Nauczyli mnie mnóstwa mądrości,
Logarytmów, wzorów, formułek,
Z kwadracików, trójkącików, kółek
Nauczali mnie nieskończoności.
Rozprawiali o ” cudach przyrody”,
Oglądałem różne tajemnice:
W jednym szkiełku ” zycie w kropli wody”,
W innym zas – kanały na księżycu.
Mam tej wiedzy zapas nieskończony:
2 pi R i H2SO4
Jabłka, lampy, Crookesy i Newtony,
Azot, wodór, zmiany atmosfery.
Wiem o kulu napełnionej lodem,
O bursztynie, gdy się go pociera…..
Wiem, że ciało pogrążone w wodę,
Traci tyle, ile….. etcetera.
Ach, wiem jeszcze, że na drugiej półkuli
Słonce świeci, gdy u nas jest ciemno!
– Różne rzeczy do głowy mi wkuli,
Tumanili nauką daremną.
I nic nie wiem, i nic nie rozumiem,
I wciąż wierzę biednymi zmysłami,
Że ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami.
I do dzis mam taką szkolną trwogę:
Bóg mnie wyrwie – a stanę bez słowa!
– Panie Boże! Odpowiadać nie mogę,
Ja…. wymawiam się, mnie boli głowa…
Trudna lekcja.Nie mogłem od razu.
Lecz nauczę się … po pewnym czasie…
Proszę ! Zostaw mnie na drugie zycie,
Jak na drugi rok w tej samej klasie.
Julian Tuwim
Dzień dobry ! Temat tak pięknie zaczęty przez Senatora wprost się o ten wiersz prosił :)))))
“…. zostaw mnie na drugie zycie”…. :)))) hihi….!
:))) Patrz niżej!! Tośmy razem to samo pisali!!:))
Witaj, Wiedźmineczko:))) Parę egzaminów w życiu zawaliłem, myślisz, że to wystarczy bym je repetował??:)))
Ja bym Ci je podarowała bez wahania! :)* …. pod warunkiem, że razem z Tobą :))))
oblałam tylko jeden egzamin….. z finansów; jakże to było prorocze:)))))
… a z nauk niepotrzebnych ? nigdy w życiu do niczego nie przydały mi się całki i różniczki ! Taki zawód, ale przecież kiedyś je liczyłam :)))))
:))) Ja miałem na myśli raczej te, którymi życie, nie uczelnia, mnie sprawdzało!:)))
Tak mi się też zdawało Senatorze…. ale to osobiste i nie chciałam tego pociągnąć …. :)*
:))))) Bardzo słuszne posunięcie!
Dzień Piękny.:)))Skojarzyło mi się z:Choćbyśmy uczniami bylinajtępszymi w szkole świata,nie będziemy repetowaćżadnej zimy ani lata.http://www.youtube.com/watch?v=D4UWaoIvGfY
Witaj, Jasminko:)) Cóś w tym jest!:))
DzieńDobry:)) Uroczo na ten temat zaśpiewała pani Maryla, trzeba się wytańczyć póki co :))))http://www.youtube.com/watch?v=CDNjA_xRW_U
Witaj Stateczku.:)))Więc wszystkim na złość przetańczmy tę noc, bo życie tak krótkie jest.:)))
Przypomniało mi się, że przecież…To życie mija, nie ja.:)))http://www.youtube.com/watch?v=rSktfVJc_IM
Cześć:)) Jakby co, to Pidmanuła wraz z Pidwełą też tańcują!:)))
Tylko mnie poproś do tańca, ja na nic więcej nie liczę Senatorze.:)))http://www.youtube.com/watch?v=TyvNj3s8d-Y
o tak… dziś powinniśmy tańczyć …. albo śpiewać:)))
🙂 Kiedy dansior już ze mnie lada jaki, Jasminko:(
Witaj Stateczku ) !
.. niech żyje bal”….. :))) a to życie zachodu jest warte. .. :))), raz darowane, więc nie zaglądajmy mu w zęby :)))
Jaśminko…. właściwie dzis powinien być bal….. bo dziś mijają trzy lata od powstania naszej Wyspy…..mimo optymizmu nie sądziłam, że bedziemy tak długo tu bawić :)))) ! Więc niech żyje bal i Wyspa :))))
O rany!!! Zapomniałem o tych urodzinach!!:(((
Nie będę dziś dobrą Gospodynią , bo real mnie wzywa, ale proszę…. niech ten bal trwa i rozwija się ……. :))))
Dzień dobryTo rzucamy hasło : WSPOMNIENIA SZKOLNE?
