Odwiedziło nas

  • 1 434
  • 108 015
  • 82 895

Kalendarz

luty 2012
P W Ś C P S N
« sty   mar »
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
272829  
Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Slideshow

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Kraj Nilem płynący

– Mahmoud! Mahmoud!! Rusz się, chłopcze! No rusz się, mówię! Przegoń wielbłądy! Wielbłądy, mówię!!! Jak to skąd? Z pasa przegoń!
Mahmoud ruszył się leniwie, poganiany szturchańcami i przekleństwami, i przegonił wielbłądy. Dzięki temu państwo Quackie mogli bezpiecznie wylądować w Egipcie i cieszyć się słońcem przy plus 20 stopniach Celsjusza, podczas gdy Polskę skuwał coraz większy mróz.

To oczywiście żart. Po lotnisku w Hurghadzie nie snują się żadni poganiacze ani ich wielbłądy; jest ono otoczone drutem kolczastym i całkiem bezpieczne. Tak bezpieczne, że plotki przypisują jednemu z najbogatszych Egipcjan decyzję o przeniesieniu swojego prywatnego odrzutowca właśnie tutaj, do czasu kiedy ustaną zamieszki w Kairze i okolicach. My jednak nie przylecieliśmy prywatnym samolotem, tylko turystycznym czarterem, i od razu wpadliśmy w sidła lokalnej biurokracji. Kolejka po druczek, wypełnianie, kolejka do uiszczenia opłaty wizowej w lokalnym okienku Bank of Egypt, kolejka do kontroli paszportowej, gdzie pan usiłuje tylko kontrolować, w obliczu stumetrowej kolejki turystów jego rola ogranicza się jednak tylko do coraz szybszego podbijania paszportów, potem pomiędzy kontrolą paszportową a celną stoi pan, któremu jeszcze raz należy pokazać paszporty i wizy (a koło niego drugi pan rozdaje ulotki reklamujące lokalne biuro podróży), jeszcze tylko bagaże, przemknąć się koło celników ścieżką „nic do oclenia”, odhaczyć się na liście u pana, niosącego tabliczkę z nazwą biura, załadować siebie i bagaże do autobusu…

Egipt robi wrażenie miejsca, w którym ludzi zatrudnia się (albo sami się zatrudniają) ponad potrzebę. Na każdym kroku – w hotelu, w mieście, w sklepie, wśród zabytków – obskakują turystę dziesiątki chętnych by pomóc, doradzić, oprowadzić, uśmiechnąć się (nie za darmo), no i oczywiście – sprzedać. Kiedy czyta się lub ogląda relacje podróżników z różnych czasów, widać, że nic w tym względzie się nie zmieniło od wieków: sprzedawcy, uliczni i z lokalami, usiłują wcisnąć turystom wszystko, ze szczególnym uwzględnieniem pamiątek – papirusów, figurek z alabastru (częściej z plastiku), bazaltu (jak wyżej), napojów, wyrobów skórzanych, chust i szali. W tym celu stosują wszelkie zachęcające metody, tylko wyjątkowo zakłócając nietykalność cielesną: „Where are you from? Poland? Pooolsko! Yak sze masz? Dżendobry! Zayebista cena! Za darrmo!” Z mojego doświadczenia wynika, że najskuteczniejszym sposobem jest grzeczne, ale stanowcze „Shokram!” („Dziękuję!” po arabsku). Trudno jednak zaliczyć takie sytuacje do relaksujących; przez cały czas miałem wrażenie, że ktoś czegoś się ode mnie domaga.

Dość jasno widać, skąd bierze się wspomniana wyżej nadwyżka chętnych, by zarobić w ten czy inny sposób – z biedy, że aż piszczy. Kontrast pomiędzy wystawnymi hotelami a dzielnicami miast, zwłaszcza tymi biedniejszymi, jest uderzający – a czasem dzieli je zaledwie ulica, jak na zdjęciu.

