Skoro ostatnio klimaty wiejskie na Wyspie zagościły to i ja chciałabym Was zabrać na spacer po wsi, a dokładniej po Muzeum Wsi Kieleckiej.
Z początkiem kwietnia (podobno zdjęcia z Kielecczyzny się nie przeterminowują!) zrobiliśmy sobie miłą wycieczkę do Krakowa, ale że z Krakowa do nas wszystkie drogi prowadza przez Kielce* to -zupełnie niechcący- odwiedziliśmy skansen, który nam się po drodze przytrafił.
Jak się jedzie z dziećmi to i tak zazwyczaj gdzieś się trzeba zatrzymać: a to zjeść obiad, a to nogi rozprostować, a to piciu/siku/jeść/biegać więc jak coś nas po drodze zaciekawi to zajeżdżamy i już. I tak trafiliśmy, naprawdę zupełnie przypadkiem, do Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni, koło Chęcin, które nagle zmaterializowało się na naszej drodze po usłyszeniu po raz pięćdziesiąty czwarty pytania: no kiedy się wreszcie zatrzymamy?!
Kiedyś opisywałam tu skansen wsi Mazowieckiej, u siebie na blogu niegdyś zrobiłam notkę z wizyty w skansenie łowickim i niby wszystkie i wszystko podobne, ale jednak zupełnie inne.
Najbardziej z wszystkich podobało mi się właśnie to muzeum kieleckie.
Nie, nie spełniło się moje marzenie, o tym aby to muzeum żyło, aby krzątali się ludzie, aby częstowano świeżo wypieczonym chlebem, ale jednak tu było to „coś” czego brakowało w muzeum mazowieckim a czego zupełnie próżno szukać w łowickim. Te domy, mimo że często ograniczone jednak kratą w drzwiach wyglądają jakby ludzie dopiero co z nich wyszli. Na kuchni stoją garnki, na stole talerze, przy łóżku buty, na krześle przewieszone spodnie- wszystko to sprawia wrażenie, jakby gospodarz dopiero co zjadł ledwie wstał od stołu, zapewne krząta się po obejściu. I jeszcze coś. Te domy nie pachną starym drewnem, pachną domem, chlebem, ziołami.
To jest przyjemny zapach. Czuć taki spokój.
Ale dosyć wywodów zapraszam do obejrzenia zdjęć, nie oddają zupełnie uroku tego miejsca, jak to często ze zdjęciami bywa, ale może Wam się spodobają:

Przy bramie powitało nas dwóch miłych, uśmiechniętych pracowników, życząc miłego spaceru i informując, że do wyspacerowania mamy takie tam drobne 65ha…
Muzeum jest podzielone na kilka sektorów:
Świętokrzyski, Lessowy, Dworko-Folwarczny, Nadwiślański, Wyżynny i Małomiasteczkowy.
Udało nam się odwiedzić tylko Sektor Małomiasteczkowy, Wyżynny i Świętokrzyski, na pozostałe zabrakło czasu.

Budynek , w którym urządzono Aptekę. Dawniej był to dom organisty. Wejście do środka skutkuje przeniesieniem się w czasie….

A oto i „aptekarskie” wnętrze (tam po środku w lustrze macham Wam ja;-)

Zaplecze apteczne. Uprzedzę pytania: to co widać w głębi to urządzenie do „lania” woskowych świec.
Może kolejność powinna być odwrotna czyli najpierw do lekarza, a później do apteki, a może wręcz przeciwnie jak nie pomoże to co dostępne bez recepty to dopiero do lekarza? Tak czy siak czy ktoś by miał ochotę na wizytę w takim gabinecie?

Ekspozycja prezentuje wnętrze domu doktora Witolda Poziomskiego, lekarza z Suchedniowa. W dwudziestoleciu międzywojennym w wielu miasteczkach Kielecczyzny nie było stałych gabinetów lekarskich. Doktor Poziomski był jednym z nielicznych wyjątków, a służył społeczeństwu przez ponad 40 lat.

