(odgrzewane, ale poprawione i uzupełnione)
Moje lata licealne to pierwsza połowa lat sześćdziesiątych. Rock n roll i takie tam nie były już zabronione, ale stopień tego niezabronienia był ustalany indywidualnie dla każdej szkoły i zależał od tego, jak silna była frakcja, nazwijmy ją, zachowawcza w gronie nauczycielskim. W naszej szkole była dosyć silna.
W szkole był pewien chłopak. Mało go znałam. Na imię miał chyba Witek, ale nie jestem pewna. Dwie klasy wyżej niż ja. Wzrostu średniego, szczupły, jasnowłosy. Obdarzony był ponadnormatywnym wyczuciem rytmu i niesłychaną giętkością stawów w kończynach. Na co dzień mało widoczny uaktywniał się na zabawach. Witek tańczył. Ale jak tańczył!!
Szkolne zabawy odbywały się wtedy w sali gimnastycznej. Dekoracje i aprowizacja wykonane siłami komitetu rodzicielskiego. Obowiązywały stroje wieczorowe, czyli białe bluzki i granatowe spódnice, panowie odpowiednio białe koszule, granatowe spodnie i marynarka jeśli ktoś miał. Orkiestra jak z „Jesteśmy na wczasach”, bo „Żorżyk, gitarzysta basowy” to później. Grali walce, foxtroty, slow foksy i już nie pamiętam, co, ale tanga raczej nie.
Z zabezpieczonych drucianą siatką lamp sali gimnastycznej sączyło się brudno żółte światło i spływało po brudnożółtych ścianach aż do olejnej lamperii już nie brudno żółtej, ale zwyczajnie sraczkowatej barwy. „O bogowie, o bogowie moi, trucizny, trucizny” bym zacytowała, gdybym wtedy Bułhakowa znała.
Po jakiejś godzinie grono nauczycielskie, uspokojone planowym przebiegiem zabawy przerzedziło się, zdaje się poszli do pokoju nauczycielskiego. Tańce trwały dalej i prawdę powiedziawszy było nudno. Nudno, mimo przemyconego i ukrytego gdzieś piwnicy wina, do którego wymykały się chyłkiem i pojedynczo osoby z grona wtajemniczonych. Woń, jaką roztaczali ci, co wrócili spowodowała, że zaczęłam się głowić, jak tu uniknąć degustacji trunku nie wypadając z grona wtajemniczonych.
Wtedy zrobiła się cisza, środek sali gimnastycznej opustoszał. Stali tam tylko Witek i dziewczyna. Z tych dziewczyn, co nawet jak były odziane w szkolny fartuch z granatowej podszewki, było widać, że to półdiable. Witek w jakimś jakby trochę za obszernym garniturze, dziewczyna w przepisowej białek bluzce i granatowej spódnicy, na nogach miała przepisowe pantofle na niskim obcasie. Przepisowe w oczach grona, bo tak naprawdę był to przedmiot ogólnego pożądania, prawdziwe rokendrolki.
Kapela zagrała z ogniem, bo jak się okazało, w repertuarze mieli też inne tańce, a oni zatańczyli. Dokładnie tak, jak para na filmiku.
http://www.youtube.com/watch?v=1QQzbCmlZM4
Grono nauczycielskie, zapewne sprowadzone w celu interwencji przez jakiegoś umyślnego pojawiło się w komplecie, ale skapitulowało wobec maestrii tańczących.
Potem oboje zdali maturę i wię
cej ich nie widziałam.
Teraz młodzież przychodzi do szkoły w papuzich ubrankach, bo tak chce wyrazić siebie.
My buszowaliśmy po ciuchach i komisach, choć do bikiniarzy było nam daleko, no i nie te czasy. Tamci to dopiero dokazywali. Coś jednak z tego ducha (Tyrmandowego) pozostało. Taka kontestacja.
http://www.youtube.com/watch?v=Ys7ywCbpZlY Polska Kronika Filmowa – o bikiniarzach
Bo na przekór. Wszystko skryte pod fartuszkiem z podszewki. Rewia pod nieobecność „ciała pedagogicznego. Narciarskie spodnie z elastilu. Angielski wełniany golf do spódnicy w szkocką kratę, do tego żakiet zamszowy. Kolorowe rajstopy. Czarne, lakierowane szpilki. Ja miałam pierwszy w szkole magnetofon przenośny (Sony) na baterie. 6 tzw grubych paluszków starczało na kilka godzin. Chłopcy tez mieli marzenia. Buty bitelsówki, amerykańskie dżinsy, marynarki ze sztruksu. No a długie włosy – to był szpan. Chłopak z takimi włosami to był dopiero gościu!