  

Mimo że widziałem tylko turystyczną Hurghadę i półmilionowy Luksor, nie mam wątpliwości, że rozwarstwienie jest tu znacznie większe niż w Polsce czy jakimkolwiek kraju europejskim. Dlatego też nie ma się co dziwić, że w Egipcie się gotuje – ostatnie rozruchy w Port Saidzie jasno dowodzą, że do poważnego wybuchu wystarczy mała iskra. Z wypowiedzi miejscowych wynika, że zamienili jeden reżim na drugi – Mubaraka na wojskowych, ale jedyną alternatywą wydaje się być Bractwo Muzułmańskie, a to już dla Europejczyka brzmi nieciekawie – chociaż, jak stwierdził pewien rodak, nie zarzyna się krowy znoszącej złote jajka, i pewnie turystów nie dotknęłoby to tak jak tubylców. Nie wiadomo natomiast, jak w razie zwycięstwa postępowaliby ortodoksyjni muzułmanie. Wszyscy pamiętają, co stało się z posągami Buddy z Bamianu.

W każdym razie w Hurghadzie w żaden widoczny sposób nie czuło się napięcia takiego jak na północy kraju – może poza tym, że z planu wycieczki do Kairu wykreślono np. Muzeum Egipskie. Władze zamknęły je, nauczone doświadczeniem z 2011 r., kiedy to podczas zamieszek skradziono cenne eksponaty. Co prawda przedostatniego dnia pobytu zaczęliśmy się zastanawiać, czy rzeczywiście niepokoje z północy nie dosięgają turystycznych kurortów. W TV, na pasku wiadomości z ostatniej chwili stacji BBC pojawiła się informacja, że w Sharm-el-Sheikh uzbrojeni ludzie porwali dwie amerykańskie turystki. Po czym kanał BBC zniknął na kilkanaście minut z hotelowej kablówki. Spojrzeliśmy sobie z Panią Quackie głęboko w oczy – „Czyżby dyrekcja zdecydowała się nie szerzyć paniki?”. Na szczęście minęło czasu małowiele, a sygnał brytyjskiej stacji powrócił, z uspokajającymi wieściami, że Amerykanki zostały uwolnione.

Polskie akcenty w Egipcie to nie tylko rodacy wypoczywający w miejscowych resortach i zwiedzający tamtejsze zabytki – i to od dawna: na jednej z kolumn w Karnaku widnieje wyryte nazwisko „Wróblewski” i data – 1850 : )

  

Jak wiadomo, od wielu lat egipskie zabytki odkrywają i rekonstruują polscy archeologowie, np. świątynią królowej Hatszepsut od 1961 r. zajmował się prof. Kazimierz Michałowski, dzięki czemu w 2002 r. otwarto ją do zwiedzania. Na ulicach widuje się polskie samochody, a ściślej rzecz biorąc – samochody rodem z PRL. W ciągu kilkunastogodzinnej wycieczki miałem okazję wypatrzyć kilka całkiem jeszcze żwawych polonezów i jednego czy dwa fiaty 125p, nie wspominając o radzieckich ładach (na moje oko WAZ2104), a nawet jednym zaporożcu. Z nieco nowszych akcentów w sklepie spożywczym wypatrzyliśmy z Panią Quackie rządek kartonów z sokami swojskiej marki Hortex. Ich kontemplację przerwały nam głośne okrzyki:
– Mahmoud! Mahmoud!!!

Na lotnisku czekała na nas już długaśna kolejka do odprawy bagażowej, a nieco krótsza do paszportowej (więcej okienek). Tłumom koczującym pod bramkami rozrywkę zapewniały nie tylko sklepy wolnocłowe, ale także spóźnialscy pasażerowie. Tak się złożyło, że przez niecałe dwie godziny naszego oczekiwania spóźniali się przede wszystkim Rosjanie. Po sto dwudziestym komunikacie „Rodzina Pietrowych odlatująca do Jekatierinburga, OSTATNIE wezwanie!” zjawiają się państwo Pietrow z dziećmi, biegną truchcikiem, właściwie nie wiadomo, dlaczego nie zareagowali wcześniej, pasażerowie oczekujący na następny samolot, który stoi w kolejce za Boeingiem Transaero do Jekatierinburga i wyrabia spóźnienie, tworzą szpaler powitalny i biją brawo, państwo Pietrow opuszczają głowy, mimo opalenizny doskonale widać rumieniec wstydu, rzutem na taśmę przebiegają przez wyjście i znikają z oczu tłumom… W tym momencie pan Quackie dostrzega, że w związku z opóźnieniami na tablicy odlotów wszystko się pozmieniało, w tym również numer gate’u, z którego będziemy wysyłani do samolotu, więc tłum rodaków rusza do szarży…

Samolot z Państwem Quackie na pokładzie wystartował bezpiecznie, chociaż z półgodzinnym opóźnieniem. Na lotnisku w Gdańsku mróz już zacierał ręce.