Na kozetce ustawiony jest przedwojenny aparat do naświetlań. Obok znajduje się przenośna umywalka, uruchamiana naciskiem nogi na specjalny pedał. A na zdjęciu poprzednim widać było oryginalny stary fotel ginekologiczny.
A Dochtór mieszkał sobie tak:

Prawda, że przyjemnie?
Wnętrza miejskich chat:

Białe deski na podłodze. Uwielbiam.
Tyle czasu Wam już zajęłam, a jeszcze tyle mam do opisania!
Zgłodnieliście? Zapraszam do sklepu spożywczego:
Nie wiem czy on taki znów bardzo spożywczy, ale skoro tak go nazwano…

I jeszcze możemy zajrzeć na zaplecze.
I wchodzimy do wsi:

Czyż nie można się zakochać w tym widoku?

A dzieci nasze, nie muzealne;-)
We wsi będzie szybko (mam nadzieję):

Widok z progu domu Zielarki. Domek znajduje się oczywiście pod lasem.

Mówię Wam jak te zioła pachniały!

Ziółka suszyły się wszędzie
Tygle, tygielki… i ciekawe czemu ta szufla przy piecu przypomniała mi bajkę o Jasiu i Małgosi…?
A To już wnętrze innej wiejskiej chaty:

Również białe podłogi, piękne.
Ktoś wie może w jakim celu przechowywano te pióra?

Na Kielecczyźnie nie mogło zabraknąć oczywiście wiatraków;-) Do tego w głębi można wejść obejrzeć mechanizm i zobaczyć wioskę z innej perspektywy.
Oczywiście to nie wszystko ale mimo, że odwiedziliśmy tylko część i że bardzo się starałam okroić relację i tak wyszedł tasiemiec. Z ciekawych rzeczy które jeszcze widzieliśmy to Foto Atelier;) miejsce pracy plecionkarza, stolarza, zakład krawiecki akurat był zamknięty, a w innej części można zobaczyć mrożący krew w żyłach obrzęd pogrzebowy. No dobrze, zwyczajny, bez mrożenia krwi.
I na koniec nie mogę się powstrzymać przed wstawieniem jeszcze jednego zdjęcia. Ja, która jako dziecko słyszałam i narzekałam, że mamy słabą klasę ziemi, że piaski, kamienie, że nic nie rośnie, cofam wszystkie moje narzekania. Tak wygląda pole kieleckie:

Chylę czoła!
Będąc w okolicy na pewno warto spędzić tu trochę czasu;-)
*oboje tak lubimy Kielce, że skąd byśmy nie wracali to zawsze kombinujemy jak by tu zrobić, żeby droga prowadziła przez Kielce, o ile z Krakowa niewiele jest dalej, o tyle z Lublina czy Łodzi to już niekoniecznie, a też się zdarzało;-)
Kiedy usiadłam do komputera śpiewały jeszcze słowiki, kiedy kliknęłam „opublikuj” słychać skowronki, zaspane koguty, bażant trąbi, dzięcioł stuka w starą wierzbę na podwórku, przysiąc bym mogła, że słyszałam wilgę, ale to jeszcze chyba niemożliwe i mnóstwo innych ptaków, których nie potrafię nawet nazwać.
Uwielbiam mieszkać na wsi, pomimo innych niedogodności.
Zapraszam Was na przydługi nieco spacer, zanim wyjdziecie weekendować, pogoda piękna, żal siedzieć w domu kiedy świat czeka;)
Miłego spaceru przy porannej kawie (jak Jo się obudzi to pewnie postawi;-)
Wstawi, wstawi.
Piękny spacer. Bardzo lubię takie klimaty.
Dziękuję bardzo.
Kawa od Jo najlepsza;-) Wiadomo!
W termokubeczek dzisiaj poproszę 🙂
Dzień dobry
Gimi, wspaniała wycieczka ! Przyznam się szczerze, że nigdy nie byłam w takim muzeum, miejsca są dla mnie nieznane. Jednak po Twojej, wspaniałej relacji zachęciłaś mnie do ich odwiedzenia
Naprawdę bardzo, bardzo miło się czyta Twoje relacje
Ps. Czyżby te pióra później służyły do pisania?? Eeee chyba gafa …
Pozdrawiam wszystkich bardzo cieputko
Słońca chyba każdy ma pod dostatkiem ?( mam nadzieję 😉 )
Pospacerowałam po pięknej wsi więc teraz zmykam do miasta, stolicy Trójmiasta – Gdańska
Muszę się spotkać z panią promotor i omówić moje wypociny i zarwane ostatnio noce
Milutkiej niedzieli kochani
Dziękuję za miły komentarz.
Ojej, ja też chcę do Gdańska, a niech tam, nawet z panią promotor mogę się spotkać!
Wzajemnie;-)
Dzień dobry. Dawno, dawno temu dyrektorem tego skansenu był tato koleżanki z osiedla, raz zwiedzaliśmy go większą grupą, ale wtedy jeszcze tego wszystkiego nie było (zresztą i tak pamiętam tamtą wizytę jak przez mgłę, więc ten spacer bardzo mi się podoba).
Dzień dobry,
O proszę jaki ten świat mały;)
Ja bardzo bym chciała tam wrócić i naprawdę obejść całe.
Zapomniałam jeszcze, ze w jednej zagrodzie mieszkają sobie kozy, owce, mnóstwo ptactwa: gęsi, kaczki, indyki, kury…
Naprawdę urocze miejsce.
Czyli jednak trochę elementu żywego (i ożywiającego skansen) jest! O ile dobrze pamiętam, podobnie jest w nadmorskim skansenie w Klukach.
Witajcie!
Trochę odespałem, zjadłem śniadanko i czas na kawę, oddalony przez zwiedzanie muzeum. Też często tamtędy przejeżdżam, ale zawsze w dłuższej trasie i bez małych „zatrzymywajek”, w efekcie nigdy tam nie zajrzałem 🙁 Z przyjemnością częściowo nadrobiłem!
W domu mojej babci takie skrzydło jak to leżące na skraju okapu pieca służyło do omiatania z sadzy garnków (wstawianych wszak w otwory w płycie) i elementów pieca przed rozpaleniem.
Co do zatrzymywajek, to tam niedaleko jest też słynna jaskinia, ale zdaje się, że muszę wpierw parę kilko zrzucić, bo to by dopiero była sensacja, jakbyś się zaklinowała;-)
I z piórem masz rację, u mojej babci takie pióra było i dopiero jak napisałeś to sobie przypomniałam że faktycznie babcia zamiatała nimi z kuchni
No czy ja wiem? Jeżeli mówimy o jaskini Raj, to tam jest dość cywilizowanie, jak ja się nie zaklinowałem nigdzie, to Ty tym bardziej nie. Tylko wizytę tam trzeba zdaje się z wyprzedzeniem rezerwować, bo jest oblegana.
A jak już przy tym jesteśmy, to parę lat temu w samych Kielcach, w byłym kamieniołomie Kadzielnia otwarto nieco krótszą od Raju trasę turystyczną po lokalnej jaskini, nieco ciaśniejszej, ale równie ciekawej!
O dziękuje za informację:) o jaskini w Kadzielni nie wiedziałam, a tyle razy zatrzymywaliśmy się na górze. Do jaskini Raj robiliśmy jedno podejście, ale wtedy zrezygnowaliśmy z uwagi na małoletnią, która się zbuntowała, ale nie miałam pojęcia że taka oblegana, wezmę to pod uwagę;-)
Na Kadzielni biegalam jako dziecko a pozniej nastolatka:) Mieszkalam bardzo blisko, wiec to bylo miejsce „do zabawy”, ale to bylo jeszcze przed czasami kiedy wybudowano Amfiteatr. Potem sie juz wiele zmienilo, a jak ostatni raz widzialam Kadzielnie (lekko ponad 20 lat temu) to juz zupelnie nie do poznania.
O tym, ze mozna zwiedzac jaskinie nie wiedzialam. Mielismy tam za dawnych czasow taka jedna „kryjowke” do ktorej sie wchodzilo na poczatek w pionie, troche dalej juz na kolanach a potem czolganie:)) Ilez razy mi sie oberwalo za wchodzenie tam, bo jak mowili rodzice „a jak sie zawali? to co zrobisz? nawet slad po tobie nie zostanie”… ech czasy dziecinstwa… 😉
A, jeszcze jedna rzecz: w Kielcach bywam doprawdy rzadko, raz na rok, albo nawet i nie, ale tak się składa, że mam względnie stały dopływ informacji nt. atrakcji związanych z geologią.
Nieczynne kamieniołomy na terenie Kielc i w pobliżu, takie jak Kadzielnia, są przekształcane w atrakcje turystyczne czy edukacyjne, takie jak imponujący geopark na Wietrzni i rezerwat na Ślichowicach (wszystko to teraz jedna struktura Geopark Kielce).
Mój znajomy wspominał takie zabawy na krakowskim Zakrzówku – tam też jest sporo szczelin w wapieniu, które jako chłopak „eksplorował”. Przeszło mu, gdy pewnego razu zaklinował się wpełzając w wąski chodnik, w miejscu do którego absolutnie już nie mógłby się dostać żaden dorosły ratownik… Na szczęście, po jakimś czasie po opanowaniu paniki udało mu się z trudem wycofać…
Rozesłałem maile 🙂
O! Się czyta. Zaraz do banku.
Panie i Panowie – trzymamy kciuki, przeszliśmy do etapu pakowania męża na łódki.
Póki co okazało się, że NIE MA żelu pod prysznic, który wczoraj podobno oczywiście-że-był-nie-siej-Jo-fermentu-nigdzie-nie-trzeba-jechać.
Wieczór młody… sklepy zamykają za godzinę, czy dwie…
Impreza integracyjna z firmy? Słyszałem coś o takowych z innej firmy…
Nie do końca… Od dwunastu lat jeżdżą sobie na łódki w okolicach 15 maja, czyli Piterowych urodzin, a ja się lekko wściekam, że nie mam wyjścia, jak się zgodzić, bo to przecież jego urodziny.
Zaczęło się od wyjazdu firmowego, ale po tych wszystkich latach ludzie pozmieniali prace, więc teraz jest to ekipa niefirmowa 😉
No to dobrze chociaż, że pogodę będą mieli przyzwoitą, bo jakby tak dalej było, jak było, to by mogli najwyżej na bojery pojechać.
Aaaale mu dobrze!!!
To była pięknaaaa niedziela …. 🙂