Witam:)) Dobry pomysł, każdy coś z tej szkoły przecież wyniósł, nie tylko świadectwa:)
Nie wiem, gdzie są świadectwa. O wspomnienia łatwiej :)))
No i najczęściej są one kolorowe:))
:))) aha…. zwłaszcza, gdy się je ładnie opowiada. :))) Może i Kwak dziś już będzie mógł coś napisać ?:)))
Wszystkiego Najlepszego z okazji Urodzin życzę Pomysłodawcom i Założycielom Wyspy, jako i również Wszystkim tym, którzy do Wyspy dopłynęli później.:)))Oby Madagaskar trwał jak najdłużej!:)))Wiedźminka, Gospodyni tematu, zarządziła z tej jakże radosnej okazji bal. Zatem… Wyginajmy śmiało ciała.:)))http://www.youtube.com/watch?v=RiYyS7X5x6Q
Zamiast tamtego co powyżej powinno być to, bo tamto dla co najmniej starszaków przeznaczone a My, jako 3-latki będziemy bawić się przy…:)))http://www.youtube.com/watch?v=tuVuWYZcCU8
Jaśminko… urzekłaś mnie tym wykonaniem ! :)))) Bombowe i już :)))) !
No to ja tradycyjnie się przyłączam:http://www.youtube.com/watch?v=ZDl6oWohq7k
Witaj Lukrecjo.:)))Po zjedzeniu tortu będziemy spalać kalorie:http://www.youtube.com/watch?v=zW1_ANe0l94Przy okazji uświadamiając Senatorowi, że dancer z Niego znakomity.:)))
… a jak na trzylatki, to znakomicie śpiewamy i tańczymy :)!!!!!!!!
Kreciu… prześliczny tort z różami Kto jeszcze takie robi ….:))) moze Jaśminka ?:)))))
Mogę zrobić też misia lub laleczkę dla dziewczynek i samochodzik dla chłopców, jak żywe.:))) Do tego mam nawet foremki.:)))
Mi się pomyślało Wiedźminko, że nie przepadam za gotowaniem, wolę ciasta, ale… Gdy zdarza mi się zająć kuchnię to… eksperymentuję. Godziny spędzone tamże, pot wylany, nerwy, zdarzało mi się nawet płakać o 4-ej nad ranem, niepewność efektu, wynagradza mi pytanie jedzących. Można prosić o dokładkę?:))) Pierwszego własnoręcznego tortu nie spróbowałam. Nie wystarczyło dla mnie.:)))
Kiedy piekłam ciasta, sztuk 7, na pierwsze święta Bożonarodzeniowe w nowym domu i kot, albo pies, dom był jeszcze nie ogrodzony, wyjadł mi masę do ciasta, która studziła się na schodach, załamałam się.:)))
Lubię gotować, nie przejmuję się ewentualną wpadką, jakichś kosmicznych nie zaliczyłam. 🙂 Uwielbiam nowe przepisy i własne aranżacje…… :)))
Skowronek znów dziś nie spiewa ?:((((
Mam nadzieję, że do wieczora tego prawdziwego, nie, że bo ciemno, pojawi się i wytłumaczy z nieśpiewania.:) Nie smutaj.:):*
… juz za późno :(((
Masz ze Skowroneczkiem kontakt pozanetowy Wiedźminko, dowiedz się dlaczego i daj znać.:*Szlag mnie trafia coraz bardziej. Nie ma postów, bloga, ale mojemu blogowi nic nie jest!
O Jezusicku, ale mam problemy z netem!!!