Ale członków organizacji wszystkomogących nie było. A jak byli, to siedzieli cicho, dodatkowo uciszeni powszechnym ostracyzmem.
A ze wschodu śpiewali Wysocki, Okudżawa, tak to było głębokie. Filozofia i głębia. Nie, to chyba było później. Z lektur, poza obowiązkowymi, raczej francuscy egzystencjaliści plus tzw nieprzyzwoite. Saganka, Nobokov. I filmy z Bardotką.
http://www.youtube.com/watch?v=8qQnpNfNAZk Bonjour Tristesse
http://www.youtube.com/watch?v=Bzy4ezJZ53U Mambo de Et Dieu… Créa la femme
http://www.youtube.com/watch?v=xv-lVnJ03iE&feature=related Brigitte Bardot-Et Dieu créa la femme
http://www.youtube.com/watch?v=8K6y_CyOzHE&feature=related No No, Yes Yes – Serge Gainsbourg
http://www.youtube.com/watch?v=zI2uPvHhuMc&feature=related Lolita (Kubrik, 1961) – Il fattore decisivo
Najpierw sprawdziłam kilka razy, czy komu nie wchodzę w paradę. Wyszło, że nie. W Rzeczpospolitej z soboty pisuje pan Andrzej Łapicki. Jakby wziął sobie do siebie mojde zawołanie o wspomnieniach szkolnych i napisał. Ale w sieci jeszcze nie ma. Będzie pewnie za kilka dni. Wkleję.
Jak już wkleisz, na co liczę, to dołożę wspomnienia Bogdana Łazuki z czasów studenckich. Natknęłam się na nie gdy szukałam linki do utworu z tematu Senatora..:)
Uff!!! Co prawda, że zacytuję: Blog o podanym adresie nie istniejeSprawdź, czy wpisałeś poprawny adres lub skorzystaj z wyszukiwarki blogów., ale może tym razem…Przede wszystkim Witaj Lukrecjo.:)))Nie powiem, że lubię takie wspomnienia, ja je uwielbiam.:))) Przeczytałam z ponownym zachwytem. Dziękuję za dawnych wspomnień czar.:))):*Więcej na temat i około jak się okaże, że mojemu blogowi nic nie jest.:)))
Blogowi nic nie jest. On tylko udaje.Ja wiele razy cofałam, aż do skutku.Nobokov po włosku, bo taki był. Tamten, Nowy to trochę co innego.
Nowe nie zawsze oznacza lepsze.:)Mi się skojarzyło. W czasach LO również w mojej szkole obowiązywał rygor ubieralniczy. Po latach stwierdzam, że to było bardzo dobre. Inne było to, że każdy profil mógł wybrać kolor mundurków.:) Ich krój każdy rocznik mógł wybrać sam.:) Szkolnych zabaw nie było, chodziliśmy na dyskoteki, te w szkole były nudne, bo zawsze pod czujnym okiem nauczycieli i tylko do 22-ej. Wyjątkiem była Studniówka, ale obowiązkowo czarno-biała.:)
W klasie maturalnej zezwolono dziewczętom na fartuszki krzyżaczki, zakładane na bluzeczki, jednakowe. Mój nie był plisowany, miał falbanki, był śliczny!:)))
.. w klasie maturalnej, juz po studniówce, nosiłam chabrową spódniczkę na szerokich szelkach i białą bluzkę z kolorową lamówką oraz …. kaczuszki, sam szał ówczesny … :))))
To był mój ostatni szkolny bal. Potem już nie przychodziłam, zgodnie z tym, co wymyśliłam sobie jako karę za pozostanie w Krakowie.Na balu maturalnym też nie byłam.Ale prywatki w domach – były !!!