Szkoda, że weekendy sa takie krótkie 🙂
Dobranoc
Spokojnej też.
To ja się oddalę. Bo o spaniu mogę pomarzyć.
Spokojnej w takim razie.
Dzień dobry.

Czekamy na szkolny transport, więc mogę kawę podać.
Dzień dobry. Weekend bez internetu, komputera i telewizji dobrze robi. A po powrocie zamawiam tradycyjną poranną herbatkę. Mogę?;-)
Oczywiście! Ja też piję herbatę!
Kawa, witaminy, coś na mętny poranek… Biorę cały pakiet.
Witajcie!
W ramach zaklinania rzeczywistości rozpocząłem sezon sandałkowy…
Ja proponuję nie iść na kompromisy. Zrzuć sandały
Juhuuu! Powodzenia!
Dzień dobry
Tak się rozpoczyna tydzień
p

Niebo płacze, biurko zasypane papierami
Dobry!
Papiery się zgadzają, ale tutaj niebo na razie świeci. W sumie nie wiem, co gorsze – siedzieć za biurkiem przy pięknej pogodzie, czy przy kiepskiej.
Dzień dobry.
To będzie trudny dzień, chyba nawet cały tydzień się trudno zapowiada, ale głupio poniedziałek zaczynać od zawołania: byle do piątku!
Tak wiec nie wołam, tylko biorę się do pracy.
Z kawą oczywiście.
O, to ja też. Z kawą i do pracy.
Też mi się ciągnie ten tydzień straszliwie..
Ja też mam totalnie zwariowany dzień…
Dzień dobry


