Pan Ignacy Lajkonik z przyjemnością wciągnął przez nos świeże wiosenne powietrze. Po efektownej burzy poprzedniego dnia trochę się ochłodziło, dokuczliwy majowy upał (!) zelżał więc, ale były też i złowrogie następstwa nawałnicy: deszcz i wiatr połamały kilka kwiatków w skrzynkach na balkonie pana Ignacego. Nie był ci on (pan Ignacy, nie balkon) specjalnym zwolennikiem kwiatków na balkonie, bo to i podlewać trzeba, i gołębie gonić, i chwasty – samosiejki wyrywać… No ale skoro pani Chandrze kwiatki się podobały, to kwiatki mają być.
W celu uzupełnienia braków po burzy pan Lajkonik musiał udać się na znany już stałym Czytelnikom bazarek, gdzie nie brakowało straganów z nasionami, sadzonkami, ziemią i w ogóle wszystkim, co potrzebne na grządce czy balkonie. Najpierw załatwił zakupy spożywcze, wymienił kilka uwag o pogodzie z panem Modestem, sceptycznym jak zwykle („No, panie kochany, najpierw wymroziło, potem wywiało, a teraz zaleje! Guzik będzie w tym roku, a nie morele!”), nabył od niego młodą marchewkę do pochrupania, włoszczyznę na zupę, pęczek koperku (specjalnie dla siostrzeńca Karola) i na deser najlepsze na świecie jabłuszka, takie jak pan Modest zawsze dla pana Ignacego odkładał.
Kiedy podszedł do właściwego, czyli ogrodniczego straganu, lekko się zdziwił. Na pyzatym, pogodnym licu sprzedawcy najpierw pojawiło się zaskoczenie, potem niedowierzanie, a wreszcie rozpoznanie i szeroki uśmiech radości. A pan Lajkonik miał ten problem, że nawet kiedy kojarzył czyjeś szlachetne oblicze, to nie zawsze potrafił z tym obliczem połączyć imię, nazwisko czy choćby okoliczności, w których je poznał (oblicze i resztę danych osobowych). Tym razem jednak niedługo się zastanawiał, z pomocą przyszedł mu sam zainteresowany.
– Ależ dzień dobry panu! Czy goleń już nie dokucza? – odezwał się dziarskim głosem straganiarz, w którym pan Ignacy drogą błyskawicznego skojarzenia z potłuczoną golenią rozpoznał jednego z trzech ogrodników, którym rok temu pomógł… Stop. Którym rok temu pani Chandra pomogła rozprawić się ze złowrogą kierowniczką. Jak to bolesne wspomnienia pomagają w odświeżeniu pamięci, prawda? Ale też i pan Lajkonik natychmiast zrozumiał, dlaczego wcześniej nie poznał pana Bonifacego – on to bowiem stał za straganem. Z neurotycznego, wychudzonego, bojaźliwie wciskającego głowę w ramiona chudzielca zmienił się w kawał chłopa, z dużą przewagą chłopa. Małorolnego raczej, ponieważ – jak wyjaśnił panu Ignacemu – zainwestował w spory ogród koło domu i rozwinął go w sprawnie działające gospodarstwo ogrodnicze. – Mamy nawet sadzonki przechery zjadliwej, jako jedyni w kraju! – pochwalił się panu Lajkonikowi, który pogratulował mu, ale zarazem delikatnie przyznał się do niewiedzy w kwestii zastosowania rośliny.
– Aaa, proszę pana, to ostatnia zdobycz nauki! – uradował się pan Bonifacy. – Jakby miał pan wiśnię albo czereśnię, to by pan wiedział. Normalnie obsiądą ją szpaki, całe stado, dwa-trzy dni i po owocach. Ale sadzi pan te przecherę koło drzewka i proszę, ma pan święty spokój.
– A jak to działa? – zaciekawił się pan Ignacy
– Prosto, jak każda naturalna metoda – objaśnił jego rozmówca. – Przechera zjadliwa obrzuca nadlatujące szpaki przekleństwami tak ohydnymi, że szpacze mamy muszą zasłaniać młodym uszy, w związku z czym skrzydełka mają zajęte i nie mogą dolecieć na wysokość korony czereśni. No to w końcu dają za wygraną, wołają mężów i odlatują gdzieś indziej. Taka sztuczka, proszę pana! No i nieszkodliwa, bo co pan zrozumie ze szpaczych wyzwisk? Chyba że – tu spojrzał bacznie na pana Lajkonika – jest pan doktorem Dolittle?
