Odwiedziło nas

  • 9 997
  • 144 084
  • 82 895

Kalendarz

luty 2012
P W Ś C P S N
« sty   mar »
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
272829  
Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Slideshow

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Lajkonik i jednoosobowy prezent

Pan Ignacy Lajkonik pospiesznie założył zimową kurtkę, chwilę pomajstrował przy sznurowadłach wysokich zimowych butów za kostkę (prawdę mówiąc, nie lubił tych butów, ale przy takiej pogodzie wszystkie inne możliwości odpadały), nacisnął na głowę czapkę z nausznikami z wełny alpaki (wełna ta grzała jak peruwiańskie słońce), a na ręce – zakopiańskie rękawiczki. Wcale nie miał ochoty wychodzić na mróz, który zastanawiał się właśnie, czy spaść poniżej dwudziestu kresek na termometrze, czy zostać powyżej. Gdyby pan Ignacy wychodził do pani Chandry, szczypiące zimnem policzki byłoby łatwiej znieść, ale tak… Chociaż, jak się dobrze zastanowić, to przecież wychodził właśnie w tej sprawie.

Chodziło o to, że zbliżały się wielkimi krokami urodziny pani Chandry, kolejne osiemnaste urodziny, rzecz jasna, i proszę nie ciągnąć mnie za język, i tak nie powiem, KTÓRE mianowicie osiemnaste urodziny, a pan Lajkonik miał poważny zgryz z prezentem. Najpierw poświęcił bite dwa dni na tworzenie listy potencjalnych przedmiotów, które mógłby ofiarować swojej ukochanej. Nabiedził się przy tym, że hej! Potem zwiedził większość ważniejszych sieciowych sklepów, a później także portali aukcyjnych, w kilku przypadkach nawet zaczął licytować, ale po dojrzałym namyśle zrezygnował. Wyłączył komputer i zaczął się zastanawiać, co mu pozostało, a po jakimś kwadransie przyznał się sam sobie, że to właśnie ostatnia deska ratunku. Jeżeli można to tak nazwać.

Jak więc już widzieliśmy, ubrał się, starannie zamknął mieszkanie i potruchtał osiedlową alejką, żeby zbytnio nie zmarznąć, w kierunku bloku nieco oddalonego od innych. Domofon, zmrożony do szpiku elektronicznych kości, inaczej układów scalonych, nie działał, więc mieszkańcy po prostu zostawiali uchylone drzwi. Dzięki temu pan Ignacy mógł swobodnie wejść na klatkę schodową, gdzie wytupał śnieg z butów i energicznie ruszył ku upatrzonym drzwiom. Zapukał w rytmie harcerskiego pozdrowienia („pindyrdyndy – hej ho!”) i tym razem zaczekał, aż gospodarz otworzy.

Po chwileczce, niedługiej, niekrótkiej, lecz w sam raz, żeby wstać z otomany i przejść przez przedpokój, zachrobotał zamek i oto w drzwiach stanął sam pan Darek Szeherezad – Darek B. (!) Szeherezad, uśmiechając się sympatycznie i empatycznie zarazem. Pan Lajkonik odpowiedział równie miłym uśmiechem, wiedząc, jak bardzo gospodarz ceni sobie szczere emocje. Po czym uprzejmie zapytał, czy też pan S. znajdzie dla niego kilka minut i po uzyskaniu twierdzącej odpowiedzi, wszedł, bardzo uważając, żeby nie nabrudzić. Zaraz też na rzeźbionym stoliku pojawiła się herbata z egzotycznymi przyprawami, miseczka z połówkami cytryny i wyjątkowo, ze względu na aurę, butelka rumu.