______________


Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

105 komentarzy Kraj Nilem płynący

  • Quackie

    Dzień dobry! Takie mi się nasunęły przemyślenia i obserwacje po tygodniu w Egipcie, dla porządku dodam, że w kwestii nachalności sprzedawców i wszelkich chętnych na napiwki mam porównanie np. z Turcją, Tunezją i Marokiem – egipscy naciągacze deklasują naciągaczy z tamtych krajów, o kilka długości :^ [

    • ~Incitatus

      Ufffff!! Jak to dobrze, że ja już nie mogę w ciepłe kraje odlatywać:) Cóż, każda epoka ma własny porządek i ład! A za przypomnienie mi Turcji i tego łobuza co mi za jedyne pięć dolców wcisnął oryginale Chanel nr 5 to ja Ci, mój drogi Quackie, jeszcze odpłacę!:)

      • Quackie

        Senatorze, jestem więcej niż pewien, że w Egipcie sprzedaliby Ci takie Chanel no.5 za dziesięć dolarów i dorzucili oryginalnego alabastrowego sfinksa z plastiku!

        • ~Incitatus

          O nie, na Chanela to już nie – uczulony jestem, ale na ten alabaster to pewnie by im się udało!:)

          • Quackie

            Hm, a na Rolexa? Co do plastiku, miejscowy pomagier rezydentki pokazał nam, jak to sprawdzić – mianowicie należy zaproponować sprzedawcy podstawienie takiego sfinksa (anubisa, piramidy, ramzesika…) nad płomień zapalniczki. Plastik się wtedy ślicznie stopi. Podobnie można sprawdzić pamiątki z “bazaltu” (pomalowanego gipsu albo cementu) – ciskając na twardą powierzchnię, np. lastryko.

            • ~Incitatus

              Na Rolexa?? Hmmm, dobrze podrobiony chiński Rolex chodzi szybciej od oryginału:) Nie, ja mimo wszystko wiem gdzie się kupuje Rolexy!!:))

    • ~Incitatus

      Jak sam zauważyłeś łatwego życia u siebie nie mają to i radzą sobie jak potrafią, choć o zapale do pracy trudnej i żmudnej mieszkańców pobrzeża Morza Śródziemnego ze specjalnym zachwytem mówić raczej się nie da. Nie wiem czemu, ale ilekroć spotykam Araba to przypominają mi się natychmiast “Awantury arabskie” Makuszyńskiego:) Choć prawdę powiedziawszy w Egipcie ponoć jest o trzech rodowitych Egipcjan więcej niż Arabów!:))

  • ~Jasmine

    Bardzo lubię czytać takie teksty. Zwłaszcza gdy opowiadać wkłada w opis cząstkę siebie. Dzięki temu każdy jest inny. Nijak ma się do tego czytanie chłodnych przewodników.Mam pytanie Quackie, z cyklu “obiło mi się o oczy”. Czy podpis naszego rodaka na kolumnie jest na wysokości, nie pamiętam ilu, ale na pewno kilku metrów.?:)

    • ~Jasmine

      Miało być oczywiście opowiadacz.

    • Quackie

      Sorry, że mnie nie ma, ale mamy właśnie gości. Tak, napis jest na wysokości paru metrów, musiał być wykuwany z drabiny jak nic!

      • ~Jasmine

        Nie z drabiny!.:))) Pod piaskami pustyni było, odkopane znalazło się tak wysoko.:)))

        • ~wiedźma

          Masz rację Jaśminko…. ta, tak teraz podziwiane zabytki były zasypane piskiem . Pod Assuanem widziałam światynię poświęconą Horusowi, wokól której był potężny nasyp piasku…. nie mnie niż 4 metry, pewnie więcej……odkopaną pracowicie przez Europejczyków.