Pan Ignacy zapewnił go, że nie ma nic wspólnego z angielskim lekarzem i że to w ogóle inna bajka, po czym, żeby zmienić temat rozmowy, zapytał o kolegów pana Bonifacego sprzed roku – jak im się powodzi, czy również mają gospodarstwa i stragany?
– E, niee – roześmiał się straganiarz – Zupełnie pan nie trafił. Serwacy, owszem, dalej robi w ogrodnictwie, ale na jakim szczeblu, pan nie zgadnie. Wyjechał do Anglii i tak mu się udało, że po pięciu miesiącach zajmował się już strzyżeniem żywopłotów w posiadłości królewskiej w Windsorze. A pan wie, że chłop ma talent i cierpliwość, więc jak wystrzygł taką wielką tuję w herb brytyjskiej rodziny panującej, z najdrobniejszymi szczegółami, to zauważyła go sama królowa Elżbieta. No i Serwuś awansował na królewskiego nadzorcę żywopłotów, nazywa się teraz Sir Vacy i o piątej po południu od herbaty się go nie da oderwać.
– A trzeci kolega? – zapytał pan Lajkonik, zaciekawiony nagłym awansem prostego ogrodnika.
– Ach, z Pankracym to lepszy numer – machnął ręką pan Bonifacy – Najpierw się wydawało, że złapał Pana Boga za nogi, bo hodował gruszki na dębie…
– Metodą Miczurina? – zdumiał się pan Ignacy, który miał wrażenie, że te czasy minęły już bezpowrotnie.
– Nie, czort go wie, jaką metodą. Pracował dla NASA i wyhodował im dąb bonsai, na którym rosły kumkwaty. Wie pan, małe rozmiary w sam raz na stację kosmiczną, gdzie wszystko musi być zminiaturyzowane, a astronauci uwielbiają świeże owoce. Wszystko szło jak najlepiej, tylko okazało się, że po zjedzeniu tych owoców załoga zaczęła chrumkać przez sen i porastać szczeciną… Na genetykę nie ma mocnych, niestety, co dąb, to dąb.
– Ależ to tragedia! – wykrzyknął autentycznie przejęty pan Lajkonik
– Dla Pankracego tak, owszem. Całkiem się chłop zniechęcił do ogrodnictwa i z tego wszystkiego zajął się niebieskimi migdałami.
Pan Ignacy uniósł brwi. – Ale jak to? Przecież mówi pan, że zrezygnował z ogrodnictwa?
– No tak, ja tak tylko metaforycznie – wyjaśnił dumny z siebie pan Bonifacy. – Poetą został, mówią, że zdolny nawet. Zobaczymy, może jakąś nagrodę zdobędzie, bo wiem, że wziął udział w konkursie. Widujemy się wszyscy trzej, wie pan, stara przyjaźń nie rdzewieje. Siadamy nad piwem i gadamy do późna… A to najlepiej schłodzone piwo w kraju!
– Ooo, a skąd panowie je bierzecie? – zaciekawił się pan Lajkonik.
– Hehe, nie uwierzy pan, do czyjej piwiarni chodzimy. Ale to fakt, pani Zosia chłodzi piwo jak nikt inny!
Panu Ignacemu przeszedł po plecach zimny dreszcz.
___________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Chryste, znaczy, cierpliwości! Faktycznie publikacja trwa teraz około kwadransa (nie wiem, co w tym czasie istotnego się dzieje), ale w tym czasie nie ma żadnego sygnału, że tekst czeka na pokazanie się, a wręcz przeciwnie – wygląda na to, że wpadł w wielką, czarną dziurę.Dzisiejsze opowiadanie zawiera może nieco niewiele akcji, ale za to wsypałem do magicznego kociołka conieco intertekstualności (znaczy że się odnosi do tekstu niemal sprzed roku! O, tego – ) i parę pomysłów opisowych dość. Proszę się nie przejmować puentą, po zakupie nowych kwiatków pan Ignacy przy sadzeniu na balkonie rozgrzał się w słoneczku i już wszystko było w porządku. A jak pani Chandra zobaczyła nowe kwiatki, to już w ogóle!