U mnie, odpukać! w normie, tylko z Wyspą cały czas problemy. Powoli mam dość info, że mojemu blogowi nic nie jest, chociaż chwilę wcześniej oznajmiało, że blog nie istnieje.I jeszcze… Na pocztę wejść nie mogę, bo hasło z którego korzystam od lat jest nieprawidłowe. A może login? Zdecydować się nie mogą.Chciałam napisać do Ciebie i Eli.:((( Nic to! Może jeszcze dziś się uda.:)))
Zatem dołączam się do urodzinowych życzeń, i pod adresem Rodzicieli-Założycieli kieruję:http://www.youtube.com/watch?v=hacCkGsTHOY
Witaj Tetryku.:)))
Zostałam tylko ja na placu boju, więc dziękuję w imieniu :))))… po prawdzie lepiej to oglądać niż słuchać :)))))
Dobry wieczór. Dzisiaj wcześniej, ale nadal na chwilkę tylko. Niemniej ze wspomnień postaram się wywiązać. Otóż w podstawówce mieliśmy panią od biologii, która lubiła przycisnąć ucznia przy odpowiedzi co do precyzji dowolnych wywodów, a kiedy zmieszany bąkał “No to tak na oko…”, ona rzucała tryumfalnie “Na oko to chłop w szpitalu umarł!”. Co jest dość czerstwym dowcipem, ale tak już miała.Natomiast liceum to już poważniejsze sprawy; w trzeciej klasie nas i jeszcze 2 klasy z tego samego rocznika uczyła ta sam historyczka, przemiła kobieta (zwykłą była zwracać się do nas “Dzieci moje kochane, młoty parowe!”), acz nieco roztrzepana. Zdarzyło się pewnej jesieni, Mon Dieu, to musiało być 23 lata temu!, że pani Krysia przeprowadziła sprawdzian w dwóch pozostałych “swoich” klasach, a u nas nie. Jednakowoż z powodu roztrzepania pewna była, że sprawdzian napisały wszystkie trzy klasy. Zorientowaliśmy się natychmiast, jak tylko zaczęła przebąkiwać, że jeszcze nie ma dla nas ocenionych sprawdzianów (oczywiście my PAMIĘTALIŚMY, żeśmy go nie pisali). Jako inteligentna młodzież, postanowiliśmy, że nie będziemy wyprowadzać jej z błędu. Co więcej, w bezczelności swojej posuwaliśmy się do niegodnych chwytów w stylu “Pani profesor, to kiedy pani odda te sprawdziany? No tyle już czekamy… A klasa “d” już dostała oceny…”. Krysia zwijała się jak piskorz, wymyślała, że zaraz odda, że jej coś wypadło, że to, że tamto, ale za tydzień to już na pewno… Aż przyszedł dzień sądu. Przyszła Krysia do klasy jak chmura gradowa, zorientowawszy się (ciekawe, jak???), że myśmy tego sprawdzianu NIE pisali (w międzyczasie minęły ze dwa miesiące, jak nie dwa i pół). Cisza zapadła grobowa, jakoś dziwnym trafem wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Gdyby wzrok mógł zabijać, mielibyśmy zbiorowy pogrzeb w naszym LO, a ja bym tu dzisiaj nie pisał. W końcu to ona przerwała ciszę: “Noo. Teraz to ja się za was WEZMĘ!!!”I słowa dotrzymała, od tego momentu nie było litości, żadnych faworytów, może poza kolegą Michałem, który wygrał wojewódzką olimipiadę filozoficzną ORAZ historyczną. Dzięki temu na maturze historię Polski od powstania kościuszkowskiego mieliśmy wszyscy obrytą jak złoto.Postaram się jeszcze pojawić, ale jakby nie, to dobranoc…
Nie dało się napisać i dyskretnie podłożyć? Nie żebym namawiała do czynów prawnie zabronionych, ale szkoła rządzi się własnymi prawami.:)))My mieliśmy historyka społecznika, w dodatku dyrektora szkoły. Często wyjeżdżał i gdy w tym dniu wypadały dwie lekcje historii pod rząd, zarządzał klasówkę. Oddawało się w sekretariacie. Wiem, że trudno w to dziś uwierzyć, ale wcale nie było łatwiej.:))) Za nie przygotowanie do lekcji nie stawiał niedostatecznych, kazał klęczeć w kącie za karę przez całą lekcję i przygotować się na następną..:))) O tym, że jako niedoszły ksiądz, wiś na haku habicie, bo ja myślę o kobicie, śpiewał nam mszę po łacinie, wspominać nie warto, pewnie w każdej szkole tak było, nie tylko w mojej.:)))
Napisać i podłożyć? Na to byliśmy za leniwi; inteligentni i leniwi, cała klasa taka (nos mi rośnie…). Byłego księdza nie mieliśmy, ale za to w pierwszych dwóch klasach liceum był fantastyczny ksiądz, u którego stawiało się na lekcjach religii (salki koło katedry) 80-90% stanu osobowego klasy, mniej lub bardziej wierzących, ale przychodzili, bo ksiądz nie był dogmatykiem, nie perorował, tylko rozmawiał, bronił swojego stanowiska nie ze ślepą zaciekłością, tylko ze spokojną pewnością, nie obrażał nikogo, chociaż wolnomyślicieli było sporo, i to całkiem szybko myślących. Niestety po drugiej klasie LO zmieniono nam księdza, ponoć taka rotacja to normalna rzecz, w każdym razie posłano go na parafię jakieś 40 km od naszego miasta; byli i tacy, co jeździli go odwiedzać. A do nauczania religii przysłano nowego księdza, młodego, po seminarium. Już po miesiącu chodziły na religię w porywach 3-4 osoby, ponieważ ksiądz miał dokładnie odwrotną wizję lekcji religii niż poprzednik – nie uczyć, tylko krzewić, nie rozmawiać, tylko namawiać, nie sluchać, ale straszyć. Co prawda odgrażał się pod koniec maturalnej klasy ksiądz odgrażał się, że jak się będziemy chcieli żenić (koleżanki – zamążwychodzić), to na kolanach po świadectwa przyjdziemy, ale o ile mi wiadomo, większość ludzi załatwiała to potem bezpośrednio w biurze parafialnym, z pominięciem TEGO księdza.