          • ~Jasmine

            Szkoda, że nigdy tego nie zobaczę Wiedźminko, pozostaje mi tylko czytanie o… oglądanie w internecie i tv.:(((

            • ~wiedźma

              Jaśminko…. nigdy nie mó nigdy :)***, a jeśli sie tak zdarzy, to polecam podróż po Nilu statkiem wycieczkowym ;to nie jest tak męczące jak wielogodzinne jazdy autokarem …… :)))

              • ~Jasmine

                A tam… Wiedźminko… Kiedy problemem jest wyjazd do ukochanego Krakowa, że o Wrocławiu nie wspomnę, pozostaje podróż palcem po mapie… i marzenia.:(((

        • Quackie

          Łe, widać jak się płonię rumieńcem? Przecież przewodnik o tym mówił, i jeszcze o tym, jak potem któryś z pożal się Boże badaczy wymyślił, żeby wymyć piasek wodami Nilu, które owszem, piasek wymyły, przy okazji jednak bezpowrotnie zniszczyły polichromie w tej sali…

  • ~Incitatus

    Niech ktoś zrobi zrzut z ekranu i wyśle tym dziadom z BOK Onet!! Przepraszamy, wystąpił błąd …Twojemu blogowi na pewno nic nie jest. Spróbuj za chwilę.Opis błędu: b(-101)

    • ~Jasmine

      U mnie tego dziś jeszcze? nie było, Senatorze. Tylko tekst się rozjeżdża, ale to da się przeżyć.

      • ~Incitatus

        “Blog o podanym adresie nie istnieje” też już dziś miałem!! Wraca stary, ukochany Onet!!:( I kij mu w oko!! Tekst się rozłazi, bo Pan Autor dużo ekspresji weń wetknął!!:)

      • ~Tetryk56

        Czołem ! Tekst się rozjeżdża ze względu na szerokość fotografii 🙂

        • ~Incitatus

          Witaj, Tetryku:) A już miałem napisać, że ze względu na szerokie horyzonty…..:) Czyżby zacny fotograf używał szerokokątnego obiektywu??

      • ~kazmax

        Witam Wszystkich :)) Pozwolisz Jasmine,że trochę obok Nilu spełnię obiecankę.Moim zdaniem,poobijana Jagna,dotarła do swojej teściowej,bardzo energicznej,bo już czwarty raz owdowiałą,aby poskarżyc się na męża.Widząc obolałą Jagnę zapytała : Jagna,a nie mogłas se odwinąć ? Olaboga odwinąć na chłopą ? Jakigo tam chłopa…..ślpia,łeb i czopa…Nie bój,skuję po mordzie takiego syna,a potem syna oddam do młyna,a w owym młynie,to znaczy mamrze,zgnije jak “bedka” i zdechnie tamże..A co ze mną ?? Zostaniesz “modną” wdową .Czy sprawiedliwości stało się zadość ??

        • ~Jasmine

          Pozwolę, Max.:))))) Rozbawiłeś mnie, chociaż mi nie do śmiechu a i tekst ku nie prestyduje.:))))Czekam na zapiski Twojej babki, mam nadzieję, że pamiętasz i się doczekam, bom ciekawa ich bardzo.:))))

          • ~Jasmine

            Co znaczy “prestyduje”? Nie mam pojęcia.:))))) Ktoś wie?:)))))

            • ~Jasmine

              Się pochwalę jaka to jestem inteligentna, żeby nie rzec, że mądra, bo to już by była naditerpretacja!:)))) Wiem co znaczy predestynacja, bez korzystania z google.:))))

        • ~Incitatus

          Cześć, Max:))

          • ~kazmax

            Cześć :)) Wyczytałem,że oszwabił Ciebie jakiś Turek.Byłem ze znajomymi w tym kraju,ale nie miałem okazji do handlu.Natomiast znajomi poszli na całość i kupili różne wyroby ze złota.Dla zabezpieczenia przed oszustwem zrobiłem im wiele wspólnych zdjęc,włącznie z obiektem handlowym.I co ?? Było potem wiele wstydu,kiedy perła w pierścieniu zony znajomego okazała się zwykłym szkiełkiem.Pozostałe wyroby,a trochę tego było,okazały się bezwartościowe.No ale to nie były moje pieniądze.Pozdrowionka.

            • ~Incitatus

              Och, trudno to nazwać oszwabieniem:) Taki na oko dwunastoletni chłopiec koniecznie chciał mi sprzedać perfumy, a miał ich kilka rodzajów. Był wprawdzie natrętny, ale w taki dziecięco zabawny sposób i chcąc się w końcu od niego odczepić pokazałem palcem na charakterystyczne opakowanie Chanel nr 5. Wręczył mi je z uśmiechem, powiedział: “fajf dolars”, tyle dostał i mogłem odetchnąć. Wiedziałem, że to podróbka, ale spokój wart był tych pięciu baksów!:) Senatorowa tylko się uśmiechnęła!:))

              • ~kazmax

                Moi znajomi nie zdradzili się w Turcji ile tego złota zakupili,dopiero jak rypnęła się sprawa z perłą,to sprawdzili pozostałą bizuterię.i wtedy okazało się,że kupili ordynarny szmelc.Ale przecież Polak potrafi nie tylko kogos wykiwać,ale i sam z chytrości wychodzi na durnia.