Piękne pięterko, cudna relacja i wspaniałe zdjęcia
Ukratek wspominał, że te pióra, nazywane u nas „skrzydełkiem” (bo to było skrzydło kurze lub kacze) służyło do omiatania płyty, rusztu w piecu i garnków z sadzy. Pamiętam takie nie tylko z wizyt u babci, ale i z rodzinnego domu. Do tej pory moja siostra, która tam mieszka ma taki piec na węgiel i na nim gotuje. Tylko skrzydełka już nie ma
Ja też sobie po komentarzu t przypomniałam, że tym się zmiatało z pieca/kuchni, u babci zawsze było od gęsi, bo i gęsi zawsze w gospodarstwie były, wiadomo jak córki były to gęsi trzeba było trzymać, żeby w swoim czasie pierzyny porobić
W sumie to nie pamiętam, może od gęsi też te skrzydełka były?
Mieszkaliśmy w mieście i rodzice przywozili ze wsi, a że nigdy się tym zbytnio nie interesowałam… 
Opaliłam się wczoraj znowu
I znowu na czerwono… a tak nie lubię się opalać
Tym bardziej, że jak skóra nabiera brązu, to moje plamy z bielactwa stają się wyraźniejsze. Wyglądam jak „łaciata”
Dobrze, że to nie boli
Da się przeżyć, jedynie estetyka cierpi… 

Miłego dnia życzę
Nie dożyję do czwartku.
Najpierw mi BleeeBoy (to nie literówka!) odwalił zawałowy numer, a teraz w ramach rehabilitacji wziął się za sprzątanie łazienek.
Czyli najpierw dostałam zwężęrzenia (gardło się zwęża i człowiek rzęzi), a teraz to już tylko płucka wypluwam.
Bajka.
Chyba wypiję to urodzinowe martini.
Ej, no co tu nikogo nie ma???
No to ja se ide. Za tory. Pa.
Uważaj, tam można dostać za-toru!
Albo za tortu. Nie będę dyskutować.
Nie było, bo poniedziałek mimo pogody dość parszywie wypadł (z półtoragodzinną przerwą na likwidację uporczywego bólu głowy). Dopiero teraz(!) fajrant, a i przerwa niedługa.
Jasne jasne. Rąbek spódnicy.
Dobra dobra. Jednemu Martini, drugiemu Sangiovese.
Nie będę skąpa. Be my guest.
A jak!
Świetna wyprawa do skansenu, nigdy tam sama nie trafiłam
Ale najbardziej zdziwiły mnie te białe deski podłogowe ! Gimi, czy one były we wszystkich chałupach ? Bo widziałam różne stare, słomą kryte, ale tam był ” tok” czyli ubita glina !
a może to tylko w domach ludzi zamożnych ?
Z takich wypraw pamiętam jak mnie zadziwiły krótkie łóżka w starych góralskich chatach….. biednie było to i ludzie niewyrośnięci ?
W góralskich akurat nie widziałem, ale w którymś skansenie (tylko gdzie? Chyba w Klukach, więc akurat po przeciwnej stronie Polski) tłumaczono mi, że krótkość łóżek wynikała z tego, że ludzie spali (niemal) na siedząco, bo to przecież na leżąco się można udławić albo pająka połknąć przez sen i umrzeć!
a to też słyszałam o tym, że pozycja „na nieboszczyka” do snu nie była wskazana
Tak – w Pałacu Wilanowskim przewodniczka pokazując łoża królewskie opowiadała, że ludzie byli przesądni i bali się, że jak się położą na płasko, to umrą w nocy. Dlatego łóżka robiono krótkie i układano stertę poduszek, żeby można było spać na półsiedząco.
Ciekawe, jak to wpływało na kręgosłupy. Śmiem podejrzewać, że nie bałdzo.
podejrzewam, ze niewiele bardziej niż niebotycznie wysokie szpilki;)
Na szczęście nie używam. Poza wszystkim chyba nie robią ich w rozmiarze 46.
No i wiedzę, że mój komentarz wcięło:(
trudno piszę jeszcze raz.
W tych kieleckich domach to chyba w każdym, w którym byliśmy podłogi były białe, w łowickim i mazowieckim tylko niektóre, te bogatsze, pozostałe miały właśnie uklepaną podłogę, albo deski w kolorze drewna.
Z tego co wiem, te podłogi były traktowane ługiem, co -poza nadaniem białego odcienia- miało przede wszystkim na celu pozbycie się niepotrzebnych mieszkańców czy to niewidocznych gołym okiem, czy też widocznie żywiących się drewnem, czasem zamiast ługu używano wapna.
Ługowane podłogi tak strasznie mi się podobają, że własnoręcznie takie zrobiłam w swoim domu, a jak zobaczyłam tyle białych podłóg we wiosce to dopiero byłą ekstaza;-)
No to i ja się czegoś nowego dowiedziałam : że deski wybiela się ługiem ! Dzięku Gimi !
za objaśnienie.
Czas wstawać. Dziecka do szkoły szykować.