Pan Szeherezad wysłuchał w skupieniu relacji pana Ignacego, a ten doszedł do momentu, w którym wyłączył komputer i wyłuszczył swoją prośbę: – Poradź mi, proszę, jaki prezent by jej się podobał? Myślę, że spróbowałem już wszystkiego – i nic mi się nie podoba, a raczej: jestem pewien, że JEJ się nie będzie podobało… Gospodarz zastanowił się przez chwilę, potarł brodę kciukiem i palcem wskazującym, po czym przemówił: – Drogi przyjacielu! Mógłbym oczywiście zaproponować Ci jeden z tysiąca olśniewających przedmiotów, z mojej kolekcji – tu uniósł dłoń, powstrzymując protest pana Lajkonika, który przecież nie przyszedł po prośbie, tylko z prośbą – lub spoza niej. Nie w tym jednak sztuka, by dać człowiekowi rybę, a w tym, by pouczyć go, jak należy zrobić wędkę! Poza tym nawet ja – pochylił skromnie głowę – dysponując, nie przeczę, możliwościami większymi od ludzkich, nie podejmuję się stwierdzić, czego chce, a czego nie chce kobieta. A na pewno kobieta tak wyjątkowa, jak Chandra… Nie smuć się jednak, przyjacielu – dodał, widząc minę pana Ignacego – nie dam Ci ryby, ale wskażę drogę nad jezioro. Masz godzinę! – i tu pan Dariusz klasnął w dłonie i roześmiał się gardłowo.

Pan Lajkonik zaś przekonał się, że owszem, nadal siedzi przy herbacianym stoliku, tyle że sam stolik stoi pod rzucającą błogosławiony cień markizą, a naprzeciwko siedzi nie pan Szeherezad, a uśmiechnięty arabski sprzedawca. Wokół nich w gorącym bliskowschodnim słońcu unosiły się tysięczne zapachy, powabne i te mniej, a zaraz obok zaczynał się tradycyjny suk – bazar, na którym można było kupić i sprzedać rzeczy, o jakich się nie śniło nie tylko panu Ignacemu, ale i samemu Autorowi! Wstał nasz bohater i ukłonił się grzecznie na pożegnanie, a kupiec złożył dłonie na piersiach i odkłonił się w najlepszym bliskowschodnim stylu, jaki sobie można wyobrazić. To było rzeczywiście jak w baśni – mimo że pan Lajkonik usiadł do herbaty i nic nie kupił, sprzedawca nie zrobił mu awantury!

Bazar rozciągał się wzdłuż i wszerz, hen, daleko, a pan Ignacy miał tylko godzinę, więc – by nie tracić czasu – ruszył między stragany i namioty. Kupcy na ogół świetnie mówili po polsku, i tym razem nie miało to nic wspólnego z baśniami, po prostu polscy turyści dotarli już i tutaj. Panu Lajkonikowi mignęło ogłoszenie, wypisane kunsztownie na kawałku tektury: „Afrodyzjaki! Po zażyciu doprowadzisz mumię do orgazmu w 5 minut!”, ale akurat to go nie interesowało. Poszedł dalej, czujnie rozglądając się po stoiskach, i już po chwili stał obok kupca, oferującego lampy z dżinnami i afrytami – „Z trzystuletnią gwarancją! Wystarczy potrzeć rękawem!”. Nie zdecydował się jednak na kupno, mimo zachęcającej ceny. Pamiętał bowiem z baśni, że nie każdy lokator lampy po uwolnieniu rzucał się do spełniania życzeń – jeżeli siedzenie w lampie zbytnio im się sprzykrzyło, potrafili poprzysiąc, że zabiją pierwszą osobę, która ich wywoła. Marny byłby to prezent!

Większe szanse miał latający dywan. Przy tym straganie pan Ignacy spędził ponad kwadrans, podziwiając modele i wzory, słuchając przy tym sprzedawcy, który recytował osiągi różnych dywanów – od jednoosobowych sportowych chodniczków, po familijne behemoty rozmiaru sześć na pięć metrów. Na szczęście jednak nasz bohater w porę przypomniał sobie, jakie warunki panują aktualnie w kraju – i zapytał właściciela stanowiska o klimatyzację albo chociaż nawiew. Niestety, tego udogodnienia nie posiadał żaden z oferowanych dywanów, więc pan Lajkonik poszedł dalej, nerwowo zerkając na zegarek. O mało nie kupił również sporego jajka, większego niż strusie, z delikatnymi, brązowymi żyłkami, myśląc, że to dekoracja z alabastru. Na szczęście został natychmiast wyprowadzony z błędu przez kupca, gratulującego mu decyzji o założeniu hodowli ptaków Roków – „Maj frend, kiedy skończy dwa miesiące, dajesz mu zaledwie jedną dorodną owcę dziennie! Może być też jeden wielbłąd, ale tylko raz na dwa-trzy dni!”