  • ~Tetryk56

    Hmmm… Zawsze hasło “Egipt” tchnęło dla mnie egzotyką i nadzieją na tajemnice. I oto mistrz Quackie pojechał i wrócił i przedstawił opis wcale rozgrzewający, ale dziwnie wydestylowany. Czyżby natłok intruzów-handlarzy i opóźnienia na lotniskach zdominowały wasze ferie?Spróbowałem sobie przeczytać tekst ponownie, mechanicznie podstawiając realia Hurghady na np. podzakopiańską Wojdyłówkę. Tekst pozostaje spójny, może rozwarstwienie byłoby tylko znacznie mniejsze. Aż tak nudno było?

    • ~Incitatus

      Mistrz Quackie obolały nieco wrócił, stąd pewnie dosyć surowy jego osąd Egiptu:) Zauważyłeś pewnie, że sól Morza Czerwonego mu nie smakowała, rafy zbyt twarde były i krągłe kolanko otarły, wielbłądy na pasie się pasły (?) …(ale mi wyszło!)……Delikacik ci on taki:)

      • Quackie

        Ach, Senatorze, czy rzeczywiście wspominałem już, że mną fale rzuciły o rafę, wyjątkowo płytką podczas odpływu, i z kolanka skórę faktycznie zdarły? Czy też to Twoja intuicja???

    • ~Jasmine

      Czepiasz się Tetryku.:)))))) Postaw się w położeniu kogoś, kto najdalej był w Czechach, albo i u Niemców przygranicznych, czyli moim:))))) Wszystko jest dla mnie egzotyką. Miałam nawet zamiar zapytać ile to wszystko kosztowało, ale się wstydziłam.:)))))Pomyślało mi się, że może by wymienić marzenia o podróży koleją transsyberyjską na Egipt, ewentualnie Peru, Chiny…itp….itd.?:)))))Wiem…marzenia mogę mieć za darmo, ale ich spełnienie trochę kosztuje!.:)))

      • ~Jasmine

        Idę na spacer, korzystam z okazji, że ciepło! Będę jak wrócę.:)))

      • Quackie

        Hm, co do kosztów, to zależy dokąd (jaki hotel), w ile osób i kiedy kupowane – poznaliśmy tam rodaków, którzy kupili bardzo last minute we czwartek, lot mieli w piątek i zapłacili dobre kilkaset złotych mniej od nas za ten sam standard. Plus wycieczka do Luksoru i rejs na rafy (płatne osobno), plus napiwki, pamiątki, drobne zakupy na miejscu…

    • ~wiedźma

      Tetryku…. ja mam nieco inne wspomnienia z Egiptu, być może zrobiło się tam jeszcze biedniej niż kilka lat temu. Mnie zakupy u Egipcjan bawiły, bo koniecznie trzeba było się targować i zgodzić na cenę co najmniej o połowę niższą niż wstępnie podana . Z okrzyków obowiązywał jeszcze ” Walesa” i “Papież”…. Pewnego wieczoru sprzedawca T- shirtów gonił za mną przez pól ichniego rynku, tak bardzo chciał mi te koszulki sprzedać :)))))Innym chwytem sprzedawców była prośba o napisanie hasła reklamowego dla odwiedzanego sklepu po polsku……. :))) Ale to nie zakupy były najwazniejsze….

    • Quackie

      Ech, no nie, wydestylowało się, bo chciałem napisać właśnie o refleksjach ogólniejszych. Poza tym jak najbardziej, hotel fajny, rafy koralowe przecudne (“Ja tu jeszcze wrócę!!!” odgrażała się Pani Quackie i byliśmy w tej kwestii całkowicie zgodni), woda w części basenów podgrzewana, jedzenie całkiem egzotyczne, klątwa faraona padała głównie naokoło (my się starannie dezynfekowaliśmy wolnocłową Balentynką), a temperatura od plus 10 rano do plus 22 w południe, z tym że w słońcu oczywiście odpowiednio cieplej, strzaskaliśmy się na mahoń. Uważam jednakże, że są sprawy istotniejsze i na nich się skupiłem w tekście, rozpoczynając i kończąc wszakże żartobliwą klamrą : )