Aha, i z tego wszystkiego zapomniałem dodać linkę do zeszłorocznego majowego opowiadania: http://madagaskar08.blog.onet.pl/Lajkonik-i-znamienna-data,2,ID427251912,n
Prześliczne… :)))***… przechera zjadliwa nie ma przpadkiem szerszego zastosowania ? Po prawdzie szpaki potrafią wsunąć wszystkie czereśnie i żadne siatki ochronne ich nie powstrzymują :)))
Ten odcinek to jest fantasy w najczystszej postaci. :)))) ! uwielbiam ten gatunek, zwłaszcza w takim wydaniu, dowcipnym a zarazem ciepłym i wdzięcznym :)))
miłym zaskoczeniem jest ta publikacja, bo omlet zrobił wiele, żeby utracić wiarę w taką możliwość …. 🙁
perełka mniam mniam młode marchewki i jabłuszka a na dodatek zimne piwo i jeszcze pokazuje jak odpędzać od wiśni szpaki (które są zmorą i w moim ogrodzie a tak lubię wiśnie i konfitury starą metodę warzone)
Bardzo przepraszam, że odpowiem tym razem Wiedźmie i Panu. zbiorowo, ale oczekiwanie na wyświetlenie okienka do KAŻDEJ odpowiedzi z osobna przekracza chwilowo moje możliwości (przy okazji jest to komentarz do wiedźminej wypowiedzi nt. Onetu).Bardzo mi przyjemnie, że się podobało, tym bardziej, że opowiadanie napisało się “samo”, przyjąłem tylko ogólną ramę “pan Lajkonik spotyka jednego z już-nie-zimnych ogrodników po roku i co dalej”, a potem improwizowałem. Tak myślałem, że przechera zjadliwa się spodoba, wyszła mi ona ze skrzyżowania roślinki, której zapachu nie lubią psy i koty, z daturą i jeszcze jakimiś przeklinającymi kwiatkami bodajże z Lema : ) Chłodne piwo to jest to i mam nadzieję, że w cieplejsze dni go nie zabraknie : )))
Bier!:( Ty bier przykład z Bachusa, nie Swarożyca!:
Och, Senatorze, staram sie harmonijnie łączyć te dwie tradycje, oczywiście nie razem i niekoniecznie jednego wieczoru : )
Jedna, ta starsza wystarczy. Moim zdaniem:)
:))) Quqckie, Tobie niechybnie Apollon sprzyja!!:))
Senatorze, oczywiście chodzi o Apollona Apollonowicza Siempliejarowa, przewodniczącego komisji akustycznej? ; ))) [czyżby Onet NIECO odpuszczał?]
Senatorze, oczywiście chodzi o Apollona Apollonowicza Siempliejarowa, przewodniczącego komisji akustycznej? ; ))) [czyżby Onet NIECO odpuszczał?]
Och, ten to chyba Arkadiusz..:) Tym razem obejdziemy się bez Behemota….bo ja o tym od Marsjasza, co to go wiesz, ze skóry…Co on znowu – lista pusta:(I jeszcze to:(Przepraszamy, wystąpił błąd …Twojemu blogowi na pewno nic nie jest. Spróbuj za chwilę.Opis błędu: b(-106)
Joj, prawda, płonę ze wstydu. Ten był synem Apollona akurat. Ze skórki wolałbym obierać kumkwaty, nie Marsjasza ; )
Kumkwata można ze skórką, choć on kwaśny jak ocet siedmiu złodziei!:) U nas o czymś okropnie kwaśnym powiadają – zjedz, a Lwów zobaczysz! Przyszło mi już w życiu takiej kwasoty próbować, żem nie tylko Lwów, ale i Kijów ostro widział!:))
I jak tu teraz zjeść kumkwata?? Jesteś p.Q niesamowity.. :)))) Super!!! Ocieplaj tych trzech kumpli, może w przyszłym roku aurę nam zmienią?:))) Przez figle Onetu zapomniałam, że tych trzech ancymonków mamy i stąd ten chłód:)))
Kumkwata jeść, dyskretnie powstrzymując chrumkanie ; ))) Kumple są już ociepleni, ale chłody od Skandynawii zapewne i tak przyjdą… może tylko trochę łagodniejsze? Ponoć klimat się ociepla?
