jest trzymany pod strażą w siedzibie MI6. Podczas rozmowy Silva ujawnia szczegóły zdrady i zapowiada M. – twierdząc, że jest ona jego matką – zemstę. Próba odszyfrowania danych w jego komputerze kończy się włamaniem do sieci MI6 i wypuszczeniem Silvy z więzienia. M. zeznaje przed komisją, a Bond goni Silvę podziemiami Londynu i w metrze. Silva w przebraniu policjanta dostaje się do budynku rządowego i przerywa przesłuchanie M., próbując ją zabić, Bond z partnerką uniemożliwiają to, więc Silva ucieka. Bond dochodzi do wniosku, że jedyny sposób, żeby się pozbyć Silvy, to uciec od cywilizacji.
hmm… dziewczyny mu się pomyliły ?:)
Wsiadają w starego bondowego Astona Martina DB5 i jadą do Szkocji, do rodzinnego domu Bonda w posiadłości Skyfall. Tam przy współpracy starego sługi (wiekowy już Albert Finney) przygotowują się na atak. Najemnicy Silvy atakują w dwóch falach, większość środków obronnych zostaje zużyta na pierwszą z nich. Sam Silva (tak w ogóle Javier Bardem) przylatuje helikopterem z drugą z nich. W walce zniszczony zostaje dom Bonda, ale on sam, M. i stary służący uciekają tajnym przejściem. Po wielu komplikacjach następuje wielki finał w starej kaplicy, Bond zabija Silvę, ale M. umiera od ran. Nowym M. zostaje dotychczasowy zwierzchnik M. z jakiejśtam komisji (grany przez Ralpha Fiennesa), a partnerka Bonda przechodzi do pracy biurowej – okazuje się, że nazywa się Moneypenny. Koniec, napisy.
Dziękuję Quackie. :):* Czuję się prawie tak, jak bym oglądała. 😆
No to było tak…Jutro opowiem resztę,a dzisiaj już pa….pa… Ps.Snieg w Warszawie ma się bardzo dobrze.
Dobranoc. Idę spać wstrząśnięty, nie zmieszany 😉
Też dobranoc. 🙂 Jako dobranocka musi wystarczyć dziś Lubomski. 🙂
Spacerologia to moja jest ideologia. 😆
To dobranoc wszystkim
Sprawdziłam na „GEOSTAT”, że ktoś jest z Łap. Toż to rzut beretem od mojego rodzinnego Białegostoku!!!!!! Nie wiem, które z Was pisze stamtąd, ale chcę serdecznie uściskać Ziomala.

Oj nie kieruj się Geostatem bo Cię wyprowadzi w pole 😆
Jedynie Wiedźminkę i Quackiego pokazuje prawidłowo, ale to świadczy o ich dostawcy neta 😀
Witam 🙂 Mnie też pokazuje prawie prawidłowo 🙂 Pisze „River Grove”, a to sąsiednia dzielnica 🙂 Dosłownie rzut beretem 🙂
Witaj 🙂 Bożenkę też nie maskuje 😀
Dzień dobry.. Witam wstrząśniętych i niezmieszanych, też 😀
Idę się odkopać..
PS Widocznie Krysia Zenusia niestety nie puściła, coby w czynie społecznym, powiedzmy, popracował 😀
Dzień dobry ! Szron na trawie, słoneczko olśniewające, temperatura około zera…. 🙂 Witam Wszystkich, jeszcze nie czas na kożuszki ! 🙂
A gdzież to nasz Senator? w starym czasie byłaby już 10: 19…. czyżby spał ?
Dzień dobry. Jestem, a dzień się zapowiada pracowity, z tym, że na Wyspie oczywiście jestem, tyle że pewnie z przerwami.
Witaj Kwaku…. wołamy hop, hop do nieobecnych ? 🙂
Kto zmieni wycieraczkę ?
Już? To może do popołudnia zaczekamy? Ja wstępnie miałem przypomnieć, jak się rzeźbi w dyni.
Nie, oczywiście, ze nie JUŻ !
byłam nadgorliwa, przepraszam….
Dzień dobry. 🙂
U mnie jak u Wiedźminki, z dodatkiem mgły. Ładnie. 🙂
Bry! Jak ładnie, to może jakiś obrazek?