Aż wreszcie, kiedy panu Ignacemu pozostało już tylko dziesięć minut, stanął przed stoiskiem z przepięknymi, orientalnymi szalami. Stanął – i wiedział, że stąd nie odejdzie z pustymi rękami. Nie dość, że prezent świetnie pasował do pory roku, to wybór wzorów i kolorów był olśniewający. Błękity i szarości, żółcie przetykane zieleniami, szacowne fiolety i skromne brązy, tajemnicze czarno-złote wzory, a nade wszystko – przepiękny czerwony szal w srebrne arabeski. Pan Lajkonik wziął go do ręki, a lekka, puszysta tkanina owinęła się wokół dłoni, grzejąc i zarazem chłodząc – taki to był szal! Sprzedawca nachylił się ku oczarowanemu panu Ignacemu i konfidencjonalnym szeptem zdradzał mu sekrety szala: – To najprawdziwsza wełna z owiec, pasących się na stokach góry Synaj… a przetykana jest Przędzą Czasu… Dlatego osobę, która go nosi, czas omija…

Pan Lajkonik nie potrzebował więcej zachęty, a i czas mu się powoli kończył – nie sądził również, by magia szala przechytrzyła pana Szeherezada . Zapłacił pospiesznie, prawie się nie targując (kupiec, chociaż tego nie skomentował, wyglądał na zawiedzionego), jeszcze raz spojrzał na zegarek – i oto z powrotem znalazł się w mieszkaniu pana Darka. Darka B. Wylewnie podziękował gospodarzowi, ciekawie zerkającemu na nieduży pakunek, owinięty w niepozorny, szary papier, po czym popędził do siebie. Jeszcze tego samego wieczoru, ogolony i wypachniony zadzwonił do drzwi pani Chandry.

To był wieczór tylko dla nich obojga. Pani C. przygotowała pachnące korzennymi przyprawami indyjskie dania w niewielkich miseczkach, z których nakładali sobie niewielkie porcje na talerze, mieszając sos z ryżem albo kruchym, nadętym jak balon chlebem nan. Częstowali się nawzajem co lepszymi kąskami i chichotali przy tym jak para nastolatków, aż po kawie i niedużym – w sam raz na dwoje – torciku syci i zadowoleni spoczęli na sofie pod bauhinią, patrząc przez okna werandy na zaśnieżone trawniki. Wtedy pan Ignacy sięgnął za sofę i wręczył ukochanej prezent. Pani Chandra rozpakowała go i szeroko otworzyła oczy, a pan L. owinął wokół niej miękką tkaninę. – Aha, kochanie – rzekł, całkiem już poważnie – Sprzedawca powiedział, że ten szal ma pewną szczególną właściwość… – i opowiedział swojej ukochanej to, co zdradził mu arabski kupiec.

Pani Chandra słuchała tego wszystkiego, a kiedy pan Ignacy skończył, rozwinęła końce szala i próbowała otulić nim również ukochanego. Wtedy stało się coś dziwnego – szal nie chciał się owinąć wokół nich obojga. Trzymał się uparcie pani Chandry, a kiedy spróbowała odwinąć z siebie większą jego część – przylgnął do pana Lajkonika, a zsunął z jej ramion. Popatrzyli na siebie, zmieszani, a w uszach zadźwięczało im „osobę, która go nosi, czas omija… osobę, która go nosi… OSOBĘ…”

I wtedy w oczach pani Chandry pojawiły się dwa ogniki – jak zawsze, kiedy podejmowała ważną decyzję. Delikatnie zdjęła szal, wstała i zaczęła się krzątać, a pan Ignacy obserwował ją z namysłem. Na małym stoliku postawiła mosiężny dzban, obok niego ceramiczną misę z owocami mango i pomarańczami, rozejrzała się, dołożyła jeszcze trzy muszle z Goa i kieliszek z winem. A potem udrapowała na tym wszystkim szal, który stał się efektownym tłem dla tak skomponowanej martwej natury, i wróciła na sofę, do pana Lajkonika. – Myślisz, że na tę kompozycję też to zadziała? Przecież to nie… osoba? – mruknął do niej. – Nie wiem… ale ją czas może sobie omijać – uśmiechnęła się pani Chandra, przytuliła do swojego mężczyzny i pocałowała go. Po czym oboje jeszcze długo patrzyli na piękną kompozycję, ogrzewającą cały pokój ciepłym blaskiem złota, różu i czerwieni.
_______________________

Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

95 komentarzy Lajkonik i jednoosobowy prezent

  • Quackie

    Dobry wieczór! Wyjeżdżałem do Egiptu z zupełnie inną wizją najnowszego opowiadania o p. Ignacym (która to wizja może jeszcze doczeka się realizacji), a tymczasem zupełnie znikąd rozkwitła i dojrzała fabuła, którą prezentuję powyżej. I całe szczęście, że dojrzała, bo byłem w stanie dość szybko ją zapisać – a od poniedziałku zaczynam następną sesję pracy w sensie zawodowym, niestety będzie podobnie jak w listopadzie, tylko zdaje się nieco dłużej (bo i materiału wyjściowego do pracy więcej). Dzisiaj jednak jestem jeszcze do dyspozycji : )

  • ~Incitatus

    No, nareszcie!! Teraz się przeczyta, a następnie należycie skrytykuje!:)

    • ~paniodwf

      Oj tam, oj tam , zaraz Skrytykuje::))) Przednio się bawiłam czytając ten tekst, chociaż jestem ciekawa krytyki Senatora!!! Pamiętam Jego złosliwo-dowcipne teksty na starym forum. To była uczta dla oczu i ciała:)

      • ~Incitatus

        🙂 Witam po raz drugi:)) Mistrz Quackie cieszy się naszą bezgraniczną miłością i podziwem nielichym, ale – jak to Artysta – na pochlebstwa jest łasy, więc by równowagę jakąś zachować, ja muszę być dlań surowy i wymagający. Nie dlatego, że chcę, a dlatego, że z tajnego losowania tak wypadło!:)))

  • ~Incitatus

    Taaak! Nooooo….eeeeeee….tentego…….ale i tak spory kawałek zawdzięczamy Pani Quackie, o!!:)

    • Quackie

      Senatorze, jak zwykle zaskakujesz mnie swoją wnikliwością i intuicją. Zaiste, gdyby nie Pani Q., która dała mi do zrozumienia, że moje chrapanie jej nie odpowiada, nie siedziałbym wczoraj do późnych godzin nocnych i nie napisałbym większej części powyższego opowiadania! : )

      • ~wiedźma

        Za Twoje chrapanie odpowiedzialny jest ten paskudny wirus, a pani Quacie z pewnością nie chciała narażać Cię na bezdech… :))))

      • ~Incitatus

        Jak to mnie pod włos…wie, żem krytyk surowy…taaak. To nie o chrapanie chodzi, Panie Q., a o kolory! Tak, o kolory, na które każdy mężczyzna jest ślepy i głuchy!! Jedynie nadobna Pani Q. mogła Ci opowiedzieć jak te wszystkie szale barwami dzwoniące zobaczyć męskim okiem i opisać na papirku!! Mnie nikt nie przekona (nawet niech nie próbuje!), że mężczyzna odróżni siedemdziesiąt siedem odcieni zieleni, sześćdziesiąt cztery brązu, że już nie wspomnę iż żaden bordo od wiśni i karminu nie odróżni choćby nawet pękł z hukiem!! I mnie tu proszę się natychmiast przyznać do tajnej współpracy ze zdecydowanie subtelniejszą połową Pańskiego stadła! Może go ordaliami – gdyby się zapierał – postraszyć??:)

        • ~wiedźma

          Senatorze….. czy malarze, to wobec powyższego…. jakas trzecia płeć ?:))))

        • Quackie

          Ach, nie tak bezpośrednio! Ale faktem jest, że zdolność do rozróżniania niektórych odcieni zyskałem pod kierunkiem, przewodnictwem i pantoflem Pani Quackie. Chociaż, kiedy się dowiedziałem, że kolor ekspresu do kawy to fuksja, chciałem wołać egzorcystę : )

          • ~Incitatus

            Drobny pantofelek na stalowej szpilce już niejednego na właściwą drogę sprowadził! Fuksja! Jak ja się dowiedziałem, że mój ulubiony szary-ciemnoszary-szary sweter nie jest szary a jest melanż, to omal się z tego nie rozpukłem i już chciałem gnać po słownik wyrazów obcych, gdym sobie przypomniał, że podobno francuskiego się uczyłem!:((

          • ~wiedźma

            :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) ! hihihihihihihi :))))))))))))))))) !