    • ~wiedźma

      Zgryźliwi napisali, że będzie, jak pani Wódka pozwoli…… :((( fakt, że na tej fotce jest bardzo zmieniony; bez podpisu nie a że to on. Mam jednak słabość do Sapkowskiego i wiarę w jego intelekt i wyobraźnię. :))

      • ~Incitatus

        Sapek ochlajmorda??!! Nie, nawet ta okoliczność łagodząca nie chroni go przed moim gniewem!!:)

      • ~Jasmine

        Grzecznie zapytam. Znacie kogoś, kto jest akuratny, nie ma żadnych odchyłów, jest abstynentem i stworzył coś godnego upamiętnienia?Ja nie. Bez ludzi tak zwanych zwyczajnych świat by się zawalił, ktoś musi pracować a bez tych dziwolągów nie posunąłby się ani o milimetr do przodu. Tylko tacy się buntują, odkrywają, tworzą…

        • ~w

          … jeśli o tym pisałam, to dlatego, że lubię Spkowskiego i byłoby mi bardzo żal, gdyby prawdą było, że nie może pisać, bo sie zapija 🙁

  • ~pan.

    Ciekawe z których to Wróblewskich ten profan.Możnaby dać pstryczka w nos jakiemuś zstępnemu w ten sposób wymierzając karę po swobodnej interpretacji kodeks Hammurabiego, czy czegoś w tym rodzaju.

    • ~Incitatus

      Witam:) Ciekawe czy tymi obok hieroglifami jakiś ichni Wiśniewski w czasach ante się nie podpisał..

    • ~Jasmine

      Żaden profan! Wystarczy prześledzić tradycję od kilkuset lat obecną. Na każdym wiejskim przystanku dostrzec można napis: Kocham Krychę!, że o drzewach i innych takich, nie wspomnę.:)))) To tradycja!:)))Najzabawniejsze są jednak tabliczki przybijane GWOŹDZIAMI do drzew-pomników.:)))

    • Quackie

      No właśnie nie mogłem dopasować do żadnego ze znanych mi Wróblewskich, poza tym, że radośnie zgłosił się jeden z rodaków z wycieczki, że to i jego nazwisko, więc może jakiś z jego przodków?

  • ~wiedźma

    Kwaku ? jak jechaliście do Luksoru ? W konwoju czy luzem ?

    • Quackie

      Otóż właśnie luzem, co wydało mi się dziwne w świetle opowieści Teściowej sprzed kilku lat, onaż Teściowa jechała właśnie wszędzie w konwoju. Ale też co kilkadziesiąt km były posterunki wojskowe, droga zwężona do jednego pasa i ruch wahadłowy. W Dolinie Królów jednakże wszyscy pracownicy poruszali się z bronią automatyczną, mundurowi z AK-47 lub jednym z jakże licznych klonów, których nie rozpoznaję na oko, cywilni – z bronią w stylu HK MP5 (z uchwytem pod lufą).

      • ~wiedźma

        Przed kilku laty jeździło się w konwojach, a my nie mogliśmy wyjść ze zdziwienia jak mało przewidujący są Egipcjanie, bo i trasa konwoju i godzina odjazdu była powszechnie znana….. jakby kto chciał na konwój napaść. Wieżyczki wartownicze były ustawione co parę kilometrów i wygladały jak z papier mache…Przewodnik ostrzegał jednak, żeby z policja i innymi w mundurach nie wdawać się w spory, bo to mogło być niemiłe w skutkach.Niemniej mieliśmy wrażenie, ze te konwoje, to heca dla trurystów…….

  • ~Jasmine

    Dobranoc i do jutra Kochani.:)))))

  • ~wiedźma

    Zapalę magiczną, moją własną lampkę, bez odziału Alladyna :))))) Dobrej nocy Kochani ….