Na podkładach z kumkwata szczepi się pomarańcze, mandarynki, cytryny! Taki kumkwat to nie byle co, to podstawa!::)
Dobranoc…. lampka świeci, może ogrzeje zziębniętych :))))
Dobranoc, tylko jeszcze uwaga robocza: Szanowni Wyspiarze, od jutra zaczynam pracę nad nowym zleceniem, więc moja obecność na Wyspie ZNÓW będzie ograniczona. Co do następnych publikacji, jest wielce prawdopodobne, że od następnej niedzieli wróci na Wyspę retrospektywa, jak nie Lajkonikowa, to może jakaś inna?
Dzień dobry!!! Pięknego tygodnia wszystkim Wyspiarzom życzę!!! Ale mgła od rana, że Omlet też tak zamgliło i cztery podchody robiłam, żeby tu coś napisać.
Witam:)) Znowu Acani pierwsza:))
Widać, mam nieczyste sumienie, bo cosik spać dziś nie mogłam.
Za to ja dziś, co niespotykane, spałem jak zabity!:)
Dzień dobry:)))) Za oknem mróz, a tu “… Wyspa wyspa jak wulkan gorąca,O ela, heja.Pan wachlarze rozkłada do słońca,Słońce do niej uśmiecha się.Wiatr melodię wygrywa na pnączach,Hen na morze rybakom śle.Oceanu gładka toń,Ptaków śpiew i kwiatów woń….. – Zerżnąłem bezczelnie, a co!!:))
To ojczyzna jest ma Kuba. Noc srebrzyście gwiazdami zaświta, z wiatrem łódź moja w dal mknie. O świtaniu mnie w porcie przywitasz, tą piosenką powitasz już mnie. Jak zerżnąć, to zerżnąć. A co, ja też mogę :-))
Pewnie, że tak!! Żebyś Ty wiedziała ile ja Chomików obrabowałem!:)))
Dzień dobry, melduję się na obiekcie i lecę do pracy!
Dzień dobry. Może tym razem lista postów nie będzie pusta. Od wczoraj nic innego nie pokazuje się w okienku. U mnie dzisiaj słoneczko, choć tylko 9°C ale przynajmniej nie chlapie jak wczoraj. No to zabieramy się do tworzenia PKB z majowym entuzjazmem jak w każdy poniedziałek. Komu espresso a komu mentoska?
Witaj Wędrowniczku!!:)))
Dzień dobry :))) Wszystkiego najlepszego, słoneczka wesołego dla Bonifacego..:)))
Jeszcze dzien dobry ! Omlet dziś mnie pokonał……. cały dzień z pustą listą postów, to zbyt wiele … :((
przeprowadzamy się…. ? gdzieś sa morza błękitne i niebo spokojne… :))
O to to. Żagle staw i spływamy stąd. Ahoj z Onetem! (pardon pour le mot).
Bardzo chętnie rozwinę żagle by dotrzeć do innej przystani, tylko błagam, dajcie mi znać gdzie zacumujecie! Ja z Wami!!!
Dobry wieczór : -)) Proponuję jezioro Sasek Wielki ,cisza , spokoj ,na razie tylko jeden zagiel na wodzie ,połamane wszystkie pomosty pływają w wodzie ,pełna afrykańska dzicz, a uliczka przy ktorej stoi moja “chata ” została nazwana przez Gminę : Leszczowa .Wxześniej ,sam wymyśliłem nazwę :Aleja Dzikusów .Atrakcją są trzy pary zurawi , para orła bielika i siedziba autora telewizyjnego serialu : Rancho.Poza tym ,pełen prymityw ,którego pozazdościć może każda bezludna wyspa.Oferta została złożona ,czekam na propozycję.Pozdrowionka.