Różnie miałam z tą religią w szkole…. najpierw nie było, potem była, później znów nie było…. Jak już była, to na ostatniej lekcji, po długiej 20 -min. przerwie, podczas której brewerie różne się działy….Ksiądz był dobrotliwy, ale i tak kiedyś nazwał mnie córką diabła, bo za dużo pytałam. Uważam, że szkolna religia to jest zwykłe nieporozumienie… takze obserwując odbiór lekcji religii w szkole u mojego syna :
To prawda. Starszy Junior ma za sobą 6 klas katolickiej podstawówki, niestety rozmijanie się teorii z praktyką doprowadziło go do stanu zbuntowania, dokłada się do tego jeszcze dojrzewanie… :^ (A myśmy nie mieli religii w szkole, ani w podstawówce, ani w LO. Zawsze to były salki koło kościoła, z tym, że w innych parafiach w SP i w LO.
i tak powinno być, wg mnie…. nie mieszać sacrum i profanum, bo wyjdzie coś niemożliwego. :((
i tak oto zapłaciliście za próbę wykorzystania roztrzepania pani od historii….. po prawdzie to i ona nie była bez winy :)))))
Ano. W sumie to i na korzyść nam wyszło, jeżeli chodzi o edukację. Co z kolei prowadzi mnie do wspomnienia częściowo już z matury. Mianowicie mieliśmy dyrektora, ochlapusa i dość aktywnego w komitecie wojewódzkim PZPR, który mimo nieprzyjemnego charakteru (np. prześladowania nauczycieli zaangażowanych w Solidarność) potrafił dla szkoły załatwić wiele. Onże dyrektor na maturze w roku 1990 (data ma tu znaczenie zasadnicze) przewodniczył komisji maturalnej na ustnym egzaminie z historii, a tę miałem obrytą od końca XVIII wieku wzwyż. I oto pada pytanie nr 1, jakiś temat z Piastów, następnie nr 2 – barok i jak to się stało, że Batory został królem, starałem się, jak mogłem, ale dyr nie zwracał specjalnie uwagi na moje odpowiedzi, tylko machał ręką “dalej… dalej…” i wtedy wyciągnąłem pytanie nr 3 – geneza i przebieg przewrotu majowego w 1926. Tu dyrowi zaświeciły się oczy, przemaglował mnie z tego dokumentnie, włącznie z tym, na jakim moście spotkali się Piłsudski z prezydentem Wojciechowskim (“nie, proszę pana, nie Kierbedzia – Poniatowskiego!”). Skończyłem odpowiadać, dostałem mocną czwórę z plusem, na pożegnanie zaś dyrektor powiedział: “A wie pan, panie Quackie, dlaczego ja tak pana przepytałem z tego zamachu majowego? Bo ja, proszę pana, jestem starym piłsudczykiem!” Biorąc pod uwagę to, co było wiadomo o dyrektorze, nie wiedziałem, czy się śmiać, czy ze wstrętem otrząsnąć.