  • ~wiedźma

    Hihi….. Kwaku, a ta reklama afrodyzjaków kogoś mi przypomina :)))))) ! Tobie też ? :)))

    • Quackie

      Brawo dla tej Pani za spostrzegawczość To jest właśnie reklama, którą stworzył dla kupca nasz Markiz de M, zyskując w ten sposób swój przydomek : ))) Mam nadzieję, że się nie obrazi za wysłanie pana Ignacego na ten sam bazar.

  • ~Jasmine

    Ojejciu!! Już w momencie gdy przeczytałam “Dlatego osobę, która go nosi, czas omija…”, pomyślałam, że moja ulubiona Pani Chandra w jakiś tam sposób pozbędzie się tego szala. Dla tego kto kocha, nie ma opcji, Ty się starzeć będziesz, ja nie. Starzeć się będziemy razem i tym sposobem pozostaniemy wiecznie młodzi.:)) Ty i ja.:))

    • ~wiedźma

      Przewrotnie powiem, że taki szal może z powodzeniam zastąpić lodówko – zamrażarkę, co zreszta zasugerowała pani Chandra…… :)))) tylko dlaczego pomarańcze nie były widoczne ?:)))

    • Quackie

      Pan Ignacy chciał jak najlepiej, w końcu jest taka definicja miłości, która mówi, że jest to stan, w którym warunkiem własnego szczęścia jest szczęście ukochanej osoby : ) A może nie pomyślał, że jest kochany z wzajemnością i pani C. wcale nie będzie szczęśliwa, mijając się z nim w czasie?

      • ~Jasmine

        Przepraszamy, wystąpił błąd …Twojemu blogowi na pewno nic nie jest. Spróbuj za chwilę.Opis błędu: b(-101)Zbyt wiele emocji na dziś, jak dla mnie.:) Onet namawia swoim komunikatem, żeby się wyciszyć… Ciąg dalszy zatem jutro.:)Cieszy, że z mojego rana znowu spotkam się z Panem Lajkonikiem i Panią Chandrą.:)) Dzięki temu to będzie Dobry Dzień.:))Dobranoc Kochani.:)):*

    • ~Jasmine

      Pan Szeherezad rzekł: Nie podejmuję się stwierdzić, czego chce, a czego nie chce kobieta. A na pewno kobieta tak wyjątkowa, jak…każda z nas…? Mądre stwierdzenie, zwłaszcza, że zazwyczaj same nie wiemy czego chcemy.”Afrodyzjaki! Po zażyciu doprowadzisz mumię do orgazmu w 5 minut, ale akurat to go nie interesowało.” Jednoznacznie kojarzy mi się z Markizem.:))”To był wieczór tylko dla nich obojga.” Tym samym zapuściłabym zasłonę milczenia i nie przeszkadzała zakochanym.:))

      • Quackie

        Ha! Pani C. jest wyjątkowa, ponieważ to kobieta, która powstała w umyśle Autora, a więc powinna być tak przewidywalna, jak jej twórca, a nie jest, przynajmniej nie zawsze : )

        • ~wiedźma

          Pani C jest absolutnie niezwykła……taki szal, co dałby się zastosowac zamiast liftingu i innych takich, każda zwyczajna dama starannie by schowała zamiast użyć jako draperii :)))))))))) !