Dobry wieczór : -)) Proponuję jezioro Sasek Wielki ,cisza , spokoj ,na razie tylko jeden zagiel na wodzie ,połamane wszystkie pomosty pływają w wodzie ,pełna afrykańska dzicz, a uliczka przy ktorej stoi moja “chata ” została nazwana przez Gminę : Leszczowa .Wxześniej ,sam wymyśliłem nazwę :Aleja Dzikusów .Atrakcją są trzy pary zurawi , para orła bielika i siedziba autora telewizyjnego serialu : Rancho.Poza tym ,pełen prymityw ,którego pozazdościć może każda bezludna wyspa.Oferta została złożona ,czekam na propozycję.Pozdrowionka.
Brzmi pięknie, ech, żeby tak można było tam wirtualnie pobyć… 🙁
A my z Tobą , Bożenko ! :)))) inaczej być nie może :)))*
Dostałam taką oto odpowiedź na moje zgłoszenie Witamy,Pragniemy poinformować, iż kłopoty z działaniem blogów związane są z awarią oraz z prowadzonymi pracami, mającymi na celu całkowite usunięcie pojawiających się usterek. Jednym z efektów naprawy awarii jest wydłużony czas dodawania notek i edycji bloga.Oznacza to, że Wasze notki mogą pojawić się na blogu nawet do 15 minut po publikacji, po takim też czasie mogą być widoczne wszelkie zmiany na blogu, takie jak kolor tła czy szablon. Przejściowo mogą pojawiać się również komunikaty o błędach oraz o braku bloga. Ostatecznego zakończenia prac spodziewamy się już niebawem, o czym zostaną Państwo powiadomieni w osobnej wiadomości. Jeszcze raz pragniemy serdecznie przeprosić za kłopoty w prowadzeniu bloga oraz dziękujemy za Państwa cierpliwość.Pozdrawiamy,BOK OnetBlogGrupa Onet.pl SA, ul. Gabrieli Zapolskiej 44, 30-126 Kraków; Spółka zarejestrowana w Sądzie Rejonowym dla miasta Kraków-Śródmieście, XI Wydział Gospodarczy, KRS 0000007763; NIP 734-00-09-469, Kapitał Zakładowy Spółki 8 049 073 PLN.2012-05-11 11:00 – Dzień dobry ! Zwracam sie z uprzejmym pytaniem, czy uporczywe utrudnienia w prowadzeniu blogów są wyrafinowanym sposobem na pozbycie sie blogosfery, czy jednak dowodem na zapyziałość techniczną Onetu ? Czuje sie przywiązana do swojego miejsca i nie rozumiem dlaczego Onet nie jest dość przyzwoity, zeby uczciwie przedstawić stanowisko; zamiast tego otrzymujemy puste obiecanki….. poważne to nie jest, niestety
Proszę, a mnie nie raczyli odpisać jak im parchy się rozwijają!:)
.. a mnie uczęstowli opowiastką dla głupich :))))))
Pfff. “Niebawem” to coś pomiędzy “na Święty Nigdy” a “ad calendas graecas”. Ciągle niebawem i ciągle za chwilę i ciągle jeszcze tylko momencik. Za grosz nie wierzę. Onet to jest w tej chwili wielka korporacja, w której siedzi cały sztab odpowiedzialny za mydlenie oczu tym, co mają jakiekolwiek obiekcje.
Zgadza się Kwaku….. mój wpis, że uważam to za nic niewyjaśniający szablon… amba zjadła 🙁
Zapalam juz lampkę, póki mogę…. dobranoc… :))))
Dzień dobry:)) Przez cały wczorajszy dzień nie mogłem zamieścić więcej jak kilka nędznych zdań! Po południu absolutnie żadnej szansy na wejście na blog! To już jest zwyczajny skandal!!
Dzień dobry ;)) U mnie było to samo. Jest coraz gorzej.
Witam:))) Powolutku ten blog zmienia się w Ścianę Płaczu!:)
Podobnie jest na innych, ale tu chyba jest najgorzej. Kluby nam też pozamykali.