Czytając Wasze opowieści mam wrażenie, że uczyłam się na jakiejś innej planecie, gdzie szkoła JEDNAK była dla uczniów. Pamiętam taki epizod: w pewnym momencie dołączyła do nas dziewczyna z liceum w Szymanowie, prowadzonego przez zakonnice. W maturalnej klasie mieliśmy logikę i propedeutykę filzofii…. Gdy po raz trzeci nauczyciel zapytał ją o ” wyższość etyki laickiej nad katolicką”… wyciągnęłam rękę i powiedziałam, że Ewa to już trzeci raz o tej etyce……. Nic mi się nie stało, matce koleżanki nauczyciel wyznał, że to była dla niego lekcja pokory i tego, ze schematy bywają szkodliwe. Cudo, prawda ?:))) Matematyk gotów był podpowiadać na maturze i bardzo się denerwował, że mogłabym czegoś nie wiedzieć, bo stale głosił, zaciagając kresowo, że “Basja, ta humanystka, ona nie musi umieć jakiegoś tam twierdzenia” 🙂 … Z historii jedno z pytań było na temat niemieckiego ruchu proletariackiego pod koniec XIX w….. niewiele wiedziałam, plątał mi się jakiś Bernstein i rozłamowcy, więc zaczęłam od…. reformy rolnej w Prusach.:)))) Jakoś poszło, choć mina historyka była na Oscara:)) Nie zmyślam przecie, taka była moja szkoła i tacy nauczyciele….
Moja szkoła Wiedźminko też, wbrew pozorom, była dla ucznia. W pamięć najbardziej zapadają zdarzenia ekstremalne. Dlatego to tak.:)))Mogłabym długo na ten temat, jak Rydel. Deszcz pada…pada…pada…Rydel gada…gada… gada…:)))
:))))” i znów ta sama ballada “…… :))) biedny Rydel… i buty i gacie mu w “Weselu” wypomnieli:)))))
Aaależ ja nie twierdzę, że nie mieliśmy nauczycieli z powołaniem i stojących frontem do ucznia. Krysia – historyczka była tak naprawdę równą babką, tyle że roztrzepaną, a myśmy zapłacili za przegięcie. Alternatywa DOPRAWDY nie była ciekawa, druga historyczka była typem “zimnego zabójcy”, a poza tym historii uczył dyro, ten sam, co na maturze.Mieliśmy zaprawdę cudowną polonistkę, jedną z najlepszych w mieście, która potem została metodykiem wojewódzkim w kuratorium (jedyna szkoda, że już nie mogła uczyć w naszym LO). Pamiętam jak minęła pierwsza godzina matury pisemnej z polskiego, podchodzi pani Joasia do mojego stolika, pyta półgłosem, który temat wybrałem, po czym krzywi się z udawanym niesmakiem i mówi “Trzeci? Przecież on ci w ogóle nie leży! Napisz na pierwszy!!!”. Popatrzyłem na nią, wywaliłem kartkę i zacząłem pisać, jak powiedziała. Mając jedną godzinę w plecy! Napisałem rewelacyjnie, praca poszła na jakiś tam konkurs prac maturalnych, chyba nawet nic nie wygrała, ale co tam. Była wspaniała pani Grażynka w bibliotece, podpora szkolnego kabaretu i wszelkich inicjatyw kreatywnych, która po jednym międzyszkolnym konkursie kabaretowym urządziła party u siebie w mieszkaniu (!), z wermutem dla pełnoletnich i prawie pełnoletnich, oczywiście wszystko pod kontrolą, żadnych ekscesów, mimo że byli tam imprezowicze znani z niejednego wybryku w szkole i poza nią.Była pani Irena (NIE “Irenka”, pod żadnym pozorem nie), starszej daty rusycystka, postrach dziewczyn, za zby widoczny makijaż i za duże kolczyki potrafiła wyprosić z klasy i wlepić nieobecność, ale sprawiedliwa do bólu.Była pani od chemii, imienia nie pomnę, tylko nazwisko, uczciwa jak wyżej, dostać u niej 3+ oznaczało ciężką harówkę; ale człowiek CZUŁ, że zapracował na daną ocenę. Podobna sytuacja jak z księdzem – w trzeciej klasie przyszła młodsza nauczycielka od chemii, ksywa Bromba (i dokładnie tak wyglądała), beznadziejna, mimo że z potwornymi ambicjami. Miałem u niej w pierwszym semestrze 5 z odpowiedzi, 2 z klasówki, na koniec semestru z automatu 3+, w następnym semestrze w ogóle przestałem chodzić na chemię, ledwie mnie lobby polonistyczne wybroniło na radzie pedagogicznej od nieklasyfikowania, zdałem u tej starszej chemiczki, a w maturalnej klasie już nie mieliśmy chemii (mat-fiz).Była anglistka, z wyglądu zupełnie Paszczakówna – Siostra Dozorcy Parku, z umysłu – wielofunkcyjny komputer, z temperamentu – w dobrym tego słowa znaczeniu królowa brytyjska. Potrafiła wspaniale nauczyć języka, pożartować z uczniami (przy niej zrozumiałem, o co chodzi z brytyjskim humorem), a jednocześnie utrzymywać wszystkich na dystans, z wdziękiem i chłodem zarazem.A to jeszcze nie wszystko…
Cieszę się Kwaku, ze to napisałeś…..:)))) !