Jak ja tego nie lubię…
Psa wynieść na zewnątrz bo znowu coś zeżarł i mało brakowało a zwróciłby wszystko na wykładzinę.
Ps. 3 razy w zeszłym tygodniu była taka akcja – nie chciałem pisać, żeby nie było, ze „odgapiam” od niektórych wyspiarzy.
Ps.2. Oczywiście dzień dobry i już nalewam wrzątku na herbę.
Samo życie.
Dźdbry, czy jest sucha kawa dla konia?
Zawsze.
I ja w końcu dzień dobry mówię i na kawę się wpraszam, no chyba że znów na kawę nie zdążyłam, ewentualnie mi nie przysługuje (słonecznie za oknem) to wezmę co zostało;)
Blondynka rano pojechała na pobranie krwi uprzednio- z przyzwyczajenia -kawy się upiwszy, ech jutro wycieczka od nowa…
Ja sobie wczoraj położyłam koło łóżka kartkę: NIE BIERZ RANO LEKU NA TARCZYCĘ!!!
Bo zaraz jadę na USG tej tarczycy. A ponieważ lek się bierze z rana, 30 minut przed jedzeniem, to ja mam przy łóżku wodę i tabletki, i jakoś tak automatycznie to robię, prawie przez sen 😀
świetny pomysł, ale u mnie się nie sprawdzi bo się boję, że dzieciaki mogłyby pożreć:( ja notorycznie zapominam brać wszelkie tabletki:(
Czytałam książeczkę pod tytułem „Dom w Ulsan” M. Kalicińskiej z mężem pospołu. W koreańskich aptekach leki wydają w torebeczkach, porcjami na każdy dzień. Sprytne to i ekonomiczne.U nas tylko pudełeczka,do których można wkładać dzienne porcje pigułek . Tyz piknie
A jeszcze jak trzeba przekroić? Zawsze zapominam.
Leki codzienne mam podpisane. Bo potem nie wiem – brałam czy nie???
Witajcie!
Dzionek mglisty, ale sandałki się sprawdzają 🙂
Nie mam psa, dzieci już wyfrunęły – jeszcze tylko ten budzik…
Hej, to ja zapraszam tak mniej więcej 60km na wschód od Krakowa w tych sandałkach bo u mnie nie tylko mgliście ale i dżdżyście. Może te sandałki mają magiczne właściwości i przepędzą chmury…
Rzuciłem mentalni9e sandałkiem w twoją stronę – doleciał?
budzik wyrzuć przez okno!
Dzieńdoberek, wracamy do normalności po najeździe Hunów

Jeszcze tylko odgruzować chałupę, pomału!
Świetna i ciekawa wycieczka. Pospacerowałam i nawet nogi nie bolą. Tak sobie myślę, że gdyby mi przyszło w takiej chacie spać, pewnie nie zmrużyłabym oka! Pająki!!! Brrrrr… Nie cierpię ich!! A one z każdej szczeliny, między deskami, wyłażą.
Ha, dlatego często bielili ściany wapnem, ychy..
Pająki mi nie szkodzą.Ostrą niechęć zywię do much i komarów i ubijam je bez litości….
Dzień dobry. Słońce, ruch za oknem, każdy spieszy w swoją stronę… Kawa, koniecznie, już lecę parę szczebelków wyżej z filiżanką.
Kawa przysługuje tylko tym u których jest pochmurno i pada deszcz…
Już lecę włączyć deszcz w takim razie.
I wtedy będziemy się łączyć w bólu z Tobą, że również u Ciebie pada..
Ps. Ups. Wstrzymaj się z tym deszczem. Teściowe są nad morzem w twoich okolicach. Niech im świeci..:-)
Dzień dobry
Trochę zmył wczorajszą duchotę… ciekawe tylko na jak długo 