Dzień dobry! Mam nadzieję, że tym razem komentarz się pokaże…
Dzień dobry ! :)))) Senatorze, przez te ” utrudnienia” tracimy czas i spontaniczność, a sukcesem staje się zamieszczenie wpisu…… 🙁
Pogodnego dzionka… :))))
Dzień dobry!! Narzekać mi się nie chce :)))
Dobry wieczór :-)) I słusznie .od narzekania jeszcze nic dobrego się nie urodziło .Jak mówi klasyk : “tylko w trudnościach wykuwaja się prawdziwe kadry “.Moim zdaniem ,podejrzane jest wyjaśnienie Onetu..To nie jest jakaś awaria ,tylko instalacja nowego programu ,zapewniającego głębszą kontrolę uczestników.Przykładem jest forum dyskusyjne.
Witaj Max….. ACTA tylko inaczej ? :))) nie znam się na tym, ale co by szkodziło napisac, że nowy program jest testowany na ” żywym organizmie”? Awaria trwająca tyle czasu, ti śmiech na sali 🙁
Wieczór jest miły i pogodny, przesyłam ukłony i całkuski Wyspiarzom…. ” niechaj żywi nie tracą nadzei”…. jak rzekł był poeta romantyczny, a jakże :))))))) *
W Warszawie ponuro ,siąpi deszczyk ,ale przyroda jeszcze seledynowa ,kwitną kasztany ,bzy , kwitnie pięknie aleja czerwonych głogów ,tawuły ,oraz inne krzewy ,jest po prostu wiosennie pięknie .Pozdrowionka .
To prawda…. jest pięknie… zieleń świeża, zapach kwitnących kwiatów i krzewów dookoła, świeżo skoszone trawniki ( w zasadzie dzikie łąki, bo w trawie mnóstwo dmuchawców i innego ziela, które nie jest trawą 🙂 … kasztany w pełnym rozkwicie , złotokapy i tamaryszki też….. cieszę się :)))
To prawda…. jest pięknie… zieleń świeża, zapach kwitnących kwiatów i krzewów dookoła, świeżo skoszone trawniki ( w zasadzie dzikie łąki, bo w trawie mnóstwo dmuchawców i innego ziela, które nie jest trawą 🙂 … kasztany w pełnym rozkwicie , złotokapy i tamaryszki też….. cieszę się :)))
Raportuję, że żyję!:))
To doskonała wiadomość, Senatorze…. :))))*
:)))))***
brakuje mi…. że masz się dobrze, a nawet znakomicie… :)))))
Dobry wieczór, Wiedźmineczko:))) Powiedziałbym, że rewelacyjnie, ale nie beznadziejnie!!:)
Witaj Senatorze :-)) Jeszcze nie pora ,jeszcze nie pora .Jadąc na Mazury ,tez myslałem ,ze sie utopię ,ale nie wyszło -żyję .Dzisiaj odebrałem test i okazało się ,że na razie ” zołzy ” niema !!! To znaczy ,że trzeba ładować akumulatory i do przodu !
Witaj:))) No proszę, jest i świetna wiadomość!:))
Druga dobra wiadomość ,to decyzja Gminy Szczytno ,która zmieniła moją prywatną nazwę :Aleja Dzikusów ,na ul .Leszczową .Mogę oczekiwać podniesienia podatków ,Jest słup,jest tablica a więc koszta i trzeba będzie za to zapłacić .Przyjmuję to z nadzieją ,że zmieni się na lepsze. Jestem optymistą .
Leszczy szukają??:))
Senatorze, to pocieszające : ) mam prośbę, żebyś tak trzymał!
A tu proszę druga dobra!: Przepraszamy, wystąpił błąd …Twojemu blogowi na pewno nic nie jest. Spróbuj za chwilę.Opis błędu: b(-106
Ciekawe… Czyżby każdy blog miał swój numer opisu błędu? Na moim blogu jest wciąż 101, a tu 106. Co to znaczy? Czyżby już nas numerowali?
Dobranoc…. zapaliłam juz lampkę….. nienumerowaną, jedyną w swoim rodzaju :)))))
PS. teoretycznie … opublikowałam wierszyk, który mimo iż niemłody, wydał mi się adekawtny do sytuacji omletowej :)) jesli się ukaże…. zawsze możemy uzupełnic listę pana Mariana :))))))