  • ~wiedźma

    W nubijskiej wiosce na nilowej wyspie patrzyłam jak powstają takie ręcznie tkane szale…… nie miałam pojęcia, że bawełna może być tak miękka i delikatna :)))))

    • Quackie

      Ten był wełniany, nie bawełniany… ale też leciutki. Widziałem tylko gotowe, na sprzedaż, takie i inne, tyle że sprzedawca nie był chętny zdradzać sekretów ; )

  • ~wiedźma

    Ten biedny arabski kupiec spędził chyba bezsenną noc sprzedając szal bez targowania :)))))

    • Quackie

      A w końcu przewrócił się po raz kolejny na drugi bok, westchnął “Inszallach, kismet, widocznie tak miało być, żeby ten niewierny dał mi zarobić” i zasnął w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku : )

  • ~Jasmine

    Się wetnę między wódkę i zakąskę. Piętro niżej Skowroneczek zacytowała i tak jakoś zrobiło mi się smutno… Pani od wuefu nie ma odwagi się odezwać. Dlaczego? Nie rozumiem.:(( Podobno sprawiamy wrażenie tak zżytych, że nikt z boku się nie wetnie. A ja? A Quackie? A Tetryk? A Bożenka? A Lukrecja? A Izis? A Markiz?…Przecież wszyscy my wszyscy się wcięliśmy i poczuliśmy się natentychmiast jak u siebie. Jesteśmy u siebie!:))

  • ~all_a

    “…Częstowali się nawzajem co lepszymi kąskami i chichotali przy tym jak para nastolatków..” I tak ma być nawet po 80:))) Ja sobie tego życzę.. A kolory jak w moim pokoju + błękit.. I też jest cieplutko.. :))) Super p.Q i nie będę dzisiaj marudzić, że zbyt krótkie :)))

    • Quackie

      Też jestem za, nie tylko z okazji urodzin pani C., ale ciągle. U nas kolory kapkę inne, ale nie wymyśliłem pokoju z werandą i bauhinią, żeby kopiować coś istniejącego, ale po to, żeby Czytelnikom było ciepło na duszy. I cieszę się, że jakość równoważy ilość ; )))

  • ~Tetryk56

    Brawo, Quackie! Szal pana Lajkonika lepiej ociepla zimowe wieczory niż jakiekolwiek zaklinanie mrozu!

  • ~Incitatus

    Dobranoc:)))

  • Quackie

    Dobranoc! Od jutra – pracka…

  • ~wiedźma

    Dobranoc. Zapalam lampkę i zostawiam jedną z najpiękniejszych piosenek Whitney, bysmy zawsze o Niej pamiętali.http://www.youtube.com/watch?v=H9nPf7w7pDI

  • ~Incitatus

    Dzień dobry:)) No i gdzie ten niż??!!:((

  • ~all_a

    Dzień dobryyyy:))) Kto wypije ze mną kawę?? Na pana Ignacego nie mam co liczyć, bo pewnie już się szykuje by z p.C zjeść śniadanie:)))

  • stan_zwyczajny

    Dzień dobry. U mnie Senatorze pada śnieg. Co prawda pada jakoś tak bez przekonania ale pada. Przez weekend byłem odcięty od Internetu ponieważ mój leciwy, kineskopowy monitor odmówił współpracy (najprawdopodobniej, sądząc po objawach poszła mu przetwornica wysokiego napięcia) więc chyba dzisiaj czeka mnie wycieczka po nowy płaski monitor.

  • ~all_a

    Zmykam poprawić sobie nastrój.. Miłego dnia Wszystkim..:)))

  • Quackie

    Dzień dobry! Odbijam kartę i zaczynam pracować.

  • ~wiedźma

    Dzień dobry ! Kto lubi grzanki na śniadanie ? Właśnie robię….. :))))))

  • ~paniodwf

    Dzień dobry!! Za oknami biało, na stole czarna kawa i do pełni szczęscia , brakuje mi towarzystwa. Kto się ze mną napije ? .A taki oto wierszyk skrobnęłam swego czasu. Perspektywa zimy, bardzo mnie dziś zżyma, na co komu potrzebna jest zima? Gdy byliśmy dziećmi toż to była frajda,jazda na saneczkach, hajda, hajda! Całe dnie na śniegu z nosami , jak gile ach, to były chwile, wspominam je mile!Teraz ciepły kocyk, no i ziółek szklanka, odłożona ksiązka czeka , jak kochanka. Snujesz się po domu czekając odmiany a tu dookoła, ściany, ściany, ściany. Tylko proszę mnie zbytnio nie krytykować , bo jak mówiłam nieśmiała jestem wielce :)))))

    • ~wiedźma

      Witaj Paniowf….. chętnie wypiję z Tobą kawę …. :)))) A co do krytyki : raz byłam zbyt surowa i zbyt szczera i zrobiło się buuuu….. i po co mi to było ?:)))))