coś tym ludziom zawdzięczamy…. :)))))
No pewnie, że tak. Włącznie z tym, że mieliśmy przez 4 lata pięciu nauczycieli matematyki (na profilu mat-fiz!!!), wśród nich:- jedną panią, która wyznawała zasadę, że najlepiej się uczy poprzez strach (2 dziewczyny doprowadziła do załamania nerwowego);- jednego pana z lokalnej uczelni wyższej, przemiłego doktora nauk, który wyznawał zasadę samokształcenia i rozpuścił nas jak dziadowskie bicze;- jedną panią, dość ładną i młodą, która niczym specjalnym się poza tym nie wyróżniała, uczyła dość dobrze i miała lekką wadę wymowy, lubiła się uśmiechać ; )- i jednego wicedyrektora, typ krępego, łysiejącego, złośliwego gnoma, który miał w zwyczaju mawiać “No świetnie, doskonale, Quackie, siadaj, trzy z dwoma!”, a jak nam zrobił próbną maturę (to było w klasie maturalnej), to ledwie 30% klasy dostało oceny tzw. pozytywne (czyli lepiej niż 2). Przeraził nas tak, że do matury prawdziwej przysiedliśmy fałdów i zdali ją już wszyscy poza dwiema osobami.Dość osobliwa kolekcja, ale sporo się przy nich nauczyłem o ludziach i metodach.
Zgadza się…. odebrałeś niezłą lekcję ! 🙁
Dziś na Dobranoc zostawiam Gapulkę, korzystając z okazji, że mamy już 3 lata.:)))http://www.youtube.com/watch?v=fRuw-6r0sJwPolecam całość!:))) Zgadzam się z Lukrecją, która orzekła jakiś czas temu… Co z tego, że po czesku?:)))Gdzie jest Bambulkowo? Też nie wiem, ale czy to ważne? Nie wiadomo gdzie, to znaczy, że może być wszędzie, nawet na końcu świata a któż z nas nie chciał nigdy tam dotrzeć?.:)))
ładniusie:)))))
Nie tylko ładniusie Wiedźminko, ale też bardzo wychowawcze. W jednym z odcinków Gapulka bawiła się z koleżanką i na wołanie dziadka na obiad odpowiedziała: Zaraz! Kiedy dotarła do domu naczynia były już pozmywane i musiała poczekać, głodna, na kolację. Który z rodziców by się na to zdobył?:)))Bardzo lubiłam tę dobranockę.:)))
Dziadek Józef, przyjaciel wszystkich dzieci, nie miał pojęcia, że istnieje Bambulkowo, świat w którym nic się nie robi, że o sprzątaniu nie wspomnę. Gapulka dotarła do niego z tamtego świata. Ich wzajemne relacje warte są obejrzenia. Jedno drugie zmieniało, dzięki mądrości dziadka Józefa bez większych zgrzytów. Bajka obowiązkowa dla wszystkich rodziców !, że o dziadkach nie wspomnę.:)))
To się ochoczo poedukuję, bo WCALE tej bajki nie znałam. A wnucząt mam sztuk 2…. :)))))
Wnucząt mam sztuk 0. W wyniku braku posiadania dzieci.:))) Gapulkę polubiłam dziecięco, osobiście.:))) Na jej cześć tak nazwałam ukochaną siostrzenicę, Kaję. Zdrobniale, nie wymawiając jeszcze wszystkich głosek, przedstawiała się wszystkim: Pusia (od Gapulki) Taja (od Kai) jestem.:)))
:))) Pusia, jak ukochana koteczka Senatora :)))) Mając siostrzeńców trochę wiesz, jak czują się dziadkowie, bo to też jest miłość bez ” wychowawczych obciążeń”. 🙂
To prawda Wiedźminko, ale zawsze starałam się nie przekraczać granic…no…może troszeczkę… wyznaczanych przez rodziców moich ukochanych dzieci.:)))
.. ociupinkę, odrobineczkę :)))) ja robię tak samo :))))
Twoje wnuczęta są zapewne jeszcze małe Wiedźminko, “znam” tylko Basię, ale ja już wiem, że to procentuje po latach. Moje ukochane dzieci to już nastolatki a kontakt cały czas mamy bardzo dobry.:)))Powtórzę się zapewne cytując rozmowę sprzed lat.Święta, dom pełen ludzi, telefon. Chcę spokojnie porozmawiać, wychodzę do swojego pokoju, Nie zauważam, że weszła za mną czteroletnia wówczas Kaja, łaziła za mną jak psiak.:)Na pytanie: Jesteś sama? odpowiadam, że tak.Zza moich pleców dobiega głosik. Nie jesteś sama ciociu, masz mnie.I jak tu Jej nie kochać?:)))
:)))) )))))))) !