W mojej szkole by to nie przeszło.:)))Kiedy, zwłaszcza nauczycielka, zauważyła choćby cień konturówki na powiekach, wysyłała do łazienki z tekstem: Zapomniałaś się umyć!:))) Stroje miały być przepisowe, innowacje tylko w ramach onych.:)))
:)))) zakazany owoc…. Było u nas liceum, gdzie pani dyrektor linijką, od podłogi, mierzyła spódnice. Po maturze dziewczyny nakładały pełny makijaż i ” strasznie wymyślne ciuchy”; nas to śmieszyło, bo w mojej szkole kolorowe rajstopy też mozna było nosić. A w oczy nam nie zaglądali :)))
Jakoś tak ów zakazany owoc na nas nie zadziałał. Raczej w drugą stronę, książka, film, gitara, rozciągnięty sweter… Dosyć hermetyczne grono. I dobrze, bo by być trzeba było mieć o czym rozmawiać, wiedzieć o czym się mówi, czyli czytać…czytać…czytać… Do dziś uwielbiam długie nocne Polaków rozmowy.:)) A makijaże i inne takie mam na szczególne okazje.:))Nie czułam się nigdy zerwana z łańcucha.:)) Może dlatego, ze w domu pozostawiano mi od zawsze sporo swobody?:))
.. inne pamiętam : Neil Sedaka, Beatlesi, Cliff Richard, Presley…. :))spódniczki na sztywnych halkach i Festiwal Młodych Talentów w moim mieście….. i pojawiające sie polskie grupy i solistów.:))))
To wszystko jest tam, gdzie kiedyś usiłowałam skusić senatora, ale sie nie dał i obsobaczył.Odświerzę i wkleję.
Wklej….. ale Senator obsobaczył ? Ciebie ???? a tom zadziwiona ..((
Dzień dobry:))) Lukrecja mnie tak za te “konfrontacje” soli! Że to nieważne gdzie, ważne, że dostałem link do Jej bloga! Ale on na KONFRONTACJACH!! A mnie tam nie po drodze!!
PS Może ją tak namówisz żeby go gdzie przeniosła??:)))
.. inne pamiętam : Neil Sedaka, Beatlesi, Cliff Richard, Presley…. :))spódniczki na sztywnych halkach i Festiwal Młodych Talentów w moim mieście….. i pojawiające sie polskie grupy i solistów.:))))
.. w sali gimnastycznej był parkiet i bardzo dobrze się tańczyło …. nikogo nie gorszyły rokendrollowe wywijania; może nasi nauczyciele byli młodsi ? :)))
Witaj Wiedźminko.:)))Z salą gimnastyczną najbardziej kojarzy mi się koncert Kombi. Grzesiek Skawiński, uznawany przez coponiektórych za najlepszego polskiego gitarzystę, kończył moje LO. Miał poprawkę z wychowania muzycznego. Jego nauczyciel, mój wychowawca nota bene, był na sali. Do dziś się zastanawiam jak się wtedy czuł.:)))
Lukrecja rozwiązała worek ze wspomnieniami.:)))Klasa maturalna, Dzień Dziecka i ja maszerująca do szkoły w sandałkach, podkolanówkach, krótkiej spódniczce, bluzeczce, już nie pamiętam jakiej i… Pożyczony plecak a na głowie kucyki przewiązane kupionymi na tę okoliczność na rynku, różowymi wstążkami.:))) Dziecko, chyba pomyliłaś szkoły, śmiali się przechodnie widząc, że podążam w stronę LO.:))) Koledzy w krótkich spodenkach a na przerwach zabawy w kółko graniaste, stoi różyczka, stary niedźwiedź mocno śpi.:)))Łza się w oku kręci.:)))
Dobry wieczór! A ja miałem taką sytuację w klasie maturalnej, że byłem nieco na noże z własną klasą (jako całością – uważam to za dokonanie przez duże D!), za to towarzysko udzielałem się w równoległej klasie i szkole, co więcej – szkole tradycyjnie współzawodniczącej z naszą, można powiedzieć Romeo i Julia, bo też i wątek romansu mojego z dziewczyną z TAMTEJ szkoły i klasy grał tu jedną z głównych ról. Summa summarum, byłem na studniówce u niej, ale u siebie już nie : ) The power of love, hehe.
Witaj Quackie.:))) Jako, że mojemu blogowi nic nie jest…:)))Wydźwięk romansowy ma Twoje wspomnienie, mi się przypomniało, ale…nie o tym.:)))Na szczęście nigdy nie byłam “na noże” ze swoją klasą. Gdyby, to w drugiej pewnie zostałabym na drugi rok.:))) Cały rok chorowałam, miałam olbrzymie zaległości, ale pomogli mi i zdałam, nawet bardzo dobrze.:))) Nigdy Im tego nie zapomnę.:)))
Ciekawam bardzo dlaczego u Ciebie tak?:)))
A to jest dość złożona sprawa. Po pierwsze próbowałem się wcisnąć między dwoje ludzi w mojej klasie, nie wiedząc (jeszcze), że są parą, wyszło to strasznie żenująco i żałośnie, w sumie dość się skompromitowałem. Po drugie pożarłem się z najlepszym kumplem o rzecz zupełnie błahą (na wycieczce klasowej, po kolejnym piwie), o mało co żeśmy się nie pobili – klasa, zażenowana już mocno jak wyżej, wzięła jego stronę; znajomość z kumplem odżyła na dobrą sprawę już mocno po studiach i nigdy już nie wróciła do takiej zażyłości, jak w pierwszych klasach liceum. Plus parę jeszcze drobiazgów, które postawiły wisienkę na torcie.