    • ~Incitatus

      Dzień dobry:))) Zaraz krytykować! Fajna rymowanka!:)))))

    • ~Jasmine

      Witaj Paniodwf.:))))))Bym się z Tobą napiła kawy, ale pijam tylko jedną, rano. Moje rano, może zauważyłaś, zaczyna się koło południa. Właśnie dosączam samotnie.:))))Krytykować bym chętnie, zaczęłabym od siebie, w takim, pewnie minie, dziś jestem nastroju.:)))))

    • ~all_a

      Witaj Nieśmiała:))) i grzecznie radzę. Nawet bardzo grzecznie – GADAJ Z NAMI !!! :)))) To było szeptem, wiesz???:))))

  • ~Jasmine

    Dzień niech będzie Dobry.:)))))Oddam niż w dobre ręce! Dołożę zachmurzenie duże, temperaturę + / – 0 stopni. Jako bonus “Cała mnie bolę!”, że tak raczę zacytować siebie samą.:))))) Dodatkowo “chyba będzie padało, jeszcze nie wiadomo co”.:))))))

    • ~all_a

      Witaj Jasminko, a spirytusem natrzeć.. Nie, jak to było? Butelką, a spirytus wypić. Taak???:)))) Serdeczności, na te obolałe.. ***

      • ~Jasmine

        Tak to było Skowroneczku.:))))))) Ze spirytusów posiadam na razie tylko i wyłącznie spiritus, bez movens.:))))))Dziękuję.:)))))):***PS: Się zdecydowało co ma padać. Wyszło mu, że śnieg.:)))

        • ~Incitatus

          U mnie, cholewcia, nawet śnieg nie chce:((

          • ~paniodwf

            U mnie pięknie biało i -5 . A ja jakoś tak wszystkimi zmysłami wyczuwam nadchodzącą wiosnę. Idzie wolniutko, rozgląda się jeszcze, ale nadchodzi! Kupiłam dziś “sobie kochanej” bukiet tulipanów, pięknych żółciutkich, jak słoneczka i zapewne to one wprawiły mnie w ten wiosenny nastrój:)) Życzę podobnych odczuć:):)

        • ~kazmax

          Tak to było skowroneczku :-))) Była pracująca sobota,kiedy wieczorkiem,w pełnym czteroosobowym składzie,staneliśmy w zaprzyjażnionej “Elekcyjnej” Właściciel jak zwykle serdecznie nas przywitał i zaproponował kolacyjkę w małej salce bankietowej,ponieważ głowna sala przygotowywana była na weselnych biesiadników W “bankietówce” siedziało tylko dwóch panów . Zajęlismy miejsca przy sąsiednim stoliku i rzuciłem kelnerowi jedno krótkie -jak zawsze .Ten krótki tekst zainteresował jednego z panów,który zwrócił się do mnie -prosze pana skąd my się znamy ? Jak to skąd ? odpowiedziałem.W ubiegłym tygodniu pożyczyłem panu tysiąc złotych i cisza..Panowie zaczeli cos ze sobą rozmmawiac i po pewnym czasie kelner przyniósł niezamawiany przez nas alkohol jako spłatę długu..Powiedziałem,że to tylko częsć długu i wtedy pojawiła się następna butelka Postanowiłem wyjaśnić jednemu z panów,że zażartowałem,a on na to,ze wie co mowi,bo jest księgowym w firmie kolegi,który często pożycza pieniądze,a on musi to regulować.Ten drugi faktycznie był dyrektorem firmy handlowej.Wszystko zostało skonsumowane,zostaliśmy kolesiami,a dyrektor przydał się kiedy na rynku było krucho z zaopatrzeniem Jest to chyba nieliczny przykład pozytywnego działania alkoholu.Tak było skowroneczku.

          • ~all_a

            :))) Witaj Max.. Były to czasy:))) A Senator zaprosił piętro wyżej. Tylko na blog jakoś ciężko się znowu dostać 🙁

  • ~pan.

    Romantycznie, pogodnie. I like that.Nawet mogę to sobie wyobrazić po swojemu. Wcale nie w pastelach.Ukłony.

Leave a Reply to ~Jasmine Cancel reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>