Po nocnej ulewie dzień wstaje rześki
Miłego dnia
Dzień
dobry ! To ja mam pośrodku : ani deszcz ani słońce. To co mi przysługuje ? 
No dobrze, sama sobie wezmę herbatę
Oddalam się powoli w stronę stolicy, oj jak mi się nie chce!
a jutro od rana też bieganie i jeżdżenie, aż na samą myśl człowiek zadyszki dostaje, miłego popołudnia i wieczoru, a nawet i poranka, bo pewnie na kawkę wpadnę dopiero jutro około środka dnia
Byłam dziś w wielkim świecie. Panie w garsonkach. Panowie w garniturach. Klima. Hol z kamienną posadzką. Odźwierny, czy jak to tam się nazywa, w liberii przy drzwiach. No może nie w liberii, a w mundurku.
I ja w tym wszystkim, z zupełnie innej bajki.
Dziwnie mi było.
Znaczy, odwiedziłaś męża w pracy? 😉
Nie, no mąż przecie na łódkach!
Poszłam do luxmedu po hashimoto, jak się okazało. A oni akurat tę przychodnię mają w takim eleganckim biurowcu…
Niedobrze. Jeszcze i tego Ci brakowało
No właśnie niespecjalnie… Ja tam się nie prosiłam. Ale czy ktoś mnie w ogóle słuchał?
To ja ogłaszam fajrant. Tak to jakoś idzie, że roboty sporo, poprzedni klient ociąga się z płatnościami (na szczęście nie zwodzi, „lojalnie” uprzedza, że nie ma z czego zapłacić), a bieżący… jest nowy i jeszcze pod tym względem niewypróbowany. Zobaczymy.
Chwila przerwy dla tetmajera.
Ja się dzisiaj już chyba nie nadaję do życia towarzyskiego. Może jutro będzie lepiej?

Dobranoc Wyspo.
Spokojnej mimo wyników.
Jestem wykończona… i to nie tyle pracą, co upałem. Ponad 30C



Ta temperatura skacze jak pajac na sznurku, a może i lepiej
Kilka dni temu podawali, że tak zimnego początku maja to nie było od 28 lat, a już zaczęły się upały. Jeszcze jutro to palące słońce przeżyć i powinno się trochę ochłodzić
Dobrze, że chociaż wiatr jest, to trochę chłodzi…
Miłego dnia Wam życzę ilecę zamykać okna, bo coś strasznie zaczyna cuchnąć skunksem
Przy plus 30 zamykać okna? Nie zazdroszczę…
Zamknęłam tylko na dole, bo na górze nie było tego tak czuć. Mogliśmy co prawda włączyć klimatyzację, ale już jutro ma być chłodniej, a w piątek zaledwie 13C. To jaki sens? Wytrzymamy jeszcze te dwa dni
Ale nie ma co narzekać… taki mamy klimat…

W sumie… czy to nie paskudne? Jednego dnia ponad 30C, a dwa dni później 13C?
Dzień dobry.

Podaję, co trzeba. I zmykam.
Dzień dobry. Spać mi się chce. Nie wiem jak dotrzymam do końca dnia.
Ps. Tak mi się chce spać, że ja do 10.00 przed południem nie dotrzymam a nie do końca dnia…
Znaczy się; Pan padniesz na twarz przed 10:00 ??? Gdy słońce będzie trzaskać po oknach??? Kawę na przebudzenie, a nie gdzieś tam kole południa!!

Dzień dobry!!
Padnę na twarz. Padnę tak mocno, że poodbijają mi się literki z klawiatury na czole. Albo zamknę oczy… O właśnie na chwilę opuszczę powieki..
adin, dwa, tri, czetyrie…
Mam dziś bardzo tak samo.
No nic. Oby do wieczora.
Koniecznie!
Dobry!! Rześki i słoneczny!!