  • ~Incitatus

    Dzień dobry:)))

  • ~Incitatus

    Śpią??!:((

  • ~all_a

    Dzień dobry:))) Kraj Nilem płynący.. Mlekiem i miodem już niekoniecznie, znaczy się..:))) Nie byłam, więc nie wiem jak jest, ale opis wyprawy Pana Q bardzo mi się podoba i jak zwykle – zbyt krótki..:)))

  • Quackie

    Dzień dobry! Może faktycznie i krótkawe, ale za chwilę znowu wchodzę w cykl pracowy, co po kątem profesjonalnym jest korzystne, ale pod kątem bywania na Wyspie – już nie bardzo :^ [

  • ~wiedźma

    Dzień dobry ! :)) i tak to jest Kwaku: chwila przyjemności, a potem obowiązki i zobowiązania 🙂 Ale mozna snuć projekty na dalsze wyprawy :)))

  • ~Jasmine

    Dzień Dobry.:))))))

  • ~Jasmine

    Mam nieodparte wrażenie, że moje Dzień Dobry wypędziło wszystkich z Wyspy.:((((W ramach pocieszenia zaśpiewam sobie.:))))A może nie potrzeba pod gorące nieba uparcie wędrować aż tam?A może na jeziorze które dobrze znam, oszołomi nas wiatr taki sam?:)))))

    • Quackie

      Nieee, nic mnie nie wypłoszyło z Wyspy. Pracuję, czyli aktualnie czytam, w krótkich przerwach wskakując Tu i Tam : )

      • ~Jasmine

        Witaj Quackie.:)))Wiem, rozumiem, że jesteś mężczyzną pracującym.:)))Pocieszyłeś mnie, bo już mi się pomyślało, że….:))));)

        • ~wiedźma

          Jaśminko, miła moja, ja dzis jestem ” dentystyczna babcia”….. to znaczy, że wstałam skoro świt o 6:45, nakarmiłam żywinę i wyprowadziłam na spacer, a następnie podjechałam po moją wnuczkę jedyną i juz o 8:05 byłyśmy u pani dentystki…….. to spuszczamy zasłonę milczenia, a po godzinie wracamy do domu i właśnie przed chwilą udało mi się uśpić jasną panienkę :))))

          • ~Jasmine

            :))))))):*:*:* To dla Jasnej Panienki a to dla Ciebie.:))))))):*:*:*

          • ~Incitatus

            Dobry wieczór:)) Wyrwali aby której coś tam??:))??:)

            • Bożena

              Dobry wieczór!!! Chociaż na koniec dnia przyszłam się przywitać, bo nadmiar zajęć mi na to wcześniej nie pozwalał. Widzę, że wciąż jesteście nad Nilem. To piękny kraj, ale ostatnio niebezpieczne te rejony świata.

              • ~Markiz de Mumia

                Co Ty opowiadasz. Krokodyle przejęły od Arabów obyczaj gardzenie wieprzowiną, a ponieważ my Polacy wyrastamy na wieprzowinie, to taki krokodyl owszem pogryzie, ale Polaka nie prze,lknie, Tylko wypluje.ccccccTO CZEGO SIE BAĆ?

                • ~Bożena

                  Aaaa!!! Kamień z serca spadł mi na odcisk ! Za miesiąc mam tam jechać, więc nie mam się już czego bać…

                • ~Markiz de Mumia

                  Pewnie. Tabor lotniczy ma być wzmocniony. Odporny na czolowe zderzenia.

              • Quackie

                Ależ zapewniam, że w Hurghadzie ani na trochę się nie czuje napięć z północy kraju – przynajmniej nie wtedy, kiedy my tam byliśmy.

  • ~wiedźma

    Jestem….. i przeżyłam :))))) nic nam nie wyrwali, jeno mnie wnusia wyeksploatowała doszczętnie :))))

  • ~Lukrecja

    Dobry, co ja piszę, najlepszy wieczór.Z ponurego sprawdzania zapisów z zeszłego roku, korygowania, obliczania, drukowania PIT, pakowania do kopert, adresowania, bo ja wiem, co jeszcze podróż do Egiptu. Dzięki

  • Quackie

    Korokodyle mnie ominęły, faraon nie trafił klątwą, ale ledwie przyjechałem i odebrałem Juniora młodszego, sprzedał mi jakiegoś wirusa, w związku z czym właśnie dzisiaj zaczęło mi z nosa lecieć, a teraz zaczynam być półprzytomny, więc – dobranoc…

  • ~Jasmine

    Dobranoc.:)))))))

  • ~wiedźma

    Dobranoc….. zapalam lampkę jak co wieczór z nadzieją na długą, spokojną noc i pogodny poranek :))))

  • Tetryk56

    No to na długą pogodnie mroźną noc wierszyk piętro wyżej.Zapraszam !

Leave a Reply to ~Jasmine Cancel reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>