No cóż. Kiedy się uczyć, jak nie wtedy.Te błędy i wypaczenia!!http://www.youtube.com/watch?v=Tgy0uUTu8wc
hmmm. kontrowersyjny Waść byłeś ? :))))
Tak, już wtedy! ; )
Zaiste…… jakaś mało wyrozumiała była ta Twoja klasa…. :((
E, taki wiek, klasa indywidualistów, którzy wybaczali wiele, ale nie żenadę…
zgadza się……. szczęśliwie dobrze mi było z moja klasą
Nic to… Czas się pożegnać.:)) Na Dobranoc dziś zostawiam:Kombi – Wspomnienia z pleneru http://www.youtube.com/watch?v=4YbHuZxtu48Do jutra Kochani.:))
Zapalę lampkę, jutro ciąg dalszy opowieści szkolnych ? :))Dobranoc.
Niech żyją wspomnienia!Nie zapadłem w sen zimowy, tylko ostatnie okoliczności nie pozwalają mi na spędzanie zbyt wiele czasu przy komputerze, najczęściej zresztą jestem tu późno i tylko czytam.Jeśli nie ma innych chętnych, jutro wieczorem wrzucę coś małego :)Dobranoc.
Ja do beg you pardon, okazałam się szybsza,http://www.youtube.com/watch?v=iALGml0BQoIsam rozumiesz. Teraz czekamy wszyscy na TWÓJ WPIS!!!:)))))))))))))))))))))))
Dzień dobry:)) Poczytałam i proszę o więcej wspomnień, wszak apetyt rośnie w miarę jedzenia:)) Oponki też, dlatego zalecane ługi bugi …”Bo przy ługi- bugi trzeba zręcznie kręcić się..” :)) A “Kaczuchy”?? :))
Witaj All_uTak tak, żwawe tańce lepsze od aerobicu, zwłaszcza gdy partner fajny :)))
Dzień dobry! Ja niestety jak zwykle – witam się i do wieczora uciekam, jeżeli w ogóle, bo zapowiada się pracowity dzionek, z pracą nie tylko nad tym, co zwykle.
Witaj…. tajemniczo to brzmi… ta praca nad czymś innym niż zwykle… :))))
Chodzi o użeranie się z Juniorami?Nie podzli do szkół z powodu przezięnienia?
Dzień dobry … mam dziś listopadowy nastrój i niewielką ochotę do gadania…. przejdzie, jak dotąd zawsze mijało…. :)))
Dzień dobry:))) Łoj, co za dziwy – mojemu blogowi wreszcie nic nie jest i wtarabaniłem się bez zbędnych preeliminacji!!:((( Bitelsówki pamiętam: wysoki obcas, podeszwa z jakiegoś paskudztwa, bo zimą jechała po najmniejszym lodzie jak teflon, za to wzorów do wyboru aż się w głowie kręciło! Cena albo 240 zł. albo 300! Miałem, nosiłem, padałem!!:)))
Dzień dobryMoja ówczesna, osobista sympatia nosiła przy bitelsówkach jeszcze pomponiki, co budziło zdumienie.
Dzień dobry:)) Moje, te najbardziej eleganckie, miały takie frędzelki na cieniutkich rzemyczkach!:)
Musiały być piękne. Dziewczyny pewnie szalały :)))A na filmie “A Hard Days Night” byłeś?http://www.youtube.com/watch?v=cD4TAgdS_Xwhttp://www.youtube.com/watch?v=rrF-85GiKXk
Pewnie! W Lublinie go oglądałem! Sala trzeszczała w szwach!!:)
PS Tylko tytuł jakiś inny był!!:)))
Nikogo nie ma!! Dlatego, że dziś wtorek?? Jeszcze rozumiałbym w szabas, ale tak…..?:)))
Jestem i nawet zapraszam do góry :)I… byle do szabasu …