Na sandały za chłodny poranek, donoszę! No chyba, że w skarpetkach.
A kiedyś to się chodziło w podkolanówkach. Koniecznie białych
Rododendrony kwitną cudnie, wiecie ??
To już wiecie. Zdjęcia z tel. w pracy nie przerzucę, no z mojego ogrodu, oczywiście. Poza tym nornice mają się świetnie
A tera do pracy. Coby się uszlachetnić nieco
Skąd wiesz o nornicach? Zwierzały się?
Mało se nóg nie połamałam!!!
A może one kopią te nory z obrzydzeniem do samych siebie? Może kopią je mimo ciężkiej depresji, z poświęceniem zmuszając się do kopania? Same nory to jeszcze nie znaczy, że nornice się mają świetnie!
Mają, bo ilość nor świadczy o ich dobrej kondycji! Tak mówię JA!
Dzień dobry. Rześki i słoneczny, powiada Pani? Z tego mamy tutaj tylko słoneczny. Coraz gorzej z tą rześkością ostatnio. Lecę wyżej po kawę, może to coś da.
Ha, bo to trza na Dolny się wybrać. Bliżej Zieleńca
Bym chętnie, gdyby nie robota.
Witajcie!
Dzień jest rześki. Ja jakoś nie… 🙁
Dzień dobry:)
Po porannych wojażach zasiadłam do biurka. Znów zabiegany dzień się zapowiada. Sprawy ze szkołą ciąg dalszy, trzeba się odwołać, bo co innego można zrobić?
Dzień dobry
Małżonek w nocy spać nie mógł i mnie budził
Nie chcę rzucać niesłusznych oskarżeń, ale nie tylko się wiercił, ale czasami trącał mnie łokciem
Ja rozumiem, że on się denerwuje przed sprawą, ale dlaczego ma się to odbijać na mnie?!!! Nie zgadzam się i protestuję!!! 
Jakiś taki niewyspany
Fajrant dzisiaj. Dopiero. W sumie to tak już na dobranockę się ma…

Dzień dobry. Nie wierzę co widzę za oknem [słońce].
Gdy byliśmy z wizytą w Dublinie, miejscowe gazety donosiły:
Od kilku dni nad miastem daje się obserwować niespotykany duży żółty obiekt…
Dzień dobry

Czy Szan.Państwo wiecie, kiedy to żółte cholerstwo przestanie się sypać?? No przecież nie z nieba
Pyłki?
Niooo
A tu nie widać żółtego. Jeszcze? Już?
Kawa wypita, czas na dymka

Ukratku!! Jesteś??
O rany! Nie przywitałem się!
Witajcie!
Nnnno!
Dobry! Jestem, już skończyłem się wylegiwać.
Lato. proszę Państwa, jak pragnę zdrowia lato. Wczoraj do sklepu (bliziutko, ale mniejsza o to) wybrałem się w crocsach i jeszcze było za ciepło.
Dzień dobry

Szefowa na urlopie, dzień „pusty” znaczy się mówią, że prac ogrodowych się dzisiaj nie wykonuje, promotorka przed chwilą przez słuchawkę powiedziała: „praca jest bardzo ciekawa, napisana poprawnie i nie mam żadnych uwag”


W końcu nastała sprawiedliwość, lato również do mnie dotarło
I w ogóle jest suuuper
I love you life
Gratulacje!!!

To dopiero półmetek. Niemniej jednak dziękuję Wam bardzo
Jaki słodki …
Gratki. Oby teraz było już z górki!
Dzięki 🙂 Teraz tylko nauczyć się odpowiedzi na 100 pytań i obronić pracę 🙂
Dzień dobry

Byłoby pięknie, gdyby nie ten pieroński wietrzysko. Aż drzewa się gną, a samochód tańczy na drodze… Ale nie ma co narzekać! Słoneczko jest i to najważniejsze
Czy przypadkiem Quackie nie obiecywał prasnąć trzecią częścią?
Eeej, wcale nie!
A jeżeli już, to nie prędzej niż w sobotę… Może jakiś epilożek… posłówko…
Na razie fajrant, przy 80% normy dzisiaj.