Basia ma 4 lata, Jaś ma roczek i nieźle się zapowiada :)))
http://www.youtube.com/watch?v=XMumTLGCYTA
http://www.youtube.com/watch?v=kiAcvZvsrGI&feature=related
W Bambulkowie kąpano się raz w roku, w moim świecie niestety, częściej, idę pod prysznic. Dobranoc.:)))
Jak to świat na psy schodzi. Drzewiej i u nas kąpano się “raz do roku, koło WielkiejNocy” :”)))A do świętogo Ducha nie zdejmowano kożucha.
Drzewiej przed drzewiej arabscy kupcy wędrujący przez pogańskie wówczas krainy nad Bałtyk, notowali ze zdziwieniem, że ludność tutejsza bardzo dba o higienę osobistą. Przy każdej wiejskiej chacie była łaźnia. W miastach, w których z braku miejsca ze względu na zabudowę, było to niemożliwe, funkcjonowały liczne łaźnie miejskie. Zakończyli to dopiero Szwedzi topiąc one przybytki. Coraz bardziej umacniające się chrześcijaństwo, ze swoją pogardą dla ciała, dokończyło dzieła. Jakiś czas jeszcze ludność wiejska płci obojga korzystała z naturalnych zbiorników wodnych i studni. W miastach dopiero od 17-ego wieku co bardziej postępowe damy zażywały kąpieli nawet 2 razy do roku! To tak w olbrzymim skrócie o historii brudu, nie tylko polskiego.:)
.. a teraz, ” do czysta wymyci” łapiemy przeróżne alergie :(((
Dobranoc!
Dobranoc…. Wszystkim. Lampka świeci łagodnie, rozsiewa spokój i pogodę :))))
Dzień dobry:))) Mam przejściowe trudności i proszę o wybaczenie. Bardzo proszę, a nawet jeszcze bardziej:)))
Wiadomo. Wymieszana tekila, rakija i calvados. A póżniej się mówi, że to onet na…la i czkanie ukrywaja za pa-pa
Wiadomo. Wymieszana tekila, rakija i calvados. A póżniej się mówi, że to onet na…la i czkanie ukrywaja za pa-pa
Dzień chłodny i mglisty:)))Straszliwe dziś pustki na Wyspie.:((
A w Krakówku dla odmiany – słoneczny i piękny…Może nie wróciłaś z Bambulkolandii?
nie będę zazdrościć, nie będę zazdrościć ….. :)))))
Witaj ! :))Dobra mantra podstawą sukcesu!