Bym, ale nie mam czym. 🙁
Nie przejmuj się Jaśminko, ja przez dwa tygodnie walczyłem z systemem, żeby wreszcie kiedy się poddałem, wysłuchać co ten do mnie pipczy, a pipczył, że mam kartę graficzną uszkodzoną, gdybym nie wychodził zawsze w czasie rozruchu, dawno na to bym wpadł:)))
A mnie pipczył, pipczył i przestał. Karta graficzna jest ponoć w porządku, bo sprawdzali 🙂
Już żadnego dźwięku nie wydaje 😆 Co mu poszło? Płyta główna?
I po co ja to pudło jeszcze trzymam, to naprawdę nie wiem…
To nie tak Miśku. 🙂 Karta, odpukać ❗ SIĘ naprawiła. Prawdopodobnie przestraszyła się, że ją wyrzucę. 🙂 Inna możliwość, że mnie lubi i się zlitowała nade mną. 😆 Mam nadzieję, że będzie mi jeszcze służyła przez jakiś czas. 🙂
Bym, ale nie mam czym oznaczało, że ukochana siostrzenica nie raczyła mi oddać aparatu fotograficznego i obrazków z ładności nie będzie. Pocieszjące, że z brzydkości też nie. 😆
Witaj Jaśminko….Mgła była z rana, teraz mam widok na błękit nieba z białymi barankami 🙂
Baranków, poza tym w lusterku, dziś prawie nie widziałam, Wiedźminko. Od rana aż do zmroku słoneczne promyki przedzierały się przez mgłę czyniąc ją złocistą. 🙂 Ładnie było. 🙂
Dzień dobry: )
Dzień dobry! Skoro Pan uśmiechnięty, Senatorze, tzn. że śnieg Panu nie dopiekł?
Witam: ) Okazuję mu swe lekceważenie. Nie zauważyłem wprawdzie by się tym specjalnie przejął, ale wiem, że musiało go to zaboleć!
Tak trzymać, prędzej czy później to do niego dotrze. W marcu, najdalej kwietniu przyjdzie koza do woza, będzie błagał, żeby się nim zainteresować, ale wtedy…
Dzień dobry Senatorze Małomówny ! Jak się miewasz ? Na pewno dobrze ?
Dzień dobry: ))) Powiedzmy, że jeszcze nie jestem na marach: )
Cóż za subtelny uśmiech
Witaj: ))) My, mężczyźni najprawdziwsi z prawdziwych, swym subtelnym uśmiechem podbijamy zarówno znany ludziom Świat cały jak i przyległe okolice Kosmosu!
Witam wszystkich niezwykle cieplutko i uciekam do pracy 🙂 Miłego popołudnia życząc wszystkim 🙂
Dzień dobry! Wróć jeszcze do nas 😉
Witaj Miro ! …. Tobie też miłego dnia:)
Dzień dobry 🙂 Witam szanownych Wyspiarzy
Wrócióam z wygnania, żeby nie powiedzieć – wygnajewa 
No! Dzień dobry!
A witamy, witamy… Brakowało porannej Bożenki 🙂
Ponownie, szczególnie nie witanych.
Witaj, Jasminko: ))) Jak Ci się podoba taka anegdotka:
Pewien rabin w swej synagodze miał wieczne utrapienie z młodymi wiernymi, ktorzy na nabożenstwo przychodzili bez jarmułek. Prosił, napominał, aż wreszcie na drzwiach bożnicy wywiesił kartkę z napisem
PRZYCHODZENIE DO DOMU BOŻEGO BEZ NAKRYCIA GŁOWY JEST TAK SAMO CIĘŻKIM GRZECHEM JAK CUDZOŁÓSTWO!
Po tygodniu nic sie nie zmieniło, tylko ktos dopisał malymi literami
„Próbowałem jednego i drugiego – różnica kolosalna!”
Witaj Senatorze.:))) Podoba mi się bardzo, będę rozpowszechniała.:))
Szanowni, to już czas pięterko dostawić, czyż nie? Idę stawiać!
Zapraszam piętro wyżej, do rzeźbienia! 😀
Dzień dobry 🙂 Melduję, że wracam do normalności 🙂