o tak…. mozna sobie nawet wmówić chorobę, zwłaszcza przy odpowiednim usposobieniu :)))))
Też nie zazdroszczę, jak Wiedźminka.:)));)Niestety, wróciłam i dlatego tak.:(( Późnym wieczorem znowu się tam wybieram. 14-y i kolejne odcinki czekają.:))) Mi się ociepli, bo nie da się tego oglądać bez uśmiechu, oczywiście ciepłego.:)))
Dobry wieczór ! Odzyskałam swobodę ruchów…. od rana anektowała mnie moja Basia…. :)))
Też bym chciała popaść w taką słodką niewolę Wiedźminko.:))):* Od czasu do czasu ofkoz.:)))
Tak Jaśminko….. to ostatnie , ” od czasu do czasu ofkoz” jest szczególnie istotne:)))))
:)))) jakby tu nie zdziecinnieć :))))))
.. pogoda pod psem…. zimno, wilgotno, wieje:((((… no, moze racej ..powiewa, ale i tak paluszki marzną … 🙁
Mało dziś nas….. szkoda, wieczory coraz dłuższe…. :((
To ja sobie pośpiewam.:)))I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,gdzie śmieją się śmiechy w ciemnościi gdzie muzyka gra, muzyka gra…Nie daj mi Boże, broń Boże skosztowaćtak zwanej życiowej mądrości.Dopóki życie trwa, póki życie trwa.http://www.youtube.com/watch?v=1kQwREgf3Z4
.. a ja Ci powtóruję :))) bardzo to lubię…. :)))
To jeszcze coś, miało być jako pierwsze skojarzenie tematyczne, ale wiem, że nie przepadacie za rockiem.Turbo – Dorosłe dzieci http://www.youtube.com/watch?v=2Ke9wJUOQGsNauczyli nas regułek i datNawbijali nam mądrości do łbaPowtarzali, co wolno, co niePrzekazali, co jest dobre, co złeOdmierzyli jedną miarą nasz dzień,Wyznaczyli czas na pracę i sen.Nie zostało pominięte już nicTylko wciąż nie wiemy jak żyć…
… dobrze, że ostatnia zwrotka mówi o szukaniu własnych dróg :)))) a że rock ? mnie nie szkodzi….
Hallo! Ja sem tu!http://www.youtube.com/watch?v=ZsFiN2eTOZg
:))))) Zobaczyło mi się, że to nowość Sexbomby a znam od zawsze, czyli od końca lat 90-tych. Omal mi się mózg nie zlasował jak zaczęłam w nim grzebać w poszukiwaniu pierwotnego wykonawcy.:))) Jak sobie wytłumaczyłam, że to mgła zaokienna mnie przymula, to mi ulżyło.:)))
;)))))))))))))))) !
Fajnie jest mieć cały wątek dla siebie, ale bez przesadyzmu.:)))Raczę się więc, wcześniej niż zwykle pożegnać, utworem na tyle przygnębiającym co rozbawiającym mnie od lat.:)))http://www.youtube.com/watch?v=zc001Q6qupoNa nierdzewną stal spada gorzka łzaŻre otwieracz rdzaZ nudów idę i stoję osiem dniPo dmuchany ryżDobranoc i do jutra Kochani.:)))
PS: Podobno tytułowe pepe było tanim winem marki wino, czyli patykiem pisane.:)))
.. tak bywa Jaśminko, ze śpiewamy sobie a muzom:))))
Jezusicku!!! Jeśli ja kogoś od tego internetu nie zabiję, to prawdziwy cud będzie!! Najpierw wcale nic nie było, później był, ale jakieś “pakiety” z niego wypadały (znowu mnie nabierają??!), teraz czekam dwadzieścia minut żeby jedną stonkę odwrócić!! Niech mnie ktoś trzyma!!
Dobry wieczór Senatorze! rzeczywiście .. cierpliwość jest potrzebna, żeby coś napisać 🙂
Witam:))) Dwa wpisy zamieściłem, dwa!! Jeden po drugim! I dzie ten drugi, no dzie???!!!:(
Senatorze! co ci stonka winna?Nie odwracaj!:)))
Stonka zrzucona przez imperialistów na nasze socjalistyczne pola z założenie JEST winna wszystkiemu Tetryku.:)))
Cześć, Tetryku:)) Widzisz, nawet takie zwykłe, maciopcie “r” ukradło!:( Zalogować się nigdzie nie mogę, poczta mnie nie widzi, nie słyszy, więc ignoruje! Tam-tam kupić??:)
Ja! Ja! Ja! mogę trzymać/powstrzymać.:))) Mam wprawę, bo od początku mojej przygody z internetem miałam takie przypadki, że załamka, to mało powiedziane.:)))
Miałam się już nie odzywać dziś? Żartowałam chyba.:)))Niniejszym informuję, że pytam Kto następny?, bo nie ja.!:))), chyba że chcecie być zdołowani, albo zrockowani, co na jedno wychodzi tu.:)))
Widzę, że nikogo poza mną na Wyspie nie ma…. Mimo i pomimo zapraszam piętro wyżej.:)))
Dobranoc….. zapalam lampkę wcześniej niż zwykle, ale…. senność nadzwyczajna mnie napadła…. :)))